Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Wysłany: 2010-11-23, 13:23 Opis procesu rozwodu / separacji
Jeśli można by prosić o opis, co i jak następuje w kolejności podczas rozwodu / separacji. Jestem zielony i trochę zagubiony. Oczywiście z punktu widzenia osoby, która się do sądu nie pcha...
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-23, 13:55
Witaj na forum :)
Trochę mało napisałeś o sobie. Pod kątem prawnym zarówno rozwód jak i separacja rozpoczyna się dla Ciebie w sytuacji, gdy otrzymasz pozew z sądu. A potem? To tak jakby tłumaczyć jak przebiegnie i zakończy się rozgrywka szachowa... Albo jakby lekarz miał postawić Ci diagnozę i przepisać receptę czytając na forum, że masz bóle tu i tam. Niezależnie od tego czy pozew już dostałeś, czy jeszcze nie, ale spodziewasz się, że go dostaniesz, możesz zacząć działać - ale nie tyle przy pomocy prawa, co naprawiając własne relacje z Bogiem i żoną. To forum to kopalnia wiedzy z różnych dziedzin; podstawą jest jednak Pan Bóg - poproś go o pomoc, o światło, a otrzymasz. Będziesz wiedział co masz robić. Najpierw zaufaj, a potem bądź cierpliwy i nie zbaczaj z drogi.
rpkk [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-24, 03:49
Dzięki, ale raczej chodziło mi o schemat, a nie o szczegóły - a jak w szachach: pierwsze ruszają się białe, można wykonać ruch pionkiem albo skoczkiem... :) Tak więc chodzi mi o ogólną strukturę, szkic.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-24, 11:20
Ryszardzie, na tym form pomagamy małżonkom uratować swoje sakramentalne małżeństwa poprzez życie zgodne z wiarą katolicką, sakramentami. Nie ma ogólnego schematu rozwodu/separacji, ponieważ dla każdej osoby wnoszącej sprawę o rozwód, jak i dla pozwanego małżonka sytuacja jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Chyba, że odpowiem na takim poziomie ogólności: 1) składając pozew o rozwód, jeżeli następnie chce się pozostać w zgodzie z Ewangelią, to należy go cofnąć; 2) będąc pozwanym o rozwód, nie można wyrazić zgody, a jedynie wyjątkowo wyrazić zgodę na separację - te zasady biorą swoje źródło w Ewangelii i wynikających z niej podstawowych zasadach zawartych w przysiędze małżeńskiej miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej aż do śmierci. 3) Każdy proces zakończy się wyrokiem uwzględniającym powództwo lub oddalającym powództwo (poza wyjątkiem cofnięcia pozwu, kiedy sąd wydaje postanowienie o umorzeniu postępowania).
Ja rozumiem, że chciałbyś wiedzieć "jak ta maszyna jest skonstruowana" - proces o rozwód / separację - znać algorytm. Clue sprawy polega na tym, że na tym forum pokazujemy, że w przypadku małżeństw sakramentalnych zgoda na rozwód w każdej postaci (pozwanie samemu lub zgoda na żądanie pozywającego małżonka) jest niezgodna z Ewangelią - zwłaszcza w sytuacji, gdy wszelkie "praktyczne"/"życiowe" sprawy można załatwić przy pomocy innych instytucji prawnych (alimenty, podział majątku, opieka nad dziećmi). W ten sposób wynik procesu (czy będzie to wyrok rozwiązujący małżeństwo, czy z winy jednej strony czy obu stron, czy oddalający pozew) jest sprawą ważną, ale drugorzędną wobec zasady, że również w procesie rozwodowym/ o separację mamy obowiązek zachowania się zgodnie z przysięgą małżeńską złożoną małżonkowi wobec Boga, ponieważ przysięga ta obowiązuje "na dobre i na złe".
Tym samym daleko bardziej istotne - z punktu widzenia wspólnoty Sychar - jest wskazywanie podstawowych zasad ewangelicznych: czym jest tak naprawdę miłość; że Bóg pomaga zawsze - ale najpierw musimy mu na to pozwolić, czyli dostrzec, że jest Bogiem - Panem wszystkiego, a więc możemy niewiele osiągnąć, jeżeli zapomnimy o 1. przykazaniu z dekalogu. Bo wolna wola człowieka polega właśnie na tym - że masz możliwość powiedzieć Bogu "nie pozwalam" (np. nie pozwalam Ci na to, byś mnie uzdrowił, nauczył miłości, wybaczenia, pokory) - poprzez stawianie Boga w roli sługi ("skoro małżeństwo jest sakramentalne, to On musi je uratować). Bóg nic nie musi - właśnie dlatego jest Bogiem. Lęk przed uznaniem tej podstawowej zasady wynika z przekonania, że możemy wszystko i nad wszystkim mamy pełną kontrolę, a więc nie chcemy się pozbyć tej kontroli, by czegoś nie stracić. Tyle, że jeżeli uświadomimy sobie tę prostą prawdę, że tak naprawdę tylko Bóg może wszystko, to On tak wszystkim pokieruje, by było dla nas najlepiej, bo On zna nas bardziej niż my sami siebie, a co więcej kocha każdego z nas bardziej niż my sami siebie - a więc chce dla nas wyłącznie tego co najlepsze. Jednym słowem chrześcijanin zawsze jest w pewnym sensie "egoistą", bo wie, że przystępując do drużyny Boga, już wygrał, dlatego, że Bóg wygrał.
Tym samym na pytanie "jak maszyna jest skonstruowana" nie odpowiem, ale odpowiem, jak ją wykorzystać, by zachować wierność Bogu, sobie i małżonkowi.
rpkk [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-24, 15:51
Dzięki za wyczerpującą odpowiedź, choć znowu nie o to mi chodziło. Nie mam żadnych wątpliwości, co do znaczenia rozwodu i nierozerwalności małżeństwa, ani moich powinności wobec Boga i żony w obecnej sytuacji. Ale i tak dzięki.
Natomiast w tym momencie chyba pilnie potrzeba mi porady prawnej, i szukam jakiegoś katolickiego prawnika / osoby która się na tym zna. Jest jakieś "Stowarzyszenie Prawników Chrześcijańskich"? Jakaś poradnia? Nic nie mogę wyszukać.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-24, 17:14
rpkk,
Witaj,
tak jak napisał Jarek to cała droga wygląda dla każdej pary nieco inaczej, ale ogólnie tak:
1.Jedna strona składa pozew do sądu druga go otrzymuje
2.Osoba pozwana odpowiada na pozew do sądu według swoich odczuć i zgodnie z prawdą. Pozew powinien zawierać stanowisko co do rozwodu czy separacji-czy zgadzasz się na to czy nie i ewwntualne uwagi co do pozwu czy zawiera prawdę czy nie.
3.Zostaje wyznaczony termin pierwszej rozprawy
4.Na rozprawie zostana podjete decyzje według , których strony bedą dalej postępowały-albo zgodnie coś ustalą albo dalej sąd wyznaczy tok postępowania.
Chyba o taki schemat Ci chodziło.
Przy pukcie 4. staramy się o mediacje, wyznaczenie terapii itd.
Dorota2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-24, 17:50
myślę, że rpkk chodziło o schemat samego procesu - czy np. ktoś mówi gdzie mają zająć miejsca, najpierw przesłuchuje się powoda, czy pozwanego itp - tak mi się wydaje, bo sama miałam problem jak mam się zachować, kiedy wstać....moja rozprawa o separację trwała ~15 min., natomiast teraz mam o podwyższenie alimentów i jeszcze większy problem - pierwsza rozprawa - sędzina tylko powiadomiła mnie, że mąż napisał odpowiedź, ale w 1 egz i nie mam możliwości zapoznania się z nim, więc wyznaczyła tylko nowy termin.... (wszystko trwało do 5 min). Nowy termin jest w piątek za dwa dni, ale mam problem bo moja pełnoletnia już córka ma prawdopodobnie ( sama jeszcze nie wie) próbną maturę z czegoś... a mąż żądał jej przesłuchania w tej odpowiedzi ( bo dostałam ją teraz do domu), no i poza tum jest stroną, bo jest pełnoletnia, więc sama występuje w swoim imieniu. Też nie wiem co robić w związku z tą maturą.... czekam do jutra i ewentualnie jutro zadzwonię do sądu zapytać co mam zrobić....
rpkk [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-02, 15:54
Dzięki za odpowiedzi i za zainteresowanie :)
Pozwolę sobie do Jarka napisać na prv, bo konkretniej raczej nie chce publicznie, a zupełnie się nie zrozumieliśmy.
Dzięki za rady, dzięki za informację.
Jeśli ktoś potrzebuje modlitwy - niech się pomodli za mnie - pamiętam o swoich Dobroczyńcach. Pozdrawiam.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 13:57
Ryszard napisał na priva i odpowiedziałem mu.
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 14:14
Cytat:
Ryszard napisał na priva i odpowiedziałem mu.
Miał chłop szczęście, bo ja już czekam dwa miesiące na odpowiedź, trening cierpliwości.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 14:16
Nie rozumiem. Może coś przeoczyłem? Każdemu odpowiadam na bieżąco. Sprawdzę jeszcze skrzynkę...
[po sprawdzeniu]
No tak... Jarek napisał do mnie 1 października, przeczytałem wtedy priva i zapomniałem o nim... Błądzenie jest rzeczą ludzką. Przepraszam... (ale odpowiedziałem - lepiej późno niż wcale :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.