Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Wysłany: 2010-08-16, 15:56 Nie radzę sobie - czy jestem złym człowiekiem?
8 grudnia miną dwa lata odkąd dowiedziałam się o zdradzie męża.
Jego romans z młodą podwładną trwał około pół roku a ona w końcu wybrała kogoś z tej samej firmy ale na wyższym stanowisku (też dużo starszy z żoną i dziećmi).
Mąż został z nami (mamy dwoje dzieci 4 i 9 lat) - bo jak twierdzi jest już za stary na zmiany.
Przez cały ten czas walczyłam o nasze małżeństwo - modliłam się, spowiadałam, powierzałam wszystko Bogu. Zmówiłam Nowennę Pompejańską w intencji ratowania naszego małżeństwa i w intencji nawrócenia męża.
I kiedy wydawało się, że wszystko idzie ku lepszemu..... nagle coś się we mnie załamało.
Zdałam sobie sprawę jak wiele jest we mnie złych emocji i nienawiści.
Ja po prostu nie mogę przestać źle życzyć tej dziewczynie - kochance męża. Nienawidzę jej i chciałabym, żeby przeżyła to co ja - ona i jej dzieci.
Walczę z tym - modlę się - jak na razie bez skutku.
Muszę o tym komuś powiedzieć - wybaczcie, że wybrałam Was.
Coraz częściej myślę też, że dalsze życie z tym człowiekiem, to tylko katorga. Mam takie uczucie jakbym się przy nim dusiła, nie jestem sobą - żyję w ciągłym napięciu i spodziewam się po nim kolejnych ciosów.
Przestał być moim przyjacielem, zawiódł i pozostawił samą kiedy umierał ojciec (nie był na pogrzebie).
Moja dusza wyje a ja nie znajduję dla niej ukojenia.
Proszę - powiedzcie czy ktoś z Was przeżywał takie stany?
Ewa
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-16, 16:27
Ewa......to dobre miejsce na "wywalenie" z siebie co Ci doskwiera.
Czy masz prawo do złości?do frustracji? do wątpliwości w zaufaniu? do nawet nie lubienia męża?
......Masz prawo............... bo zostałaś zraniona zdradą,bo rany bolą,bo to świerze jeszcze...........
Nie piszesz jak zachował sie Twój mąż.....czy żałuje .....czy przeprosił......czy prezentuje swoją postawą chęć zadośćuczynienia(biernego ),czy poprosił o wybaczenie......czy ....tych "czy" może być sporo...........
Czy masz prawo do nienawiści do kochanki? prawo masz......tylko co ono Ci daje??? wiesz???Twój mąż nie został zgwałcony,nie siłą go zaciagnięto do łóżka kochanki...........
To on odpowiada za swoje czyny..................
A ona????jest winna.............. tak,ale ona jest tzw.wolna...
bo może to taki ...puchar przechodni......od spodni do spodni........... po coś to robi..... po co???ona pewnei sama nie wie po co............ tak działa dysfunkcja
Ewa..............do pojednania potrzeba jest dwu stron.......do wybaczenia tylko Ciebie.Al;e i wybaczenie nie bierze sie z nikąd........to postawa,a tę Ty możesz w sobie wypracować................. ot,nieszcześliwa ta kobieta............ musi chwytać się za używane spodnie .Może tym się dowartościowuje??/rekompensuje sobie może swoje niskie poczucie wartości????
Daj sobie czas................. na wybaczenie.......to proces......czasami dość długi.............
Ewa T. napisał/a:
Przez cały ten czas walczyłam o nasze małżeństwo - modliłam się, spowiadałam, powierzałam wszystko Bogu
A teraz juz zaprzestań tej walki............ bo jak widzisz ona przyniosła rany.Teraz pracuj nad realcjami,nad swoją postawą ku wybaczeniu.Pracuj.....nie walcz.Jak???może rekolekcje małżeńskie???może terapia??? może jakaś wspólnota modlitewna???
Ewa T. napisał/a:
ja dusza wyje a ja nie znajduję dla niej ukojenia
bo w pamięci :
Ewa T. napisał/a:
Przestał być moim przyjacielem, zawiódł i pozostawił samą kiedy umierał ojciec (nie był na pogrzebie).
Ale czy na zawsze???? Czas............ Czas=Bóg leczy.Leczy ale pod warunkiem poddania się leczeniu,zgody na leczenie.
Pogody Ducha
PS.
Znasz Modlitwę o Pogodę Ducha???
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-16, 16:32
Witaj Ewo
kope lat! Dobrze ze piszesz tutaj, zalisz sie , prosisz o pomoc
przeczytalam Twoje posty z zeszlego roku ( pare z nich)
i odpowiem jak wtedy
Cytat:
To najlepszy prezent dla dzieci bedzie :) praca, ksiazki, rekolekcja, spotkania, terapia
grupy wsparcia....polecam ksiazki chrzescijanskie o wybaczeniu
bo Ty pewnie nie wybaczylas do konca, jedynie przygladzilas swoje emocje ktore i tak sa...emocje rzecz ludzka!!!
dlatego wracasz, dobrze ze wracasz! Moze czas na jakies dzialanie, konkretne, pomoc sobie?
z modlitwą! Sciskam.
Ewa T. [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-16, 19:54
Nałogu, Danusiu,
dzięki za odpowiedź.
To prawda - nie wybaczyłam zdrady do końca - jeszcze wszystko we mnie kipi a jednocześnie - nie mogę sobie pozwolić na "erupcję" - bo to mogłoby zburzyć wszystko do końca.
A wtedy moje dzieci nie będą miały pełnej rodziny - a ich ból byłby dla mnie nie do zniesienia.
A może jestem hipokrytką?
Może boję się zostać sama?
Muszę być szczera sama ze sobą - nie oszukiwać się.
A co do przeprosin - nie było żadnych przeprosin - płynnie przeszedł od otwartej wrogości do tzw "poprawności politycznej" i zachowuje się w miarę przyzwoicie.
Ale czy dzieci nie wyczują fałszu? Przecież ja go czuję - one też muszą go czuć.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze fakt że odebraliśmy nowe mieszkanie (umowa zawarta jeszcze przed "zakochaniem" się męża) i teraz urządzamy je. Właściwie to ja się tym zajmuję.
Pytałam czy mąż zamierza mieszkać z nami - powiedział że tak.
Cóż... do niego też dotarło, że rozwód kosztuje i nie są to tylko koszty emocjonalne - bo z tymi pewnie poradził by sobie lepiej niż z utratą gotówki.
Nałogu - napisałeś, że mam prawo nawet nie lubić męża - pewnie!!! Ale to przede wszystkim on mnie nie lubi - a raczej twierdzi, że nie lubi pewnych moich zachowań i że powinnam się zmienić.
A ja mówię - PO CO MAM SIĘ ZMIENIAĆ? - ja siebie lubię - a to o co on się czepia to drobnosgtki
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-16, 21:06
http://www.poczytaj.pl/5144 polecam ksiazke o przbaczeniu...bardzo wazna dla mnie pozycja!
Andrzej polecal ja tez w Otwocku na rekolekcjach
Cytat:
To prawda - nie wybaczyłam zdrady do końca - jeszcze wszystko we mnie kipi a jednocześnie - nie mogę sobie pozwolić na "erupcję" - bo to mogłoby zburzyć wszystko do końca.
przezycie tych emocji nie z mezem ale z terapeuta lub jakas wspierajaca osobą pomogloby na pewno
i wybuch bylby :kontrolowany"
teraz pewnie i tak te emocje sie sączą na codzien w drobiazgach....maz je odczuwa chcac nie chcac..
Masz prawo do emocji ale masz i wolnosc wyboru co z nimi zrobisz...
bedziesz dusic czy oddasz Panu Bogu...
Cytat:
A co do przeprosin - nie było żadnych przeprosin - płynnie przeszedł od otwartej wrogości do tzw "poprawności politycznej" i zachowuje się w miarę przyzwoicie.
mze nie czas jeszcze?, moze maz nie dojrzal jeszcze?, moze nie zglaszalas takej potrzeby by Cie przeprosił...?
Ewo kochana, pieknie ze siebie lubisz, tak trzymaj! Ale sluchaj uwaznie co maz mowi do Ciebie, przez naszych bliskich czesto mowi Pan Bog....choc czasem w zlosci i w przesadzie...oni maja racje!
i jak wyzej polecam fachowcow i dobrych ludzi, osrodek sychar blisko Ciebie...itp
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-17, 07:44
Ewa T. napisał/a:
Nałogu - napisałeś, że mam prawo nawet nie lubić męża - pewnie!!! Ale to przede wszystkim on mnie nie lubi - a raczej twierdzi, że nie lubi pewnych moich zachowań i że powinnam się zmienić.
Ewa....sory....ale tu zakłamujesz samą siebie.........że Ty mężowi wybaczyłaś i już go lubisz????NIE.............
I jak sobie na ten temat nie porozmawiacie,nie wyjaś]nicie to pewnie będziecie tak żyć dalej.....niby razem ale osobno.
Zdrada to zachowanei dysfunkcyjne i jako takie jest jednostka chorobową,a tę należy leczyć.
Jak???? pewnie że nie farmakologią...........to pole dla "lekarza" rozumu.Czyli???dla terapeuty .
Twój mąż -chyba- nie chce uznać swojej winy w zdradzie.
Bo za kryzys odpowiadacie oboje,ale za zdradę odpowiada tylko on.
Ewa T. napisał/a:
Nałogu - napisałeś, że mam prawo nawet nie lubić męża - pewnie!!! Ale to przede wszystkim on mnie nie lubi - a raczej twierdzi, że nie lubi pewnych moich zachowań i że powinnam się zmienić.
I co Ty na to???wyartykułował jakie Twoje zachowania,cechy sa nieakceptowalne dla niegu u Ciebie? wysłuchałaś ?wiesz jakie?
Jak wiesz,to czy widzisz w tym że możesz to zmienić w sobie?
A jakie cechy w męzu nie odpowiadają Tobie???wiesz?
Potrafisz je okreslić????
Pomyśl............ kryzys jest zagrożeniem.....ale i ogromną szansą.
Pogody Ducha
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-18, 00:00
Ewa T.,
Witaj,
to co czujesz to normalne. Dotąd walczyłaś jak lwica z przeciwnościami i nie dbałaś o to aby zmniejszyć ciśnienie własnych emocji, teraz zaworek puścił i dobrze.
Tylko trzeba to nauczyć sie upuszczać emocje w sposób kontrolowany. Wybacz wolą, a sercem nauczy Cię wybaczać Jezus. To przyjdzie z czasem.
Teraz najtrudniejszy etap przed Tobą. Potrzebujesz RCSM, żeby w czystej szklance jaką się stajesz po każdej spowiedzi załatać te dziurki przez, które wypływa Łaska Boża,- te dziurki to rany serca. Zalepi je Bóg jesli zechcesz i Mu pozwolisz. Jezus leczy nasze choroby ( te emocjonalne też), a po ludzku pomaga w tym RCSM:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784
Jeśli oboje z mężem podejmiecie ten trud, to szybciej Łaska pozostanie w Was, a nie wokół Was.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-18, 05:24
Cytat:
Clendenen Avis, Martin Troy
UZDRAWIAJĄCA SIŁA PRZEBACZENIA
Wydawca: WAM
to ta ksiazka polecam goraco!
Ewa T. [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-18, 11:58
Dzięki za odpowiedzi,
Widzicie - wszystko fajnie ale ja i mój mąż to teraz odrębne światy. On ma swoich znajomych - ja paru przyjaciół, rodzinę i dzieci.
Jego interesują głównie własne sprawy (nowe hobby, czasem imprezy i spotkania z kolegami przy piwie) a ja zajmuję się dziećmi, domem, remontem.
W tej chwili nawet nie bardzo mi się chce zaprzątać mu głowę sobą lub dziećmi. Nieważne czy sprawa jest radosna czy wymaga wysiłku, czy mam jakiś problem do rozwiązania. Jego to przeważnie irytuje i męczy a ja mam już dość - nie mam siły zabiegać o to by nas dostrzegł - po co?
Czy ma to jeszcze sens?
Jedno mnie powstrzymuje - i to jest niestety ogromna siła - siła sakramentu. Nie jestem ideałem - widzę swoje wady - ale jakoś nie mogę "odłożyć na półkę" swojej wiary - choć nie przeczę - mogłoby to być wygodne.
Mam w sobie głębokie przekonanie, że nie wolno mi zakończyć tego małżeństwa - choć życie z kimś, dla kogo jesteś tylko ciężkim zobowiązaniem jest bardzo trudne
[ Dodano: 2010-08-18, 14:38 ]
Nałogu,
to nie ma znaczenia co mojego męża we mnie denerwuje - czasem jest to przysłowiowa łyżeczka położona nie z tej strony z jakiej wg niego powinna być położona.
Generalnie denerwuje go wszystko - sposób poruszania się, wyraz twarzy, brzmienie mojego głosu, sposób ubierania się - wszystko.
Wcześniej dokładnie to samo zachwycało go.
A tak w ogóle - on by wszystko chciał mieć jak z reklamy - dom, samochód, dzieci no i oczywiście żonę
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-18, 14:43
Ewo....hm my o gruszce a Ty o pietruszce...nie gniewaj sie
My o Tobie....spojrz na siebie i zmieniaj....przebaczaj, zdrowiej
Ty mąż, mąż, mąż....hm czy maz nie jest na miejscu pierwszym w Twoim zyciu?A gdzie jeste Pan Bog i Ewa ? Piekne masz imię!
Zajmij sie soba...nie moge bo mąż
zapisz sie na terapie...nie warto, bo mąż
poszukaj wspolnoty blisko domu..nie ma co, bo przeciez maz taki i taki...
wyglada to jak opowiesc osoby wspoluzaleznionej...wszystko mozna zwalic na dysfunkcje meza...ale to tylko wymowka...wiesz?
Cytat:
Generalnie denerwuje go wszystko - sposób poruszania się, wyraz twarzy, brzmienie mojego głosu, sposób ubierania się - wszystko.
Oj znam....znam..moj maz powiedzial mi kiedys "wiesz denerwujesz mnie nawet jak spisz"
wtedy nie bylo mi do smiechu...teraz mam dystans...widac az tak ciezko mu bylo ze mna wytrzymac...mial problem ...ale to meza problem...wplywa na mnie...owszem, bo mi smutno wtedy bylo...
Teraz maz coraz czesciej wita mnie usmiechem, zabiega o czass spedzany razem!!!
ale to co pisal nałog
Cytat:
I co Ty na to???wyartykułował jakie Twoje zachowania,cechy sa nieakceptowalne dla niegu u Ciebie? wysłuchałaś ?wiesz jakie?
Jak wiesz,to czy widzisz w tym że możesz to zmienić w sobie?
To TY masz zajrzec w siebie..sorry nie ma innego wyjscia...
polecam tez Pulikowskiego "warto naprawiac małz" w pierwszym rozdziale masz...zacznij od siebie...
Wiki [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-19, 19:19
witaj w klubie EWO.umnie też w grudniu miną 2 lata,już 2 lata odkąd dowiedziałam się o zdradzie męża...
Danka 9 dzięki ,ze piszesz o lekturach,
Clendenen Avis, Martin Troy
UZDRAWIAJĄCA SIŁA PRZEBACZENIA
już mam w domciu-dzięki Twojemu wpisowi tutaj,mi też się przyda:)
EWO,do roboty,módl się ,słuchasz ojca Pelanowskiego np?mi bardzo pomógł i pomaga,ale tych pomocników jest dużo więcej tutaj i nie tylko!
Dzięki Panie!
katblo [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-20, 07:46
Polecam lekturę "Urzekająca"!!! Koniecznie
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-20, 15:07
na dole w zakladkach jest "strony www, ksiazki" jaka tam kopalnia wiedzy....az miło i wciaz nie wszystko jeszcze znam
Ewo polecam, warto!
Ewa T. [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-21, 11:44
Dzięki za odpowiedzi,
lubię czytać - może te lektury ustawią mnie trochę wewnętrznie.
Mam do Was pytanie - nie mieliście pokusy aby zakończyć tę fikcję małżeńską choćby separacją?
Przecież nie muszę wchodzić w inny związek. Czy tak nie byłoby uczciwiej?
Wiecie - czasem mi żal męża - on przecież chce żyć inaczej - ale czuje się jednak związany i to go przytłacza.
Ja nie zgodzę się na rozwód ale separacja - to może jest rozwiązanie...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.