Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Płaczę....

Anonymous - 2011-01-03, 18:34

Allleeee dyskusja!

Rzeczywiście buquiet, jak nie rozumiesz co dziewczyny piszą, to posłuchaj chociaż nałoga i módl się do Ducha Świętego o Jego Dary...

Pamiętam jak na jeden z moich postów marek12b7 odpisał:

"człowiek jak nie upolował to nie jadł - no może padline i korzonki, weź sie za robote chłopie na każdej niwie, stawiaj codziennie małe kroki ale we właściwą stronę.
Kobieta jak zobaczy że jestes myśliwym przyleci do Ciebie, dziś jesz to co ona złowiła........."

Tak mnie to zabolało, że przy najbliższej okazji powiedziałem mu, że jest "uszczypliwy", hehe. Dopiero po paru miesiącach widzę, ile w tym prawdy było :-D

buquiet, nie wyważaj otwartych drzwi - wydrukuj sobie ten temat i czytaj w każdej wolnej chwili.

Anonymous - 2011-01-03, 20:29

rafal41 napisał/a:
moze obudzi się w niej SUMIENIE....


Jeśli jest ktoś "w tle" to na obudzenie sumienia nie ma co narazie liczyć, bo zapewne jest w amoku i sumienie sobie smacznie śpi.

Buquiet, sam sobie przeczytaj jeszcze raz korespondencję z żoną i zauważ swój "proszący, błagający" ton wypowiedzi, a jej stanowczość i zdecydowanie.

Anonymous - 2011-01-03, 21:18

Byłem u żony. Tak jak radziły dziewczyny w stanowczy i krótki sposób powiedziałem że się nie zgadzam na rozwód.
To ją wyprowadziło z równowagi. Powiedziała mi znowu wiele przykrych słów. Powiedziała ze ją w ten sposób unieszczesliwiam nie zgadzając sie na rozwód i jezeli ją kocham to jej go dam. Odpowiedziałem ze ją kocham i dlatego nie moge zgodziś się na rozwód a ślub nie był dla mnie kaprysem chili a zobowiązanie wobec niej i samym soba na całe życie.

W momencie kiedy wszedłem zakomunikowała mi ze wychodzi właśnie i zebym sie streszczał. Wogóle kazała mi wyjsc zapukac i wejsc jeszcze raz....
Po czym leżący na stole telefon komórkowy wyłączyła. Na moje pytanie czy obawia się ze moze ktos zadzoni i cos zobacze nie odpowiedziała nic.

Powiedziałem ze mozemy zamknąć wszystkie sprawy formalne które nas łącżą jezeli to da jej spokój którego potrzebuje. Chociaz i tak na jej prosbe juz wszystko podpisałem i zostały tylko dokumenty dotyczące budowy domu.
Zakomunikowała mi ze ich nie podpisze.

Powiedziała ze w takim razie złoży pozew za 3 miesiące kiedy bedzie pół roku separacji i wtedy nie bede miał nic do gadki.

Nastepnie mnie wyprosiła

O 20.00 dostałem sms "Prosze przyjechac o 21.30 z dokumentami do podpisu"

I tak zastanawiam się co zrobic czy jechac czy nie...

Chyba pojade... dam je do podpisu ale powiem ze na razie nic z nimi nie zrobie.

Anonymous - 2011-01-03, 22:28

Wiesz co chłopie, Ty dużo piszesz/gadasz, ale mało robisz. To nie Ty za nią masz latać z jakimiś papierami i być na każde jej skinienie, ale sytuacja powinna być odwrotna. Wyłącz telefon. Odseparuj się. Nie nawiązuj z nią kontaktu i nie odpowiadaj na telefony chociaż przez tydzień. Świat od tego się nie zawali. Tobie i tak się już zawalił, a lepiej w temacie nie będzie.

Wiem, że to trudne. Każdy z nas liczył, że jak zrobi coś po swojemu to będzie lepiej, ale wierz mi ludzi dobrze Ci radzą i ze szczerego serca. Zostaw żonę w spokoju. To najlepsza terapia w tej chwili dla Waszego małżeństwa, a i dla Ciebie niezgorsza.

Anonymous - 2011-01-03, 22:32

wow... wow... gania Cie jak giermka... rozstawia po kątach jak uczniaka - "proszę wejść, proszę zapukać"... dobrze, ze nie kazała Ci klekac na grochu...

nadal utrzmujesz wesje o jej zagubieniu... z tego zagubienia wyciszyła telefon?...

Pan oczekujący musi naprawdę mocno rokowac skoro wszystkie trzy sa tak "nakręcone" na niego...
to by było nawet smieszne gdyby nie było tak żałosne i typowe...

Przestań latać do niej, daruj sobie papiery, dokumenty, podpisy, aneksy. Urwij kontakt w 100% - niech działa, niech realzuje...

czy Wy byliscie kiedykolwiek partnetrami czy zawsze była taką Dulcyneą z Tobozo a Ty cwałowałes na wiernym rumaku spełniać jejżyczenia?

posłuchaj - na razie z tej maki chleba nie bedzie - urwij kontakt bo w końcu zobaczysz kim dla niej jestes i to bedzie słaby dzień dla Ciebie... :cry:

Anonymous - 2011-01-03, 22:52

Witaj,
wiesz co @buquiet jesteś w poniekąd podobnej sytuacji jak ja. Mnie też żona chce opuścić, nie chce ratować. Powody są inne, ale smutek, bezradność, którą Ty czujesz czułem i czuję ja. Różnica między nami jest taka, że ja już się pogodziłem z tą sytuacją, co nie oznacza, że mi się to podoba i że chcę rozwodu. Bynajmniej - kocham moją żonę, chcę być z nią, ale... nie muszę. Jest mi ciężko, ale staram się żyć normalnie - jestem wobec mojej żony miły, uprzejmy, ale o nic nie proszę, nic od niej nie chcę. Jeżeli separacja nic nie zmieni to wiadomo jako to się skończy - nikogo do niczego nie zmusisz. Wiem, że może Ci się wydawać ta cała sytuacja koszmarem, z którego nie możesz się obudzić, że to jest jakaś abstrakcja, ale wiem też, że im szybciej pogodzisz się z rzeczywistością tym lepiej - walka o miłość, małżeństwo musi być "na trzeźwo", a nie "bicie na ślepo". Tak jak inni radzą: odpuść. Powiedz KOCHAM, ale nic od Ciebie nie chcę - to Ona musi chcieć. Dopóki Ona nie będzie chciała Ty możesz robić tylko jedno: zadbać o siebie, zmieniać siebie i wytrwać w miłości (a to będzie trudne). Przyjdzie złość, gniew, ale będziesz musiał to opanować - jeżeli Twoja miłość jest szczera (choć po odrzuceniu zawsze wydaje Ci się, że tak kochasz jak nigdy) to opanujesz negatywne emocje i będziesz kochał mimo wszystko.

Nie mnie pouczać w sprawach wiary, bo sam jestem słabej, ale ja przez rozmowę z Bogiem odnajduje spokój i siłę by żyć. Pamiętaj, że Ty sam z siebie nic nie jesteś w stanie zrobić - wszystko co robimy dobrego robimy dla i przez Boga (wiem, trudno w to uwierzyć szczerze...), ale warto wierzyć, warto wsłuchać się w swoje myśli, zmieniać siebie. Ja też prosiłem i proszę Boga: pomóż mi, uratuj moją rodzinę i małżeństwo, ale jednocześnie z pokorą przyjmuję Jego wolę. Podkreślam, że mam słabą wiarę, bo kalkuluję, kombinuję, ale... wierzę, proszę o większą wiarę. Co będzie to będzie.

Nie jestem ekspertem, bo przechodzę mniej więcej to samo co Ty i wiem, że jest baaardzo ciężko. Moja rada: zapomnij na chwilę o żonie, o problemach. Zrób coś co Ci da spokój - możesz się modlić, iść na spacer, czytać książki. Zrób coś co pozwoli Ci odnaleźć dystans do tego wszystkiego co się dzieje.

Drogie Panie @malta i @satine - wyrazy szacunku, uznania i wdzięczności. Mimo, że nie w mojej sprawie, to i tak dużo cennych uwag wyciągnąłem.

Anonymous - 2011-01-03, 23:13

Byłem dałem dokumenty do podpisania. I powiedziałem ze ich nie wykorzystam i na razie nic z nimi nie zrobie, dopóty dopóki jestesmy małżeństwem.
Zapytałem o wyłączenie telefonu ponownie i powiedziałem zęby spojrzała mi w oczy. Roześmiała się.
Jeszcze raz powtórzyłem to co radziły dziewczyny. Ale tym razem żona wyparła się wszystkich swoich słów. Powiedziałem jej że nie wiem dlaczego to robi i dlaczego zaprzecza samej sobie ale nie obchodzi mnie to.
A następnie powiedziała ze jestem wstretną szują bo wykorzystuje to co powiedział przeciwko mnie - odpowiedziałem że przecież tego nie powiedziałas z uśmiechem na ustach.
Na tym było koniec. Obrażona poszła do łazienki wiec powiedziałem czesc i wyszedłem.

Wychodząc zaczepił mnie ponownie dziadek mówiąć mi po raz kolejny żebym nie odpuszczał i że oboje wierzą z babcią że to się ułoży. Pytał co i jak powiedział ze po ostatnich dniach kiedy widywalismy sie z Kamila myslał ze lada dzien wszystko sie skonczy i bedzie dobrze. Powiedziałem żeby mnie nie pytał a zapytał wnuczkę. W tej chwili Ci ludzie - babcia z dziadkiem to jedyni przychylni mi domownicy.

Anonymous - 2011-01-04, 00:10

Fajnie, że masz wsparcie w dziadkach. Ja też mam. Żonę to strasznie drażni, że oni mi okazują sympatię, a wobec niej są na dystans.

Człowieku popatrz sobie na swoją sytuację przez pryzmat innych historii na tym forum. Masz super! Nie musisz żony nawet oglądać, bo nie macie dzieci. Skoro ona nie chce z Tobą być, nie chce ratować małżeństwa, co mieliście do pozałatwiania to załatwiliście, to po co z nią jeszcze gadasz? Moje doświadczenie i doświadczenie dziesiątek osób na tym forum jest takie, że jej nie przekonasz.

Zazdroszczę Ci :-) Ja niestety muszę swoją żonę codziennie oglądać. Jak jej nie widzę to odżywam. Odżyj! Jak pisze nałóg strąć ją z piedestału. Zajmij się sobą. Staraj się być lepszym człowiekiem. Wyjdź do ludzi. Jednocześnie uważaj żeby nie zbłądzić, bo młody mężczyzna jest wystawiony na wiele pokus ;-)

Wyjedź gdzieś na tydzień lub dwa, weź do poczytania PŚ i jakieś książki o związkach, problemach w związkach itd.

Co do plebiscytu na temat tego, czy Twoja żona kogoś ma czy nie ma, to zapisuję się do tej grupy, która twierdzi, że kogoś ma. Sorry, ale tak jest chyba w większości przypadków. To, że ona wg Ciebie jest cnotliwa itd. to niestety niczego nie gwarantuje. Moja żona też mi się wydawała świętą i też pomimo tego, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że kogoś ma, to ja do końca wierzyłem w jej niewinność.

Życzę Ci żeby było inaczej, ale bądź przygotowany i na taką ewentualność.

Pozdrawiam ciepło!

Anonymous - 2011-01-04, 01:08

buquiet napisał/a:
Byłem dałem dokumenty do podpisania.



Potem powinieneś dodać: Pożegnałem się i wyszedłem.

I tak powinna wyglądać Twoja wizyta...

Anonymous - 2011-01-04, 02:24

Myśle że to juz koniec, ze sytacja beznadziejna.
Wszyscy widzą to i pisza w postach, ze jest beznadziejnie. Wiec i ja musze sie na to przygotowac

Po powrocie żona napisała mi smsa
Że skończyła się jej dobra wola. I moge sobie ją kochac i tak to juz nic nie zmieni. Ze wykorzystywałem jej dobra wole. Teraz skończyła ze mna rozmawic i ja tez mam juz nie pisac nie dzwonic.

Anonymous - 2011-01-04, 09:52

buquiet,
Co to znaczy "sytuacja beznadziejna"? Może tylko to, że nie znalazłeś "narzędzia", by tę sytuację naprawić.. A może przez tę sytuację Bóg chce Ci uświadomić, że nie wszystko zależy od nas, ludzi? Że my mamy robić to, co trzeba, co jest w naszej mocy, ale to Bóg działa, On nas prowadzi najlepszymi drogami, jak w powiedzeniu (hej hej Mirakulum :) "Bóg przychodzi 15 minut za późno i zawsze jest na czas".

Czytając Twój temat widzę, że miotasz się, chciałbyś mieć wszystko po swojemu, na siłę, kompletnie nie liczysz się z tym co mówi do Ciebie żona, z nią się nie liczysz. Z Twoich wypowiedzi wynika, że stale przekraczasz jej granice. Miłość nie polega na zmuszaniu (perswadowaniu, przekonywaniu itp.). Daj żonie oddychać. Który już raz kolejny sycharek w Twoim temacie pisze Ci to. Radzą Ci tak kobiety, które rozumieją co może czuć żona w tej sytuacji.

Piszesz, że żona powiedziała "mogę sobie ją kochać i tak to już nic nie zmieni". Ty powiedz sobie (jeżeli chcesz): "ja kocham moja żonę, nic tego nie zmieni i nie pomogę jej w rozbiciu tego małżeństwa". Czytając Twoje posty widzę, że to czego Ci brakuje to milczenie. Przestań się miotać, zatrzymaj się, usiądź, ochłoń. I bądź konsekwentny, a nie miękki.

Jakbyś mógł wyrwać sobie serce z piersi, przekroić je na pół i dać żonie jako prezent, to ona tego teraz nie przyjmie. Ma to w głębokim poważaniu. Tym bardziej, że takie zachowanie miałoby charakter handlu: miłość żony za Twoje serce. Miłość jest bezinteresowna, nie kupisz jej za nic, nawet za cenę swojego serca i uczuć.

Czy jesteś w stanie oddać żonie swoje serce (swoją wierność, czekanie na nią, miłość), nie patrząc na to, co ona z Twoim darem zrobi?

Anonymous - 2011-01-04, 10:15

buquiet

wiesz?jak chcesz nie mieć sznasy,jak chcesz utwierdzać żóone w przekonaniu jakim to dupkiem jesteś to:
-przynajmniej 4 x na h wysyłas do niej sms-a
-przynajmniej 1 x na h dzwoń do niej i proś by Cię nie zostawiała
-za każdym razem przysięgaj jej miłośc
-za każdym razem mów jej ż enie możesz bez niej żyć
-za każdym razem płacz jej w słuchawkę lub posyłaj jej mmsa z widokiem Twoich łez
-śledż ją co robi w czasie wolnym
-wynajmij dedektywa by ją śledził
-załóż jej podsłuch w telefonie i w jej domu
-w jej sypialni zainstaluj kamerę by ją śledzić
-przynajmniej 30 min z każdej godziny poświęcaj na rozważanie jak ona mogła Ci to zrobić
-przynajmniej 15 min z tych 30 płacz do lustra
-przynajmniej raz dziennie stan pod jej oknem i śpiewaj jej serenady
-zmuszaj ją do tego by Cię widziała jak najczęściej
-bij chołdy jej i jej rodzinie
-weż wszystko na siebie co było nie tak w Waszym krótkim małżeństwie
-wmawiaj jej że jak nie wróci to Ty możesz sobie coś zrobić
-przyznawaj jaką to jesteś wstrętną szują



a masz jak w banku że ona nie będzie chciała patrzeć na Ciebie.
Może się obrażą Panie..................ale kobieta potrzebuje faceta który potrafi walnąć łapą w stół i powiedzieć STOP.Kobieta potrzebuje obok siebie wojownika,ochroniarza,potrzebuje czuć że ma na kogo liczyć w chwili zagrożenia.Ale i kogos kto nie jest mazgajem,mamisynkiem z nieodcięta pępowiną.
Łzawych mężów zdrowe emocjonalnie kobiety nie potrzebują.

Mój dziadek zwykł mawiać że facet powinień roztaczać wokół siebie aure siły,zapach tytoniu i końskiego potu.

Anonymous - 2011-01-04, 10:29

nałóg napisał/a:
Mój dziadek zwykł mawiać że facet powinień roztaczać wokół siebie aure siły,zapach tytoniu i końskiego potu.

O to to :-D Mądrego miałeś dziadka! :-D

Anonymous - 2011-01-04, 10:59

Spokojnie nie pisze nie dzwonie. ...

Troche to dziwne nawet przez wzgląd na ostatnie dni, kiedy to żona pisała pierwszego smsa, jakiegos dziwnego czasami zwykłego "co słychac"... Teraz rozumie że być moze były to zaczepki a ja dawałem sie nastepnie wciągac w gierki słowne...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group