Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
czy uda się uratować moje malżeństwo?
Autor Wiadomość
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-26, 10:53   

Cola masz rację ,to strach...
Tak jak wspomnialam wcześniej niedługo mamy wizytę u psychologa.
Ostatnio rozmawialiśmy o tym czego po niej oczekujemy. Maż mówi ,ze boi się zebym sobie coś nie zrobiła i...to wszystko. ja zgadzam sie,ze mój stan z objawami nerwicy uniemozliwia mi normalne funkcjonowanie i to jest jeden temat ale ta nerwica jest z powodu czegoś co ja uznałam za zdrade więc leczenie objawowe nic nie da bez odszukania przyczyny i uzdrowienia związku a na to trzeba szczerości i duzo czasu. Znów była afera i krok od odwołania wizyty.
Boje się,zeby ne zawalić szansy na terapie.
Doradźcie jak prowadzic rozmowę u psychologa aby okazac mężowi ,ze zalezy mi na małzeństwie ,a nie na udowadnianiu mu winy. To budzi u niego reakcje obronne,agresje.
U poprzedniego psychologa było słowo przeciw słowu i efektem tego było że doradzono mi ufac i jednoczesnie kontrolować na co mąż zareagował wyprowadzką z sypialni. Jednak wiem ,zę najgorsze to teraz dodatkowo się od siebie oddalac i jakos udało mi się ta sytuację naprawic.
Jak więc mówic u psychologa aby on nie czuł się oskarżany a jednoczesnie,zebysmy ruszyli z miejsca bo sytuacja jest patowa. Ja chcę rozmawiać tylko o naszym małzeństwie tylko o naszej wspólnej przyszłosci,chce tamtą osobę usunąc z naszego zycia i mysli bo teraz ona wygrywa gdy wciąz jest na tapecie.
Jak to przedstawić na wizycie aby nie pogorszyc sprawy.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-26, 11:00   

Grażka- rozmowa u psychologa to wysłuchanie przede wszystkim siebie.psycholog to ktoś ,kto powinien wysłuchać a nie osadzać,znaleźć wspólny punkt zaczepienia.
daj mężowi się wygadać co on o tym wszystkim sadzi,niech mówi to co chce ,nie przerywaj.jak wysłuchasz to odnieś się do tego co on powiedział,przyznając racje bądź -nie ,ale zarazem tłumacząc skąd u ciebie taka reakcja na wiele sytuacji.jednak najważniejszy jest spokój a nie słowo za słowo- bo to tylko potyczki ,które do niczego nie prowadzą.psycholog powinien znaleźć punkt zwrotny w tej sytuacji.
zasadnicze pytanie to musicie sobie zadać sami wprost ,czy chcecie oby dwoje zmienić to co jest ,co zmiany wymaga i iść wspólnie razem do przodu bez obwiniania.
powodzenia i wytrwałości w miłości.
 
     
Kaczor
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-26, 13:37   

Grażka napisał/a:
Boje się,zeby ne zawalić szansy na terapie.
Doradźcie jak prowadzic rozmowę u psychologa aby okazac mężowi ,ze zalezy mi na małzeństwie ,a nie na udowadnianiu mu winy. To budzi u niego reakcje obronne,agresje.


Może po prostu powiedz tak:

"Zalezy mi na małżeństwie, a nie na udowadnianiu ci winy." :-P

I piszę to całkiem serio.

Na mnie takie postawienie sprawy działa całkiem dobrze: uczciwe opisanie intencji.
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-27, 16:46   

Dzięki Wam za rady.
Zrobiłam tak właśnie. Właściwie temat zdrady był tylko przyczyną wizyty ale cała wizyta i terapia będzie dotyczyła naszego małżeństwa. Przewałkujemy wszystko,a gdyby dowody się pojawiły łatwiej będzie zrozumieć dlaczego i jak z tym sobie poradzić dalej. Czyli dobrze jest,mąż nie czuł się oskarżany.
Niestety mam iśc jeszcze do specjalisty gdyz podejrzewają u mnie objawy nerwicowo depresyjne w związu z tą sytuacją. Chcą mnie trochę wyciszyc a terapia będzie swoja drogą.
Nawet już znalazłam lekarza:) Idę jak czołg do przodu:)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-27, 16:52   

Grażka napisał/a:
Idę jak czołg do przodu:)

Tylko uważaj byś nie wjechała tym czołgiem do czyjegoś ogródka.
Tzn.mniej euforii ,więcej ciszy i pracy nad sobą.
Spokój i słuchanie tego co mówią inni(maż)
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-27, 17:38   

Dzięki Nałóg za kubeł zimnej wody. Chodziło mi o to,że mniej płaczę i zaczęłam coś robić ,ale masz rację.Będę pamiętać aby Komuś nie zrobić krzywdy.

[ Dodano: 2010-08-04, 12:03 ]
Minęło kilka dni...od tygodnia biorę leki,które chyba jeszcze nie zaczęły działać... znów się miotam ,znów zwątpienie. Będąc na zaleconej konsultacji najpierw musiałam podac kilka faktów świadczących o moich podejrzeniach czy to nie objaw schizy. Wersja pocieszająca jestem zdrowa ,ta gorsza to 100% pewności ,że zdrada jest faktem mimo braku dowodów.
Powiedziałam ,ze terapia,że ratowanie małżeństwa...wtedy dopiero popatrzono na mnie jak na wariatkę...jaka terapia?! tu potrzebny dobry adwokat i proszę ratowac siebie...
Czytam Forum,czytam o ludzkich losach,chłonę Świadectwa,ze można,że się uda,a jednak ...tu na Forum wszyscy wierzymy,że się uda...czasami spadam na ziemię i wątpliwości wracają...ratowac siebie?ale ja nie chcę siebie -chcę NAS. Upadam,wyje gdy maż nie widzi,czasem niestety mnie przyłapie ,a ja żałuje,ze widzi mnie w takim stanie i koło się zamyka. Nie potrafię nabrac dystansu...Gdy nachodzą mnie te złe mysli ,to ja"Ojcze nasz..."z naciskiem na.."jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"...i tak kilkanaście,kilkadziesiąt razy dziennie... Wciąż widzę zdziwienie na twarzy tamtego lekarza...czy my wszyscy tutaj to tacy Don Kichoci?
Przepraszam,musiałam się wygadać...

[ Dodano: 2010-08-12, 11:41 ]
Dziś mija rok jak mam świadomośc tego koszmaru... znow upadam,poddaję się bezsilności...wczoraj miałam zalamanie ,chyba w akcie desperacji ,nie myśląc ale z potrzeby serca poszlam do teściowej cala we łzach i całując ją po rękach przeprosiłam za wszystko co złe było z mojej strony.Ulzyło mi.Tak zwyczajnie ulzyło. Nie wiem jak będzie z moim małzeństwem ale wiem,że to było mi potrzebne. W zamian usłyszałam wiele ciepłych słów...może to było nam obu potrzebne,przelamanie lodów. Nie mówiłam o naszych problemach małżeńskich ale o miłości do jej syna...

[ Dodano: 2010-08-25, 08:22 ]
Znów lekarz,znów leki coraz mocniejsze... brak mi sił ,błędne koło,jak to zatrzymać. Jak się z tego wyrwac aby żyć tu i teraz,świadomie i z radością przeżyć jeden dzień .Nie myśląc o tym co było,nie martwiąc się co będzie. Pograzam się w bezsilności,nie mam wpływu nawet na siebie,jak daleko jeszcze jest moje dno?...

[ Dodano: 2010-08-26, 22:53 ]
Dziś promyk nadziei.Dziś święto Matki Boskiej Częstochowskiej i własnie dziś mąz zgodził się wziąc udział w Spotkaniach Małżeńskich na które juz jakiś czas namawiałam. Trzeba jeszcze poczekać na nie kilka tygodni,no ale...jakis kroczek do przodu...
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-27, 10:03   

Super, Grażko :-D
:lol: :lol:
http://www.youtube.com/watch?v=04LYgXkYGG4
 
     
izabela1115
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-27, 18:23   

:-) http://www.youtube.com/watch?v=nVPM2LbVcfs
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-27, 18:32   

Dziękuję...

[ Dodano: 2010-08-31, 08:40 ]
Dziś kolejny mały kroczek -podejmuję zaleconą terapię indywidualną...

[ Dodano: 2010-09-10, 08:11 ]
O moich rozterkach co do wyboru jednej z terapii napisałam w wątku o psychoterapii.
Zostanę przy małżeńskiej narazie...potem Spotkania Małzeńskie ...zobaczę jak sytuacja się rozwinie... sprowadziłam sobie ksiązki polecane na forum i się uczę jak być lepszą. Czytam gdy jestem sama aby nie kłuc w oczy tym męża,niech sam dostrzega zmiany we mnie zachodzace,bo to jest wazniejsze.

[ Dodano: 2010-09-15, 23:08 ]
Na sesję małżeńską poszliśmy trzymajac sie za ręce,po godzinie wyszliśmy jak obcy ludzie.Od kilku dni mąz sie nie odzywa. Mam nadziel\ję,że to ten etap rozwalenia wszystkiego na terapii aby potem to uporządkować i ponownie złozyć. Mam taką nadzieję,że to nie koniec.
Dziwne ale czuję spokój. Jestem obok meza ,na wyciągnięce ręki ale...nie narzucam się.Ksiązki pomagają wytyczać granice. No i kolejne dodatkowe leki...

[ Dodano: 2010-09-16, 01:13 ]
Ten czas gdy teraz mąż się odsunął ode mnie widocznie był mi dany po to abym wreszcie zobaczyła film "Ognioodporny". Warto trwać mimo wszystko...Wierzę...

[ Dodano: 2010-10-18, 12:05 ]
Spotkania Małżeńskie-ogromne przeżycia, moc radości i łez po raz pierwszy od bardzo długiego czasu łez radości i wzruszenia a nie bólu. Bardzo trudno opisać to wszystko co przeżyliśmy tam razem,tak wiele przepłynęło przez nas emocji...
Dostaliśmy ogromną szansę na wspólną przyszłość...
Sami możemy znów po ludzku coś skopać...

Jezu Ty się nami zajmij

Chwała Panu:)

[ Dodano: 2010-10-28, 07:44 ]
Z modlitwy o Pogodę Ducha
"...Pozwól mi co dzień żyć tylko jednym dniem
czerpać radość z chwili,która trwa..."

Mąż zapragnął i założył swoją obrączkę... po kilkunastu latach...

Chwała Panu

[ Dodano: 2010-12-03, 11:57 ]
No i znów na huśtawce...
 
     
trojka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-04, 12:17   

podbijam

napisz więcej Grażko
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-04, 12:21   

Trojka,dziękuję :-D

[ Dodano: 2010-12-05, 08:17 ]
No cóż mąż ostatnio stwierdził,ze go oszukałam na rekolekcjach,że bańka prysła,ze nie mozemy być razem itd.. Powód? po kilku tygodniach od rekolekcji miałam gorszy dzień mimo brania leków i zobaczył moje łzy... to wystarczyło do jego wybuchu... nie przyjmuje do wiadomości,ze to może być związane z chorobą i na to trzeba czasu ...
Ja mu zawierzyłam na tych rekolekcjach... Nie wnikałam co było przedtem,zaczęłam nowy etap,odbudowywania wzajemnego zaufania...
Po rekolekcjach wprowadził codzienny dialog przy zapalonej świecy...ja zawsze szczerze mówiłam co przeżywam,co czuję i tego spodziewałam się po nim...gdy tak wybuchł,powiedział,że zbeszcześciłam to światełko,że mi nie wierzy... czasem to mam naprawdę dośc,okazuje się,ze to ja mam byc tą silną psychicznie mimo,ze przechodzę załamanie nerwowe... Maz miał mnie i dzieci bronic ,ale kto obroni mnie przed nim?
Idą święta, poszłam do teściowej z propozycja i prosbą o wspołną wigilię....ucieszyła się i zgodziła...ale czy z meżem dotrwamy...?
 
     
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-09, 19:22   

jestem tu nowa.... na początku kryzysu....po spotkaniach małżeńskich 22-10-2010r , ale jedne spotkania to za mało (może nie dla każdego). Nie bardzo umiem znaleźc odpowiedniej terapii dla naszego małżeństwa. Grazka tak trzymaj, bo umiesz działac a ja mam opory(może tymczasowe?)
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-10, 08:46   

Maryniaa witaj na forum
Szukałam Twego wątku ale chyba jeszcze nie opowiedziałaś swojej historii... trudno więc coś powiedzieć o drodze jaką masz obrać.
Byłaś jednak na Spotkaniach wiec juz bardzo duzo wiesz i wiesz tez jak trudno jest wprowadzic te zasady w zyciu codziennym. Ja zaczynam wciąz na nowo,po kilku dniach zniechęcenia znów zaczynam tą samą drogę,wiem ,że to ja mam byc w porządku i miec czyste sumienie,na resztę nie mam wpływu

[ Dodano: 2010-12-11, 08:40 ]
Mąż nie chce chodzić juz na żadne terapie małzeńskie od października. Jedynie zgodził się na Spotkania pogłębiające w przyszłym roku. Wg niego to tylko ja mam problem i mam się sama leczyć ...na terapię mogę sama sobie chodzić bylebym wyzdrowiała nawet kosztem zakończenia małzeństwa..., znów lekarz, leki znów mam silniejsze,kolejny raz zmienione...
W Godzinie Łaski byłam w kościele,kościół otwarty ale zabezpieczony kratą, modliłam się przed tą kratą... zaczęłam się cała trząsć ale nie z zimna ,potem zrobiło mi się goraco i pociłam się jak w gorączce,zdjęlam płaszcz i tak usiadłam na kamiennej podłodze bliska omdlenia,obok były jeszcze dwie panie...nie przerwały swoich modlitw...na szczeście tam nie padłam...jakos dotrwałam całą godzinę...jedynie smutno ,że w kosciele p.w. NMP nawet na tą jedna godz. nie otworzono kościoła i nie pojawił się kapłan...

[ Dodano: 2010-12-18, 11:29 ]
Jedno kłamstwo za duzo...otworzyłam jemu klatkę...wyjechałam....spokojna,z czystym sumieniem zdana na łaskę sakramentu...strasznie długi tydzień-wyczekiwania na decyzję...
i ... przyjechał,zabrał mnie ze sobą,witano mnie w domu z wielką radością ,tak wspaniałego zachowania teściowej zyczę w takim przypadku każdemu,wreszcie wszystko jest ma swoim miejscu...
Zawierzyłam,zaufałam i...stał się cud
Chwała Panu

[ Dodano: 2011-01-02, 08:17 ]
No i znów huśtawka...jego nastrojów i chciejstw..
Okazało się ,że jednak nie przyjechał po mnie... Wigilia,pierwsza od wielu lat prawdziwa ,spokojna ,wzruszająca, pierwsza jakie mogą być w następnych latach a moze tak niezwykła gdyż moze byc ostatnią wspólną...
Święta juz niestety złe ,potem kilkudniowa separacja, teraz Nowy Rok i próba z mojej strony znowu łatania,sklejania,ale sama już nie wiem czego właściwie...nic na siłę...
Mąż stwierdził,że to wszystko go przerosło i musi sam poszukac pomocy psychologa. Niechaj mu pomoże,niech pomoze nam...

[ Dodano: 2011-01-03, 16:25 ]
No i znów nici,zrezygnował z wizyty u psychologa ,a sam cchcial chodzic,nawet nie spróbowal... trudno stanąc w prawdzie o sobie,mnie też było trudno...
Ale co to teraz znaczy?co dalej

[ Dodano: 2011-01-04, 08:14 ]
Na takie doły po raz n-ty oglądam "Ognioodpornego",wiele razy mąż albo wychodził albo zmieniał kanały,widział kawałki i powiedział ,że mu się nie podoba i juz. Wczoraj wszedł gdy juz kawałek filmu minął. I...usiadł i SAM chciał go oglądać ,bo dałam mu pilota -władzę ale nie skorzystał. Nie wiem co z tego co zobaczył trafiło do jego serca ale może łatwiej będzie jemu mnie zrozumieć...
co dalej?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8