Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
uwielbiam Cię Jezu w sercu mojego męża
Autor Wiadomość
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-29, 17:16   

Nałóg - napisze coś z wielkim respektem i sympatią dla Ciebie - ale niestety krytycznego.
Okropnie nie lubie kiedy powtarzasz to zdanie o permanentnym kryzysie ( a powtarzasz niestety bardzo czesto :mrgreen: )
To zdanie jest przesycone taka martyrologią i brakiem nadziei aż boli w kosciach. Jak to czytam to przypomina mi sie moja daleka ciocia do której jeździłam w dzieciństwie. Ona też mówiła ciagle ze zycie to KREW, POT I ŁZY a potem smierć i to w bólach :mrgreen: . Wszystkie dzieciaki z Rodziny bały sie do niej jeździc i tego słuchać - aż nas bolały zęby od tego i włosy i paznokcie.
Pewnie, ze małżeństwo to nie tylko motylki w brzuchu ale jak tak sobie wspominam moje prawie 20 lat przezyte z mężem to widzę nie kryzysy ale podróże, narodziny naszych dzieci, sukcesy, urządzanie domów, troszczenie sie o siebie...
Pewnie, ze bywało lepiej i gorzej ale pomimo, ze małżeństwo wisi juz na ostatnim włosku lubie je wspominać jako coś dobrego - miłe chwile które przeżyłam razem z kochaną osoba a nie stan chorobowy - jak to nazywasz...
Nie wiem czy znasz Pana Bruno Ferrero - pisze swietne opowieści.
Chciałabym zacytować jedna z nich - specjalnie dla Robiki:

..."Po okropnej burzy biedny rozbitek, dryfując uczepiony do resztek swej łodzi, dotarł do plaży małej pustynnej wysepki. Wyspa ta to w zasadzie trochę niegościnnych i suchych skał.
Rozbitek zaczął usilnie prosić Boga, by go wybawił. Każdego dnia obserwował linię horyzontu w oczekiwaniu na pomoc, ale nikt z nią nie spieszył. Modlił sie i modlił.
Po kilku dniach poczynił pewne przygotowania. Z niemałym wysiłkiem skonstruował narzędzia do uprawy ziemi oraz do polowania. W pocie czoła wzniecił ogień, zbudował szałas i schron na chwile burzy.
Upłynęło kilka miesięcy. Rozbitek nie przestawał się modlić, ale żaden statek nie pokazywał się na horyzoncie.
Pewnego dnia niespodziewanie wiatr powiał na ogień i płomienie musnęły maty. W mgnieniu oka wszystko się zapaliło. Chmury gęstego dymu wznosiły się w niebo. Wielomiesięczna praca w krótkiej chwili obróciła się w niewielką kupkę popiołu.
Rozbitek, który usiłował cokolwiek ocalić, rzucił się na ziemię, wylewając łzy w piasek.
- “Panie Boże, dlaczego mi to robisz? Dlaczego właśnie tak się stało?”.
Kilka godzin później duży statek przybił w pobliże wyspy. Ratownicy przypłynęli szalupą aby zabrać rozbitka.
- “Skąd dowiedzieliście się, że tu jestem?” spytał rozbitek z niedowierzaniem.
- “Jak to? Widzieliśmy sygnały dymne” odpowiedzieli...

Nałóg - Robika własnie płynie swoim statkiem po długim pobycie na bezludnej wyspie - pozwól jej sie tym cieszyć - nie musi na razie mysleć o tym co złe - niech odbierze nagrodę bez zamartwiania sie na zapas.
Trzymam kciuki Robika - a Nałóg - mam nadzieję bez urazy :mrgreen:
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-29, 19:23   

Jak znam Nałoga (a znam go oczywiście tylko powierzchownie, z forum) - to jego post wynikał TYLKO z troski o Robikę, która sama pewnie przyzna, że wiele razy już przychodziła do nas z euforią, radością, by zaraz znowu pisać, że upadła, że koniec, że nie ma sił. I tak naprzemiennie, huśtawka....

Oczywiście wierzę w to, że teraz już tak nie musi być - ale im wyżej wzlatujemy na skrzydłach euforii, tym boleśniej przeżywamy upadki.

Nałóg chciał zapewne powiedzieć i powiedział to i tak delikatnie - że JEŚLI kiedyś będzie gorzej, by się nie poddawała i nie upadała, bo to NORMALNE, że w małżeństwie są także dołki i to spore. Ja w tym widzę nadzieję. Skoro jest to normalne, nie ma co się poddawać, tylko wziąć głęboki oddech i pracować nad sobą dalej....


Małżenstwo to huśtawka. Nawet dobre, zgodne małżeństwo - tak myślę. Góra, dół. Problemy, codzienność i radości, świętowanie, dzieci, sukcesy, utrata pracy, choroba, awans - i tak na przemian. W tym wszystkim my z naszymi oczekiwaniami, marzeniami...

Sztuką jest tak się bujać, by nie szybować za wysoko pod chmury i by nie spadać w dół z wysokości. Można bujać się delikatnie, by w każdej chwili można było ustabilizować huśtawkę i zatrzymać się.

I tego życzę Robice z całego serducha!

Pan jest z Tobą, Robiko. :) :) :) :)
Ostatnio zmieniony przez Satine 2010-11-01, 02:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-30, 11:25   

malta napisał/a:
Nałóg - napisze coś z wielkim respektem i sympatią dla Ciebie - ale niestety krytycznego.
Okropnie nie lubie kiedy powtarzasz to zdanie o permanentnym kryzysie ( a powtarzasz niestety bardzo czesto :mrgreen: )
To zdanie jest przesycone taka martyrologią i brakiem nadziei aż boli w kosciach. Jak to czytam to przypomina mi sie moja daleka ciocia do której jeździłam w dzieciństwie. Ona też mówiła ciagle ze zycie to KREW, POT I ŁZY a potem smierć i to w bólach :mrgreen: . Wszystkie dzieciaki z Rodziny bały sie do niej jeździc i tego słuchać - aż nas bolały zęby od tego i włosy i paznokcie.
Pewnie, ze małżeństwo to nie tylko motylki w brzuchu ale jak tak sobie wspominam moje prawie 20 lat przezyte z mężem to widzę nie kryzysy ale podróże, narodziny naszych dzieci, sukcesy, urządzanie domów, troszczenie sie o siebie...
Pewnie, ze bywało lepiej i gorzej ale pomimo, ze małżeństwo wisi juz na ostatnim włosku lubie je wspominać jako coś dobrego - miłe chwile które przeżyłam razem z kochaną osoba a nie stan chorobowy - jak to nazywasz...
Nie wiem czy znasz Pana Bruno Ferrero - pisze swietne opowieści.
Chciałabym zacytować jedna z nich - specjalnie dla Robiki:

..."Po okropnej burzy biedny rozbitek, dryfując uczepiony do resztek swej łodzi, dotarł do plaży małej pustynnej wysepki. Wyspa ta to w zasadzie trochę niegościnnych i suchych skał.
Rozbitek zaczął usilnie prosić Boga, by go wybawił. Każdego dnia obserwował linię horyzontu w oczekiwaniu na pomoc, ale nikt z nią nie spieszył. Modlił sie i modlił.
Po kilku dniach poczynił pewne przygotowania. Z niemałym wysiłkiem skonstruował narzędzia do uprawy ziemi oraz do polowania. W pocie czoła wzniecił ogień, zbudował szałas i schron na chwile burzy.
Upłynęło kilka miesięcy. Rozbitek nie przestawał się modlić, ale żaden statek nie pokazywał się na horyzoncie.
Pewnego dnia niespodziewanie wiatr powiał na ogień i płomienie musnęły maty. W mgnieniu oka wszystko się zapaliło. Chmury gęstego dymu wznosiły się w niebo. Wielomiesięczna praca w krótkiej chwili obróciła się w niewielką kupkę popiołu.
Rozbitek, który usiłował cokolwiek ocalić, rzucił się na ziemię, wylewając łzy w piasek.
- “Panie Boże, dlaczego mi to robisz? Dlaczego właśnie tak się stało?”.
Kilka godzin później duży statek przybił w pobliże wyspy. Ratownicy przypłynęli szalupą aby zabrać rozbitka.
- “Skąd dowiedzieliście się, że tu jestem?” spytał rozbitek z niedowierzaniem.
- “Jak to? Widzieliśmy sygnały dymne” odpowiedzieli...

Nałóg - Robika własnie płynie swoim statkiem po długim pobycie na bezludnej wyspie - pozwól jej sie tym cieszyć - nie musi na razie mysleć o tym co złe - niech odbierze nagrodę bez zamartwiania sie na zapas.
Trzymam kciuki Robika - a Nałóg - mam nadzieję bez urazy :mrgreen:


MALTA
Nie mogę Ci nie podziękować za tak głęboką sentencje jednej z wielu ŁASK SAKRAMENTALNEGO MAŁŻEŃSTWA

http://www.youtube.com/watch?v=STmNGAEkm6o

Serdecznie pozdrawiam
Niech Pan nam Błogosławi :)

Robiko ...myślałam ostatnio o Tobie...pamiętam w modlitwie
Wielu radości i siły do tak wielkiego zadania jakie Ci Pan wyznaczył życzę i w Górę Serca !!!
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-30, 11:58   

nałóg napisał/a:
Robiko................ a ja ostudze trochę Twoje achy i ochy..............
Małżeństwo to permanetny kryzys,tylko o różnym nateżeniu.
Kryzys to stan (może nawet chorobowy) dozywotni i raczej nieuleczalny.Ale zaleczalny i jest możliwy do tzw.normalnego życia.
Tylko jest jeden warunek.............- jak z chorobami typu cukrzyca,nadcisnienie czy podobne-:lekarstwo należy zażywać systematycznie i codziennie.
Oczekiwania,chciejstwa,wyobrażenia,stany euforyczne są niebezpieczne.
Ciągła praca nad własnym rozwojem osobistym i duchowym-to jest to lekarstwo
I to ż eteraz jest dobrze.......to wcale nie znaczy że tak będzie ciągle.
Bo nastroje,bo emocje,bo niecierpliwość....................

Pogody Ducha

PS.A w Suchej możesz wiele dostać.


Serdecznie witam nałogu...:)
Takie jest właśnie życie ...raz są łzy i cierpienia, a raz radości ...
Jedyne o czym w tym wszystkim chodzi , tak myśle ,to nie stracić celu z oczu...w radościach i łazach... To tak jak w modlitwie...istnieje miłość uczuciowa i miłość woli, czasem uczucie wygasa po to by wzmocnic wolę i bywa tak ,że te uczucia powracają nie po to by nam osłabic wole ,ale zwyczajnie sa dopełnieniem...tak chciał Pan ...chciał żebyśmy przeżywali wszystko całym sobą , zwyczajnie ludzko cieszymy się chwilami które dają nam napędu i siły , nie po to, by zabrać nam cel z widzenia, ale by umocnić nas do dalszego pielgrzymowania.
Myślę ,że Ty to wszystko wiesz...
Czasem jest dobrze spojrzeć na radość człowieka jak na DAR BOZY i cieszyć się z nim wspólnie, bez "własnego ja"...zwyczajnie w kaciku ...

Dziękuje Ci ,że jesteś ;-)

Pozdrawiam serdecznie:)
 
     
Wiki
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-31, 20:34   

DZięki za troskę nałóg:)i dziewczynki:)wiem o czym mówicie doskonale.I prosze o modlitwę za nas na chwile trudne .pozdro!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-02, 10:27   

Malta...........(nie ma mowy o urazie............ bo nie ma pomiędzy nami bliższych realcji.......) ależ ja nie zmuszam kogokolwiek do takiego postrzegania własnego małżeństwa.Jak Ty swoje widzisz inaczej............. masz do tego pełne prawo.
Ja czasami porównuję....albo próbuje małżenstwo opisać matematycznie......... porównując do osi współrzędnych.
W 4 ćwiartkach tylko w jednej tak X jak i Y są na minusie( czyli total kryzys)ale w I ćwiartce są dwa +............ ale nawet wtedy.....gdy obie strony (małżonkowie) są z + nastawieniem nie ma rezygacji z siebie?nie ma zranień?nawet mimowolnych???czy rozmijania sie z "chcejstwami"????
A pozostałe "ćwiartki"???tam a to X ,a to Y zamienie mają obniżony nastrój........... (są w swoistym kryzysie).
Takie rozumienie "permanętnego kryzysu" pozwala na spostrzeganie,dawanie prawa małżonkowi do obniżonego nastroju,do chwili osobności,do odsunięcia się chwilowego,do daniu mu czasu na pozbieranie się.
Każda realcja -a juz szczególnie małżeńska- to otwieranie się na drugiego,odsłanianie się,wpuszczanie do swojego wnętrza tego drugiego.
A takie odsłonięcie ,otwarcie rodzi podatność na nawet mimowolne zranienia.
Czy w kontaktach intymnych,wtedy gdy było super nie doznałaś nigdy bólu od męża????.....mimowolnie zadanego????
I to wg mnie jest ten "permanetny kryzys".
Świadmość własnej ułomności w realcjach,ułomności drugiego ogranicza postawę karania za mimowolnie zadany ból,ogranicza postawę karania chwilowym brakiem miłości za chwilowy brak miłości,milczeniem za milczenie(ciche dni).Ale trzeba mieć też świadmość że wszystko co piękne,co miłe rodzi sie w bólu i trudzie,w pracy i z pracy.
I z tej pracy,z tego trudu -gdy ten trud i praca są modlitwą- powierzanego Opatrzności ukształtowuje się swoista droga ku szczęściu.


Satine "odczytała" moją intencje kierowaną do Robiki(a Robikę znam z pisania na forum juz dość długo).
Bardzo łatwo Robika dotychczas popadała w skrajności.......od bandy do bandy............ i te zderzenia z bandami zawsze bolały.Bo rosły oczekiwania,chciestwa,pragnienia a nie spełniane wywoływały ból skrzywdzenia,odrzucenia,żalu ale i winy.
"Ostudzenie" zachwytu Robiki,zmniejszenie eufori da tylko mniej bólu w przypadku nawrotu pogorszenia się ich wzajemnych z mężem realcji.A taki nawrót jest pewny.Bo nawroty sa nieodłączne u człowieka
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-02, 11:11   

witaj nałóg.
Kurcze - nie znamy sie dobrze a i tak wiedziałes co napisać abym poległa na całej linii :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: - MATEMATYKA brrr - mój odwieczny, najwiekszy wróg, nieogarnięty, przerastający mnie...
jak przeczytałam juz samo hasło "os współrzędna" dostałam wysypki :mrgreen: - ja jestem dusza humanistyczna i dlatego tak czesto odwołuje sie do literatury, do filozofów, do opracowań... tam szukam drogowskazów, wyjasnień, pomocy...

Widzisz każdy z nas jest inny ( to wspaniale zresztą). Piszesz ze Robika łatwo popada w dołki i już teraz rozumiem dlaczego tak ja ostudziłeś.
Ja dla odmiany jestem osobą, która w najgorszym połozeniu znajdzie sobie cos fantastycznego i będzie sie trzymać tego jak koła ratunkowego. Jestem też bardzo praktyczna - jest problem - to raz, dwa, trzy trzeba go rozwiązac i iść dalej.
Pewnie, ze miałam stany lekowe - ale jak z bólem zęba idzie sie do dentysty tak i ja poszukałam pomocy u psychologa, przyjaciół, w ksiazkach ... i stanełam na nogi jeszcze mocniejsza niz przed kryzysem.
Stwierdziłam pewnie, ze Robika jest podobna do mnie i dlatego pomyslałam, że podcinasz jej skrzydła... sory...
Sprawia mi przykrośc czytanie postów dziewczyn które tak bardzo długo mocują sie ze sobą, mają niską samoocenę, pozwalaja się poniżać, wykorzystywać, sa bierne - chciałabym aby wszystkie potrafiły czerpać z wielu plusów które daje im przechodzenie przez kryzys. Rozglądając sie dookoła łatwo mozna zobaczyć, ze własnie z kryzysów powstają rzeczy najlepsze - ze one bywają mobilizujące do zmian, do poprawy, do weryfikacji postaw dotychczasowych...
Rozumiem, że każdy ma swój cykl wychodzenia z kłopotów, swoje tempo, kolejność przechodzenia przez etapy ale ... tak strasznie szkoda czasu...
pozdrawiam.
 
     
Wiki
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-02, 15:28   

nałóg napisał/a:
Bardzo łatwo Robika dotychczas popadała w skrajności..


mam nadzieję,ze już teraz mniej:)zaszły pewne zmiany we mnie,tak sądzę....widzą to inni:)

Cytat:
"Ostudzenie" zachwytu Robiki,zmniejszenie eufori da tylko mniej bólu w przypadku nawrotu pogorszenia się ich wzajemnych z mężem realcji.


dzięki Przyjacielu :-) Sycharkowy,zgadzam się z Tobą w 100%

pozdrawiam serdecznie i dziękuję ,że jesteście! :-)
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-02, 16:12   

Robiko sciskam serdecznie, ciesze sie! :-D

nazywam taki stan gorka sinusoidy i laduję wtedy akumulator na gorsze dni :-)
i pamiec o tym ze pewnie beda i gorsze pozwala mi przyjac je z wiekszym spokojem

w końcu nasza Ojczyzna to nie bycie tutaj na ziemi, tylko w Niebie :-D
tam bedzie nagroda, teraz mamy chwile, przedsmak
i z Panem Bogiem latwiej znosic trudy

Robiko a Ty sie zmieniasz i to widać :-) te gorki i dolki beda na pewno spokojniejsze,
Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8