Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2008-04-25, 03:05
Afirmacje, wizualizacje, pozytywne myslenie
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator


Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 154
Wysłany: 2008-04-25, 02:55   Re: do zamknietego tematu...

lodzia napisał/a:
Moje myślenie i działanie nie wynika z jakiś książek New Age... TYLKO Z BIBLI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Czytam Biblię i to jest moja podstawa...


Lodziu, kokko zaproponowała wątek dotyczący wizualizacji, pozytywnego myślenia i afirmacji, które wykorzystuje ruch New Age jako alternatywne dla chrześcijaństwa propozycje duchowej aktywności, stąd też bierze się moja ostrożność i wynikające z niej ostrzeżenia. Naszym panem jest Pan Jezus i Jego tylko mocą – naszą z Nim współpracą możemy jedynie uzdrawiać nasze serca i nasze małżeństwa. Napisałaś, że Biblia jest źródłem dla Ciebie pozytywnego myślenia. Super, tylko, że nie wszyscy tak jak Ty myślą i być może nie zdają sobie sprawy z zagrożeń. A przecież zły duch jak lew ryczący krąży… A moim obowiązkiem jako admina jest troska o bezpieczeństwo jego użytkowników.:)

Trochę informacji o niebezpieczeństwach toksycznej duchowości:

"Skutki nieświadomego nawet wejścia w toksyczną duchowość mogą zaś być zabójcze dla duszy. Ludzie mają depresje, tracą pewność zbawienia, przestają móc się modlić, wypaczany jest ich obraz Boga, rozsypują się ich rodziny, mają niewytłumaczalne kłopoty życiowe" - mówi Robert Tekieli w wywiadzie „OTWÓRZ OCZY I NIE LĘKAJ SIĘ”.
Więcej na stronie. http://www.ruah.pl/index....t&ids%5B%5D=136

O zagrożeniach związanych z tzw. „pozytywnym myśleniem” pisze ks. prof. Aleksander Posacki m.in.:
"Pozytywne myślenie" to termin, który wszedł do języka codziennego ("myśl pozytywnie!" - słyszymy często). Wydawałoby się, że także z tej racji nie ma w nim nic złego. Tak jednak nie jest. Za optymizmem haseł wspomagających samoocenę stoi określona ideologia. Dziś, w dobie liberalizmu, przeciwstawia się ona chrześcijaństwu - tyleż subtelnie, co radykalnie - jak prawie żadna inna." Więcej na stronie:
http://www.jp2w.pl/index....8&site_id=45600

Na stronie: www.jp2w.pl/index.html?id...sg=1&lang_id=PL podana jest lista zagrożeń (wraz z ich opisem) dla naszej chrześcijańskiej duchowości.

Po tych wyjaśnieniach i ostrzeżeniach otwieram temat do dalszej ew. dyskusji.
_________________
A powiadam wam: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć. (Łk 12:8-12)
Posłuchaj... (mp3 – 0,94 MB)
Przeczytaj...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 07:58   

Andrzeju, dzięki.
Myślę że temat jest istotny.

"Pozytywne myślenie" - to nie tylko Nev Ange, przynajmniej dla mnie. Pozytywne myślenie to również dobre myślenie o sobie, radosne patrzenie w przyszłość, oparcie się na Bogu - że z Nim można osiągnąć to, co najważniejsze - życie wieczne. To również modlitwa pełna wiary i uczucia. Ludzie którzy nie myślą pozytwnie są ponurakami, w ciągłej depresji i smutku. Gdybym nie zaczęła myśleć "pozytywnie", do dziś bym siedziała w kącie i płakała.


Uwierzcie mi, i pozytywne myślenie jest dobre.

Kasiu, napisałaś:
"Pozytywne myślenie w przypadku Chrześcijanina jest więc naturalną konsekwencją bycia zakorzenionym w Bogu, Jego obietnicach. Miłość.. Miłość nie pozwala nam na negatywne myślenie o bliźnim, nie pozwala nam na zadręczanie siebie negatywnymi myślami dot. np. przyszłości. Lęk.. - "Nie lękajcie się"!
Wszak z Jezusem, skazani jesteśmy na sukces "

Zgadzam się z tym. I to jest właśnie pozytywne myślenie. W dobrym tego znaczeniu.
Czyż nie jest afirmacją codzienna modlitwa?
Czyż nie jest afirmacją przypominanie sobie że Bóg mnie kocha?
Czy nie jest wizualizacją nasze wyobrażenie o przyszłym życiu, w ramionach Boga? Oczekiwanie na spotkanie z Maryją?
Dla mnie jest ważne żebym dobrze myślała o przyszłości, i tej wiecznej, która czeka kazego, ale i tej najlbliższej, na dziś, na jutro.
Psycholodzy, nawet chrześcijańscy, wciąż dają wskażówki dla nas, jak mamy o sobie myśleć, jak patrzeć na swoje życie. A modlitwa wstawiennicza - czyż nie jest w pewnym sensie wizualizacją?
Kurcze, chyba się zapędziłam. W takim razie proszę o wycięcie tego zdania :-D

Więcej dobra mogłoby wyniknąć z przypomnienia, że jesteś ukochanym dzieckiem Boga, niż szukanie zła w próbie dobrego myślenia o sobie.
Cóż robi wciąż Mirela, EL? One właśnie przypominają nam codziennie o pozytywnych stronach życia, o tym, że możemy żyć radośnie i szczęśliwie, pomimo kłopotów, smutku, tragedii.
Ileż razy pisałam o tym jak mi źle? A tu EL. wyskakuje z tekstem " Bóg Cię kocha". Elusia, mam wtedy ochotę trzepnąć w monitor, że bzdury piszesz, ja wyję z żalu, a tutaj .....
Dziś widzę że i takie krótkie zdanie wprowadza odrobinę radości i daje motywację do działania. Skoro jest ktoś, kto mnie kocha, to i ja muszę się postarać. Więc krótka modlitwa, czasem i za EL, żeby mi tu głupot nie pisała. A jak już zacznę, to i złość się ulatnia, i Elusia wydaje się bliższa.
Ale nie ciesz się za bardzo, jeszcze nie raz powalczymy - ja złością i relanym patrzeniem na sytuację, Ty Dobrym Słowem.

Wiem jedno: gdyby nie nie wyśmiane afirmacje, byłoby ze mną bardzo źle. Na pewnym etapie i to jest potrzebne, uwierzcie. Trzeba tylko bardzo uważać, żeby nie przekroczyć cieniutkiej kreseczki, która odziela chrześcijańskie myślenie pozytywne od tego, które proponuje Nev Ange.

Kasia dała dobry przykład, więcej takich potrzeba: "Każdy święty chodzi uśmiechnięty".
Więc się uśmiechajmy.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 11:26   

:-/ nie wiem dlaczego wyskoczyło Gość... to ja ...lena i moje zdanie na powyzszy temat
Prosze o wykasowanie Goscia... wkleje do siebie :-)

Również uważam że temat istotny....prawdziwemu chrześcijaninowi szkody nie wyrządzi, a mniej ufnemu uświadomi zagrożenie.
Pułapka tkwi w przesadnym optymiźmie, w przekonaniu o swojej wyższości, „przecenianiu” swoich możliwosci....podczas kiedy celem owego myślenia jest „docenienie” siebie jako człowieka.
Ileż to razy słyszeliśmy....jesteś beznadziejny, nic nie wart,nie wysilaj się, i tak nie dasz rady...itp.....i bierzemy sobie do serca te wszystkie bzdety,popadamy w depresje,zamykamy w sobie,płaczemy i narzekamy na przeciwnosci losu zatruwając poczuciem beznadzieji siebie i otoczenie. W takim wypadku pozytywne myślenie „zdrowe myślenie”ma na celu skupieniu swojej uwagi na dobrych stronach człowieka, jego wartości,a nie podkreślanie słabości.
Zmusza nas niejako do zauważenia w sobie i innych pozytywnych cech, pomaga w zauważeniu czegoś pozytywnego w „beznadziejnej” sytuacji czy zdarzeniu..... nawet jeśli jedynym pozytywem, jaki nam przychodzi do głowy, jest lekcja, jaką właśnie otrzymujemy od życia.

Czy takie właśnie myślenie”zdrowe myślenie” nie pobudza nas do zastanowienia się..... co możemy zrobić,zamiast szukać kolejnych usprawiedliwień, tłumaczeń......czy nie popycha nas do działania, do odpowiedzialnosci,do rozwijania swoich umiejetnosci i talentów?

Mnie pomogło i w żaden sposób nie zagroziło mojej wierze....a wręcz ją wzmocniło :-D
Trzeba tylko bardzo uważać, żeby nie przekroczyć cieniutkiej kreseczki, która odziela chrześcijańskie myślenie pozytywne od tego, które proponuje Nev Ange.
....otóż to ;-)
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 11:59   

Dzięki dziewczyny... znów napisałyście to co mysli moja głowa i serce czuje... Nie będę się powtarzać bo to dokładnie tak... Dzięki pozytywnym myślom też jestem tu gdzi teraz... A niestety poprzez moje nagatywne nastawienie i wmawainie sobie jakiś chorych rzeczy wpędziłam się kiedys w depresje i podkręcałam kryzys... Negatywne myśli, moga bardzo nas zniszczyć, tak jakby zrzerały nas od środka...
Czasem spotykam się tu na forum z tym jak piszą niektóre osoby o tym, że ciagle wyobrażają sobie jakieś złe sytuacje,m tragiczne sceny... itd... a to nieszy nas i nasze zwiąki...
Nasze myśli powinny (moim zdaniem) skupiac się na dobru, pogodzie ducha, na szcześliwych chwilach... Taką ofiramcją dobra jest modlitwa, jest czytanie Bibli, psalmów... Tam jest wszystko co nam potrzeba, aby naładować się pozytywnymi wibracjami...
Myślę też że wyobrażanie sobie jak się chodzi z mężem na spacer za rękę nie jest niczym złym czy nie własciwym... Ja wiele razy marzyłam, wyobrażałam sobie jakieś miłe chwile... i one potem się materializowały...
Faktycznie istnieje takie niebezpieczeństwo, że w pewnym momencie staniemy się "samowystrczalni".... ale to bardziej może się "zdarzyć" osobą zadufanym w sobie, którym wydaje się że sa wyżej od innych.... Myślę że trochę "zdrowej pokory" która jest w każdym z nas nie dopuści do tego typu zachowań... A tej pokory uczy nas także Biblia... Więc myślę że kierując się "pozytywnym myśleniem" nauczanym w starym a przede wszytskim nowym testamencie i psalmach nie ma takiego zagrożenia... W Bibli wszystko jest wyważone... My tez musimy być tacy wyważeni...

[ Dodano: 2008-04-25, 12:09 ]
[ Lodziu, kokko zaproponowała wątek dotyczący wizualizacji, pozytywnego myślenia i afirmacji, które wykorzystuje ruch New Age jako alternatywne dla chrześcijaństwa propozycje duchowej aktywności, stąd też bierze się moja ostrożność i wynikające z niej ostrzeżenia. Naszym panem jest Pan Jezus i Jego tylko mocą – naszą z Nim współpracą możemy jedynie uzdrawiać nasze serca i nasze małżeństwa. Napisałaś, że Biblia jest źródłem dla Ciebie pozytywnego myślenia. Super, tylko, że nie wszyscy tak jak Ty myślą i być może nie zdają sobie sprawy z zagrożeń. A przecież zły duch jak lew ryczący krąży… A moim obowiązkiem jako admina jest troska o bezpieczeństwo jego użytkowników.:)Przepraszam, moze się troszkę zagalopowałam... Ale widzę, że teraz dyskusja poszła w inną dobra stronę;)
Dziękuje i pozdrawiam
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 13:24   

lodzia napisał/a:
Faktycznie istnieje takie niebezpieczeństwo, że w pewnym momencie staniemy się "samowystrczalni"....


Jeśli będziemy rozmawiać z Panem Bogiem, a nie z jakimś bliżej nieokreślonym bytem kosmicznym - zagłada nam nie grozi.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-25, 19:23   

Andrzeju, bardzo Ci dziekuję za to, że pozwoliłes pisac w tym temacie. Nam tu chyba wszystkim chodzi o to, aby mimo tego, co nas spotkało, być szczęśliwymi - czyli, tak jak pisze de Mello w "Przebudzeniu" - być szczęsliwymi nie pod warunkiem, ale po prostu. Ja już ten stan osiągnęłam i chyba wielu z nas. I to nie znaczy, że popadamy w jakis stan uniesienia, ale że potrafimy cieszyć się każdym dniem, potrafimy wychodzić z dołków.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-26, 06:06   

Potrafimy,potrafimy wychodzić z dołków...chociaż jest,bywa jeszcze ciężko,ale dajemy radę,pozdrawiam. ;-)
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-26, 09:15   

Bo szczeście zależy od nas samych.... i tego też uczy "pozytywne myślenie" albo może jak nazywa je lena, zdrowe myslenie.... ;-)
Też wydaje mi się że ten tamat jest ważny....
elzd1 napisał/a:
Jeśli będziemy rozmawiać z Panem Bogiem, a nie z jakimś bliżej nieokreślonym bytem kosmicznym - zagłada nam nie grozi.
dokładnie tak....
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-10, 09:09   

O pozytywnym mysleniu i nie tylko - w ogole o zamiesznaiu w psychologii, a nawet o tym, ze Carl Gustaw Jung był... okultystą i o tym, ajk niebezpieczne sa niektóre nowoczesne "psychologiczne" terapie, np Hellingera
- tutaj
http://www.opoka.org.pl/z...tory=1169487148
rewelacyjna książka

gorąco polecam

a tu artykul Posackiego o pozytywnym mysleniu, tzn o tym, ze ma ono podłoże okultystyczne i trzeba go unikać
http://www.pmk-sa.com/dokumenty/pozyt_mysl.pdf
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9