Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Dla kogo nasze spotkania rekolekcyjne są otwarte.
Autor Wiadomość
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 12:46   

Rozmawiałam z księżmi na temat - uzdrowienia sakramentalnch małżonków.
Nie mają takiego samego zdania - tak jak tu czytam na forum. Nie zabierają głosu.
Mówią mi - nie wiemy jak to jest. To co ma wnieść nowego ta dyskusja ? Teraz to już nic nie rozumiem. :-(
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 12:52   

Kasiu i wreszcie napisałaś to po ludzku. Sytuacja ,o któej piszesz byłaby idealna. I wierzę , że Bóg wyprowadzi dobro ze zła.

Czasami naprawdę trzeba się zastanowić w jaki sposób sie pisze i co sie pisze Bo bezduszne wypowiedzi z cytatami mogą zranić ludzkie uczucia. Bo wtedy to przypomina inkwizycję, palenie na stosie , w tym przypadku deptanie dziecięcej duszy.

[ Dodano: 2007-10-04, 13:56 ]
Monika jakbysmy tak wszystko rozumieli i wiedzieli to by dopiero było, ulala. ;-)

A to ,że księża mają podzielone zdanie na ten trudny temat dowodzi tylko słuszności tezy ,że nie ma jednej recepty.A jak ktoś mówi,że ją zna to za kogo on się uważa??
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 12:58   

Agnieszko rozwinęłam po prostu to co niektórych oburzyło ("Czy ono przyjdzie do tej rodziny, czy zostanie gdzieś tam, nie wiem, " ), że dziecko w takiej sytuacji bądź zwiąże się z rodziną prawowitego męża, żony, bądź pozostanie przy biologicznym rodzicu i odwiedzającym go po powrocie do prawowitego małżonka drugim rodzicem.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 13:01   

Moniko, co oznaczają te zdania: "Nie mają takiego samego zdania - tak jak tu czytam na forum. Nie zabierają głosu." ?
Przecież te zdania na forum są podzielone, więc o które opinie chodzi. Czy mogłabyś przybliżyć zdanie księży, z którymi rozmawiałaś?
Czy ich opinia zawiera się tylko i wyłącznie w sformułowaniu: "nie wiemy jak to jest"?

Jestem innego zdania. Dyskusja dla mnie jest bardzo interesująca. A to że się akurat mało wypowiadam, a przede wszystkim tylko czytam, świadczy, że zielona jestem w tej kwestii i chętnie posłucham mądrzejszych od siebie. Wolę to niż rozdzieranie szat i wróżenie z fusów: kocha - nie kocha... wróci - nie wróci, zlicytuje - nie zlicytuje mi domu...

Pozdrawiam
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 13:06   

Andrzej to jest twoja subiektywna ocena opracowania księdza Pawlukiewicza. Mnie sie wydaje że w kościele jest jeden Katechizm. Polecam punkt 2222.
Jest też takie piękne powiedzenie - nie czyń drugiemu co tobie niemiło.
Masz prawo tak oceniać poglądy księdza Pawlukiewicza.
Ale nie jest On jedynym autorytetem w tej materii.
Zgadza się, że nic nie usprawiedliwia życia w grzechu ciężkim. Ale Andrzej są różne życiowe sytuację.

Pozwolisz że przytoczę tylko fragmenty opracowania biskupa Władysława Miziołka (1914-2000 autor licznych publikacji naukowych z zakresu teologii dogmatycznej i ekumenicznej) (całość tutaj: http://www.mateusz.pl/ksiazki/mptig/mptig204.htm
"Każda rodzina niesakramentalna stanowi osobny przypadek i przedstawia odrębną sytuację duszpasterską. Gdy duszpasterz zdobędzie zaufanie małżonków i ci szczerze otworzą mu swoje serca, zorientuje się w przyczynach rozpadnięcia się poprzedniego czy poprzednich, z obydwu stron, małżeństw oraz w ich obecnej sytuacji. Ukazawszy naukę Ewangelii o małżeństwie chrześcijańskim zbada starannie, czy pierwsze małżeństwo nie było nieważne, a w razie uzasadnionych przyczyn nieważności dopomoże małżonkom do wniesienia sprawy do sądu kościelnego. Powinien też uwzględnić możliwość pojednania z poprzednim współmałżonkiem i powrotu do pierwszego sakramentalnego związku. Jeśli zwłaszcza małżeństwo niesakramentalne nie układa się dobrze, a powody rozejścia się w poprzednim związku nie były zbyt poważne, należy przedsięwziąć próbę ratowania małżeństwa sakramentalnego. Dopiero gdy te próby zawiodą i rozejście się małżeństwa niesakramentalnego jest moralnie niemożliwe, należy ukazać drogę ograniczonego życia religijnego w związku niesakramentalnym."(podkreślenie moje)

"Szczególną troską duszpasterską należy otoczyć dzieci urodzone w małżeństwach niesakramentalnych.(podkreślenie moje) Nie są one winne sytuacji rodzinnej, w jakiej się urodziły, i mają prawo do pełnego rozwoju religijnego. Nieraz rodzice z tych małżeństw, w poczuciu własnych niedomogów religijnych, starają się jak najlepiej przygotować religijnie swoje dzieci; ale częściej zdarzają się zaniedbania, będące konsekwencją ich własnego oddalenia się od praktyki wiary. Trzeba tym rodzicom i ich dzieciom dopomóc w wypełnianiu chrześcijańskich obowiązków wychowawczych"

Andrzej szczerzę życzę Ci byś pojednał się z Twoją sakramentalną żoną. Ale wybacz tak Ty jak i ksiądz Pawlukiewicz mylicie się w kwestii niszczenia dziecku jego rodziny.
Jeszcze raz zawołam TO NIE SĄ SADZONKI. Może moje wołanie, opinia Agnieszki obudzi w Was choć trochę przyzwoitości i przestaniecie w końcu stawiać na swoim. O tym, że nie dopuszczasz innego głosu świadczy chociażby Twoje ostatnie zdanie:
Andrzej napisał/a:
Jeśli ktoś chciałby jeszcze rozwiać jakieś wątpliwości w tej kwestii, to może przecież skontaktować się z ks. Piotrem osobiście.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 13:14   

Wito a co zaproponujesz dla dzieci pozostawionych z mężem czy żoną SAKRAMENTALNĄ?
Dlatego, że wciąż widzę, że ponad dobro jakim jest komunia małżeńska (czego broni m.inn X. Piotr, Andrzej i no choćby nasz gość, z którym zobaczymy się w sobotę) przedkładasz dobro dzieci zrodzonych w związku niesakramentalnym - stawiam to pytanie - Jakie rozwiązanie? jaka opieka? jaki DOM? kiedy matka, żona zubożona faktem odejścia męża tuła się z dziećmi po domach opieki?

Wiesz problemem wydaje mi się i powodem nieporozumienia jest postawienie na pierwszym miejscu różnych kwestii. A pierwsze zawsze jest: wierność przymierzu z Bogiem.
Ostatnio zmieniony przez kasia 2007-10-04, 13:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 13:14   

http://www.opoka.org.pl/b...ramentalne.html

Kościół (ź ) — wyjaśnia Jan Paweł II — ustanowiony dla doprowadzenia wszystkich ludzi, a zwłaszcza ochrzczonych, do zbawienia, nie może pozostawić swemu losowi tych, którzy — już połączeni sakramentalną więzią małżeńską — próbowali zawrzeć nowe małżeństwo. Będzie też niestrudzenie podejmował wysiłki, by oddać im do dyspozycji posiadane przez siebie środki zbawienia (ź ). Kościół z ufnością wierzy, że ci nawet, którzy oddalili się od przykazania Pańskiego i do tej pory żyją w takim stanie, mogą otrzymać od Boga łaskę nawrócenia i zbawienia, jeżeli wytrwają w modlitwie, pokucie i miłości (FC, nr 84).
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 13:15   

Wito, ja jestem pewna, że dla każdej sytuacji, dla każdego małżeństwa Pan Bóg ma własny, indywidualny plan.
Także dla takiego, w którym pojawiają się dzieci z innych związków.
Pan Bog jest bardzo delikatny i cierpliwy.
Ale nie można zrównywać związków sakramentalnych i niesakramentalnych.
Te pierwsze, wierzymy, mają wielką moc, Boże błogosławieństwo. Dążymy, by je ratować, nawet za cenę wielkich cierpień. Czekania i samotności - Ty wiesz cos o tym.

Natomiast związki niesakramentalne...
Nie powinny trwać. Ich dojrzewanie może trwac krótko lub długo...
Może akurat tyle, ile trwa wychowanie dzieci...
A może nie - Pan Bóg wie, co dla tych dzieci dobre.

W kazdym razie tutaj pierwszy jest związek między rodzicami.
I nie jest bez znaczenia - dla nas, ludzi wierzących - czy jest on sakramentalny, czy nie.
I nie ma to nic wspólnego z przedmiotowym traktowaniem dziecka.
Dziecko wtedy wychowuje sie lepiej, gdy rodzice sa wierni jakims wartosciom - np. przysiedze małżeńskiej.
Dobro dziecka - na czym ono polega? To przeciez temat do baaaaardzo długiej dyskusji.
Pozdrawiam i do zobaczenia niebawem
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 13:28   

kasia napisał/a:
przedkładasz dobro dzieci zrodzonych w związku niesakramentalnym - stawiam to pytanie - Jakie rozwiązanie? jaka opieka? jaki DOM? kiedy matka, żona zubożona faktem odejścia męża tuła się z dziećmi po domach opieki?

Kasia - Gdzie przedkładam??
Przeczytaj opracowanie którego adres podałem w poprzednim poście. Kościół uważa powtórne związki za niedopuszczalne i nie ma dyskusji. Za rodzinę idealną uważa sakramentalną. Jednak bardzo często zdarza sie że ludzie wstępują w powtórny związek.
A Twoje pytanie:
Cytat:
Wito a co zaproponujesz dla dzieci pozostawionych z mężem czy żoną SAKRAMENTALNĄ?
Kasiu - mają tak samo (chętnie użyłbym tu ostrego słowa) życie jak ich rodzice. W dodatku Twoje pytanie zostało postawione w taki sposób jakby to dzieci miały decydować. Tak nie jest decydują dorośli i to dorośli biorą na siebie odpowiedzialność. Biorą na siebie odpowiedzialność za wypaczanie życia dziecku, obrazu rodziny bez względu na to czy to jest rodzina sakramentalna czy nie.
Znam z autopsji decyzje dzieci, które przeżyły traumę rozejścia sie rodziców - naszych dzieci. Napisze tylko tyle są potwornie zagubione. Chociaż czasem mam wrażenie, że zachowują sie bardziej odpowiedzialnie jak rodzice (zwłaszcza najmłodsza, nieskażona jeszcze przez środowisko, sama wymyśliła taką formę kontaktu by być z ojcem a nie urazić matki).

[ Dodano: 2007-10-04, 14:32 ]
by mieszkać w swoim domu - nie urażając matki
Bo tak naprawdę to Ona nie rozumie dlaczego rodzice sie rozeszli. Nie była świadkiem przemocy, widziała ko0chajacych sie rodziców i nagle dwa miesiące i mama ją wyrwała z jej domu.

[ Dodano: 2007-10-04, 14:45 ]
Małgosia napisał/a:
Ale nie można zrównywać związków sakramentalnych i niesakramentalnych.

Małgosiu w opracowaniach których adresy podałem zawsze małżeństwo sakramentalne stoi na pierwszym miejscu. W cytacie z opracowania księdza biskupa Miziołka jasno jest wytłumaczone jak powinien zachować się duszpasterz w kontakcie ze związkiem nieformalnym. Najpierw próba pojednania z poprzednim/i małżonkiem, później rozeznanie sytuacji a - tu zacytuje dosłownie " Dopiero gdy te próby zawiodą i rozejście się małżeństwa niesakramentalnego jest moralnie niemożliwe, należy ukazać drogę ograniczonego życia religijnego w związku niesakramentalnym."
Nigdzie w moich wypowiedziach nie zrównałem związków sakramentalnych i niesakramentalnych.
Staram się patrzeć na zagadnienie możliwie szeroko. Czerpać z różnych źródeł.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 13:51   

Małgosiu , dziękuję za Twoją wypowiedz. Zawarłaś w niej sedno sprawy. Piszesz ,że dla każdej rodziny Bóg ma inny plan. Nie ma uniwersalności w tym temacie, jednego sposobu działania. Dlatego tak ważna jest pomoc małżeństwom sakramentalnym w zasadzie od początku ich trwania,.Dlatego powstanie Stowarzyszenia jest ogromnym krokiem naprzód by otoczyć sakramentalne rodziny pomocą na wszytkich płaszczyznach. Bo jak wiadomo lepiej zapobiegać niż leczyć. Im dłuższy kryzys , im dalej w las tym ciężej to wszystko naprawić. ( choć jak wszyscy wiemy dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych ale ile On się musi teraz namęczyć ,żeby doprowadzić do zbawienia małżonków w rozpadzie, ich niesakramentalnych współmałzonków , dzieci z sakramentalnego związku, dzieci z drugiego związku i wszytkich zamieszanych w to cierpienie Bo nigdy nie choruje jedna rodzina, bo cierpienie dotyka dziadków, dalszą rodzinę, dzieli całe otoczenie.

[ Dodano: 2007-10-04, 15:19 ]
Wito , Tobie dziękuję szczególnie.

Jesteś w samym oku cyklonu . Ze względu na Twoja sytuację osobistą miałbyś pełne prawo dbać tylko o "interes" swój czyli sakramentalnego i patrzeć na tę sytuację tylko przez swoją , trudną sytuację. A TY, nie dość, że walczysz o swoją rodzinę to jeszcze bronisz godności wszystkich innych. Nie ustawiasz ludzi w kolejce po prawo do zbawienia. Dobre masz serducho :-> Mam nadzieję ,że Bóg Ci to wszystko wynagrodzi. Trzymaj się ciepło !!!
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 301
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-10-04, 14:23   Historia Abrahama i Isaaka. O co chodzi w tej historii?

Agnieszka napisał/a:
Nie, nie. no miałam juz nic nie pisać

Andrzej a czy my kwestionujemy to ,że żona powinna wrócić? NIE
Czy my kwestionujemy opinię księdza Pawlukiewicza dot. czekania na sakramentalnego małżonka? NIE
(...)
Ty masz czekać , Ona ma wrócić . tyle.


Agnieszko, Ty nie kwestionujesz, ale czy inni tego nie byłbym wcale pewien. Wypowiadasz się i w imieniu chyba Wita? Nie wiem czy on by powtórzył to co Ty napisałaś, że ja mam czekać, a żona ma wrócić.

W każdym razie z wypowiedzi Wita wynika coś dokładnie odwrotnego. Z jego punktu widzenia najważniejsze jest "dobro dziecka", a sakrament i przykazania Boże schodza na plan dalszy. Z wypowiedzi Wita można wyciągnąć logiczny wniosek, że najważniejsza jest opieka nad dzieckiem rodzonych rodziców i że to jest już wystarczającym powodem dla którego rodzice mają trwać w grzesznym związku.

Agnieszka napisał/a:
Andrzej przecież Ci księża z doktoratem profesurą i habilitacją to znaja sprawę tylko z Twich relacji, a skąd Oni mogą wiedzieć jak to się wszystko potoczy. A może rozmawiali z Twoją żoną?? A co wiedzą o dziecku Twojej żony? Oni wypowiedzilei się czysto teoretycznie , Ty masz czekać , Ona ma wrócić . tyle.


Tak, znają z relacji. Ale chodzi przecież o kwalifikację moralną w kazdej podobnej do mojej sytuacji. Co zrobi zona, co sie wydarzy..., nie o to wtej dyskusji chodzi. Zresztą nikt tego nie wie, co sie wydarzy w przyszłości. No może poza tym, że wszyscy kiedyś musimy rozstac się z tym światem. :-) Chodzi o kwalifikację moralną i powinność katolika w tej konkretnej (podobnej) sytuacji - z punktu widzenia nauki Kościoła. I tyle. A więc chyba się zgadzamy, prawda. :-)
Chodzi o wskazanie zachowania moralnie zgadzającego się z nauką Pana Jezusa i Kościoła, a nie o to co żona zrobi... Krótko mówiąc: czy żona powinna wrócić, czy trwac dalej w grzesznym ze wzgledu na dziecko i ryzykować utratę zbawienia. Bo przecież nikt z nas nie wie, kiedy pozegna sie z tym życiem. Księża i Kościół wyraźnie ostrzega, że nic nie usprawiedliwia życia w grzechu. Dziecko nie jest usprawiedliwieniem.

Agnieszka napisał/a:
Dyskusja dotyczy wypowiedzi księdza Pawlukiewicza na temat upchnięcia dziecka nie iwadomo gdzie, dla przypomnienia chodzi o kwestię :

"Czy ono przyjdzie do tej rodziny, czy zostanie gdzieś tam, nie wiem, "
(...)
I jeszcze jedno, adoptować można dziecko gdy sąd pozbawi prawdziwego ojca praw rodzicielskich lub gdy ten ich się zrzeknie.


Tak to są sprawy bardzo ważne i wymagają dołożenia wszelkich starań, by odbył się powrót małżonków sakramentalnych do siebie z jak najmniejszym cierpieniem dla dziecka. Z Bożą pomocą, gdy wybierze się Boga i sakramenty - jest to mozliwe. Choć pewnie na poczatku tego cierpienia nie da się całkowicie uniknąć. Ale to nie wina porzuconego współmałżonka czy Boga (że stawia takie wymaganie (*) - w końcu jesteśmy Jego własnością :-) ), ale rodziców (rodzonych czy przybranych), którzy wybrali grzeszne życie.

Tak samo to nie wina sędziów, że cierpią dzieci np. ojców czy matek, którzy weszli na droge przestepstwa i musze odbyc kare w odosobnieniu. Jakoś tu nikt w społeczeństwie ich (sędziów) nie oskarża o krzywdzenie przez nich dzieci osób skazanych, które przecież cierpią. A w przypadku sprawy poważniejszej, gdzie chodzi o bezposrednie zagrożenia zbawienia duszy, zerwanie grzesznego związku i powrót na droge realizowania zobowiązań wynikających z przysięgi małżeńskiej - niektórzy oskarżaja Boga, że jest taki "niemiłosierny", że każe im zerwać z cięzkim grzechem w każdej sytuacji.

(*) Np. historia Abrahama i Isaaka. O co chodzi w tej historii?
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 14:46   

Ty masz czekać. Żona być może wróci, być może nie wróci.

Teoretyzując, dalej...

Zdradzaczka porzuciła męża i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... czyn naganny grzeszny

Zdradzaczka bierze ślub cywilny z kochankiem, mają dzieci... czyn naganny

Zdradzaczka porzuca męża niesakramentalnego i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... wraca do sakramentalnego... wspaniały czyn

Tak jest ok. w świetle zasad chrześcijańskich?
Ostatnio zmieniony przez Ola2 2007-10-04, 14:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 301
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-10-04, 14:53   Dzięki

wito napisał/a:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TM/zwiazki_niesakramentalne.html

Kościół (ź ) — wyjaśnia Jan Paweł II — ustanowiony dla doprowadzenia wszystkich ludzi, a zwłaszcza ochrzczonych, do zbawienia, nie może pozostawić swemu losowi tych, którzy — już połączeni sakramentalną więzią małżeńską — próbowali zawrzeć nowe małżeństwo. Będzie też niestrudzenie podejmował wysiłki, by oddać im do dyspozycji posiadane przez siebie środki zbawienia (ź ). Kościół z ufnością wierzy, że ci nawet, którzy oddalili się od przykazania Pańskiego i do tej pory żyją w takim stanie, mogą otrzymać od Boga łaskę nawrócenia i zbawienia, jeżeli wytrwają w modlitwie, pokucie i miłości (FC, nr 84).


Dlatego tak ważna jest wierność nas sakramentalnych małżonków, by naszym niesakramentalnym współmałżonkom pomóc w nawróceniu (naszą postawą wierności, modlitwą), ułatwić (umożliwić) powrót do nas. :-) Bowiem kiedy otworzą się oni na Bożą uzdrowieńczą łaskę nawrócenia, wówczas zrozumieją, że nic, nawet dziecko nie może byc przeszkodą do pojednania się z sakramentalnym kochającym, wiernym, wierzącym w uzdrowienie swojego małżeństwa i przebaczającym współmałżonkiem z sakramentalnego związku. :-)

Przecież Bogu, który jest w sakramencie małżeństwa i nam kochającym sakramentalnym małżonkom na tym bardzo zależy. Nieprawdaż? :-)

Ola2 napisał/a:
Ty masz czekać. Żona być może wróci, być może nie wróci.


Tak Olu. :-) Dziekuję Ci za słowa "masz" i "może" :-)
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 14:56   

Powtórzę, bo mnie wyprzedziłeś :mrgreen:

Teoretyzując, dalej...

Zdradzaczka porzuciła męża i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... czyn naganny grzeszny

Zdradzaczka bierze ślub cywilny z kochankiem, mają dzieci... czyn naganny grzeszny

Zdradzaczka porzuca męża niesakramentalnego i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... wraca do sakramentalnego... wspaniały czyn

Ona jest już ok. w świetle zasad chrześcijańskich?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10