Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Ciag dalszy...świadectwo trochę inaczej...
Autor Wiadomość
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 00:12   Ciag dalszy...świadectwo trochę inaczej...

Świadectwo trochę inaczej.....koniec 2008r.
Tak było......
Rok 2009....od początku kiepsko, czasem fatalnie...nawet nie w małżeństwie,ale w całej mojej rodzinie.
Im bardziej kurczowo trzymałam sie Boga tym coraz gorzej się działo.
O co chodzi???
W obawie prze kolejnym załamaniem, przed odwrotem..... intensywnie zaczęłam szukać pomocy u księzy......spowiedź....Komunia Św.była podstawą.
Kolejne kroki....o nich,jak równiez o piętrzących się problemach nieco później.
Dziś chciałabym się skupić na jednym z nich.....właściwie była to ostatnia rzecz jaką mogłam jeszcze zrobić...
Leśniów...Sanktuarium MB Leśniowskiej patronki Rodzin.

Byliśmy 2 maja...dzień póżniej dowiedziałam się o zbiorowej Mszy św.za członków wspólnoty "Sychar" odprawianej przez cały miesiąc....skończyły się wczoraj.
Wiedziałam,ze wrócimy...i....wróciliśmy....w sobotę jak planowałam nie wyszło, ale dziś...mimo poczatkowego zniechęcenia zimnem i deszczem,udało się...i dzięki Bogu.

Trafiliśmy na jedną z trzech niedziel w roku, w której po mszy udzielane sa indywidualne błogosławienstwa wszystkim obecnym w sanktuarium.
Co za szczęście...
Dzień pełen wrażeń ,tym bardziej ,że był to równiez ostatni dzień rekolekcji z o. Ksawerym Knotzem(red.nacz.www.szansaspotkania)w związku z czym i Msza św. z Jego nauką .
Msza niecodzienna,cudowne,poruszające kazanie...wogóle inna(przynajmniej w moim odczuciu)....przed przekazaniem sobie znaku pokoju poproszono aby wszystkie małżeństwa, rodziny obecne w sanktuarium pobłogosławiły się pocałunkiem w policzek.
Eucharystia. ....kolejna prosba, aby małżonkowie podchodzili i przyjmowali komunię trzymając się za ręce....jako akt miłości i komunii małżeńskiej.
Nigdy wcześniej się z tym nie spotkałam.
Wszystkiemu towarzyszyło przyśpieszone bicie serca, łzy...jednym slowem niecodzienne przeżycie i ogromne wzruszenie(nie tylko moje)

Zaopatrzeni w pamiatki(póżniej poświęcone),cudowną wodę ze źródełka, 2 książki o.Knotza z własnoręcznie złożonym podpisem...zawierzeni Matce Leśniewskiej, napełnieni,wzmocnieni wiarą...wróciliśmy do domu.

Dzisiejsza "wizyta" była podziekowaniem za udzielone łaski i ogromną pomoc...oraz...prośbą o dalszą opiekę i prowadzenie.

Zachęcam wszystkich do odwiedzenia tego cudownego miejsca.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie poddałam się, choc bywały chwile zniechęcenia.....przeciwności,jakies problemy....
Siebie "wygrałam" już dawno.....i...dzięki "swojej wygranej" z Bożą pomocą wygram i te rodzinę.
Kiedyś napiszę...jestem nie tylko szczęśliwa osobą, ale i w pełni szczęśliwą mężatką....i ..razem trorzymy prawdziwą, szczęsliwa rodzinę.
Bez obaw...nie jestm już naiwna i nie popadam w euforię....ja w to wierzę.
Póki co zbieram "drobne" owoce....ale.....wciąż czekam na "olbrzymią dynie" ;-)

Sporo w naszym...moim zyciu się dzialo i wciąz dzieje...
To nie wszystko z czym chciałabym się z Wami podzielić...jednak tyle na dziś.


Pozdrawiam...i dobrej nocy wszystkim :-)
 
     
Wiki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 06:47   

dziękuję Lena

dajesz mi nadzieję,ze cierpienie,jakie teraz przechodzę zaowocuje nawróceniem meża...jest tak daleko ode mnie....

Boze zajmij sie tym,Tobie POWIERZAM moje małzeństwo.
Matko Boska Leśniowska pomóż odnaleźć drogę do domu mojemu męzowi.

pozdrawiam Lena!

Dziękuję.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 11:06   

Cieszę się Twoim szczęściem Lenko...
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 22:30   

leno! Bog zapłać za te piękne świadectwo!
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 23:37   

lenka, chwała Ojcu taaak ogromnie dobremu :!:

darmo otrzymałaś, darmo dawaj - świadectwo - na JEGO chwałę ♥


Ale cieszy namacalna, rzeczywista interwencja Miłości Boga - Ducha Świętego. Niech Was jednoczy i wspiera w pomnażaniu dóbr, jakimi Was obsypuje :-D
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-02, 07:47   

Lenko
Bardzo sie cieszę z Wami
pozdrawiam serdecznie:)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-02, 08:43   

Lena.......cieszę sie Twoją radością,wiarą.

Od dawna mówię sobie i innym............bądż gotowym,wyraż swoją gotowość do zmian ,zrób pierwszy krok a zmiany przyjdą.Pan Bóg czeka na ludzi gotowych pójść za Nim,w jego imię we własnym charyzmacie,w charyzmacie małżeństwa.
Lena.............tak 3maj,3maj kierunek.

Ja życzę CI/WAM Pogody Ducha..........nawet jak będzie chwilowe podtknięcie

Ps.
Lena.......... a może pokusisz się o świadectwo z tego fragmentu swojego życia gdy miałaś największe wachania?co zrobić?w którą stronę pójść............w stronę przepracowania kryzysu,wybaczenia czy pograżenia się w żalu,złości,w poczucie krzywdy.W rozstanie,w pozostaniu w niewybaczaniu..............
Bo tamte emocje,pokazanie ich będą /moga być -wg mnie- bardzo pomocne w podejmowaniu decyzji przez innych o kierunku działania,o wyjściu z "kącika żalu,krzywdy i bólu" ........... mogą pomóc innym ............
Pogody Ducha
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-02, 12:26   

Chwała Panu !! Niech Bóg Wam blogosławi każdego nia i prowadzi juz tylko prosta drogą !! Pozdrawiam sercecznie !! EL.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-02, 13:07   

Dziekuję wszystkim.
Nałogu...trzymam kierunek i nie zamierzam zawrócić.
Oczywiście ,że napiszę(o wszystkim)...czekałm jeszcze tylko na wczorajszy dzień.
Stało się...słowa zamieniły się w czyn.
Mój mąz rozpoczął terapię i choć ma świadomośc jak długa i ciężka ona będzie cieszy się jak dziecko.
Jesteśmy bliżej jak dalej....coraz bliżej celu...mojego celu ;-)

uparta jak osioł,silna jak byk
lena :mrgreen:
 
     
doro
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-12, 11:13   

Leno! bardzo się cieszę z twojego szczęścia!tyle masz w sobie miłości ze w końcu twój mąz się zaraził...:))) ściskam cię!
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 14:06   

lenko, podziwiam, przeczytalam jeszcze raz

jak Ci sie dzielna kobieto udalo zachecic meza do terapii ( to moje marzenie)?

pozytywnie zazdroszczę tej Waszej wspolnej wizyty w sanktuarium i ufam Panu Bogu ze i na nas przyjdzie czas :-) :-)
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 14:31   

Leno ................. Darów Ducha św dla całej Twojej rodziny :mrgreen:
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 22:29   

ojejku...Danusiu...skad Tyś to wygrzebała?

Tak...pamietam...było pięknie i wierzyłam ,ze tak juz pozostanie.....ale...... jak to w życiu bywa niedługo dane było mi sie cieszyć.Nadciagnely czarne chmury.
Załamałam sie....ileż można.....nie miałam już ani sił, ani ochoty na ratowanie czegokolwiek.
Mąż stał sie zupełnie obcym człowiekiem,byłam zdana tylko na siebie.
To wszystko mnie przerosło....poddałam sie..... czekałam ...
Były to chyba najgorsze miesiace mojego zycia.....miałam coraz wieksze problemy ze zdrowiem,nie sypiałam przeszło pół roku .... czasem sukcesem było jakieś 2-3 godziny na dobe, wysiadało serce, żoładek,kregosłup.....trzęsłam sie jak galareta.....prawie nie wychodziłam z domu.
Czułam jak uchodzi ze mnie życie....dosłownie.
Wystraszyłam się......i....z nowym rokiem podjęłam walkę(psychiatra,psycholog)....o siebie i dzieci, tym razem już z wyłaczeniem męża,bez oglądania się na niego i bez wzgledu na to czy będziemy razem czy nie....liczyłam się z rozstaniem.
Byl nawet okres,że bardzo tego chciałam.....
Nienawidziłam jego postawy,ale kochałam człowieka,jednak zrozumiałam,że nie zawsze kochac znaczy być razem.....mieszkać ze sobą.
Wiedzialam ,ze bedzie cięzko...że jeśli zaczne to już się nie cofne.......i było...
Mąz się buntował,kilkakrotnie szukał mieszkania,chciał się wyprowadzać,jednak byłam nieugieta w swoim postanowieniu.Chcesz...idź...rób co chcesz....w końcu muszę zając się sobą,od dzis priorytetem jest moje zdrowie i dzieci.
...i zrobił...wrocił na terapie, ktora przerwał kilka miesięcy wczesniej
Choć miałam do męza ogromny żal, nie zyczyłam mu źle... oddałam go Panu...Jezu zrób z nim co chcesz.
...i zrobił
Dzis jestesmy razem,a ja czuję sie swietnie....dzieci również.

[ Dodano: 2010-07-30, 22:33 ]
.....i to była własnie walka...walka o mnie...o samą siebie.
Wygrałam.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 23:10   

lena napisał/a:
.....i to była własnie walka...walka o mnie...o samą siebie.

Leno i czy mozna było tak odrazu napisac----i w tym drugim temacie....a tak wyszło jak wyszło......
Lena twój powyższy tekst wywarł na mnie ogromne wrazenie....(walka o samą siebie)..........ufffffffff nie musze pisac chyba czemu??????........a głownie to

lena napisał/a:
od dzis priorytetem jest moje zdrowie


Bóg ma swoje sposoby by pewne rzeczy przekazac....dzieki Leno.... ;-) ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9