Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Coś we mnie pękło już

Anonymous - 2010-12-06, 15:29

Cytat:
Nie bardzo widzę związek między nazwaniem kogoś głupcem, a wybaczeniem mu.


Moim zdaniem związek jest: nie wybaczyłeś komuś, o kim sądzisz, że jest głupi.

Anonymous - 2010-12-06, 15:48

Okreśłenie kogoś :głupi (czyli :gorszy,pośledniejszy,nie umiejący myśleć logicznie)jest zaszufladkowaniem osoby,oceną osoby a nie czynu.
Gdybys napisał że ten ktos zrobił cos głupiego.............a to wtedy jest ocena czynu a nie osoby.
Widzisz różnicę????

Anonymous - 2010-12-06, 15:53

Cytat:
Nie bardzo widzę związek między nazwaniem kogoś głupcem, a wybaczeniem mu. Chciałem wyrazić to, że moim zdaniem takie postępowanie to nie jest sprawa tego czy ktoś jest dobry czy zły, tylko właśnie czy używa rozumu.

wybaczenie zaczyna sie od zrozumienia jakiegoś postępowania, co nie musi oznaczać, iż to aprobuje czy zgadzam sie z tym...
a nie nazwania kogoś głupcem
nazywanie kogos głupcem to krytyka a jak każda krytyka niewiele wnosi i niczego nie uczy.
Każda krytyka spina,buduje napięcie wręcz szkodzi, i nie ważne czy krytykujesz czy jesteś krytykowany już masz takie odczucia.
a reakcja emocjonalna na krytyke jest szybsza od logiki,
nasze odczucia i reakcje po krytyce zatracają sens informacji jaka ktos chciał przez to przekazac
dlatego nie ma sensu w taki sposób kogos pouczac, jak i oznacza że samemu mamy problem.

Anonymous - 2010-12-06, 16:17

nałóg napisał/a:
Okreśłenie kogoś :głupi (czyli :gorszy,pośledniejszy,nie umiejący myśleć logicznie)jest zaszufladkowaniem osoby,oceną osoby a nie czynu.
Gdybys napisał że ten ktos zrobił cos głupiego.............a to wtedy jest ocena czynu a nie osoby.
Widzisz różnicę????


Różnica tak naprawdę jest semantyczna.

Ok, oderwijmy się od osoby. Nazwijmy czyn głupim.

Sens mojej wypowiedzi pozostaje ten sam. Ludzie głupio postępują.

[ Dodano: 2010-12-06, 16:24 ]
Cytat:
wybaczenie zaczyna sie od zrozumienia jakiegoś postępowania, co nie musi oznaczać, iż to aprobuje czy zgadzam sie z tym...

Pomóż mi proszę zrozumieć takie postępowanie.

Ja nie jestem w stanie zrozumieć jak można zmierzać ku zatraceniu, czasem mieć nawet tego świadomość i nie próbować się zatrzymać.

Mi są chyba obce takie stany emocjonalne, w których liczy się tylko jedno (np. narkotyk, zadurzenie miłosne, alkohol itp.) i nic nie jest w stanie przemówić do rozsądku.

Ja w życiu robiłem przeróżne mniej lub bardziej głupie rzeczy, czasem w pełni świadomie. Wiem jedno nigdy mi się nie zdarzyło brnąć w idiotyzmy. Nie będę tu opisywał moich różnych przygód, ale wiem jedno jak zrobiłem źle i się sparzyłem, to potrafiłem powiedzieć sobie stop, a nie robić kolejnej głupoty.



Cytat:
dlatego nie ma sensu w taki sposób kogos pouczac, jak i oznacza że samemu mamy problem.

Ja nikogo nie pouczam. Oceniam zachowania jako głupie. Jakby tu pisał mąż autorki wątku albo jego kochanka, to nie nazywałbym ich głupcami, choćby dlatego, że to mało kulturalne.

Anonymous - 2010-12-06, 18:58

Cytat:
Ja w życiu robiłem przeróżne mniej lub bardziej głupie rzeczy, czasem w pełni świadomie. Wiem jedno nigdy mi się nie zdarzyło brnąć w idiotyzmy.


Jaki jest sens w czynieniu porównań czyje błędy są mniejsze, a czyje większe? Oceniając, że błędy współmałżonka są większe (i mniejsza o semantykę: "głupie rzeczy", "zidiocenia" itd.), automatycznie stawiamy samego/samą siebie w lepszym świetle od niego/niej.

Dziś weszłam w gorzkość męki Pana Jezusa; cierpiałam czysto duchowo, poznałam jak straszny jest grzech. Dał mi [Pan] poznać całą odrazę do grzechu. Wewnętrznie, w głębi mej duszy, poznałam, jak straszny jest grzech, chociażby najmniejszy, jak bardzo dręczył duszę Jezusa. Wolałabym tysiąc piekieł cierpieć, niż popełnić chociażby najmniejszy grzech powszedni. - Dzienniczek św. Faustyny, 1016: www.faustyna.pl

Cytat:
Nie będę tu opisywał moich różnych przygód, ale wiem jedno jak zrobiłem źle i się sparzyłem, to potrafiłem powiedzieć sobie stop, a nie robić kolejnej głupoty.


A skąd się dowiedziałeś, że zrobiłeś źle? Sparzyłeś się, czyli zyskałeś doświadczenie? A jeżeli współmałżonek myśli, że robi dobrze, ponieważ np. ma "prawo do szczęścia"? Czyli jego/jej doświadczenie podpowiada, że "najlepsze jest to, co najlepsze dla mnie".

Cytat:
Pomóż mi proszę zrozumieć takie postępowanie.


Mając perspektywę własnej niedoskonałości (i niedoskonałości współmałżonka) przed Bogiem, łatwiej można przyjąć do wiadomości zachowanie współmałżonka, łatwiej zrezygnować z ocen, które mogą być odbierane jako krytykanctwo, szufladkowanie, brak wiary w poprawę.

Pytanie zasadnicze sprowadza się do tego, czy zależy nam na rozwoju drugiej osoby i czy zachowania jakie podejmujemy i słowa jakie wypowiadamy mogą poskutkować takim rozwojem czy nie.

Anonymous - 2010-12-06, 21:40

Dziś byłam u psychologa u którego mój mąż się leczył. Zamiast ja się się leczyć to okazało się że nawet z lekarzem swoim nie był szczery . A Ona w takie zdumienie wpadła,że ją omamił, że płakać przestało mi się chcieć.

Zobaczyłam że to niesamowite jak dużo ludzi oszukał i to mu się udawało. .
Jak wiele czasu i mnie oszukiwał. Powtarzałam sobie często ,że nic nie muszę robić bo Bóg jak przyjdzie czas to ujawni wszystko.
Ta psycholog powiedziała i ma rację że to ja robiłam wszystko żeby to małżeństwo było.Teraz mam żal i pustkę,że nic nie muszę już. Pragnę uwolnić się emocjonalnie i to wiem. Teściowa Powiedziała mi wczoraj ,że ja sobą w pewien sposób doprowadziłam męża że zdradzał. Że byłam za bardzo samodzielna. Ale ktoś do tego mnie zmusił.

Tylko ja nadal nie wiem jak sobie z tym poradzić. Jak żyć?????
Dzieci jeszcze nic nie wiedzą. On do mnie nie dzwoni nie pisze. Czy mam ja znów się starać żeby chciał się dogadać i porozmawiać ale razem z dziećmi?

Anonymous - 2010-12-06, 21:44

Cytat:
Jaki jest sens w czynieniu porównań czyje błędy są mniejsze, a czyje większe? Oceniając, że błędy współmałżonka są większe (i mniejsza o semantykę: "głupie rzeczy", "zidiocenia" itd.), automatycznie stawiamy samego/samą siebie w lepszym świetle od niego/niej.

Nie porównuje rozmiarów błędów. Zastanawiam się nad mechanizmem brnięcia w bagno przy pełnej tego świadomości.

Krótka przypowieść o dwóch kolegach, którzy postanowili zrobić nielegalny biznes. Biznes się nie udał. Jeden kolega stwierdził, to jest bagno i nie wchodzi w to bo to droga do przepaści. Drugi stwierdził tym razem się nie udało, trafiłem na większych cwaniaków, ale czegoś się nauczyłem w tej branży, odkuję się. Rzeczywiście odkuł się. Koniec jest taki, że pierwszy kolega pilnuje drugiego w więzieniu.

Przekładając na nasze forumowe historie, to obejmuję pojęciem, że można się wpakować w romans, bo każdy jest tylko słabym człowiekiem, ale już jest poza moją zdolnością pojmowania, że brnie się w to bagno dalej choć wszyscy wokół mówią jak to się skończy.


Cytat:
Cytat:
Nie będę tu opisywał moich różnych przygód, ale wiem jedno jak zrobiłem źle i się sparzyłem, to potrafiłem powiedzieć sobie stop, a nie robić kolejnej głupoty.


A skąd się dowiedziałeś, że zrobiłeś źle? Sparzyłeś się, czyli zyskałeś doświadczenie


Wiedziałem, że źle robię. Jasne, że miałem swoje usprawiedliwienie. Nikogo zresztą nie krzywdziłem. Na marginesie: łatwiej popełnić zło jak nikogo nie krzywdzisz (np. mało jest złodziei, ale cała masa ludzi oszukuje na podatkach).

Jak ja chcę coś zrobić i jestem przekonany, że mam rację, ale wszyscy wokół mi mówią, że się mylę, to choćby mnie nie przekonali to ich posłucham.

Rozumiem, że ludzie są różni, słabsi i silniejsi, mniej uparci i bardziej, ale mimo wszystko trudno mi się pogodzić, że po prostu ludzie robią głupstwa zwłaszcza ci mi najbliżsi. Nie potrafię zrozumieć, że ktoś się parzy, a mimo to dalej wkłada rękę do ognia. Ja to przyjmuję, że tak się dzieje, ale z mojej perspektywy to jest zupełnie niezrozumiałe.


Cytat:
A jeżeli współmałżonek myśli, że robi dobrze, ponieważ np. ma "prawo do szczęścia"? Czyli jego/jej doświadczenie podpowiada, że "najlepsze jest to, co najlepsze dla mnie".

Widzę, że znasz te teksty doskonale :-) ,,Prawo do szczęścia'' to moje ulubione sformułowanie. Gdyby nie to, że nie dręczę żony i jej nie dokuczam, to zapytałbym się, czy jest szczęśliwa.


Cytat:
Pytanie zasadnicze sprowadza się do tego, czy zależy nam na rozwoju drugiej osoby i czy zachowania jakie podejmujemy i słowa jakie wypowiadamy mogą poskutkować takim rozwojem czy nie.

Widzisz i z tym mam problem. Na poziomie tego co powinienem, to zależy mi na rozwoju żony i mam nadzieję, że moja postawa pełna spokoju i życzliwości (znalazła podrzucony wczoraj prezent mikołajkowy i uśmiechnęła się pogodnie do mnie).

Jednocześnie na poziomie uczuć, to zdarza się, że zwłaszcza gdy spotka mnie przykrość, to moja życzliwość jest już tylko przejawem sadomasochizmu (pluje na mnie, a ja mimo wszystko będę dla niej dobry, po to żeby w końcu przyszła skruszona, a ja będę mógł powiedzieć: nie chcę już nic od ciebie). Brzydkie, ale niestety powraca i trudno się tego pozbyć. Najczęściej to jednak mam tak, że czuję się tym uszlachetniony, że jestem taki w porządku mimo wszystko . To niestety jest podszyte trochę pychą.

I co z tym zrobić?

Anonymous - 2010-12-06, 21:55

Cytat:
I co z tym zrobić?


Ostatecznie sam sobie zadaję ciągle to pytanie :-D bo kiedy myślę, że już więcej nie mogę zrobić, powiedzieć, uczynić, to życie mi pokazuje, że tak naprawdę to nic lub niewiele zrobiłem.

Aż w końcu wpadam na pomysł, by zadawać je Jezusowi. Wierzę, że tylko On ciągnie mnie do góry i nie pozwala ustawać i gapić się w ziemię.

Anonymous - 2010-12-06, 21:59

Cytat:
Dziś byłam u psychologa u którego mój mąż się leczył. Zamiast ja się się leczyć to okazało się że nawet z lekarzem swoim nie był szczery . A Ona w takie zdumienie wpadła,że ją omamił, że płakać przestało mi się chcieć.

Nie znam się do końca na zasadach etyki psychologów, ale wydaje mi się, że po pierwsze to jak zajmowała się Twoim mężem, to już nie powinna Tobą, a po drugie to nie powinna Ci mówić co jej opowiadał Twój mąż.


Cytat:
Teściowa Powiedziała mi wczoraj ,że ja sobą w pewien sposób doprowadziłam męża że zdradzał. Że byłam za bardzo samodzielna. Ale ktoś do tego mnie zmusił.

Że zapytam z ciekawości: teściowa to mówi w formie wyrzutu wobec Ciebie, czy w formie takiego współczucia, że byłaś za dobra?

Cytat:
On do mnie nie dzwoni nie pisze. Czy mam ja znów się starać żeby chciał się dogadać i porozmawiać ale razem z dziećmi?

Jak masz siłę to spróbuj, ale chyba nie możesz się zadręczać.

Ja się próbowałem jakoś dogadać ze swoimi teściami, przychodzić do nich czasem z dzieckiem itp., ale chyba się nie da. Szukają tylko czegoś żeby się mnie przyczepić. Chyba też sobie dam spokój, bo mnie to za dużo nerwów kosztuje.

Anonymous - 2010-12-06, 23:50

Cytat:
Pomóż mi proszę zrozumieć takie postępowanie.

Ja nie jestem w stanie zrozumieć jak można zmierzać ku zatraceniu, czasem mieć nawet tego świadomość i nie próbować się zatrzymać.


- a jednak ludzie tak maja, i raczej rzadko słuchaja i uczą sie na błedach innych, dopiero jak sami czegoś doświadcza potrafią z tego wyciągnąc właściwe wnioski.
To tez i zasługa rodziców, którzy nie pozwalaja swoim dzieciom podejmowac decyzji, zawsze wiedzą lepiej od nich co im potrzeba i co dla nich najlepsze. A przy takiej nauce rzadko kiedy takie dziecko wyrasta na dorosłego potrafiącego przewidywac i brac na siebie konsekwencje swoich kroków.
To jak z tym co piszesz
Wujt napisał/a:
Jak ja chcę coś zrobić i jestem przekonany, że mam rację, ale wszyscy wokół mi mówią, że się mylę, to choćby mnie nie przekonali to ich posłucham.

brak wiary w siebie i słuszność swoich decyzji rodzi człowieka małej wiary, woli ustapić niż postawić na swoim, z lęku przed może i czasem porażka jak sie nie miało racji, ale tylko w taki sposób można czegoś doświadczac, i w przyszłości nie popełniać tych samych błedów.
Przypowieść kolegów może tak samo świadczyć tylko o tym, iż kolega nie do końca wyciągnął słuszne wnioski z lekcji jaka dostał z nieuczciwymi cwaniakami, choć może wydawało mu się, iż tak jest.

piszesz
Wujt napisał/a:
Wiedziałem, że źle robię. Jasne, że miałem swoje usprawiedliwienie. Nikogo zresztą nie krzywdziłem. Na marginesie: łatwiej popełnić zło jak nikogo nie krzywdzisz (np. mało jest złodziei, ale cała masa ludzi oszukuje na podatkach).

a można czynic zło nie krzywdząc nikogo?
a zracjonalizować można wszystko, jak i zagłuszyć poczucie winy, przerzucając ją na kogo innego, na slepy los czy zrządzenie losu.
Nawet jak mamy wyrzuty sumienia to one i tak szybko zanikaja, jak sie nie jest w kontakcie z samym soba.
Dlatego nie ma innej drogi jak pozwolic drugiej osobie czynic swoje, jeśli podjęło sie próbe wyciągnięcia ręki i ktoś ją odrzucił, jedyna sensowną rzeczą w tym momencie jest zajęcie sie soba, by walka o druga osobe nie pociągnęła nas w pułapke bezsensownej walki.
by nie było potem stwierdzenia
Wujt napisał/a:
Jednocześnie na poziomie uczuć, to zdarza się, że zwłaszcza gdy spotka mnie przykrość, to moja życzliwość jest już tylko przejawem sadomasochizmu (pluje na mnie, a ja mimo wszystko będę dla niej dobry, po to żeby w końcu przyszła skruszona, a ja będę mógł powiedzieć: nie chcę już nic od ciebie). Brzydkie, ale niestety powraca i trudno się tego pozbyć. Najczęściej to jednak mam tak, że czuję się tym uszlachetniony, że jestem taki w porządku mimo wszystko . To niestety jest podszyte trochę pychą.

I co z tym zrobić?

bo to zwykła ludzka chęc sprawiedliwości za doznane krzywdy nie mająca nic wspólnego z uczuciem miłości, jedynie ma znaczenie dla osób, którzy nie przerobili swojego wybaczenia, oczekuja, iż nadejdzie taki dzień, w którym osoba krzydząca poniesie słuszną karę i im będzie dane to zobaczyć.
Tak naprawde, człowiek wolny od skrzywdzenia nie patrzy juz na zadośćuczynienie swoim krzywdom, bo juz nie czuje krzywdy.
Zyje swoim życiem i cieszy sie nim,
Jak sie człowiek odseparowuje od walki z wiatrakami, i zaczyna zyć swoim zyciem, wtedy nie ma poczucie cierpiętnictwa.
Dlatego tak ważne jest wybaczenie i wyjście z poczucie skrzywdzenia.
Nie ma innej drogi
pozdrawiam

Anonymous - 2010-12-07, 07:37

Psycholog nie opowiadała co mówił mąż ,tylko była zaskoczona gdy się dowiedziała, że mąż ma kobietę i dziecko. Bo Wysłała go do szpitala na diagnostykę , a on po tyg wypisał się ,, miał się dalej niby leczyć. Chyba była zaskoczona.

A teściowa mówiła to mi w formie nawrócenia. Że jej się to nie podobało ,że my tak żyjemy. że mamy 2 konta(jedno założyłam jak mnie zostawił na pół roku i podjęłam pracę wtedy) Ale nie wie ile ja się natrudziłam żeby mąż był w jedności ze mną. Teraz wiem ,że jak miał 2 domy to jak mi miał dać dostęp do swoich finansów.
Święta też nie jestem, ale ona ma większe miłosierdzie nad synem niż nad wnukami i synową. Nie płaci alimentyów mąż i chce żebym kredyt opłaciła , a ja naprawdę też nie mam. Zresztą on się tym nie interesuje. Gdy poskarżyłam się teściowej to , powiedziała że powinnam pożyczyć może, bo on naprawdę chyba też nie ma.
To jaj syn , i chyba nie mam co szukać pocieszenia.
Ode mnie dowiedziała się o kochance i dziecku. To zażartowała ,że rodzina się powiększyła. :-?

Anonymous - 2010-12-07, 09:39

Cytat:
a zracjonalizować można wszystko, jak i zagłuszyć poczucie winy, przerzucając ją na kogo innego, na slepy los czy zrządzenie losu.
Nawet jak mamy wyrzuty sumienia to one i tak szybko zanikaja, jak sie nie jest w kontakcie z samym soba.

To drażni, że ludzie potrafią sobie zawsze wszystko usprawiedliwić.

Cytat:
Dlatego nie ma innej drogi jak pozwolic drugiej osobie czynic swoje, jeśli podjęło sie próbe wyciągnięcia ręki i ktoś ją odrzucił, jedyna sensowną rzeczą w tym momencie jest zajęcie sie soba, by walka o druga osobe nie pociągnęła nas w pułapke bezsensownej walki.

Trudnym jest balansowanie pomiędzy byciem życzliwym, a pułapką bezsensownej walki.

Mam fatalne ostatnie kilka dni. Tak w ogóle, a na dodatek jeszcze się pożarłem z teściami. Chciałem z nimi jakoś w miarę życzliwie żyć, ale oni jakby tylko szukali okazji żeby mi pokazać jaki to jestem fatalny.




Cytat:
bo to zwykła ludzka chęc sprawiedliwości za doznane krzywdy nie mająca nic wspólnego z uczuciem miłości, jedynie ma znaczenie dla osób, którzy nie przerobili swojego wybaczenia, oczekuja, iż nadejdzie taki dzień, w którym osoba krzydząca poniesie słuszną karę i im będzie dane to zobaczyć.
Tak naprawde, człowiek wolny od skrzywdzenia nie patrzy juz na zadośćuczynienie swoim krzywdom, bo juz nie czuje krzywdy.
Zyje swoim życiem i cieszy sie nim,
Jak sie człowiek odseparowuje od walki z wiatrakami, i zaczyna zyć swoim zyciem, wtedy nie ma poczucie cierpiętnictwa.
Dlatego tak ważne jest wybaczenie i wyjście z poczucie skrzywdzenia.
Nie ma innej drogi

Wiem. Pracuję nad swoim przebaczeniem. Żyję swoim życiem, choć wciąż jest jednak we mnie sporo cierpiętnictwa.

Żyję w lęku. Przede wszystkim boję się o swoje dziecko, że wyrośnie na pokaleczonego człowieka.

Nie potrafię pogodzić dwóch rzeczy tak naprawdę. ,,Męczy'' mnie sakrament małżeństwa. Czuję się zobowiązany żeby dochować żonie wierności, jednocześnie mam taką ogromne pragnienie bycia z kimś blisko. Śmieszne, że jak ja sobie z kimś ułożę życie, a żona zostanie ostatecznie sama nie z wyboru tylko z tego powodu, że kochanek ją zleje, to ja będę żył w grzechu, a ona będzie cnotliwą katoliczką przystępującą ponownie do komunii.

Wiem, że jeżeli z kimś bym był, to odpadłoby ryzyko bezsensownej walki. Podsumowując nie potrafię się pogodzić z samotnością. To jest mój podstawowy problem. Cała reszta jest tylko konsekwencją.

[ Dodano: 2010-12-07, 09:43 ]
Cytat:
To jaj syn , i chyba nie mam co szukać pocieszenia.
Ode mnie dowiedziała się o kochance i dziecku. To zażartowała ,że rodzina się powiększyła. :-?


Przynajmniej nie jestem sam w swoich problemach z teściową. Ja usłyszałem, że mogłem mieć wspaniałą żonę, a wszystko zepsułem, bo dwa lata temu jak żona stroiła dom przed świętami i się tym cieszyła, to ja siedziałem naburmuszony na kanapie. Eh... Jednocześnie jednak jej dziadkowie są wobec mnie bardzo życzliwi, dla żony zresztą też. Dobrzy, starzy ludzie.

Anonymous - 2010-12-07, 17:41

Wujt napisał/a:
Różnica tak naprawdę jest semantyczna

Różnica jest tak naprawdę podstawowa.
Wyobraz sobie że szef w pracy mówi :Wujt ..aleś pan głupi.Tylko głupek mógł tak spaprać tę robotę!!!!!!!!!!!

Miło????? jak bys się czuł???? poniżony??? stłamszony????

A o tym samym można powiedzieć tak:Panie Wujt,coś głupio wyszło panu z ta pana robotą.Chyba nie najmądrzejsze te założenia projektowe pan przyjął.


Różnica semantyczna??????
Wujt napisał/a:
To drażni, że ludzie potrafią sobie zawsze wszystko usprawiedliwić.

Tak ,masz rację.Można nazywać kogoś "głupkiem" i zracjonalizować to jako semantykę,usprawiedliwić siebie przerzucaneim winy .

Pogody Ducha i.............emapti Wujt

Anonymous - 2010-12-07, 21:55

Wujt napisał/a:
Trudnym jest balansowanie pomiędzy byciem życzliwym, a pułapką bezsensownej walki.

A kto ci każe być życzliwym gdy tak naprawdę masz zupełnie inne odczucia?
Cóż, znów ludzie tak mają, większość, bo od małego zamiast uczyć ich wyrażania tego co czują mowiona im i uczono tak nie należy się zachowywać, nie wolno się złościć gniewać, nic dziwnego, że potem jako dorosły wstydzi się tego dalej i ukrywa prawdziwe uczucia jakie ma ... Cóż rzeczywiście trudne to być życzliwym jak tak naprawde miotają mną zupełnie sprzeczne odczucia niż te na jakie moge sobie pozwolić.

Dalej,
Wujt napisał/a:
Mam fatalne ostatnie kilka dni. Tak w ogóle, a na dodatek jeszcze się pożarłem z teściami. Chciałem z nimi jakoś w miarę życzliwie żyć, ale oni jakby tylko szukali okazji żeby mi pokazać jaki to jestem fatalny.

masz rację jakby chcieli... skąd wiesz co myślą, chcą?
ale swoimi przekonaniami, że właśnie tak o tobie myślą sam budujesz atmosferę między wami, w której o konflikt naprawdę nie jest już trudno,
nawet jak ci się zdaje, że jesteś życzliwy całą masa twoich niewrbalnych zachowań przeczy temu... Podświadomie zachowujemy się tak jak czujemy, słowa mogą kłamać ciało nie..

Wujt napisał/a:
Wiem. Pracuję nad swoim przebaczeniem. Żyję swoim życiem, choć wciąż jest jednak we mnie sporo cierpiętnictwa.

Piszesz żyje w cierpiętnictwie, a ktoś cię obezwładnil umyslowo że nie masz wpływu?
czy może sam dałeś sobie takie przyzwolenie, sam podjołeś nieświadomie taką decyzje o trwaniu w cierpieniu?
Czy może znów myślenie pt. jak będę cierpiał to w końcu zostanie to nagrodzone...
Nie, nie i nie znów ludzie tak nie mają
szanują tych co sami dają komunikat taki o sobie, jeśli sam się nie szanujesz, pozwalasz się źle traktować to nie dziw się, że i inni tak cię traktują, postaw granicę przyzwolenia szybko nabiorą respektu..ale w grę mogą wchodzić nieprzyjemne odczucia złość gniew, na kogoś jak i koniec z wizerunkiem bycia wiecznie życzliwym.

Podsumowując fajnie się z tobą pisze...
Wujt napisał/a:
Wiem, że jeżeli z kimś bym był, to odpadłoby ryzyko bezsensownej walki. Podsumowując nie potrafię się pogodzić z samotnością. To jest mój podstawowy problem. Cała reszta jest tylko konsekwencją.

ale znów nic bardziej mylnego
problem to nie samotność to konsekwencją czego? Jakiś zaniedbań w waszym małżeństwie. Złej komunikacji i na pewno
Wujt napisał/a:
usłyszałem, że mogłem mieć wspaniałą żonę, a wszystko zepsułem, bo dwa lata temu jak żona stroiła dom przed świętami i się tym cieszyła, to ja siedziałem naburmuszony na kanapie. Eh..

dwa lata temu twoje naburmuszenie nie spowodowalo końca było tylko przysłowiowy gwoździem ... Na dlugo przed było już między wami źle i brak było umiejętnego rozwiązywania problemów...

a samotność...
by docenić związek i bycie z kimś najpierw tak naprawdę trzeba umieć być ze sobą, lubić się takim jakim jestem, czuć się samemu że sobą dobrze, by potem docenić bycie we dwoje
dlaczego?
bo nie ma lęku przed byciem samym jak i nie ma presji na kogoś by miał za zadanie kochać mnie tak jak tego potrzebuje, bym wciąż czuł się kochanym bp bez tej osoby nie mam odczucia bycia kimś ważnym, drogim......
trzymaj się cieplo, idą swieta więc to normalne stany pustki z powodu braku wokoło rodziny.
Choć ta informacja nie sprawi, że ją będziesz miał jednak będziesz świadom swoich odczuć i reakcji i możesz w tych chwilach pozwolić sobie na bycie smutnym, złym, gniewać i złościć
pozdrawiam życzę wiele dobrego

Aniu,
i bardzo dobrze, że twoje granice w końcu pękły inaczej wylądawałabyś w psychiatryku... juz dosyć zrobiłas dla ratowania małżeństwa, na ten czas zajmij sie sobą, a ratowanie waszego małżeństwa zostaw na czas jak obywoje bedziecie gotowi na to, ratować można tylko we dwoje nie w pojedynkę.
Miłość do drugiej osoby, obietnica małżeńska nikogo nie zmusza do cierpienia, krzywdzenia, dzis czas ten poświęć na kochanie siebie i dbanie o dzieci.
Zadbaj o swoje zdrowie, psychike, wylecz skrzywdzenie byś mogła sie pozbierać po tym czego doświadczyłaś.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group