Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Dział techniczny - Wydzielone z wątku mufinki

Anonymous - 2010-12-30, 20:29

Różo....albo sie nie rozumiemy,albo mamy inne pojęcie miłości i wynikajacej z niej postawy.

Może od poczatku...od czego zaczęla się ta rozmowa?.......od postu Danki w którym stwierdza,że miłośc to postawa.Twoim zdaniem taka miłość jest ułomna,zabarwiona cierpietnictwem,skalkulowana i wymuszona.
Nie taka winna być miłość...i z tym sie zgadzam,jednak w moim mniemaniu nie ma tu ułomnosci,kalkulacji,czy wymuszenia,ale dojrzałość,odpowiedzialność i wierność wyborowi.
Cierpienie...hm....bywa,ale czyż nie jest ono wpisane w nasze zycie.
Miłość nie jest łatwa,choć taką wolelibyśmy żeby była.

Ta miłość o jakiej piszesz kojarzy mi sie niejako z zakochaniem....radosna,przenosząca gory...
Mam wrażenie Różo ,że bujasz w obłokach(bez urazy)....też bujałam...kiedyś.
Zakochanie jest super,ale to tylko uczucie, stan emocji,ale nie miłość.Uczucia nie można ślubować,bo ono nie jest zależne odemnie.
W chwili zawarcia małżeństwa ślubujemy i jestesmy za to ślubowanie odpowiedzialni,czy możemy być odpowiedzialni za uczucia?
Przecież uczucia to tylko stan naszych emocji,a nie postawa jaką zobowiązałam się mieć w stosunku do męża ,żony.
Miłość małżeńska Rózo znacznie rózni sie od tej młodzienczej, niezobowiazujacej.
Jest fajnie, kocham Cię...ale....co jak zrobi sie mniej fajnie?
Żegnaj.
Co jak zrobi sie mniej fajnie po ślubie?.....również żegnaj?
Wtedy (i nie tylko wetedy)priorytetem jest,winna być postawa miłości.
Na dobre i na złe,bo przyrzekałam ,bo zdecydowałam,ze na zawsze...mimo przemijającej fascynacji, urody,trudności........
Małżeństwo to zadanie, trudne zadanie choć wynikające z miłości...pięknej, romantycznej,namietnej.......i choć jest wynikiem uczucia miłości,jest o wiele bardziej skompluikowane .
Pałam uczuciem miłości...kocham...jestem zafascynowana....i ....decyzja......chcę spędzić z ta osoba reszte zycia, pragnę jej(i swojego - nie łudźmy sie) szczęścia,chcę sie o nią/niego troszczyć, wspierać , pomagać.....i ....ślubuje/ przyrzekam przed Bogiem trwać......nawet jesli nie będzie fajnie.
To jest miłość,postawa miłości....tak uważam, to wpajano mi tu na forum,kiedy byłam zagubiona i zrezygnowana.

Postawa miłości w małżeństwie, to moim zdaniem - zbyt mało.Wszak była ślubowana miłość, nie postawa miłości.

Różo...a co wynika z tej miłości....chyba jakaś określona postawa?

W małżeństwie nie ma miejsca na spoczynek na laurach, a przyjęcie "postawy miłości" wydaje mi się być taką ucieczką w spoczynek i może zarazem - samozadowolenie

Nie ma mowy o spoczynku i moim zdaniem to wynika z postawy miłości.

Nie jest moim celem przekonywać Cie na siłę,że miłośc to postawa,choc mogłabym udowodnić swoje racje posługując sie odpowiednimi artykułami, cytatami.......tylko po co?
Nie o to przeciez chodzi...zainteresował mnie Twoj punkt widzenia miłości....miło sie dyskutuje ...i tyle.
Ja mam swoje zdanie Ty swoje......i jest ok.
Może obie wyciągniemy z tego cos nowego

Anonymous - 2010-12-30, 20:44

Ale sie Was ciekawie czyta, dziękuję za inspiracje do myślenia :-)


Kingo dziekuje za podchwycenie tematu....co do gadu - gadu :-)

no i narobilam kłopotu Andrzejowi przed sylwestrem...na spokojnie w nowym roku może...
sciskam Was sylwestrowo

Anonymous - 2010-12-30, 21:01

Cytat:
Małżeństwo to zadanie, trudne zadanie choć wynikające z miłości...pięknej, romantycznej,namietnej.......i choć jest wynikiem uczucia miłości,jest o wiele bardziej skompluikowane .

Leno, ależ ja od 25-ciu lat trwam w baardzo trudnym małżeństwie. I zapewniam Cię, że przerobiłam już niemalże wszystko - od euforii po baardzo smutne i skomplikowane zdarzenia... Tak więc na pewno trwam w postawie miłości, ale udało się mi (nam) przy tym zachować to coś - ten aromat... On nie jest przywilejem tylko młodych, czy tez super udanych małżeństw.
Bujam w obłokach? To nie tak. Raczej - nabrałam dystansu do minionych zdarzeń, potrafię cieszyć się tym, co mam i na pewno jest to taka głębsza radość życia ...
Jeśli miłość - to radosna :-D Jeśli postawa miłości - pewnie radość uciekła... Tu już poświęcenie.

Anonymous - 2010-12-30, 21:12

Różo.....wiem....zauważyłam(25 lat)...i zdziwionam,ze takie Twoje pojecie o miłości.
Zazdroszcze,podziwiam........pragnę.
Potrafię sie zdystansować, potfię cieszyć sie tym co mam,kocham...ale...widać ułomna moja miłość jeszcze.

Anonymous - 2010-12-30, 22:08

Jarek321 napisał/a:
Hmm.. jaki byłem kiedyś, to wolę nie pisać :mrgreen:

No dobrze: zarozumiały, pewny siebie, a jednocześnie gdzieś w środku przestraszony, niepewny siebie. Uważający, że wszystko mi się od życia należy i zastanawiający się, dlaczego to życie nie daje mi w takim razie tego, co mi się "słusznie" należy. Ale to tylko moja ocena. Pewnie ludzie wokół mieliby inną: być może gorszą, być może lepszą.

Nie powiem, żebym np. nie lubił teraz siebie "sprzed", uważam po prostu, że traciłem czas na bezsensowne działania, rozważania, niepożyteczne zainteresowania.

Co do tego odbijania się od bandy, do bandy... Rozumiem o co chodzi, ja ... skoczyłem w przepaść teraz (albo inaczej mówiąc: puściłem się liny - własnego poczucia kontroli nad sytuacją, życiem) - wszystko stawiam na Pana Boga, a codziennie staram się wyrywać z korzeniami "chwasty" - złe nawyki, nieodpowiednie zachowania, wszystko co sumienie mi podpowie. Mam przekonanie, że im totalniej zrzekamy się kontroli na rzecz Pana Boga, tym bardziej musimy żyć sakramentami i modlitwą, bo z jednej strony pokazuję, że sam nie daję rady, jestem słaby, a z drugiej muszę otworzyć się świadomie na łaskę Boga. Stąd pragnienie, by nie grzeszyć, nie "zaśmiecać" sobie umysłu niepożytecznymi sprawami.
[ Dodano: 2010-12-30, 15:18 ]
A teraz jaki jestem? Taki sam :-) jak przedtem...


Jarku...
Wybacz mi ... że dokonam malutkiego kontrastu...
słowo "muszę" - zamieniam na odpowiadam na NIESKOŃCZNĄ MIŁOŚĆ Boga, czyli doswiadczam pragnienia Chrystusa w odpowiedzi na Jego Miłość.
Stad pragnienie pocieszenia Boga , który płacze w nas...kiedy upadamy, szczególnie kiedy robimy to świadomie. Każdą zgodą na grzech nie tyle zaśmiecamy umysł sprawami niepotrzebnymi...co tracimy swój byt...w kazdym calu.

z Bozym Pozdrowieniem

Anonymous - 2010-12-30, 22:15

Zgadzam się z Tobą całkowicie Mirelo, przetłumaczyłaś "z polskiego na nasze", szczególnie z tym się zgadzam:

Mirela napisał/a:
tracimy swój byt...w każdym calu


Nie kochając Boga nie umiemy kochać siebie, nie mówiąc już o innej osobie, np. małżonku.

Dobierając te słowa starałem się odpowiedzieć Norbertowi (pozdrawiam!!!).

Anonymous - 2010-12-30, 23:34

Cytat:
i zdziwionam,ze takie Twoje pojecie o miłości.

Leno, ustawiaj żagle ...i z wiatrem. Z wiatrem Bożej Miłości. A po drodze - same niespodzianki - Mikołaj na okrągło...
Nie dziwię się, że dziwisz się mi, bo i ja dziwię się sobie :-D

Anonymous - 2010-12-30, 23:51

nie rozumię,ale niech tak będzie....przyjmuję
Anonymous - 2010-12-30, 23:52

Jarek321 napisał/a:
Nie kochając Boga nie umiemy kochać siebie, nie mówiąc już o innej osobie, np. małżonku.

Jarku oki rozumiem to choć znam przypadki miłości do Boga....miłości do siebie...a dalej ciszaaaaaaaaaaaaa.

I wydaje mi sie że to w jakis sposób starają sie ustalic dziewczyny..Lena i Róża.

Nie wiem czy dobrze myslę ???

ale Ja to widzę tak:
postawa miłości....jak to zauważam???
no chyba na pierwszym miejscu szacunek wobec Boga i sakramentu....(tego przymierza)....to taki rodzaj powstałej miłości wobec blizniego..czyli
szanuję drugiego,nie krzywdze,chce jego dobra...ale na skutek pewnych spraw
kocham z dystansu ...kiedy jak to fajnie określiła róża"trudny"...jest wciąż trudnym,jeżeli żyje sie z dala,jeżeli jedno wciąz przyjmuje życie w grzechu....

wówczas postawa miłości ma sens....bo to oznacza ....dla mnie akceptację trudnej sytuacji...ale życie zgodnie z zasadami wiary....

Hmmmmmmmm a co w sytuacji jezeli "trudny" przestał byc trudny.....
czy nie winno to się zmienić???

o tym słyszałem choćby ostatnio w święta na kazaniu....

bo sakrament małżeństwa to oprócz wierności....słowa miłośc...i że nie opuszczę az do śmierci....to także bliskość między sobą i oddanie współmalżonków....

i wydaje mi się że o czyms takim pisze własnie róża...i nie istotne czy 5....10...15...20 czy więcej lat małżeństwa.

a może niejako obowiązkiem współmałżonków jest praca nad takimi relacjami???.

Wiadomo są przypadki życia obok-gdy dwoje wchodzi w te relacje świadomie,poświęcając swoje pragnienia oczekiwania chocby dla dzieci.

ale-

czy nie powstaje wówczas sztuczność???...

Nie wiem czy dobrze wyczytałem ale Lena gdzies napisała że wygasa uczucie,szczególnie gdy zranione,zdruzgotane..........

echhhhhhhhh a Ja zapytam czy ono wogóle było...skoro wygasło???



nie wiem czy dobrze to widzę
...ale tak czuję..a jeżeli żle to może mi ktos wyjaśni


pozdarwiam

Anonymous - 2010-12-31, 06:32

róża napisał/a:
Tak więc na pewno trwam w postawie miłości, ale udało się mi (nam) przy tym zachować to coś - ten aromat... On nie jest przywilejem tylko młodych, czy tez super udanych małżeństw.
udało się nam.
udało się zachować ten aromat.
Czy gdyby zabrakło tego "nam" możliwe byłoby zachowanie tego "aromatu" tej "więzi"?
Czy gdyby jedna ze stron przestała dostrzegać tę cienka czerwoną linie za którą jest już tylko "osobno" - byłoby to "nam"?
Bo tę granicę przekroczyć bardzo łatwo. Osoba krzywdząca nie dostrzega, że wdeptała już miłość bliźniego w błoto, że zamiast "aromatu" jest "szambo". I również osoba krzywdzona może zwyczajnie nie mieć już siły trwać - tego nie wolno oceniać.

Anonymous - 2010-12-31, 11:24

J 23, przekroczenie czerwonej linii to właśnie sygnał dla skrzywdzonego - do przyjęcia postawy miłości i czekania. I pewnie każdej żonie/mężowi zdarzyło się w takiej postawie "potrwać". Dla mnie, w przypadku, kiedy miłość istnieje jest to postwa wymuszona (!) niejako sytuacją - stanowcza miłość. Ale powstaje pytanie, czy jeśli małżonek wraca spoza tej linii - my chcemy go jeszcze kochać, czy raczej zadawalamy się trwaniem w postawie i ona staje się czymś trwałym, niezmiennym. Myślę, że łatwo popaść w to niebezpieczne złudzenie, że oto oto z mojej strony wszystko jest w porządku - kocham, bo trwam w postawie miłości.Tutaj warto by zapytać tych, którzy byli poza czerwoną linią, ale opamiętali się, wrócili - chcieliby być kochani, a doświadczają jedynie szorstkiej postawy miłości. Szorstkiej, bo ona jest raczej pozbawiona prawdziwych, ciepłych uczuć (sprawdziłam na sobie - to raczej poddanie siebie pewnej mustrze, dużo myślenia, przewidywania, a uczuć mało, bądź wcale). Może dłuższe trwanie w takim stanie powoduje przyzwyczajenie i jakąś wtórną nieumiejętność kochania? Nie wiem.
Norbert - rozumiemy się :-) . Kiedy "trudny" przestaje być tak naprawdę trudnym, czy my chcemy to zauważyć, że on już trudnym nie jest i można by postawę miłości zamieniać powoli na miłość (uczucia można wykrzesać na nowo, byle chcieć - nie tłumić ich w sobie lękliwie). Pewnie Sakrament jest wyzwaniem do tego, żeby przynajmniej - próbować... Łatwo przekreślić człowieka, tymczasem chrześcijańska miłość to miłość pełna nadziei... Może zbyt szybko, zbyt łatwo miłość małżeńska jest zamieniana na skądinąd o wiele łatwiejszą - miłość bliźniego? Czy mąż/żona może być tylko bliźnim?
Moim zdaniem - zbyt dużo oczekujemy od współmałżonka, nie kochamy takim jakim jest, ale takim jakim jakim chcielibyśmy, żeby był... Tymczasem on ciągle nie zbliża się do tego ideału, a życie ucieka... Dlaczego? Bo tylko miłość może go przemienić (niepostrzeżenie, nawet wbrew jego woli) a on tej miłości zwyczajnie nie doświadcza.
Jeśli to możliwe - zmieniajmy ludzi: miłością, wszak u schyłku życia to z niej będziemy sądzeni... Może zbyt szybko, zbyt łatwo rezygnujemy z pięknej miłości małżeńskiej? Czyżby miłość, o jakiej pisze św. Paweł - to już nie dla nas ludzi XXI wieku :?:

Anonymous - 2010-12-31, 11:27

NORBERT napisał/a:
że wygasa uczucie,szczególnie gdy zranione,zdruzgotane..........

echhhhhhhhh a Ja zapytam czy ono wogóle było...skoro wygasło???


Norbi , tu się z Tobą zgadzam ! MIŁOŚĆ nigdy nie wygasa !! I jest mimo wszystko i za nic ! Bo MIŁOŚC to nie jest uczucie, ale postawa !


Cytat:
Czy gdyby zabrakło tego "nam" możliwe byłoby zachowanie tego "aromatu" tej "więzi"?
Czy gdyby jedna ze stron przestała dostrzegać tę cienka czerwoną linie za którą jest już tylko "osobno" - byłoby to "nam"?
Bo tę granicę przekroczyć bardzo łatwo. Osoba krzywdząca nie dostrzega, że wdeptała już miłość bliźniego w błoto, że zamiast "aromatu" jest "szambo". I również osoba krzywdzona może zwyczajnie nie mieć już siły trwać - tego nie wolno oceniać.


J23, zgadzam się absolutnie. Pozdro !! EL.

[ Dodano: 2010-12-31, 12:44 ]
Hymn o miłości

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość."
1 Kor 13,1-13

Anonymous - 2010-12-31, 11:50

Rózo i El..........dzieki dziewczyny ..za własne słowa :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

a juz myślałem że znów gdzies błądzę :?: :?: :?: ......i chce jedynie w chciejstwach gwiazdki z nieba

...a nie winienem Boga prosić i męczyc o ta gwiazdkę............


pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-12-31, 12:15

Warto zrobić rachunek sumienia kładąc przed oczy Hymn o Miłości... Miłość - przecież to zadanie na każdy dzień i na całe życie... Tu początek i koniec wszystkich naszych zaniedbań, grzechów... Jeśli trwanie w postawie miłości względem męża/ żony kogoś w pełni zadawala - wieniec laurowy proszę :-D . Jeśli miłość względem męża/żony zadawala - również o wieniec proszę :-D . Wszak to już bezgrzeszność, świętość za życia!
Hmm, może jednak warto by przyjrzeć się sobie głębiej... Czy to naprawdę ta miłość, która nie unosi się pychą, gniewem, nie szuka swego... A może raczej jesteśmy ludźmi na wzór Koryntian - pragnącymi wszelkich darów, ale już nie samej miłości, bo za trudna...
A koniec roku nastraja do podsumowań... :oops:
Co to jest miłość :?:

http://www.youtube.com/watch?v=Xmspw3POFrc
http://www.youtube.com/watch?v=2q14ROdA9i8


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group