Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Już 2 lata po ślubie...a ja przestałam się uśmiechać...
Autor Wiadomość
bibiwest
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 00:34   Już 2 lata po ślubie...a ja przestałam się uśmiechać...

Witam, jestem tu nowa, a o tej stronie wczoraj się dowiedziłam...teraz wiem, że nie jestem jedyna która ma kryzys..

Zacznę od początku...swojego męża poznałam przez internet, fajnie było na początku, wydawał mi się taki wygadany, dowcipny, (taki własnie nadal jest - dla swoich rodziców, ciotki i kuzynostwa, niestety do mnie już nie...). chodziliśmy ze sobą prawie 7 lat, był to mój pierwszy taki poważny związek, wcześniej z nikim tak na powaznie nie byłam związana, zakochałam się w nim i poza nim swiata nie widziałam, wszystko co robiłam to dla niego, wbrew aprobaty rodzicom moim odeszłam z pracy i pojechałam z nim do innego miasta by tylko z nim byc, On tez rzekomo chciał,no i mieszkalismy tak ze sobą bez ślubu przez 3 lata...(teraz wiem, że to był najwiekszy błąd jaki popełniłam w życiu...) nie cieszylismy się soba jak kiedyś, przestał się mna interesować, kiedy potrzebowałam pomocy to robił mi wyrzuty, ze z pracy musiał się zwalniać...czasem dochodziło do poważnych kłótni, gdzie bardzo płakałam...i teraz tak siędze i zastanawiam się, dlaczego go wtedy nie zostawiłam, dlaczego?! dlaczego pozwoliłam się tak traktować, przyznaje się, że bałam się zostać SAMA, ...

....mimo tych smutnych dni, kiedy płakałam...wybaczałam mu i wierzyłam, że się zmieni...teraz wiem, że On się nie zmieni, nie dla mnie...mnie ma za nic, przecież JA NIE MAM ŻADNYCH WARTOŚCI...tak mi powiedział...

kiedys ktos mi powiedział "widziały gały co brały"...bardzo mnie to zabolało, bo mieszkając z moim przyszłym mężem nie przypuszczałam, że okaże się aż takim tyranem, który stosuje przemoć psychiczną kierowana przez jego nienawidzących mnie i moja rodzinę skromna, wierzącą w Boga...rodziców a moich tesciów...to właśnie od nich zaczeło się moje piekło...

pytanie "dlaczego się mąż ze mną ożenił, skoro nie kochał mnie od początku szczerze, dlaczego mnie idąć do ołtarza okłamał, oszukał...mówiąc, że mnie kocha i chce ze mną być, jak umawiał się z innymi dziewczynami przed naszym ślubem, dlaczego mi tego nie powiedział, dlaczego teraz się dowiaduje takich rzeczy jakie mu jego rodzice wpajali , że może miec wiele kobiet, ale matke ma jedną i ja ma szanować, a żony juz nie???...juz nie, bo nie szanuje mnie, wszystko co robie, jest źle, każdy pomysł jest negowany, każy wyjazd nawet na spacer z dzieckiem poza miasto ,to jeden wielki stres...- nigdy odpowiedzi na to nie dostanę...

Moj kryzys rozpocząl się w dniu mojego ślubu, ale był uśpiony...jesli się tesciom cos nie podobało u mnie albo u mojej rodziny, to mogli to powiedziec przed slubem, ale wtedy milczeli, dlaczego teraz po slubie mnie obrazają???

2 miesiące po ślubie, przeprowadzamy sie do krakowa, ja konczę studia magisterskie, i jestem w pierwszym trymestrze ciąży...nie wolno mi było wykonywac żadnych ciezkich prac domowych, niestety dla teścia to nie było istotne, wg, niego to miałam dzwigac z nimi ciezkie paczki, postawilam się, powiedzialam, ze nikt nie ma prawa, a zwłaszcza on obrazać mnie, mówiąc , że z niechlujnej rodziny jestem, ze jestem bałaganiarą, (to ja cale mieszkanie sprzątałam,pilnowałam porządku, - obecny mąż nic nie robił, nie interesował się domem,)krzyk teścia było dla mnie jak jakis atak, gdzie mąż słysząć i będąć światkiem tego całego wydarzenia, nie stanął po mojej stronie...

...i wtedy poczułam, że jestem sama, ze nie moge na niego liczyć, byłam w takim szoku, ze czułam jak wszystko we mnie się trzesie ze strachu...nie musiałam długo czekać, kiedy męzowi powiedziałam, że nie chce mieszkac z tesciami pod jednym dachem, bo Oni chcą wszystko wiedziec, nami rządzić tak jak oni chca, chca kontrolować nasze zycie prywatne, intymne, to spotkałam sie z odpowiedzią, że jesli pojadę do swoich rodziców "to bedzie to bilet w jedna stronę..." - panicznie się bałam...ze strachu zostałam i zamieszkałam z tesciami...po wyskoku tescia na kolejne wyskoki nie musiałam długo czekać, za sprawa tesiowej i jej kłamstw w sprawie mieszkania jakie skierowała do swojej matki...Babcia męża zmieszała mnie z błotem, porównująć do "dziwek", zgnoiła moją rodzinę, zszarpała dobre imie mojej mamy, siostry...to bylo dla mnie zbyt wiele, bałam sie że stracę dziecko...mam żał do tesiciow, ze przed slubem wszystko ukrywali, chwalili, ze jest super, ze mnie kochaja, tesciowa mowila ze jestem dla niej jak córka...to wszystko to bylo klamstwo, mam zal do meza, ze nie staną na wysokości zadania i nie obronił mnie, ze nie był ze mna szczery od poczatku, ze oklamal mnie...

wierzcie mi, za to że teśc wyzwał mnie od niechlujów, tesciowa z babka od dziwek,
ze kiedy bylam na poczatku w ciazy, kiedy tesciowej pokazalam zdjecie usg - kiedy ona mowiac mi ,ze ona tam nic nie widzi, albo zebym nie trzymala sie za brzuch bo tam nic nie ma...za to ze na urodzinach synka, zrobili mi awanturę (a mąż tylko stał z boku i słuchał i nic nie powiedział, nie stanął kolejny raz w mojej obronie...) kiedy tesciowa stwierdzila, ze mąż ożenił sie z haremem...wszystko co było skierowane obraźliwe w moim kierunku - Wybaczyłam...

chce normalnie żyć...ale nie potrafię na nowo zaufac , człowiekowi, który na pierwszym miejscu stawia rodziców - matkę....
probuję podejsc do niego inaczej z nim rozmawiać, byc troche mila (nie ukrywam, że po slubie i w okresie ciąży bardzo sie zraziłam do meża, a on odsunąl się odemnie juz wtedy kiedy zaszłam w ciąże, był bardziej wulgarny, hamski, okazywal mi wiecej msciwosci, niz milości...

modle sie codziennie za niego, mimo ze on nadal jest oschły, o co kolwiek poprosze, to albo zrobi tak bylejak, ze musze poprawiac, albo nie zrobi wogóle i musze sama o dana rzecz zadbac...

nie mam swoich pieniedzy, on trzyma wszystko, po slubie mial zrobic mi dostep do kata, ale sie nie doczekalam i raczej mi nie udostepni, o jedzienie dla dziecka musze prosic by dal mi pieniadze, nie mam ruchu...trzyma mnie w szachu bo nie mam swocih pieniędzy,

czasem juz nie mam sily walczyc, czasem placze, szlocham ze taka bezsilna jestem, ze tak pozwolilam sie oszukalc, w milczeniu i ciezkim bolem serca znosze kazde jego szydercze slowo skierowane do mnie, w milczeniu....a w duchu prosze, Boga by wybaczyl mu te slowa, czyny,

pomożcie mi, jak mam z takim czlowiekiem postepować, czy jest jeszcze szansa dla nas?

ze szwysstkim od poczatku boryjkam sie sama, rehabilitacja, lekarze, szczepenia dziecka wszystko sama, mimo ze mieszkamy pod jednym dachem, to spimy oddzielnie...jego moje ciało nigdy nie pociągało...teraz wiem,ze gdybym wybrala samotnośc to nie byłabym taka smutna i nieszczesliwa...

To wlasnie dziecko otworzyło mi oczy...ale juz za późno....
Bogu swoje małżeństwo powierzyłam, wierze że dzieki modlitwie bedzie mi łatwiej znosic kolejne obelgi, ze strony meza i tescioów, którzy tylko czekaja by znów mnie upokorzyć...dali dowód w dniu urodzin synka, ze nie chca zgody... :cry:
.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 10:38   

Bibiwest, witaj na forum :-)
Na początek przekop się przez forumową kopalnię wiedzy (artykuły, słuchowiska, rekolekcje), zwłaszcza te dotyczące przemocy, w tym tej psychicznej i ekonomicznej. Zwróć tam uwagę na wyjaśnienie, o co chodzi w przykazaniu "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego" ...jak siebie samego... Kochasz siebie?
Dobrze, że w Krakowie jest ognisko Sychar, sycharki wspomogą Cię zarówno na forum, jak i w realu :-)
Pozdrawiam Cię serdecznie, pozostań z Panem Bogiem!
 
     
januszm31
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 12:33   

bibiwest witaj,mi też jest ciężko,ale jest już lepiej.Oglądnij sobie o.Padre Pio .Film przepiękny,co mnie wczoraj po oglądnięciu doszło do mnie to słowa które powiedział nie wypędza się szatana szatanem.Obiecuję modlitwę.Zaufaj Panu Bogu on jest mocen ci pomóc i wszystko odmienić,polecam inne art na forum.Za panem Bogiem.
 
     
bibiwest
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 17:11   

dziękuję za odpowiedź...

przez męża straciłam poczucie własnej wartości...wg, niego nie wyniosłam z domu żadnych wartości...
dziękuję za wskazówki....
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-07, 18:51   

W moim małżeństwie kryzys również zaczął się pierwszego dnia po ślubie. Też słyszałam, ze jestem głupia itp. itd. Ja Ci nic nie poradzę, nie mam do tego prawa. To musi być twoja własna decyzja.
Ale ja bym odeszła. Mając tę wiedzę i dośwaidczenie, które mam - odeszłabym od razu, nie tracąc ani dnia, ani minuty, ani odrobiny swajego własnego zdrowia. Nikt nie ma prawa traktować Cię jak śmiecia. Nikt.
Róznica jest taka - że to Twoje małżeństwo, nie moje. I kolejna: ja piszę to bez emocji, a Ty nimi kipisz (co zrozumiałe). Musisz pomyśleć i rozważyć wszystko, w spokoju. Pamiętaj - i on, i teściowie, nie mają prawa do słów,których używają wobec Ciebie.
Zyczę wiele siły
Bajka
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 10:07   

Bibiwest

Jesteś poddana przemocy domowej .

Podaję namiary na krakowskie centrum terapii :

http://www.kctu.pl/readarticle.php?article_id=11

Udzielane są następujące usługi medyczno – terapeutyczne:

Świadczenia dla osób uzależnionych od alkoholu, narkotyków, nikotyny, hazardu
Świadczenia dla osób współuzależnionych
Świadczenia dla osób doświadczających przemocy
Świadczenia dla młodzieży ryzykownie pijącej i ich rodzin
Świadczenia dla młodzieży eksperymentującej/uzależnionej od środków psychoaktywnych
Świadczenia dla młodzieży i dzieci z rodzin z problemem alkoholowym i ich rodzin
Świadczenia dla Dorosłych Dzieci Alkoholików i młodych DDA
Program terapeutyczny realizowany jest poprzez świadczenia indywidualne, grupowe oraz rodzinne.

Świadczenia są udzielane bezpłatnie w ramach umów z Narodowym Funduszem Zdrowia i Urzędem Miasta Krakowa.
 
     
pirolina
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-17, 16:54   

Bardzo trudna jest twoja sytuacja :( Rozumiem Cie. Zawalcz o siebie, o własne poczucie wartości, maz i jego rodzina niszcza cie psychicznie. W odbudowaniu poczucia wartposci, siebie, by byc dobra matka, moze ci pomoc psycholog. Udaj sie na terapie. Zawalcz o siebie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9