Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Dla kogo nasze spotkania rekolekcyjne są otwarte.
Autor Wiadomość
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-03, 15:30   

Elżbieto, niedawno dowiedziałam się o TEJ świętej św. Elżbieta Węgierska była jej cioteczną babcią. Razem z innymi świętymi żonami, wstawia się za nami :-D
Wito! pozdrawiam Cię! Widzisz jak wielki wpływ miała ta wierna kobieta, św. Elżbieta zwana też Izabelą Aragońską :->
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-03, 15:49   

Ach, te święte Elżbiety! Cóż za niezwykłe kobiety! ;-)
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-03, 15:58   

Moniko, jest to bardzo poważna dyskusja. Spieramy się, bo każdy inaczej widzi pewne sprawy. Mamy do tego prawo. I wierzę, że pomimo różnicy zdań - nie jesteśmy wrogami, tylko przyjaciółmi. A dyskusje pozwalają spojrzeć na ten sam problem z innej perspektywy.

Andrzej, ja również się nie zgadzam - w części. Dla mnie jest smutne, iż ksiądz, którego bardzo cenię, mówi: ". Czy ono przyjdzie do tej rodziny, czy zostanie gdzieś tam, ..... "
Co to znaczy "gdzieś tam"? Co znaczy "ono"?
Tu chodzi o żywego człowieka.
Ks. Piotr jest dla mnie autorytetem, ale nie stanowi całego Kościoła, jest cząstką, ma prawo się mylić.
"... ale w imię Jezusa Chrystusa małżonkowie mają być ze sobą...."
Ale oni nie chcą !!!

"Nikt z moich szanownych przeciwników powrotu mojej żony do mnie ....."
Przecież na razie taka opcja nie wystąpiła, prawda? Więc cała ta dyskusja jest bezprzedmiotowa.
Poza tym nikt nie odmawia Twojej żonie prawa powrotu. I nikt nie odmawia Tobie prawa do trwania w wierności. A Twoje świadectwo jest naprawdę budujące, daje siłę.

Elżbieta:
"Krzywda, którą widzisz, tak naprawdę nie jest krzywdą,bo Pan Jezus nie może stanąć przeciwko sobie samemu."
Cóż, dla mnie krzywda jest krzywdą. Mało tego, popełniona dziecku jest okrucieństwem większym, niż to, co nam zrobiono.
I jeszcze: Pan Jezus nie może stanąć przeciwko człowiekowi, zwłaszcza małemu : "Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych mnie uczyniliście". Prawda?

Wito"
"A co będzie jeżeli takie dziecko, życie sobie odbierze, takie przypadki się przecież zdarzają. Padnie odpowiedź "no cóż, Bóg dał, Bóg zabrał..."
Nie będę komentować, chociaż z Tobą się zgadzam, bo znów dostanę po głowie, iż ważniejsze jest dla mnie dziecko niż Prawo.

Kasia:
"Wyobrażam sobie zresztą jak szczęśliwe musiały być no.. choćby te dzieciaczki urodzone przez kochanki męża św. Elżbiety Portugalskiej "
Mam nadzieję, że to jest ironia. Bo ja tu powodów do szczęścia nie widzę.

Proponuję, żeby wrócić do tematu: Dla kogo nasze spotkania rekolekcyjne są otwarte.
I jeszcze uzgodnić, czy w ogóle można mówić o spotkaniach otwartych czy zamkniętych.

Pozdrawiam. Elżbieta.
====================================
Nawet świadcząc dobro można to robić egoistycznie, dla własnej satysfakcji.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-03, 16:03   

Zgadza się Kasiu!!! Izabela Aragońska - kilkakrotnie łagodziła konflikty pomiędzy synami Dionizego a jej mężem, pomiędzy swoim (i Dionizego) synem Alfonsem a jej mężem, pomiędzy jej synem Alfonsem a jej wnukiem, pomiędzy Dionizym a jego i jej zięciem...
Średniowiecze.
Chwała jej za łagodzenie konfliktów tylko nijak to sie ma do twierdzenia o szczęściu dzieciaczków zrodzonych przez kochanki króla Dionizego.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-03, 16:09   

kasia napisał/a:
Jednak - Bóg jeśli Mu się pozwoli z każdego zła może wyprowadzić dobro.

Ukrzyżowanie Chrystusa przyniosło Zbawienie dla ludzi.
Pan Bóg z każdego zła wyprowadza Dobro.
- poprzez dobre uczynki dobrych ludzi.
"Lepiej iść przez życie dobrze czyniąc niż źle czyniąc" (św.Piotr lub św.Paweł, nie pamiętam).

Wciąż zawsze i tylko chodzi o nas, o naszą miłość, o nasze miłosierdzie, o nasze przebaczenie.
Dlatego dbajmy o swoją duszę i czyste serce, aby wszystkie bolesne sytuacje ofiarować i polecać Panu Bogu oddając mu wszystkie troski "przerzućcie na mnie Wasze troski" - Bóg domaga się!
Po ludzku - można zamartwiać się i z zamartwiania się można rozum utracać (swój),
więc lepiej uwolnić się od tego TU I TERAZ i na zawsze cieszyć się spotkaniem z ludźmi i Panem Bogiem TU I TERAZ.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-03, 17:04   

Kasiu - trochę się zagalopowaliśmy z tymi epokami i to mocno w tył. Czy te dzieciaczki były szczęśliwe..obawiam się, że wówczas stanem ducha dzieci to się niewiele przejmowano.

A ja ciągle , z uporem maniaka wracam do tej jednej recepty, któej nie ma .
Bóg nie jest zamknięty w jednym sposobie postępowania, schemacie, ramie ,choć wielu chiałoby Go tam widzieć . Ewangelia jest nieomylna i ponadczasowa i ciągle ta sama , wczoraj, dzis i jutro bo Bóg jest nieomylny i zawsze TEN SAM.Biblia zawsze ta sama , ale z interpretacją to już róznie bywało na przestrzeni wieków. PO co ja to piszę? Bo biorę pod uwagę, że ks. Pawlukiewicz nie jest nieomylny i jak Elzd1 zauważyła nie jest jedynym głosem Kościoła.


Krótka historia pewnego heretyka.

W początkach mojego nawracania trafiłam na Mszę prowadzoną przez pewnego księdza w zupełnie inny sposób niz znałam. Do Mszy służyli studenci i studentki w białych szatach, nieśli Krzyż i Pismo św przez cały Kościół, grali i śpiewali radośnie. Ksiądz przy znaku pokoju kazał podać ręce swojemu sąsiadowi z ławki i powiedzieć mu parę ciepłych słów, przy "Ojcze Nasz" były podniesione ręce, każdy mógł zanieśc swoje prośby do ołtarza i wypowiedzieć je do mikrofonu. Panowała bardzo życzliwa i radosna atmosfera.Na taką Mszę trafił mój mąż, wtedy deklarujący się jako osoba nie chcąca mieć za wiele wspólnego z Kościołem . Oczy miał szeroko otwarte ze zdziwienia, na którejś z kolei zobaczyłam jak śpiewa Psalm , tym razem ja miałam oczy jak berety. No i po co ja to wszystko piszę?

Otóz któregoś dnia poszłam do tego księdza pogadać( nigdy wcześniej nie ośmieliłabym się bo Ci wszyscy księża byli tacy niedostepni i tylko grzmieli z ambony)
pamiętam jak między innymi zapytałam Go wtedy o jakiś zbliżający się dzień odpustu zupełnego . A On na to- ja nie wiem, dla mnie to są rzeczy ustanowione przez ludzi, moi koledzy księza to mnie czasem nazywają heretykiem bo mam inne widzenie pewnych spraw.

Dziękuję księże Andrzeju! Dziękuję z całego serca bo mąż mi powiedział, że miał ksiądz ogromną zasługę w tym ,że jest w Kościele.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 08:06   

Agnieszka, to piękne co piszesz o swoim mężu.. Ja kiedyś też miałam oczy jak berety, bo widziałam jak z kolei mój mąż się modli w takiej atmosferze, jak przeżywa i jest zachwycony liturgią, kazaniami, jak mówił o śpiewach po łacinie, które pierwszy raz w życiu miał okazję praktykować. Jest etap fascynacji, przeżywania, potem, potem.. Bóg dopuszcza okres pustyni i poszukiwania.. bo nadchodzi wielkie pragnienie "czucia" tego co się przeżywało, nadchodzi czas, kiedy wiernie, na codzień trzeba TYM żyć. To jest bardzo trudne..
Epoka.. Nastała nam mianowicie taka epoka, że prawa prawowitej wobec Boga i ludzi małżonki, prawowitego męża zrównywane są z prawami kochanki, kochanka.. Napiszę więcej.. ŻONA, MĄŻ przy pełnej akceptacji społeczeństw razem z dziećmi są często zapomnieni, a na ich miejscu pojawiają się kolejne "żony" "mężowie", matki, ojcowie i.. no w sumie uważa się, że jest ok. no bo przecież biedne dzieci, muszą mieć mamę i tatę.. ale zaraz, chwilka, moment.. które z nich?? Co może tu być wyznacznikiem, które dzieci zasługują bądź nie na to, by mieć pełną RODZINĘ??? No pewnie! Bóg pragnie i dlatego ustanowił swe przykazania, żeby KAŻDE dziecko bez wyjątku miało DOM, mamę i tatę, każde! Ale też dlatego najpierw, zanim dziecko pojawi się na świecie wchodzi w relację między małżonkami między Św. Elżbietę a jej męża Dionizego i dlatego jeszcze w tamtych czasach ( namieszał trochę Henryk VIII) była jedna żona, dzieci, a dzieci zrodzone z kochanką, kochankiem pochodziły z nieprawego łoża - bolesne konsekwencje grzechu śmiertelnego- i miały generalnie przez to trudniej, żyły z piętnem takiegoż dziecka. Dlaczego napisałam, że musiały być szczęśliwe te, którymi opiekowała się św. Elżbieta? Bo po prostu miały szczęście, że jako prawowita żona króla nie odepchnęła ich, dała im swe serce i przykład życia chrześcijańskiego, wierności Bogu i ludziom (mężowi), potrafiła wejść w ekstremalnie trudne warunki i komunikować się, w pewnym momencie łagodzić i godzić.. wprowadzać pokój. Będąc wciąż PRAWOWITĄ żoną, matką dziedziców.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 09:51   

No tak Kasiu - myślałem, ze temat zdechnie i przycichnie po wypowiedzi Agnieszki.
Ale gdzież tam, tam jest coś o tym, że ksiądz Pawlukiewicz może się mylić, że nie jest On jedynym głosem Kościoła.
Larum grają!!!
Kasiu czy Ty nie widzisz, że mamy XXI wiek?? Wciąż wracasz do średniowiecza. Dzieci z nieprawego łoża to miały szczęście, że ich nie zabito.
Nie rozumiesz co chce powiedzieć KKK o dziecku jako o istocie ludzkiej.??
kasia napisał/a:
żeby KAŻDE dziecko bez wyjątku miało DOM, mamę i tatę, każde!

A może rozumiesz skoro sama piszesz, że każde chciałoby mieć swoją i mamę i tatę razem.
kasia napisał/a:
Napiszę więcej.. ŻONA, MĄŻ przy pełnej akceptacji społeczeństw razem z dziećmi są często zapomnieni, a na ich miejscu pojawiają się kolejne "żony" "mężowie", matki, ojcowie i.. no w sumie uważa się, że jest ok. no bo przecież biedne dzieci, muszą mieć mamę i tatę.. ale zaraz, chwilka, moment.. które z nich??

Ej chyba jednak nie rozumiesz bo jednym to prawo przypisujesz a innym je odbierasz.
A może jednak rozumiesz bo:
kasia napisał/a:
a na ich miejscu pojawiają się kolejne "żony" "mężowie", matki, ojcowie i.. no w sumie uważa się, że jest ok.

nie akceptujesz przesadzania dzieci jak kwiatków z jednej doniczki w inną.
A może uważasz że wyrywanie dziecka z rodziny i wskazywanie mu nowej mamusi i tatusia, którzy będą dla niego tylko macochą i ojczymem nie jest
kasia napisał/a:
a na ich miejscu pojawiają się kolejne "żony" "mężowie", matki, ojcowie


A co do średniowiecza i historii
kilka uwag o Henryku VIII: w 1521 r. otrzymał od papieża tytuł "obrońcy wiary", miał sześć żon a jego szósta żona miała czterech mężów.
Kasiu droga w tamtych czasach nie było jednej żony i dzieci. Nie było rozwodów gdyż niewygodne żony mordowano a dzieci truto. W miejsce żon bezpłodnych pojawiały sie dziwnym trafem po ich "nieoczekiwanej" śmierci kolejne, dające potomka, następce tronu, dziedzica fortuny.
Kasiu twoje podkreślenia w tekście wskazują jednoznacznie co uważasz za PRAWOWITE a co NIE. Widzisz jestem katolikiem,mam bardzo trudną sytuacje rodzinną, bardzo zagmatwaną i bolesną w skutkach. Dla mojej żony - zdradzacza, dla mnie zdradzonego i oszukanego, dla dzieciaków - zagubionych, pozbawionych domu, przesadzonych do innych doniczek. Był bunt z ich strony, jest też i akceptacja. A co jest tego powodem??
Grzech?? Nie Kasiu - grzechy (tak) zostały wybaczone, nie raz nie 7 nie 77 razy. Powodem tego jest niedojrzałość żony, jej egoizm i brak zrozumienia potrzeb naszych dzieci. (wiem napiszecie zaraz że to tez grzech)
Ja Kasiu nie wiem czy mam rację walcząc wciąż o niedopuszczenie do rozwodu. Kosztuje mnie to masę zdrowia, fizycznego i psychicznego. Nie wiem, czy kiedykolwiek udało by mi się znów stworzyć satysfakcjonujacą wszystkich rodzinę po tym wszystkim co sie wydarzyło. Nie wiem...
I dziwi mnie bardzo, to, że kilka osób na tym forum wie wszystko. Że potrafią tak operować Pismem św jak nie przymierzając świadkowie Jehowy. Zawsze znajdą cytat, który będzie pasował do danej sytuacji, zawsze pozwoli postawić na swoim. No bo jakże to - kto sie sprzeciwi temu co jest napisane w Piśmie Świętym. (od razu proszę nie atakować mnie zarzutami w stylu - nie zgadza się z Pismem Świętym)
Dziwi mnie to, że inteligentni i wykształceni ludzie, posługują się w dyskusji sloganami, wyrwanymi z kontekstu cytatami z Pisma Świętego, że ślepo podchodzą do wypowiedzi, choćby i najzacniejszego, Księdza Pawlukiewicza, w których ewidentnie traktuje dzieci jak "sadzonki". Dziwi mnie, że stosują metody z poprzedniej epoki kiedy to jak brakowało argumentów, to posądzano delikwenta o to że jest wrogiem władzy ludowej, państwa polskiego, imperlialistycznym sługusem.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 10:06   

Oj Wito, Wito,
Pora przestać się dziwić.
:-P
Dla własnej zdrowotności, pora przestać chyba nam nastała.
buziaki- trzymaj się.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 11:54   

Kasiu

W powyższym poście mojego autorstwa kompletnie nie chodziło o smaczki nawrócenia. :shock:

Mroki średniowiecza to lepiej zostawmy bo strasznie mroczne były brrrrrrrrrrrrrrr :-?
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 301
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-10-04, 12:13   Katechizm Poręczny - ks. Piotr Pawlukiewicz

wito napisał/a:
Ale gdzież tam, tam jest coś o tym, że ksiądz Pawlukiewicz może się mylić, że nie jest On jedynym głosem Kościoła.


Ksiądz Piotr Pawlukiewicz nie pomylił się. Sam konsultował tę kwestię z księżmi profesorami – księdzem profesorem teolologiem moralnym i księdzem profesorem seminarium. W tej konkretnej sytuacji, kiedy chcę przyjąć żonę (kocham ją i wybaczam) wraz z dzieckiem obaj jednoznacznie opowiedzieli się za powrotem żony do mnie. Powiedzieli, że nic nie usprawiedliwia życia w grzechu ciężkim.

Jeśli ktoś chciałby jeszcze rozwiać jakieś wątpliwości w tej kwestii, to może przecież skontaktować się z ks. Piotrem osobiście.

"Katechizm Poręczny" - ks. Piotr Pawlukiewicz
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 12:31   

Nie, nie. no miałam juz nic nie pisać

Andrzej a czy my kwestionujemy to ,że żona powinna wrócić? NIE
Czy my kwestionujemy opinię księdza Pawlukiewicza dot. czekania na sakramentalnego małżonka? NIE

Dyskusja dotyczy wypowiedzi księdza Palukiewicza na temat upchnięcia dziecka nie iwadomo gdzie, dla przypomnienia chodzi o kwestię :

"Czy ono przyjdzie do tej rodziny, czy zostanie gdzieś tam, nie wiem, "

Andrzej przecież Ci księża z doktoratem profesurą i habilitacją to znaja sprawę tylko z Twich relacji, a skąd Oni mogą wiedzieć jak to się wszystko potoczy. A może rozmawiali z Twoją żoną?? A co wiedzą o dziecku Twojej żony? Oni wypowiedzilei się czysto teoretycznie , Ty masz czekać , Ona ma wrócić . tyle.

I jeszcze jedno, adoptować można dziecko gdy sąd pozbawi prawdziwego ojca praw rodzicielskich lub gdy ten ich się zrzeknie.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 12:38   

Agnieszko, bo pierwszorzędną sprawą jest odnowienie przymierza z Bogiem, które zostało ustanowione w dniu ślubu z TĄ konkretnie osobą. Być może i to prawdopodobnie miano na myśli, że dziecko w takiej sytuacji np. zostanie przy biologicznym ojcu, z którym żona miała kiedyś romans, lub przy matce, z którą romansował mąż skrzywdzonej kobiety, także matki.. Czasem się zdarza, że kochanek sam daje nogi za pas i mąż okazuje się być wspaniałym ojcem choć wcale nie biologicznym a takim od serca.

Co do przesadzania jak małe sadzonki.. Czasem nawet nie będąc uwikłanym w trójkąt i dzieci pozamałżeńskie nastąpić może sytuacja, gdy np. podczas długiego pobytu w szpitalu czy złego samopoczucia dzieci raptem zamieszkują u dziadków. Mnie osobiście boli taka sytuacja znana z autopsji, bo mam głębokie przeświadczenie, ze dziecko powinno mieć stabilizację mieć swój dom, azyl, stabilne podłoże dla wypuszczenia korzeni. Niestety.. nie da się pewnych sytuacji "przeskoczyć" na dzień dzisiejszy jest taka Wola Boga i przyjmuję ją. Swoim pokojem, atmosferą jaką razem z Bogiem staram się współtworzyć umożliwiam powstanie gruntu dla optymalnego na tę sytuację emocjonalnego rozwoju dzieci.
Ostatnio zmieniony przez kasia 2007-10-04, 12:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-04, 12:42   

Dziś zaczynam mocno modlić się za Wspólnotę Sychar.
Proszę innych o to samo.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8