Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Wysłany: 2007-09-27, 21:50 Dla kogo nasze spotkania rekolekcyjne są otwarte.
Słuchajcie ponieważ na spotkania chcą przyjeżdżać różne osoby w różnym stanie. Jezus spotykając się z samarytanką spotkał się z osobą nie będącą w związku małżeńskim ! Myślę że spotkania są taką możliwością spotkania się z Jezusem tak jak samarytanka przy studni.
A sam Jezus chce dotrzeć właśnie do grzeszników ! Chce uzdrawiać !
Czy my czasami nie ograniczamy łaski płynącej od Jezusa ?
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 301 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-09-28, 01:25 Dla kogo nasze spotkania rekolekcyjne są otwarte?
Dla kogo nasze spotkania rekolekcyjne są otwarte?
Moim zdaniem warto najpierw zwrócić uwagę na charyzmat naszej wspólnoty, wyrażający się w dochowaniu wierności sakramentalnemu współmałżonkowi i w wierze w uzdrowieniową moc sakramentu małżeństwa. Warto zauważyć, że nasz wspólnotowy charyzmat bezpośrednio wynika z nauki Pana Jezusa nt. małżeństwa i z faktu, że podczas przysięgi małżeńskiej zawarliśmy nierozerwalne, święte przymierze z Bogiem i współmałżonkiem. Że Bóg w tym przymierzu przyjął na Siebie zobowiązanie pomagania małżonkom (o ile Ci do Niego się zwrócą) w każdej sytuacji – także w tych najbardziej po ludzku „ beznadziejnych”. I powiedział każdemu z małżonków: "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" (Mt 19, 6).
W tak ustalonym celu wspólnoty mieszczą się wszystkie działania, które służą jego realizacji, które afirmują sakrament małżeństwa (przymierze małżonków z Bogiem) – jego świętość i nierozerwalność małżeństwa. Są to działania, zachowania i postawy, które przyczyniają się do odbudowania (czy zbudowania na nowo) faktycznej jedności małżonków na każdej płaszczyźnie ich małżeńskiego życia – służą ich pojednaniu. Do tych największych i najbardziej spektakularnych zaliczyłbym nawrócenia, powroty marnotrawnych małżonków do siebie. Celowo słowem marnotrawny objąłem obie strony małżeńskiego węzła, gdyż bardzo rzadko zdarza się, by winę za kryzys ponosiła tylko jedna strona. Jak wiemy wszyscy jesteśmy – mniej lub bardziej - grzeszni, a więc i małżonkowie, i wszyscy mamy się z czego nawracać. Aby wytrwać w wierności potrzebujemy stałego nieustannego nawracania się – odwoływania do Bożej łaski poprzez aktywną wiarę, czyli modlitwę, czytanie Pisma św., korzystanie z darów jakimi są sakramenty św. (Spowiedź św., Komunia św.). To samo w przypadku wiary w moc i pomoc ze strony samego Boga – w Jego uzdrowieńczą łaskę płynącą z sakramentalnego przymierza ze Stwórcą wszystkiego co istnieje. Wiara w uzdrowienie chorego małżeństwa jest konsekwencją wiary w Boga, w Jego sakramenty – jest łaską, którą każdy sakramentalny małżonek otrzymuje, jeśli ma serce otwarte na Boga. A więc gdy aktywnie wierzy!
Dlaczego Chrystus powiedział, że większa będzie radość w Niebie z jednego nawróconego niż z 99 sprawiedliwych (Łk 15, 7)? Myślę, że wynika to z samej istoty miłości doskonałej do której jesteśmy przez Stwórcę zaproszeni. Dlaczego Ojciec Syna Marnotrawnego urządza królewskie przyjęcie nawracającemu się Synowi – powracającemu do Domu Ojca? Dlaczego Starszy Syn nie cieszy się wraz z Nim?
Jesteśmy wspólnotą trudnych sakramentalnych małżonków wyznających wiarę w Jezusa Chrystusa – Boga. Nie widzę powodu dla którego nie mielibyśmy zachować się tak wielkodusznie jak Ojciec Syna Marnotrawnego i zapraszać na nasze rekolekcyjne spotkania tych, co chcą nawracać się na sakramentalne życie małżeńskie. I jak to już wcześniej pisałem – dla naszych sakramentalnych współmałżonków każde takie przez nas docenione i jakoś dobrze nagłośnione nawrócenie może być wielkim impulsem do nawrócenia innych małżonków ( w tym także naszych ). Bo nic tak nie przemawia do serca i rozumu jak nawracanie się innych!
Uważam, że jako wspólnota sakramentalnych małżonków powinniśmy wspierać wszystkich marnotrawnych (np. uwikłanych w niesakramentalne związki) sakramentalnych małżonków oraz tych, co są tylko po ślubie cywilnym, którzy faktycznie chcą i czynią starania w kierunku życia zgodnego z przysięgą małżeńską. Którym takie rekolekcje np. „O sakramencie małżeństwa i jego mocy” mogą być bardzo potrzebne. I w żaden sposób obecność nawracających się nie kłóci się z charyzmatem naszej wspólnoty, wręcz go potwierdza i umacnia.
Myślę, że warto stale pamiętać, że nawrócenie zagubionej owcy wywołuje 99 razy większą radość w Niebie niż życie sprawiedliwej.
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
rot [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-29, 14:00
Skoro chciałeś, to odezwę się tutaj, a nie w poprzednim temacie... i będzie to ostatni mój post w tej materii...
Elzd1 usłyszała, że skoro Tadeusz jest organizatorem spotkania to ma prawo zapraszać kogo chce , to może skoro Ty jesteś założycielem tego Forum, to może też powinieneś dopuszczać osoby, które będą "po linii" ... nieważna jest myśl przewodnia na górze strony, którą zmieniasz według własnego widzimisię, bez jakiejkolwiek dyskusji czy chociażby zapytania Forumowiczów o ich zdanie...
Zauważ jednak, że sam sobie przeczysz w prezentowanych przez siebie fragmentach :
Andrzej napisał/a:
Jesteśmy wspólnotą trudnych sakramentalnych małżonków wyznających wiarę w Jezusa Chrystusa – Boga. Nie widzę powodu dla którego nie mielibyśmy zachować się tak wielkodusznie jak Ojciec Syna Marnotrawnego i zapraszać na nasze rekolekcyjne spotkania tych, co chcą nawracać się na sakramentalne życie małżeńskie.
Wg mnie... skoro jesteśmy wspólnotą małżeństw sakramentalnych (sic ) to przyjmowanie w nasze szeregi osób w związkach niesakramentalnych jest co najmniej ironią w stosunku do osó w kryzysie
Dla mnie motto, czy jak to zwał, które w chwili obecnej jest na naszej stronie dotyczy tylko i wyłącznie związków sakramentalnych
"Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na
każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w
niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa..."
Dla mnie jest to jednoznaczne
Prezentowanie poniższej opinii:
Andrzej napisał/a:
Myślę, że warto stale pamiętać, że nawrócenie zagubionej owcy wywołuje 99 razy większą radość w Niebie niż życie sprawiedliwej.
ma się jak piernik do wiatraka...
Proponowałbym, rozważyć dla kogo jest Forum i inne organizacje, które skupiają małżonków w kryzysie i ludzi uwikłanych w związki niesakramentalne... może nie wszyscy o tym wiedzą, ale są to zupełnie inne sprawy...
Wiem również i pamiętam poprzednie zakończenia różnych dyskusji... nigdy nie potrafiłeś do końca wytłumaczyć swojego postępowania.. może nadszedł czas przyznać się przed samym sobą, że skoro nie daję rady to trzeba podjąć jakąś konkretną decyzję... jeśli nie zamknięcie Forum, to może przekazanie pałeczki...
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 301 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-09-30, 02:03 Otwarci ale zachowujący tożsamość
rot napisał/a:
Skoro chciałeś, to odezwę się tutaj, a nie w poprzednim temacie... i będzie to ostatni mój post w tej materii...
To się jeszcze zobaczy.
rot napisał/a:
Elzd1 usłyszała, że skoro Tadeusz jest organizatorem spotkania to ma prawo zapraszać kogo chce , to może skoro Ty jesteś założycielem tego Forum, to może też powinieneś dopuszczać osoby, które będą "po linii" ... nieważna jest myśl przewodnia na górze strony, którą zmieniasz według własnego widzimisię, bez jakiejkolwiek dyskusji czy chociażby zapytania Forumowiczów o ich zdanie...
Marek, z taką myślą w nagłówku (zdanie motto – jak je nazywasz) założyłem to forum. I jest ono adresowane przede wszystkim do sakramentalnych małżonków – od samego początku, jako że jesteśmy wspólnotą sakramentalnych małżonków. To że jesteśmy wspólnotą sakramentalnych małżonków wcale nie oznacza, że nie mogą włączać się w dyskusję inni np. panny czy kawalerowie. W nagłówku forum podane jest krótkie hasło do kogo jest ono (forum) głównie adresowane. Pełniejsze wyjaśnienie zawiera regulamin i cel wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR na stronie wspólnotowej www.sychar.org . Założyłem Forum Pomocy (i stronę wspólnoty) sam osobiście, nie tylko z własnego widzimisie, bo za zgodą naszego duchowego opiekuna wspólnoty ks. Jana Pałygi. To źle wg Ciebie, że ono istnieje w takim kształcie? Masz prawo mieć inną wizję forum…
rot napisał/a:
Zauważ jednak, że sam sobie przeczysz w prezentowanych przez siebie fragmentach :
Andrzej napisał/a:
Jesteśmy wspólnotą trudnych sakramentalnych małżonków wyznających wiarę w Jezusa Chrystusa – Boga. Nie widzę powodu dla którego nie mielibyśmy zachować się tak wielkodusznie jak Ojciec Syna Marnotrawnego i zapraszać na nasze rekolekcyjne spotkania tych, co chcą nawracać się na sakramentalne życie małżeńskie.
Wg mnie... skoro jesteśmy wspólnotą małżeństw sakramentalnych (sic ) to przyjmowanie w nasze szeregi osób w związkach niesakramentalnych jest co najmniej ironią w stosunku do osó w kryzysie
Zapraszanie na spotkania to wg. Ciebie przyjmowanie na członka? A gdzie jest mowa o przyjmowaniu jakichkolwiek osób w szeregi? Gdzie widziałeś to przyjmowanie, rozdawali jakieś legitymacje? Możesz wskazać miejsce i sposób w jaki to się odbywało? Stowarzyszenie jeszcze formalnie nie istnieje, więc o czym mówimy. A na spotkania naszej wspólnoty może przyjść każdy, podobnie jak na nasze forum. Chciałbyś zabronić! Zobacz, kościoły katolickie są otwarte dla wszystkich; każdy może tam wejść, nawet niewierzący ateista, czy członek innego kościoła! I wszystko jest ok, jeśli taka osoba nie narusza porządku jaki w Kościele katolickim obowiązuje. I tak samo jest w naszej wspólnocie. Założycielami i gospodarzami wspólnoty są sakramentalni małżonkowie, mamy swój charyzmat (wierność sakramentowi), adresowany do sakramentalnych małżonków i jeśli nikt nie próbuje go obalać - nie czyni nic niezgodnego z regulaminem, może z nami przebywać. Możemy zapraszać na spotkania każdego, kto uszanuje nasze wspólnotowe cele, nie odmawiać pomocy zwłaszcza tym, którzy chcą się nawracać na sakramentalną drogę. W tym sensie jesteśmy otwarci na wszystkich, tak jak Kościół katolicki jest otwarty na wszystkich.
rot napisał/a:
Dla mnie motto, czy jak to zwał, które w chwili obecnej jest na naszej stronie dotyczy tylko i wyłącznie związków sakramentalnych
"Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na
każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w
niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa..."
Dla mnie jest to jednoznaczne
Z Twoich Marku zastrzeżeń wynika, że jednak nie do końca rozumiesz. Masz zastrzeżenia, że zapraszamy na rekolekcje osoby żyjące w związkach niesakramentalnych. I że to już jest niezgodne z celami forum, wspólnoty, stowarzyszenia. Bo nie ma wg Ciebie odpowiedniego zapisu. Nie jest to Marku konieczne. Gdyż zapraszanie np. osób żyjących w związkach niesakramentalnych jest jak najbardziej zgodne z celami wspólnoty, co spróbuję wykazać poniżej.
Na rekolekcje jeździ się po to, by pogłębiać swoją wiarę, poznawać wolę Bożą dot. np. nierozerwalności małżeństwa, krótko mówiąc, by się nawracać. Co to może oznaczać w przypadkach nawracania się osób ze związków niesakramentalnych… chyba nie trzeba specjalnie tłumaczyć. Jak bardzo korzystny wpływ na naszych marnotrawnych sakramentalnych małżonków może mieć ich (ze związków niesakramenalnych) świadectwo powrotu do sakramentalnego współmałżonka. I co wg Ciebie nie powinniśmy im pomagać w nawróceniu? Gdzie jak nie na naszych rekolekcjach dowiedzą się tak gruntownie o sakramencie małżeństwa, zobaczą ofiary swoich zdrad, porzuceń. Przecież to najlepszy może być dla nich grunt do podjęcia decyzji o powrocie na sakramentalną drogę. I wielkie budujące świadectwo dla innych. I mielibyśmy im zabronić z nami spotkań tylko dlatego, że nie są jeszcze w pełni pojednani, choć tego pojednania pragną. Przecież wiesz, że droga do pojednania wiedzie przez przyjęcie prawdy. A przecież na naszych spotkaniach o prawdzie – nauce Kościoła nt. małżeństwa stale mówimy i tę naukę przypominamy. A więc zdanie – motto, które przytoczyłeś z nagłówka forum oznacza również i to, że niosąc pomoc (zapraszając na rekolekcje czy na spotkania) w nawracaniu się małżonkom uwikłanym w niesakramentalne związki pomagamy wszystkim sakramentalnym małżonkom przeżywającym kryzys. A więc mieści się dokładnie w tym co stanowi zdanie – motto:
Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na
każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w
niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
rot napisał/a:
Prezentowanie poniższej opinii:
Andrzej napisał/a:
Myślę, że warto stale pamiętać, że nawrócenie zagubionej owcy wywołuje 99 razy większą radość w Niebie niż życie sprawiedliwej.
ma się jak piernik do wiatraka...
Ma sens, bo wśród tych zagubionych owiec są nasi ukochani współmałżonkowie, na powrocie (do nas i do Boga) których nam tak bardzo zależy.
rot napisał/a:
Proponowałbym, rozważyć dla kogo jest Forum i inne organizacje, które skupiają małżonków w kryzysie i ludzi uwikłanych w związki niesakramentalne... może nie wszyscy o tym wiedzą, ale są to zupełnie inne sprawy...
Wiem również i pamiętam poprzednie zakończenia różnych dyskusji... nigdy nie potrafiłeś do końca wytłumaczyć swojego postępowania.. może nadszedł czas przyznać się przed samym sobą, że skoro nie daję rady to trzeba podjąć jakąś konkretną decyzję... jeśli nie zamknięcie Forum, to może przekazanie pałeczki...
Chciałbyś przejąć ster?
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Ada [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 09:22
Rot nie podoba mi się to , że ponownie chcesz skłócic to forum.
Napisalam Ci email prywatnie.
Mam nadzieje , że zrozumiesz swoje zachowanie.
Pozdrawiam
Ada
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 15:36
Ado,
Czemu Rot ma zrozumieć a ty nie?
Czemu on ma obowiązek a ty sobie i innym tego obowiązku nie narzucasz?
Bo założenie zrobiłaś jasne- ROT ma zrozumieć?
Hm- a kto dał Ci prawo osądzania- że to tylko Rot ma zrozumieć?
Nie widzisz że innym bardziej być może należy tego życzyć?
Rot- ty nieumiejący zrozumieć- poczytaj priva- a jak nadal będziesz nie po linii to wypadaj z forum- bo znowu bałaganisz- Ty Ty..... Urwisie ty.
Zuza urwis tyż.
ps Ło Matko- Bazar Różyckiego- w caaaaaaaaaaałej krasie.
Ada [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 15:56
ZUZA
Kod:
Czemu on ma obowiązek a ty sobie i innym tego obowiązku nie narzucasz?
Zuza nie rozumie Ciebie.
Co mają moje slowa do bazaru?
"""""Napisałam, że mam nadzieje""""""""
Oj Oj Zuza czyżbyś coś miała Ty z tym bazarem wspólnego?
Co możesz wiedziec co ja napisałam na priw chyba, ze Rot jak "mały Chlopczyk" wyplakal Ci sie w rękawek o co Go nie podejrzewam.
Zuza jak chcesz ze mną się pokłócic - to służe .
Napisz do mnie na priw bo tu nie wypada popisywać się swoją erudykcją a widzę , że bardzo usilnie chcesz sie popisać.
Z tym osądzaniem też przesadziłaś. Bo tu na forum go nie osądzam.
Nie mozna czytać czegoś co może byc tylko w domysłach bo domysły mogą byc różne i tymi domysłami można skrzywdzic drugiego czlowieka.
Zuza jak Cie lubie tak w tej chwili jestem
Ewa2007 [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 16:04
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 17:58
Swoje zdanie wyraziłam w innym wątku. Teraz troszkę dopiszę.
Nadal uważam, iż forum jest ogólnodostępne i nie byłoby słusznym bronić dostępu tutaj komukolwiek.
Małe spotkania wspólnotowe, a naszych miastach - cóż, w wielkim taktem należy zapraszać osoby w związkach niesakramentalnych, dla mnie jest to przykre spotkanie. I nie wyobrażam sobie, żeby na takie spotkanie przyszedł mój mąż ze swoją kochanką. Bo niczego się nie nauczą, sprawią tylko ból innym. I nie przekonają mnie argumenty, że może właśnie chcą się nawrócić.
Spotkania ogólne - również zapraszanie osób które żyją w cywilnych związkach jest niedopuszczalne - i na nic mi się zda tłumaczenie, że mogą się poczuć urażeni - ja mam dbać przede wszystkim o to, bym ja osobiście nie cierpiała.
"Kochaj bliźniego swego jak siebie samego".
Do wypowiedzi Andrzeja:
"Gdzie jak nie na naszych rekolekcjach dowiedzą się tak gruntownie o sakramencie małżeństwa, zobaczą ofiary swoich zdrad, porzuceń. "
Otóz - wątpię, by ktoś taki przyjechał na nasze rekolekcje, bo ma inne, "przyjemniejsze" sprawy.
Po drugie - gdyby nawet - z czystej ciekawości czy za namową przyjechał - no przepraszam, nie mam ochoty pokazywać że zdrada męża mnie boli, nie mam ochoty pokazywać komuś takiemu swoich łez ( bo czasami zdarza się popłakać).
Nie mam ochoty, by mnie oglądano jak zwierzątko w cyrku. Uważam, że komuś takiemu - znaczy zdradzaczowi to nie pomoże, będzie czuł się jak pod pręgierzem: spojrzenia, szepty, albo bardzo ostrożne wypowiedzi uczestników: żeby takiego nie obrazić przypadkiem, albo też żeby się nie ośmieszyć czy za bardzo nie odkryć swoich uczuć.
Mam dość bycia ofiarą, jestem wartościowym i cenionym człowiekiem. I już nie zamierzam tego zmieniać.
"Przecież to najlepszy może być dla nich grunt do podjęcia decyzji o powrocie na sakramentalną drogę. I wielkie budujące świadectwo dla innych. I mielibyśmy im zabronić z nami spotkań tylko dlatego, że nie są jeszcze w pełni pojednani, choć tego pojednania pragną. "
No i kolejne pytanie: skąd wiesz, że pragną? Może przyjechaliby tylko w celach walki z nudą? Albo, żeby się upewnić, jak bardzo jesteśmy dziwaczni?
Przecież nie można wykluczyć i takich motywów.
Sprawa trzecia:
Jak sobie wyobrażasz udział takiej niesakramentalnej pary w rekolekcjach? Usiąść obok męża i jego kochanki czy może udawać, że się ich nie zna?
Wiesz, skoro dopuszcza się możliwość udziału, trzeba liczyć się z tym, że może trafić się właśnie mąż czy żona kogoś ze Wspólnoty.
Hmmm. Kiedyś mój mąż przyniósł z pracy bilety ja jakąś imprezę. I zgadnij, kto miał siedzieć obok nas?
Tak, kochanka ze swoim mężem. Już wtedy o niej wiedziałam, nie dopuszczałam tylko takich podejrzeń do swojej świadomości, wolałam wierzyć w słowa męża, niż spojrzeć prawdzie w oczy.
Na szczęście organizatorzy coś namieszali, ustawili w tym miejscu kamery, tamta para znalazła się daleko od nas. Co oczywiście nie przeszkadzało im ( znaczy mojemu mężowi i jego kochance ) dawać sobie znaków na odległość, gdy tylko ja na chwilę odeszłam.
Kolejne:
". I co wg Ciebie nie powinniśmy im pomagać w nawróceniu? "
Mamy pomagać, ale nie kosztem naszego spokoju i naszych uczuć. Każde z nas już dość przeżył, niekoniecznie mam nosić na plecach krzyże wszystkich ludzi, wystarczy mi mój własny.
"Myślę, że warto stale pamiętać, że nawrócenie zagubionej owcy wywołuje 99 razy większą radość w Niebie niż życie sprawiedliwej. ......
.........Ma sens, bo wśród tych zagubionych owiec są nasi ukochani współmałżonkowie, na powrocie (do nas i do Boga) których nam tak bardzo zależy."
Wiesz, ja mam wrażenie, że nawrócenia potrzebuje każdy z nas. I każdy jest tą zagubioną owcą. Więc określanie, kto jest nawrócony, kto już jest święty, a kto wymaga nawrócenia - nie do nas należy. To jest argumet bez sensu.
"Zapraszanie na spotkania to wg. Ciebie przyjmowanie na członka? A gdzie jest mowa o przyjmowaniu jakichkolwiek osób w szeregi? Gdzie widziałeś to przyjmowanie, rozdawali jakieś legitymacje? Możesz wskazać miejsce i sposób w jaki to się odbywało? "
To zupełnie nie było potrzebne. I śmieszne, przytoczyłeś argument innego uczestnika forum, zapominając, iż tamta wypowiedź była ośmieszająca, Twoja zaś jest po prostu złosliwa.
Według mnie - zapraszanie na spotkania, to przede wszystkim nie liczenie się z uczestnikami, którzy często są na skraju załamania, którzy na słowo "niesakramentali" dostają dreszczy.
Miłosierdzie - i owszem - tylko czy za wszelką cenę?
Wiesz, Jezus jadał z celnikami. Ale jadał u nich, nie wysyłał specjalnych zaproszeń i nie namiawiał nikogo skrzywdzonego, by w tym uczestniczyli. Namawiał do pojednania, ale bez wyrządzania krzywdy.
A w ogóle, to informacja, iż tacy ludzie dostaną oddzielne pokoje, jest po prostu śmieszna. Mieszka ktoś razem, sypia w jednym lóżku, i nagle taka demonstracja? Dla kogo ta obłuda?
Udawanie, iż oddzielnymi pokojami zagłuszy się spokój własnego czy ich sumienia? Przecież to dziecinne, już lepiej ich umieścić razem, zwykle i tak w pokojach bywają dwa łóżka.
A jeśliby przyjechał mój mąż z kochanką? Cóż, kochankę oddzielnie a mnie i męża razem? Bo przecież jesteśmy sakramentalni?
Przepraszam, spotkanie sakramentalnych i niesakramentalnych - jest po prostu niestosowne. To jest spotkanie dla nas.
Ale można, jak ktoś wspomniał - zrobić spotkanie otwarte, tematyka może być trochę inna. I trzeba wcześniej o tym uprzedzić uczestników.
Odrębnego traktowania wymaga uczestnictwo par niesakramentalnych, którzy nie mają za sobą poprzednich związków. Też należy o takich planach wcześniej uprzedzać. Dobrze by było, żeby te osoby zostałe zarekomendowane, bo przecież to bardzo delikatna materia.
My tutaj, na forum, a i w naszych wspólnot znamy się, chociaż wirtualnie, ale jednak coś o sobie wiemy. Oczywiście, nikt nie sprawdza, czy osoba mówi i pisze prawdę, ale przecież zakładamy, że nie ma złych intencji.
Nawet gdy ktoś chce zabrać koleżankę, kolegę - uprzedza o tym na forum - proszę sprawdzić w postach.
Pozdrawiam. Elżbieta.
------------------------------------------------------------------------------------------
Do cyrku mogę bilet kupić a nie muszę w nim uczestniczyć .
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 18:17
Ada napisał/a:
ZUZA
Kod:
Czemu on ma obowiązek a ty sobie i innym tego obowiązku nie narzucasz?
Zuza nie rozumie Ciebie.
To poproś kogoś innego- niech ci wytłumaczy co miałam na myśli- nie pracujemy na tych samych falach a mnie- sorki- szkoda czasu na tłumaczenie ci czegoś tak oczywiście opisanego Ado.
Co mają moje slowa do bazaru?
Na bazarze tak się kiedyś przekupki zachowywały.
"""""Napisałam, że mam nadzieje""""""""
Oj Oj Zuza czyżbyś coś miała Ty z tym bazarem wspólnego?
Owszem- jestem z tego miasta co ten bazar.
Zauważ- kiedyś się tak jak ty zachowywały Ado- nie teraz- bo teraz tam inteligencja również dorabia- ale pewnie nie bardzo znowuu rozumiesz- czemu akurat się ani nie dziwiłam ani nie dziwię ani dziwić nie mam zamiaru- bo mi czasu szkoda
Co możesz wiedziec co ja napisałam na priw
z twojego ostatniego zdania można dokładnier wyczytać- pokaż komuś niezależnemu - nawet takiemu z bazaru to zobaczysz.
chyba, ze Rot jak "mały Chlopczyk" wyplakal Ci sie w rękawek o co Go nie podejrzewam.
Nie wiem i mało mnie interesuje o co podejrzewaswz- on sobie sam świetnie daje radę w pisaniu- jednakże ja niegrzecznych kobiet nie trawię- a za taką mam ciebie po przeczytaniu określenia :mały chłopczyk- bo to dowodzi że okazujesz brak szacunku Moja Droga- fe nie po chrześcijańsku- współczuję.
Zuza jak chcesz ze mną się pokłócic - to służe .
Hm- to na bazar jakiś idż i się kłóć- mnie szkoda czasu.
Ja jeśli już t-o wymieniam opinie- ale z tobą raczej nie chcę-- nie mój bazar Ado.
Napisz do mnie na priw bo tu nie wypada popisywać się swoją erudykcją a widzę , że bardzo usilnie chcesz sie popisać.
Nie muszę sobie udowadniać- nic, a jeśli kiedyś będę musiała to chyba będziesz Ado ostatnią osobą do której się po pomoc udam, twoje zachowanie dowodzi że ty chyba musisz- będzie efektywniej do fachowca- wzmocni ci poczucie wartości- moje jest całkiem ok.
Z tym osądzaniem też przesadziłaś. Bo tu na forum go nie osądzam.
- ale osądzasz a to bardzo brzydko- tak tu pisano- pofiltruj sobie i bynajmniej nie moje posty.
Nie mozna czytać czegoś co może byc tylko w domysłach bo domysły mogą byc różne i tymi domysłami można skrzywdzic drugiego czlowieka.
Zuza jak Cie lubie tak w tej chwili jestem
Ado to masz problem a ja nie będę ci pomagać w jego rozwiązaniu bo mnie twój brak grzeczności zniesmaczył tym razem.
Ostatnio dowiedziałam się- że sukces to spójnośc- tego w co się wierzy, tego co się robi i mówi
Przemyśl sobie temat spójności- warto.
Ada [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 19:14
Zuzo
tak myślałam , że jak Ci odpiszę to tak się zachowasz no cóż nie mam zamiaru dyskutować z kobietą, której brak taktu.
Słów nie da się cofnąć ( z bazarem przesadziłaś ale zostawiam to Twojemu sumieniu)
Teraz zrozumiałam dlaczego jest Ci źle. To Ty nie umiesz szanować ludzi a Twoje popisy słowne bolą jak ciosy już niczemu się nie dziwie.
Pycha - Tobie nie jest obca.
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 19:56
Nie pisałam że jest mi źle- wręcz przeciwnie- jest mi coraz lepiej- bo mam spójne życie Ado. I nie tobie o nim opowiadam- w czym sie utwierdzam czytając- niestety- jesteś ostatnią osobą której bym chciała cokolwiek opowiedzieć.
Reszta tekstu- twoja sprawa. Nie mój bazar.
Cieszę się że ci się humor poprawił- że wreszcie zrozumiałaś- co prawda znowu na opak- ale jak ta świadomośc cię ucieszyła.
no proszę- małe a cieszy.
dokopałaś znowu- ale jak pisałam- nie dziwi mnie.
Trzymaj się- taka ucieszona.
I nie martw o mnie- mnie się polepsza- swoją ciężką pracą i pomocą- bynajmniej nie takich jak ty ucieszonych to osiągnęłam Ado.
Bynajmniej.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 20:10
Dziewczyny.
Znam Was obie, jesteście wspaniałymi kobietami, od Was uczę się życia. Obie jesteście mądre i wartościowe, radzicie sobie z problemami dnia codziennego. Po co wszystko?
Takie fajne, a tak nie mogą się dogadać. Mo żenie warto toczyć sporów?
Uściski dla obu Pań.
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2007-09-30, 20:20
ELZD1- nie lubię kłamać i oszukiwać.
Spójne życie mam- więc co mam ściemniać- pisze co czuję.
Nie każdy mnie musi lubić- i mnie to nie martwi.
To efekt uboczny - ale wzmocniła mi sie awersja do braku spójności-
tego co się opowiada i tego co wypisuje i robi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.