Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Jarek321 napisał/a:
widząc choćby mój dialog z Norbertem . Jezus chyba mi Cię zadał, Norbercie - tylko nie myśl broń Boże, że jesteś "trudny", chodzi mi o to, że nie umiem do Ciebie trafić)
Ot i może Jarku trafiłeś z tym postawieniem na drodze....ale bez obaw możesz powiedzieć że jestem trudny bądż inaczej i nie ma we mnie ani obrazy ani gniewu na takie oceny.....
Jarek widzisz a może to taki prosty test dla mnie ..a może i dla ciebie????
dialog z człowiekiem jaki inaczej myśli...inaczej czuje...ma swoje racje....bądz nawet nie ma-ale trzeba wysłuchać....
i właśnie chodzi o te słuchanie
Jarek bardzo często jest tak że mimo iz my sami czujemy ak jest w nas super...jak jest o,k to otoczenie sygnalizuje coś innego i na nas warczy...lub ma nas dość....
Warto wtedy zastanowic się co zmienić w sobie....a nie koniecznie zmieniać na siłe otoczenie ...........
dzięki za wymiane zdań...i bez urazy....ale Coelho i tak lubię czytać....
chocby dlatego że pokazuje odkrywanie piekna kobiety...szacunek do kobiety...miłośc do kobiety....i jakąś tam fascynację kobietą.........
a przecież Ja jako facet wciąż mozolnie starający sie o względy żony ...dobrze szukam tropów w życiu ..jak odkryć mądrości tej ludzkiej..ziemskiej miłości....
bo widzisz miłośc Boska jest...często nas buduje..często wyznacza szlaki....ale tu na ziemi jest miłość między kobieta i męższczyzną....i ja tez trzeba sie nauczyc
pozdrawiam
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 22:58
NORBERT napisał/a:
Jarek widzisz a może to taki prosty test dla mnie ..a może i dla ciebie????
Z całą pewnością dla mnie
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 23:10
Fajnie się Was czyta i panowie i panie :)
Cytat:
Milośc to postawa....o tym wcześniej pisała Danka i ja sie z tym zgadzam
och leno dziękuję, przyznam wczoraj po wypowiedziach rozy i Norberta troche zgłupiałam, i zaczęłam sie zastanawiac czy ja dobrze tez milosc rozumiem...
post Jarka i następne uspokoiły mnie
jaka słaba we mnie jescze ta postawa skoro opinie innych są jeszcze takie ważne? :)
co do Coehlo.....duzo czytałam w czasie poszukiwań, daly mi te ksiazki sporo do myślenia
Alchemik, miałam wizję Boga po nich w głowie....i pewnosc ze moge swiat i siebie kształtwac jak chcę
takie duze przekonanie o sprawczosci swojej....
powrot do koscioła po wielu latach banicji...nauczył mnie ze to nie ja dyktuje Bogu swoje zycie...ale to On mowi mi ktoredy mam iśc....
mialam przyjacoi ktorzy nie znosili Coehlo i ktorzy uwielbiali jak ja
teraz troche sie wyrobiłam czytelniczo ( takie mam wrazenie) i zwyczajnie jego proza wydaje mi sie...nie gniewajcie się....słaba...zaletą są tematy poruszane...głębokie, zyciowe....
trzymam sie z daleka od tego pisarza, czuje ze to nie jest dobro...nawiazania do tarota, magii..nie dziękuję...
[ Dodano: 2010-12-29, 23:12 ]
AAA i jeszcze pomysl mi przyszedl do głowy
kingo na Twoje ręce...moze by stworzyc na forum takie gadu gadu.....mamy na 12 krokach takie
taki box ale trwały...ze kazdy moze wpisac cokolwiek, bez tematu....pogaduchy
widzeę ze jest taka potrzeba...jakie ciekawe dyskusje powstają
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-29, 23:46
Danka 9 napisał/a:
...moze by stworzyc na forum takie gadu gadu.....mamy na 12 krokach takie
hiii Danko też o tym myślałem......
Danka 9 napisał/a:
teraz troche sie wyrobiłam czytelniczo ( takie mam wrazenie) i zwyczajnie jego proza wydaje mi sie...nie gniewajcie się....słaba...zaletą są tematy poruszane...głębokie, zyciowe....
trzymam sie z daleka od tego pisarza, czuje ze to nie jest dobro...nawiazania do tarota, magii..nie dziękuję...
Danko wielki szacun ...i to jest dorosła postawa.....nie czytam bo......nie chce bo.....
wyjaśnienie...i argumenty...i wszystko rzeczowe.....
podoba mi się takie podejście z pełnym uzasadnieniem
Danka 9 napisał/a:
Milośc to postawa....o tym wcześniej pisała Danka i ja sie z tym zgadzam
Danko wiadomo że postawa...wiele razy było to przerabiane na forum...a także na forum 12k.......
nie zapominajmy jednak o tej ludzkiej miłośi
Jarek321 napisał/a:
Z całą pewnością dla mnie
Jarek Ty tak zaraz wszystko dla siebie........a ja myślę że i dla mnie to nauka..i kolejne doświadczenie
Pogody Ducha
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 00:16
Danka 9 napisał/a:
kingo na Twoje ręce...moze by stworzyc na forum takie gadu gadu.....mamy na 12 krokach takie
taki box ale trwały...ze kazdy moze wpisac cokolwiek, bez tematu....pogaduchy
widzeę ze jest taka potrzeba...jakie ciekawe dyskusje powstają
_________________
Przekazałam adminowi do rozpatrzenia, zobaczymy co powie, choćby ze względów technicznych.
J23 napisał/a:
jaki ma cel upominanie iż twórczość Coelho jest szkodliwa?
(2) Wspomóż mnie, Panie, bo nie ma już prawych, i żadnej wierności pośród synów ludzkich. (3) Jedni drugich okłamują nawzajem, fałszywy jest ich język i rozdwojone serce. (4) Niech więc Pan wygubi wszystkie złe języki i wargi mówiące nieprawdę. (5) Powtarzają sobie: W języku jest nasza siła i na wargach moc nasza. Któż może się nam sprzeciwić?
(Ks. Psalmów 12:1-5, Biblia Warszawsko-Praska)
(9) Jak Mnie umiłował Ojciec, tak Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej. (10) Jeśli będziecie przestrzegać moich nakazów, tym samym będziecie trwać w mojej miłości, tak jak Ja zachowywałem nakazy mojego Ojca i trwam w Jego miłosci. (11) Powiedziałem wam to dlatego, aby moja radość była w was i aby radość wasza była pełna. (12) A oto mój nakaz: Miłujcie jedni drugich, tak jak Ja was umiłowałem.
(Ew. Jana 15:9-12, Biblia Warszawsko-Praska)
(7) ci, którzy zostali obdarzeni darem posługiwania, niech posługują innym, a ci, co posiadają dar nauczania, niech korzystają zeń nauczając. (8) Podobnie też niech umacnia innych ten, kto z łaski Bożej potrafi podnosić innych na duchu. Ten, kto dzieli się z innymi tym, co posiada, niech czyni to szczerym sercem, a temu, kto wydaje rozkazy, niech towarzyszy przy tym troska o dobro podwładnych; ten, kto okazuje innym miłosierdzie, niech czyni to radośnie. (9) Miłość powinna być szczera. Wystrzegajcie się zła, zabiegajcie o dobro. (10) Miłujcie jedni drugich, bądźcie sobie życzliwi i jeden przed drugim okazujcie sobie nawzajem szacunek. (11) Niech wasza gorliwość nigdy nie słabnie, bądźcie pełni zapału ducha, poddani Panu.
(List do Rzymian 12:7-11, Biblia Warszawsko-Praska)
(10) Wówczas wielu zachwieje się w wierze; będą się wzajemnie wydawać i jedni drugich nienawidzić. (11) Powstanie wielu fałszywych proroków i wielu w błąd wprowadzą; (12) a ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu.
(Ew. Mateusza 24:10-12, Biblia Tysiąclecia)
(12) Wypadałoby, żeby się już do końca okaleczyli ci, którzy sieją między wami zamęt. (13) Natomiast wy, bracia, zostaliście powołani do wolności. Lecz niech wam ta wolność nie służy za pretekst do ulegania pożądaniom waszego ciała. Przeciwnie, ożywieni miłością służcie jedni drugim. (14) Wszystkie bowiem nakazy Prawa streszczają się w tym jednym przykazaniu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. (15) Ale jeżeli wy gryziecie się nawzajem i pożeracie jedni drugich, to uważajcie, byście się nie doprowadzili do całkowitej zguby. (16) A teraz posłuchajcie, co wam powiem: Starajcie się, by Duch [Boży] kierował waszym postępowaniem, a nie ulegajcie pożądaniom ciała. (17) Pożądania naszego ciała są bowiem sprzeczne z tym, czego żąda od nas Duch; to zaś, czego żąda Duch, wyklucza pożądanie ciała; tak więc Duch pozostaje w ustawicznej sprzeczności z tym, do czego odczuwa pociąg ciało. I dlatego nie możecie czynić czegoś [jedynie] dlatego, że odczuwacie ku temu pociąg.
(List do Galatów 5:12-17, Biblia Warszawsko-Praska)
(9) Nie przeznaczył nas przecież Bóg na przedmiot swego zagniewania, lecz do osiągnięcia zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, (10) który za nas umarł po to, abyśmy czy to jako żywi, czy jako umarli zawsze razem z Nim żyli. (11) Dlatego podnoście się wzajemnie na duchu i budujcie jedni drugich, tak jak to zresztą już czynicie. (12) Prosimy was, bracia, abyście szanowali tych, którzy trudzą się dla was, którzy wam przewodzą i którzy was upominają w imię Pana. (13) Ze względu na ich pracę okazujcie im szczególną miłość. Między sobą zachowujcie spokój. (14) Prosimy was też, bracia, abyście zachęcali do pracy opieszałych, dodawali otuchy małodusznym, otaczali opieką słabych, a dla wszystkich byli cierpliwi.
(1 List do Tesaloniczan 5:9-14, Biblia Warszawsko-Praska)
(12) Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł.
(1 list do Koryntian 10:12, Biblia Tysiąclecia)
(12) Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł.
(1 list do Koryntian 10:12, Biblia Tysiąclecia)
Hmmmmmm???? Kingo -i to najważniejsze (z listu do Koryntian) ,bo to też sentencja 10 kroku(programu 12 k)
.....a co do upadku?????upadek może nastąpic w każdej sytuacji wartości duchowej......
ważny jest umiar......bo nieraz zbyt wiele widzianego zła...zło tez potrafi przyciągac
pozdrawiam i Pogody Ducha
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 01:26
NORBERT napisał/a:
ważny jest umiar......bo nieraz zbyt wiele widzianego zła...zło tez potrafi przyciągac
(8) Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie.
(List do Kolosan 2:8, Biblia Tysiąclecia)
j23 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 06:38
Kingo - nie wiem co powiedzieć. Czuje się przytłoczony ilością cytatów z Ewangelii.
Nie będę się do nich odnosił.
Natomiast odniosę się do zacytowanych przez ciebie moich słów. Przerwania wpół zdania co całkowicie zmieniło sens mojej wypowiedzi:
kinga2 napisał/a:
J23 napisał/a:
jaki ma cel upominanie iż twórczość Coelho jest szkodliwa?
a czyż nie było tak?
j23 napisał/a:
no właśnie skoro czytają je ludzie ukształtowani wiedzący na czym polega krytycyzm - jaki ma cel upominanie iż twórczość Coelho jest szkodliwa?
Odpowiedz dała Danka9.
Danka 9 napisał/a:
co do Coehlo.....duzo czytałam w czasie poszukiwań, daly mi te ksiazki sporo do myślenia
(...)
teraz troche sie wyrobiłam czytelniczo ( takie mam wrazenie) i zwyczajnie jego proza wydaje mi sie...nie gniewajcie się....słaba...zaletą są tematy poruszane...głębokie, zyciowe....
trzymam sie z daleka od tego pisarza, czuje ze to nie jest dobro...nawiazania do tarota, magii..nie dziękuję...
napisała o swoich odczuciach i swojej przygodzie z prozą Coelho.
Danka 9 napisał/a:
taki box ale trwały...ze kazdy moze wpisac cokolwiek, bez tematu....pogaduchy
widzeę ze jest taka potrzeba...jakie ciekawe dyskusje powstają
bo wymiana poglądów, własnych doświadczeń pomiędzy ludźmi zawsze jest ciekawa.
Zrobiła się dyskusja o prozie, o podejściu do miłości. Nie na temat.
A jak wiele można się dowiedzieć.
można chociażby zauważyć kto podczas dyskusji słucha argumentów drugiej strony a kto prowadzi te dyskusję w formie "nauczania".
Dyskutując z naszymi żonami, mężami, dziećmi - lubimy słuchać co mówią?????
A może lubimy tylko mówić, pouczać?????
jeżeli słuchamy co mówią - damy im odpowiedź i przeważnie będziemy wysłuchani.
jeżeli będziemy pouczać, nauczać, wręcz w taki sposób jakbyśmy mieli na wszystko gotowa odpowiedź, nie znoszącą sprzeciwu - kiepsko to widzę.
to kolejna taka rozmowa, która powinna wielu z nas uświadomić w jaki sposób rozmawiamy z naszymi bliskimi.
bo tak jak rozmawiamy tu - rozmawiamy też w domu.
Tu widać tolerancję, zrozumienie, szacunek dla rozmówcy, tu widać kto słucha i odpowiada na pytania a kto lubi być słuchany i startuje z pozycji nauczyciela.
to powinna być znakomita forma terapii. Nauczyć się rozmawiać. Słuchać. Odpowiadać. Nie bać się wypowiedzieć swojego zdania - bo rozmówca znów będzie nauczał.
Pozdrawiam.
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 08:07
j23 napisał/a:
to powinna być znakomita forma terapii. Nauczyć się rozmawiać. Słuchać. Odpowiadać. Nie bać się wypowiedzieć swojego zdania - bo rozmówca znów będzie nauczał
zgadzam sie w 100% to trzeba znać i umieć....
dlatego kilka razy zapytłem o KWALFIKACJE w nauczaniu i głoszeniu słowa Bożego ...ech kingo nawet w szkole trzeba miec kwalfikacje by prowadzic religię ....
Nigdzie nie wyczytalem tak pzreczytałm te i te pozycje..to i to mnie poruszyło...
tego nie przyswajam......a to potrafie zaakceptować
a tak sorry mam wrażenie piszesz i chyba nawet nie wiesz o czym....
kiedyś jeden ksiądz powiedział tak......
dotyczyło to mozliwości pokazania wiary..oczywiście niedowiarkowi....
nie sztuka jest śpiewac pięknym głosem z innymi cudnie spiewającymi,tylko sztuką jest zaśpiewać z mocno falszującym by poczuł że tez zaczyna śpiewać...........
Pogody Ducha
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 09:32
Miłość to postawa.
Lilia jest lilią, nawet kiedy tylko jej cebula drzemie ukryta pod śniegiem. Lilia jest lilią, kiedy cebula ogrzana wiosennym słońcem wypuszcza pierwsze liście.Lilia jest jednak jest w pełni lilią, kiedy to poruszona letnim słońcem wydaje przepiękne, pachnące kwiaty. Powstaje pytanie - na jakim etapie rozwoju jest nasza miłość: czy to zaledwie cebula niewidoczna dla oczu innych (poza właścicielem ogródka), czy może już pierwsze nieśmiałe listki, a może kwiat w pełnej krasie?
Kiedy słyszę słowa "miłośc to postawa", mam nieodparte odczucie urzędowego podejścia do miłości... Coś sztucznego kryje się tutaj... To poziom może cebuli, co najwyżej z jednym listkiem. Z tego winno chyba coś narodzić się dopiero... Postawa miłości początek, konieczny warunek, żeby miłość rozkwitała, jak cebuli lilii potrzebne jest do wzrostu - światło, ciepło i woda, tak miłości potrzebna jest postawa. To jest ta zasadzona cebula, która nie może pozostać tylko nią bez końca; jesli tak dzieje się - znak to, że chora...
Już zupełnie komicznie zabrzmi zwrot "postawa miłości" w odniesieniu do sypialni małżeńskiej. Postawa miłości w małżeństwie, to moim zdaniem - zbyt mało. Wszak była ślubowana miłość, nie postawa miłości. Ta druga świetnie zdaje egzamin w przypadku relacji towarzyskich, sąsiedzkich, służbowych i tutaj tyle wystarczy. W małżeństwie - miłość powinna mieć: cebulę, liście i kwiaty, czyli ostecznie - piękny, roznoszący się wokół - zapach, jak ta lilia... Tak to widzę - na bazie własnego doświadczenia małżeństwa.
A być kochanym ze względu na Boga... Przyznam, że chciałabym być kochaną - ot tak, po prostu
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 10:57
Różo a co to jest miłość ?? A co to jest MIŁOŚĆ ??
A co to jest to, co oczuwają mlodzi ludzie, narzeczeni i ci, którzy dzisiaj staja przed ołtarzem ? Mlisz, ze to miłość.....a może tylko zauroczenie, zapatrzenie, uczucie ( bo wiesz...milośc nie jest uczuciem !), chemią, reakcja na coś, .....na seks, rozbudzenie, ...reakcja na mlodość, piękność....Nikt nie zakochuje się w cebulce ani w ziarenku.....dopiero ta rozkwitła lilia budzi nas i zachwyca.....ale wiesz....to piękne slońce powoduje szybki jej rozwoj i ona ( lilia) zaczyna przekwitać......przestaje być piękna, zachwycająca i przestaje pachniec, traci blask, staje się zwyczajna, prosta......i po upojnej nocy rozczochrane wlosy i brak makijażu i brak tego czegos w oku z czasem.......i co wtedy z tą lilią.....z tą milością ?
Kto się zachwyci zwiędłą, zniszczoną, zbrzydłą, nudną....mija ta milość....bo mija uczucie ?
A skoro milość jednak nie jest uczuciem....bo nie jest......to jest postawa.....kocham lilie.....zawsze je będe kochać i jak zakwitają i puszczają pierwsze liście, ale i wtedy kiedy godnie przekwita.....
Mlodzi ludzie stając przed ołtarzem nie są świadomi tego co wypowiadają.....sama nie byłam, a byłam poważna dziewczyną, świadomą tego co robię....chciałam, ale nie umialam.....
Słowa przysięgi....żeby do niej przystąpić, to trzeba być dojrzałym ( a młodzie nie są dojrzali !!).....słowa przysięgi ryją się w naszych sercach......
...i jak łatwo nam jej przestrzegać, kiedy dobrze, spokojnie i bezpiecznie......ale kiedy przychodzi przekwitanie lilii, znudzenie, opatrzenie się nią, .......łatwo zostawić, wyrzucić, zadbać o nową.....co ma to wspólnego z kochaniem lilii ?? albo z MIŁOŚCIĄ ?? ...a z przysięgą ??
Przysięga małżeńska to postawa MIŁOŚCI - będę z tobą zawsze !!!! i kiedy będziesz stary i brzydki i kiedy zachorujesz i kiedy mi się trochę znudzisz - muszę wymysleć coś, razem wykombinowac, żeby było dobrze i fajnie......mam taka postawę wobec Ciebie, MIŁOŚCI, Boga,siebie i współmałżonka - wszystkich których kocham .
MIŁOŚĆ to dawanie bez względu na wszystko, na starość, chorobę, nudę, na zdradę i odrzucenie....bo taka mam postawę wobec Ciebie .....za nic !! Próbuję Cię zrozumieć, chcę ufać i wierzyć, chcę dawać, mimo, że ty nie dajesz......taka chcę być w imię Boga....bo chcę być jak Jezus !! I żeby udowodnić tę moją postawę MIŁOŚCI wobec współmałżonka i życia wezmę swój krzyż i pojdę naśladować Jezusa. Taką mam postawę.....decyzję.....tak właśnie chcę kochać !!
Małżeństwo jest jak ogród.....sprobój choć jeden dzień go zaniedbać, nie poplewić, nie podlać.....umrze.
Moja postawa MIŁOŚĆI - moja decyzja życiowa - tak chcę kochac codziennie....i mimo wszystko....każdego dnia nieść gest miłości wobec małżonka i za nic i mimo wszystko......każdego dnia podlać mój ogródek...żeby nie umarł.
I kocham Różo tak poprostu, zwyczajnie i prosto i bardzo......bo taką mam postawę MIŁOŚCI - decyzję i tak chcę - to jest mój wybór ...bierze się z serca, rozumu....z całej mnie ....bo to jest decyzja = postawa świadoma ! Pozdrawiam !! EL.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 12:05
EL napisała:
Cytat:
i kiedy będziesz stary i brzydki i kiedy zachorujesz i kiedy mi się trochę znudzisz - muszę wymysleć coś, razem wykombinowac, żeby było dobrze i fajnie.....
Właśnie o to mi chodzi, żeby ta postawa nie była sztywną, niezmienną - nie była odbierana przez małżonka jak piękny pokaz musztry wojskowej, żeby uwzględniała moją własną inicjatywę, pomysłowość, a nawet kombinowanie - oczywiście w dobrym sensie. Żeby funkcjonowało między nami zawsze coś - takiego wyłącznie naszego, niepowtarzalnego - nasz zapach... Pewnie młodzi małżonkowie - szaleńczo w sobie zakochani nie muszą trudzić się nad tą wonią miłości, ale w pewnym wieku i w pewnych sytuacjach - miłości trzeba troszkę pomóc. Myślenie, pomysłowość, żeby lilia, jeśli nawet przekwita - zakwitła na nowo wraz z kolejną wiosną. Wydaje mi się niebezpiecznym przyjęcie danej postawy i tak trwanie w niej... Życie to ciągły ruch, zmiany, otwartość na nowe... Młodość tkwi w duchu.
W małżeństwie nie ma miejsca na spoczynek na laurach, a przyjęcie "postawy miłości" wydaje mi się być taką ucieczką w spoczynek i może zarazem - samozadowolenie, bo skoro daję to, co powinnam, poruszam się wedle uznanych schematów... Warto pytać kochanego/kochaną, czy rzeczywiście dostaje on/ona to, czego oczekuje, czy moja postawa miłości jest odbierana przez niego/ją jako miłość Przecież wcale nie musi tak być. Może trzeba coś skorygować? Może czegoś za dużo, czegoś znowu za mało?
Miłości uczymy się przez całe życie...
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 12:15
EL, jak fajnie że znów piszesz "dla ogółu"
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 12:35
El i różo..a Ja czytając to z boku ..tak sobie dumam że obie myslicie i piszecie o tym samym.....tylko że to jak w kuchni......jedna gospodyni doda więcej sosu do mięsa...a inna mniej............
a chłopy????
no właśnie najbardziej ten sosik uwielbiają mniam...mniam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.