Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Płaczę....
Autor Wiadomość
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-04, 11:08   

Może tylko z tym potem końskim Dziadek przesadził :lol: ale reszta to święta prawda :mrgreen:
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-04, 11:30   

nie nałóg - mnie to nie obraziło - kilka razy podreślałam - zresztą Satine też - że facet ma być facetem a nie metrosexualnym produktem facetopodobnym i dlatego wiecej testosteronu dla mnie bedzie miał Pan Bartoszewski niz pan Ibisz pomimo sporej różnicy wieku :mrgreen: - a juz najwiecej Pani Krzywonos :mrgreen:

ale do celu:

Buquiet - to co teraz napiszę to wiedza tajemna :lol: - dostępna już wybrańcom , inni dopiero ja wdrażają w pocie czoła w życie - a inni tak jak Ty dopiero za jakis czas jak ochłoną - bedą mieli szansę to zrozumieć. Moze zechcesz wtedy wrócić do tego co ponizej...

Otóż ludzie, którzy uzalezniaja swoje poczucie szczęścia od obecnosci osób trzecich - zawsze przegrają a ich szczescie bedzie jak w piosence - czyli to beda piekne tylko chwile...
Taka postawa jest bowiem z góry skazana na niepowodzenie. zrozum - nikt nie jest nam dany raz na całe zycie... ludzie umierają, odchodzą, wyjeżdżają... rodzice, dzieci, małzonkowie, rodzeństwo, sąsiedzi... my sie przeprowadzamy, zmieniamy prace, szkoły.... zmieniamy ludzi wokół nas... nie żyjemy cały czas w otoczeniu tych samych osób...

Uwierz mi chłopie - nawet gdyby twoja Kamila dzis do Ciebie wróciła - owszem byłbyś szczęsliwy ( to te szczśliwe chwile z piosenki) ale za miesiąc zaczałbyś wracać do przeszłosci - co robiła, z kim rozbiła, jak robiła... znów przestałbys być szczęsliwy... za jakis czas uznałbyś, że nie mozesz być szczęsliwy bez dziecka a potem drugiego... zawsze cos by sie znalazło... rozumiesz juz dlaczego?... dlatego iz swoje poczucie szczęscia uzalezniasz od działań i obecnosci innych...

Z tym szczęsciem to tak iż jest ono umiejetnoscia czerpania pełnej satysfakcji z TU I TERAZ... niewazne jak jest... to sytuacja w której nagradzamy się za cos co zrobiliśmy ( błachostkę) juz teraz a nie wieczne oczekiwanie na wiecej...
To trzeba wyuczyć w sobie - wyeksperymentować - wyjśc z bezpiecznego myslenia - "rób tak jak zawsze, myśl jak dotychczas"... z każdych potknieć trzeba wyciagać wnioski - zapisywać, przegadać - pozolic sobie popełniac błedy ( o tym pisałam marzence niedawno) - nie być srogim dla siebie, kochac swoje słabosci ale tez je naprawiać.
Trzeba eliminowac ludzi którzy źle na nas działaja - oczyszczać otoczenie - ZBUDOWAĆ SIĘ NA NOWO. Na to nigdy nie jest za późno.

Tak długo jest sie nieszczęsliwym jak długo przerzuca sie odpowiedzialność na zewnątrz, na innych... to nie ma ani sensu ani w niczym nie pomaga... budowanie w sobie poczucia krzywdy, obarczanie innych winą to wg mnie najgłupiej zmarnowany czas w którym mozna zrobić cos pozytecznego np nauczyć się jęz. japonskiego... :mrgreen:

Sory za taki przydługi traktat o szczęsciu ale to takie przykre patrzeć jak ludzie sami petla sobie nogi, nakładaja kajdany, żyja na pół gwizdka bo boja sie otworzyć okno przez które naprawde wpadnie swieże powietrze...
  
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-04, 12:38   

@ Nałóg bo wpędzisz bankieta w depresję. Jeszcze pomyśli, że gdyby od początku był twardy to by coś zdziałał.

Moim zdaniem nie ma większego znaczenia co zrobisz. Czy będziesz siedział cicho, czy skomlał o litość. Ona ma to gdzieś. Nic dla niej nie znaczysz. Sorry, ale taka jest smutna prawda.

Ja i skomlałem i byłem stanowczy i robiłem wszystko i nic. I co? I nic! Tak źle i tak nie dobrze (dla zobrazowania: jak powiem żonie, gdzie wyjeżdżam i kiedy wracam to usłyszę, że ją to nie interesuje, a jak nic nie mówię, to słyszę, że jestem niepoważny, bo nic nie mówię). Nie masz na nią wpływu. Masz wpływ na siebie. Tyle i aż tyle.

Tak jak wszyscy piszą, odetnij się od niej, bo się wykończysz. Spełnij jej pragnienie. Naprawdę masz komfortową sytuację.

Głowa do góry!

Zacznij od wyjazdu na tydzień.
  
 
     
buquiet
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-04, 13:18   

Był juz wyjazd na tydzień na narty do Szwajcarii. Był to wyjazd z pracy zaplanowany dużo wczesniej o którym żona wiedziała....
I co z tego wynika. Wyjeżdżając napisałem do żony krótko że wyjeżdżam w daleka trasę więc piszę do zobaczenia Kocham Cię.
Odpowiedz była po paru godzinach jak wstała bo ja wyjężdżałem w nocy.

Coś w stylu : Przestań sie ośmieszac. Czemu mnie oszukujesz przecież wiadomo ze tak juz nie jest. Kazdy dzien w tym utwierdza.Już nie musisz sie sztucznie o mnie starac. Dużo czasu juz mineło i nic to nie dało. Więc przy mikołaju życzę ci zaprzestania tego typu kłamst. A na świeta życze ci jakiej pięknej mikołajki co by ci czas umilała. Co niestety ale cieszy. A jesli nie to tego ci zycze. Pisze to bez zgryzliwosci Pa

Wiec bez komentarza....

Nie odzywałem sie przez cały tydzień. Po powrocie w piątek zdażył się wypadek rodzinie babcia złamała kręgosłup. Jako ze Kamila ja bardzo lubiła przekazałem jej tą informacje.

Na co dostałem odpowiedz: Przykro mi ze babcia doznała urazu. Zyczę jej jak najlepiej. Spakowałam reszte twoich rzeczy prosze jutro po nie przyjechac. Dobranoc

Wiec tak jak pisze poprzednik. Jak sie starałem to daj spokój jak przez tydzien sie nie odzywałem to było zle i słyszałem ze własnie pokazujesz jak ci zalezy juz nie pamietasz o zonie. Jak przed swietami milczałem i odezwałem sie przed wigilią ze chciałbym przyjechac złożyć życzenia bo to wyjątkowy czas to usłyszałem ze gdyby nie swieta to bym sobie o niej nie przypomniał.....
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-04, 13:59   

Więc masz bardzo ważną zwrotną informację od żony. Co byś nie zrobił - nie masz na nią wpływu. Masz za to wpływ na siebie.

Twoja żona jest obecnie w amoku. Wszystko co zrobisz odbierze negatywnie. Moim zdaniem jesteś być może w tej chwili dla niej jej największym wrogiem. Nawet to co wydaje ci się, że jej dobrego zrobisz może ją doprowadzić do wściekłości.

Jak długo może potrwać ten stan? Może tydzień, może miesiąc, a może całe życie. Proponuję założyć ten ostatni wariant - łatwiej będzie Ci się z tym pogodzić i ruszyć z miejsca.

Usuń się na bok. Czasami tylko przypomnij o sobie, ale bez nachalności.
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-04, 17:03   

No to jeszcze jeden wyjazd sobie zafunduj.

Ze swojego doświadczenia Ci powiem, że trudno z kimś żyć na dobrej stopie kto uważa, że jesteś beznadziejny i cała jego percepcja jest skupiona na tym żeby wychwytywać Twoje potknięcia. Widzę jak mnie to psychicznie wykańcza. Ja jestem skazany na kontakt z żoną, bo mamy dziecko, ale Ty nie musisz poddawać się torturom. Myśl co zrobiłeś nie tak, myśl co w sobie zmienić, ale ją zostaw w spokoju.

Potrzeba dużo czasu żebyś wiedział na czym stoisz i żebyś się jakoś w tym wszystkim odnalazł. U mnie trwa to już rok i myślę, że jeszcze co najmniej z rok potrzebuję żeby wrócić do pełnej równowagi.

Właśnie zaopatrzyłem się w perkusję i będę się uczył grać na perkusji :-D Drżyjcie sąsiedzi!
  
 
     
trojka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-04, 18:44   

Malta, dziękuję za "traktat o szczęściu". Tego mi było potrzeba! :mrgreen:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9