Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
"Mój były mąż" - prawda czy fałsz?

Czy mówienie: "mój były mąż", "moja była żona" sprzyja szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowi przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa?
tak
79%
 79%  [ 73 ]
nie
20%
 20%  [ 19 ]
Głosowań: 92
Wszystkich Głosów: 92

Autor Wiadomość
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-23, 08:45   

Dalilo nawalił mi komputer, więc wiadomości od Ciebie dotarły dopieraz teraz. Widzę jednak, że Elżbieta, podała adres. Dzięki Elżbieto.

"Boli mnie, bowiem w pośredni sposób godzi również w moje małżeństwo."

Boli mnie również, kiedy to słyszę, ale zupełnie z innych powodów. Myślę, Andrzeju, że u wielu osób też. Boli, bo ciągle przypomina, cierpienie, przez które przechodziliśmy, traumę (to Ci po rozwodzie). Boli, bo wyzwala strach, lęk przed tym, co może nas spotkać, a czego nie chcemy doświadczyć (ci, którzy są w separacji). Te dwa wyrazy budzą w nas emocje i mam podejrzenia, że nie do końca z powodów, które podajesz.

"Tworzy klimat "normalności" rozwodowej, banalizacji zła i w efekcie sprawia, że trudniej jest marotrawnemu mężowi czy żonie wrócić na drogę prawdy, gdy wokół nich akceptowane jest zło."

Klimat "normalności" rozwodowej nie stwarzają osoby porzucone. One cierpią przez wiele lat. To zdradzacze banalizują zło. To oni "reklamują" rozwód, bo nie ponoszą konsekwencji, tego, co zrobili. Nie pisz mi, że przez słowa "były mąż", mojemu będzie trudniej wrócić na drogę prawdy. To nie to. Gdzie byli Ci wspaniali katolicy, którzy widzeli, że mój mąż ucina sobie romans biurowy? Upominali go? Nie! Wręcz przeciwnie, udawali, że nie widzą. A czasem nawet "kryli" przed żoną jego romans.

"Powiedzenie "były mąż" wprowadza ludzi w błąd, sugeruje, że małżeństwo przestało istnieć."
Nie wprowadza nikogo w błąd. Dla męża przestało istnieć, dla innych też. U mnie nie przestało istnieć i żadne słowa nie są w stanie tego zmienić.

"Zgadzam się z tym co Ela (El.) napisała, że do prawdy trzeba dojrzeć, że potrzeba czasu i dyskusji, żeby uświadomić sobie w pełni prawdę z jak w istocie wielkim mamy do czynienia złem. Po to by samemu nie szkodzić innym."
Dojrzałam, zdecydowanie dojrzałam. Nie szkodzę innym. Szkodzą zdradzacze, bo są bezkarni. Potrafią reklamować się z "nową" żoną, a wielu katolików zamiast nagminnie ich upominać, że źle robią, z niezdrowymi wypiekami na twarzy gadają po kątach - sensację tworzą, ba jak często wielu z nas słyszało od "katolików": wiesz właściwie, to nie widzę nic złego, że przyjmuję w swym domu X-sińskiego z "nową" żoną - są tacy zakochani i szczęśliwi.

Zastanów się, ile razy mamy okazję do powiedzenia słów "były mąż", a jak często "była żona" - "druga czy obecna żona" ma okazję mówić zdradzacz. A tak apropos. Mój mąż o kochance do mnie mówi: moja parnerka życiowa. A ja? Kim byłam?

To nie te słowa, nie takie skutki i nie te osoby przyczyniają się do skali zjawiska, które opisujesz. No. Dalej więc szukaj, Andrzeju, bo nie tędy droga.

Pozdrawiam
 
     
dalila9
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-23, 09:25   kryzys małżenski

Elżbieto dziękuje ci bardzo za pomoc.Ta pierwsza strona która podałaś jest prawidłowa.A tak w ogóle to dlaczego to sie poprzestawiało?
 
     
Ann3
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-23, 14:39   

Na pocieszenie dodam, że w Niebie nie będzie już mąż , żona , nie ma tam małżeństw, jak to w Ewangelii napisane.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-24, 23:49   

Już uważam się za pocieszoną.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-25, 04:57   

A dla mnie to chyba żadne pocieszenie...
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-25, 14:55   

Kurcze, przekonałaś mnie Wanboma.
Pozdro
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-25, 17:53   

ania z belgii napisał/a:
ja tylko szybko napiszę - o moim mężu zawsze mówię po imieniu
a tak w ogóle to uważam, że są ważniejsze sprawy i wątki na forum

bo teoretyzowanie do niczego nie prowadzi
okopywanie się na swoich pozycjach też nie


a moim kochanym współzielonym przypominam - oto człowiek


Święte słowa Aneczko...
po imieniu... hmmm... dobry pomysł...
Trzymaj się Anulka, wiesz, ze bedzie dobrze...
 
     
basia_priv
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-25, 21:02   

Witam Wszystkich serdecznie po długiej przerwie - choroba, szpital.
Przeczytałam Wasze wypowiedzi i jakoś smutno mi się zrobiło...
Cieszę się swoim małżeństwem, dorosłymi już dziecmi, moją rodziną a mimo to smutno mi jest gdy słyszę słowa:
"mój były mąż", "moja była żona", mój obecny mąż", "moja obecna żona", albo w innych sytuacjach też używa się określeń, które rozmywają istotę stanu rzeczy.
Aby nie nazwać rzeczy po imieniu mówi się "zacienionymi" sformułowaniami.
I tak zamiast powiedzić:
"on ukkradł", mówi się "on sobie przywłaszczył",
zamiast,"ona zamordowała dzicko" - "ona przerwała ciążę"
zamiast "on zdradza żonę" - "oni mają romans".
I co sie dzieje? Prawie wcale nie widzać problemu-:( Nie jest tak źle-:(
Czy używając takich sformułowań nie "łagodzimy" problemów? Czy nie dajemy ulgi i niejako przyzwolenia aby jakieś tam zło dojrzewało sobie w ciepełku?
To nie chodzi o to, że dla mnie, czy dla wielu z Was takie słowa "były mąż - żona" nie mają wpływu na waszą postawę i nie utożsamiacie się z nimi. I to dobrze, że tak jest.
Ale niestety samo używanie takich sformułowań ma wielki wpływ na innych ludzi, ma wpływ na kształtowanie ich postaw.
Dlatego powinniśmy mieć tego świadomość, że jesteśmy odpowiedzialni za słowa jakie wypowiadamy a jako ludzie wiary tymbardziej winniśmy słowem pomagać innym w dążeniu do dobra, w kształtowaniu pozytywnych postaw.
Tak - w Niebie nie będę już żoną, chociaż ten stan chciałabym przenieść i tam. Ktoś by pomyślał, że nie cieszę się na obietnicę Nieba dla siebie.
NIE! Tak nie jest, bo wierzę, że skoro już teraz na Ziemi mogę cieszyć się szczęściem miłości tej ludzkiej, tej łaski jaką przyjęłam i mogę kochać i być kochaną, to co dopiero w Niebie gdy otrzymam to szczęście, które obiecał Bóg.
A Bóg obiecał to szczęście nam wszystkim - Tobie i mnie, którzy uwierzyliśmy i trwamy w Jego Miłości.
Czyż o tej Miłości nie jesteśmy zobowiązami świadczyć całym swoim życiem i każdym słowem?
Bardzo gorąco i z całego serca pozdrawiam WAS WSZYSTKICH KOCHANI-:)
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-25, 21:28   

Chyba jednak zacznę używać sformułowania "były mąż", żeby właśnie nie rozmywać istoty rzeczy i nie "łagodzić" problemów, "zacieniając je" innymi określeniami.

Pozdrawiam
 
     
Grażynka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-25, 21:36   

Ola2 napisał/a:
Chyba jednak zacznę używać sformułowania "były mąż", żeby właśnie nie rozmywać istoty rzeczy i nie "łagodzić" problemów, "zacieniając je" innymi określeniami.

Właśnie, masz rację chyba...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-25, 21:38   

Najlepiej w ogóle nie mówić o tym "kochanym" mężu. A ja, tak jak Ania belgia, mówię po imieniu i wiadomo o kogo chodzi. A określenie "mąż" w moim przypadku brzmi trochę ironicznie.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-25, 21:46   

No co Ty... Pewnie, że i ja posługuję się imieniem "kochanego" męża, u rodziny, znajomych, a więc u tych, którzy wiedzą, o kogo chodzi. Ale nie będę robiła z siebie głupa wśród obcych - w urzędzie. A wśród nowopoznanych osób tematu "a mój mąż to czy siamto" wogóle nie poruszam, więc nie mam problemu z nazewnictwem.
Pozdrawiam
 
     
basia_priv
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-26, 10:57   

"I ślubuję Ci miłość ..."
To też kiedyś były wypowiedziane słowa i to słowa przysięgi...
Może lepiej byłoby w ogóle ich nie wypowiadać?
Nie trzeba by było teraz "w ogóle mówić o tym "kochanym" mężu", "A określenie "mąż" nie brzmiałoby ani trochę ironicznie.
Nie wiem jak wyrażałabym się swoim mężu, to i tak nie zmienia to faktu kim jest on dla mnie.
Czyż zatem używanie "pochodnych określeń" i takie podejście do sprawy nie jest oszukiwaniem samej siebie?
A gdby mój mąż złamał przysięgę małżeńską to czy tym samym ja jestem zwolnioma z mojej przysięgi?
 
     
ania z belgii
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-26, 15:14   

Basiu,
Język opisuje zastaną rzeczywistość. Nie rzeczywistość idealną, ale taką, jaka jest.
Niektórzy z nas w tej rzeczywistości mają za sobą rozwód cywilny. W świetle prawa cywilnego ich małżeństwa nie istnieją, niezależnie od tego czy im się to podoba, czy nie.
Ich małżonkowie nie są dłużej małżonkami - stają się byłymi małżonkami. Przykre to, ale tak już jest. Rzeczywistość urzędowa wymaga wypełniania dokumentów, często zwykłego odhaczenia w rubryczce - np. stan cywilny.
Urzędnika nie obchodzi nasza przysięga, duchowość, rozterki. Jesteśmy dla niego numerem, ewentualnie ciągiem znaków przyporządkowanych jakiejś kategorii. To przyporządkowanie wymaga od nas określonego języka - percyzyjnego. Jeśli jesteśmy w kategorii 'rozwodnik/rozwódka' mówiąc o naszym sakramentalnym małżonku w urzędach jesteśmy niejako zobligowani do dodania przymiotnika 'były'. Oczywiście możemy mówić
'pan Iksiński' ale wtedy też przeważnie wymaga się od nas uściślenia w jakiej relacji do niego pozostajemy.
Basiu - w obywatelskiej urzędniczej rzeczywistości nazwywamy sprawy po imieniu mówiąc 'były mąż/była żona'. Sądzę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie odbierze tego jako chwalenia się i szerzenia idei rozwodów. Bo każde wypowiedzenie tych słów (w moim przypadku jeśli już muszę to mówię magiczne we're separated) to cios w samo serce i przyznanie się do porażki
pozdr
a.

Basiu i jeszcze jedno - są wśród nas tacy, którzy woleliby nie wypowiadać słów przysięgi małżeńskiej, bo byłoby dużo łatwiej... bo mają świadomość, że skarament prawdopodobnie nie zaistniał, bo małżonek zrobił sobie szopkę, a oni muszą przechodzić przez piekło rozwodu i sądu biskupiego by móc żyć godnie. Niektórzy się miotają, bo nie wiedzą co z tym fantem zrobić, boją się etykietek, sądów, oszczerstw...
Ostatnio zmieniony przez ania z belgii 2007-02-26, 15:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11