Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
"Mój były mąż" - prawda czy fałsz?

Czy mówienie: "mój były mąż", "moja była żona" sprzyja szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowi przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa?
tak
79%
 79%  [ 73 ]
nie
20%
 20%  [ 19 ]
Głosowań: 92
Wszystkich Głosów: 92

Autor Wiadomość
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-01, 19:17   

A ja to wiem i nie do Zuzy mój post był skierowany.
Tak ogólnie - do wszystkich.
JA też chcę.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-01, 20:12   

Do Sobka

"Nie obrażam się i proszę o to samo Ciebie i wszystkich forumowiczów,ponieważ należę już do grupy tych mniej "bystrych" niż WY i nie zawsze udaje mi się to wszystko tak jakbym chciał. Nie chcę nikogo obrażać."

Sobku, ująłeś mnie tymi słowami. Ale nie bądź zbyt krytyczny wobec siebie. Będzie dobrze, rozwijasz się w dobrym kierunku. Robisz duże postępy w krótkim czasie.
Mnie się podoba określelenie "młoda żoneczka", staruszku (to jest pieszczotliwe określenie, chciałabym byś nie doszukiwał się w nim złośliwości). :-D

"Myślałem,że będziemy się wzajemnie dogadywać. Jeśli nie to obrażonych PRZEPRASZAM i nie mamy co dalej się "czarować"."

To w dużej mierze zalezy od Ciebie. Wydaje mi się, że nad tym powinieneś popracować. Ale już potrafisz napisać "przepraszam", więc mogę odpowiedzieć "ja też przepraszam". :mrgreen:

I proszę nie przestawaj pisać. Mam takie wrażenie, że jak z Tobą będę potrafiła rozmawiać bez emocji, będę potrafiła ze swoim mężem. Rzadko kogoś proszę o pomoc. Czy pomożesz mi? Masz bardzo podobny styl wypowiadania się i argumentowania do mojego męża. Proszę, nie obrażaj się, tylko pisz dalej.

Pozdrawiam
 
     
CA
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-01, 21:40   

A ja myslałam, że ludzi nie powinno się dzielić tylko łączyć...

Chciałam zaznaczyć, że swoje posty również (jak to wyżej wyjaśnił Wito) kierują do wszystkich, dodam, że pisząc myślę także o tych, którzy, być może na razie, tylko nas czytają... czasami pierwszy raz

To sprostowanie dotyczy Olu2 Twojej odpowiedzi, czy ja napisałam,ze rozbiłaś czyjeś małżeństwo?

Jakoś te wielkie emocje nie pasują do wielkości tematu, tzn nie, że temat taki wielki, wręcz przeciwnie dośc prosty i klarowny...Czy mówienie: "mój były mąż", "moja była żona" sprzyja szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowi przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa?... nie znaczy, że jest to jedyna przeszkoda, że nie ma być może ważniejszych, być może bardziej szkodliwych, że nic nie stoi na przeszkodzie by zastanowić się również nad iinnymi,
natomiast określenie "mój były mąż" jest i myślę, że zgodzicie sie z tym, pejoratywne i jednoznacznie określające stosunek emocjonalny do tej osoby, ja odczytuję te słowa jako - odrzucony, stracony, przedawniony, bądź żartobliwie ujmując przeterminowany i nijak mi to nie pasuje do mówienia o osobie, którą sie kocha.
Jeżeli chodzi o przełożenie tego na codzienne życie np przy załatwianiu jakiś spraw w Urzędzie, to przecież takich sytuacji tak naprawdę jest niewiele,
kiedy przepisywałam na siebie telefon, nikt nie pytał dlaczego, tak samo w kabłowce.
pozdrawiam CA
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-01, 22:16   

Zgodzę się z Tobą, że "jakoś te wielkie emocje nie pasują do wielkości tematu"

"To sprostowanie dotyczy Olu2 Twojej odpowiedzi, czy ja napisałam,ze rozbiłaś czyjeś małżeństwo"

Jeżeli coś się uogólnia, w taki sposób jak to Ty ujęłaś, można to tak odczytać. Ale dzięki za sprostowanie.

"nie znaczy, że jest to jedyna przeszkoda, że nie ma być może ważniejszych, być może bardziej szkodliwych, że nic nie stoi na przeszkodzie by zastanowić się również nad iinnymi"
Są ważniejsze te inne, o których się milczało do tej pory na forum.

"natomiast określenie "mój były mąż" jest i myślę, że zgodzicie sie z tym, pejoratywne i jednoznacznie określające stosunek emocjonalny do tej osoby, ja odczytuję te słowa jako - odrzucony, stracony, przedawniony, bądź żartobliwie ujmując przeterminowany i nijak mi to nie pasuje do mówienia o osobie, którą sie kocha."

Nie zgadzam się z tym, że jest pejoratywne. Ja nie odczytuję jako odrzucony, stracony czy przedawniony. Wymawiając je, to ja raczej się czuję odrzucona, stracona, przedawniona, wracają złe wspomnienia. Mam nadzieję, że w przyszłości nie będę musiała zbyt często powtarzać sformułowanie "były mąż".
Czy w urzędach mam wyrażać miłość do męża, czy załatwić sprawę? Myślę, że tam nikogo to nie obchodzi, czy wyrażam, czy nie.

"Jeżeli chodzi o przełożenie tego na codzienne życie np przy załatwianiu jakiś spraw w Urzędzie, to przecież takich sytuacji tak naprawdę jest niewiele,
kiedy przepisywałam na siebie telefon, nikt nie pytał dlaczego, tak samo w kabłowce."

Widzisz, sama stwierdziłaś, że takich sytuacji w życiu codziennym jest niewiele, no to jak tu mówić o szerzeniu. No niestety, ja przy przepisywaniu musiałam. Widocznie miałam mniej szczęścia.

Pozdrawiam
 
     
SOBEK
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-02, 16:52   

Dziękuję WAM bardzo serdecznie za odpowiedzi na mój post.Z tym "dokładnym" czytaniem postów to chyba macie rację (są często naprawdę za długie),ale widzę,że nie tylko ja tak czytam.Ezd1(Elu-jeśli się nie mylę)pisząc "młode" małżonki nie miałem na myśli takich małżeństw jak nasze(28-letnie). Cieszę się bardzo,ponieważ w waszych wypowiedziach jest naprawdę wiele szczerości i dobrej woli. Nikogo nie chciałem i nie chce OBRAZIĆ(przeprosiłem zresztą ostatnio wszystkich,którzy poczuli się choćby trochę obrażeni). Olu2! Widzę,że potrafisz być MIŁĄ KOBIETĄ i nie chce mi się wierzyć aby z WASZEGO małżeństwa miały pozostać tylko złe wspomnienia. Myślę,że bedzie dobrze. Jak WY wszystkie odebrałybyście takie słowa panny młodej na jej weselu:" My i tak razem nie będziemy żyli..."albo z innych ust młodej:'a po co on mi potrzebny w Austrii" bo tam pracowała a ślub był na Zamku w Przecławiu. Nasłuchałem się nieraz takich właśnie słów bo miałem okazję "obsłużyć" w swoim życiu około 400 wesel. Dlatego proszę aby niektórzy nie obrażali się na to co piszę."Jeśli robicie coś tylko przed ludzmi-już odebraliście swoją nagrodę".To nie są moje wymyślone słowa...Jeśli chodzi o mój nick(mówicie,że pasuje do mnie -taki mi "przyszedł" do głowy),to wszystko co tu piszę też "przychodzi"mi skądś do głowy a jednak nie pasuje...
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-02, 18:42   

SOBEK napisał/a:
Dziękuję WAM bardzo serdecznie za odpowiedzi na mój post.Z tym "dokładnym" czytaniem postów to chyba macie rację (są często naprawdę za długie),ale widzę,że nie tylko ja tak czytam.Ezd1(Elu-jeśli się nie mylę)pisząc "młode" małżonki nie miałem na myśli takich małżeństw jak nasze(28-letnie). Cieszę się bardzo,ponieważ w waszych wypowiedziach jest naprawdę wiele szczerości i dobrej woli. Nikogo nie chciałem i nie chce OBRAZIĆ(przeprosiłem zresztą ostatnio wszystkich,którzy poczuli się choćby trochę obrażeni). Olu2! Widzę,że potrafisz być MIŁĄ KOBIETĄ i nie chce mi się wierzyć aby z WASZEGO małżeństwa miały pozostać tylko złe wspomnienia. Myślę,że bedzie dobrze. Jak WY wszystkie odebrałybyście takie słowa panny młodej na jej weselu:" My i tak razem nie będziemy żyli..."albo z innych ust młodej:'a po co on mi potrzebny w Austrii" bo tam pracowała a ślub był na Zamku w Przecławiu. Nasłuchałem się nieraz takich właśnie słów bo miałem okazję "obsłużyć" w swoim życiu około 400 wesel. Dlatego proszę aby niektórzy nie obrażali się na to co piszę."Jeśli robicie coś tylko przed ludzmi-już odebraliście swoją nagrodę".To nie są moje wymyślone słowa...Jeśli chodzi o mój nick(mówicie,że pasuje do mnie -taki mi "przyszedł" do głowy),to wszystko co tu piszę też "przychodzi"mi skądś do głowy a jednak nie pasuje...




Sobek- bo ja widzę jeden problem- nie pisać wszystkiego co do głowy przychodzi- tylko to najpierw "obróbce" dowolną metodą poddać- i będzie lepiej.

albo wal chłopie pamiętnik- i będzie spoko.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-02, 21:16   

Sobku, dzięki za miłe słowa i wsparcie. Z mojego małżeństwa nie pozostały złe wspomnienia, bardzo dużo w nich jest tych dobrych. Nawet przez wzgląd na dzieci nie mogę wymazać tych dobrych, bo zatarłabym im dzieciństwo. Ja mam złe, a włściwie koszmarne wspomnienia z okresu kryzysu.
A to, co pisze Zuza, rzeczywiście racja. Tak to jest, jeśli negatywne emocje biorą górę.
Słyszałam już "zniszczę cię", "oglądaj się uważnie za siebie" i tym podobne. Tego nijak nie da się zapomnieć, ale można nauczyć się z tym żyć i pomagają w tym właśnie te dobre wsponienia. Wtedy gdzieś chęć zemsty, nienawiść ulatniają się.
Z mężem prawdopodobnie już nie będę razem. Zauważ, że napisałam prawdopodobnie. Kiedyś mówiłam, że zawsze będziemy razem. Od czasu kryzysu staram się wykreślić dwa słowa "nigdy", "zawsze". Są to słowa najbardziej fałszywe pod słońcem, zwłaszcza w odniesieniu do przyszłości.
Cieszę się, że nie przepłoszyłam Cię.
A wracając do wątku tego tematu. Gdyby zamiast kategorycznego, idącego na skróty pytania, pojawiło się pytanie:
"Czy mówienie: "mój były mąż", "moja była żona" może sprzyjać szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowić przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa?
byłoby 100% odpowiedzi na tak. Popatrz 1 wyraz 5 literowy i 2 literki "ć", a jakże wymowa jest inna.

Bo wszystko zależy od tego: kto, gdzie i kiedy posługuje się takim sformułowaniem, a staż małżeński i wiek małżonków nie jest miernikiem "bohaterstwa" czy cierpienia.

Ileż takie pytanie może przynieć ciekawych dyskusji, a i być może konstruktywnych wniosków...

Pozdrawiam serdecznie
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 301
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-03-02, 22:36   

Ola2 napisał/a:
Gdyby zamiast kategorycznego, idącego na skróty pytania, pojawiło się pytanie:
"Czy mówienie: "mój były mąż", "moja była żona" może sprzyjać szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowić przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa?
byłoby 100% odpowiedzi na tak. Popatrz 1 wyraz 5 literowy i 2 literki "ć", a jakże wymowa jest inna.

Bo wszystko zależy od tego: kto, gdzie i kiedy posługuje się takim sformułowaniem, a staż małżeński i wiek małżonków nie jest miernikiem "bohaterstwa" czy cierpienia.

Ileż takie pytanie może przynieć ciekawych dyskusji, a i być może konstruktywnych wniosków...

Pozdrawiam serdecznie


Każde kłamstwo jak każde zło ZAWSZE uderza w duszę człowieka, a przede wszystkim uderza w Boga, którego ranią grzechy ludzkie. Jeśli mamy do czynienia z mężem sakramentalnym, to powiedzenie "Mój były mąż" - jest wtedy kłamstwem w każdych okolicznościach i w każdym czasie, które uderza w sakrament małżeństwa i wiarę w niego. I nie da się - na gruncie wiary - tej prawdy zrelatywizować przez zastąpienie "zawsze" przez "może".
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Ostatnio zmieniony przez Andrzej 2007-03-03, 10:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-02, 23:07   

Przypomniały mi się 2 zabawne sceny z filmu „Nigdy w życiu”. Nie zacytuję dosłownie, bo nie pamiętam, ale mam nadzieję, że wydźwięku tych scen nie wykrzywię za bardzo.
A swoją drogą, kurcze jak ten film szerzy mentalność rozwodową. Aż strach. Ale fakt jest zabawny.

1.scena w domu

Zdradzana żona: ależ, kotku.
Mąż zdradzacz: i nie mów do mnie, kotku!

2. scena w sądzie

Kochanka męża: to ona jeszcze nie wie? Kotku.
Zdradzona żona: kotku?!
Mąż zdradzacz: no wiesz, zależy, kto mówi!

Pozdrawiam
 
     
CA
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-02, 23:49   

OLa2
Być może Ja źle ujęłam, być może Ty źle odczytałaś.

"Są ważniejsze te inne, o których się milczało do tej pory na forum".
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby o nich pisać, w tym, czy w nowym wątku , konstruktywnych wniosków nigdy za wiele.

"Czy w urzędach mam wyrażać miłość do męża, czy załatwić sprawę? "
Jasne, że sprawy załatwiać
"Myślę, że tam nikogo to nie obchodzi, czy wyrażam, czy nie. "
Też tak myślę

"Widzisz, sama stwierdziłaś, że takich sytuacji w życiu codziennym jest niewiele, no to jak tu mówić o szerzeniu."
I własnie o to chodzi, że szerzenie nie będzie odbywało sie w Urzędzie (aczkolwiek sporadycznie pewnie się zdarzy), tylko przede wszystkim wśród najbliższych, czyli na początek wśród rodziny, przyjaciół, znajomych i dalej w pracy czy chociażby tu na Forum

Pozdrawiam CA
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 01:49   

Andrzej, tu się mylisz :
"Jeśli mamy do czynienia z mężem sakramentalnym, to powiedzenie "Mój były mąż" - jest wtedy kłamstwem w każdych okolicznościach i w każdym czasie,"

W świetle prawa cywilnego to jest PRAWDA : mąż po rozwodzie to BYŁY mąż.
W żadnym urzędzie nie pytają o sakrament, tylko o stan PRAWNY.

Występuje się o: alimenty od byłego męża, eksmisję byłego męża, wymeldowanie byłego męża. Nie odpowiada się za zadłużenia byłego męża.....
Przykładów można podać więcej, tylko po co? I nie sądzę, żeby komuś przyszło do głowy interpretować takiego zwrotu jako propagowanie rozwodów.

Nie uważasz, że w urzędowym piśmie zwrot "sakramentalny mąż , z którym jestem rozwiedziona wbrew mojej woli ..... "
czy taki zwrot nie jest śmieszny?
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 04:13   

...
Ostatnio zmieniony przez bajka 2009-04-17, 17:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 07:16   

Amen - wypowiedź bajki powinna starczyć za cały komentarz.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 07:42   

Zgadzam się z Bajką w 100%,dajcie już spokój temu "tematowi",nie jest on wcale ciekawy,wręcz głupi(sory),nie chętnie go przeczytałam,nie daje on niczego wartościowego,tylko głupie przegadywanie się,kto ma rację.Niech każdy wyciągnie sobie z tego wnioski,i da spokój temu tematowi,pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10