Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Kochani
Dlugo tu jestem czytam i przegladam wszystko ale nie mialam odwagi napisac...
Chcialam wam powiedziec ze to ja bylam ta ktora zniszczyla malzenstwo.. myslalam ze mam prawo ulozyc sobie zycie, bo czuje sie nieszczesliw..niekochana.
Dziekuje Bogu za to ze wyszlam z tego,ze otworzylam oczy...stanelam przed wyborem albo Bog albo grzech.
Wybralam ! Bogu niech beda dzieki !
Wszystko trwalo wmiare krotko , tyle tylko ze maz nie przebaczyl mi ....
Znalazl sobie kobiete...sa razem...
Najgorsze chyba dla mnie bylo to ze wszyscy jego bliscy uwazaja ze ma do tego prawo, choc z drugiej strony nie wolno mi po tym wszystkim obuzac sie na nich...
Jedno chce powiedziec z pelna stanowczoscia - trzeba trwac w wiernosci wspolmalzonkowi.Modlic sie i ufac...
Chcialabym tez dawac swiadectwo ze z rzechu mozna wyjsc , ze mozna sie nawrocic.
Chcialabym prosic wszystkich ktorzy watpia ze zdradzajacy wspolmalzonek moze przejzec aby z ufnosci czekali...modlili sie i nie poddawali rozpaczy.
Gdybym mogla komus pomoc...powiedziec co dzieje sie z tym "slepo Zakochanym" to z radoscia podziele sie swoja historia.
Prosze Was jednoczesnie o modlitwe za mnie i mojego meza.Ufam ze bedzie tak jak ma byc..
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-21, 22:34
Wiara witamy Cie na forum i super że zdobyłaś się na odwagę .
Masz moja modlitwę
ps. znam to uczucie , gdy inni odmawiają ci prawa do cierpienia z powodu zdrady współmałżonka, gdy samemu się nagrzeszyło , u Ciebie to zdrada u mnie rozwód . Od wielu osób słyszałam, że nie mam prawa czuć się zdradzona , bo to ja się rozwiodłam . ale rozum swoje a serce swoje . Ale i na to znalazł się sposób.
Z Bogiem i Pogody Ducha
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 05:47
wiara47 napisał/a:
Gdybym mogla komus pomoc...powiedziec co dzieje sie z tym "slepo Zakochanym" to z radoscia podziele sie swoja historia.
Prosze Was jednoczesnie o modlitwe za mnie i mojego meza.Ufam ze bedzie tak jak ma byc..
Wiara, opowiadaj, to zawsze dodaje nadziei tym którzy na tej drodze są mile i hektary wcześniej
Obiecuję modlitwę
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 07:23
Wiaro, napisz proszę - o co chodzi w tej cudzołożnej miłości. Czy w ogóle można nazwać ją miłością... A może to raczej (tylko) pożądanie, krótkotrwała, ulotna - fascynacja nowością? Czy nie jest tak, że po pewnym czasie zdradzający chce powrócić, ale okazuje sie, że wszystkie mosty spalone, że nikt nie czeka?
Jak stało się, że przejrzałaś?
Moim zdaniem zdaniem, zdrada to 'zakup miłości', oczywiście - z promocji
Z góry dziękuję.
wiara47,
Witaj,
wybrałaś Boga i to najważniejsza decyzja w Twoim życiu! Zapewne o tym wiesz. Trwaj na modlitwie, upodabniaj się do Chrystusa, zabiegaj tylko o Królestwo Boże, reszta będzie Ci dana... Wiem coś o tym :)
z modlitwą
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 08:49
Wiaro47 wspaniale, że tu trafiłaś, jesteś, a w zasadzie byłaś po tej stronie barykady , z której odstrzeliwuje się moja żona.
Szykuje się fajne świadectwo, super, kogoś takiego jak Ty tutaj brakuje, jesteś nielicznym wyjątkiem. Zdecydowana większość osób zdradzających idzie jednak w zaparte. Tak trudno im stanąć w prawdzie, wszystkiemu winna pycha. Ty masz ten czas to wspaniały dar od Pana.
Może ktoś sobie to wymodlił, znasz kogoś takiego kto by o to dla Ciebie prosił Pana Boga?
Pogody ducha
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 10:13
Jarek a Ty znowu o barykadach . Po jej obu stronach są ludzie poranieni , nie mamy walczyć ze sobą , przeciw sobie , ale z tym co w nas samych jest złe i do zmiany .
proponuje poczytać J Elgredga " Święty Romans" i inne pozycje tego autora . Ppcja barykad upadnie , ten z rogami chce byśmy właśnie tak postrzegali innych , tych bardziej grzesznych , wiarołomnych i po drugiej stronie barykady .
Pogody Ducha
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 11:59
Mirakulum napisał/a:
Jarek a Ty znowu o barykadach . Po jej obu stronach są ludzie poranieni , nie mamy walczyć ze sobą , przeciw sobie , ale z tym co w nas samych jest złe i do zmiany .
Pogody Ducha
Czy ja napisałem, że chcę walczyć? Nie, czekam na koniec amunicji, mogę tylko dbać o odcięcie żonie dróg zaopatrzenia.
Napisałem to po to by Wierna wiedziała w jakim jestem miejscu bo nie ukrywam, że bardzo mnie zainteresował jej wątek.
A Ty Mirakulum tak od razu między wódkę, a zakąskę, spokojnie kobieto.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 13:18
Jarosław napisał/a:
czekam na koniec amunicji,
czyli nadal tkwisz na barykadach .
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 13:36
Jarosław napisał/a:
Nie, czekam na koniec amunicji, mogę tylko dbać o odcięcie żonie dróg zaopatrzenia.
echhhhh Jarek...znajda sie nowi dostawcy...znajda sie nowe oddzialy...ale jak zmienisz cos w sobie..kto wie????
opowiadał mi kiedys znajomy..uczestniczył w latach 60-tych we wsparciu zbrojnym(jako żołnierz) w Czechach...pewnie słyszałeś???
kiedy szły na zwyklych ludzi ,obywateli,robotników -oddziały ruskie i polskie..oraz czeskie osłaniające rząd...ci zwykli ludzie podchodzili do zołnierzy i wkladali kwiaty do luf karabinów..i wiesz co???
spowodowało to determinację pośród żołnierzy....
ale tak własnie działa miłość i dobroć na zło
...pytanie czy tak umiesz??? i czy stać cię na to???
wiara47 [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 13:49
Bogu niech beda dzieki za wasza modlitwe...!
W moim wypadkuto byl amok...wiecie jest cos takiego ze czlowiek kiedy na krok odejdzie od Tego Ktory Daje nam Sile - przestaje widziec.A tym samym chodzic w ciemnosci.
Nie umiem powiedziec jak moglam tak zglupiec, kochalam tak mocno , tak slepo ze nie slyszalam nic! Nic do mnie nie docieralo !
Najwazniejszy byl czlowiek ktory byl blisko , sluchal , patrzyl w oczy , trzymal za reke ....
Powiem wam ze nie wiem jak ale tak bardzo nic innego sie nie liczylo.
Jak przejzalam ?
Nad wszystko w swoim zyciu ukochalam Jezusa, wraz z moim mezem przezylismy nawrocenie , Bog dal nam w prezencie Swoja Milosc , kiedy bylo zle,a bylo od poczatku malzenstwa,bez tamtych rekolekcji ktore byly 13 lat temu nie dalibysmy rady isc razem.
Po jakims czasie , dosc dlugim - kiedy jak to normalne w zyciu , emocje i sila oslabla znowu bylo nam tragicznie.
Caly czas bylismy w grupie modlitewnej , i o ile ja sie angazowalam moj wspolmalzonek slabl, bardzo...
No wiec ja poddalam sie , ot tak po ludzku , mowilam Panu ze juz nie chce, ze nie daje rady i ze mam to gdzies...
Jak dziecko , nie !?
Wtedy wlasnie zjawil sie "mezczyzna moich marzen ".
Reszta byla nie wiem..., szalenstwem....czyms w czym bralam udzial,ale zupelnie nie umialam sie wyplatac...Amok ! Zupelnie jak bym zwariowala !
Co dalej ?
Wracalam do meza...blagalam zeby modlil sie za mnie (modlil sie ,bardzo bardzo mocno )
ale jednoczesnie zly robil swoje..Moj maz juz mi nie wierzyl,strasznie sie klocilismy, dochodzilo do tego ze dostawalam po buzi...sprawdzal moja komorke,poprostu nastepne pieklo.
Wyprowadzalam sie do kolezanki,wracalam,przepraszalismy sie , modlilismy...to naprawde bylo straszne, ja juz nie mialam pojecia jak zyc...
Mamy dwoje dzieci (22 i 21 lat ) one na to wszystko patrzyly.
Potem poszukalismy terapeuty chrzescijanskiego,takiego ktory bedzie widzial oprocz naszej psychikii Boga : ja juz nie chcialam nic , moj maz chcial zeby mnie naprawic...
No i Kochani wizyta byla jedna ...po niej maz kazal mi sie wyprowadzic z domu....
Wyprowadzilam sie .....
Bez niczego jak stalam, wszystkie moje rzeczy wyrzucilprzez okno , zaczelo sie pieklo, wszedzie gdzie mogl opowiadal ze jestem , mieszkam z kochankiem...,pokazywal smsy wydrukowane....
Bylo trudno - dalam rade.
Jak udalo mi sie wyjsc z tej "milosci" ?
Wiedzialam ze Bog Jest , Jest Bogiem Zywym - wiec z calego serca z calej sily wylam -
JEZU RATUJ MNIE ! BO JA NIE UMIEM ! NIE DAM RADY !
I tak w kolo - JEZU RATUJ !
Mysle ze Bog caly czas byl blisko tylko ja nie umialam widziec , slyszec.
Modlitwa byla z mojej strony taka wlasnie..
Spowiedz i placz -nawet rozgrzeszenia nie chcialam przyjac ; mowilam Kx. nie kocham go,az przyszlo wybawienie....
To takie osobiste...
Codziennie wybieralam Boga...
I nie prawda ze stalam , pelzlam do Niego , i wiedzialam ze albo Bog albo grzech.
Wybralam Boga.
To prawda ze stoje z drugiej strony barykady,pytajcie o co chcecie,moze cos poradze tym ktorzy nie umieja sobie wyobrazic ze porzuca sie zone/meza jak nic nie znaczace smiecie.
Acha, ja wszystkich znajomych jakich spotykalam,prosilam -modlcie sie za nas.
I wam tez dziekuje za to co tu piszecie, to tyle daje ....ja sie dolaczam do wspolnych modlitw..
Giaur73 [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 14:29
Bez Boga nic uczynic nie możemy! Chwalmy Pana!
z modlitwą
Jola90 [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 14:44
Witaj wiaro.
Dziękuję za to cudowne świadectwo i Twoją odwagę. Tego wielu z nas potrzebuje.
Dałaś mi nadzieję, że jednak można wyrwać się z amoku, ale tylko z Bogiem.
Napisz proszę, jak długo w tym grzechu trwałaś.
Mój mąż już trwa rok i ja już tracę nadzieję na jego nawrócenie, ponieważ on się nie modli, porzucił Boga, a Ty jednak trwałaś.
Pamiętam w modlitwie.
Jedna [Usunięty]
Wysłany: 2010-10-22, 15:46
Dziękuję Wiaro, że nie trzymasz tej historii dla siebie samej, tylko ją nam opisałaś.
Bóg pięknie objawia się w życiu tych, którzy go wzywają.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.