Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Płaczę....

Anonymous - 2011-01-04, 11:08

Może tylko z tym potem końskim Dziadek przesadził :lol: ale reszta to święta prawda :mrgreen:
Anonymous - 2011-01-04, 11:30

nie nałóg - mnie to nie obraziło - kilka razy podreślałam - zresztą Satine też - że facet ma być facetem a nie metrosexualnym produktem facetopodobnym i dlatego wiecej testosteronu dla mnie bedzie miał Pan Bartoszewski niz pan Ibisz pomimo sporej różnicy wieku :mrgreen: - a juz najwiecej Pani Krzywonos :mrgreen:

ale do celu:

Buquiet - to co teraz napiszę to wiedza tajemna :lol: - dostępna już wybrańcom , inni dopiero ja wdrażają w pocie czoła w życie - a inni tak jak Ty dopiero za jakis czas jak ochłoną - bedą mieli szansę to zrozumieć. Moze zechcesz wtedy wrócić do tego co ponizej...

Otóż ludzie, którzy uzalezniaja swoje poczucie szczęścia od obecnosci osób trzecich - zawsze przegrają a ich szczescie bedzie jak w piosence - czyli to beda piekne tylko chwile...
Taka postawa jest bowiem z góry skazana na niepowodzenie. zrozum - nikt nie jest nam dany raz na całe zycie... ludzie umierają, odchodzą, wyjeżdżają... rodzice, dzieci, małzonkowie, rodzeństwo, sąsiedzi... my sie przeprowadzamy, zmieniamy prace, szkoły.... zmieniamy ludzi wokół nas... nie żyjemy cały czas w otoczeniu tych samych osób...

Uwierz mi chłopie - nawet gdyby twoja Kamila dzis do Ciebie wróciła - owszem byłbyś szczęsliwy ( to te szczśliwe chwile z piosenki) ale za miesiąc zaczałbyś wracać do przeszłosci - co robiła, z kim rozbiła, jak robiła... znów przestałbys być szczęsliwy... za jakis czas uznałbyś, że nie mozesz być szczęsliwy bez dziecka a potem drugiego... zawsze cos by sie znalazło... rozumiesz juz dlaczego?... dlatego iz swoje poczucie szczęscia uzalezniasz od działań i obecnosci innych...

Z tym szczęsciem to tak iż jest ono umiejetnoscia czerpania pełnej satysfakcji z TU I TERAZ... niewazne jak jest... to sytuacja w której nagradzamy się za cos co zrobiliśmy ( błachostkę) juz teraz a nie wieczne oczekiwanie na wiecej...
To trzeba wyuczyć w sobie - wyeksperymentować - wyjśc z bezpiecznego myslenia - "rób tak jak zawsze, myśl jak dotychczas"... z każdych potknieć trzeba wyciagać wnioski - zapisywać, przegadać - pozolic sobie popełniac błedy ( o tym pisałam marzence niedawno) - nie być srogim dla siebie, kochac swoje słabosci ale tez je naprawiać.
Trzeba eliminowac ludzi którzy źle na nas działaja - oczyszczać otoczenie - ZBUDOWAĆ SIĘ NA NOWO. Na to nigdy nie jest za późno.

Tak długo jest sie nieszczęsliwym jak długo przerzuca sie odpowiedzialność na zewnątrz, na innych... to nie ma ani sensu ani w niczym nie pomaga... budowanie w sobie poczucia krzywdy, obarczanie innych winą to wg mnie najgłupiej zmarnowany czas w którym mozna zrobić cos pozytecznego np nauczyć się jęz. japonskiego... :mrgreen:

Sory za taki przydługi traktat o szczęsciu ale to takie przykre patrzeć jak ludzie sami petla sobie nogi, nakładaja kajdany, żyja na pół gwizdka bo boja sie otworzyć okno przez które naprawde wpadnie swieże powietrze...

Anonymous - 2011-01-04, 12:38

@ Nałóg bo wpędzisz bankieta w depresję. Jeszcze pomyśli, że gdyby od początku był twardy to by coś zdziałał.

Moim zdaniem nie ma większego znaczenia co zrobisz. Czy będziesz siedział cicho, czy skomlał o litość. Ona ma to gdzieś. Nic dla niej nie znaczysz. Sorry, ale taka jest smutna prawda.

Ja i skomlałem i byłem stanowczy i robiłem wszystko i nic. I co? I nic! Tak źle i tak nie dobrze (dla zobrazowania: jak powiem żonie, gdzie wyjeżdżam i kiedy wracam to usłyszę, że ją to nie interesuje, a jak nic nie mówię, to słyszę, że jestem niepoważny, bo nic nie mówię). Nie masz na nią wpływu. Masz wpływ na siebie. Tyle i aż tyle.

Tak jak wszyscy piszą, odetnij się od niej, bo się wykończysz. Spełnij jej pragnienie. Naprawdę masz komfortową sytuację.

Głowa do góry!

Zacznij od wyjazdu na tydzień.

Anonymous - 2011-01-04, 13:18

Był juz wyjazd na tydzień na narty do Szwajcarii. Był to wyjazd z pracy zaplanowany dużo wczesniej o którym żona wiedziała....
I co z tego wynika. Wyjeżdżając napisałem do żony krótko że wyjeżdżam w daleka trasę więc piszę do zobaczenia Kocham Cię.
Odpowiedz była po paru godzinach jak wstała bo ja wyjężdżałem w nocy.

Coś w stylu : Przestań sie ośmieszac. Czemu mnie oszukujesz przecież wiadomo ze tak juz nie jest. Kazdy dzien w tym utwierdza.Już nie musisz sie sztucznie o mnie starac. Dużo czasu juz mineło i nic to nie dało. Więc przy mikołaju życzę ci zaprzestania tego typu kłamst. A na świeta życze ci jakiej pięknej mikołajki co by ci czas umilała. Co niestety ale cieszy. A jesli nie to tego ci zycze. Pisze to bez zgryzliwosci Pa

Wiec bez komentarza....

Nie odzywałem sie przez cały tydzień. Po powrocie w piątek zdażył się wypadek rodzinie babcia złamała kręgosłup. Jako ze Kamila ja bardzo lubiła przekazałem jej tą informacje.

Na co dostałem odpowiedz: Przykro mi ze babcia doznała urazu. Zyczę jej jak najlepiej. Spakowałam reszte twoich rzeczy prosze jutro po nie przyjechac. Dobranoc

Wiec tak jak pisze poprzednik. Jak sie starałem to daj spokój jak przez tydzien sie nie odzywałem to było zle i słyszałem ze własnie pokazujesz jak ci zalezy juz nie pamietasz o zonie. Jak przed swietami milczałem i odezwałem sie przed wigilią ze chciałbym przyjechac złożyć życzenia bo to wyjątkowy czas to usłyszałem ze gdyby nie swieta to bym sobie o niej nie przypomniał.....

Anonymous - 2011-01-04, 13:59

Więc masz bardzo ważną zwrotną informację od żony. Co byś nie zrobił - nie masz na nią wpływu. Masz za to wpływ na siebie.

Twoja żona jest obecnie w amoku. Wszystko co zrobisz odbierze negatywnie. Moim zdaniem jesteś być może w tej chwili dla niej jej największym wrogiem. Nawet to co wydaje ci się, że jej dobrego zrobisz może ją doprowadzić do wściekłości.

Jak długo może potrwać ten stan? Może tydzień, może miesiąc, a może całe życie. Proponuję założyć ten ostatni wariant - łatwiej będzie Ci się z tym pogodzić i ruszyć z miejsca.

Usuń się na bok. Czasami tylko przypomnij o sobie, ale bez nachalności.

Anonymous - 2011-01-04, 17:03

No to jeszcze jeden wyjazd sobie zafunduj.

Ze swojego doświadczenia Ci powiem, że trudno z kimś żyć na dobrej stopie kto uważa, że jesteś beznadziejny i cała jego percepcja jest skupiona na tym żeby wychwytywać Twoje potknięcia. Widzę jak mnie to psychicznie wykańcza. Ja jestem skazany na kontakt z żoną, bo mamy dziecko, ale Ty nie musisz poddawać się torturom. Myśl co zrobiłeś nie tak, myśl co w sobie zmienić, ale ją zostaw w spokoju.

Potrzeba dużo czasu żebyś wiedział na czym stoisz i żebyś się jakoś w tym wszystkim odnalazł. U mnie trwa to już rok i myślę, że jeszcze co najmniej z rok potrzebuję żeby wrócić do pełnej równowagi.

Właśnie zaopatrzyłem się w perkusję i będę się uczył grać na perkusji :-D Drżyjcie sąsiedzi!

Anonymous - 2011-01-04, 18:44

Malta, dziękuję za "traktat o szczęściu". Tego mi było potrzeba! :mrgreen:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group