Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Wydzielone z wątku mufinki
Autor Wiadomość
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 12:41   

Różo a co jesli ta piękna miłośc jaką opisujesz nie przekłada się na realia, bo......pił,bił,zdradzał..itp
Co wtedy ?.....czyż nie zostaje wówczas postawa miłości i gorąca modlitwa?
To o czym piszesz to tylko opis pieknej miłości i.....marzenie nas wszystkich.
EL....nic dodać ,nic ująć...w pełni się zgadzam.
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 12:42   

Pięknie to wyraziłyście EL. i róża :-)

Ja jeszcze wtrącę swoje 3 grosze odnośnie zagrożeń duchowych, które akurat w tym wątku dotyczyły Coelho i DeMello.
Uważam, że pewne sprawy nas, jako ludzi, przerastają. Do nich należą sprawy duchowe. Ks. Gabriel Amorth w jakimś wywiadzie powiedział, że jest mnóstwo zniewoleń, a nawet opętań demonicznych u ludzi, którzy kiedyś, dawno uczestniczyli w jakichś wróżbach i innych praktykach, ogólnie mówiąc, okultystycznych, bez wiary ani nawet intencji, zaangażowania w moc tych praktyk. Potem byli zdziwieni, że nie mając intencji skierowania się ku złu, wpadli w problemy wymagające pomocy egzorcysty. Sprzeciw Norberta i j23 wobec takiego stawiania sprawy przez Kingę2 i mnie z jednej strony rozumiem - świat jest tak "przesiąknięty" takimi treściami, począwszy od horoskopów w pierwszym lepszym programie telewizyjnym, wróżbami na andrzejki, w tv są kanały gdzie występują tarociści i wróżki, jest mnóstwo literatury odnoszącej się do tzw. pozytywnego myślenia itd. Wierzę w to, że Miłosierdzie Boże jest niewyczerpane i jeżeli ktoś szuka Jezusa, to prędzej czy później Go znajdzie, a potem będzie się ciągle rozwijał, prowadząc regularne sakramentalne życie (spowiedź, Eucharystia). Przy czym, jeżeli z Ewangelii, magisterium, książek i prasy katolickiej wprost wynika, że dane, konkretne treści są sprzeczne z nauką Kościoła (a konkretnie z 1. przykazaniem), to uważam, że po prostu trzeba rozważyć argumenty tam zawarte. Norbert pyta kolejny raz o kwalifikacje. Jeden z linków o Coelho jest na portalu opoka, tam skrótowo, ale bardzo konkretnie została oceniona jego twórczość. Poza tym czytając artykuły zawarte w tych linkach, z samej treści wprost wynika niezgodność tego co pisze Coelho z nauką Kościoła. Jeżeli Coelho popiera i sugeruje, że posługuje się tzw. białą magią; pisze: "Można czcić Buddę, Allacha, Boga, Jezusa, kogokolwiek. Ważne jest, że w jednej chwili grupa ludzi łączy się z tajemnicą, czujemy się bardziej zespoleni, bardziej otwarci na życie, rozumiemy że nie jesteśmy samotni w świecie, że nie żyjemy sami. Tym właśnie dla mnie jest religia, a nie jakimś zbiorem zasad i przykazań narzuconych przez innych". W innym miejscu: "Kim jest dla ciebie Bóg?, odpowiada on: Doświadczeniem wiary. Niczym więcej."

Przypominają mi się tutaj główne prawdy wiary, których każdy uczy się przed I Komunią: 1.Jest jeden Bóg. 2.Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. 3.Są trzy Osoby Boskie : Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty. 4.Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbwienia.
5.Dusza ludzka jest nieśmiertelna. 6.Łaska Boska jest do zbawienia konieczne potrzebna.

Jakich szczególnych kwalifikacji potrzeba, by zauważyć sprzeczność między tym co mówi Coelho, a naszą wiarą?

Zwracanie uwagi na zagrożenia duchowe nie ma na celu mówienia "grzechem jest to czytać", ale chodzi o to, że ludzie szukają w takich lekturach odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące tego kim jest Bóg, jaki On jest, życia, sensu życia, miłości itd. Pójście za radami zawartymi w tych lekturach może okazać się po prostu pójściem na manowce mając na uwadze naukę Kościoła.

Tym samym (rada, a nie pouczanie): "Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła" (1 Tes 5, 22)
  
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 13:05   

Lena napisała:

Cytat:
co jesli ta piękna miłośc jaką opisujesz nie przekłada się na realia, bo......pił,bił,zdradzał..itp
Co wtedy ?.....czyż nie zostaje wówczas postawa miłości i gorąca modlitwa?


I tu (moim zdaniem) postawa miłości jak najbardziej ma zastosowanie. To ta cebula :-D - póki co trwam, czekam ...na wiosnę - na przebudzenie męża. Piękna, godna podziwu - postawa oczekiwania... Bo wiosna może nadejść - wiosna dla miłości... Pewnie warunkiem jej nadejścia będzie wykrzesanie odrobiny ciepła i światła - przez współmałżonka. Byle nie stracić nadziei i nie zapaść się w swoim bólu - głęboko pod ziemię.
Jeśli piszę, że postawa miłości w małżeństwie - to zbyt mało, mam na myśli dwoje ludzi "po przejściach", zamieszkujących jednak ciągle pod jednym dachem, zasiadających wspólnie do obiadu... Tu wymagania są inne, bo i oczekiwania są inne...
Ostatnio zmieniony przez róża 2010-12-30, 13:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 13:16   

Jarek321 napisał/a:
Jakich szczególnych kwalifikacji potrzeba, by zauważyć sprzeczność między tym co mówi Coelho, a naszą wiarą?

Jarek nie rozumiesz mnie Ja się pytam o wasze kwalfikacje -aby głosic słowo Boże...

a zarazem moralizowac,nawracać,upominać,wytyczac,nakazywać.......

bo Jam w tym słaby a was podziwiam za taka łatwość.........

o to mi chodziło a Coelho ....juz odpuściłem i nie krążmy w tym
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 13:27   

Cytat:
Ja się pytam o wasze kwalfikacje -aby głosic słowo Boże...


Każdy bierzmowany ma te kwalifikacje. A więc Ty również.

A co do tego: "a zarazem moralizowac,nawracać,upominać,wytyczac,nakazywać....... bo Jam w tym słaby a was podziwiam za taka łatwość.........":
Jeżeli mówisz "nie wolno zabijać", to dopóki tłumaczysz przepis z kodeksu karnego, to jest ok, a od momentu gdy mówisz, że to 5. przykazanie, to "moralizujesz, upominasz, wytyczasz i nakazujesz"? Przykład z 5. przykazaniem jest dla zobrazowania, bo zagrożenia duchowe dotyczą 1. przykazania - a więc też dekalogu i są na 1. miejscu w dekalogu, a nie na 5.

Wiesz... ja o sobie myślę, że jestem słaby i właśnie dlatego nie chcę wchodzić w rzeczy, które są wprost niezgodne z nauką Kościoła.
  
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 13:37   

Zaraz Różo, czegoś nie rozumie....
róża napisał/a:
Cytat:
co jesli ta piękna miłośc jaką opisujesz nie przekłada się na realia, bo......pił,bił,zdradzał..itp
Co wtedy ?.....czyż nie zostaje wówczas postawa miłości i gorąca modlitwa?


I tu (moim zdaniem) postawa miłości jak najbardziej ma zastosowanie. To ta cebula :-D - póki co trwam, czekam ...na wiosnę. Piękna, godna podziwu - postawa oczekiwania...


dalej.....
róża napisał/a:
Jeśli piszę, że postawa miłości w małżeństwie - to zbyt mało, mam na myśli dwoje ludzi "po przejściach", zamieszkujących jednak ciągle pod jednym dachem, zasiadających wspólnie do obiadu... Tu wymagania są inne, bo i oczekiwania są inne...


jak dla mnie obie sytuacje są ze soba związane, podobne,jesli nie takie same.
Dlaczego wiec postawa miłości "ma zastosowanie" ,jest godna podziwu tylko w pierwszym przypadku?

W obu małżonkowie są po przejściach,jedni mieszkają osobno,drudzy ciagle razem.
Czy Twoim zdaniem Różo strona pokrzywdzona w drugim przypadku ma jakoś lepiej i w związku z tym stawiane sa jej inne wymagania? .....a może właśnie przede wszystkim dzieki postawie miłości są razem.
Do tej pięknej miłości o jakiej piszesz daleka droga.......a moze taka juz nie nadejdzie?
Nie sądze aby fakt wspólnego zamieszkania wiele zmieniał....a bywa,ze jest trudniej.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 13:40   

Jarku i napisze jeszcze coś takiego....mój kryzys,moje problemy malżeństwa dały w efekcie zblizenie się do wiary-Boga.
I wiesz jak pierwszy raz uchyliłem drzwi z napisem Bóg to aż mnie poraziło światło i przyszedł strach.
Potem góre dała ludzka ciekawośc i musiałem spojrzec co to za światło.
Potem przyszła euforia światłem i tym co się działo....echhh taka dusza aż do nieba,radośc z modlenia,tysiące stron religijnych i poczucie czegoś wielkiego.

I pamiętam pewnego dnia w kościele kiedy znów popłyneły mi łzy i czułem że echh...nagle spojrzałem na ludzi obok i przyszła mysl...

kurcze oni tu stoja pewnie już latami,maja taki spokój,sa tak stabilni a tez wierzą....to czemu ja tak odczuwam ,a dla nich to życie i normalnośc.

Od tego dnia moja wiara stała sie dojrzała,weszły zasady ale przyszła tez normalnośc dnia,normalnośc życia.

A euforia zamieniła się w spokój ,opanowanie i dorosłośc.
I razem z tym przyszło wielkie zrozumienie dla innych-wypadło strofowanie,napominanie a weszła dyskusja i dawania soba ciepła.........


Hmmm czemu to piszę??? bo własnie nie nalezy zapominać że w skutek własnych peturbacji życia nagle i spontanicznie doszliśmy do Boga...i ważne by nie zostać w tej spontanice ..bo reszta wówczas umuka

Pogody Ducha

[ Dodano: 2010-12-30, 13:52 ]
Jarek321 napisał/a:
Jeżeli mówisz "nie wolno zabijać",

nigdy nie mówię "nie wolno"....bo to brzmi odrazu NAKAZAEM.......
a jak mam na mysli przykazania
-nie zabijaj
-nie kradnij


wolę to wytłumaczyc jak to jest złe dla bliżniego wobec którego to jest dokonane,i na ile niszczące tego co to dokonuje


Czujesz róznicę ????

ludzie najczęściej żle działają na zakazy i nakazy-rzucane im wprost w oczy bez wyjaśnień i wzorów.
Oraz tego co moze ich spotkac jak je złamia czyli..........KONSENKWENCJE

i na chwile wróce do dyskusji przy Coelho....różnice pokazała wam Danka, pisząc o swoich odczuciach po pzreczytaniu tej literatury,o tym jak z czasem dorosła do szkodliwości tejże literatury w gwoli ścisłości ja tez mam wiele ale do tych ksiązek,ale moge podzielic sie tylko tym z luzmi jacy chca podyskutować o tym.
A nie stosuja wjazd TO BEEEEEEEEE.

Kogo wypowiedz jest bardziej dla ludzi Danki i jej prywatnych odczuć???
czy suchych tekstów kingi????

pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-12-30, 13:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 13:55   

Norbercie... zgodzę się z Tobą całkowicie. :-D

Zauważ, że ja, mówiąc o zasadach, dekalogu itp. nie pozostaję w sferze spontaniki tylko wymogów - co wolno, zgodnie z nauką Kościoła, a co nie wolno. To jest postawa wynikająca z woli, by stosować się do jasno sprecyzowanych zasad. Przyswajając sobie powoli i opornie tę prostą prawdę, że Bóg jest, mam silną wolę, by nie czynić nic takiego, co Jego mogłoby obrazić, a co w praktyce Bogu nie zrobiłoby żadnej krzywdy, a mnie od Niego, od Jego miłości, odciągnęło. A w konsekwencji - uważając, że jest głęboki sens w przykazaniach, zasadach, sakramentach (On dał je nam z miłości ku nam, bo sam niczego nie potrzebuje), bo przestrzeganie ich usuwa wszystko co stoi na przeszkodzie coraz bliższego kontaktu z Bogiem, piszę o tym na forum, żeby ci, którzy czytają te posty, też np. powrócili do sakramentalnego życia, do modlitwy, zerwali z tym wszystkim, co ich od Boga oddziela. Bo jak świadomie, zgodnie z własną wolą, usuną wszystkie te przeszkody, które są w stanie usunąć, to otwierają się na łaskę Bożą. A kiedy i czy ta łaska przyjdzie - to już nie do nas należy, to już "departament Pana Boga". Ale w sumieniu wie się, że w danej chwili, na danym etapie zrobiliśmy wszystko. Jak upadniemy - spowiedź, jak wątpliwości i zmartwienia - modlitwa, regularnie Eucharystia... Alleluja i do przodu! Czekam i zapraszam Zbawiciela do mojego życia! Mówię mu zawsze: TAK!

Zrobiłeś edit, dlatego muszę dopisać.
Danka9 napisała o swoich odczuciach odnośnie Coelho i to Cię przekonało do jej wypowiedzi. Ja jednak uważam, że gdy z jednej strony do wyboru jest odczucie, wewnętrzne przekonanie, a z drugiej Ewangelia i zasady tam zawarte, to dla bezpieczeństwa wolę wybrać Ewangelię niż własne odczucia. Cała historia zbawienia opisana w Biblii, różne niesamowite wydarzenia, dowodzi tego, że w każdej sytuacji, a najbardziej w tej najtrudniejszej, lepiej jest zaufać Bogu, temu co On mówi (w Ewangelii, za pośrednictwem Kościoła), niż zdawać się na własne uczucia.

Przykładowo: opowieść o Abrahamie i nakazie Boga, by poświęcił Izaaka na ofiarę, można czytać pod kątem "jakiż to Bóg, jest okrutny". A można też czytać, że Bóg mówi do nas w ten sposób: "zaufaj mi zawsze i w każdych okolicznościach; nie zawiedziesz się, bo chcę dla ciebie, człowieku, jak najlepiej".

Problemem nie są przykazania, nakazy, zakazy albo to, że ktoś (jak ja z uporem maniaka :mrgreen: ) o nich mówi, tylko to, że one wyrażają Wolę Boga, że jak będziemy je wypełniać, to NIC nas od Jego miłości i łaski i nie odłączy. Z jednej strony medalu są zakazy, nakazy, zasady, dekalog, nauka Kościoła, z drugiej strony tego samego medalu sakramenty, modlitwa, zaufanie w Boże Miłosierdzie - wszystko po to, byśmy sami oddali się miłości Boga. A On wtedy nas nauczy np. jak kochać małżonka w każdej sytuacji i to tak, by to była miłość piękna i z serca, a nie wyreżyserowane działanie itd....
  
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 14:39   

No dobra Jarku czytam i rozumiem ..to zatem napisz jaki byłes kiedys,wczesniej jak do tego podchodziłeś.....

i wówczas zestaw te dwa światy i spójrz jak to wygląda.....

jestem ciekawy twojej reakcji .....bo Ja zrobiłem to zestawienie i wiesz co wyszlo......

że z jednej bandy.......odbiłem się .............do drugiej..

I dopiero jak zrozumiałem że mam byc w środku.....wyszlo mi o,k
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 14:50   

Hmm.. jaki byłem kiedyś, to wolę nie pisać :mrgreen:

No dobrze: zarozumiały, pewny siebie, a jednocześnie gdzieś w środku przestraszony, niepewny siebie. Uważający, że wszystko mi się od życia należy i zastanawiający się, dlaczego to życie nie daje mi w takim razie tego, co mi się "słusznie" należy. Ale to tylko moja ocena. Pewnie ludzie wokół mieliby inną: być może gorszą, być może lepszą.

Nie powiem, żebym np. nie lubił teraz siebie "sprzed", uważam po prostu, że traciłem czas na bezsensowne działania, rozważania, niepożyteczne zainteresowania.

Co do tego odbijania się od bandy, do bandy... Rozumiem o co chodzi, ja ... skoczyłem w przepaść teraz (albo inaczej mówiąc: puściłem się liny - własnego poczucia kontroli nad sytuacją, życiem) - wszystko stawiam na Pana Boga, a codziennie staram się wyrywać z korzeniami "chwasty" - złe nawyki, nieodpowiednie zachowania, wszystko co sumienie mi podpowie. Mam przekonanie, że im totalniej zrzekamy się kontroli na rzecz Pana Boga, tym bardziej musimy żyć sakramentami i modlitwą, bo z jednej strony pokazuję, że sam nie daję rady, jestem słaby, a z drugiej muszę otworzyć się świadomie na łaskę Boga. Stąd pragnienie, by nie grzeszyć, nie "zaśmiecać" sobie umysłu niepożytecznymi sprawami.

[ Dodano: 2010-12-30, 15:18 ]
A teraz jaki jestem? Taki sam :-) jak przedtem...
  
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 15:22   

Nirwano, ja tu tylko na chwilkę....taki skok, odskok.....jestem teraz uczestniczką forumowej grupy 12 kroków i mam tam bardzo dużo pracy z samą sobą...jestem pilną uczestniczką, pracuję dużo, ucziwie , zabiera mi to sporo czasu....ale na chwilkę tu wpadłam. Miło, że mnie pamiętasz !!! Ciągle na tym forum jestem !! Cmoook !


Rózo pięknie piszesz o miłości....ale gdyby tak chciało być.....a przeciez wiesz, że nie zawsze tak. A kiedy przychodzi czas, że współmałzonkowi już nic się nie chce...nie chce kombinować, wymyslać, przemieniać, starać się i nawet zapuścił swój ogródek.....to co ??
To ja zakasałam rękawy i sama do roboty.....trudno było siebie samą do tego przekonać, że mogę sama, ....trudno było się zabrac do pracy, bo samej żle.....ale udało się, przekopałam, przeryłam nas ogród....trochę zmobilizowałam meża....z trudem i Jego oporem...dało się i udalo się i chwałę Panu !!

Chłopaki ciekawe te Wasze rozmowy o literaturze.
Był czas, zę przeczytałam wszystko De Mello i Coelho również....z zachwytem ! Ale to już było.....teraz czytam coś innego, inaczej, szukam czegoś innego......to taka droga......Kościół mówi bądź ostrożna , to jestem i już.
Aczkolwiek Szymon Holownia mówi, ze przeczytał publikacje nawet zagraniczne , takie hardkorowe o tym, że np Bóg nigdy nie istniał.....po cos to robił....i Jego wiary, jak widać nie zachwiało.....i pewnie naszej wiary Coelho nie podważy.....ale jednak ostrożnym trzeba być i już. Dobrze, że się wszyscy w tym ze spokojem i bez histerii zgadzamy . EL.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 16:55   

Leno, jeśli miłość jest próbą spełniania pragnień drugiej osoby, to dla mnie - żona lub mąż, ktory ma jeszcze jakiekolwiek oczekiwania - przede wszystkim trwa, niechby tylko obok, ale trwa. Oczywiście należy wyłączyć przypadki, kiedy trwa obok, bo mu tak wygodnie, bo zwyczajnie nie ma dokąd pójść itd. Zakładamy, że trwa, bo jest w nim, choćby mała, nieśmiała chęć naprawy małżeństwa - jakaś skrucha, jakaś świadomość wyrządzonej krzywdy - oczekiwanie piękniejszego, lepszego...
Dla mnie np. moja sytuacja była i jest wyzwaniem, ale o wiele łatwiejszym niż trwanie w oczekiwaniu na kogoś, kto może ...już nie czeka, komu skrucha jest zupełnie obca, gdzie często ze względów bezpieczeństwa trzeba opuścić budowany z mozołem wspólny dom (zawsze tu podziwiam takie osoby).
Można poprzestać na postawie miłości... Już samo przebaczenie zdrady mieściłoby się w jej ramach, a trud pojednania - on nie jest wymogiem postawy miłości. Można jednak spróbować czegoś więcej... To nie jest aż tak trudne, jak może wydawać się - to nic godnego podziwu. Skoro jedna ze stron decyduje się zawiesić sobie poprzeczkę, choćby tylko niziutko nad ziemią - warto spróbować skoczyć razem... Nam udało się.
Co innego, kiedy pośród buty, a czasem i nienawiści współmałżonka - ta druga strona trwa w postawie miłości. To musi być baardzo trudne, tak łatwo wtedy o utratę nadziei, tak wiele potrzeba wszelkich cnót. To poprzeczka - bardzo wysoko...
Piszę to, żeby Ci, którzy czekają na swoich mężów/żony nie myśleli, że są tymi "gorszymi", którzy idą na łatwiznę, a czasem może nawet nie popadli w wyrzuty sumienia, że nie potrafią być razem (zdarzało mi się czytać wypowiedzi kobiet, które odeszły od mężów oprawców i teraz czują się niegodne przystąpić do Komunii Świętej)... Kiedy patrzę ze swojej perspektywy - naprawdę chylę czoła. Nie wiem, czy bym tak potrafiła. To, co mam za sobą - jest zdecydowanie prostsze. Może więc miłość jest łatwiejsza niż postawa miłości?? :-D
El, te ogródki pełne pachnących kwiatów to chyba głównie owoc pracy kobiecych rąk. Byle nie lękać się, że ubrudzą się, a i pot czasem popłynie...

Znawcami ogrodów - są jednak kobiety, bo tu serca potrzeba i rozumienia mowy kwiatów...
Ostatnio zmieniony przez róża 2010-12-30, 20:31, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 18:09   

róża napisał/a:
Co innego, kiedy pośród buty, a czasem i nienawiści współmałżonka - ta druga strona trwa w postawie miłości. To musi być baardzo trudne, tak łatwo wtedy o utratę nadziei, tak wiele potrzeba wszelkich cnót.


Ależ Różo....postawa Miłości, to przecież jedna z większych cnót.....sama postawa, to już brzmi dumnie...prosto, z podniesioną glową, ponad i mimo wszystko....godnie.....to piękne i podnoszące i dające nadzieję....to podziw ....a jednocześnie pokora i cichość....cud i łaska !

róża napisał/a:
El, te ogródki pełne pachnących kwiatów to chyba głównie owoc pracy kobiecych rąk. Byle nie lękać się, że ubrudzą się, a i pot czasem popłynie...


Chociaż i Panowie się znajdą....co w ogródku zapamiętale i z miłością grzebią.....są i wyśmienici kucharze , są też super męzowie itp, itp......Wolę mysleć ( dla mojej własnej wygodny i nadziei ), że i kobiety i mężczyźni....po równo są starającymi się ludźmi.....


A cebulka = MIŁOŚĆ.....czemu nie...niech tak będzie....przecież wiemy o co chodzi ! O MIŁOŚĆ !! Cmoook !! EL.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 18:41   

El napisała:
Cytat:
Chociaż i Panowie się znajdą....co w ogródku zapamiętale i z miłością grzebią.....

Czasem aż tak pracowici, że i sąsiadce pomogą :mrgreen:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9