Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Temat pr

Anonymous - 2010-12-16, 11:05

Pr

naprawdę nie da się powiedzieć dużo więcej niż to, że jest to trudna sytuacja.

Na tym forum, a pewnie i w życiu wokół Ciebie jest pełno rozbitych małżeństw, rozbitych rodzin. Jakoś wszyscy żyją dalej.

Ja jak już tak zupełnie mnie przygnie do ziemi, to myślę sobie że przecież nie mam tak źle. Miliony jak nie miliardy ludzi na świecie mają gorzej i jakoś dają radę. Trzeba swój ból i swoją krzywdę sprowadzić na swoje miejsce. Są większe tragedie niż wiarołomny małżonek.

Mam dokładnie te same lęki co Ty, że moja żona zamieszka z kochankiem i stwierdzi, że dziecku prawdziwy ojciec jest już niepotrzebny. Jak mi ktoś tu na forum powiedział: ,,nie pisz scenariuszy''. Pr wszystko się może wydarzyć. Przede wszystkim jakiś zdrowy dystans do tego wszystkiego. Nie traktuj tego proszę jako porad ciotki-klotki, tylko gościa, który przechodzi dokładnie to samo co Ty, a gwarantuję Ci, że moja sytuacja jest gorsza (żona jest w ciąży z kochankiem). Też mam czasem takie uczucie, że łatwiej byłoby mi uciec od tego wszystkiego tj. od żony i dziecka. Nie widzieć ich i nie kontaktować się.

To co Cię spotkało to nie jest koniec świata. Żyjesz, masz dwie ręce i dwie nogi.

Też miałem słodkie życie, bez problemów, bez większych zmartwień i kłopotów. Cieszę się tym co mam, bo nikt mi nie gwarantuje, że tego też nie stracę.

Głowa do góry i nie oczekuj, że wrócisz do równowagi w najbliższym czasie. Powoli krok po kroku.

[ Dodano: 2010-12-16, 11:08 ]
Cytat:
chce sie realizować w sferach intymnych bo to ważne a moze najważniejsz no i wogóle uważa ze dziecko w tym nie przeszkadza wręcz sobie poradzi tylko pytanie jak.


To znaczy co ona chce robić? Nie rozumiem.

Anonymous - 2010-12-16, 11:12

Wujt, podziwiam za siłe charakteru.
Anonymous - 2010-12-16, 12:52

Hehe, najlepiej idzie mi pisanie :-) W życiu to już różnie bywa, raz lepiej, raz gorzej. Akurat ten czas kiedy głowę mam podniesioną do góry.
Anonymous - 2010-12-16, 18:51
Temat postu: witam....TRZYMAJ SIE...przezyjesz to ...i Cię wzmocni
Pr,dokladnie dwa lata temu żona mi też powiedziala,że nie kocha...grała na moich uczuciach...że kocha i nie kocha,że chce życ dla dzieci...mamiła kupnem domkow..i rozwiodla sie ze mną.Ale nie martw się,bedzie co ma być...Ty nie masz na to wielkiego wplywu a życie dalej napisze swój scenariusz.
Dla mnie rozwód ,kryzys pokazał ile traciłem...nie miałem czasu dla znajomych...dla siebie...ciagle życie kręciło się wokół żony.Kryzys też pozwolił mi wrocić do Jezusa,ktorego pokochałem...Umacniaj swój związek z córką....zabieraj do koscioła ,spacery...itp.Inwestuj w siebie ,dziecko....dawaj a otrzymasz .
I trzymaj sie chłopie....bądz swoim przyjacielem ...dbaj o siebie...nie załamuj...czytaj forum...mi ono pomoglo...wzmocnilo mnie...i ŻYJE>kolega mamy koleżanki poszedl na drugą stronę życia.>BĄDZ SILNY>Pozdrawiam...pomodle sie tez za Was.
Wiecej o mnie w archiwum....

Anonymous - 2010-12-17, 18:04

Dzieki za rady nie łatwo je wprowadzić w zycie co gorsza nie moge sie ze soba poskładac w zasadzie to czuję gorycz i złość że moje starania i wczesniejsza praca dla rodziny nie ma znaczenia że w zasadzie to trace dom, żone dziecko wszystko co ważne i to pewnie z mojej winy w jakimś stopniu bo czegoś nie zauważyłem ale czemu od razu dostaję takiego łupnia przy tym dziecko zaczyna mi wariować z jednej strony kocha z drugiej sie złości chce wigilii rodzinnej najlepiej żeby cała rodzina sie zebrała a to nie możliwe aby jedni drudzy dziadkowie przyjechali ze względów oczywistych tak naprawde to ona chce jednoczyc wszsytkich i boi się rozpadu a moja żona sądzi że to mimo wszsytko jest dobre dla dziecka choć psycholodzy powiedzieli mi wprost ona to bardzo przeżyje no i jeszcze ta moja męska duma i ból że tracę zonę cięzko z tym walczyć i radzić sobie mimo to dzięki postaram się powalczyc nie mam wyjścia prtoszę o modlitwe i wsparcie

[ Dodano: 2010-12-18, 00:15 ]
Jestem po rozmowie z żona faktycznie jest cięzko ona uważa sie za pokrzywdzona ja w sumie trohcę ja rozumiem za mało według niej byliśmy razem byłem faktycznie nie delikatny uważa że zaniedbałem ja erotycznie i emocjonalnie zx drugiej strony twierdzi że okłamała mnie że mnie zdradziła w co z kolei nie bardzo wieże bo z rozmów z kuzynką wnoszę że tak było a zreszta przyznała sie do tego tak emocjonalnie wówczas że nie wiem czy mogła kłamać, z drugiej strony ocenia mnie jako złego męzczyzne że nie byłem taki jak sobie wyobrazała, ma duze pretensje że na świadków powołani zostali jej rodzice którzy zresztą tego chcieli. Ona twierdzi że mnie nie nienawidzi ale moja długoletnia postawa ja zniechęciła i zraziła i że nie widzi w żadnej mierze mozliwości powrotu do siebie i tworzenia na nowo związku. Czuje sie pokrzywdzona przeze mnie a nawet moja rodzinę, choć przecież z nimi kontaktowała sie mało uważa mnie za sztywniaka i nazbyt skupionego na swoich sprawach niez arzuca mi niedbałości o dom ale że dla niej to za mało że potrzebuje wiekszego zainteresowania oraz wsparcia a ja tego jej nie dawałem i nie wierzy że juz moge dać że za późno sie obudziłem, że osobowości i charakteru mojego nie da sie zmienic także i kwesti związanych z darem pobudzania kobiet itp. uważa że moje starania o przedłuzenie sprawy są bezowocne bo nawet tysiąć świadków nie zmienią faktu że małzeństwo sie rozpadnie. Uważa ze przez mnie stała sie zła i nieszczęsliwa i że to ja jestem winny całemu złu a ona była zbyt młoda i niedoświadczona a ja zbyt uparty i i za mało techniczny w pewnych sprawach męski itp. że się zawiodła że zbyt zwalałem na nia o wszystjko winę i nie dbałem o nią w zasadzie od początku. Moje argumenty finansowe bytowe zbiła uważając ze są nie istotne a jak mówiłem o dziecku to stwierdziła że ja szantażuje no faktycznie teraz to jej nie przekonam co bym nie powiedział a rozwodu chce i tyle nie bardzo mam pole do manewru uważa, ze się zmieniłem, że nie awanturtuje sie ale reszta mojego zachowania jest sztuczna i nawet śmiech jest nienaturtalny, za mało we mnie spontaniczności itp. nie umiem się wyluzować i to ja już zmęczyło nie chce byc ze mną i koniec tak powiedziała i nie widzi żadnej przyszłości, uwaza że tez straciła 10 lat ze mną i tyle i że powinienem ja zrozumieć ale zawsze wszsytko wiem najlepiej i to właśnie ją razi a z drugiej strony smieje sie pewnych moich działań uważa je za niepotrzebne z drugiej strony twierdzi że musi sie pozbierac a dopiero potem szukać nowego związku jeżeli wogóle a do mnie jest zrazona i poraniona i ma pretensje ze z niej zrobiono tą zła a to nieprawda bo ona chce sie tylko uwolnić. Uważa że wartości chrzescijańskie żle pojmuje i żel czyniłem wcześniej i ich nie zauważałem co poniekąd sie zgadza a teraz je zauważam ale to hipoktryzja według niej bo ona tez je widzi, a gdybym był ok to bym jej nie ranił i ona pękła i jest jej cięzko. Nie chce iść na wigilie ze mna bo uważa że rodzice sa przez mnie namówieni przeciwko niej a nie rozumieja sprawy itd. Próbowałem ja przekonać powiedzieć co robię ale ona stwierdza że tylko dobrze gadam i nic to nie zmienia, dlatego nie chce byc ze mna i nie wierzy w zmiany. Ja mówie jej że rozumienm że na siłe jej nie zatrzymam ale może chociaż mediacje albo separacja ona uważa to za zbędne przedłużanie, a j i tak sie nad nia znęcałem psychicznie bo ciagle mówiłem ze wszsytko źle, moze jestem trudny ale chyba nie tak ona jednak teraz twierdzi że się nie myli i wszsytko przemyslała. Co robic faktycznie czuje sie fatalnie po tej rozmowie w zasadzie to wyszło ze ze mnie nie facet i ze to ona była ze mną 10 lat z przymusu albo obowiązku, mówie że chce sie zmienic i chodze do poradni i staram sie ale że za póxno pomóżcie pomódlcie sie za mnie dajcie jak możecie jeszcze jaieś wskazówki bo ja mam dość choć mam świadomość że wiele w tym mojej winy

Anonymous - 2010-12-19, 01:27

Pr po raz kolejny:
- zajmij się sobą, wykorzystaj dobrze ten czas,
- bądź dobrym człowiekiem,
- staraj się być lepszy dla żony, ale nie narzucaj się jej,
- nie zaniedbuj dziecka,
- jeżeli uważasz, że coś powinieneś w sobie zmienić to zmień to,
- jedz, módl się, kochaj ;-)

Nie chce ratować małżeństwa, to nie. Nie zmusisz jej. Powiedziała co jej leży na sercu, Ty powiedziałeś na czym Ci zależy, obiecałeś poprawę. Co mieliście sobie do powiedzenia to powiedzieliście. Żyj dalej. Rozumiem, że jesteś teraz pod wpływem emocji, one się uspokoją. Minie trochę czasu i zaczniesz do tego spokojniej podchodzić.

Pomodlę się.

Anonymous - 2010-12-19, 11:57

Dzieki wujcie, ale to cholrenir trudne do tyego ta zazdrość wewnetrzna że już może nie być moją itp oraz poczucie pewnej winy choć przyjaciele mówią żebym nie dał się wplatac w tzw. szantaz emoicjonalny bo uważaja że to troche niepoważne no 10 lat źle to coś tu nie tak do końca albo jest tak niedojrzała, albo jest z kimś albo ma w planie albo też po prostu jest niepoważna nie wiem co o tym sądzic tak czy owak uważa mnie za głównego winowajce
Dzięki za modlitwę i proszę o nia cały czas ufam że może sie coś zmieni ona mi mówi że mnie nie nienawidzi tylko że uważa że jestem biedny i ubogi boi brak mi pewnych cech do tego musze sie leczyc chocby dla siebie ale ona nie widzi przyszłości ze mną trochę to odbiera motywacje ale cóż spróbuje jeszcze raz dzięki i proszę o wsparcie acha zdaje mi się że u koleżanke szuka świadków bo wkurzyła sie o tych moich no bo teraz dużo chodzi i rzmawia z nimi nie wiem co będzie dalej zobaczymy dzięki i trzymajcie za mnie kciuki aby było dobrze dziś byłem w kościel na mszy za nasze małżeństwo mam nadzieje że to choć trochę pomoże poza tym cięzko i wiele wewnętrznych pokus

[ Dodano: 2010-12-19, 13:31 ]
Mam jeszcze pytanie jesteś wujcie w trakcie rozwodu jak wygląda pierwsza rozprawa może wiesz czy ja juz przeszedłeś daj mi znać dzieki

[ Dodano: 2010-12-21, 21:47 ]
Jestem w tej chwili bardzo rozbity zastanawiam sie czy nie dać zonie rozwodu na pierwszej rozprawie jej żale a takze kwestia dziecka spowodowały że zastanawiam się czy jest sens to trzymać na siłe moze puścić ja a potem poczekać może jednak wróci choć ona mówi żebym nie robił sobie nadzieji bo jest tak zreażona ze nigdy się nie przełamie mysle ze tak czuje no więc co robić a z drugiej strony nie chce wspólnej wigilii i odrzuca spotkanie ze swymi rodzicami więc ja zastanawiam się czy nie odwiedzic teściów a ppotem pojechać z dzieckiem do swoich rodziców jak myslicie czy to ok czy jednak zostać choć ona nie chce wspólnych świąt. To wszystko powoduje że w zasadzie sytuacja jest beznadziejna nie pozwala w zasadzie na żadne zmiany.
Proszę o modlitwe i w razie możliwości jakąś poradę

[ Dodano: 2010-12-24, 09:13 ]
Jestem na skraju świeta z dzieckiem spędzęł chyba u rodziców życze wszsytskim Dobrych Świat nie wiem co dalej ale jest mmi cięzko, jej chyba tez bo nie chce iśc do swoich rodziców ma im za złe że sie jej sprzeciwili szkoda oni tez przez to cierpią
prosze o modlitwe i modle sie też za was

[ Dodano: 2010-12-30, 08:49 ]
Świeta minęły fatalnie zona nie była nawet u własnych rodziców a potem przyszła i zabrała od nich auto igdzieś pojechała ponoć do przyjaciół a ja z dzieckiem u moich rodziców. Stwierdziła że sylwestra tez spedzi u przyjaciół których nikt z nas nie zna nie wiem co mam o tym myśleć dzieckoi rozbite ja też mam tego dość rozmawiałem z teściami oni załamani znajomi stwiersdzili że moja żopna chyba albo oszalała albo ma kogoś jej zachowanie jest fatalne i ma do wszystkich pretensje, do tego je jakieś leki nie wiem co robić próbuje sie pozbierać ale łatwo nie jest robie to głównie ze względu na dziecko sam nie bardzo mam ochotę no i co gorsze idzie nowy rok mimo to życzę wszsytkim wszystkiego dobrego
mam metlik w głowie co zrobić w styczniu na sprawie dramat
proszę choć o słowa pociechy lub rady choć w tym wypadku to niewiele można

[ Dodano: 2011-01-02, 23:27 ]
Wróciłem po sylwestrze, dośc że sie pochorowałem to dziecko przybite, żona nawet cześć nie powiedziała na mój widok, raczej bez żadnych uczuć ani jakiejś wylewności, co ciekawe jak zrobiła jajecznice to nawet mnie poczestowała, ale to chyba tylko z powodu nacisków córki, żadnej rozmowy cisza. Jest mi strasznie cięzko, ale co zrobić trzeba przygotować się na sprawę i żyć a niedługo trzeba się będzie wyprowadzić. Córa już się boi kto z nią będzie chodził na rózne zajęcia jak mnie zabraknie ażona czyta rózne książki takie mądre psychologiczne, nie mówie że złe, ale ewidentnie epatuje, że sie dokształca, a ja nie przynajmniej w jej mniemaniu. Cały tydzień była u jakiś przyjaciół bliżej nikomu nieznanych, a ja z dzieckiem, z tym że ono przeżywało jej brak a ja nic nie mogłem zrobić co gorsza te telefony. Mam obawy, że raczej do rozwodu dojdzie, ale powalczę sądzie może to coś da a przynajmniej nie powie mi potem ż odpuściłem i ona miała rację choć tak naprawdę nie o to chodzi. Gdzieś tam jeszcze kołacze mi się, że może opamięta się i da nam szansę, ale trzeba brać pod uwagę najgorszy scenariusz. Proszę trzymajcie za mnie kciuki i nie irytujcie się moją trochę chaotyczną pisaniną po prostu ostatnio ciężko mi to idzie. Dzięki za dotychczasową wyrozumiałość pozdrawiam i proszę o jakieś wsparcie. Z góry dziękuję


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group