Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Tylko dla facetów ;-)
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-01, 11:01   

markow napisał/a:
2 lutego o 12.30 kolejna sprawa rozwodowa. Dzisiaj odrzuciłem propozycję rozwodu z winy mojej żony (dla przypomnienia to ja jestem przez nią pozwany jako winny rozpadowi).

2 lutego - Matko Boska Gromniczna
http://pl.youtube.com/watch?v=G7Sok7KIzhY

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Od nieszczęść i zbrodni
I od sił nieczystych
Od pożaru, śnieżycy
Od gradu i wilków


Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna
Nad oknem pierwszy znak krzyża
By piorun przez okno nie wleciał
By kiedy burza się zbliża
Nie bały się jej nigdy dzieci

Na sumę pora z gromnicą
Lnu promyk i wstążka biała
Płomyki się drżące zaświecą
Matce Gromnicznej na chwałę

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna
(...)


POWIERZ RODZINĘ MATCE BOSKIEJ GROMNICZNEJ


http://www.7piesnimarii.pl/teksty/gromniczna2.html

(...)
Od nieszczęść i zbrodni
I od sił nieczystych
Od pożaru, śnieżycy
Od gradu i wilków

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż


Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Drugi znak krzyża nad drzwiami
By szczęście wciąż napływało
Żeby w ten czas co przed nami
Żyć w zgodzie się udawało


Gdy śmierć chłodem pobieli lica
Znienacka zjawiając się w domu
W dłoniach płonąca gromnica
By śmierć ogrzał świecy płomyk

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Od nieszczęść i zbrodni
I od sił nieczystych
Od pożaru, śnieżycy
Od gradu i wilków

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Trzeci krzyż wprost na suficie
By miłość była w rodzinie
Przez rok cały i całe życie
I w życia ostatniej godzinie

Na sumę pora z gromnicą
Lnu promyk i wstążka biała
Płomyki się drżące zaświecą
Matce Gromnicznej na chwałę

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna

Od nieszczęść i zbrodni
I od sił nieczystych
Od pożaru, śnieżycy
Od gradu i wilków

Od wszystkiego złego
Od tego co wiesz
Dom nasz i rodzinę
W dzień i w nocy strzeż

Matuś moja matuś
Jak obrazek śliczna
Matuś moja matuś
Matko Boska Gromniczna
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-23, 14:09   

Markow
I jak sprawy wyglądają obecnie? Masz coś jeszcze do dodania, może zapomniałeś już o tym wątku?
 
     
zkszacior
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-01, 23:57   

Witam Panowie i Panie, a jakże. Chłopaki jedyne co mogę dla Was zrobić to pomodlić się za Was i Wasze rodziny. Chciałbym Wam również podziękować. Dzięki Waszym wpisom, świadectwom mam o czym myśleć, co rozważać. To może wydawać się trochę dziwne ale tak to już jest, jedzie się na cudzych doświadczeniach. Marne to pocieszenie, ale pomagacie innym, czy tego chcecie czy nie. Opisując swoje doświadczenia, często bolesne, nawet nie macie może świadomości tego, kiedy, jak i w którym momencie, daliście komuś kolejną iskrę nadziei. Niech płonie!
Dla mnie najtrudniejszym elementem w moim, naszym kryzysie małżeńskim jest właśnie praca nad sobą, dla siebie. Ja jeszcze mieszkam z moją ukochaną, żadnej sprawy rozwodowej nie ma jeszcze w toku. Ale i tak w sercu, duszy i ciele panują wszystkie żywioły. Zresztą o tym napisałem w swoim poście (a to chyba na Wielkanoc, prawda :-P ).
Jeśli ktoś się nudzi i ma wystarczającą cierpliwość zapraszam na Zbyt długą historię.
Dzięki za każdą osobę na tym forum, w tej wspólnocie. Na razie trwam. Z Bogiem!
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-25, 23:59   

Odświeżam, bo... jakby to powiedzieć, interesuje mnie.
Jak sytuacja obecna, Markow?

Nie pytam z czystej ciekawości, tylko dlatego, że moja historia mimo wielu różnic wydaje mi się podobna. Ja z żoną mieszkamy razem, często były między nami sprzeczki, przede wszystkim o moje bałaganiarstwo (rzekome). I stanęło na tym, że około wakacji 2009 roku żona stwierdziła, że przyszłości ze mną nie widzi, że zmarnowałem jej życie, "ani zawodowo mi się nie udało, ani małżeństwo". Przy wszelkich moich próbach porozumienia, rozmowach, by do siebie wrócić, ciągle trwa przy swoim, że dobrze już nie będzie, "dożywocia mi nie podpisywała", doszedłem do ściany, już nie mam ćwierci argumentu, by przekonać żonę, bo wszelkie moje dobre intencje ona traktuje tak, jakbym jej robił na złość nie chcąc się rozwieść. Padają wulgaryzmy w moją stronę.
Moim zdaniem nie ma konkretnej przyczyny kryzysu jak np. przemocy, zdrady czy nałogów. Ale coraz częściej dochodzę do wniosku, że w moją rodzinę zakradł się zły, czego powodem mogło być moje zachowanie, które nazwę ogólnie nieczystością. Żona bowiem zachowuje się czasami tak jakby nie była sobą, te jej odzywki, reakcje, jej raniące mocno słowa - są wypowiadane z tak niewiarygodną nienawiścią w oczach, że wprost trudno to znieść.
Postawa żony na początku wzbudziła we mnie niedowierzanie, potem wściekłość i "zgrzytanie zębów" przez łzy (tak, tak - faceci też potrafią się rozkleić).
Oczywiście wokół wszyscy dają mnóstwo rad - żeby się rozwieść, wyprowadzić. Teściowa proszona o pomoc, stanęła po stronie córki, ale nic konkretnego również od niej nie dowiedziałem się - dlaczego jest taka sytuacja.

Teraz (gdzieś od jesieni) powróciłem do Boga, z wielkimi upadkami po drodze, ale spowiadam się, modlę i ... cierpię w ciszy. Mailem proszę o pomoc - modlitwę siostry z Rybna. Ogólnie mam poczucie wielkiej beznadziei, pomimo wiary. Zaakceptowałem myśl, że nie dostanę już od mojej żony ani odrobiny miłości, zainteresowania, dobrego słowa. Zaakceptowałem to, że muszę znosić życie, które dla przeciętnych jest nie do zniesienia. Nauczyłem się niemal dosłownie nadstawiać drugi policzek po ciosie. Ja staram się być w porządku wobec Boga i własnego sumienia czyniąc i mówiąc cokolwiek do żony. Wiem, że w odpowiedzi zawsze będzie oschłość, negacja, złość. Będąc młodym człowiekiem (32 lata), czuję się jakbym przegrał życie.

Na to wszystko patrzy nasz 4-letni syn, u którego widać problemy wychowawcze i nic nie mogę na to poradzić.

Poza tym życie przestało się dla mnie liczyć. Wszystko cokolwiek robiłem, robiłem dla rodziny, na niej najbardziej mi zależało, bardziej niż na pracy zawodowej.

Zaznaczam, że był okres trudny, przeze mnie spowodowany (w odpowiedzi na zachowanie żony - ciągłą krytykę i brak akceptacji mojej osoby), wiosną poprzedniego roku to ja proponowałem rozwód, twierdząc że nie mogę znieść krytycznego nastawienia żony do mnie. Jednak potem tego żałowałem.

Teraz plus jest taki, że żona nie składa pozwu o rozwód, ale od czasu do czasu powraca temat, by się "dogadać", tzn. rozwieść szybko i bezboleśnie; "nie będzie mi sprawiać trudności z widywaniem dziecka" (taaa, jasne, kąpię go codziennie od urodzenia do chwili obecnej; pewnie wydaje jej się, że jest łaskawa). Ja oświadczyłem, że po pierwsze zaczekam na nią (tzn. na jej powrót do mnie) tak długo jak będzie trzeba, po drugie, że nie zamierzam się rozwodzić, ani tym bardziej pomagać jej w rozwodzie ze mną.

Chyba nic poza modlitwą, również wstawienniczą, nic mi nie zostało....

Bóg zapłać za to forum i za osoby dobrze radzące !




Wyspowiadałem się jakiś czas temu z całego życia, nic nie ukrywałem. Kompletnie "przemeblowałem" myślenie, nawyki. Msza św., modlitwa, Komunia - jak najczęściej da się. Jednym słowem staram się żyć zgodnie z tym co wskazuje mi katechizm i sumienie. I co? I ciągle tak samo. Żona wścieka się na mnie, że nie pomagam jej np. w remoncie mieszkania (pomagam), ale sama o niczym mnie nie informuje, nie doradza się itd. Ciągle jest niezgoda, jakieś pęknięcie. Mam wrażenie, że małżeństwo trzyma się tylko na jakimś włosku i ona zaraz złoży pozew o rozwód, albo zechce bym się wyprowadził.
Nie wiem co mam robić. Jedyne co przychodzi mi jeszcze do głowy to prosić o pomoc księdza egzorcystę - może modlitwy o uwolnienie.
Bo skoro ja widzę, że sytuacja jest zła chyba bez powodu, albo z błahych powodów, a jest coraz gorzej, to chyba już tylko :evil: musi w tym maczać palce...

Bo powinno być wszystko dobrze, a tymczasem jest źle.... i nie wiem dlaczego.

No i tak trwam w takim poczuciu, że lepiej nie będzie, a może być gorzej. Do tego dochodzi zniechęcenie, pesymizm, poczucie, że nie zasługuję ani na to, by mieć szczęśliwe życie rodzinne, ani dochody pozwalające normalnie żyć, nie martwiąc się czy wystarczy na podstawowe potrzeby. Bo na domiar złego jeszcze kłopoty finansowe pojawiły się.
Ostatnio zmieniony przez Jarek321 2010-06-13, 00:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jola90
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-26, 13:28   

Jarek bądź dobrej myśli,.
Kobiety ciężko zrozumieć, np. moja siostra robi też wymówki swemu mężowi i co efekt taki, że się kłócą i on pije, poradziłam jej, żeby dała mu na luz, choć jego zachowanie też nie jest dobre i daje wiele do życzenia, ale chyba się dogadają jakoś.
Modlitwa i zawierzenie Bogu, to jedyna nasza siła, ale jeśli Twoja żona nie składa pozwu, to dobrze, może potrzebuje dużo czasu i jak piszą ludzie na tym forum "daj czas czasowi" i módl się za nią o nawrócenie i oddalenie złego ducha. Pogody Ducha. Pozdrawiam :).
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8