Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
nie chce rozwodu...ciag dalszy ...rozalka
Autor Wiadomość
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-14, 15:49   nie chce rozwodu...ciag dalszy ...rozalka

witam Was ponownie
U Nas w zasadzie bez zmian.Mąż nadal mówi o rozwodzie.Liczy na to ze się dogadamy bez orzekania o winie.Ja nie wiem co mam zrobić.Zupełnie się nie odnajduję w tej sytuacji i nie wiem jak postąpić.Spotkaliśmy się na kawie i rozmawialiśmy...o dzieciach,o nas i o rozwodzie.i choć w zasadzie to on mówił a ja słuchałam i co jakiś czas płakałam to do niczego nie doszliśmy.Na koniec powiedziałam mu ze bardzo go kocham i ze nie tak wyobrażałam sobie nasze małżeństwo.Mateusz jest moją pierwszą prawdziwa miłością i myślałam ze to na zawsze.Powiedziałam mu ze bardzo mnie boli ze nas zostawił ale na silę go nie zatrzymam...od tamtej pory minęły 2 tygodnia.nie ingeruję w " jego Zycie" nie pytam ,nie dzwonię bez potrzeby.On zabiera dzieci 2-3 razy w tygodniu i tylko wtedy się widujemy i zamieniamy kilka zdań...ale teraz idą swięta i jest mi bardzo ciężko.Nie wiem co mam robić.Zastanawiam się czy powinnam pójść na wigilię do teściów? Jak im wszystkim spojrzeć w oczy,jak podzielić się opłatkiem? Myślę ze mój maz chciałby żebyśmy się spotkali wszyscy u teściów, ale ja nie wiem czy dam radę udawać ze wszystko jest ok....co ja mam zrobić?
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-14, 16:05   

Święta mają to do siebie, że mogą scalić, pojednać zwaśnionych, bo i serce mamy do tego bardziej skłonne, ale kiedy zadry w sercu wielkie - może być też zupełnie inaczej... Warto przemyśleć, zanim zasiądziemy do stołu z ludźmi, których już lękamy się...
Rozalko, a jak Ty chciałabyś te święta spędzić?
Miłe święta... Co tak naprawdę rozumiesz pod tym pojęciem: dziś, w tej sytuacji?? Jak one miałyby wyglądać ?
Tak też uczyń...
Cytat:
Zastanawiam się czy powinnam pójść na wigilię do teściów? Jak im wszystkim spojrzeć w oczy,jak podzielić się opłatkiem? Myślę ze mój maz chciałby żebyśmy się spotkali wszyscy u teściów, ale ja nie wiem czy dam radę udawać ze wszystko jest ok....co ja mam zrobić?


Być sobą - ideałem byłoby być sobą zawsze, ale jeśli to zbyt wiele - przynajmniej w te piękne Święta. Mniej tego, co - powinnam, muszę, więcej tego, co pragnę w głębi serca - dla siebie i dla tych, których kocham. Boże Narodzenie to Święta Serca :-)
 
     
ania4
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-15, 16:28   

róża napisał/a:

Rozalko, a jak Ty chciałabyś te święta spędzić?
Miłe święta... Co tak naprawdę rozumiesz pod tym pojęciem: dziś, w tej sytuacji?? Jak one miałyby wyglądać ?
Tak też uczyń...

zgadzam sie w 100%, inna sprawa ze ciezko to zrealizowac, bo chcialoby sie miec mila atmosfere, kochajacego meza i generalnie przyjazn miedzy wszystkimi.... ale dzis jest jakie jest i inne byc nie chce.

Cytat:
Zastanawiam się czy powinnam pójść na wigilię do teściów? Jak im wszystkim spojrzeć w oczy,jak podzielić się opłatkiem?

zdaje sie ze to Ciebie maz zostawia, a nie Ty jego, wiec to oni powinni miec problem zeby Ci spojrzec w oczy.... i jakie Ci zyczenia zlozyc.
Ja sie 1,5 roku zbieralam zeby przestac udawac szczesliwa zone przed rodzina meza. Teraz ciesze sie ze sie w koncu odwazylam poskarzyc (on jest oczywiscie oburzony jak moglam to zrobic, "rodzice sie tylko niepotrzebnie martwia"). Moja tesciowa to rozsadna kobieta, mimo to bardzo sie zdziwilam kiedy mi powiedziala "dziekuje, ze z nim wytrzymujesz, ze sie nie poddajesz" - mysle ze duzo ja to kosztowalo.
Mysle ze udawanie szczesliwej zony nic nie daje - tylko sie bardziej meczysz.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-16, 08:11   

ania4 napisał/a:
Teraz ciesze sie ze sie w koncu odwazylam poskarzyc (on jest oczywiscie oburzony jak moglam to zrobic, "rodzice sie tylko niepotrzebnie martwia").


Tak,on oburzony..........bo to podwyższyło mu dno.Tak to sie nazywa w terapi.
Podwyższanie dna.
Pogody Ducha
 
     
Dorota2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-16, 19:35   

Trudno jest doradzać komuś jak ma spędzić święta... Ja może podzielę się tym jak ja poradziłam sobie w tym pierwszym roku po odejściu męża tuż przed świętami... Byłam zaproszona na Wigilię przez teściową, mogłam też zrobić ją razem z siostrą i jej rodziną oraz moim ojcem... ale postanowilam, że urządzę wszystko w domu (jak mąż będzie chciał to się zjawi, jak nie to ma możliwość). Zadbałam, by wszystko było piękniej niż wcześniej - pięknie udekorowane, wspólne muzykowanie z córkami i śpiewanie kolęd - na czym kto potrafi ( flet i dzwonki też ) :-) Wcześniej upiekłyśmy z córkami pierniczki, których nigdy nie piekłam, bo praca itp i dostawałam gotowe od mamy, ale wtedy stwierdziłam, że muszę się czymś zająć, dzieci też, a to dobra okazja do wspólnego bycia z dziećmi- pieczenie, lukrowanie, dekorowanie.... fajna zabawa dla dzieci, a ja przynajmniej nie miałam czasu na rozmyślanie co będzie. Zrobiłyśmy wszystko z córkami- starałam się byśmy chociaż w trójkę pobyły razem. Po kolacji pojechałam z życzeniami do ojca i siostry i u nich też trochę posiedzieliśmy, potem trochę telewizji i pasterka, a w święto ( nie pamiętam które, bo to zależy kiedy brat nas odwiedza i jedno rezerwujemy z siostrą na spotkanie z jego rodziną i robimy wspólny obiad) pojechałyśmy do teściowej na obiad i kawę. Moi teściowie nie popierali zachowania męża i wiem, że teściowa bardzo przeżywała całą sytuację, tym bardziej, że nie wiedziała gdzie mąż spędził Wigilię. Przeszło wszystko dość spokojnie, owszem chciało mi się płakać, ale przed córkami nie pokazywałam, że mi smutno, a teraz to już normalka... jesteśmy w trójkę i pogodziłam się z tym. Nie znam Twojej sytuacji - na pewno nie można spędzać świąt samej, ale jeżeli masz dzieci to już nie jest się samym i trzeba scalać to co zostało, jeżeli nie macie dzieci to pomyśl o kimś bliskim - rodzeństwo, rodzice... myślę, że rodzina męża to raczej nie w samą Wigilię, ale to już zależy od Ciebie i Twoich sił, których życzę jak najwięcej.
 
     
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-17, 18:48   

Rozo jak ja chciałabym spędzić te święta..oczywiście z mężem,z dziećmi...sprawę wigilii rozwiązał już mój mąz. Przywiózł dzieci i zapytał o której może ICH zabrać w wigilie i na ktorą ma ich przywieźć do na s? Zrobilo mi się bardzo smutno i przykro tym bardziej ze jakis miesiac temu rozmawiałam z tesciową i ona powiedziała mi ze nie wyobraża sobie ze mogłoby mnie i dzieci nie być na wigilii .ALe jak widać Mateusz zdecydował inaczej.Szczerze mówiąc balam się bardzo ale myślałam ze bedzie to wygladalo tak jak wczesniej.Spotkamy sie u tesciow,zjemy wspolną kolację wigilijną potem wrocę z dziecmi do domu bo wiem ze Mateusz tu nie przyjedzie..ale nie.bedzie to wygladalo tak ze on przyjedezie po dzieci zjedzą kolacje potem przywiezie ich do mnie i my ( ja moi rodzice i babcia no i dzieci) zjemy kolacje...Popłakalam się
Potem zapyałam czy bedzie mogl sie zajac dziecmi miedzy swietami a nowym rokiem bo ja pracuje i uslyszałam nie wiem bo może pojade w góry...Wiec ciagnac dalej powiedzialam a w sylwestra? bo ja chciałabym wyjść i znów usłyszałam nie wiem bo mogę być w górach...
Jak to jest on może sobie jechać w góry kiedy chce i robić co chce? i dlaczego ma byc tak jak on chce..przecież dzieci są nasze....

Dorota to moje pierwsze święta bez męża.U nas wszystko jest bardzo swierze.Mateusz wyprowadził się pod koniec sierpnia.Mamy bliźnięta prawie 4 letnie.WIem ze w swieta nie bedę sama.Mieszkamy z moimi rodzicami i babcia...Do tesciów też chciałabym przyjsc i wiem ze oni tez chętnie się z nami spotkają. Tesciowa jest bardzo za nami. bałam się tylko zyczeń i tego ze się poryczę,balam się co powiem mojemu mezowi ,tym bardziej ze ostatnio jedynym tematem który poruszamy jest rozwód.On go chce ,ja nie...ja nadal bardzo
go kocham i to boli najbardziej...
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-17, 20:03   

Rozalko, dzieci nie mają nawet czterech lat - nie wyobrażam sobie, by ciągać maluchy na mróz w dniu Wigilii, bez matki - gdziekolwiek. Nie musisz się zgadzać na jakieś chore i wydziwnione warunki męża, który wymyślił sobie święta na swoją modłę. Albo jedziesz do teściów z dziećmi - albo on może przyjść do Was na Wigilię, gdzie nadal jest jego dom.
Rozumiem, że nie można zmusić drugiego człowieka do tego, by był z nami, jeśli tego nie chce. Ale nie ma prawa burzyć rodzinnych zwyczajów i psuć innym świąt - lub też narażać malutkie dzieci na niekomfortową sytuację, kiedy nie będą miały matki przy sobie w tak wyjątkowym dniu....Niech zmienia plany ten, kto burzy porządek rzeczy - a nie ten, komu ten porządek zburzono. Spędź Wigilię jak chcesz, nie wiem, dlaczego sądzisz, że "mąż zdecydował". Kochana, stanowcza miłość dotyczy też miłości do siebie samego...Nie chodzi o to, by "postawić na swoim" - ale by mieć poczucie, że zrobiło się wszystko, by ten dzień spędzić jak najlepiej w tej sytuacji. Musisz uwierzyć, że Twoje słowo w tej kwestii też jest ważne (bo jest!) - w przeciwnym razie będziesz się tylko pogrążała w niemocy przy każdej następnej tego typu okazji. Ot, choćby Sylwester - masz kolejny przykład.
Bądź dyrektorem swojego życia - jak to mawiała El i tam gdzie możesz i powinnaś - sama decyduj o swoim życiu.


Rok temu Jarosław miał podobną sytuację, pozwolisz Jarku, że przytoczę Twój przykład?

Żona Jarka oświadczyła, że zabiera syna do swoich rodziców w dniu Wigilii i Jarek miał być sam. Jednak on zorganizował Wigilie w domu i syn ostatecznie pozostał z Jarkiem, a żona musiała sama iść do rodziców. Dodam, że miała serdeczne zaproszenie na tę domową Wigilię z mężem i synem, więc w każdej chwili mogła zdecydować, co zrobi. Wybrała, co wybrała - ale przynajmniej Jarek spędził wieczór na tyle normalnie, na ile było to możliwe w jego sytuacji. I był zadowolony, cieszył się z tego.

Rozalko, zmieniaj to, co możesz. Ne męża wpływu nie masz - ale masz wpływ na swoje życie, nie pozwól, by inni programowali Ci swój sposób na życie.

Pozdrawiam cieplutko. :)
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-17, 20:23   

Całkowicie zgadzam się z Satine!
 
     
Dorota2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-19, 17:42   

Ja również - zresztą też tak zrobiłam. U nie było jeszcze bardziej świeże, bo mąż wyprowadził się tuż przed świętami... a kolację jemy o stałej porze - dość wcześnie, bo jak pojawia się pierwsza gwiazdka, a więc ok. 16-tej, u teściów dopiero ok. 19-tej....
 
     
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-22, 20:55   

Te swięta zapamietam na zawsze..dostałam "prezent" od męza - pozew rozwodowy.Trzeba nie mieć serca zeby zrobić to tuż przed swiętami :( Dzisiaj odebrałam pocztę.A tam polecony z sądu.nic wczesniej nie wiedziałam...tresc była tez dla mnie niezrozumiała bo wynikalo z niej ze to ja złozyłam pozew przeciwko pojemu męzowi i mam wpłacić 600 zl inaczej sprawa zostanie oddalona.Wsiadłam do samochodu i pojechałam do mojego meza wytłumaczyć to wszystko....stwierdził ze nie wiem czemu to tak jest napisane i ze on faktyczne złożył pozew o rozwód bez orzekania o winie ( podobno się dogadaliśmy w tej kwestii a ja tylko powiedziałam ze na siłę go nie zatrzymam.nie mówiłam ze dam mu rozwód) szkoda tylko ze mi o tym nie powiedział..podobno chciał mi powiedzieć dzisiaj ! Nie mam już siły.On mnie okłamuje na każdym kroku.Wiem na 99 % ze ma romans choć on się wypiera i twierdzi ze mi...wiem ze u niego w pracy huczy ze się rozwodzimy i to przez NIĄ... DO tego wiem od osób trzecich ze moje podejrzenia mają podstawę.Tylko ze mój mąż jest bardzo cwany i zrobi wszystko żebym się nie dowiedziała.Nie wiem co by mi to dało ale chciałabym wiedzieć.dla swojego spokoju...Na dzień dzisiejszy powiedzialam ze w odpowiedzi na pozew wystapie o mediacje...on mi na to ze on nie chce mediacji a ja mu na to ze ja nie chce rozwodu...I stanelo na tym ze powiedziałam ze ja nie jestem gotowa na rozwód i ze nie chce sie rozwodzic i mu rozwodu nie dam...a już na pewno nie teraz kiedy tak naprawde minęły 4 miesiące odkąd się wyprowadził...to chyba za wczesnie na takie decyzje...nie mam siły się pozbierac.WIedzialam ze to bedą trudne swięta ale nie wiedzialam ze az tak...
 
     
dejzi
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-28, 18:54   

bądź silna rozalko...
pogody ducha......
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-29, 11:32   

Rozalko Kochana, co u Ciebie?
Jak się trzymasz?
Napisz proszę :-)
 
     
rozalka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 11:05   

KATBLO u mnie nastał bardzo trudny okres... tak jak pisałam mój mąż złożył pozew.Po
swietach w poniedziałek był w sadzie wyprostowal " pomylke" wpłacił 600 zl i tyle.mnie poinformował dzień później,ze był w sadzie i mogę się spodziewać ze coś przyjdzie...Spodziewam się tylko nie wiem co mam robić dalej,mam bardzo mieszane uczucia. Przeciez na silę go nie zmuszędo miłosci i bycia z nami? a poki co on nie chce slyszec o niczym innym jak tylko o rozwodzie.Podejrzewam ze to wpływ Pani...

A z takich milszych rzeczy..wigilia.Pisalam, ze Mateusz zdecydował ze przyjedzie po dzieci zabierze ich do teściów i wieczorem przywiezie.Doslownie 2 godziny przed zadzwonil i powiedzial mi ze on przemyslał wszystko i on by chciał zebym była na tej wigilii z nimi.Poryczalam sie i porosilam zeby mi dal chwilę na przemyslenie tego.Mialam mieszne uczucia.BO znowu ma byc tak jak on chce,bo dlaczego mam robić to co on chce.Poza tym nie szanuje mnie,zmienia decyzje i mysli ze ja bede robila to co chce...? oddzwoniłam ze nie przyjadę.Zeby przyjechal po dzieci jak sie umawialismy... i tak zrobił...w miedzy czasie zadzwonila moja tesciowa tlumacząc mi ze ona nie miala z tym nic wspolnego ze on naprawde przyjechał i powiedzial ze cche zebym byla...i zebym przemyslala sprawde bo moze warto...Było warto.Pojechałam.Sama po nich.CO tu ukrywac zrobiłam sięna bostwo.chciałam mu pokazac kogo traci...Weszłam kiedy zaczynali wieczerze...Usłyszałam od niego dziekuje a moja tesciowa się poplakala.Przy opłatku nie wytrzymalam i też się poryczalam...moj tesciu stwierdził ze bedzie dobrze ze wszystko sie ulozy....Tesciowa mnie przytuliła o moj maz stanąl przede mną i stwierdzil ze nie wiem czego mi zyczyć w tej sytuacji...nawet nie wiem czego mi zyczył...przytulil mnie i tyle...potem już było latwiej i wigilia minęła milutko....

W wigilie moja córka zlapała ospe wiec mialam co robic w swieta.ALe chyba tak miało byc bo mateusz chciał zabrac dzieci w pierwszy dzień swiat a ja nie chcialam zeby dzieci do neigo jechaly...w drugi dzien mieliśmy jechac do tesciow...Zaluję ze nie moglismy...

Najgorsze było to ze utwierdziłam się w przekonaniu ze to romans...wiem ze w drugi dzień świąt był u niej...

a on calyy czas twierdzi ze nie ma zadnego romansu a wszystkie fakty mówią inaczej...

Dlaczego on jest takim tchurzem?

tak wiec ja czekam.musze zająć się soba i dziecmi bo zwariuje.caly czas myslę tylko o nim.rozmawiam z nim.Nawet zakupy robiąc myslę co jemu by smakowało,czy ma płym do kapieli,czy mu sie perfumy nie skończyły...

A zrobilam krok do przodu...Spakowalam jego ubrania.bo wszystko zostawil w domu.Nie zabral nic ze soba...chyba pora to posprzatac...

czemu to takie trudne?
...
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 11:21   

Rozalko, cieszę się z Twojej postawy, tak trzymaj!!!!
Jesteś mężna jak Judyta i po prostu urzekająca, a Twój mąż na pewno to widzi, ale się pogubił, jak wielu mężów, to jest jak zaraza....
Bez względu na wszystko, usmiechnęłam się czytając, że postanowiłaś pięknie wyglądać, żeby wiedział co traci...
Trwaj w tym.
Może się mąż jeszcze opamięta.
Nie snuj domysłów, czy jest ktoś trzeci, czy nie, na powrót do rodziny mąż zdecydować musi sam.
U mnie święta też pod znakiem ospy, od 18 grudnia córcia młodsza leżała, dopiero wczoraj wstała.
Gest Twojego męża w Wigilię - wiele bym dała żeby mój mąż tak szanował mnie i Boże Narodzenie...
Może się opamięta...
Życzę zdrowia i błogosławieństwa Bożego w Nowym Roku
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8