Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Wydzielone z wątku mufinki
Autor Wiadomość
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-03, 11:21   

Przy końcu doczesności Bóg nie zapyta nas o to, czyśmy cierpieli lecz wyłącznie o to, czyśmy kochali. Jeśli trwam w miłości także wtedy, gdy z tego powodu cierpię, to trwam na drodze zbawienia, ale nie dlatego, że cierpię, lecz dlatego, że kocham. Jeśli natomiast cierpię, ale nie kocham, to takie cierpienie nie przybliża mnie do zbawienia. Przeciwnie, zwykle okazuje się drogą do rozpaczy, gdyż kto nie kocha, ten wcześniej czy później popada w rozpacz nawet wtedy, gdy nikt z zewnątrz nie zadaje mu cierpienia. (ks. Marek Dziewiecki)


Czy to ciągle jeszcze miłość do róż, czy już tylko delektowanie się sobą - poranionym przez nie?
W miłości - nie ma miejsca dla 'ja' w centrum... Im mniej mnie, tym więcej miłości...
Jak drewno w kominku - daje ciepło w miarę spalania...
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-03, 11:54   

róża napisał/a:
Czy to ciągle jeszcze miłość do róż, czy już tylko delektowanie się sobą - poranionym przez nie?
W miłości - nie ma miejsca dla 'ja' w centrum... Im mniej mnie, tym więcej miłości...
Jak drewno w kominku - daje ciepło w miarę spalania...


Różo :-D :-D :-D

hmmmm ....zastanowiło mnie co napisała Danka..????

i rozumiem stan euforii..radości....życia w podskokach-bo tak przeciez działa miłość.....

lecz ja w tym również wyczytałem to...

-zgoda na własny krzyz
-droga do pracy i poprawy
-chęc i mocna motywacja działania
-naprawa relacji
-rozwój każdego dnia w drodze ku miłości....

A jedyna postawa wg. mnie błędna jaka może powstać(chyba ze złej analizy sytuacji) to BIERNOŚĆ............

bo przecież będąc biernym tez można przyjac postawe miłości
ale czy to wówczas nie wygląda tak

wobec Boga jest wszystko o,k i jedynie na tym kończę?????

a czy przypadkiem???

Postawa miłości to jest
- wyzwanie..
-to trud....
-to zmiana swej postawy każdego dnia....
-to nastwaienie na konstruktywizm ..a nie destrukcję....

róża napisał/a:
W miłości - nie ma miejsca dla "Ja w centrum"... Im mniej mnie, tym więcej miłości...


......no tak...bo czy zbyt dużo Ja w centum to nie inaczej jak tylko egoizm i egocentryzm.....z własnym prawem do pokaleczenia tymi kolcami róż........
a wówczas w mym sercu nie zostaje nic jak tylko delektowanie się swoim prawem tak naprawde nie wiadomo do czego....
i na co to mi????

przecież nieraz ludzie żałuja własnych decyzji...tylko nie potarfia jednego...

powiedziec głośno ŻAŁUJĘ

pozdarwiam
  
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-03, 13:20   

Różo - podjęłaś cytat, który wkleiłem w podpisie :-)

Ten cytat i Twój komentarz pod nim (tzn. dwie ostatnie linijki) - moim zdaniem nie ma żadnej sprzeczności. Ja tego nie rozumiem jako "delektowanie się sobą" czy delektowaniem się własnym poranieniem tylko... hmm...

Miłość człowieka do człowieka jest na tyle doskonała, na ile człowiek przylega do Boga. Im bardziej przylega, tym bardziej kształtuje sobie sumienie, które coraz doskonalej podpowiada mu co ma robić w różnych konkretnych sytuacjach. Bóg każdemu człowiekowi, w każdej chwili zsyła ocean łaski (co ma robić, jak ma kochać), niedoskonałość człowieka oraz jego wolna wola sprawia, że nie potrafi tej łaski przyjąć. Może przyjąć tylko wówczas, jeżeli powie Bogu "tak" i powtarza "tak" całe życie w różnych sytuacjach. Na tę drogę rozwoju można w ogóle nie wejść, bo taka jest ludzka wola, z całą pewnością jednak rozwój nigdy się nie kończy, bo Bóg jest nieskończony. Miłości nie da się zdefiniować, ułożyć "w ramki", ale zdefiniować daje się zasady - co robić, by nie sprzeciwiać się Bogu, by pełnić Jego Wolę (dekalog, przykazanie miłości Boga i bliźniego, cała Ewangelia jest o tym). Myślę, że tak naprawdę każdy wie gdzieś w sercu czym jest miłość, całym sobą dąży do niej, tak jak i intuicyjnie wie, jak należy się zachować zgodnie z miłością. To, że nie zachowujemy się "jak trzeba", chociaż gdzieś w środku wiemy jak być powinno, jest efektem różnych czynników: własnych grzechów oraz zranień, których nie chcemy wyleczyć lub nie wierzymy, że dają się wyleczyć. Często grzeszymy z powodu własnych, niewyleczonych zranień. Grzeszymy też z egoizmu, którego nawet nie uświadamiamy sobie, bo myślimy w danej sytuacji błędnie, że robimy to, co dla nas najlepsze, a tak naprawdę czyniąc to, ranimy samych siebie. Chcąc się ochronić, zabezpieczyć, zyskać szczęście, schodzimy na manowce...

Usłyszałem kiedyś definicję "chrześcijanina" - to człowiek, który ma relację z Jezusem. Relacje można mieć różne - bardzo złe lub bardzo dobre. Ale Jezus nie odrzuca nikogo. Można mu wykrzyczeć własne bóle, niedoskonałości, np. to, że nie umie się stosować Jego wskazań z Ewangelii, że nie rozumie się dlaczego w niektórych przypadkach trzeba nadstawić drugi policzek, a w niektórych ukręcić bicz i tłuc, tak jak On to zrobił wyganiając handlarzy ze świątyni - i nie umie się rozróżnić tych przypadków. Denerwuje cię to, że nie umiesz czegoś, nie jesteś w stanie czegoś zrobić? Powiedz to Bogu... porozmawiaj z Nim... Są piękne modlitwy, nowenny, ale jak czujesz, że różaniec zmienia się w taśmę produkcyjną w fabryce, to odejdź od tej taśmy i porozmawiaj z Bogiem, który jest OSOBĄ. Człowiek nie lubi być zmuszany do niczego, a jako że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, to sądzę, że On też "nie lubi" być zmuszany do niczego. Jeżeli coś nam daje (a tak naprawdę to nic bez Niego nie mamy), to tylko - aż - z miłości do nas.

Ks. Dziewiecki napisał w tym artykule, skąd jest cytat, że Jezus kochał wszystkich, ale to nie oznacza, że wszystkich traktował jednakowo. Dlatego miłość też nie jest jednakowa. Jednakowe zachowanie w podobnych - wydawałoby się - sytuacjach nie świadczy, że jest czynione zgodnie z miłością. Jeżeli dwie osoby zachowają się tak samo w takiej samej sytuacji, to jedna z nich może być w sercu masochistą, a druga działa z miłością: przykład teoretyczny, pierwszy z brzegu: św. Maksymilian Kolbe z miłości oddał życie za współwięźnia, a teoretycznie więzień Iksiński w tej samej sytuacji zrobiłby to samo z motywacji równoznacznej z samobójstwem...

Tutaj artykuł ks. Dziewieckiego.

Jezus mówił faryzeuszom rzeczy wprost, z delikatnością porównywalną z waleniem młotkiem między oczy... Czy sądzicie, że to nie był jedyny możliwy przejaw miłości z Jego strony do faryzeuszy? Bóg jest miłością i jest doskonały.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-03, 13:52   

Jarku, zgadza się, wypożyczyłam tę myśl na chwilkę, bo świetnie pasuje do tematu :-D

Norbercie, jak myślisz, czy postawa miłości jest rzeczywiscie tak rozumianą - potocznie? Ilu z nas zatrzymało się na poziomie nieodpłacania złem za zło + wierność + uczciwość i tak znieruchomiało w tej postawie...Tymczasem miłość to ruch, to ciągłe tworzenie...
Skoro jesteśmy w technicznym - porównajmy miłość do auta. Nawet najpiękniejsze z zewnątrz i wewnątrz - nie pojedzie, jeśli silnik niesprawny...Trzeba zająć się jego naprawą... Naprawą serca, bo to w nim rodzi się i trwa miłość.

Danka 9 napisała:

Cytat:
odkrylam ze cos waznego dla siebie
ze moge miec troche takiej martyrologicznej postawy w sobie....w rozumieniu milosci...


Bardzo podoba mi się Twoje podejście do tematu - to poszukiwanie w sobie zbyt słabo dokręconej śrubki.. . Może to tylko śrubka z napisem humor? :-D Noworoczny "przegląd techniczny"...
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-03, 14:09   

róża napisał/a:
Ilu z nas zatrzymało się na poziomie nieodpłacania złem za zło + wierność + uczciwość i tak znieruchomiało w tej postawie...Tymczasem miłość to ruch, to ciągłe tworzenie...


Różo...hmmmm :-D :-D :-D

Ja postawe miłości porównam do tego....

siedze w domu i mam flustrację na....

bo na zewnątrz zła pogoda,leje deszc,jest pochmurno,wieje silny wiatr......

i przeciez mam wytłumaczenie haaaa!!!! mój zły humor ma wytłumaczenie bo przeciez jest taki ,bo jest ochydna pogoda............

lecz nagle????.....

przestaje padać,wiac,przejasnia sie i na zewnątrz wychodzi piękne słonce....

a ja????

nadal jestem zflustrowany

...zatem co jest?????

ano problemem jestem ja i mój humor -a nie czynniki zewnętrzne

i może właśnie załapanie tego daje możliwośc wyjścia z postawy...a wejścia w rozwój miłości......

ale???? to jest jednak zależne od własnego wyboru......tego WOLNEGO WYBORU


pozdrawiam
  
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-03, 15:13   

róża napisał/a:
Tymczasem miłość to ruch, to ciągłe tworzenie...
Skoro jesteśmy w technicznym - porównajmy miłość do auta. Nawet najpiękniejsze z zewnątrz i wewnątrz - nie pojedzie, jeśli silnik niesprawny...Trzeba zająć się jego naprawą... Naprawą serca, bo to w nim rodzi się i trwa miłość.


Jak to mówi ks. Pawlukiewicz: niektórzy stoją w aucie na parkingu, udają, że prowadzą, kręcą kierownicą i mówią: pyr - pyr - pyr, a tymczasem: wsiądź w Jezusa! daj gazu, jedynka, dwójka, trójka... Alleluja i do przodu! :-D
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-03, 16:58   

Jarek 321 napisał:


Cytat:
wsiądź w Jezusa! daj gazu, jedynka, dwójka, trójka..


Więc w nowym roku: gazu, jedynka, dwójka, trójka :mrgreen: Zwłaszcza, kiedy droga pod górę..


Boże
Boże którego nie widzę
a kiedyś zobaczę
przychodzę bezrobotny
przystaję w ogonku
i proszę Cię o miłość jak o ciężką pracę

Ks. Jan Twardowski

http://www.youtube.com/watch?v=qi3eOfggG2w
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-03, 21:23   

Ciekawy ten nasz dział techniczny :-P
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-04, 11:35   

Życie, jak części różańca... Jest w nim, a jeśli nie ma - to będzie każda z nich ... Chodzi jednak o to, aby nie dać się zwariować - kiedy jest ta radosna ...i nie zapaść się zbyt głęboko pod ziemię, kiedy - ta trochę bolesna, bo i jedna i druga przeminą...
Nie masz tu nic trwałego na ziemi... I my sami przemijamy...
Jedynie miłość trwa wiecznie.
http://www.youtube.com/watch?v=iRVuS5Yoaq4
  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9