Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Dział techniczny - Wydzielone z wątku mufinki

Anonymous - 2010-12-28, 01:02

NORBERT napisał/a:

nałóg napisał/a:
Skłaniał bym się jednak do tego, że ta osoba jest już w jakimś sensie bezwolna


j23 szufladkowanie człowieka to najgorsze co może byc.....
chcę byś zrozumiał jedną sprawę że każdy z nas....tych jacy upadli ma szanśe opamiętania i powstania ze swego bagna......jak i każdy stojący może kiedyś zaliczyc to bagno.....

niczego nie da się przewidziec......

Ta sugestia o bezwolności to moje słowa nie nałoga.

NORBERT - wydaje mi się, że powinieneś już wiedzieć, że szufladkowanie ludzi działa na mnie jak czerwona płachta na byka.
Jestem ostatnia osobą, która spisze na straty tego człowieka. A to, że realnie widzę, iż na dzień dzisiejszy zmierza ku samozagładzie - czy to można nazwać szufladkowaniem? Jestem tak samo bezsilny by mu pomóc jak on w tej chwili by przestać pić.

nałóg z tymi supłami to masz rację.
Tylko że te supły w jego życiu to np. śmierć dwójki dzieci (to raczej niezawinione żadną dysfunkcją - nie pije do Ciebie, by nie było że znów prowokuje), wzajemne się obwinianie (to raczej zawinione) i dalej ale o tym wolałbym nie pisać. Część zawiniona część nie. Masz rację - marsz ku samozagładzie jest konsekwencją jego życia. Ale - by przyznać trochę racji mgle - filozoficznie zapytam - CZY ABY NA PEWNO ZAWSZE ODPOWIADAMY ZA TO CO NAS W ŻYCIU SPOTYKA? Ja sądzę, że nie.
mgło - moje posty są być może trochę filozoficzne - ale do ideologii to im bardzo daleko. Wszelka ideologi raczej mnie razi. Bo ideologia bardzo często prowadzi do zaślepienia. A ludzie zaślepieni - często uważają że tylko ich droga jest najlepsza. Jak to powiedział abp. Nycz...? Prawda nawet najważniejsza ale głoszona bez miłości może być nie do zniesienia. Jest coś na rzeczy w tym stwierdzeniu.
mgła napisał/a:

ja tylko chciałam zwrócić uwagę, ze Panowie znowu zakładaja klub dyskusyjny - to juz tu miało miejsce ostatnio kilka razy

Wydaje mi się, że może mufinka wyciągnie coś z tej dyskusji dla siebie. Pomyśli, o tym co pisała bajka, nałóg. Może w przerwie pomiędzy kolejna nowenną (nie neguję mocy modlitwy) a litanią pomyśli, że może można jeszcze coś zmienić. Może w sobie a może w jakiś sprytny, delikatny sposób podsunąć coś mężowi. Może się nie znam... ale może warto??? Zanim będzie za późno.
Dawanie rad - weź zrób tak, siak owak - nie pomoże.
Tylko mufinka wie o co tak na prawdę chodzi.
Tylko ona analizując naszą dyskusję, posty nas wszystkich rady Pań i klub dyskusyjny Panów, może coś dopasować do swojej sytuacji. Nawet jeżeli nałóg pisze tylko o dysfunkcjach, norbert bierze wszystko do siebie a ja filozofuję. Bo nikt z nas nie chce dla mufinki źle.
nałóg napisał/a:

Bo jak ta dysfunkcja jest zadana,wdrukowana przez np.rodziców i nie ma świadomości przy jej wchodzeniu że to jest dysfunkcja

powiedział bym więcej - nie tylko przez rodziców. Przez szkołę, otoczenie, a nawet Kościół.
Podam prosty przykład:
Moja mama lat 75 opowiadała mi o swojej I Komunii św. O podejściu pasterzy, rodziców. Pamiętam swoja pierwsza Komunię św. Pamiętam też od kuchni Komunię św. swoich dzieci. Na przestrzeni kilkunastu lat Kościół stara się wrócić do idei, o której opowiadała moja mama. Spuszcza powietrze z balona, który sam nadmuchał.
Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym by zauważyć, że często młodzi małżonkowie robią "szopkę" z sakramentu małżeństwa zawieranego w Kościele. Dzieję się tak za przyzwoleniem. Czyż to nie jest przekaz dla przyszłych pokoleń?
W Boże Narodzenie usłyszałem na kazaniu -"Budujemy szopkę z najlepszych materiałów, wystawną, drogą. A co w środku? Czy jest tam jeszcze miejsce na Jezusa?" dopowiem - Na Miłość, która powinna się narodzić w szopie, w pokorze, w ubóstwie - nie w "szopce".

Tu z nałogiem się zgodzę - chłoniemy jak ta gąbka. Jedni więcej, drudzy mniej. Ważne by nie przesadzać i nie zwalać wszystkiego na dysfunkcje.

mgła - pozwolisz, że zażartuję?
Uważaj z tym Tuwimem - tłumaczył Majakowskiego!!!
Maciuś - bez urazy.
mgła napisał/a:


bo jezeli nie wiemy gdzie jest normalność, to moze byc nią wszystko...?
czyż nie?

a potem jedni "normalni" bronią innych "normalnych", że nie jest możliwe by mieli zawiść w sercu "bo przecież przystępowali wczoraj do Komunii, a ty?".

Anonymous - 2010-12-28, 08:57

J23 - dziekuje za napomnienie...bede uważac kogo cytuję :mrgreen:
Anonymous - 2010-12-28, 09:39

mgła napisał/a:
kiedy Nałóg będziesz wiedział, ze jest juz tak jak powinno, skoro nie znasz "przymiaru" normalności?
bo ratowanie małżenstwa, to chyba - a moze sie mylę???- przywracanie normalnosci tam gdzie ona poszła sobie w... diabły...?

Prowokujesz kobieto!!!!!!!!!!! hhhhiiiiiiii

Normalność wg mnie jest wtedy gdy w ramach tej normalności nasze poczynania nie sprawiaja bólu sobie i innemu człowiekowi.
Bo normalność kończy się tam gdzie zaczyna się krzywda drugiego człowieka.
Miłość też kończy się tak gdzie zaczyna sie krzywda drugiego człowieka
Tylko często jest tak ,że nawet to co postrzegane jest jako coś miłego na początku (np.wspomaganie się pornografią) w małżeństwie ale będące wynaturzaniem naturalnych instynktów i popędów w dłuższej perspektywie sprowadza człowieka do rzeczy.Gdy zaczyna się instrumentalne traktowanie człowieka do zaspokojenia własnych żądz.
mgła napisał/a:
Juz myślałam, ze dostne miedzy oczy dekalogiem Nałog ...

Mgło............. za dużo mam chyba kontaktów z mądrymi księżmi,z jezuitami by walić Dekalogiem po oczach .
Uważam ,że Dekalog nie jest po to by nim dawać po oczach.
Dekalog dla mnie jest pra-matką i pra-ojcem praw i kodeksów.Wyznacznikiem ,drogowskazem i niezgłębioną czerpnią wskazówek do rozwoju osobistego.
A nie do walenia po oczach czy miedzy oczy.

Dlatego tak często i w tak dużym stopniu wykorzystuje w życiu codziennym Modlitwę o Pogodę Ducha.

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-12-28, 12:38

nałóg napisał/a:
Oczywiście......tak jak i szukanie we wszystkim działania "szatana"albo jak tkwienie np.w kolejnej nowennie,w kolejnej modlitwie,litanii czy robieniu z domu kościoła zamiast kościoła domowego


O kurcze????? no tego to sie nie spodziewałem ..że zostanie tu akurat napisane..... :-P :-P

faktem jest to...że przegięcie w każdą stronę...trąca lekko odchyłem....
katblo napisał/a:
Czasem tzw. dysfunkcja jest po prostu grzechem.


taaa..........
ale by wiedzieć że to grzech i dysfunkcja ,to trza najpierw o tym się dowiedzieć....czyli prościej pojąć to........

mgła napisał/a:
bo ratowanie małżenstwa, to chyba - a moze sie mylę???- przywracanie normalnosci tam gdzie ona poszła sobie w... diabły...?


hmmm a co takiego jest zdrożnego ,lub niemozliwego w ratowaniu małżeństwa???

w niedzielę na mszy usłyszałem te słowa na kazaniu.....

sakrament małżeństwa to nie jest cos co się nudzi,co staje się tylko przyjemnym jak jest fajnie,co dla każdego znaczą słowa na dobre i złe...co to jest postawa oddania sie współmałżonkowi i wspólnej współpracy w problemach życiowych,naprawy zła ....czy dobrym jest patrzenie na sprawę małżeństwa tylko przez pryzmat siebie i własnych potrzeb......

ufffffffff...co z tego wynika????

że zawsze winna byc DOROSŁA POSTAWA.........i piorytety a dopiero dalej...dalej...dalej ..mój tyłek i własne potrzeby.........

Mufinka napisał/a:
Dziś właśnie przed chwilą skończyłam czytać książkę „CHATA” autorstwa William P. Young
Zadziwiające spojrzenie na Boga ,postrzeganie Go i przeżywanie z nim własnego życia poprzez doświadczenie cierpienia i rozpaczy po stracie własnego dziecka.

Książka ta jest dla mnie tym czym jest otwarcie okna i wpuszczenie wiosennego wiatru.
‘’Kopnęła ’’mnie abym mocno zastanowiła się nad tym jak postrzegam Swojego Stwórcę –Tatę –Ojca –Tatusia - czy nie zrobiłam z Niego kogoś czym jestem ja sama.


Mufinko fajna książka co ???? ...........wiele osób zafascynowała

bo okazuje się że jest dobra i

-dla niedowiarków....
-a nawet dla tych przepełnionych wiarą......

wiele pokazuje....

a w czytaniu

polecam tez

"Miłość i Wojna" Eldredge


pozdrawiam

Anonymous - 2010-12-28, 12:51

NORBERT napisał/a:
nałóg napisał/a:
Oczywiście......tak jak i szukanie we wszystkim działania "szatana"albo jak tkwienie np.w kolejnej nowennie,w kolejnej modlitwie,litanii czy robieniu z domu kościoła zamiast kościoła domowego


O kurcze????? no tego to sie nie spodziewałem ..że zostanie tu akurat napisane.....

faktem jest to...że przegięcie w każdą stronę...trąca lekko odchyłem....

Dla jasności.......zabrakło tam w tym moim poście jednego stwierdzenia :i zwalania wszystkiego w sposób roszczeniowy na Pana Boga.Pogody Ducha

Anonymous - 2010-12-28, 13:15

Mufinko

Cytat:
Książka ta jest dla mnie tym czym jest otwarcie okna i wpuszczenie wiosennego wiatru.
‘’Kopnęła ’’mnie abym mocno zastanowiła się nad tym jak postrzegam Swojego Stwórcę –Tatę –Ojca –Tatusia - czy nie zrobiłam z Niego kogoś czym jestem ja sama.

dla mnie tez byla olśnieniem Chata
duzo zrozumialam na nowo dzieki niej :) i sporo łez oczyszczenia sie wylało przy niej

zdrowia Ci zyczę, tego fizycznego ale i duchowego...pamietam w modlitwie

Anonymous - 2010-12-28, 15:12

Mufinka napisał/a:
Ale czy mam prawo uważać go za obłąkańca bo jest inny?

To bardzo dziwne jak postrzegam sprawy ,ludzi i przede wszystkim Boga.
Często o tym rozmyślam.

Mufinko wiele spraw jest innych i mało akceptowanych...ba nawet swego czasu zastanawialo mnie jedno???? ..często nawet tu na forum...KRYTYKA..

czytam ostatnio Paulo Coelho...dla jednych bardzo kontrowersyjny..dla innych człowiek wielkiego uczucia i wrażliwości.........

Hmmmm??......Ja bliski jestem raczej temu drugiemu stwierdzeniu(wielkiego uczucia).........chocby po takich jego słowach....

.......mam wrażenie ,że miłość ode mnie ucieka,jakby nie czuła sie mile widziana.
A jednak jeżeli przestanę mysleć o miłośći,będę niczym
..............


Ilu z ludzi potrafi przyznać sie do takich słów prawdziwie????

pozdrawiam

Anonymous - 2010-12-28, 15:37

Norbi, Coehlo dla mnie jest kontrowersyjny, choc jako mloda dziewczyna zaczytywalam sie i szukalam Boga w jego ksiazkach
ale zobaczylam ze nie tedy droga....choc bylo to jakies wazne dla mnie poszukiwanie
zaciekawilo mnie to co piszesz....ten cytat..i zaczelam sie zastanawiac co ten autor mial na mysli...


co znaczy ze milosc ucieka....? :)) czy chodzi mu o to ze obiekt milosci zmyka i nie odwzajemnia ?
czy ze nie umie pielegnowac w sobie postawy milosci? chce kochac ale nie umie....okolicznosci malo sprzyjające..patrz punkt pierwszy, bliski nam czlowiek nie "daje sie kochac" staje okoniem...psuje relację

milosc to wola, akt woli, tak mnie uczono w kosciele....wiec to JA WYBIERAM czy chce kochac....i nie chodzi o czucie czy myslenie..ale o DZIALANIE I POSTAWĘ milosci
trudno utrzymac w sercu postawe milosci.....ucieka nam...rzeczywiscie....a wlasciwie kusy ją podgryza....od nas zalezy czy bedzie miala gniazdko w naszym sercu

w te slowa Coehlo mozna by wpisac zamiast milosc...Pan Jezus....tylko ze On nam nie ucieka...to raczej my czmychamy.....ale bedziemy nikim bez niego!!!!

zawężenie Coehlo polega na tym ze czesto stawia na pomniku milosc do kobiety, czy mezczyzny, pogon za nią itp
a jak wiemy wcale nie to jest sensem naszego zycia...a.drogą do Zbawienia
to takie refleksje o pisarzu :))

Anonymous - 2010-12-28, 15:52

Danka 9 napisał/a:
czy ze nie umie pielegnowac w sobie postawy milosci? chce kochac ale nie umie....

Danko a Ja myslę że najbardziej chciał wyrazić to Coelho....hmmm jadąc przez przekrój jego poezji...do ostatniej pozycji "Walkirie"....widać jedno jak poeta uczy sie prawdziwej miłości...fakt do kobiety(a w zasadzie żony)....czy Paulo jest kontrowersyjny???

dla ludzi małej wiary napewno...bo mozna go zintetpretowac na opak..i tak sie to czyni..choć....tak możan pzreciez zinterpretować każdego..prawda???

Widzisz Danko dla mnie Coelho co zreszta często pisze odnalazł droge do pierwszej miłości -do wzoru tej miłości Boga...i poprzez ta wiedzę...zgodnie z wiarą,z tym co głosi kościól idzie dalej do miłości względem blizniego..względem zony...

czy to jest złe?????

przeciez tego uczy nas Bóg.........

a niestety wielu z ludzi pozostaje tylko na miłości do Boga..tracąc resztę....nie umieja kochać

pozdrawiam

Anonymous - 2010-12-28, 16:25

Cytat:
czy Paulo jest kontrowersyjny???

dla ludzi małej wiary napewno...bo mozna go zintetpretowac na opak..i tak sie to czyni..choć....tak możan pzreciez zinterpretować każdego..prawda???


hm ale to ja uwazam ze dla mnie jest kontrowerzsyjny, no nie? ;-) jestem moze malej wiary
czemu nie chcesz sie na to zgodzic :-D
przecie mowa tylko o pisarzu......
Cytat:
Widzisz Danko dla mnie Coelho co zreszta często pisze odnalazł droge do pierwszej miłości -do wzoru tej miłości Boga...i poprzez ta wiedzę...zgodnie z wiarą,z tym co głosi kościól idzie dalej do miłości względem blizniego..względem zony.


o tyle dla mnie kontrowersujny ze ta jego "zona" to czwarta ( poszukalam i edytowalam ten fakt) zona....wiec troche na bakier w tym nauczaniem Kosciola
no ale nie mnie sądzic...

Anonymous - 2010-12-28, 17:20

Danka napisała:
Cytat:
milosc to wola, akt woli, tak mnie uczono w kosciele....wiec to JA WYBIERAM czy chce kochac....i nie chodzi o czucie czy myslenie..ale o DZIALANIE I POSTAWĘ milosci
trudno utrzymac w sercu postawe milosci.....ucieka nam...rzeczywiscie....a wlasciwie kusy ją podgryza....od nas zalezy czy bedzie miala gniazdko w naszym sercu

Miłość, która funkcjonuje na zasadzie "chcę kochać", to chyba taka trochę ułomna miłość - zabarwiona cierpiętnictwem. Nie ma jej (już, jeszcze) w sercu, jest zaledwie jej pragnienie, a pragnienie kochania to nie to samo, co kochanie...
Miłość prawdziwa, czysta i piękna, to chyba raczej miłość wypływająca z serca - niczym rzeka, której nie sposób zatrzymać... I jako ta pozbawiona kalkulacji - jest radosna, przenosząca góry. Myślę, że do takiej miłości jesteśmy powołani. Może to też jakaś nasza dysfunkcja, że nie potrafimy kochać, a zaledwie "chcemy" ?
Skoro miłość już nie mieszka w sercu, ale w woli - jest trudna, pracochłonna i ...smutna.
Miłość to stan serca i chyba takiej miłości (serdecznej) wszyscy pragniemy :-D Nie tej wymuszonej...

Anonymous - 2010-12-28, 17:38

Cytat:
Miłość prawdziwa, czysta i piękna, to chyba raczej miłość wypływająca z serca - niczym rzeka, której nie sposób zatrzymać... I jako ta pozbawiona kalkulacji - jest radosna, przenosząca góry. Myślę, że do takiej miłości jesteśmy powołani. Może to też jakaś nasza dysfunkcja, że nie potrafimy kochać, a zaledwie "chcemy" ?



a moze tesknota za czym co jest ulotne dla nas ludzi, potrafi to tyko Pan Bog..tak mi sie zdaje
taka milosc do ktorej dążymy listu do Koryntian :)

Anonymous - 2010-12-28, 20:52

Danka 9 napisał/a:
hm ale to ja uwazam ze dla mnie jest kontrowerzsyjny, no nie? jestem moze malej wiary
czemu nie chcesz sie na to zgodzic
przecie mowa tylko o pisarzu......

Danko ale Ja to przyjmuję co odczuwasz.....zastanawia mnie tylko czemu masz takie odczucia?????.........gdzie czytasz o braku mojej zgody?????
Danko czemu Ci się wydaje...że mi sie coś wydaje..........no właśnie??? tak wyglądaja nasze odczucia...nasze fantazy...a potem za tym może iśc reszta...wizje i tworzenia nie wiadomo czego
oki -ale nie o tym.......,zgoda dla Ciebie kontowersyjny...nie wiem jak dla innych czy też????
...a dla mnie nie jest kontrowersyjny........

piszesz Danko 4-żona...hmmmmmm dopiero może przy czwartej dorasta do miłości.....
przecież wiesz chocby z programu 12 k......jak długa jest nieraz droga do prawdy...szczególnie o sobie co????...i nie koniecznie trzeba skończyc program by nieraz dojś do tego samego normalnie w życiu......

a swoją drogą napiszę co ostatnio powiedział mój proboszcz na kazaniu......i to mnie zainteresowało

dlaczego nieraz potrafimy kochac tak wielką miłością Boga....wszem i obec głosimy jak mocna i wielka w nas wiara...chwalimy wszystko co boskie.....uczestniczymy w życiu kościoła......czujemy się prawi i prawie bez skaz i wad....a tak łatwo przychodzi nam zapominac ......o miłości do bliżniego....chocby do męża,żony,dzieci.....i mimo że wciąż stajemy przed Bogiem jesteśmy często w domu bożym i wielokrotnie powtarzamy ........miłuj bliżniego swego ,jak siebie samego.......co się dzieje????

ano-tu koniec.......
a czemu????
echhhh i dziwne bo proboszcz zabrzmiał jak często brzmią wypowiedzi - tu na forum..........bo za dużo własnego Ja......i chciejstw i prywaty...patrzenia przez pryzmat siebie.... a efekt????...... Bóg tak...a niekiedy współmałżonek nie.......

i padło pytanie czy to jest prawdziwa wiara???? czy wiara jaką staramy się sami dla siebie tworzyc ?????

haaaaaaa a ja widzę to podobnie jak róża......jak miłośc to prawdziwa...nie można kochac sztucznie...a jak kocha się sztucznie.....to jest to jakiś fałsz........
nie bardzo rozumiem????
to co kocham do połowy???? albo w jakieś dni tygodnia???? albo kocham jak tylko czuje dobro od tej osoby????albo kocham wtedy jak mi sie zechce?????

i coż????
wracając do tematu o książkach Coelho
w nich (tak to czytam)....jest właśnie pokazane jak uczy sie kochac STALE -PRAWDZIWIE ...a nie takie kocham...nie kocham...a pokocham....ale nie wiem kiedy....

pozdrawiam

Anonymous - 2010-12-28, 22:05

Norbert nie wiem co odpisac...hm...
mam wrazenie ze nie rozumiemy sie, ze nie rozumiesz tego o czym piszę...hm
ale to kwestia słow
ich dobierania itp.
a myślę ze co do idei sie zgodzimy..milosc o jakiej pisze nie jest sztuczna..ani fałszywa
postawa milosci, taka zwiazana z wolą, chcę kochać, prosze Pana Boga o dar milosci....nie jest do polowy
jest na full
i wlasnie pozwala przejsc nad konfliktami czy jakimis zlymi uczuciami
bo przeciez i na kochane dziecko czy zonę meża mozmy sie zezloscic....ale kochamy dalej
i nie jest to uczucie....lecz decyzja...sporo tu o tym bylo na forum :-D


Norbi, bronisz tego pana fajnie, podoba mi się :-) dzieki za inspirację poczytałam dziś o nim


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group