Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Prosze pomóżcie...
Autor Wiadomość
Olena
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-15, 00:50   Prosze pomóżcie...

Witam bardzo serdecznie. Jestem "nowa", więc postaram się w miarę jasno i przejrzyście opisać swój problem. Mam 28 lat i cztery nieudane związki za sobą. Niestety nie miałam jeszcze szczęścia, aby wypowiedzieć słowa sakramentu małżeńskiego, choć coraz częściej o tym marzę. Jednak od marzenia do jego spełnienia jest bardzo daaaaaaaaleko. Choć wierzyłam, że już jestem krok do... Małżeństwo zawsze uważałam jako zło konieczne, sposób zniewolenia, teraz kiedy wiem, że spotkałam człowieka, którego pokochałam całym sercem, wiem, że jest kolejnym krokiem do bycia szczęsliwym. Otóż cała nasza historia zaczęła się dokładnie 15 kwietnia zeszłego roku. Oboje znaliśmy się już parę lat, ale tylko z widzenia. Razem też studiowaliśmy i razem dostaliśmy się na doktorat. Własnie tego dnia pojechałam z Tomkiem na konferencje i wtedy jak grom z jasnego nieba... Na wyraźną prośbę jego oraz naszego wspólnego przyjaciela zostałam w domu konferencyjnym, pomimo wyraźnej niechęci, bo miałam inne plany. Ale rzeczywiście jechać z Olsztyna do rodzinnego Poznania o godz. 23 bylo kipskim pomysłem. Tego samego wieczoru coś zatliło się w jego glowie do mnie. Kiedy kladliśmy się spać, musieliśmy złączyć łóżka. Spaliśmy całą trójką. Michała naszego przyjaciela znam od lat, więc byłam spokojna, że nie stanie mi się krzywda. Ja stronię od takich sytuacji, zawsze mam pretekst, żeby oddalić się, ale tym razem było inaczej. jak już polozyliśmy się spać poprosiłam Tomka aby mnie przytulił. Kochani PIERWSZY RAZ W ŻYCIU usnęłam przy mężczyxnie... To był dla mnie znak. Potem wracaliśmy razem, wziął ode mnie numer telefonu i pocalował mnie w policzek. Spotykaliśmy się parę razy, jednak gdy postawilam sprawę jasno powiedzial, że nie czuje się na związek gotowy. Był świeżo po rozwodzie, po zakończonym związku z inna kobietą. Zrozumialam aluzję, datego wykorzystałam nadchodzące wakacje, by wybić sobie jego z głowy, nie wyszło, nie pozwolił. Związek nasz zaczął się 7 listopada 2009. Od samegopoczątku pracowaliśmy nad przyjaźnią. Psuć zaczęlo się w marcu tego roku: zazdrość o byłą żonę, dziecko z pierwszego małżeństwa, matkę. Awantury, kłótnie, moja depresja, brak chęci do życia, apatia, brak pracy, kłótnie. Tomek walczył o ten związek, ja odpuszczałam. teraz wiem dlaczego tak się działo, 6 lat temu zdradził mnie mężczyzna, przez ten czas byłam sama, myslałam, żę pozamykałam ten rozdział. Lęki niestety wróciły trzy razy boleśniej, mocniej, kazdy jego wyjazd służbowy był lękiem... postanowiliśmy się rozstać. Potem wyprowadziłam się za sprawą złych doradców. Z uporem maniaka chodziłam do tarocistek i każda mówiła co innego - że wróci, że nie wróci. Moj stan psychiczny pogarszal się z dnia na dzień... Humor zależny byl od tego co powiedziała tarocistka. jednak najdziwniejsze bylo to, że do dnia dzisiejszego nie pozwala o sobie zapomnieć. Pomógl mi przejśc przez tę trudną droge po rozstaniu. Dziwne, ale były partner wspiera mnie po tym, jak się rozstaliśmy. to jemu ryczałam w mankiet i mówiłam, jak jest mi ciężko i jak strasznie to boli. był... Ale pojawiła się inna kobieta, zauroczenie... trwalo to niespełna 2,5 miesiąca, nie powiedział mi o tym od razu, bo wiedział, że to mnie zabije. W pewnym momencie gdy rozmawialismy o tym powiedzial, że się miota, pomiędzy mną a nią. I, że coś nadal do mnie czuje. Powieddział też, że nie chce grac na dwa fronty, więc musi zakończyć tamta relację. Wspierałam go, i pomagałam mu tak jak on mi wcześniej, chociaż nie wierzyłam, że ma do tego odwagę. Którego dnia rozmawialiśmy dlugo... Powiedziałam, że nie chce nikogo szukać, że mam dość gotowania obiadu dla siebie, że chcę wracać do domu i kochać, poprostu kochać... Kilka minut pózniej zadzwonil i powiedział dobra spóbujmy. Zacznijmy się spotykac, jak będzie ok, będziemy razem. Dnia nastepnego zadzwonił do mnie mówiąc, że jedzie do tamtej kobiety zakończyć znajomość. Spotykamy się od dwoch tygodni, a ja już kombinuję - czy aby napewno skończył znajomość? czy my się zejdziemy? czy on mnie kocha? a jak do niego wroce, a on mnie po pół roku zostawi? te pytania wciąż mu zadaję a on wciąż się wscieka. Pojawily się znów kłótnie o nic, jak analizuję je na spokojnie to tak naprawde kłócimy się bo ja się boję. boję się, że gdy nie dzwoni to już nic z tego, on sam mówi, że na związek jeszcze nie jest gotowy, bo obawia się awantur, że nie czuje tego, prosi, żebym mu dała czas. A ja czuję się jakbym była w labiryncie... Kocham go, jego oczy są całym moim światem, nigdy nie zasnęłam w ramionach mężczyzny, nigdy tak bardzo nie ufałam... Zastanawiam się czy on mną manipuluje, czy rzeczywiście jest tak jak mówi, czy są szanse na uratowanie tego związku... co powinnam robić? jak się zachowywac? zaproponowałam mu warsztaty dla par w nastepnym roku, pwoeidzal, że pomyslimy. Każdy krok planujemy razem... staram się zmienić, chodze na psychoterapię, powoli wychodzę z depresji, chcę być taką jaką mnie poznał przebojową niezależną, partnerką w biznesie i w życiu. Satre lęki mnie przerastają czuję jak samam siebie zatruwał. prosze was pomóżcie mi... Jeżeli macie wątpliwości odpiszena każde pytanie, aby uszczegolowić naszą sytuację. I irytuje mnie jego powiedzenie "będzie, jak będzie"... Pozdrawiam serdecznie.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-15, 07:30   

Witaj, Oleno!
Twoja sytuacja jest z jednej strony bardzo trudna, ale z drugiej bardzo prosta, wszak jesteś panną. Problem w tym, że aby być szczęśliwą (!) mężatką - masz przed sobą mnóstwo pracy, i to niewykluczone że na lata rozłożonej. Inaczej masz dużą szansę być mężatką, ale dalej głęboko nieszczęśliwą, tak jak jesteś teraz.
Na początek - poczytaj dogłębnie nasze forum, zwłaszcza dział o Zagrożeniach Duchowych. A tam - dlaczego tarot niesie za sobą zło, i o co chodzi z czystością przed ślubem..... Bo widzisz - często (mniej lub bardziej świadomie) oddajemy się we władanie złego, a potem zdziwienie skąd te bóle w duszy i nieszczęścia wciąż mnie spotykające.... Może warto się Pana Boga spytać - o co chodzi w moim życiu? ON chce dla nas tylko dobra, a tarociści - niekoniecznie....
Kolejny krok - poczytaj Kącik dla Kobiet, a tam wszystko o poczuciu bycia kobietą, może lektura "Urzekającej" S. i J. Eldredge'ów? Bo widzisz - przed (!) wejściem w związek warto być pełną i samodzielną emocjonalnie kobietą. Inaczej stajesz się kobietą-bluszczem, a związek zaczyna wyglądać tak, jak to właśnie opisujesz.
Na koniec - Twój partner jest po rozwodzie. Czy zawierał wcześniej sakramentalny związek małżeński? Bo jeśli tak - to on wciąż jest w sferze duchowej mężem innej kobiety, i ta sfera duchowa będzie się o niego upominać do końca życia...
Pozdrawiam i z Panem Bogiem!
 
     
marzena0711
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-15, 16:21   

Nirwanna napisał/a:
Na koniec - Twój partner jest po rozwodzie. Czy zawierał wcześniej sakramentalny związek małżeński? Bo jeśli tak - to on wciąż jest w sferze duchowej mężem innej kobiety, i ta sfera duchowa będzie się o niego upominać do końca życia...
Pozdrawiam i z Panem Bogiem!



No własnie
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-15, 17:17   

Olena,
Witaj na forum.
Twoja historia ma bardzo wiele wątków i nie sposób na raz ich wszystkich rozwiązać. Sama przyznałaś,że masz za sobą już związki nieudane, a więc jeśli naprawdę chcesz stworzyć szczęśliwą rodzinę i być szczęśliwą żoną, to bardzo poważnie powinnaś podejść do uporządkowania własnej sfery duchowo-emocjonalno-psychicznej.
Wszystkie poruszone przez Ciebie problemy mają wspólny mianownik czyli zachwianie poczucia własnej wartości. Nie ma w Twoim poście wyraźnie zaakcentowanego momentu, gdy " świat wymknął Ci się spod kontroli", więc być może sobie go nie uświadamiasz. Efekty jednak tego opisujesz i niestety Twoja historia pokazuje jak z sytuacji na sytuację pogłębia się zło nie tylko "w duchu, ale i w ciele."
I. sfera duchowa- lektura kącika o zagrożeniach duchowych ( jak już napisała wcześniej Nirwanna ), szczera rozmowa z księdzem posługującym modltwą o uwolnienie i uzdrowienie- ks. Marian Piatkowski-egzorcysta diec. poznańskiej- ul. Kramarska 30; 61-765 Poznań; (0-61) 852-32-66; rozmowa powinna być poprzedzona Spowiedzią Świętą i silną motywacją zerwania ze złem okultyzmu [ z uwagi na Twoje wizyty u Tarocistów- rozumiem,że różnych, istnieje spore niebezpieczeństwo,że kontaktując się z takimi osobami uwikłałaś się w jakąś formę uzależnienia od Zła. O tym świadczy rozchwianie emocjonalne i stany depresyjne, zazdrość nieuzasadniona; dokładnie zastanów się z jakimi formami okultyzmu czy innych dziedzin New age zetknęłaś się w życiu-co "używałaś" i jakie przedmioty z tym związane masz w domu- to będzie ważne przy rozmowie]
http://adonai.pl/zagrozenia/?id=99
Dobrym przygotowaniem duchowym będzie także oddanie sie pod opiekę NM Panny, bo Ona najlepiej przygotuje Cię do spotkania z Jezusem, a tylko On uzdrawia i uwalnia od Zła.
II sfera psychiczna- potrzebna terapia psychologiczna z uwagi na ewentualne problemy duchowe w grę wchodzi tylko psycholog chrześcijański. Jesli nie będzie prowadzona wspólnie z terapią duchową w przypadku załamania samopoczucia bedzie bardzo trudno ten stan opanować.
III sfera emocjonalna- wymaga wyciszenia poprzez zwolnienie tempa rozwoju związku, który usiłujesz poskładać.
Konieczne odzyskanie czystości zwłaszcza po incydencie zdrady z przeszłosci ( czystość w emocjach jest równie ważna co w ciele i nie można jej bagatatelizować, gdyż moze skutkować właśnie nieuzasadniona zazdrością)
We wszystkich sferach pomoże jasne określenie zdolności własnej oraz potencjalnego małżonka do zawarcia Sakramentalnego małżeństwa, jeśli go nie ma, to obecny kryzys być może jest wołaniem Boga -upomnieniem się o Ciebie.
Iz 45
6 aby wiedziano od wschodu słońca aż do zachodu, że beze Mnie nie ma niczego. Ja jestem Pan, i nie ma innego. 7 Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja, Pan, czynię to wszystko.
(Jeszcze jedno skoro Twój "narzeczony" ma już dziecko to może ten kryzys jest znakiem,że nie jestescie dla siebie. )
Odkładając na bok swoje uczucia spójrz rozsądnie na rozchwianie emocjonalno-duchowe swojego "narzeczonego", który nie tylko nie jest stały w uczuciach, ale też nie daje obecnie poczucia bezpieczeństwa, ani dla Ciebie, ani dla przyszłego potomstwa.
Jeśli zatem myślicie poważnie o sobie i przyszłym wspólnym życiu, a byłoby ono możliwe, to także i przyszły mąż potrzebuje fachowej pomocy , nie tylko psychologa ale i duchownego.
Nie będzie to jednak proces krótki i szybki, raczej nastaw się na dłuższy i mozolny czas rekonwalescencji ducha i ciała.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-16, 08:09   

Olena napisał/a:
atego wykorzystałam nadchodzące wakacje, by wybić sobie jego z głowy, nie wyszło


Wyjdzie. Musisz się tylko postarać. Uczucia mają to do siebie, że nie podsycane same wygasną, wcześniej czy później. Dla Ciebie będzie lepiej jak wcześniej, żebyś przypadkiem jakiegoś głupstwa nie zrobiła.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-16, 08:20   

Olena napisał/a:
Mam 28 lat i cztery nieudane związki za sobą.

A co Ty rozumiesz przez "związek"???
W jaki sposób byłaś "zawiązana" w tych związkach?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8