Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
nie przepraszaj, bo nie ma za co. Nikogo nie uraziłaś. Po to tu jesteśmy, żeby rozmawiać, wymieniać nasze spostrzeżenia...
eda [Usunięty]
Wysłany: 2010-05-15, 11:01
Powiedcie mi proszę co się stanie jeśli nie zgodzę się na rozwód bez orzekania o winie. Mąż usilnie mnie namawia żebym podpisała taki papier. Czy coś mi grozi? Gdy ewentualnie dojdzie do takiej sytuacji, że sąd mnie obarczy winą za rozpad małżeństwa co to oznacza.
Zaznaczam, że wogóle nie chcę się zgodzić na rozwód. I co wtedy?
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2010-05-15, 11:34
Eda, przede wszystkim jeśli nie chcesz się zgodzić na rozwód to się nie zgadzasz. Ale dlatego, że TY tak chcesz, tak czujesz, że jest to po Twojemu. Adekwatnie - jeśli ktoś Cię namawia, abyś się zgodziła, a Ty nie chcesz - to się nie zgadzasz, nie ulegasz namowom. Bo niby w imię czego?
Jeśli na rozwód bez orzekania o winie się nie zgadzasz, to idzie proces sądowy w kierunku orzeczenia winy Twojej, męża, lub wspólnej. Osoba winna lub współwinna ponosi koszty procesu, odpowiednio - w całości lub w części. Osoba winna lub współwinna nie może potem, po rozwodzie, domagać się alimentów od współmałżonka. To są jedyne "groźby", które Ci grożą. Nie zgadzając się na rozwód masz czyste sumienie, oraz pomoc Pana Boga. To teraz sobie zrób "rachunek zysków i strat"
pr [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 15:05
Chris chciałbym abyś sie do mnie odezwał i opwiedział mi w skrócie swa historię, druga sprawa moja żona uważa że dla niej rozwód do wrećz wybawienie albo szczęście bo przez 10 lat była nieszczęsliwa i na razie chce byc sama tak mówi a zdrugiej strony uważa że lepiej dla dziecka żebyśmy byli osobno poza tym uważa ze nie ma szans na zmiany. Dodatkowo chce rozwodu bez orzekania o winie i namawia mnie do tego i panicznie boi sie że nie dam jej rozwodu uważa że i tak go dostanie więc co ja mam robić. Nie chce terapi wspólnej uważa ze nie ma to sensu i co gorsza uważa że ja sie na nią nadaje ale nie wrózy mi dobrych efektów. Oskarz o brak czułości itp Ja wiem ze byłem trudny ale naprawde chcę ratować z tym że przy takiej despracji z jej strony nie wiem czy to ma sens czy dać jej rozwód a może poczekać prosze powiedz mi co robić i poradź bo niewatpliwie masz doświadczeniea przede wszsytkim czy powinienem sie wyprowadzać bo wspólne mieszkanie niewatpliwie duzo mnie kosztuje ją chyba też teściowie są za mną ale z kolei moja matka stwierdza że jak cie ktoś nie chce to po co na siłe chcesz coś ratować czego juz nie ma a zkolei jej żale sa tak wielkie a niechęc tak sie poteguje ze nie wiem co dalej. Prosze cie o radę
mgła [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 15:21
Statystyka rozwodów w Polsce [edytuj]
Dane GUS:
liczba rozwodów:
rok 2000: 43 tys.
rok 2001: 45 tys.
rok 2002: 45 tys.
rok 2003: 49 tys.
rok 2004: 56 tys.
rok 2005: 67,6 tys.
rok 2006: 71,9 tys.
rok 2007: 66,6 tys. (26,8% liczby nowo zawartych małżeństw)
rok 2008: 65,5 tys. (25,4% liczby nowo zawartych małżeństw)
rok 2010: 72tys. - nie podano jaki procent z zawartych małżenstw
przyczyny rozwodów w 2004 r.
niezgodność charakterów: 32%
zdrada: 24%
nadużywanie alkoholu: 23%
naganny stosunek do członków rodziny: 9%
problemy finansowe: 9%
inne: 3%
W 75% przypadków powództwo wnosiła kobieta. 70% rozwodów nie kończy się orzekaniem o winie. Jeżeli jest inaczej, to wina najczęściej jest po stronie mężczyzny. Prawie trzy razy częściej rozwodzą się mieszkańcy miast niż osoby mieszkające na wsi.[6]
Statystyki wskazują, jak dużą grupę wśród rozwodzących się stanowią bardzo młodzi małżonkowie. W 2008 r. aż 56 proc. rozwodzących się mężczyzn stanowili panowie do 24. roku życia, a 75 proc. kobiet panie do 24. lat
żeby było jasne - nie jestem zwolenniczką rozwodów, ale...opieranie sie na statystykach to lekko śliska sprawa - skoro 25% małżenstw sie rozpada ( a w 2010r to nawet wiecej), to mamy 1/4 szansy, ze i nasze...a wiec po co sie pobierac?
podobnie jest z danymi dotyczącymi rozpadających sie poswtórnych związków...
oraz katastrofalną sytuacja dzieci na przyszłośc...
statystyki mają to do siebie, ze sporzadzając je na ogół ma sie cos na celu...
obiektywnośc wyników zawsze jest nie całkiem prawdziwa
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 15:53
Mgło - mogłabyś rozszerzyć, co miałaś na myśli?
PR - mam do Ciebie wielką prośbę Naprawdę wielką. Czy mógłbyś stosować znaki przestankowe? Wiesz, te durne kropki, przecinki... itp. One wbrew pozorom bardzo ułatwiają życie, łatwiej się czytać będzie wtedy Twoje posty, i pozostanie więcej energii na ewentualną odpowiedź
Pozdrawiam!
mgła [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 15:58
Dokładnie to co napisałam Nirwana
jestem jak statystyka - krótko i bez rozwlekania sie nad szczególami
a kazdy wyciagnie z niej to, co mu akurat pasuje
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 18:05
Mgło, zrobiłaś zdaje się offtopa, nadaje się na wątek techniczny tudzież "tematy różne".
Dla "statystycznej" jasności podaj statystyki rozwodów np. z lat '20 - 30 XX wieku.
Moglibyśmy też sprawdzić statystycznie jak kształtowały się rozwody na całym świecie na przestrzeni kilkuset lat
mgła [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 19:13 Re: "Rozwód może spowodować powolną i bolesną śmerć&
Zrobie Ci Jarek321 prezent...poczytaj sobie co napisał chris nim zamieścisz mnie na wątku technicznym
naprawde napisałam nie na temat?
czy moze raczej nie po linii...???
chris napisał/a:
Statystycznie:
Powtórnie zawierane małżeństwa rozpadają się dwukrotnie częściej niż te pierwsze, trzecie małżeństwa rozpadają się w 70% przypadków.
Odsetek samobójstw wśród osób rozwiedzionych jest czterokrotnie wyższy niż średnia statystyczna.
Ryzyko przedwczesnego zgonu u rozwiedzionych mężczyzn wzrasta do 76%, w przypadku kobiet do 39%.
Ryzyko zachorowań na nowotwory u rozwiedzionych mężczyzn jest takie samo jak u tych, którzy wypalają paczkę papierosów dziennie.
Rozwodnicy i wdowcy o 20 proc. częściej niż zamężni zapadają na przewlekłe choroby, takie jak cukrzyca, czy choroby serca. (źródło: fronda.pl)
Rozwiedziony mężczyzna 21 razy częściej niż żonaty bywa pacjentem klinik psychiatrycznych.
Badania (prowadzone przez Anneke Napp-Peters) dowodzą, iż po upływie 15 lat kobiety nadal cierpią na depresję porozwodową , a przytłaczające poczucie straty, bólu i zazdrości nie słabnie, zaś mężczyźni wciąż roztrząsają przyczyny rozpadu związku/małżeństwa. (źródło: Polityka)
33 % rozwiedzionych kobiet i 25% rozwiedzionych mężczyzn uważają życie po rozwodzie za smutne i pozbawione satysfakcji
Dzieci łatwiej pogodzą się ze śmiercią jednego z rodziców niż z rozwodem!
Śmierć rodzica jest nieodwołalna i nie pozostawia wątpliwości, dlatego łatwiej jest się z nią pogodzić. Natomiast rozwód rodziców, to otwarta i wciąż rozdrapywana rana. Dla dziecka oznacza to załamanie się fundamentu, na którym dotychczas budowało swoją tożsamość, czuje się oszukane i bardzo samotne. Wiele czasu i wysiłku będzie go kosztowało stworzenie nowego systemu wartości, odbudowanie poczucia bezpieczeństwa i wiary w ludzi. Według statystyk, uda się to jednemu na dziesięcioro dzieci.
Statystyczne badania sa bardzo często robione pod konkretne zamówienie.
cytowanie GUS to i tak bardzo obiektywny (choc tez nie zawsze i nie do końca) obraz statystyczny.
Natomiast psychologiakobiety.pl juz jest duzo mniej obiektywnym źródłem
i mysle, ze przy odrobinie chęci i zaangazowania, na które od razu powiem, nie chce mi sie tracić czasu ( bo zycie jest zbyt ciekawe) mozna znalezc zupełnie odwrotne wyniki badan statystycznych.
I tylko tyle chciałam powiedziec.
Zawsze dogmatyczne przyjmowanie statystyk mnie smieszyło....robi sie troche smieszno i trochę straszno...
Pozdrawiam u progu Nowego Roku
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 19:39
Chodziło mi o to mgło, że dyskutanci po poście Chrisa nie mieli żadnych pytań ani wątpliwości po co on zamieścił swój post, natomiast nie bardzo wiem, po co Ty zamieściłaś swój. Na szczęście ja tu nie przenoszę postów do wątku technicznego, więc nie będzie na mnie
Jeżeli chcesz udowodnić jakąś tezę (a tego nie wiem, bo nie mówisz) i jeżeli ta teza jest odwrotna w stosunku do tego, co wynika ze statystyk przedstawionych przez Chrisa (bo to sugerujesz), to na tę tezę - widmo odpowiem Ci tak:
ależ oczywiście, wiem, że jest mnóstwo szczęśliwych ludzi po rozwodzie.
Tyle, że na tym forum nie chodzi o to, jak rozwieść się i być szczęśliwym, względnie jak szczęśliwie się rozwieść, ale jak kochać małżonka w kryzysie, jak kochać małżonka mimo rozwodu, który nastąpił (mimo jego/jej braku miłości, zdrady, przemocy, alkoholizmu itd. itp.), a nawet co to znaczy kochać małżonka.
Poza tym, mgło, tak dla jasności dyskusji, lepiej formułować wprost wątpliwości i pytania, jeżeli się je ma, niż krążyć wokół sedna sprawy, jeżeli oczywiście takowe sedno jest.
rafal41 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-31, 08:17 ...trzeba być silnym po rozwodzie....
Dzieki Chris za ten temat....sam to odczułem na własnej skorze,hehe.Wiem jak jest cieżko wyjśc na prosta,gdy wszystko się wali....marzenia...plany biorą w ,,leb,,.
Co do statystyk to nie są przesadzone,wczesniej nie widzialem tylu przypadkow rozwodów...teraz to idzie w wielkim tempie....nawet jak żona sie rozstała ze mną ,to jej szefowa też....
A po rozwodzie trzeba sie narodzic na nowo....pozdrawiam...trzymajcie sie.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-03, 19:15
A ja nawiązuję do "statystycznych" przyczyn rozwodów. Dwa dni po swojej rozprawie zajrzałam do własnych akt i zobaczyłam wypełnione sprawozdanie dla GUS: jako przyczynę podano właśnie niezgodność charakterów, chociaż w wyroku jest wyraźnie napisane, że rozwód jest z powodu zdrady - szanowny przecież w pozwie napisał, iż mieszka z inną kobietą. Ba. Mając zeznanie na piśmie, sąd w ogóle nie badał naszych wzajemnych relacji i pożycia, nie wnikał, czy byliśmy zgodnym czy skłoconym małżeństwem.
Więc uwazam że statystyki kłamią i sądy również działają nieuczciwie. Do dziś się zastanawiam na czyją rzecz wypełnia te sprawozdania pracownik sądowy.
mgła [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-04, 10:17
Widzę, że wywalanie niektórych wpisów z watku jest tu na porzadku dziennym...zadziwiające podejście do prawdy
i czytając to, co napisali inni jakos nie umiem znaleźć błedu w moim podejsciu do statystyk, który zauwazyli moderatorzy przenosząc mój wpis...
pocieszanie sie statystykami jest z gruntu niemądre i tak uwazam
mozecie mnie znowu gdzies przenieśc z tym co piszę...i co to zmieni?
statystyki są statystyczne - nie ma w nich miejsca na jednostkę, na człowieka jako takiego...
statystyczny Polak wypija tyle to a tyle alkoholu - wypijacie tyle???
bo ja jakos nigdy sie nie potrafiłam zmieścic w tej normie
statystyczny to znaczy - żaden
taki nie istniejący na prawdę...
a statystyki robi sie w konkretnym celu, bardzo czesto na zamówienie...jak ankiety i inne tego rodzaju cuda...
wiec pocieszanie sie, ze statystycznie to kogos od tego szlag trafi...inni nie pozyją w nowym związku bo nie, a dzieci wyrosną na zdefektowane jednostki...jest po prostu niemądre
i tyle
satatystyki kłamią
a budowanie na nich obrazu świata to chyba nie to o co chodzi tak naprawde
a w zyciu jak to w zyciu...bywa bardzo różnie...i nie ma w tym ani regół ani statystyk
tyle chciałam powiedziec cytując statystyczne dane, które zostały stąd usunięte - dlaczego?
chris mógł a ja nie?
bo...? nie były takie jak by sie chciało w tym miejscu?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.