Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Moje małżeństwo szczęśliwe było tylko rok. Proszę o modlitwę

Anonymous - 2010-12-29, 21:22
Temat postu: Moje małżeństwo szczęśliwe było tylko rok. Proszę o modlitwę
Mąż w 2009 przyjął chrzest i I Komunię Św. W lipcu 2009 wzięliśmy ślub. Byliśmy bardzo szczęśliwym młodym małżeństwem, wspólnie modliliśmy się, Pan Bóg szybko postanowił powiększyć naszą rodzinę. W marcu o dwa miesiące za wcześnie przyszedł na świat nasz syn, Rozpoczęła się walka o jego życie, operacje i cały ten stres zwiazany ze szpitalnym życiem. Stał sie prawdziwy cud. Nasz syn jest dziś zdrowym szczęśliwym niemowlakiem. Tyle, że my - jego rodzice - nie sprostaliśmy powierzonemu nam zadaniu. We wrześniu mąż nie wytrzymał moich histerycznych zachowań, zmian nastroju i mojej depresji poporodowej i we wrześniu oznajmił mi, ze nie widzi juz szans wspólnego życia, ze mnie już nie kocha. Okazało sie później ze spotyka sie z inną kobietą, która jak stwierdził szanuje go, wspiera, świata poza nim nie widzi. Otworzyły mi się oczy, czuję się winna, bo faktycznie czas głownie poświęcałam dziecku i swojemu zdrowiu (które jakoś nie chciało wrócić). Nie mogę mieć do niego pretensji, bo rzeczywiście przestałam dbać o męża. Ta sytuacja jednak sprawiła, że chcę się zmienić, podjęłam leczenie farmakologiczne depresji, chodzę do psychologa. Jednak mąż nie daje nam szansy, mąż nie umie mi uwierzyć że go kocham. Jest bardzo dobrym człowiekiem, jest najlepszym ojcem na świecie (przychodzi do małego i zajmuje się nim). Staramy się mieć poprawne stosunki, czyli razem potrafimy porozmawiać jak znajomi. Tylko że mi to nie wystarcza, bo on jest moim mężem. Chcę być jego żoną, dla niego żyć, jemu pomagać, okazywać ze jest dla mnie najważniejszy (bo jest). Tylko on już tego nie chce.
Jedyne co pozostaje to modlitwa o to by Bóg pomógł mi się na tyle przemienić bym mogła być dobrą żoną i żeby Bóg rozpalił na nowo płomień małżeńskiej miłości w moim mężu.
I proszę też o modlitwę w intencji mojego męża, by przystąpił do sakramentu pojednania (mąż uważa, ze skoro nie chce naprawić zła, czyli ratować małżeństwa, to jego spowiedź będzie nieważna i od września ucieka od Boga (takie mam wrażenie).
Może ktoś z was oprócz modlitwy wie co jeszcze mogę zrobić by maż wrócił do nas?

Anonymous - 2010-12-29, 23:14

Ania77,
witaj na forum.
Moją modlitwę już masz.
POD TWOJĄ OBRONĘ UCIEKAMY SIĘ ....

Przesunęłam Twój temat, bo tu więcej osób go przeczyta i co za tym idzie coś z serca podpowie.
Ja zachęcam Cię do lektury innych wątków w tym dziale, poznasz historie zmagańi o siebie i małzeństwo Sycharowiczów. Ponadto lektura pozostałych działów forum także dostarczy Ci wielu cennych wskazówek i odpowiedzi.

Anonymous - 2010-12-29, 23:38
Temat postu: Dziękuję
Dziękuję Kingo za przeniesienie mnie tu i cenne rady jak się tu poruszać :) i za modlitwę bo jej potrzebuję teraz najbardziej (bo tracę powoli wiarę)
ja również obiecuję modlitwę, w Twojej intencji i wszystkich forumowiczów
Ania

Anonymous - 2010-12-30, 00:29

Pod Twoją obronę...
Anonymous - 2010-12-30, 09:27

uciekamy się święta Boża Rodzicielko.

Aniu 77 wszystko już wiesz, wszystko nazwalaś, jesteś świadoma tego co się stało.....Co możesz zrobić też już wiesz....zmienić swoje postawy ze spokojem ciszą i pokorą.....działaj spkojnie i daj mężowi i sobie czas na przemiany. Wspieraj się modlitwą. Rozmawiaj tu z nami. Niech Bóg Wam błogosławi. EL.

Anonymous - 2010-12-30, 15:19

Aniu, nie obwiniaj się za to co się stało. Depresja poporodowa to nie Twoja wina, to choroba, którą trzeba leczyć i z której się zdrowieje. Mąż przysięgał Ci przed ołtarzem bez żadnych warunków, a więc do śmierci niezależnie czy po drodze będziesz zdrowa, czy chora, czy spełnisz jego oczekiwania czy nie. To jest jasne, że sytuacja po urodzeniu dziecka jest trudna, dziecko zdrowe wymaga ciągłej opieki i uwagi, a co dopiero chore i z problemami. Trudno, żeby mama nie przeżywała ciężko operacji i szpitalnych problemów nowonarodzonego dziecka. Nie jest prosto znajdować wtedy wystarczająco dużo czasu dla męża i pamiętać o zaspokajaniu jego wszystkich potrzeb, choć na pewno warto się starać. Mąż powinien się wykazać cierpliwością, zrozumieniem, powinien być wsparciem dla żony i dać dużo czasu na powrót do normalnych relacji. A nie jak chłopczyk wziąć zabawki i pójść do innej piaskownicy. Tu jest problem zdrady małżeńskiej, gdyby nie ta trzecia, która bez żadnych skrupółów wykorzystała wasze pierwsze trudności w małżeństwie, myślę, że łatwo dałoby się dogadać. Trudno też powiedzieć na ile poważnie mąż potraktował swój chrzest, czy nie zrobił tego tylko dla Ciebie ze względu na ślub, czy Boga traktuje poważnie. Ile dla niego znaczyła przysięga przed Bogiem i dane Tobie słowo. Warto się do tego odwoływać w Waszych rozmowach. Co można jeszcze zrobić? Na pewno przeczytaj Dobsona proponowanego na forum, czytaj tez wątki forumowe, wiele można się z nich nauczyć,może kup mężowi " Waro być ojcem " Pulikowskiego? Może warto porozmawiać z teściami i rodzicami? Może porozmawiać z dziewczyną, która rozbija wasze małżeństwo i uświadomić jej jaką krzywdę robi Tobie i dziecku, może porozmawiać z jej bliskimi? O męża postaraj się zadbać, gdy przychodzi do dziecka, zauroczyć go sobą, tak jak to kiedyś udało Ci się zrobić, niech wie co może stracić. No i modlitwa, poproś wiele osób o modlitwę, zamów Mszę św. , poroś księży w parafii, żeby ogarnęli was modlitwą, jeszcze naprawdę może być dobrze. Nie załamuj się, dbaj o siebie i dziecko.
Anonymous - 2010-12-30, 15:29

Dziekuję Kari,
Co do chrztu męża to przyjął go świadomie i nie ze względu na ślub, bo tę decyzję podjął zanim jeszcze byliśmy razem, dzięki temu, że do Boga i przysięgi podchodzi poważnie nie wniósł sprawy o rozwód tylko o separacje, bo oboje zgadzamy sie co do tego że już do końca życia będziemy małżeństwem. Tylko on już nie chce ze mną być, bo nie wierzy ze ja się zmienię i uważa że moja depresja to jedno a sposób w jaki go w ostatnich miesiącach traktowałam to drugie ( i tu miał rację, bo przecież to on w domu wszystko robił, zajmował sie małym, prał, gotował, sprzątał, opiekował się mną, a ja zamiast to docenic to wytykałam co zrobił źle, albo z czym się spóźnił). Rozumiem go, że nie wytrzymał i że nie wierzy w moja zmianę. Ale ja naprawdę się staram pracować nad sobą tylko że on już tego nie chce. Czasem tracę już siły, przestaję widzieć sens modlitwy, bo może Bóg nie chce byśmy byli razem, a ja mu ciągle zawracam głowę.

Anonymous - 2010-12-30, 16:53

Nie wiemy, jakie plany ma Bóg, nie wiemy co tak naprawdę jest dobre dla nas, ale modlitwa zawsze ma sens. Upraszanie łask może trwać długo, znamy przykład św. Moniki, która po 30 latach modlitwy wyprosiła świętość dla syna. Na pewno dobre jest powierzanie całej sytuacji Bogu codziennie, opowiadanie mu o swoich tęsknotach i trudnościach i proszenie Go by się tym zajął i pokierował. Dla dziecka na pewno najlepiej byłoby, gdyby rodzice sie kochali i byli razem, więc nic złego nie widzę w modlitwie o uzdrowienie małżeństwa. Twój mąż teraz moze nie chce wierzyć, że może być wam dobrze, że się zmienisz, ale jeśli zobaczy na własne oczy te zmiany, to kto wie. Poczytaj dużo o małżeństwie, żeby wiedzieć jakim językiem rozmawiać z mężem, może dasz radę go namówić na "spotkania małżeńskie", gdzieś na forum są namiary. Wychodzenie z kryzysu może trwac bardzo długo i nie trzeba się zniechęcać.
Anonymous - 2011-01-01, 12:27
Temat postu: Poddałam się :(
No i mamy Nowy Rok a wraz z nim postanowienia. Ja niestety po samotnie przepłakanej nocy sylwestrowej poddałam się i przestaję czekać na męża. Straciłam wszelką nadzieję...Może jeszcze czyjaś modlitwa będzie w stanie uratować moje małżeństwo, bo w siłę swojej modlitwy przestałam już wierzyć...:(:(:(
Anonymous - 2011-01-01, 12:49

Aniu......modlitwą zanosisz swoje prośby do Pana Boga i prosisz Go i wsparcie .
A Bóg wysłuchuje wszystkich naszych próśb....tu bądź pewna na 100%.....i Bóg zadziała i w Twojej sprawie i tu bądź pewna na 100 %.....ale :
1) Wszechmogący Bóg sam wie najlepiej kiedy ( w jakim czasie ) zadziałać tak, żeby było to dla Twojego dobra,
2) Wszechmogący Bóg wie lepiej od Ciebie co jest teraz dla Ciebie najlepsze !

Mówisz, ze przestajesz wierzyć w siłę swojej modlitwy.....hm.....siły to Ty rzeczywiście nie masz żadnej, bo siłę to ma Bóg.....i skoro Jego prosisz w modlitwie, Jemu oddajesz swoje małżeństwo, męża , siebie, kryzys - to już On rzeczywiście się tym zajmie....ale nie wg Twojego chcenia ( i nie tup nóżkami, bo nic to nie da) ale wg swojego, boskiego planu ! A jak Ty będziesz tak mówić, że nie wierzysz, to Boga ranisz....Jak On Ci ma pomóc, kiedy do Boga się zwracasz a tupiesz i chce po swojemu , po ludzku ...nie pozwalasz Mu działać !!

Oddając Bogu będzie Aniu po Bożemu i ze spokojem, pokorą i ciszą czekaj na to jak Bóg zadziała.....bądź uważna, bo przyjdą znaki, slowa, staną na Twojej drodze ludzie....wysłannicy, wspieracze, pomagacze.....bądź uważna, bo przegapisz pomoc Bożą.....A Bóg przychodzi w ciszy.....nie przez wichry ogromne ani nie przez burzę, ale w lekkim powiewie przychodzi......w uspokojonych emocjach, w ciszy serca....Zadbaj teraz o tę ciszę w sercu....wtedy usłyszysz.
Głowa do góry Aniu ! Nowy rok....nowe wszystko....lepsze...na Chwałę Pana !! EL.

Anonymous - 2011-01-01, 13:24
Temat postu: Dziękuję
Dziękuje EL,
Masz całkowitą rację, tylko czasem dopada mnie taki straszny dół i zniechęcenie. Mimo zwątpienia nie przestaje się modlić, bo wiem, że Bóg wysłuchuje, tylko właśnie się boje, ze ja nie potrafię odczytać Jego znaków. Wiem, że Bóg do mnie mówi, ale ja go nie słyszę i nie czuję, chociaż tak bardzo się staram.

Anonymous - 2011-01-01, 14:11

Kochana Aniu77!

Jak zwykle sylwestrowa noc jest trudna, dla mnie też...

Ale...

Otworzyłam dzisiaj moją ulubioną książeczkę "O naśladowaniu Chrystusa" (osoba, która mi ją podarowała, poradziła, by otwierać i czytać tam, gdzie się otworzy, brać te slowa do serca)
i przeczytałam słowa:
"Niech się nie trwoży twe serce ani się nie lęka.
Wierz Mi i miej ufność w miłosierdziu Moim.
Kiedy ci się zdaje, że jesteś daleko ode Mnie, często Jestem bliżej niż myślisz"...

Niech Nowy Rok przyniesie Ci pokój w sercu, niezależny od tego, co zrobi mąż...
Pozdrawiam!!! :-)

Anonymous - 2011-01-01, 22:28
Temat postu: Re: Dziękuję
Ania77 napisał/a:
Dziękuje EL,
Masz całkowitą rację, tylko czasem dopada mnie taki straszny dół i zniechęcenie. Mimo zwątpienia nie przestaje się modlić, bo wiem, że Bóg wysłuchuje, tylko właśnie się boje, ze ja nie potrafię odczytać Jego znaków. Wiem, że Bóg do mnie mówi, ale ja go nie słyszę i nie czuję, chociaż tak bardzo się staram.


Aniu ja też to mam, zawsze będę upadać ale ważne jest aby się podnieść -strach jest moim nieodłącznym uczuciem ,że przegapię Boga

Dziś rano na modlitwie otworzyły mi się te słowa:

"Modlitwa daje światło, aby widzieć i rozważać
zdarzenia swojego życia i samej historii w zbawczej
perspektywie Boga i wieczności. Dlatego nie przestawajcie
się modlić! Niech nie minie dzień, żebyście się choć
trochę nie modlili! Modlitwa jest obowiązkiem, ale jest
także wielką radością, ponieważ jest dialogiem z Bogiem
za pośrednictwem Jezusa Chrystusa!
Był taki okres, w którym wydawało mi się, że należy
ograniczyć modlitwę błagalną. Okres ten minął.
Im dłużej idę drogą, którą Opatrzność mnie prowadzi,
Tym bardziej rośnie potrzeba modlitwy błagalnej.
[…] Jestem wielkim dłużnikiem." słowa Jana Pawła II

Anonymous - 2011-01-01, 22:49
Temat postu: Dobrego Nowego Roku! Wytrwałości w ratowaniu małżeństwa
Jaka jestem szczęśliwa, że tu zaczęłam zaglądać. Wasze wsparcie uratowało mnie dziś od zupełnego poddania się :). Jednak Pan Bóg czuwa i daje mi choć kilka chwil radości :) Cieszę się że koniec tego pierwszego dnia w roku zakończę w nadziei na lepsze jutro (niby nie wierzę w zabobony, ale jak na każdym kroku słyszę "jaki pierwszy dzień taki cały rok" to jeszcze godzinę temu robiło mi się przykro. Tym bardziej że po dość przykrych życzeniach od mojego kochanego męża (żebym sobie jakoś poukładała życie z Bartusiem, naszym synkiem), chciałam załagodzić dziś ten nieprzyjemny nastrój jaki się wytworzył i zadzwoniłam dziś, by raz jeszcze złożyć życzenia usłyszałam w słuchawce "nie chce mi sie gadać" hmmm. I jak tu się nie rozpłakać?
Nie wytrzymałam i napisałam kilka słów za dużo, że mi już nie zależy, że spróbuję wystąpić o unieważnienie małżeństwa (chociaż wcale tego nie chcę). Potem jednak trochę ochłonęłam i napisałam, żeby tego nie czytał bo tak nie myślę. Ale było mi strasznie przykro.
Zadzwoniłam do przyjaciółki i poprosiłam by się ze mną pomodliła, przez telefon bo nie daję rady. Odmówiłyśmy Ojcze Nasz i chwilę później dostałam smsa z przeprosinami, ze tak to głupio zabrzmiało, ale nie mógł rozmawiać :)
I znowu wyszło, ze to ja nad-interpretuję często jego wypowiedzi :) proszę o modlitwę żebym się tej cechy wyzbyła i żebym nauczyła się nie reagować tak wybuchowo i histerycznie na każde prawie słowo mojego męża (to mi niestety pozostało po moim ciężkim porodzie i stresach związanych z naszym dzieckiem, wciąż się leczę, ale ta terapia trwać będzie jeszcze pół roku).
Ale się rozpisałam, to chyba działa na mnie terapeutycznie.
Dziękuję, że jesteście.
Codziennie odmawiam za wszystkich nas modlitwę za rodziny za wstawiennictwem bł. Franciszki Siedliskiej :) I proszę o modlitwę za mnie, żebym miała coraz mniej momentów zwątpienia, i robiła postępy w pracy nad sobą :)

[ Dodano: 2011-01-01, 23:58 ]
za 10 minut koniec pierwszego dnia 2011, a we mnie właśnie rozbudziła się wielka radość bo czytając myśli Ojca Pio dotarło do mnie, że w życiu nie chodzi o to, żeby być kochanym ale o to żeby kochać i tak strasznie się ucieszyłam, że wciąż kocham swojego męża, że mogę dla niego być, ze mogę od czasu do czasu się do niego uśmiechnąć, powiedzieć miłe słowo (chociaż ze sobą nie mieszkamy i on mnie wciąż odrzuca). Ja naprawdę się cieszę, że mam kogo kochać :).
Dziękuję Ci Boże, że codziennie podtrzymujesz we mnie ten płomień Twojej MIŁOŚCI :)

Wiem, że przyjdą jeszcze chwile zwątpienia, ale dziś, w tej chwili, odczuwam wielką radość i wysyłam mężowi jeden mały promyczek tej MIŁOŚCI :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group