Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
9 m-cy po rozstaniu...
Autor Wiadomość
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-23, 10:05   

Wyzwanie, to cierpienie sprowadzasz na siebie sam. Bo czyż nie jest sprowadzaniem na siebie cierpienia, działaniem na własną szkodę (czasem - zgubę), będąc samemu mężczyzną po przejściach - wchodzenie w kolejne związki z kobietami o podobnej przeszłości? Poraniony wyleczy poranionego? Może i tak, ale pod warunkiem, że sam już wyleczył się tzn. przejrzał. Teraz wypadałoby się przyznać "pogubiłem się w życiu, ponoszę smutne konsekwencje" - bez mieszania do tego Pana Boga, w sensie, że to On doświadcza. Pomyśl raczej, co Pan Bóg chce pokazać Ci na tym etapie Twojego życia...
Stare powiedzenie mówi "Bez Boga, ani do proga". Nie da się zbudować szczęśliwego do końca dziś, a tym bardziej szczęśliwego jutra, kiedy stawiamy dom na piasku... Zapewne to nieświadmie, bo przecież nikt nie chciałby upadku domu wybudowanego własnymi rękoma... Tyle trudu... Jednak, kiedy budowla runie - już staje się oczywistym, że to nie ten grunt. Pytanie, ile razy można tak nierotropnie???
Jaki Pan Bóg ma plan wobec Ciebie? Na pewno czeka cierpliwie na Twój powrót, a kiedy to stanie się - zależy już od Ciebie, masz przecież swoją wolną wolę.
Może dopiero wtedy, kiedy powrócisz - będziesz zdolny rozpoznać Bożą Wolę w swoim życiu?
 
     
wyzwanie
[Usunięty]

  Wysłany: 2010-11-23, 10:22   9 m-cy po rozstaniu...

Łatwo jest oceniać prawda? Toksyczne związki, to moje wybory, moje decyzje i teraz moje konsekwencje... wszystko to tylko moja wina co? Nie bronię się i ponoszę konsekwencje swoich czynów. Wiesz, gdyby można było odczytać przyszłość, gdybym wiedział, że pakuję się w toksyczny związek, albo gdyby każda z tych kobiet nosiła tabliczkę z napisem "chłopie oszukuję Cię i nie pakuj się w związek ze mną, bo będziesz cierpiał" to bym tego nie zrobił, albo ze 100 razy bardziej się zastanowił, czy tego chcę. Wiem, że Bóg obdarzył człowieka własną wolą i to nie on kazał mi pokochać kobietę, która ma kościelnego męża, ale tak się stało! Uważasz, że mam wyprostowaną postawę? - to się mylisz! Kajam się, cierpię, każdego dnia modlę się do Boga... Moi rodzice rozwiedli się gdy miałem 10 lat, wcześniej byli ze sobą tylko ze względu na swoje potomstwo. Moje 2 poprzednie partnerki też pochodzą z rozbitych rodzin, moja żona również, ale, czy to dyskwalifikuje je na starcie? Czy jeśli komuś nie układało się w życiu i rozstał się z poprzednim partnerem to znaczy, że należy omijać takiego kogoś szerokim łukiem?
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-23, 10:32   

Cytat:
Czy jeśli komuś nie układało się w życiu i rozstał się z poprzednim partnerem to znaczy, że należy omijać takiego kogoś szerokim łukiem?

Jeśli był z nim w sakramentalnym związku - TAK. Dla jasności - oczywiście nie myślę, że taka osoba jest kimś gorszym, niegodnym uwagi. Wręcz przeciwnie - te osoby, jako mocno doświadczone przez los, są bardzo często piękne i wręcz pociągające w swoim pragnieniu miłości, ciepła...
Jednak to DEKALOG ma wytyczać nam scieżkę, po której możemy poruszać się po drodze życia bezpiecznie i tym samym - mniej cierpieć, mniej cierpienia dostarczać innym...
 
     
Winny
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-23, 10:34   

Całkowicie zgadzam się z różą.
 
     
wyzwanie
[Usunięty]

  Wysłany: 2010-11-23, 10:41   9 m-cy po rozstaniu...

Czyli: twoja "cywilna" żona ma "kościelnego" męża więc bujaj się chłopie i teraz cierp, bo sam jesteś sobie winien...
 
     
Winny
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-23, 11:09   

wyzwanie napisał/a:
Czyli: twoja "cywilna" żona ma "kościelnego" męża więc bujaj się chłopie i teraz cierp, bo sam jesteś sobie winien...


Przykre, ale warto się zastanowić nad trafnością tego co napisałeś.

Zasady wiary są jasne i albo się ich stara przestrzegać, albo nie.
Nikt nie jest ideałem i wszyscy będący tu na forum popełniliśmy jakieś błędy życiowe.
Teraz musimy pracować nad sobą, aby je rozpoznać, zrozumieć i zmieniać się... ale zmieniać się w zgodzie z zasadami naszej wiary.
Wiem, że to okrutne co piszę, ale sam staram się iść tą właściwą drogą i pomimo, że prawdopodobnie całe moje pozostałe życie będę sam, to nawet nie dopuszczam myśli o związku z inną kobietą.
Z Bogiem naprawdę jest to możliwe do zaakceptowania.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-23, 11:10   

Wyzwanie, poczucie winy, kiedy w ślad za nim nie idzie chęć przemiany życia - to bez sensu. Nic z tego nie wynika - takie zmarnowane cierpienie... Może tyle, że coraz większa nienawiść do siebie samego... A tego Ci nie wolno.
Poczucie winy jest po to, aby ułatwić człowiekowi wejście na scieżkę poszukiwania Boga, Jego Miłości. Bo tylko wtedy, kiedy to już stanie się - poczuje się on na nowo Człowiekiem i zacznie żyć lepiej, piękniej - bez ranienia siebie i innych...
Rozumiem Twoje cierpienie. Cierpisz przecież tak samo, jak mąż porzucony przez żonę sakramentalną. Fakt, że jesteście w związku cywilnym - niczego w tej kwestii nie zmienia. Jakże różne jednak mogą być odpowiedzi na pytanie - "co dalej?".
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-23, 13:25   

W pogoni za "szczęściem" które definiujemy na podstawie relacji damsko-męskich (bo jestem samotny, bo też chcę szczęścia, bo chcę seksu, bo chcę bliskości) gdzieś gubi się nasze człowieczeństwo. Skąd taki wniosek?

Ano stąd, że w tym całym potoku wyznań "cierpiącego" nie widać żadnej refleksji. Na przykład: co zgotowałem własnym dzieciom. Kolejnych wujków, kolejne ciocie, kolejnych braci i siostry - mniej lub bardziej spokrewnione ze sobą - bo ten ma wspólną mame, ten tatę, a ten nikogo, ale jest przysposobiony, a wszystko w IMIĘ CZEGO? Proste pytanie - w imię czego?
I tak przekazuje się tym dzieciakom kolejny film z instrukcją, jak wygląda "życie rodzinne". I tak za 20 lat kolejne poranione osoby wejdą w toksyczne związki i będą przekazywać kolejne bagaże w życie swoich małżonków, swoich dzieci.


Wyzwanie - tutaj NIKT nie będzie Ci pomagał w odzyskaniu czyjejś sakramentalnej żony. Tutaj możemy jedynie zwrócić Ci uwagę, że skoro Bóg upomniał się o Ciebie i stąd Twoja obecność tutaj - to zostaw już te kobiety w spokoju i uporządkuj to, co do tej pory spaprałeś? Relacje z Bogiem, system wartości, DZIECI!!!! Życie nie zaczyna się i nie kończy w objęciach. Po śmierci czeka nas życie wieczne, na którego jakość musimy sobie tutaj zapracować - może od tego zacznij. Popraw jakość swojego życia - nie przez zaspokajanie instynktów, ale chociaż przez zatrzymanie zła na sobie i nie powielanie kolejnych błędów.....

Spróbuj nawiązać kontakt z jakimś dobrym spowiednikiem i zacznij od Spowiedzi Świętej, do której przygotuj się najlepiej, jak możesz. Myślę, że rozmowa z osoba duchowną rozjaśni Ci wiele wątpliwości i może zechcesz w odpowiedni sposób naprawic swoje życie....

Z Panem Bogiem...
Ostatnio zmieniony przez Satine 2010-11-23, 15:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-23, 14:23   Re: 9 m-cy po rozstaniu...

wyzwanie napisał/a:
Czyli: twoja "cywilna" żona ma "kościelnego" męża więc bujaj się chłopie i teraz cierp, bo sam jesteś sobie winien...


Jeżeli jako punkt wyjścia przyjmiemy naukę Kościoła, to tak. Krótko, twardo może brutalnie.

Mnie prawdę powiedziawszy przygody Twoje i Twoich rodzin zszokowały. Namotane tak, że aż strach. Dostrzegasz to?

Ja Ciebie świetnie rozumie, też nie chcę być sam, samotność mnie przeraża, chciałbym żeby ktoś na mnie czekał w domu jak wracam z pracy albo żebym ja mógł na kogoś czekać, żeby mnie ktoś wieczorem przytulił, słowem żebym miał kogoś bliskiego. No cóż tak mi się życie potoczyło i jeżeli chcę żyć w zgodzie z Panem Bogiem, to muszę czekać na powrót żony albo jej zgon (czego jej broń Boże nie życzę) albo żyć sam. Nie wiem czy dam radę, ale chciałbym przynajmniej żeby moje dziecko miało ojca, a jak się z kimś zwiążę, to może się to skończyć tak jak w Twoim przypadku, że tej nowej partnerce nie będzie odpowiadać, że poświęcam czas dziecku z poprzedniego związku.

Ty jesteś w ,,komfortowej'' sytuacji, że z nikim nie jesteś kościelnie związany więc masz drogę otwartą. Tak jak już napisałem myślę jednak, że lepiej skoncentrować się na uporządkowaniu tego bałaganu, a nie na relacjach z kobietami. Masz 3 dzieci, zadbaj o nie. Teraz będziesz miał na to więcej czasu. Czemu się nie widujesz z nimi codziennie tylko 3 razy w tygodniu? Odnajdź radość w relacjach z dziećmi, zainteresuj się nimi bardziej.

Jak chodziłem do psychologa to wyniosłem z tego m.in. taką naukę żeby poczucia szczęścia nie budować wyłącznie czy przede wszystkim na tym, że z kimś jestem, że kogoś mam. Moje poczucie szczęścia dotychczas było na tym zbudowane. Jak mi się rozsypał jeden związek to szukałem następnego i tak w kółko. Chyba miałeś podobnie.
Co gorsza to myślę, że te kolejne kobiety były do siebie podobne.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-23, 17:44   

wyzwanie napisał/a:
Wiesz, gdyby można było odczytać przyszłość, gdybym wiedział, że pakuję się w toksyczny związek, albo gdyby każda z tych kobiet nosiła tabliczkę z napisem "chłopie oszukuję Cię i nie pakuj się w związek ze mną, bo będziesz cierpiał" to bym tego nie zrobił, albo ze 100 razy bardziej się zastanowił, czy tego chcę

a nie wiedziałeś że ta Twoja "nowa" wybranka ma dziecko?że jest rozwódką?że Ty masz juz dzieci z poprzednich "popapranych" już związków??
I co??? Ty nie byłeś?nie jesteś toksycznym partnerem w kolejnym i do kolejnego związku???
wyzwanie napisał/a:
Łatwo jest oceniać prawda?

Dla jasności.....ja nie dokonuję oceny....nie szufladkuję Ciebie jako osoby.Utożsamiam się tylko z treścią Twojego postu i poruszanego w nim temtu.Odnosze sie do faktów opisanych przez Cebie

wyzwanie napisał/a:
Toksyczne związki, to moje wybory, moje decyzje i teraz moje konsekwencje... wszystko to tylko moja wina co?


A czy tu ktoś mówi o winie??????Nie manipuluj chłopie!!!!!!!!!
Jak już to piszę o odpowiedzialności za swoje poczynania.O konsekwencjach przyjmowania określonej postawy i poczynań,decyzji skutkujących w czasie.

A to zasadnicza różnica pomiędzy odczuwaniem konsekwencji a winą.
Konsekwencją Twojej postawy są już :dwa związki i troje z nich dzieci z określonym przekazem międzypokoleniowym,oraz ten trzeci,ostatni (też toksyczny) już z kolejnym dwojgiem dzieci(jedno Twojej cywilnej żony,a drugie Wasze wspólne) którym juz wdrukowaliście okreslony wzorzec rodziny i małżnstwa.......partnerstwa małżnskiego,rodzicielstwa.
Wyzwanie.............i Ty stawiasz pytanie czy Ty musisz ponoscić konsekwencje swoich wyborów???????
Już te konsekwencje rozłożyłeś na 8 osób-3 matki Twoich dzieci i 4 Twoich dzieci i TY.

I jeszcze masz dalej zamiar się pozbywać się konsekwencji własnych wyborów zadjąc pytanie j.w.???????

Wyzwanie.......stań no w prawdzie o sobie!!!!!!!!!!!!!!!! o swoich decyzjach.......wyborach.... i konsekwencjach tych wyborów.
Kto ma je jeszcze ponosić więcej?????
Mało jeszcze tych ponoszących????????

Pomyśl.................Masz co naprawiać........... przede wszystkim siebie!!!!

[ Dodano: 2010-11-23, 18:11 ]
PS.to taki "palec w oko" sory jak za głęboko.Nie mam w zamiarze Ci urażać ani dyskredytować.
Wiem tylko ,że prawda oczyszcza.Czasami jest gorzka jak piołun...........ale duszę leczy.

Pogody Ducha
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-23, 19:49   

Witaj wyzwanie

Każdy kryzys, choć cięzki i niechciany, może stać sie trampoliną do nowego, lepszego , prawdziwego życia . Zatrzymaj się teraz i odpowiedz sobie na pytanie " co jest największym pragnieniem Twego serca '? " Czego pragniesz" " ?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9