Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
El., obawiam się, że to nie ja mam rację, lecz kardynał Ratzinger.....
Słowa Chrystusa: "czuwajcie i módlcie się"
słowa papieża Benedykta XVI: "módl się i pracuj"
a więc czuwajmy, módlmy się i pracujmy
Pozdrowienia
Z Panem Bogiem.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-12, 12:08
"O obrotach sfer niebieskich" autorstwa niejakiego M. Kopernika też się tak mówiło. I trafiło (poprzez jakiegoś tam papieża) na listę ksiąg zakazanych na długie wieki - figurowałało jeszcze nawet wtedy, gdy "a jednak się kręci" przestało być siłą nieczystą.
Oj, niezbadane są wyroki boskie (ludzkie?).
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-12, 15:08
Tak i TAk i TAK. Zgadzam się i juz nie dyskutuję . Pozdrawiam ! EL.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-12, 16:23
"Żyjemy w czasach wszechobecnej psychologii i wiemy, jak wielkie znaczenie mają dla człowieka obrazy i metaforyczne opowieści. Wkradają się one do poziomu racjonalnego, gdzie podejmuje się decyzje, wypełniają duchowe wnętrze i potencjał działania, tak ważne zwłaszcza w przypadku młodego człowieka. Na drodze fantazji dzieje się to subtelnie. Nikt, kto chce zdobyć wpływy, nie mówi: „powinieneś”, „nie powinieneś”. Łatwo byłoby wtedy o opór. Stosuje się raczej środki wpływające na podświadomość. Stamtąd też będą płynąć impulsy do działania.
Kardynał Joseph Ratzinger określa uwiedzenie jako subtelne, któreoddziałuje niepostrzeżenie, a przez to głęboko.
Na czym polega to działanie? Rozkłada chrześcijaństwo w duszy człowieka, zanim mogło ono w ogóle wyrosnąć. Zarodek wiary rozwija się w duszy dzięki sakramentom: chrztu, komunii, bierzmowania. Należy dbać o niego i odżywiać właściwie, aby mogła rozwinąć się silna roślina, zdolna przeciwstawić się naporowi różnych wpływów. Które dziecko, pozostające od szóstego roku życia w świecie Harry'ego Pottera, będzie zainteresowane biblijnymi historiami o świętych, Jezusie Chrystusie, Bogu? Które będzie chciało chodzić na mszę świętą?
Harry Potter jest jedną z ofert kultury, wypełniającej duszę treściami zabijającymi dążenie do piękna i świętości, a aktywizującymi egoizm i pragnienie bycia „niczym Bóg”. Proszę rozejrzeć się w sklepach z zabawkami: roi się tam od zabawek (dla) czarownic i czarodziejów. Proszę rozejrzeć się w księgarniach: regały pełne książek o wszelkich rodzajach magii. Proszę rozejrzeć się w internecie... Słuchając muzyki, tekstów piosenek, które młodzi konsumują bez przerwy, łatwo stwierdzić: cała siła kultury skierowana jest na to, by zablokować następnemu pokoleniu dostęp do Boga, aby wyeliminować Boga z jego świadomości. Żyjemy w czasach pogańskiej rewolucji, której chrześcijanie, wierzący i praktykujący, nie stawiają dostatecznie silnego oporu. Wsiąka on razem ze łzami rodziców — płaczących nad swoim straconym dzieckiem — w poduszkę."
Elżbieto...każda książka mnie uwodzi ! zagłębiam się, wchodzę, marzę....Staram się byc ostrozna....ale i Me Mello przeczytałam i Coehlo i Browna i wielu innych..ważnych i niby nie ważnych a czarujących, zaczarowujących.
Nie mam takiej umiejętności, żeby umiec przesiac przez sito....a obawiam się , że musiałabym większość pozycji spalić.
Staram się byc ostrozna....czytam, oddaję, odkladam na półkę. Nie mogę sie pozbawić czytania, ciekawości i doświadczania.
Elżbieto jest ciekawa książka..sięgam. Cały świat czyta HP więc i moje dzieci...rozmawiam potem zNimi...świat HP zostaje za nami....my mamy swój !
Nie zyję w klasztorze...żyję zwyczajnie, wsród ludzi....często muszę się dostosowac ...i tak musi być.
Tak tez mówię w pracy rodzicom...uważajcie na HP....nie polecam im De Mello...ale znam te pozycje i inne tez.
Czytam tez po to, żeby umiec rozpoznać, przedyskutować, odnieść się.
Wiem o czym mówisz....nie neguję, nie zaprzeczam....masz rację.
Moje zycie jest podporzadkowane Bogu...ale On mi czasem pozwala na zwyczajność i mocno mnie pilnuje i ma w opiece......bo Go o to proszę.
Masz rację ! Dzięki !! EL.
Nie wiem czy dobrze rozumiem to co napisałaś...
To co teraz napiszę nie odnosi sie do Ciebie, analizuję to spojrzenie wobec doświadczania własnych słabości...
Z tym dostosowaniem się...są sytuacje w których człowiek musi się dostosowac a owszem...ale w sposób wolny według własnych hierarchii wartości...Myślę sobie ,że nie może byc NIC wobec czego powinniśmy z ciekawości, albo właśnie z przekonania potrzeby rozwoju o kolejne doświadczenie...ulegac...Bóg jednak nie pozbawia nas doświadczeń, nawet chce żebyśmy się rozwijali, ale pod Bożymi skrzydłami...Natomiast konsekwencje są tutaj obrazem naszego WOLNEGO wyboru... Kiedy wspominam sobie obraz pierwszego ludzkiego grzechu...to on jakby idealnie jest pewna krawędzią...balansowaniem...aż w końcu jest upadkiem...
Czasem sama się zastanawiam ...bo przecież nie wiem ...albo nie jestem pewna...czy to ,że moim mniemaniem podporządkowałam życie Bogu wystarcza do przekonania ,że nie blokuję łaski Bożej...czy nie jest to z mojej strony naiwnością dyskutowania sama ze sobą o tym , o płaszczyźnie o której w zasadzie nie mam pojęcia...bo przecież to doświadczenie podporządkowywania się Bogu ciągle trwa...więc jakby nie mogę go jednoznacznie podsumowac... Z drugiej strony ten problem ma inna stronę...czy ta ufnośc właśnie idzie w parze z posłuszeństwem wobec Boga ...Mam wiele doświadczeń w których pojawiają się tego typu pytania...a w szczególności...komu ufam ...sobie , czy Bogu?
W życiu współczesnym muszę się oczywiście odnaleźc by funkcjonowac...ale nie po to , by nie" dac się zwariowac", ale po to by osiągnąc życie wieczne...wcale nie należy to do łatwych celów...
To El moje małe refleksje...
Pozdrawiam Cię i cieszę się ,że promieniujesz swoją radością na prawo i lewo , tez mi się udziela , dzięki:)
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-13, 08:08
Papież ostrzega, ale nie zabrania. No chyba, że Harry już się znalazł na indeksie ksiąg zakazanych.
[ Dodano: 2008-08-13, 10:36 ]
Refleksja:
Zadziwiające, jak na forum popiera się z żarliwością zdanie papieża, że Harry jest bee. Odnoszę wrażenie, że dyskusja prowadzi do tego, że nie należy dzieciom pozwolić czytać książek o nim, bo negatywne zdanie o nim wyraził obecny papież (o ile pamiętam – poprzedni papież miał odmienne zdanie na ten temat).
W przypadku natomiast „sprawdzania ważności sakramentu małżeństwa”, który to proces ma zgodę papieża (obecnego i poprzedniego), bo przecież powołano do tego celu sądy biskupie – co poniektórzy ostro krytykują.
Hm, jak to jest, że w takim temacie bzdetnym, jak: czytać Pottera, czy nie czytać Pottera, należy być posłusznym i słuchać papieża, a w przypadku drugim – bardzo istotnym – polemizuje się i podważa decyzje kościoła (papieża)?!
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-13, 10:55
Olu dzięki za refleksje
Pozdrawiam serdecznie :)
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-13, 12:09
Nie ma za co. Refleksyjna kobita ze mnie się zrobiła.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-13, 12:11
masz prv
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-13, 12:11
Mirelko, dziękuję Ci za uwagi ! Cmoook !!
Myślę sobie, że nie zabronię nikomu czytać Pottera, sama go przeczytałam....ale oczywiście też po to czytałam,żeby móc i wiedziec o czym rozmawiać.
Cały świat go czyta...trudno zapobiec....ale oczywiście, trzeba być ostrożnym i nie dać się zwariować ( w żadną ze stron!).
Podobnie jest z filmami, grami komputerowymi itp.
Oddaję się pod opieke Boga i mam nadzieję, że On wie jak mnie prowadzić.....wspierać, kierować i chronić przed złem.
Jednak to prawda, musimy być ostrożni....bo zło się czai być może tuż za rogiem.
Ostatnio zmieniony przez EL. 2008-08-13, 13:13, w całości zmieniany 1 raz
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-13, 12:42
odpisałam
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-13, 13:26
EL. napisał/a:
Mirelko, dziękuję Ci za uwagi ! Cmoook !!
Myślę sobie, że nie zabronię nikomu czytać Pottera, sama go przeczytałam....ale oczywiście też po to czytałam,żeby móc i wiedziec o czym rozmawiać.
Cały świat go czyta...trudno zapobiec....ale oczywiście, trzeba być ostrożnym i nie dać się zwariować ( w żadną ze stron!).
Podobnie jest z filmami, grami komputerowymi itp.
Oddaję się pod opieke Boga i mam nadzieję, że On wie jak mnie prowadzić.....wspierać, kierować i chronić przed złem.
Jednak to prawda, musimy być ostrożni....bo zło się czai być może tuż za rogiem.
El., mowa o dzieciach, a nie o Tobie, o całym świecie i o dorosłym człowieku.
Wątek dotyczy dzieci, a we fragmencie, który jest powyżej (brązowym) mowa nawet o sześcioletnich dzieciach.
Nie porównuj więc tego do siebie.
Chodzi o rozkład chrześcijaństwa w duszy człowieka (dziecka), zanim mogło ono w ogóle wyrosnąć, zanim zdąży się ukształtować.
Przeczytaj dokładnie ten fragment, bo lecisz jak burza i omijasz ISTOTĘ I SEDNO - jak nazwał papież - UWIEDZENIA.
Piszemy o subtelnym uwiedzeniu dzieci, nie Twoim lub Twoich dorosłych dzieci.
pozdrowienia
ps. Dzięki Bogu Olu, że Papież ostrzega.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-13, 13:59
Wątek dotyczy dzieci, a we fragmencie, który jest powyżej (brązowym) mowa nawet o sześcioletnich dzieciach.”
Rzadko który sześciolatek potrafi samodzielnie przeczytać. A więc jeśli zna Harrego, to dlatego, że przeczytał mu rodzic (większość takich maluchów po czytanym pierwszym rozdziale wymięka i nie chce dalej słuchać) lub że obejrzeli film (jeśli już – to mam nadzieję, że z odpowiedzialnym rodzicem, który tłumaczył). Inna sprawa, że film działa bardziej na wyobraźnię malucha I rodzic, który zaprowadził 6-latka na ten film, raczej do odpowiedzialnych nie należy.
Harry Poterr to bajka, tak jak Czerwony Kapturek. Każde dziecko pozostawione samo sobie w świecie bajek jest narażone.
Harry Poterr to fikcyjny świat, tak jak wiele jest książek o świecie fikcyjnym. Każde dziecko pozostawione samo sobie w świecie fikcji jest narażone.
Problem z czytelnictwem u dzieciaków, to nie tylko problem z Harrym. To problem obecnej cywilizacji. W świat literatury (filmu) – a więc zwłaszcza bajek, fikcji – dzieci powinni wprowadzać dorośli, tłumacząc, co jest dobre, co złe, co prawdziwe, a co nieprawdziwe. Wprowadzać – a nie wrzucać. Bo najczęściej jest tak, że dorośli z braku czasu wrzucają je w ten świat. Stąd akcje typu „Poczytaj mi mamo” czy „Cała Polska czyta dzieciom”.
No tak, zawsze może się tak zdarzyć, że dziecko ma nieodpowiedzialnych rodziców/opiekunów I oni nie kontrolują tego, co dziecko czyta, czy ogląda. Niektórzy, o czym od czasu do czasu donosi prasa, są bardziej narażone niż wpływ Harrego, np. Pijaństwo, molestowanie seksualne…
Refleksja: Wyjaśnijcie mi skąd pomysł na poruszenie tematu o Harrym, który to temat ma się tak do poruszanych tematów na forum :jak zorza polarna do koloru pingwinów.
Nie możecie podawać tu w kąciku, jakie książki czytać dzieciom (bo są takowe) porzuconym przez rodzica, aby pomóc im znieść ból odrzucenia?! I to takich, które byłyby zgodne z duchem kościoła?
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2008-08-13, 16:22
No....w takiej sytuacji Olu, to ja mam problem co wybrać do czytania dzieciom ??
Własnie mam w domu trójkę dzieci mojej siostry. 9 letnia siostrzenica za kilka dni ma urodziny, prosi o ksiżąkę. Poszłam do księgarni...Harry Potter cała pólka - jedna.....wszystkie 40 półek innych - różne pozycje.
Ale zbaraniałam teraz....nie wiem co wybrac ?
Czy musi być o Jezusie, i św. Janie ?? Takie w domu mamy, dawno przeczytane, obrazki pokolorowane . Co dalej ?
Czy o Kolumbie będzie dobrze , a czy o Janku Muzykancie ?
Sorry za ironię !!
W moim domu rodzice wyznaczają granice, filozofię życie....póki dzieci nie dorosną...potem one same , ale już zaopatrzone przez nas rodziców w wartości....które i tak musza upaść, bo tak przebiega rozwój człowieka.
Dalej twierdzę, że mnie Bóg prowadzi i ufam, że dobrą drogą....bo się staram i proszę Go o kierowanie.
Może Twój głos Elżbieto, jest tym glosem mnie upominającym...muszę zastanowić się, przemysleć.
Nie mogę odpowiadać za rozdziców sześcilatków, bo nie mam na to wpływu co oni im czytają...Harry Potter to za poważna lektura dla takiego malucha !
Czerwony Kapturek, to horror !!!
Wiem o czym mówisz Elżbieto i Mirelo do mnie, mnie to pasuje, ja to rozumiem.....jestem ostrożna i mam na uwadze.
Ale rzeczywiście zastrzelona jestem trochę, bo już moim dorosłym ( jednemu pełnoletniemu) dzieciom nie kontroluje lektur, komputera. Wprawdzie interesuję sie ich przyjaźniami, wiem jaką muzykę słuchają....ale to jeszcze przez chwilę....za chwilę odejdą i nie będę wiedziała za dużo.
Będę mogła jedynie siebie kontrolować i być ostrożna, matkom sześciolatków zwrócę uwagę i zalecę uważność, z innymi będę rozmawiać .....Ot kolejny ważny problem w naszym życiu . Tak...trzeba mieć oczy na około glowy.
Dzięki Elżbieto...to ważne o czym mówisz , dzięki Mirelko.
Potrzebuję teraz czasu, żeby to przetrawić . Całuję !! EL.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.