Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
hmmm... to chyba Bóg decyduje w końcu, kogo obdarzy łaską, kogo obdarzy cudem...
i niezależy to od naszych zasług, naszych modlitw i naszej miłości do Niego...
chyba ewentualnie możemy zwiększyć nasze szanse kochając Go...
ale z drugiej strony to byłaby wtedy miłosć warunkowa: kochasz mnie, "dostaniesz" cud...
przydałoby się podyskutować z księdzem/zakonnikiem teologiem
[ Dodano: 2007-05-05, 19:47 ]
Elżbieta napisał/a:
Masz rację Elik.
żeby zdarzył się cud trzeba poczuć miłość Boga
tp prawda. znam taki przypadek. poczuła miłość i zmieniła swoje życie... nie modliła się o to... po prostu przyszło... łaska padła na nią...
Elik [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 19:49
Ja bym to jeszcze inaczej ujęła Elżbieto, chociaz może to to samo znaczy.
Gdy zdarza sie cud, czujemy miłośc Boga i nie potrafimy na to nie odpowiedzieć...
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 19:51
Elik napisał/a:
Ja bym to jeszcze inaczej ujęła Elżbieto, chociaz może to to samo znaczy.
Gdy zdarza sie cud, czujemy miłośc Boga i nie potrafimy na to nie odpowiedzieć...
o, tak
oniemienie
Elik [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 19:54
rot [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 20:20
"...miłość to wierność wyborowi..."
No chyba się trochę rozpędziłyście... a gdzie ja powiedziałem, że kocham tylko JEGO ?!?! Gdyby tak było to zostałbym księdzem, albo w najgorszym układzie teologiem !! Powyższe zdanie uważam jest bardzo ważne... W całym mówieniu o miłości do NIEGO zapomniałyście, że jestem facetem... hetero, nie geyem, to po pierwsze, a pod drugie nigdy i nigdzie nie powiedziałem, że oddałem wszystko JEMU !!!
Kocham MOJĄ ŻONĘ i Ona jest moim wyborem !!! Przypomnijcie sobie wykład p. Guzewicza... wybrałem małżeństwo. I całym sercem chcę być mężem !!! Nie będę czekać 1000 lat, bo mogę nie doczekać... mam wolną wolę i możliwość działania. I wykorzystuję ją tutaj i teraz !!! W moim życiu doczesnym, bo żonę mam w tym życiu i w tym życiu dokonałem w obliczu JEGO wyboru takiego, a nie innego. AMEN !!
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 20:34
bo tu chyba Rocie mylimy ze sobą różne rodzaje miłości...
Bo miłość moze byc różna: do Boga, do żony, do bliźnich, do dzieci...
Dziewczyny mają na mysli miłość/Miłość do Boga/od Boga...
rot [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 20:39
nie... nie mylimy Bajko !! mam wolną wolę i walczę o moją żonę. To też jest JEGO wybór. Jeśli ON zechce zadziałać za 1000 lat, to nie działa... ale ja za taką pomoc dziękuję... jestem człowiekiem, który nie może zapomnieć o tym, że żyje tu i teraz i musi być realistą. A realizm i wiara wcale się nie wykluczają !!
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 20:45
chyba czegoś nie załapałam uuuppppssss.... bo ...... ja się Rocie z Tobą całkowicie zgadzam !
fides et ratio... jest jak najbardziej wskazane... i polecane przez największe autorytety
rot [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 20:47
może zbyt pokrętnie piszę... ale cóż proszę o wybaczenie... inaczej nie potrafię
Elik [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 20:55
Rot ja nie pisałam o Tobie i nie odpisywałam na Twój post a Elzbiety.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-05, 21:04
To ja teraz, Elik, połączę moje dwie wypowiedzi i koło miłości kręci się
żeby zdarzył się cud trzeba poczuć miłość Boga i odpowiedzieć na nią kochaniem Go całym sercem, duszą i umysłem
a potem tylko czekać
na odpowiedź
i znów odpowiedzieć ...
a On ...
i ja...
a On ...
i ...
i pilnować by nie wyskoczyć z koła
a łatwo można wyskoczyć
kiedy swego bólu nie oddajemy nieustannie Jezusowi
Prawdziwe uzdrowienie czegokolwiek i jakiejkolwiek rany idzie przez Syna Bożego, przez Jego Rany.
Rot, a kto powiedział, że masz czekać tysiąc lat, może tylko 1 dzień ?
U Pana Boga nie liczy się czas.
Poza tym Pan Bóg nie jest mężczyzną. Jezus powiedział "Bóg jest duchem", więc nie rozumiem tych słów o homoseksualiźmie...
elzd1 napisał/a:
Przecież wiara w trwałość małżenstwa nawet wśród księży wywołuje ironiczny uśmieszek. Nawet księża nie wierzą.
można pomóc im uwierzyć w to, jeśli tracą wiarę w trwałość małżeństwa
pomóc mogą ci, którzy wierzą w trwałość małżeństwa jako sakramentu - jednego z siedmiu
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-06, 15:51
Rot...Ty gejem....no nie...aleś wymyslił !!...hahahhahahahahah
A przyjaciela nie możesz mieć - Boga ?!?!
A Ojca ?!?!?
A niech będzie Ci bratem ?!?!?!
Chopie !!!!!
Oczywiście, że my zdecydowaliśmy sie na sakrament małżeństwa, a nie sakrament zycia zakonnego....ale widzisz przeciez , że bez Boga- Przyjaciela, Brata, Ojca ...ani rusz !!
Tak sie do Niego zwracaj...Ojcze- prowadź, bądź, kocham...........
Przeciez wcale nie trzeba sie wysilać...tylko skinąc głową...przecież to On do nas wyciąga rękę...To On nalega, żebyśmy sobie pozwoli pomoc........wystarczy tylko skinąc głową !!
I wiecie co.....niech to będzie i za 1000 lat....to i tak WARTO !!
Elzd....może i ten ksiądz w Gliwicach spojrzał na nas jak na dinozaurów, ale też miałam wrażenie, że spojrzał na nas z szacunkiem ! Tak sie poczułam, jak spojrzał !! Wiesz jacy byliśmy przy Nim młodzi, piękni ! Poczułam się wartościowa !!! I On nas naprawdę z serca poblogosławił !!
I niech czas Boga trwa i 1000 lat....to i tak WARTO !!! Pozdrawiam !! EL.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-06, 16:07
EL.
Ja bym chciała żeby takie osoby jak my - dla księży zwłaszcza - żebyśmy nie byli dziwaczni. Właśnie, żeby z szacunkiem. I wsparciem - modlitwą.
Może z biegiem czasu coś się zmieni?
Bo jakoś mi tak nie pasuje, że podstawy wiary są dzisiaj tak mało ważne. W kraju gdzie większość społeczenstwa to katolicy - no, przynajmniej tak wynika w deklaracji.
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-06, 16:11
No bo księża są "ostrożni"...sami boją sie dziwactwa...więc sie "dostosowują"....zauważyłam to i z czasem przestałam ubolewać ! Bo, przeciez nie wszyscy tacy sami....i mam szczęscie za 10 razem dobrze trafić.
A do tego takie forum...dinozaurów, gdzie mozna zwyczajnie o Bogu ...to tez szczęście !! Ja zawsze dobrze trafiam !! Hahahahhaha. EL.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.