Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Temat Danki, budowanie małżeństwa
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-30, 20:44   

Danka 9 napisał/a:
urzekło mnie stwierdzenie zeby nie robic z posiadania dziecka bożka..


Noooo...Danka.......... super odkrycie
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-31, 17:40   

Danuśka ale Ty super Danuśka jesteś :->
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-31, 21:28   

To ja dołożę swoja historię. Ku pokrzepieniu serc.

Wyszłam za mąz prawie 6 lat temu. Najpierw o dzieciach nie myśleliśmy, a zreszta - jak wiesz z mojego watku-niezbyt sie układalo, a potem ja mialam bardzo absorbujaca, ambitna pracę w korporacji. Po roku tego "szczęścia w korporacji" zaczął bardzo pobolewac mnie brzuch. W lutym 2006 roku zaczelam chodzic po lekarzach. Odwiedzilam około 10, dopiero w czerwcu 2006 pani ginekolog stwierdzila, ze podejrzewa u mnie chorobe - endometriozę, we wczesnym stadium. Powiedziala, ze zaleca operacje w celu zbadania stanu. ja oczywsicie chcialam operacji uniknac i poszlam do innego lekarza, ktory postanowil leczyc mnie tabletkami. Nic to jednak nie pomagalo i juz w listopadzie 2006 trafilam do kolejnego lekarza i ten zmusil mnie do laparoskopii. Odbyla sie ona w lutym 2007 dokladnie 2,5 roku po ślubie. Po wybudzeniu mnie z operacji przyszedl do mnie lekarz operujacy i oznajmil, ze mam ostatnie stadium choroby i ze prawdopodobnie nigdy nie bede miala dzieci....
Był to dla mnie szok. Postanowiłam zwolnić. Ale jak? praca, ktora mialam tego nie tolerowala. Zaczelam szukac innych drog. Lekarz, ktory mnie operowal zaoferowal jedynie in vitro. Postanowilam zmienic lekarza. Od marca 2007 chodzilam juz do kliniki leczenia nieplodnosci. tam lekarz byl bardziej powsciagliwy i kazal probowac, czekac. Miesiace mijaly, w pracy zaczelo byc goraco, zaczela sie restrukturyzacja. Zaproponowano mi przenisienie do...Krakowa. A mieszkam w Poznaniu. Jak mialm w takiej sytuacji sie leczyc? Jak zajsc w ciaze? Przelało to czare goryczy. Odmowilam. Zwolniono mnie z pracy w sierpniu 2007. Zaczelam szukac pracy lzejszej. W tym czasie odpoczelam, pojechalismy na wakacje, kilka razy do Lichenia.

Od wrzesnia mialam zaczac nowa prace, juz mialam podpisana umowe, ale kontrahent zagraniczny, dla ktorego mialam pracowac sie wycofal w ostatniej chwili. W tym czasie intensywnie szukalam drog leczenia mojej choroby. Zaczelam pic ziola ojca Klimuszki, uprawiac sport, wysypiac sie. We wrzesniu moj nowy lekarz stwiedzil, ze wedlug niego zostaje in vitro. Wkurzylam sie i postanowilam odpuscic sobie lekarzy na jakis czas.

Na poczatku pazdziernika 2007 roku z peregrynacja do Poznania przybyly relikwie swietego Dominika Savio, patrona miedzy innymi malzenstw nie mogacych doczekac sie potomstwa. Uczestniczylismy 2 pazdziernika w mszy z udzialem relikwii, zalozylam szkaplerz i postanowilam sie modlic.

1 listopada odwiedzilismy rodzine, w trakcie obiadu jak nigdy dotąd zjadlam 3 gołąbki na raz :-) 16 listopada bylam zapisana do nowego lekarza tym razem ginekologa/endokrynologa, ktory mial mi dac skierowanie na kolejna operacje. Do operacji nie doszlo, bo na ekranie usg zobaczylismy bijace male serce. Emilka urodzila sie 2 lipca, dokladnie 9 miesiecy po nalozeniu szkaplerza swietego Dominika. I jak tu nie wierzyc w cuda? Czasami jednak sie zdarzają.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-01, 16:44   

Cytat:
Czasami jednak sie zdarzają.

basilicum napisał/a:
Lekarz, ktory mnie operowal zaoferowal jedynie in vitro. Postanowilam zmienic lekarza.


Zawsze się zdarzaja , gdy serce ufne i do grzechu nie skore. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-01, 21:59   

Ano tak, to wszytko zależy od wiary :)

Chciałam jeszcze na jedno zwrócic uwagę. Kiedy tak biegałam w amoku miedzy lekarzami coraz bardziej wyłaniał sie przed moimi oczami obraz jednej wielkiem komercji. Te wszytkie in vitro, inseminacje przedstawiane sa jak lekarstwo. Nie mowi sie o psychicznych konsekwencjach tych zabiegów. Lekarze-specjalisci od in vitro podaja te metode, bo dla nich to czysty zysk (jeden cykl to okolo 10 tys zl), a im pacjentka bardziej zdesperowana, tym bardziej podatna na taki wplyw. Nie ma sensu w zyciu robic rzeczy na sile. Kiedy jednemu z lekarzy powiedzialam wprost, ze oczekuje innej metody leczenia niz in vitro, ostro stwyerdzil, ze w takim razie nie ma po co sie dalej spotykac. W pewnym momencie zobaczylam, ze zostaje mi tylko On i tylko w Jego rekach jest ta sprawa. Zaden czlowiek nic tu nie wskora, moze pomoc, ale i tak jest narzedziem w rekach Boga.

Rozumiem żal, tych, ktorzy nie moga miec dzieci. Wiem jak to boli, bo w czasie kiedy nie moglam zajsc w ciaze 2 moje najblizsze kolezanki oraz siostra w ciaze zaszly. Mi dobry Bóg pozwolil cieszyc sie macierzynstwem bardzo szybko. Nie bede ukrywac, ze bardzo to moja wiare wspomoglo.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-03, 09:47   

Dziekuje Wam bardzo za dobre słowo, robiko i basilicum za Wasze dswiadczenia.
basilicum piekne co opowiadasz..ze tak szybko sie Wam udało! I ze nie dalas sie skusic innym metodom, ktore lekarze proponowali. I wiara, wytrwałosc, zazdroszcze ze maz wspieral w tym, chodzil z Toba na Msze.
Moj sie zamknal na to, choc ma czasem przeblyski i za nie Panu Bgu dziekuję!
U nas problemem jest trudna relacja, ale nie chce wchodzic w szegoly, opisywalam tu sowja historie.

Robiko, mam nadzieje ze z pokora przyjalabym i z radoscia dziecko ktore wymaga wiekszej uwagi, jesli bym sie do tego nadawala, nic nie dzieje sie bez przyczyny, ufam Panu Bogu i mam nadzieje ze z jego pomoca dalabym radę.
Podziwiam Twoja prace nad rehabilitacja synka....ale i zazdroszczę :-) choc wierze ze sa trudne chwile.
W moim wieku jest wieksze ryzyko, wiec licze sie i z ta mozliwoscia.
Nie wiem jak maz by dał radę, pracowalam z dziecmi niepelnosprawnymi i mam wyksztalcenie w tym kierunku, interesuje mnie to i ciagle sie uczę.
Oczywiscie przeraza mnie po ludzku posiadanie dziecka gleboko uposledzonego, bez kontaktu na przyklad...ale Pan Bog daje sile do wszystkiego. On wie jak nami pokierowac.

[ Dodano: 2010-08-13, 08:23 ]
Wyszukane
http://albowiem.pl/proj/r...l-1280x1024.jpg

Modlitwa do św. Michała Archanioła była odmawiana po każdej Mszy cichej. Reforma posoborowa zniosła obowiązek odmawiania jej. Jest w dalszym ciągu odmawiana w formie nadzwyczajnej rytu rzymskiego. Obecnie Kościół rozważa przywrócenie jej. Powodem ma być wzrost ignorowania zła, a tym samym wzrost liczby opętań. Od 2009 r. jest odmawiana podczas mszy świętej w świątyniach diecezji włocławskiej[1]. Modlitwa brzmi:
Cytat:

Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce,
a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź nam obroną.
Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy!
A Ty wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne złe duchy,
które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą,
Mocą Bożą strąć do piekła. Amen.


[ Dodano: 2010-08-18, 16:03 ]
Kochani mysle ostatnio coraz wiecej o adopcji, moze to natchnienia od Ducha sw?
 
     
zkszacior
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-19, 11:52   

Hej Doroto. Jestem pełen podziwu. Jeśli chodzi o adopcję to nic Ci nie będę doradzał. Pan Bóg na pewno pokieruję Wami, na pewno ma jakiś plan! Tylko wiesz! Musisz dbac o siebie, mimo wszytsko!
Kiedyś kiedys, razem z moja kochana żona rozamawialiśmy o adopcji, a mieliśmy już naszego Jaśka. Rozpoczęliśmy ten temat dlatego, że jeśli mielibyśmy mieć drugie dziecko, to właśnie byśmy je adoptowali. A teraz...jesteśmy w kryzysie.

No i jeszcze jedno. Jeśli zdeydujecie się na adopcję to zadbajcie też o siebie. Są rózne warsztaty, porady, szkolenia, specjaliści ktorzy zajmują się właśnie takimi rodzinami, szukajcie kontaktu z takimi rodzinami.

No i powodzenia! Trzymam kciuki. A poza tym to i tak na pewno Was Szef zaskoczy! Zobaczycie! :-D
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-20, 15:22   

dzieki zkszacior! To sa dopiero mysli , daleko do decyzji ,musialaby dojrzec w sercu....i meza tez..i nie wiadomo czy bysmy zostali przyjeci na takich rodzicow...Pan Bog juz wie.

co do granic..w naszej czytelni a portalu katolik.pl znalazlam ciekawy artykul
http://www.katolik.pl/ind...d_r=636&id=1668

"Dystans emocjonalny

Czasami jeden z partnerów związku trapionego problemami nie ma najmniejszego zamiaru się zmienić. W dalszym ciągu podejmuje działania, które sprawiają ból drugiej osobie. Bywa też i tak, że jeden z małżonków nadużył zaufania partnera, miał romans i chociaż go zerwał, nie upłynęło jeszcze dość czasu, aby mógł dowieść, iż znowu można mu ufać. W takiej sytuacji okazywanie zaufania może nie być najlepszym sposobem postępowania. Z drugiej strony należy podtrzymywać relację i pracować nad rozwiązaniem problemu. Jeden z partnerów może wówczas zastosować radę z Księgi Przysłów w celu ograniczenia dalszych strat: Z całą pilnością strzeż swego serca, bo życie ma tam swoje źródło (Prz 4, 23). Możemy strzec własnego serca, wypowiadając następujące słowa:
- Kocham cię, lecz nie mam do ciebie zaufania. Nie możemy być ze sobą tak blisko, dopóki nie rozwiążemy tego problemu.
- Kiedy zaczniesz uprzejmie mnie traktować, odnowimy nasz bliski związek.
- Kiedy udowodnisz, że myślisz poważnie o otrzymaniu pomocy, będę czuła się na tyle bezpieczna, aby ponownie się przed tobą otworzyć.
- Nie mogę dzielić się z tobą głębszymi przeżyciami, jeśli będziesz mnie za nie karał.


W opisanych sytuacjach małżonkowie są oddani temu, aby rozwiązać problem, a jednocześnie okazują mądrość, strzegąc swojego serca poprzez stworzenie dystansu emocjonalnego, dopóki nie będą mogli się bezpiecznie otworzyć przed partnerem. Takie postępowanie zapobiega kolejnym ranom i dalszemu osłabieniu związku.
Należy podkreślić, że postawę taką można przyjąć wyłącznie wówczas, gdy kierują nami czyste motywy. Ludzie mający złe intencje, wykorzystują granice do wyrażania takich uczuć, jak pragnienie zemsty i gniew. Ponieważ nikt z nas nie jest doskonały, powinniśmy zbadać motywy kryjące się w nas samych za wyznaczeniem granic, aby upewnić się, czy są one wyrazem miłości.

Używanie emocjonalnego dystansu lub odmowy okazywania miłości do ukarania drugiej osoby jest znakiem, że nie określiliśmy granic, aby rozwiązać konflikt, lecz by wywrzeć zemstę. "

suuuuper opisane

u nas kiedys takie stosowanie granic przeze mnie....lacznie z separacja pod jednym dachem dorpowadzilo do zalamania meza....miotal sie, nie wiedzial co dalej robic, nie mogl sobie poradic, grozil rozwodem....to ze stawiamy granice nie zawsze bedzie sie laczylo z zadowoleniem drugiej strony...moze wrecz z buntem....tego nie wiemy...druga strona jest wolna

ale warto dla dobra wlasnego serca, dla zwiazku, dla Pana Boga, on nie chce bysmy pozwalali na zle traktowanie nas!!! :-D

[ Dodano: 2010-08-20, 17:30 ]
i z innej beczki...

Cytat:
"Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu." Dlaczego Bóg nakazuje żonie odnosić się do męża z szacunkiem i uznać go za głowę? Bo dla mężczyzny bardzo trudno jest mieć poczucie własnej wartości i normalnie funkcjonować, jeśli żona nie okazuje mu należnego szacunku, dyktuje co ma zrobić, nie pozostawiając mu odpowiedzialności, ani nie wyrażając mu uznania. Uznanie zaś zakłada uległego ducha, który potrafi dostrzec wartość drugiej osoby.

"Sukces rodzi sukces" -- dlatego czasem nauczyciele stawiają piątkę trochę na wyrost, by uczeń zadowolony z osiągnięcia starał się o następne. I przeciwnie: słaba ocena -- zniechęca. Jednocześnie dla żony branie na swoje barki odpowiedzialności za rodzinę, jaką ma przed Bogiem mężczyzna -- niszczy ją i być może czyni niezdolną do normalnego funkcjonowania.

Czego więc najbardziej potrzebuje mąż? On potrzebuje, żeby żona pozwalała mu być mężczyzną.

Dlaczego wielu mężczyzn zdradza swoje żony? Czy myślisz, że dlatego, że znaleźli piękniejszą? Otóż często tak nie jest. On ucieka do innej, bo u tej drugiej znajduje uległość i uznanie, którego nie doświadcza ze strony żony. To go oczywiście nie usprawiedliwia -- grzech pozostaje grzechem -- ale uwidacznia, jak brak odczucia własnej wartości rodzi pokusę szukania jej gdzie indziej. Jeśli żona nie będzie go chwalić -- on może udowadniać, że coś osiągnął -- poprzez angażowanie się w kółku wędkarskim, straży pożarnej, klubie szachowym, gdziekolwiek, gdzie inni wyrażą mu podziw.


stosowanie granic do meza trudnego wydawaloby sie w sprzecznosci z drugim cytatem....jak tu byc podleglą gdy musimy, chcemy byc czujne..???
taki paradoks dla mnie ufac Bogu, ze da nam swojego Ducha bysmy wiedzieli kiedy zaufac...dawac nieustannie sznse mezowi......nawet czasem skoczyc na gleboka wode...kiedy wydaje sie ze nie ma nadziei...kiedys bylo to dla mnie nie do pojecia
byc podlegla w drobnych sprawach, uczyc mezczyzne ze mu ufamy i ze mamy nadzieje ze nie zawiedzie...od drobiazgow...ze pojdzie na terapię...ze podejmie obowiazki w domu...

[ Dodano: 2010-08-26, 16:09 ]
dostalam taka piekna modlitwe http://jezuswzyciuczlowie...4-30,index.html

Cytat:
KOCHAM CIĘ TAKIM JAKI JESTEŚ
Znam twoją nędzę, walki i udręczenia twojej duszy, ułomność i słabość twego ciała;

- znam twoją niestałość, twoje grzechy, ale nie przestaję ci powtarzać: "Daj Mi twoje serce, kochaj Mnie taki, jakim jesteś..."

Jeśli czekasz, aż staniesz się aniołem, by oddać się miłości, nigdy nie będziesz kochał. Nawet jeżeli jesteś niestały w pełnieniu twoich obowiązków i praktykowaniu cnót, często popadasz w te same grzechy, których nie chciałbyś już popełniać, nie pozwalam Ci nie kochać Mnie. Kochaj Mnie taki, jakim jesteś.
W każdym momencie, w jakiejkolwiek sytuacji byś nie był, pełen gorliwości czy ogarnięty oschłością dochowujący wierności lub niestały, kochaj Mnie.- taki, jakim jesteś...

Chcę jedynie miłości twego serca; jeśli czekasz, aż będziesz doskonały, nigdy nie będziesz Mnie kochał. Czy nie mógłbym z każdego ziarnka piachu uczynić serafinów promieniujących czystością szlachetnością i miłością? Czyż nie jestem Wszechmogący? A jeśli spodobało Mi się pozostawić w nicości tak cudowne stworzenia i wybrać ubogą miłość twego serca - czyż nie Ja jestem Panem Mej miłości?

Synu mój, pozwól, bym mógł cię kochać, chcę twego serca. Oczywiście, z czasem chcę de przemienić, lecz teraz kocham de takim, jakim jesteś...

i pragnę, byś ty czynił to samo. Chcę widzieć, jak z głębin słabości wyrasta miłość. Kocham w tobie takie twoją słabość, kocham miłość ubogich i słabych, chcę, aby zewsząd rozlegało się nieustannie jedno wołanie: "Jezu, kocham Cię".

Chcę jedynie śpiewu twego serca, nie potrzebuję ani twojej wiedzy, ani twoich talentów. Zależy mi tylko na tym, by widzieć, jak pracujesz z miłością. Nie twoich cnót pragnę, jesteś bowiem tak słaby, że jeśli dałbym ci je, karmiłyby twoją miłość własną; o to się nie troszcz. Owszem, mógłbym przeznaczyć cię do wielkich spraw; ale nie, będziesz sługą nieużytecznym, zabiorę ci nawet to niewiele, co posiadasz... ponieważ stworzyłem cię jedynie dla miłości.

Ja, Król królów, stoję dzisiaj u drzwi twego serca jak żebrak. Pukam i czekam; pospiesz się, by Mi otworzyć. Nie zasłaniaj się swoją słabością; umarłbyś z bólu, gdybyś znał jej otchłań. To, co rani Moje serce, to twój brak ufności i niewiara w Moją wszechmoc. Chcę, byś myślał o Mnie w każdym momencie dnia i nocy; chcę, byś nawet najprostszą najmniej znaczącą czynność wykonywał jedynie z miłości. Liczę na ciebie...

Nie przejmuj się, że nie masz cnót - dam ci Moje.

Gdy będziesz musiał cierpieć, dam Ci siłę. Ponieważ dałeś Mi miłość, pozwolę ci kochać daleko więcej niż możesz to sobie wyobrazić... Ale pamiętaj... kochaj Mnie taki, jakim jesteś...

Dałem ci Moją Matkę, niech wszystko przechodzi przez Jej Niepokalane Serce.



Cokolwiek mogłoby się zdarzyć, nie czekaj, aż będziesz święty, by oddać się miłości; nie kochałbyś Mnie nigdy... A zatem idź...
Twój - zakochany w Tobie - Jezus Chrystus
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-09, 07:54   

Danuśka, znikasz nam z pola widzenia... a tak ładnie się z nami dzielisz :-D
Pisz dalej :-D :-D :-D
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-09, 15:14   

Kasiu dziękuję, ja to gadula jestem na pismie....moge dalej pisac, tylko niech ktoś miły (jak Ty) podbija :) bo tak sama ze sobą bede pisać :-D

daj mi meila na priv to wysle ci fotki z Kontancina....jestes tam :)

[ Dodano: 2010-09-09, 16:18 ]
Krocze dalej droga 12 kroków, jestem spokojniejsza, relacje się poprawiają, tez z męzem...
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-10, 08:00   

Danka 9 napisał/a:
daj mi meila na priv

poszło :-D
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-18, 19:11   

"Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. 21 Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim. 22"
(Wj 23.20-21)
Jutro 19 wrzesnia koscil prawoslawny swietuje sw Michała Archanioła
(nasz 29 wrzesnia)

[ Dodano: 2010-09-18, 20:14 ]
widac lepiej jak sie kliknie w okno...fote zrobilam na Rodos w miescie Archangelos, ktorego patronem jest sw Michał Archanioł, wtedy jeszcze nie znałam Go dobrze ;-) taki obraz wisiał przed cerkwią.

ArchaniołMJPG.jpg
Plik ściągnięto 141 raz(y) 50,88 KB

 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-18, 19:43   

Danusiu super! :-)
Ostatnio zmieniony przez gogol 2010-09-21, 08:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
ania4
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-18, 21:31   

dolaczam do fanow sw. Michala Archaniola :)
w mojej parafii modlitwe do sw. Michala Archaniola odmawia sie po kazdej Mszy
jakos tak mi sie wryla do glowy, ze w trudnych chwilach podpieram sie nia i rzeczywiscie daje mi poczucie, ze mnie sw. Michal "pilnuje"
mysle ze mnie juz upilnowal przed niejedna glupota
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 11