Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Prosze pomóżcie...

Anonymous - 2010-12-15, 00:50
Temat postu: Prosze pomóżcie...
Witam bardzo serdecznie. Jestem "nowa", więc postaram się w miarę jasno i przejrzyście opisać swój problem. Mam 28 lat i cztery nieudane związki za sobą. Niestety nie miałam jeszcze szczęścia, aby wypowiedzieć słowa sakramentu małżeńskiego, choć coraz częściej o tym marzę. Jednak od marzenia do jego spełnienia jest bardzo daaaaaaaaleko. Choć wierzyłam, że już jestem krok do... Małżeństwo zawsze uważałam jako zło konieczne, sposób zniewolenia, teraz kiedy wiem, że spotkałam człowieka, którego pokochałam całym sercem, wiem, że jest kolejnym krokiem do bycia szczęsliwym. Otóż cała nasza historia zaczęła się dokładnie 15 kwietnia zeszłego roku. Oboje znaliśmy się już parę lat, ale tylko z widzenia. Razem też studiowaliśmy i razem dostaliśmy się na doktorat. Własnie tego dnia pojechałam z Tomkiem na konferencje i wtedy jak grom z jasnego nieba... Na wyraźną prośbę jego oraz naszego wspólnego przyjaciela zostałam w domu konferencyjnym, pomimo wyraźnej niechęci, bo miałam inne plany. Ale rzeczywiście jechać z Olsztyna do rodzinnego Poznania o godz. 23 bylo kipskim pomysłem. Tego samego wieczoru coś zatliło się w jego glowie do mnie. Kiedy kladliśmy się spać, musieliśmy złączyć łóżka. Spaliśmy całą trójką. Michała naszego przyjaciela znam od lat, więc byłam spokojna, że nie stanie mi się krzywda. Ja stronię od takich sytuacji, zawsze mam pretekst, żeby oddalić się, ale tym razem było inaczej. jak już polozyliśmy się spać poprosiłam Tomka aby mnie przytulił. Kochani PIERWSZY RAZ W ŻYCIU usnęłam przy mężczyxnie... To był dla mnie znak. Potem wracaliśmy razem, wziął ode mnie numer telefonu i pocalował mnie w policzek. Spotykaliśmy się parę razy, jednak gdy postawilam sprawę jasno powiedzial, że nie czuje się na związek gotowy. Był świeżo po rozwodzie, po zakończonym związku z inna kobietą. Zrozumialam aluzję, datego wykorzystałam nadchodzące wakacje, by wybić sobie jego z głowy, nie wyszło, nie pozwolił. Związek nasz zaczął się 7 listopada 2009. Od samegopoczątku pracowaliśmy nad przyjaźnią. Psuć zaczęlo się w marcu tego roku: zazdrość o byłą żonę, dziecko z pierwszego małżeństwa, matkę. Awantury, kłótnie, moja depresja, brak chęci do życia, apatia, brak pracy, kłótnie. Tomek walczył o ten związek, ja odpuszczałam. teraz wiem dlaczego tak się działo, 6 lat temu zdradził mnie mężczyzna, przez ten czas byłam sama, myslałam, żę pozamykałam ten rozdział. Lęki niestety wróciły trzy razy boleśniej, mocniej, kazdy jego wyjazd służbowy był lękiem... postanowiliśmy się rozstać. Potem wyprowadziłam się za sprawą złych doradców. Z uporem maniaka chodziłam do tarocistek i każda mówiła co innego - że wróci, że nie wróci. Moj stan psychiczny pogarszal się z dnia na dzień... Humor zależny byl od tego co powiedziała tarocistka. jednak najdziwniejsze bylo to, że do dnia dzisiejszego nie pozwala o sobie zapomnieć. Pomógl mi przejśc przez tę trudną droge po rozstaniu. Dziwne, ale były partner wspiera mnie po tym, jak się rozstaliśmy. to jemu ryczałam w mankiet i mówiłam, jak jest mi ciężko i jak strasznie to boli. był... Ale pojawiła się inna kobieta, zauroczenie... trwalo to niespełna 2,5 miesiąca, nie powiedział mi o tym od razu, bo wiedział, że to mnie zabije. W pewnym momencie gdy rozmawialismy o tym powiedzial, że się miota, pomiędzy mną a nią. I, że coś nadal do mnie czuje. Powieddział też, że nie chce grac na dwa fronty, więc musi zakończyć tamta relację. Wspierałam go, i pomagałam mu tak jak on mi wcześniej, chociaż nie wierzyłam, że ma do tego odwagę. Którego dnia rozmawialiśmy dlugo... Powiedziałam, że nie chce nikogo szukać, że mam dość gotowania obiadu dla siebie, że chcę wracać do domu i kochać, poprostu kochać... Kilka minut pózniej zadzwonil i powiedział dobra spóbujmy. Zacznijmy się spotykac, jak będzie ok, będziemy razem. Dnia nastepnego zadzwonił do mnie mówiąc, że jedzie do tamtej kobiety zakończyć znajomość. Spotykamy się od dwoch tygodni, a ja już kombinuję - czy aby napewno skończył znajomość? czy my się zejdziemy? czy on mnie kocha? a jak do niego wroce, a on mnie po pół roku zostawi? te pytania wciąż mu zadaję a on wciąż się wscieka. Pojawily się znów kłótnie o nic, jak analizuję je na spokojnie to tak naprawde kłócimy się bo ja się boję. boję się, że gdy nie dzwoni to już nic z tego, on sam mówi, że na związek jeszcze nie jest gotowy, bo obawia się awantur, że nie czuje tego, prosi, żebym mu dała czas. A ja czuję się jakbym była w labiryncie... Kocham go, jego oczy są całym moim światem, nigdy nie zasnęłam w ramionach mężczyzny, nigdy tak bardzo nie ufałam... Zastanawiam się czy on mną manipuluje, czy rzeczywiście jest tak jak mówi, czy są szanse na uratowanie tego związku... co powinnam robić? jak się zachowywac? zaproponowałam mu warsztaty dla par w nastepnym roku, pwoeidzal, że pomyslimy. Każdy krok planujemy razem... staram się zmienić, chodze na psychoterapię, powoli wychodzę z depresji, chcę być taką jaką mnie poznał przebojową niezależną, partnerką w biznesie i w życiu. Satre lęki mnie przerastają czuję jak samam siebie zatruwał. prosze was pomóżcie mi... Jeżeli macie wątpliwości odpiszena każde pytanie, aby uszczegolowić naszą sytuację. I irytuje mnie jego powiedzenie "będzie, jak będzie"... Pozdrawiam serdecznie.
Anonymous - 2010-12-15, 07:30

Witaj, Oleno!
Twoja sytuacja jest z jednej strony bardzo trudna, ale z drugiej bardzo prosta, wszak jesteś panną. Problem w tym, że aby być szczęśliwą (!) mężatką - masz przed sobą mnóstwo pracy, i to niewykluczone że na lata rozłożonej. Inaczej masz dużą szansę być mężatką, ale dalej głęboko nieszczęśliwą, tak jak jesteś teraz.
Na początek - poczytaj dogłębnie nasze forum, zwłaszcza dział o Zagrożeniach Duchowych. A tam - dlaczego tarot niesie za sobą zło, i o co chodzi z czystością przed ślubem..... Bo widzisz - często (mniej lub bardziej świadomie) oddajemy się we władanie złego, a potem zdziwienie skąd te bóle w duszy i nieszczęścia wciąż mnie spotykające.... Może warto się Pana Boga spytać - o co chodzi w moim życiu? ON chce dla nas tylko dobra, a tarociści - niekoniecznie....
Kolejny krok - poczytaj Kącik dla Kobiet, a tam wszystko o poczuciu bycia kobietą, może lektura "Urzekającej" S. i J. Eldredge'ów? Bo widzisz - przed (!) wejściem w związek warto być pełną i samodzielną emocjonalnie kobietą. Inaczej stajesz się kobietą-bluszczem, a związek zaczyna wyglądać tak, jak to właśnie opisujesz.
Na koniec - Twój partner jest po rozwodzie. Czy zawierał wcześniej sakramentalny związek małżeński? Bo jeśli tak - to on wciąż jest w sferze duchowej mężem innej kobiety, i ta sfera duchowa będzie się o niego upominać do końca życia...
Pozdrawiam i z Panem Bogiem!

Anonymous - 2010-12-15, 16:21

Nirwanna napisał/a:
Na koniec - Twój partner jest po rozwodzie. Czy zawierał wcześniej sakramentalny związek małżeński? Bo jeśli tak - to on wciąż jest w sferze duchowej mężem innej kobiety, i ta sfera duchowa będzie się o niego upominać do końca życia...
Pozdrawiam i z Panem Bogiem!



No własnie

Anonymous - 2010-12-15, 17:17

Olena,
Witaj na forum.
Twoja historia ma bardzo wiele wątków i nie sposób na raz ich wszystkich rozwiązać. Sama przyznałaś,że masz za sobą już związki nieudane, a więc jeśli naprawdę chcesz stworzyć szczęśliwą rodzinę i być szczęśliwą żoną, to bardzo poważnie powinnaś podejść do uporządkowania własnej sfery duchowo-emocjonalno-psychicznej.
Wszystkie poruszone przez Ciebie problemy mają wspólny mianownik czyli zachwianie poczucia własnej wartości. Nie ma w Twoim poście wyraźnie zaakcentowanego momentu, gdy " świat wymknął Ci się spod kontroli", więc być może sobie go nie uświadamiasz. Efekty jednak tego opisujesz i niestety Twoja historia pokazuje jak z sytuacji na sytuację pogłębia się zło nie tylko "w duchu, ale i w ciele."
I. sfera duchowa- lektura kącika o zagrożeniach duchowych ( jak już napisała wcześniej Nirwanna ), szczera rozmowa z księdzem posługującym modltwą o uwolnienie i uzdrowienie- ks. Marian Piatkowski-egzorcysta diec. poznańskiej- ul. Kramarska 30; 61-765 Poznań; (0-61) 852-32-66; rozmowa powinna być poprzedzona Spowiedzią Świętą i silną motywacją zerwania ze złem okultyzmu [ z uwagi na Twoje wizyty u Tarocistów- rozumiem,że różnych, istnieje spore niebezpieczeństwo,że kontaktując się z takimi osobami uwikłałaś się w jakąś formę uzależnienia od Zła. O tym świadczy rozchwianie emocjonalne i stany depresyjne, zazdrość nieuzasadniona; dokładnie zastanów się z jakimi formami okultyzmu czy innych dziedzin New age zetknęłaś się w życiu-co "używałaś" i jakie przedmioty z tym związane masz w domu- to będzie ważne przy rozmowie]
http://adonai.pl/zagrozenia/?id=99
Dobrym przygotowaniem duchowym będzie także oddanie sie pod opiekę NM Panny, bo Ona najlepiej przygotuje Cię do spotkania z Jezusem, a tylko On uzdrawia i uwalnia od Zła.
II sfera psychiczna- potrzebna terapia psychologiczna z uwagi na ewentualne problemy duchowe w grę wchodzi tylko psycholog chrześcijański. Jesli nie będzie prowadzona wspólnie z terapią duchową w przypadku załamania samopoczucia bedzie bardzo trudno ten stan opanować.
III sfera emocjonalna- wymaga wyciszenia poprzez zwolnienie tempa rozwoju związku, który usiłujesz poskładać.
Konieczne odzyskanie czystości zwłaszcza po incydencie zdrady z przeszłosci ( czystość w emocjach jest równie ważna co w ciele i nie można jej bagatatelizować, gdyż moze skutkować właśnie nieuzasadniona zazdrością)
We wszystkich sferach pomoże jasne określenie zdolności własnej oraz potencjalnego małżonka do zawarcia Sakramentalnego małżeństwa, jeśli go nie ma, to obecny kryzys być może jest wołaniem Boga -upomnieniem się o Ciebie.
Iz 45
6 aby wiedziano od wschodu słońca aż do zachodu, że beze Mnie nie ma niczego. Ja jestem Pan, i nie ma innego. 7 Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja, Pan, czynię to wszystko.
(Jeszcze jedno skoro Twój "narzeczony" ma już dziecko to może ten kryzys jest znakiem,że nie jestescie dla siebie. )
Odkładając na bok swoje uczucia spójrz rozsądnie na rozchwianie emocjonalno-duchowe swojego "narzeczonego", który nie tylko nie jest stały w uczuciach, ale też nie daje obecnie poczucia bezpieczeństwa, ani dla Ciebie, ani dla przyszłego potomstwa.
Jeśli zatem myślicie poważnie o sobie i przyszłym wspólnym życiu, a byłoby ono możliwe, to także i przyszły mąż potrzebuje fachowej pomocy , nie tylko psychologa ale i duchownego.
Nie będzie to jednak proces krótki i szybki, raczej nastaw się na dłuższy i mozolny czas rekonwalescencji ducha i ciała.

Anonymous - 2010-12-16, 08:09

Olena napisał/a:
atego wykorzystałam nadchodzące wakacje, by wybić sobie jego z głowy, nie wyszło


Wyjdzie. Musisz się tylko postarać. Uczucia mają to do siebie, że nie podsycane same wygasną, wcześniej czy później. Dla Ciebie będzie lepiej jak wcześniej, żebyś przypadkiem jakiegoś głupstwa nie zrobiła.

Anonymous - 2010-12-16, 08:20

Olena napisał/a:
Mam 28 lat i cztery nieudane związki za sobą.

A co Ty rozumiesz przez "związek"???
W jaki sposób byłaś "zawiązana" w tych związkach?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group