Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Chciałabym pokrotce opisac swoją sytuację. Mija właśnie rok kiedy moj mąż wrócił po 1 i 8 m-cach separacji.Wróciła jak powiedział tylko dla dziecka. Przez okres separacji bardzo duzo modliłam się o nasze małżeństwo zawierzyłam je Bogu i stał się cud. Wrócił moj mąż, byłam pełna nadzieji i wiary ze uzdrowi się nasze małżeństwo. Niestety coraz czesciej słyszę o tym ze nie kocha mnie i jest tylko dla dziecka, sylwester tez spedził w soim towarzystwie, Ostatnio rozmawiałam z nim i usłyszałam ze ani mnie nie kocha ani nie nienawidzi ze jestem mu obojętna. Wiele łez teraz wylałam. Jest i trzecia os. z którą był i cały czas utrzymuje kontakt - jeżdzi do niej - nie wiem o tym oficjalnie, cały czas jestem izolowana. Przed nami Komunia Świeta naszego dziecka wszystko wskazuje na to ze będzie tylko do tego momentu. Chociaz jak pytam czy podjął jakąś decyzję to odpowiada mi ze nie. Jest mi bardzo cieżko modlę sie o siłe, ale mysli i wyobrazenia co bedzie w VI przerazaja mnie i nie dają spokoju. Proszę Was o pomoc o modlitwę
Przepraszam za nieskładne zdania.
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 13:48
Anirak, a w jakich okolicznościach Twój mąz wrócił? Obgadaliście jego powrót?
anirak [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 13:53
Na zasadzie powrotu dla dziecka, tylko na takiej zasadzie wrócił. Przez 1-2 m-c czułam sie naprawde wspaniale , ale trzecia osoba dawała bardzo duzo o sobie znać mojemu mezowi
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 13:55
Anirak, mój mąz tez tak wracał - dwa razy...Aż odszedł na dobre. Teraz bym nigdy sie nie zgodziła na powrót "dla dziecka".
anirak [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 14:03
a we mnie tliła sie nadzieja ze odrodz sie nasza miłość i mnie czeka rozstanie na zawsze po Komuni dziecka
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 14:14
Anirak - nie musi tak być.
anirak [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 14:36
Wanboma dzieki. Ta niewiadoma i te informacje które mam przerastają mnie i nie daję sobie z tym rady.
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 15:10
Anirak, nie wybiegaj za bardzo w przyszłość. Staraj się zyć dniem dzisiejszym, cieszyć się tym, co masz. Przyszłośc sama nadejdzie - jaka, to juz wielka niewiadoma.
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 16:48
Rozumiem Cię anirak.......też gdybym dostała taką propozycję(że dla dziecka) to skorzystałabym z niej........Wan już to przeszła,dlatego dziś powiedziałaby "nie".....a my...hmhm....chociaż pogłębia się moja niechęć do męża........
Dorota2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 19:53
Przede mną też komunia młodszej córki w tym roku, a wcześniej bierzmowanie starszej - nie wyobrażam sobie tego.... mąż chciał również bym wystąpila o rozwód, gdy powiedziałam mu, że nie wystąpię chciał sam wystąpić - z urzędu dzwonił by zapytać w któym roku braliśmy ślub - nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać..... spytałam, czy wogóle go braliśmy, bo jak nie pamięta kiedy, to może wcale..... pewnie nie wiedział też dat urodzin córek, by wyjąć metryki.... bo jak powiedziałam mu przy okazji, że w prezencie na komunię chce podarować rozwód - rzucil, ... "to rozwodu nie będzie.... " znając mego mężą -to za dużo zachodu... gdybym wszystko pozałatwiała to tak...od kiedy się wyprowadził jestem spokojniejsza i na razie jest ok... mam chwile załamań, ale jakoś sobie radzę.... nie wiem jak będzie jak skończy mi się drewno - mieszkam na wsi i niestety mam trochę problemów z ogrzewaniem domu...., remontem - kończą się zaskórniaki ( jak mama żyła coś tam dostawałam ekstra na remonty)... no ale cóż .. myślę, że jakoś to będzie, w końcu inni też sobie radzą w trudniejszych sytuacjach - dziewczyny musimy się trzymać i tyle
agnes [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-23, 14:50
Witam
Nie wiem czy,mnie pamiętacie-pewnego listopadowego wieczora,będąc w koszmarnym stanie napisałam tu pełen goryczy post.Jestem po rozwodzie.Zyję z niesakramentalnym partnerem,mam z nim dziecko (narodzi się ono za trzy miesiące),a od paru miesięcy walczę o swoje sakramentalne małzeństwo.
Duzo się modliłam,także do Ducha św.I wygląda na to że nie pozostało On obojętny na moje prośby.Mąż zaakceptował to dziecko,chce je wychowywać i byc dla niego ojcem tak jak dla naszych córek.Zapewnia mnie o swojej miłosci której podobno doswiadczył szczególnie po naszym rozwodzie.Jest pełen nadziei.Mówi że bez nas nie da rady.Zyje sam,żadnego związku nie bierze pod uwagę.Pracuje,ma swoje hobby,w weekendy zajmuje się dziećmi-wygląda na to ze rzeczywiście poszedł po rozum do głowy.Pare dni temu prawie się popłakałam ze wzruszenia jak mnie głaskał po brzuchu,wieczorem sms"dbaj o dzidzie".
Moja sytuacji jest trudna i nadal dość zagmatwana..Chcę się wyplątać z tego związku i wrócic do męża ale nie jest to proste.Muszę uporządkować wiele spraw,rozwiązać wiele problemów.Największym z nich zdaje się byc mieszkanie.Nie chcę wrócić do domu tesciów(gdzie mieszkałam wcześniej)więc musze szukac innego rozwiązania.Na szczęscie pojawiła się szansa na własny kąt-akurat teraz moja mama postanowiła uporządkowac sprawy majątkowe i niebawem spadnie mi z nieba sumka równa mniej -więcej połowie wartości przyzwoitego mieszkania.Oboje z mężem pracujemy,on znów nieżle zarabia więc mam nadzieję że jakos to będzie.
Rozstanie z ojcem dziecka to wogóle inna bajka.Nie bierze tego pod uwagę,pare razy nawet sie rozpłakał.Skoro mąż czeka to dla mnie jest jasne że nie mogę zostac,ale żal mi go-tak bardzo wlaczy o ten związek.Nie dociera do niego że nie powinien mnie kochac bo nie jestem jego żoną.
Chciałabym to wszystko jak najszybciej załatwic.Nie mogę modlić się o małżeństwo śpiąc jednocześnie obok innego mężczyzny choć mam za soba 2-miesięczny okres abstynencji(taka moja ofiara).Tak bym chciała iśc do spowiedzi,Komunii ale póki tu mieszkam nie mogę.Chciałabym tez żeby towarzyszył mi w tym sakramentalny mąż-podpytałam go i jest na tak(choć ostatni raz spowiadał się przed ślubem czyli 7 lat temu).Za rok I Komunia naszej córki...Niebawem urodzi się dziecko które trzeba będzie ochrzcić...Bardzo chciałabym żebyśmy oboje przyjęli Komunię Sw-tak jak na naszym ślubie...
Proszę o modlitwę za moja rodzinę.Zebym "wyplątała" się ze związku w który jestem aktualnie uwikłana,o odrodzenie mojego małżeństwa a także za niesakramentalnego partnera dla którego równiez cała sytuacja jest bardzo trudna.Ja tez modlę się za Wasze rodziny.
RADOŚĆ [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-23, 20:45
Życzę ci wytrwałości i wiary. Pomodlę się za ciebie.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-23, 22:57
Agnes.
Gratuluję Ci takiego doświadzcenia, zrozumienia zła, króre się dzieje. I życzę powodzenia w rozwiązaniu tej trunej sytuacji.
Mam tylko pytanie: czy jest w Tobie miłość do męża? Bo sama chyba rozumiesz, powrót bez miłości - może się nie udać.
Małgosia [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-23, 23:02
Agnes, to wszystko bardzo trudne, ale wierze, że jesli oprzesz sie na Bogu, Jemu zaufasz i wszystko oddasz - to powoli wszystko sie bedzie prostowalo.
Bede o was pamietac!
Zapisz sie do naszej kolejki do tygodniowej modlitwy - zapraszamy!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.