Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - 9 m-cy po rozstaniu...

Anonymous - 2010-11-23, 10:05

Wyzwanie, to cierpienie sprowadzasz na siebie sam. Bo czyż nie jest sprowadzaniem na siebie cierpienia, działaniem na własną szkodę (czasem - zgubę), będąc samemu mężczyzną po przejściach - wchodzenie w kolejne związki z kobietami o podobnej przeszłości? Poraniony wyleczy poranionego? Może i tak, ale pod warunkiem, że sam już wyleczył się tzn. przejrzał. Teraz wypadałoby się przyznać "pogubiłem się w życiu, ponoszę smutne konsekwencje" - bez mieszania do tego Pana Boga, w sensie, że to On doświadcza. Pomyśl raczej, co Pan Bóg chce pokazać Ci na tym etapie Twojego życia...
Stare powiedzenie mówi "Bez Boga, ani do proga". Nie da się zbudować szczęśliwego do końca dziś, a tym bardziej szczęśliwego jutra, kiedy stawiamy dom na piasku... Zapewne to nieświadmie, bo przecież nikt nie chciałby upadku domu wybudowanego własnymi rękoma... Tyle trudu... Jednak, kiedy budowla runie - już staje się oczywistym, że to nie ten grunt. Pytanie, ile razy można tak nierotropnie???
Jaki Pan Bóg ma plan wobec Ciebie? Na pewno czeka cierpliwie na Twój powrót, a kiedy to stanie się - zależy już od Ciebie, masz przecież swoją wolną wolę.
Może dopiero wtedy, kiedy powrócisz - będziesz zdolny rozpoznać Bożą Wolę w swoim życiu?

Anonymous - 2010-11-23, 10:22
Temat postu: 9 m-cy po rozstaniu...
Łatwo jest oceniać prawda? Toksyczne związki, to moje wybory, moje decyzje i teraz moje konsekwencje... wszystko to tylko moja wina co? Nie bronię się i ponoszę konsekwencje swoich czynów. Wiesz, gdyby można było odczytać przyszłość, gdybym wiedział, że pakuję się w toksyczny związek, albo gdyby każda z tych kobiet nosiła tabliczkę z napisem "chłopie oszukuję Cię i nie pakuj się w związek ze mną, bo będziesz cierpiał" to bym tego nie zrobił, albo ze 100 razy bardziej się zastanowił, czy tego chcę. Wiem, że Bóg obdarzył człowieka własną wolą i to nie on kazał mi pokochać kobietę, która ma kościelnego męża, ale tak się stało! Uważasz, że mam wyprostowaną postawę? - to się mylisz! Kajam się, cierpię, każdego dnia modlę się do Boga... Moi rodzice rozwiedli się gdy miałem 10 lat, wcześniej byli ze sobą tylko ze względu na swoje potomstwo. Moje 2 poprzednie partnerki też pochodzą z rozbitych rodzin, moja żona również, ale, czy to dyskwalifikuje je na starcie? Czy jeśli komuś nie układało się w życiu i rozstał się z poprzednim partnerem to znaczy, że należy omijać takiego kogoś szerokim łukiem?
Anonymous - 2010-11-23, 10:32

Cytat:
Czy jeśli komuś nie układało się w życiu i rozstał się z poprzednim partnerem to znaczy, że należy omijać takiego kogoś szerokim łukiem?

Jeśli był z nim w sakramentalnym związku - TAK. Dla jasności - oczywiście nie myślę, że taka osoba jest kimś gorszym, niegodnym uwagi. Wręcz przeciwnie - te osoby, jako mocno doświadczone przez los, są bardzo często piękne i wręcz pociągające w swoim pragnieniu miłości, ciepła...
Jednak to DEKALOG ma wytyczać nam scieżkę, po której możemy poruszać się po drodze życia bezpiecznie i tym samym - mniej cierpieć, mniej cierpienia dostarczać innym...

Anonymous - 2010-11-23, 10:34

Całkowicie zgadzam się z różą.
Anonymous - 2010-11-23, 10:41
Temat postu: 9 m-cy po rozstaniu...
Czyli: twoja "cywilna" żona ma "kościelnego" męża więc bujaj się chłopie i teraz cierp, bo sam jesteś sobie winien...
Anonymous - 2010-11-23, 11:09

wyzwanie napisał/a:
Czyli: twoja "cywilna" żona ma "kościelnego" męża więc bujaj się chłopie i teraz cierp, bo sam jesteś sobie winien...


Przykre, ale warto się zastanowić nad trafnością tego co napisałeś.

Zasady wiary są jasne i albo się ich stara przestrzegać, albo nie.
Nikt nie jest ideałem i wszyscy będący tu na forum popełniliśmy jakieś błędy życiowe.
Teraz musimy pracować nad sobą, aby je rozpoznać, zrozumieć i zmieniać się... ale zmieniać się w zgodzie z zasadami naszej wiary.
Wiem, że to okrutne co piszę, ale sam staram się iść tą właściwą drogą i pomimo, że prawdopodobnie całe moje pozostałe życie będę sam, to nawet nie dopuszczam myśli o związku z inną kobietą.
Z Bogiem naprawdę jest to możliwe do zaakceptowania.

Anonymous - 2010-11-23, 11:10

Wyzwanie, poczucie winy, kiedy w ślad za nim nie idzie chęć przemiany życia - to bez sensu. Nic z tego nie wynika - takie zmarnowane cierpienie... Może tyle, że coraz większa nienawiść do siebie samego... A tego Ci nie wolno.
Poczucie winy jest po to, aby ułatwić człowiekowi wejście na scieżkę poszukiwania Boga, Jego Miłości. Bo tylko wtedy, kiedy to już stanie się - poczuje się on na nowo Człowiekiem i zacznie żyć lepiej, piękniej - bez ranienia siebie i innych...
Rozumiem Twoje cierpienie. Cierpisz przecież tak samo, jak mąż porzucony przez żonę sakramentalną. Fakt, że jesteście w związku cywilnym - niczego w tej kwestii nie zmienia. Jakże różne jednak mogą być odpowiedzi na pytanie - "co dalej?".

Anonymous - 2010-11-23, 13:25

W pogoni za "szczęściem" które definiujemy na podstawie relacji damsko-męskich (bo jestem samotny, bo też chcę szczęścia, bo chcę seksu, bo chcę bliskości) gdzieś gubi się nasze człowieczeństwo. Skąd taki wniosek?

Ano stąd, że w tym całym potoku wyznań "cierpiącego" nie widać żadnej refleksji. Na przykład: co zgotowałem własnym dzieciom. Kolejnych wujków, kolejne ciocie, kolejnych braci i siostry - mniej lub bardziej spokrewnione ze sobą - bo ten ma wspólną mame, ten tatę, a ten nikogo, ale jest przysposobiony, a wszystko w IMIĘ CZEGO? Proste pytanie - w imię czego?
I tak przekazuje się tym dzieciakom kolejny film z instrukcją, jak wygląda "życie rodzinne". I tak za 20 lat kolejne poranione osoby wejdą w toksyczne związki i będą przekazywać kolejne bagaże w życie swoich małżonków, swoich dzieci.


Wyzwanie - tutaj NIKT nie będzie Ci pomagał w odzyskaniu czyjejś sakramentalnej żony. Tutaj możemy jedynie zwrócić Ci uwagę, że skoro Bóg upomniał się o Ciebie i stąd Twoja obecność tutaj - to zostaw już te kobiety w spokoju i uporządkuj to, co do tej pory spaprałeś? Relacje z Bogiem, system wartości, DZIECI!!!! Życie nie zaczyna się i nie kończy w objęciach. Po śmierci czeka nas życie wieczne, na którego jakość musimy sobie tutaj zapracować - może od tego zacznij. Popraw jakość swojego życia - nie przez zaspokajanie instynktów, ale chociaż przez zatrzymanie zła na sobie i nie powielanie kolejnych błędów.....

Spróbuj nawiązać kontakt z jakimś dobrym spowiednikiem i zacznij od Spowiedzi Świętej, do której przygotuj się najlepiej, jak możesz. Myślę, że rozmowa z osoba duchowną rozjaśni Ci wiele wątpliwości i może zechcesz w odpowiedni sposób naprawic swoje życie....

Z Panem Bogiem...

Anonymous - 2010-11-23, 14:23
Temat postu: Re: 9 m-cy po rozstaniu...
wyzwanie napisał/a:
Czyli: twoja "cywilna" żona ma "kościelnego" męża więc bujaj się chłopie i teraz cierp, bo sam jesteś sobie winien...


Jeżeli jako punkt wyjścia przyjmiemy naukę Kościoła, to tak. Krótko, twardo może brutalnie.

Mnie prawdę powiedziawszy przygody Twoje i Twoich rodzin zszokowały. Namotane tak, że aż strach. Dostrzegasz to?

Ja Ciebie świetnie rozumie, też nie chcę być sam, samotność mnie przeraża, chciałbym żeby ktoś na mnie czekał w domu jak wracam z pracy albo żebym ja mógł na kogoś czekać, żeby mnie ktoś wieczorem przytulił, słowem żebym miał kogoś bliskiego. No cóż tak mi się życie potoczyło i jeżeli chcę żyć w zgodzie z Panem Bogiem, to muszę czekać na powrót żony albo jej zgon (czego jej broń Boże nie życzę) albo żyć sam. Nie wiem czy dam radę, ale chciałbym przynajmniej żeby moje dziecko miało ojca, a jak się z kimś zwiążę, to może się to skończyć tak jak w Twoim przypadku, że tej nowej partnerce nie będzie odpowiadać, że poświęcam czas dziecku z poprzedniego związku.

Ty jesteś w ,,komfortowej'' sytuacji, że z nikim nie jesteś kościelnie związany więc masz drogę otwartą. Tak jak już napisałem myślę jednak, że lepiej skoncentrować się na uporządkowaniu tego bałaganu, a nie na relacjach z kobietami. Masz 3 dzieci, zadbaj o nie. Teraz będziesz miał na to więcej czasu. Czemu się nie widujesz z nimi codziennie tylko 3 razy w tygodniu? Odnajdź radość w relacjach z dziećmi, zainteresuj się nimi bardziej.

Jak chodziłem do psychologa to wyniosłem z tego m.in. taką naukę żeby poczucia szczęścia nie budować wyłącznie czy przede wszystkim na tym, że z kimś jestem, że kogoś mam. Moje poczucie szczęścia dotychczas było na tym zbudowane. Jak mi się rozsypał jeden związek to szukałem następnego i tak w kółko. Chyba miałeś podobnie.
Co gorsza to myślę, że te kolejne kobiety były do siebie podobne.

Anonymous - 2010-11-23, 17:44

wyzwanie napisał/a:
Wiesz, gdyby można było odczytać przyszłość, gdybym wiedział, że pakuję się w toksyczny związek, albo gdyby każda z tych kobiet nosiła tabliczkę z napisem "chłopie oszukuję Cię i nie pakuj się w związek ze mną, bo będziesz cierpiał" to bym tego nie zrobił, albo ze 100 razy bardziej się zastanowił, czy tego chcę

a nie wiedziałeś że ta Twoja "nowa" wybranka ma dziecko?że jest rozwódką?że Ty masz juz dzieci z poprzednich "popapranych" już związków??
I co??? Ty nie byłeś?nie jesteś toksycznym partnerem w kolejnym i do kolejnego związku???
wyzwanie napisał/a:
Łatwo jest oceniać prawda?

Dla jasności.....ja nie dokonuję oceny....nie szufladkuję Ciebie jako osoby.Utożsamiam się tylko z treścią Twojego postu i poruszanego w nim temtu.Odnosze sie do faktów opisanych przez Cebie

wyzwanie napisał/a:
Toksyczne związki, to moje wybory, moje decyzje i teraz moje konsekwencje... wszystko to tylko moja wina co?


A czy tu ktoś mówi o winie??????Nie manipuluj chłopie!!!!!!!!!
Jak już to piszę o odpowiedzialności za swoje poczynania.O konsekwencjach przyjmowania określonej postawy i poczynań,decyzji skutkujących w czasie.

A to zasadnicza różnica pomiędzy odczuwaniem konsekwencji a winą.
Konsekwencją Twojej postawy są już :dwa związki i troje z nich dzieci z określonym przekazem międzypokoleniowym,oraz ten trzeci,ostatni (też toksyczny) już z kolejnym dwojgiem dzieci(jedno Twojej cywilnej żony,a drugie Wasze wspólne) którym juz wdrukowaliście okreslony wzorzec rodziny i małżnstwa.......partnerstwa małżnskiego,rodzicielstwa.
Wyzwanie.............i Ty stawiasz pytanie czy Ty musisz ponoscić konsekwencje swoich wyborów???????
Już te konsekwencje rozłożyłeś na 8 osób-3 matki Twoich dzieci i 4 Twoich dzieci i TY.

I jeszcze masz dalej zamiar się pozbywać się konsekwencji własnych wyborów zadjąc pytanie j.w.???????

Wyzwanie.......stań no w prawdzie o sobie!!!!!!!!!!!!!!!! o swoich decyzjach.......wyborach.... i konsekwencjach tych wyborów.
Kto ma je jeszcze ponosić więcej?????
Mało jeszcze tych ponoszących????????

Pomyśl.................Masz co naprawiać........... przede wszystkim siebie!!!!

[ Dodano: 2010-11-23, 18:11 ]
PS.to taki "palec w oko" sory jak za głęboko.Nie mam w zamiarze Ci urażać ani dyskredytować.
Wiem tylko ,że prawda oczyszcza.Czasami jest gorzka jak piołun...........ale duszę leczy.

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-23, 19:49

Witaj wyzwanie

Każdy kryzys, choć cięzki i niechciany, może stać sie trampoliną do nowego, lepszego , prawdziwego życia . Zatrzymaj się teraz i odpowiedz sobie na pytanie " co jest największym pragnieniem Twego serca '? " Czego pragniesz" " ?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group