Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2006-04-11, 11:24
Właśnie się dowiedziałam/łem, że...

Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa?
TAK
85%
 85%  [ 254 ]
NIE
14%
 14%  [ 43 ]
Głosowań: 297
Wszystkich Głosów: 297

Autor Wiadomość
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 21:49   

Joanno.
Nie da się zmusić męża do rozmowy, a to byłoby najlepsze dla Was.
Myślę, że Twój mąż na Ciebie przelewa żal za to, że jemu niewiele się udało w życiu, a może nie udało się to, co zamiarzał. Tylko, życie nie składa się z wielkich spraw, codzinnością są wydarzenia małe, i miłe i mniej miłe.
Dopadł go pewnie syndrom wieku średniego, bliżej do końca życia, wydaje mu się, iż już niewiele przed nim. A przecież macie dorosłe dzieci, dla Was życie powinno zacząć się na nowo, odkrywanie siebie po raz kolejny, wspólnie spędzony czas, wspólne wyjazdy i nowe, ciekawe życie.
Co możesz zrobić?
Chyba tylko zająć się sobą, realizować się w czymś nowym, możesz zaskoczyć męża swoimi zaineresowaniami, wiedzą, chęcią dobrego życia.
Może warto zaproponować mężowi wspóne wakacje, wypad do kina czy teatru, może zaineresować się jego hobby ( o ile jakieś ma).
Ciężko żyć pod jednym dachem z obcym człowiekiem.
Pozdrawiam Cię.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-14, 12:05   

Joanno piękny staż małżeństwa no i właśnie nagle dowiadujemy się że komuś było żle jest to strasznie trudne do zniesienia rozumiem Cię bo też usłyszałam ostatnio wiele przykrych słów. Po ludzku bym tego nie wytrzymała. Ale kryzys który przechodzę uzmysłowia mi, że popełniłam wiele błędów i myśle, że to Bóg nas doświadcza aby nam wskazać właściwą drogę abyśmy jeszcze mogli naprawic to co było niewłaściwe w naszym życiu On chce abyśmy mieli życie wieczne i myślę że się o nas upomina. A małżeństwo to nierozerwalna świętość na dobre i złe ja modlę się za męża ze wszystkich sił. Złóż wszystkie trudy w sercu Jezusa chodź do Kmuni Św. módl się w intencji męż i oddaj Mu wszystkie troski całe cierpienie , a zobaczysz doznasz pokoju w sercu i On będzie Tobą kierował.
Ja po ludzku nie mogę już nic zrobić mąż nie chce rozmawiać nie chce razem wychodzic i chciał się wyprowadzić nie wytrzymałabym tego naprawdę czuje siłe nadprzyrodzoną i będę o tym dawać świadectwo Wam wszystkim nie wytrzymałabym tego wszystkiego gdyby nie Chrystus, który pomaga nieść mi krzyż który mam wrażenie jest coraz lżejszy. Polecam Ci stronę www. mojemalzenstwo.pl
Pamietam o Was w modlitwie.
Jezu Ty się tym zajmij.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
mika1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-14, 12:47   

witam wszystkich
od jakiegos czasu przegladam wasze posty i bardzo sie ciesze ze mozna czerpac z nich sile do zycia...
jestem w kryzysie maz od 2 miesiecy mieszka osobno jestem razem z 2 letnia corcia.dajemy sobie rade bo postanowilam wybaczyc mezowi i przyjac jego zlosc na mnie i to ze juz mnie nie chce powiedzial ze jego milosc do mnie wygasla :-(
nie poddaje sie ze wzgledu na corke i siebie bo dalej go kocham i nie potrafie nienawidziec go.modle sie za niego i czekam na niego az nastapi przemiana w jego sercu ;-) to dopiero poczatek zaledwie od 3miesiecy wiem ze maz mnie nie chce a wydaje mi sie jakby cale wieki minely....
rzadko sie widujemy bo raz na tydzien jak bierze core do siebie on niestety nie potrafi ze mna spokojnie rozmawiac...irrytuje go strasznie wiec postanowilam ze nie bede rozmawiac z nim o nas o rozwodzie itp. tylko skupie sie na corce i o niej bede mowic.
jest mi chwilami bardzo ciezko ale dzieki wam jalos daje rade
moze ktos podpowie jak rozmawiac w takiej sytuacji \z mezem
jego rodzina nie chce sie mieszac moja tesciowa probowala z nim rozmawiac oboje sa wierzacy ale wyglada na to ze pogodzila sie z decyzja syna :-(
maz twierdzi ze jestSAM ale.... jakos nie mam pewnosci
powiedzial mi ze nie spelnilam jego oczekiwan jako zona tzn ja wychowalam sie w innym domu a on w innym on by chcial tak teraz mysle zebym byla kopia jego mamy????!! a przeciez tak nie moze byc kazdy jest inny i rozni sie i to jest piekne!!! :lol: pozdrawiam mika1
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-14, 19:15   

Mika rozumiem co czujesz ja też usłyszałm, że nie chce ze mną być został tylko na siłe po namowie rodziców cięzko rozmawiać z kimś kto poprostu mówi nie chce. Ja złożyłam wszystko w sercu Chrystusa nie naciskam nie rozmawiam tylko się modlę i Komunię ofiaruje w Jego intencji. Uważam , że to najważniejsze , a przede wszystkim już czuje pokój w sercu ja czuje siłe nie zamartwiam się a mamy dwójkę dzieci mówie Jezu zajmij się tym.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
mika1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-14, 20:26   

Malgosiu rzeczywiscie tak jak mowisz najlepiej zaufac Jezusowi bo po ludzku to czlowiek by nie dal temu rady.....
podziwiam cie ze jestes taka silna TAK TRZYMAJ!!!!!
pozdrawiam serdecznie
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-15, 07:20   

Mika1 rozpoczynam dzięń od Eucharystii i Komuni Św. w intencji męża zawsze mi było ciężko wstac na 8 do pracy a tera na 7 do kościoła biegne z radością budząc się przed zegarkiem. Wiem i jestem pewna, że jeżeli powiem Jezu Ty wiesz co dla mnie dobre Ty mna poprować to On pomoż mi sprostać wszystkiemu.
Wiesz mi naprawdę po ludzku bym nie wytrzymała tego wszystkiego, a ja juz nic nie pamietam z przykrości i nie boli mnie i dalej jak najlepiej staram sie wypełniać swoje obowiązki. Wyciszyłam sie i mam więcej cierpliwości.
Wierzę, że u Ciebie też będzie dobrze dla Boga nie ma sytuacji bez wyjścia tylko musimy Mu całkowicie zaufać On tego oddania od nas oczekuje, więc nie zwlekaj oddaj wszystko wi Jego ręce, a wierzę, ze Chrystus Cię poprowadzi. Naprawde modlitwa czyni cuda i leczy rany.
JEZU UFAM TOBIE!

[ Dodano: 2008-04-15, 08:21 ]
A co do siły to siła która nie pochodzi ode mnie to siła, która daje mi Chrystus.
 
     
bebcik
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-15, 07:08   

Juz od jakiegos czasu sledze to forum. Sama jestem w bardzo trudnym okresie małżeństwa. Ale chyba ten trudny czas zaczął sie od początku.... Nie wiem. Chyba nigdy nie potrafiłam rozmawiac z meżem. Chowam w siebie cały zal, żal i rozczarowanie całym swoim zyciem, zal do Boga ze mnie taka głupia stworzył...zal ze gubie drogę, mimo ze wiem ze powinnam iśc prosto ciagle błakam sie po bezdrozach. Nie raz miałam nadzieje ze juz bedzie dobrze... Mąz mnie w tym utwierdzał. Znalazł te forum i zaczełam wierzyc ze bedziemy wspierali siebie nawzajem. Bo chyba na tym polega małóżeństwo- na wspieraniu i pomaganiu gdy drugi upadnie... Ale cóż... Dzisiaj po raz pierwszy odwazyłam sie napisac. Dlaczego? Aby sie wyzalic? Aby sobie ulzyc? Nie wiem. Moze mam nadzieje ze to zostanie przeczytane przez męża? Nie wiem. wiem jedno jest mi cięzko tak bardzo ze modle sie do Boga zeby mi dał siły, żeby ta gehenna sie skonczyła... żebym nie uciekła.. boję sie dzisiaejszego dnia, boje sie jutra, poprostu boje się...

[ Dodano: 2008-05-15, 08:19 ]
Tak bardzo chciałabym moc przegonić myśli złe... już nawet modlitwa mi nie pomaga.. Boję się że ucieknę zostawiając wszystko. Chcę uciec od męża, który nie radzi sobie ze złem w naszym zyciu, uciec od dzieci dla których nie jestem dobra matka, uciec od całego zewnętrznego świata w którym nie potrafię żyć. Wiem ze za chwile sprobuje sie "ogarnąc" i pojde do pracy. cały dzien bede udawała że wszystko jest w porządku, ze daje sobie radę, ze jestem dzielna... Ale ja nie jestem ani dzielna ani nic nie jest w porzadku.. nie wiem czy wroce do domu... nie wiem co bedzie za chwile... jest tylko mrok w mojej duszy i brak nadziei A miało już być tak dobrze... że razem, ze wspólnie, że wzajemny szacunek... Boze daj mi tyle sily abym mogła przezyć ten dzień...
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-15, 07:31   

Bebcik... spokojnie... co takiego złego wydarzyło się w Wasym życiu, że chcesz uciekać? dlaczego piszesz, że nie jesteś dobrą matką dla swoich dzieci?
Nigdy nie jest tak żle, żeby nie mogło być lepiej...
napisz coś więcej o sobie...
Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
Kasia
 
     
bebcik
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-15, 13:11   

Mam chwilę przerwy miedzy jedną a drugą pracą, ale nie jest to chwila odpoczynku. Wróciłam chyba tylko po to aby sie upewnić że moje prośby, ze moja rozpacz nie robią na mężu żadnego wrażenia. Bo to chyba tylko on ma prawo do bycia "w dołku.. " A ja jestem winna całemu złu, które panoszy sie na tym świecie.. Zła żona, zła matka i pewnie niedługo zła pracownica bo nie potrafię być efektywna będąc w ciągłym napięciu. Kasia1 pyta dlaczego chce uciekać.. Jestem przerażona swoim życiem i pustka. Wiem, są dzieci ale jaka ze mnie matka skoro nie potrafię ich ochronić? Przecież sama wybrałam im ojca, a one nie są temu winne ze dom przestaje być domem bo coraz bardziej sie w sobie zapadam. Chyba najlepszym dowodem na to jest to że właśnie pisze tu na forum, obnażam swoje żale... Nie wiem po co...

[ Dodano: 2008-05-15, 14:40 ]
Próbuje sie czymś zając, ogarnąć dom przed powrotem dzieci z wycieczki, ale ciągle napotykam sie na ślady depresji męża... puste puszki po piwie, mokra lepiąca sie podłoga... i już wiem że następne dwa tygodnie miną pod znakiem jego żalu i zalewania bólu jego duszy... czy to ze jeszcze jakoś działam oznacza że nie mam duszy? ze nie odczuwam bólu? Czy mąż ma prawo niszczyć dzieci tylko dlatego ze je kocham? Dlaczego zgotowałam i m taki los? Wstydzę sie swojej bezradności, boję sie spojrzeń dzieci i ich słów ".. znowu to samo, znowu oszukał.." Czy potrafię to po raz kolejny przejść? Czy tak ma już być zawsze? I właśnie dlatego chcę uciec ale nie mogę więc tkwię.. ciągle rozbudzane nadzieje, przecież tyle rozmawialiśmy, mieliśmy być razem.. I jest jak zwykle, taki schemat, nie ma zmian. Po raz kolejny zostałam oszukana. Brakuje mi sił..

[ Dodano: 2008-05-15, 15:24 ]
kolejne puszki po piwie.... i ten żal, ze znowu uwierzyłam. To chyba boli mnie najbardziej, ta moja ufność, to że wierzyłam. Ostatni czas to był czas oczyszczenia. Powiedzieliśmy sobie wszystko.. katharsis i czułam totalne oczyszczenie, myślałam że jednak Bog nam pomógł.. Opowiedzieliśmy sobie o wszystkich ranach i bliznach.. i uwierzyłam, O naiwności moja... To nigdy sie nie zmieni. Zawsze będzie udawał, nawet przed panem Bogiem. Mówił ze Bóg nas uzdrowi że w Bogu nadzieja, ze będzie dobrze, ze już nigdy... a teraz... Wiem co bedzie przez następne dwa tygodnie. Znam to doskonale. Tak jest od lat. To co zaistniało przed kilkoma dniami, to o czym myślałam ze jest cudem było po prostu kolejnym kłamstwem, takim dla uśpienia mojej uwagi, Jak wielkim aktorem jest to az wzbudza podziw. jego modlitwy, jego szukanie porozumienia i odbudowywanie więzi..
Odwołałam zajęcia, znikam, nie wiem jeszcze gdzie , nie wiem na jak długo.. pewnie na krótko bo wracają dzieci jutro i muszę je odebrać, ale co ja im powiem? a może zniknąć na zawsze? Wiem ze to nie jest sposób, ale może wtedy mąż zostanie wreszcie ojcem? Może gdy mnie tu nie będzie, gdy zniknie mu z oczu jego kat to zacznie zyc normalnie, zacznie oddychać wolny...

[ Dodano: 2008-05-15, 23:32 ]
Jestem w domu, wezwały mnie dzieci.. a mój mąż, wierzący i bogobojny tez już jest w domu.. Ciężką walkę z demonami stoczył.. nachodzą go gdy pije.. jest teraz w domu i modli sie.. Boże, Ty to widzisz i nic? przyjmujesz jego modlitwę a płacz dzieci Cię nie obchodzi? Modli sie na głos, tak aby córka nie mogla spać a jutro ma ważny egzamin. To cały mój mąż, gęba pełna frazesów i mądrych słów ale nic poza tym. Wie doskonale co robi z jego rodzina alkohol ale mimo wszystko nadal "ból istnienia" leczy w ten sposób. Dlaczego Bóg nie wysłuchuje moich modlitw? Dlaczego mnie w ten sposób od lat doświadcza.. Za dwa tygodnie podłączę mu kroplówkę bo wykończony i wycieńczony, trzęsący się znowu wzbudzi we mnie litość..a potem 3 miesiące spokoju i powtórka.. Znowu będzie się modlił.. znowu rekolekcje lub wizyta u sióstr w Rybnie, znowu frazesy.. A ja? Muszę chodzić do pracy, muszę ogarniać dom i dzieci. A dla mnie nie ma ucieczki.. Dlaczego?

[ Dodano: 2008-05-16, 00:04 ]
a teraz po tym jak mnie uderzył i nożem straszył każe mi się modlić za uzdrowienie małżeństwa. daje mi jedynie spokój gdy pisze na sycharze, wiec pisze, Boże Ty to widzisz i nic? Znikąd pomocy.. gdy chciałam wyjść obudził córkę.. Boże Ty to widzisz i nic? Gdzie teraz jesteś ? Opiekujesz sie moim mężem a moja rodzina, moje dzieci? Czy będę musiała tu przez całą noc pisać? A jutro udawać przed całym światem że nic się nie dzieje? iść do pracy i myśleć co sie dzieje w domu.. Jutro wracają dziewczynki. Juz dzisiaj pijany do nich dzwonił. nawet kiedy nie ma ich w domu to je dręczy. Teraz rozmawia z synem obarczając go swoimi problemami obwiniając że nie opiekuje sie nim. a to chyba obowiązek ojca troszczenie sie o dzieci. czy w ten sposób uczy je życia? Syn ma wystarczająco dużo problemów ze sobą a teraz jeszcze i ojciec.

[ Dodano: 2008-05-16, 01:26 ]
Poszedł spać, może zaśnie bo oprócz piwa ma w sobie kilka tabletek relanium. Uskutecznił wielkie kajanie (jak dobrze to znam- znowu frazesy i brak czynów ) Szarpanina z synem,który go nie chciał słuchać. Tłumaczenie że go kocha.. i prowokowanie aby go uderzył czyli pogrywanie na dziecku. Syn ma 19 lat i pełno własnych problemów i ojciec który zmusza go do podniesienia reki na niego -"opuściłem cię tyle lat temu więc wyrzuć ten żal i stłucz mnie do nieprzytomności" Pozostała mi modlitwa, odmówiłam cześć bolesną i chyba wreszcie sie uspokoi ale czy Bóg wybaczy mi że mając tyle żalu do niego modle sie? Ale tylko to mi zostało. Jeszcze niedawno łudziłam sie ze jeżeli zacznę wzywać policje, jeżeli zacznę szukać pomocy w instytucjach do tego stworzonych to może zastanowi sie i pomyśli... nie pomogło.. jeszcze niedawno wierzyłam że Bóg go uzdrowi... i tą wiarę utraciłam. czy jestem skazana na życie obok kogoś takiego? czy tak ma wyglądać moje małżeństwo- czekanie na usamodzielnienie sie dzieci i ucieczka.. czy uda mi sie dotrwać, czy starczy mi sił aby wytrzymać ta gehennę? czy chociaż tej prośby Bog wysłucha?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 07:43   

Bebcik.........Twój maz jest alkoholikiem pewnie.............
Ja sugeruje Twój natychmiastowy kontakt z poradnią uzależnień....nie dla niego....dla siebie............
Konieczny jest Ci kontakt z jakaś grupą samopomocową np.Al-anon.
Z tego co piszesz można wyczytać duże problemy emocjonalne,szantaz memocjonalny ze strony męża alkoholika.
Na początek pisz.......... pisz to co Cie boli,podziel się bólem,lękiem.
Jak jestes z W-wy lub okolic to polecam w sobote o 22.00 na 96.5 Poradnie uzaleznień.Gdy nie mieszkasz w okolicach W-wy to można słuchac przez net na stronie www.sielskiefale.pl w zakładce poradnia uzależnień.

Pogodu Ducha

[ Dodano: 2008-05-16, 08:48 ]
Poszukaj w swojej okolicy mityngu Al-anon i idż na mityng.
Nie bój sie,nie wstydz....... spotkasz tam takie same jak Ty kobiety........... żony,matki, córki alkoholików.Tam znajdziesz zrozumienie i wsparcie .
To nie jest wstyd być żoną alkoholika............
Ty nie planowałaś byc zoną alkoholika............
On raczej tez nie planował byc alkoholikiem.
Alkoholizm to choroba.......... choroba duszy,ciała i umysłu.
Niech on idzie tez po pomoc,na mityng AA,do pradni na terapię........ dobrze że sie modli,ale to raczej fałszywa modlitwa,wykrzywiona chorym mysleniem.

BEBCIk........... absolutnie nie dawaj mu kroplówek,nie ułatwiaj picia
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 08:24   

Bebcik... mimo tego, że ucieczka nie jest wyjściem... już rozumiem dlaczego chcesz uciekać... jest mi bardzo przykro, że przechodzisz przez takie piekło, bo chyba właśnie tym dla Ciebie i Twoich dzieci jest ta cała sytuacja.
ja mogę Ci ofiarować jedynie swoją modlitwę, ale Nałóg jest osobą, która ma niesamowitą wiedzę i doświadczenia w temacie alkoholizmu... czytaj Go bardzo dokładnie i rób to, co Ci podpowiada... pomógł już bardzo wielu osobom.
Ciężka praca przed Tobą Bebcik... baaaardzo ciężka... ale dobrze, że tu jesteś...
Ty będziesz ciężko pracować, a my będziemy Cię wspierać modlitwą i dobrym słowem :-D
Trzymaj się!!!!!!!!
 
     
bebcik
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 10:43   

Wróciła na chwile z pracy- mam okienko wiec chciałam sprawdzic co sie dzieje. Czekam na corkę.. a moj mąz własnie przeczytał to co napisałam na forum i kaja się.. stara spiewka.. jestem zmęczona.. trzy godziny snu w napięciu nie przyniosły wypoczynku..
Już w zeszłym roku probowałam spotkan Al-anon ale godziny kolidowały mi z pracą. Spotykałam sie z psychologiem.. może za krótko, a może za duzo nadzieii miałam i uwierzyłam że "teraz już będzie dobrze".. "ja sie zmienię bo zrozumiałem, Bóg mi pomoże i uzdrowi naszą rodzinę. Wydawało mi sie ze to już jest naprawdę bo zaczął sie modlić, spedzał na Sycharze duzo czasu, analizował, myslał.. No i uwierzyłam. Moja naiwność nie ma granic. Nigdy nie zgodzi sie na mitingi AA bo przeciez nie jest degeneratem ani alkoholikiem, to tylko chwilowy "ból istnienia" bo, jak zwykle, całe zło tego swiata jest w mojej osobie. Moj mąz jest lepszy i madrzejszy niz reszta świata a zwłaszcza psycholodzy, ktorzy nie znaja, nie potrafia odczuwac i nie sa wrazliwi.. Moj mąz wie lepiej. jest rycerzem, człowiekiem szlachetnym i honorowym, troskliwym i czułym, dla ktorego najwyższe dobro to rodzina i Bóg. Tak własnie o sobie mowi, tak własnie o sobie mysli.. a ja wiem ze celem jego zycia jest zniszczenie mnie, totalne zdławienie mojej osobowości, zrobienie ze mnie kukły, podporządkowanie mnie całkowite.. a jeżeli nie bedę robiła tego co chce to zniszczy mnie, ie zważajac na nic bo dzieci sa do opiekowania się nim..
Nie wiem ile jeszcze potrafie znieśc, nie znam swoich mozliwości.
Teraz po prostu sie modle o przetrwanie
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 11:33   

nic z tego moja Droga... samam modlitwa, to w tym przypadku trochę za mało...
Ty się masz wziąć do roboty, bardzo ciężkiej roboty... nikt jej za Ciebie nie wykona, niestety...
bebcik napisał/a:
probowałam spotkan Al-anon ale godziny kolidowały mi z pracą

znajdź taką grupę, której godziny spotkań będą Tobie pasować...

bebcik napisał/a:
Spotykałam sie z psychologiem.. może za krótko, a może za duzo nadzieii miałam i uwierzyłam że "teraz już będzie dobrze".. "ja sie zmienię bo zrozumiałem, Bóg mi pomoże i uzdrowi naszą rodzinę. Wydawało mi sie ze to już jest naprawdę bo zaczął sie modlić, spedzał na Sycharze duzo czasu, analizował, myslał..

idziesz do psychologa dla SIEBIE... żeby wzmocnić SIEBIE... żeby nauczyć się dbać o SWOJĄ psychikę...żeby nauczyć się jak reagować na przykład na zachowanie męża, jak nie dać sobą manipulować... i pracujesz z nim tak długo aż bedziesz w stanie tupnąć nogą i powiedzieć mężowi: nie pozwolę Ci niszczyć mnie, nie pozwolę Ci zdławić mojej osobowości, nie pozwolę Ci zrobić ze mnie kukły, itd...

Twój mąż potrzebuje pomocy, to prawda (chociaż On sam się do tego na razie nie przyznaje) ale będziesz w stanie Mu pomóc dopiero wtedy, kiedy sama będziesz bardzo silna i będziesz w stanie kochać Go twardą, stanowczą miłością...
Bebcik, na dzisiaj zostaw męża samemu sobie i zajmij się tylko sobą... masz jeszcze dzieci, które też z pewnością potrzebują pomocy, ale Im też nie pomożesz będąc w takim stanie...
Powodzenia :-)
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 14:47   

Czasami zastanawiamy się....... gdzie jest Bóg, czy On tego nie widzi,dlaczego nie wysłuchuje,dlaczego nas tak karze,dlaczego pozwala na zło...itp.
Bebcik.....On jest zawsze i wszędzie,widzi i wysłuchuje,nie karze,ale dopuszcza do pewnych sytuacji "dla naszego spamiętania"

Próbowałaś spotkań Al-anon,psychologa,może policji....liznęłaś temat i co?
Modlisz się, "łudzisz", coś zaczynasz...nie kończysz...bądź kończysz za wcześnie,rezygnujesz bo nie widzisz efektów....i czekasz.... a gehenna trwa.
Bebcik nie łudź sie że mąż się naprawi,bo się modlić zaczął (nie wiedziec jak, o co i do kogo),czyta czy pisze na Sycharze.... przestań ufać komuś kto od lat oszukuje, obiecuje...z marnym skutkiem, przestań się błąkać,badź konsekwentna.
Jak długo jeszcze, co jeszcze musi się wydarzyć abyś zamiast uciekać czy czekać zaczęła działać?

Moj mąz wie lepiej. jest rycerzem, człowiekiem szlachetnym i honorowym, troskliwym i czułym, dla ktorego najwyższe dobro to rodzina i Bóg. Tak własnie o sobie mowi, tak własnie o sobie mysli.. a ja wiem ze celem jego zycia jest zniszczenie mnie, totalne zdławienie mojej osobowości, zrobienie ze mnie kukły, podporządkowanie mnie całkowite.. a jeżeli nie bedę robiła tego co chce to zniszczy mnie, ie zważajac na nic bo dzieci sa do opiekowania się nim..

....i na co Ty jeszcze czekasz?...jesli nie bedziesz robiła tego czego oczekuje od Ciebie Bóg...staniesz się taką kukłą niszcząc siebie samą i dzieci przy okazji.
Dlaczego nie grzmisz Boże widząc to wszystko?....myslę,ze właśnie grzmi........
Nie zważaj na to co mówi i obiecuje ten "szlachetny rycerz"!!!
Zadbaj najpierw o siebie i dzieci....o wasze bezpieczeństwo!!!
Módl sie i Działaj!!!
Bądź stanowcza i konsekwentna!!!
....i tak jak napisała Kasia...nikomu nie pomożesz będąc w taki stanie w jakim jesteś.

Do dzieła Bebcik....przestań wmawiać sobie w końcu te wszystkie bzdury...zła zona, zła mama,zła pracownica....taka beznadziejna,słaba i bezradna kobieta :evil: ....mąż Ci to wmówił?
Silna jesteś bez dwóch zdań....tylko teraz dobrze to wykorzystaj
Nie jesteś sama :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11