Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Tylko dla facetów ;-)
Autor Wiadomość
markow
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-24, 21:04   Tylko dla facetów ;-)

Mało tu mężczyzn na forum więc głównie do nich to piszę. To już 8 miesięcy od momentu, kiedy usłyszałem od żony:"Chcę rozwodu!". W odpowiedzi mój sprzeciw. Dwójka dzieci syn 7 lat, córka 5,5. A co z nimi? Słyszę:"Jakoś im to wytłumaczę". Żona chce rozwodu, ale w sposób znany z różnych kolorowych pisemek i tym podobnych mediów - "rozwód z klasą" bez orzekania o winie. Dobra, czyli ja facet pakuję torbę mówię "do widzenia" i płacę alimenty. Nie zgodziłem się. Taka przekorna świnka ze mnie. I cóż słyszę z ust mojej małżonki: Jesteś facetem bez jaj! Słaby psychicznie! Nic dziwnego znalazła sobie przecież takiego silnego z jajami ;-)

Ok. dowiaduję się, że jestem zdradzany i popełniam mnóstwo błędów. Wciąż wierzę, że zdołam ją zatrzymać przy sobie. I co? I ... nic. Ona dalej z nim.
Ale powoli budzi się we mnie mężczyzna. Nie ten zniewieściały, który był na każde zawołanie swojej ukochanej. Nie ten, który milczał, gdy wiele razy raniła jego godność. Budzi się mężczyzna, który poznaje swoją wartość. Ten silny facet dla którego jasne staje się, że musi emocjonalnie uwolnić się od kobiety, której ślubował wierność a nie służalczość.
Jasny cel - wyjdziesz z tego, ale sam nie dasz rady. Jaki kierunek? Jeden jedyny właściwy -> Bóg.

Jednak to proces. Upadki, szarpanina z myślami: Gdzie ona teraz jest? Co oni robią? Dlaczego? Szukanie pomocy u psychologa, szukanie ludzkich sposobów na poprawę sytuacji. Kurczę, staram się i nie wychodzi. Czasami jest jeszcze gorzej. Wymiana ciosów i tych słownych i tych przy pomocy ręki też. Jak nisko człowiek może upaść, kiedy targają nim emocje.

Po drodze Rybno i słyszę od jednej z sióstr: "Jezus się tym zajmie". Tak naprawdę dociera to do mnie kilkanaście tygodni później.

Uczę się dbać o siebie. To trudne, bo trzeba też zadbać o dzieci. O żonę w dalszym ciągu "dba" ktoś inny. Dzieci są na dalszym planie. To kobiety mogą być takie? A gdzie instynkt macierzyński? W końcu pojawia się myśl: "Taka kobieta do szczęścia nie jest mi potrzebna. Kocham ją, ale nie chcę takiej żony!" Nie zmienię jej. Sama to zrobi ... jak zechce. Na razie nie chce.
A co z dziećmi? Mam pozwolić, żeby obcy facet udawał, że je kocha, jak sobie wymarzyła żonka. Niedoczekanie. Ale to policjant zrobisz mu coś - kryminał. A jednak decyzja! Wizyta u komendanta. Pomogło. Przynajmniej nie robią tego w bezczelny sposób.

Ile cierpienia ... Mam wierzyć w Nadzieję wbrew ludzkiej nadziei? Ile człowiek może wytrzymać. Okazuje się że może i to dużo.
Wątpliwości, kiedy ksiądz mówi:"Zgódź się na rozwód, nie przedłużaj swojego cierpienia" Coś mi tu nie gra? Szukam dalej i znalazła się odpowiedź Forum Sychar :-) Dziękuję

Ludzie i Ci wspaniali i Ci mniej. Dla niektórych rozwód to zło, ale to przecież nie nasza sprawa. Nie wasza? Przecież to wasza córka chce rozbić moją rodzinę! Ale ja nie chcę stracić córki. To po co robiłaś jej awanturę jak wyszło na jaw, że się z tamtym spotyka? Milczenie...

21 kwietnia miałem pierwszą rozprawę. Nie zgodziłem się na rozwód bez orzekania o winie w odwecie wniosek - rozwód z winy męża. I karuzela zaczęła się kręcić ... "Mój mąż jest zagorzałym katolikiem i dlatego nie chce zgodzić się na rozwód" Dlaczego to powiedziała, przecież jeszcze niedawno wyrażała zdziwienie, że małżeństwa się rozwodzą. Biegła wcześniej do kościoła, żeby zająć dobre miejsce podczas rekolekcji...
A Ty patrzysz i widzisz po drugiej stronie sali, jak osoba, którą kochasz coraz bardziej upada. I po ludzku nic nie możesz zrobić, żeby jej pomóc. A jednak robisz! Modlisz się o uzdrowienie swojego małżeństwa i trwasz wierny przysiędze.

Aha, panowie macie "przechlapane" w sądach. Weźcie na adwokata kobietę pomoże wam to na sali sądowej. Sam to odczułem :-) Ciąg dalszy 8 sierpnia ... A w tym czasie życie pod jednym dachem z osobą, która nie odzywa się do ciebie, nawet w kluczowych sprawach dotyczących wychowania dzieci. O porozumieniu w sprawach finansowych: opłaty, kredyty itp nawet nie marząc. Ale to przecież życie, jakże piękne, bo w relacji z Bogiem. Tylko nie schrzań tego ty zagorzały katoliku ;-)
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-24, 21:41   

markow....dlaczego tylko dla facetów :-(
Dech mi zaparło.....dlaczego?....ponieważ właśnie(po przeczytaniu niektórych postów) przekonałam się,ze są "panowie" i "panowie"
Na ten czas nic więcej wydukac nie potrafie...poza jednym... trzymaj sie chłopie
 
     
markow
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-24, 22:01   

Tylko dla facetów to przecież z przymrużeniem oka. A tak na serio kiedy pierwszy raz zawitałem na forum szukałem historii podobnych do mojej więc zdecydowałem się na taką formę wypowiedzi licząc na to, że być może ktoś również w takim celu przegląda to forum.
 
     
sasanka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-24, 22:06   

nom

czekamy na c.d.

facecie ;-)
 
     
ewakrystyna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-24, 22:11   

Bardzo podoba mi sie twoja postawa i ciesze sie , ze opisales na forum meski punkt widzenia Chociaz oczywiscie wolalabym , aby nigdy nie bylo takiej koniecznosci . Zycze Ci duzo sil do walki ze zlem. Obys odniosl zwyciestwo . Z Boza pomoca i ochoczym sercem oposcisz to pole z tarcza . Pozdrawiam
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-24, 22:12   

....i się nie pomyliłeś....bo wiekszość z nas szuka podobnych historii
Trawie to co napisałeś i zdradze,ze nie jestem z tych co sądzą że facet bee, tylko dlatego że byłam zdradzana.
Wręcz mnie zachwyciłeś......i współczuje.
....i nie trać nadzieji ,choć to trudne bywa.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-24, 22:54   

Markow. My tu prawie wszyscy mamy podobne historie: ktoś się "zakochał", chce rozwodu, my się nie zgadzamy, słyszymy, żeśmy zacofani albo złośliwi. I o braku miłości się słyszało, i o słabościach, i okazywało się, że wszystkie wspolne lata były pomyłką.... dużo się słyszało.
Ale wiesz, puszczam to mimo uszu, teraz już mogę. A o mężu myślę jak o chorym człowieku, więc i gniewać się na niego nie mogę.
Co będzie, okaże się, teraz mam przed sobą rozwód, zastanawiam się nad adwokatem. Ale czy warto? Czy obca osoba za pieniądzie potrafi przekazać to co ja czuję i myślę?

Dobrze że właśnie tu trafiłeś, zresztą jest kilku panów na tym forum, pewnie się wypowiedzą.
Głowa do góry. Nie mamy wpływu na uczucia małżonka, ale mamy wpływ na to, co zrobimy z tym ciężkim doświadczeniem. Oby zamieniło się w dobro.
Ja
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-24, 23:34   

Co będzie, okaże się, teraz mam przed sobą rozwód, zastanawiam się nad adwokatem. Ale czy warto? Czy obca osoba za pieniądzie potrafi przekazać to co ja czuję i myślę?......nie potrafi Elzd i dobrze o tym wiesz.....to jej zawód.
Czasami sie nie zgadzamy, ale wiem... domyślam się co czujesz.

Żyjmy tak jakby jutra miało nie być!!! ...żyjmy dla siebie,jeśli nie możemy dla innych.
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 01:24   

Markow – faktycznie tutaj mało jest mężczyzn, szczególnie tych którzy czynnie biorą udział w „życiu” forum. Bądź jednak pewny, że nie Ty sam jesteś w takiej sytuacji – moja historia i to co się teraz dzieje jest bardzo podobna do Twojej. O tym, że „już cię nie kocham”, że "wszystkie uczucia do mnie się już wypaliły”, że „to pomyłka”, że „chce rozwodu” usłyszałem 1,5 roku temu. Prawie od roku nie mieszkamy razem. Młodsza córka 11 lat mieszaka z żoną, a starsza16 lat ze mną Stanowczy sprzeciw dla odejścia ode mnie starszej córki żona podsumowała, że wzmocni to tylko więzi pomiędzy dziećmi (?????).
Moje zdecydowane „NIE” dla „kulturalnego” rozwodu zaowocowało, zdecydowanym działaniem mojej żony. W piśmie zmieniający jej stanowisko procesowe aż roi się od kłamstw i przekręcania faktów i stwierdzeń „od zawsze…”, „całkowita wina męża…” itp. Ale to co mnie najbardziej dotknęło: "Pozbawić praw rodzicielskich, a decydowanie o dzieciach ograniczy do minimum".
Tak jak i u Ciebie dowiaduję się, że jest ten trzeci. „Wspaniały młody (o 12 lat od niej młodszy facet) z niesamowitymi i jakże dojrzałymi poglądami na świat, inteligentny, czuły, pełen zrozumienia dla niej…” Bardzo szybko został zaakceptowany przez jej rodziców – no bo przecież najważniejsze jest szczęście córki. Ja usłyszałem od teściowej „no przecież nie wszystkim się udaje”, a dodatkowo za wszystko podziękowała mi w sądzie jak zeznawała jako świadek żony. Pomimo to cały czas wierzę, że wszystko uda się naprawić. Kryzys w jakim znalazło się nasze małżeństwo otworzył mi na wiele spraw oczy, pozwolił zrozumieć to czego do tej pory nie widziałem. Niestety i ja nie ustrzegłem się przed popełnianiem poważnych błędów, jedno co mam dla swojej obrony to, że moim jedynym celem było ratowanie naszej rodziny.
Zrozumiałem Kogo brakowało w naszym małżeństwie, Kto powinien być najważniejszy i do Kogo teraz muszę zwrócić się o pomoc. Mówię o tym mojej żonie, a ona na to – fanatyk religijny. Na moje "kocham cię" – słyszałem śmiech i widziałem jej ironiczny uśmiech na twarzy.
Olbrzymia ilość cierpienia i bólu. Nie mieszkamy razem prawie rok, a cały czas myślę o niej, zastanawiam się gdzie jest, co robi, co u niej słychać. Dzieci przestałem pytać o żonę, bo widzę jakie są zmieszane kiedy mówią o mamie. Kontakt prawie żaden, sporadycznie jedynie przez emaila (zmieniła numer telefonu) ale jedynie wtedy kiedy na sprawę. Mieszkająca, że mną córka dwa razy po prawie 2 tyg. była chora i leżała w łóżku – troska o dziecko ograniczyła jedynie do telefonicznych rozmów. Ani razu, nie znalazła czasu aby ja odwiedzić, pomimo że sama pracuje w różnych godzinach i mogłaby przyjść gdy mnie nie było.
Jest ciężko czasami nawet bardzo. Widzę jak coraz bardziej starszej córce brakuje bliskości matki a młodszej obecności ojca. Czasami jak jest u mnie 15-20 min siedzi mi na kolanach i do mnie się tuli. Zawsze gdy wychodzi do „nowego domu” ściska mnie w gardle.
W sądzie żona robi wszystko, bez przebierania w środkach, aby udowodnić moją wyłączną winę. I tak jak Markow pisze: „coraz niżej upada”, z rozprawy na rozprawę staje się coraz bardziej bezwzględną i zimną osobą. Kiedyś, jak zapytałem co z przysięgą małżeńską którą składała przed Bogiem, usłyszałem jedynie że wtedy nie zdawała sobie znaczenia ze słów jakie wypowiada, a dodatkowo że nie będzie w tej sprawie starą dewotką (!?). Na Sali sądowej to jedyny czas kiedy ją widzę. Raz widziałem ją na ulicy – udała że mnie widzi. Staram się nie tracić nadziei, pomaga mi w tym między innymi to forum.
Zdaję sobie sprawę że możliwe jest to, że prędzej czy później żona otrzyma rozwód choćby dla tego że ja w sądzie jedynie się bronię i nawet jednego złego słowo o żonie nie powiedziałem i raczej nie powiem.
Cały czas ją kocham i wierzę, że nadejdzie taki dzień iż inaczej spojrzy na to co się stało. Wierzę w to, że nadejdzie czas ze znowu będziemy razem, gdyż wierzę w moc sakramentu małżeństwa.
Bo ją kocham, bo jej przysięgałem „… na dobre i na złe…”


Markow, my faceci musimy się trzymać razem :-D no i wspomagać na forum nałoga który czasami ledwo co zipie od naporu i ataków forumowych kobiet :mrgreen:
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 07:22   

Niesamowite są Wasze świadectwa: markow i GregS. Naprawdę zapiera dech jak ktoś już napisał. To co mi się spodobało to to, że w trudnych momentach potrafiliście podejmowac właściwe decyzje: 1. Bóg, 2. NIE dla rozwodu. 3. Zadbanie o siebie i uniezależnienie się psychiczne od partnera i wiele innych, o których pewnie wcześniej nie pomyśleliście, że będziecie musieli podjąc.
To co nasi partnerzy w takich momentach wyprawiają jest często do przewidzenia. Na innym forum, takim nie bardzo katolickim, jest sporo tego.
Ciekawe, że prawie zawsze zaczyna się od propozycji cichego rozwodu "z klasą", (i najlepiej żeby nie angażowac w to nowego partnera) a gdy to się nie uda to już wtedy wojna bez przebierania w środkach. W moim przypadku było to łącznie z pobiciem mnie przez żonę i symulacją, że to ja ją pobiłem.
Kiedy człowiek się postawi i w jakimś sensie odrze ze wstydu (bo wtedy wydawało mi się, że nic gorszego nie może mnie spotkac) to czuje szacunek dla samego siebie.
Masz trochę trudną sytuację markow bo mieszkacie razem. Choc nie wiem co jest lepsze. W pewnym momencie jeździłem nawet w nocy pod nowe mieszkanie mojej żony gdzie przebywała z kochankiem i dziecmi i w jakimś sensie sam się tym katowałem.

Natomiast myślę, że tak naprawdę nie wiemy co się dzieje w głowie naszych partnerów. U mnie przełomem była sprawa sądowa. Jednego dnia mieliśmy 3 naraz. Ona podała mnie o potężne alimenty na nią i dziecko, a ja o widzenie z dzieckiem i rozdzielnośc majątkową. Obie sprawy wygrałem jej sprawy pozostały nierozstrzygnięte, choc ja i tak płaciłem juz alimenty. Dopiero po sprawach nastąpił przełom. W sądzie wylewała na mnie pomyje, a ja po wyjściu z sali rozpraw wyciągnąłem do niej rękę. Coś się w niej złamało. Potem była fajna scena, gdy my obejmowaliśmy się pod sądem, a prowadząca sprawę sędzina wychodziła z sądu :).

Wczoraj rozmawiałem ze znajomym, który zna naszą sytuację i on ciągle niedowierza jak to możliwe, że ktoś kto toczył ze mną totalną wojnę, nagle stał się dobrą żoną i matką.
Na to pytanie czas przyniesie odpowiedź. To co się stało nazwał on "dobrze rozegraną partią szachów". Może z boku tak to wygladało, ale tak naprawdę tą partię rozgrywał słaby, znerwicowany, mały człowieczek, który w pewnym momencie przestał już wierzyc, że się uda.

życzę Wam powodzenia. Tak trzymac!!!
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 09:01   

Markow nie jestem facetam, ale piekne to co piszesz, dobrze że są faceci też odpowiedzialni, bo mnie sie wydawało że takich to ze swiecą trzeba szukać. Dlatego wiesz uważam, że Bóg stawia nas przy takich osobach, którym musimy pomóc które się gdzieś pogubiły. Tylko my sami tego nie zrobimy to On nam wskazuje własciwą drogę ukazuje nam swoja miłość pomaga nieść krzyż wtedy kiedy Mu właśnie powiemy JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ. Myślę, że po przez te przykre doświadczenia Chrystus zbliża nas do siebie i ukazuje nam, że to On jest DROGĄ PRAWDĄ I ŻYCIEM i oczekuje od nas bezgranicznego zawierzenia.
Markow nie poddawaj się rozwód jak mówił Ojciec Pio to droga do piekła, a Ty przeciez chcesz zbawienia również dla Twojej żony dlatego nie możesz się na niego zgodzić.
Złóż swoje cierpienie w sercu Jezusa, a doznasz pokoju. Dlatego polecam częstą modlitwę za małżonka i Komunie Św. jak to możliwe to codziennie to naprawdę pomaga.
Dlatego wierze, że Bóg daje siłę i idąc Jego drogą według Jego przykazań nie zginiemy, a mam nadzieję że po przez modlitwę za współmałżonka i Jego wybawimy od zła i Jego pociagniemy ku niebu. Polecam gorąco książki o Duchu Św. niesamowicie napełniają i utwierdzaja w wierze można je znależć na www.odnowa.jezuici.pl
Polecam 17.05 Kongres Odnowy w Duchu Św. w Częstochowie.
Pamietam o Was w modlitwie.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 09:32   

Panowie......mechanizm dysfunkcji (kryzysu małżęńskiego,nałogów,kompulsywnych zachowań) jest podobny w wydaniu męskim jak i zeńskim.Róznica jest tylko niewielka w odczuwaniu.
Markow.... nie czuję sie tu ,na forum atakowany,czasami mamy z tu piszącymi Paniami trochę inne widzenie.To tez norma.Jestem facetem,one są kobietami,troszkę inna psychika,troche inne jest aktualne miejsce w życiu piszących,w innym miejscu drogi sie znajdujemy.
I tyle.
Czasami moje posty są dośc ostre w odbiorze w zalezności od sutacji ,czasami -szczególnie ci na początku kryzysu nie mają jeszcze zgody wewnętrznej na stosowanie czegoś w komunikacji małżęśńkiej co ja nazywam "twardą miłością".Czesto nazywają to troche inaczej.
Dobrze że to forum jest.
Ja -dla siebie samego twierdzę że małżeństwo to jeden,ciągły,permanentny kryzys tylko o róznej amplitudzie.Od poczucia szczęścia do poczucia zranienia,od błogości do złości na partnera.
Bardzo wiele daje mi to forum,bardzo wiele zmieniło i zmienia moje zachowania, reakcje w kontaktach z moją rodziną.
Chwała że jest.
Pogody Ducha
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-26, 06:13   

markow napisał/a:
Aha, panowie macie "przechlapane" w sądach. Weźcie na adwokata kobietę pomoże wam to na sali sądowej. Sam to odczułem :-) Ciąg dalszy 8 sierpnia ... A w tym czasie życie pod jednym dachem z osobą, która nie odzywa się do ciebie, nawet w kluczowych sprawach dotyczących wychowania dzieci. O porozumieniu w sprawach finansowych: opłaty, kredyty itp nawet nie marząc. Ale to przecież życie, jakże piękne, bo w relacji z Bogiem. Tylko nie schrzań tego ty zagorzały katoliku ;-)

Markow - panowie nie maja przechlapane w sadach, jeżeli potrafią zdystansować się do małżonka i trzeźwo oceniać jego postępowanie, porzucą sentymenty i nie będą sie kierować opinią, że kobiety są "słabsze" więc nie należy wytykać im ich błędów, że należy je chronić, a wywlekanie w sadzie brudów to nie jest miłość. Jeżeli potrafisz udowodnić, że to nie ty rozwaliłeś małżeństwo, to masz wygraną sprawę.
Nie oznacza to, że już uratowałeś swoje małżeństwo.
Przegrana kobieta robi dużo by pokazać mężczyźnie gdzie ona ma przewagę.
jest taki temat na forum http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=1324 gdze toczy się dyskusja na temat mojej ponad rocznej walki w sadzie o odrzucenie pozwu rozwodowego żony z orzeczeniem mojej winy. Znajdziesz trochę czasu poczytaj. Może coś Ci sie przyda. Oczywiście służę pomocą na priv.
PS. CO do adwokata uważam, że nie masz racji. To czy jest to kobieta czy mężczyzna nie ma znaczenia. Ważne jest by adwokat wskazał ci kierunek obrony, pouczył jak za bardzo emocjonalnie będziesz podchodził do sprawy, podpowiedział gdzie szukać ewentualnych dowodów. Adwokat, nie zna historii waszego małżeństwa. Od ciebie zależy na ile się zaangażujesz w sprawę i zechcesz sie otworzyć, a to ułatwi jemu czy jej pracę.
Ty znasz fakty - adwokat paragrafy.
 
     
markow
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-26, 14:10   

Dziękuję za odzew. Opisując swoją historię używałem często skrótów myślowych, gdyż mogłoby się to przerodzić w "niekończącą się historię" ;-) Stąd nie wszystko zostało odebrane tak, jak chciałem. Ale reszta została dopisana ... przez Was. Już wcześniej korzystałem z Waszych doświadczeń i na pewno skorzystam w przyszłości. Zrobiłem to również dla tych, którzy obawiają sie spraw rozwodowych. To naturalny lęk przed nieznanym, ale warto ten lęk powierzyć Jezusowi. Dodam, że korzystam z modlitw zamieszczanych tu na forum i za to dziękuję szczególnie ładniejszej części Sychara :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8