Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Od czego zacząć ?

Anonymous - 2010-11-19, 14:28

Cytat:
Kasia przewinienia dzieci traktuje jak niemalże "koniec świata" a ja jestem dużo bardziej wyrozumiały

Może ma też problem z przebaczeniem sobie - tego, co było kiedyś? Rozmawiajcie ze sobą więcej, bo z tego, co piszesz nie macie na to zbyt dużo czasu. I te samotne noce...

To piękne, że tak bardzo troszczysz się o dzieci, ale czy nie dzieje się to troszkę kosztem Was? Jesteś mężem - po pierwsze... Ta relacja powinna być dla Ciebie najważniejszą.

Anonymous - 2010-11-19, 15:22

Do Ife, Kinga2
Bardzo żałuję, że moja żona nie chce napisać czegoś od siebie. Bo to nie jest tak ,że tylko jedna strona jest winna.
Problemem jest to, że jest bardzo skryta i cierpi w samotności. Po prawie 20 latach małżenstwa powiedziała mi ,że nigdy nie czuła się rozumiana przeze mnie, że od 15 lat myśli o rozwodzie ale nie robiła nic w tym kierunku bo żal było jej dzieci (sama wychowywała się w rozbitej rodzinie, gdzie matka z trudem wiązała koniec z końcem i moja żona od najmłodszych lat miała mnóstwo obowiązków. Nikt jej nie nauczył rozmawiać, była traktowana jak piąte koło u wozu). Jeszcze przed ślubem powtarzała mi ,że nikomu nie ufa i tak chyba pozostało do dziś.
Gorzej już chyba nie mogła trafić bo ja z kolei jestem zakompleksionym facetem z kompleksem niższości i bardziej potrzebowałem niańki niż żony. Nie rozumiałem co to znaczy być podporą dla żony tylko sam się jej uwiesiłem bo była pierwszą osobą w moim życiu która powiedziała mi ,że mnie kocha. (na swoją zgubę) :-/
Przyznaję, że nie widziałem w niej kobiety tylko opiekunkę, dobrą matkę dla naszych dzieci, kumpelkę, wszystko tylko nie kobietę.
To będzie trudne wyznanie ale chcę być szczery. Dzień przed ślubem miała wątpliwości czy dobrze robi wychodząc za mnie, nasepny kryzys nastąpił po trzech miesiącach gdy chciała abym poszedł z nią do ginekologa a ja nie umiałem spełnić jej prośby (po raz pierwszy powiedziała, że chce się wyprowadzić). Przekonałem ją żeby została.
Nie wszystko było złe w naszym małżeństwie, były też dobre momenty i ona o tym pamięta.
A teraz kolejne fakty za które wstydzę się. Byłem tak beznadziejny, że opowiadałem żonie o koleżance z pracy (pół portugalce, pół algierce) jaka to ona jest fajna itp. z perspektywy czasu widzę, że moja żona "szalała" z zazdrości(np. zadzwoniła kiedyś do mnie do pracy i przedstawiła się jako moja dawna sympatia i prosiła o spotkanie w umówionym miejscu). Po pracy od razu wróciłem do domu i opowiedziałem żonie o dziwnym telefonie a wtedy ona przyznała się, że to ona telefonowała) Mogę jeszcze pisać ?! wytrzymacie to (To jest moje rozliczenie, kiedy to piszę mam łzy w oczach co ja nawyprawiałem mojej żonie).
O żonie gdy jeszcze była tylko moją koleżanką mówiłem: taka sympatyczna dziewczyna szkoda tylko,że taka brzydka (Ona wie o tym).
Domyślam się jak bardzo zawiodłem żonę 15 lat temu gdy poroniła nasze dziecko. Zamiast wsparcia usłyszała Bóg dał, Bóg zabrał.
Jeszcze wtedy nic nie rozumiałem z tego co to znaczy być małżonkiem. Denerwowała się gdy coś wspólnie ustaliliśmy a potem będąć w domu moich rodziców stwierdzałem:wiesz mamo ty masz rację to należy zrobić inaczej.(moi rodzice nigdy jej nie akceptowali i tak jest do tej pory). Na szczęście od początku małżeństwa mieszkaliśmy oddzielnie 100 km od mojej rodziny i podobnie od jej mamy.14 lat temu namówiłem żonę abyśmy sprzedali nasze małe mieszkanie i przeprowadzili się do mojego rodzinnego miasta do dużego 4 pokojowego mieszkania w pięknej okolicy. To nic ,że codziennie musiałem dojeżdżać 100 km do pracy. Niestety żona została sama z 3 dzieci i z mężem który coraz częściej zaczął zaglądać do brata (wspólne zainteresowanie grą komputerową).
Żona mówiła, że czuje się samotna, zmęczona ciągłym przebywaniem z dziećmi i tylko z nimi a ja to ignorowałem. Moja rodzina utwierdzała mnie ,że przecież mam prawo do relaksu przed komputerem skoro tak ciężko pracuję.
Trwało to 5 lat w tym czasie moja żona zaprzyjaźniła się "bliżej" z naszym wspólnym znajomym z poprzedniego miejsca pobytu (należeliśmy do tej samej wspólnoty kościelnej).
Na początku nie widziałem w tym żadnego niebezpieczeństwa gdyż myślałem sobie naiwnie, że zdrada to nie w naszym związku.
Gdy prawda wyszła na jaw żona prosiła mnie abym jej nie wyrzucał z domu , mówiła coś o trudnym dzieciństwie.
Był też w międzyczasie mąż jej najlepszej przyjaciółki z którym"tylko"się całowała ale zabroniła mi wręcz opowiadać o tym jego żonie. Niby żałowała ale utrzymywała kontakt z jednym i drugim przez jakiś czas i na moje prośby aby skończyła z tym odpowiadała nie.
Nie było mowy o terapii, to był "mój" problem, że nie potrafię już ufać.
To bardzo mnie "zniszczyło". Tak mocno jej ufałem i nie interweniowałem gdy trzeba było więc od tamtego czasu powiedziałem sobie: nie pozwolę się już więcej oszukiwać ("będę trzymał rękę na pulsie").
Przenieśliśmy się w okolice Warszawy, żona poszła do pracy (notabene zaczęła odnosić sukcesy) i niby coś się zmieniło , coś zrozumiałem ale już nigdy nie było między nami dobrze.
Byłem uległy za wszelką cenę chciałem przywiązać żonę do siebie, nie miałem własnego zdania liczyła się tylko Kasieńka.
Zawsze chodziliśmy do kościoła ale Bóg wtedy nie był dla mnie na pierwszym miejscu. Najważniejsza była Kasia. Kasia chodzi teraz do kościoła bo tak wypada bo dzieci się buntują dlaczego ona może nie chodzić a my musimy, więc chodzi ale nie przystępuje do sakramentów nie modli się.
Póltora roku temu w naszej parafii ksiądz proboszcz odnowił kaplicę i wystawiany jest tam codziennie Najświętszy Sakrament.Zacząłem chodzić na adorację i modlić się gorąco o przemianę życia dla mnie i dla naszej rodziny, bo to co się działo było bardzo frustrujące.
I Bóg zadziałał tylko w sposób którego się nie spodziewałem. Zrozumiałem, że nie mogę płaszczyć się przed żoną, że muszę mieć własne zdanie. Nawet dzieci mówiły mi o tym.Nadal jej pomagam we wszystkich pracach domowych i to ja głównie opiekuję się dziećmi.
Zacząłem wychodzić z domu na spotkania z terapeutą, do ludzi (pozdrawiam Nałoga i grupę wsparcia dla mężczyn z rakowieckiej).Zawierzam wszystko Bogu (On jest na pierwszym miejscu ,za nim jest żona a potem dzieci)i modlę się o cud dla naszej rodziny...

[ Dodano: 2010-11-19, 15:35 ]
Najpierw do Róży,
Ja bardzo chętnie bym, porozmawiał tylko, że żona nie chce. Jeśli chodzi o samotne noce... może to i dobrze, że rzadko śpimy razem bo mniej jest nieporozumień. (przepraszam, że ja o takich przyziemnych sprawach ale z seksu nici już od roku)
Odkąd żona powiedziała, że mnie już nie kocha nie pozwala nawet się wziąć za rękę. Ja to szanuję chociaż po ludzku to jest mi ciężko bo chciałbym ją tylko przytulić bez żadnych podtekstów ale mi mówi , że nie lubi tego nawet gdy próbuję.
Rodzina jest dla mnie wszystkim i tylko to mi pozostalo aby dbać o siebie i dzieci.

[ Dodano: 2010-11-19, 15:48 ]
Do Norberta,
I znowu masz rację.
To cholerstwo wciąż jest we mnie tylko staram się to stłumić. (ale jak długo ?).
Dopóki moja żona jest jeszcze z nami i zachowuje "poprawność polityczną" jak sama o sobie mówi to jest ok.
Dopiero jak się wyprowadzi zacznie się piekło domysłów :co robi i z kim.
Terapeuta pytał mnie po co chcę wiedzieć czy jest mi wierna, radził skupić się na sobie i opiece nad dziećmi

Anonymous - 2010-11-19, 17:06

Karol, więcej myślenia o sytuacji tu i teraz...
Prawdę mówiąć Wasze dzieci to już niemalże dorosłe lub dorosłe osoby. Piszesz, że najmłodsza córka to oczko w głowie, a starsze - to już żona niezbyt interesuje się nimi... :-? A jeśli to one już puszczają nieco maminą spódnicę, a może przy tym i nie zawsze przebierają w słowach? A dorastające dzieci - potrafią dać w kość (obowiązkiem ojca jest też skarcić ) Wtedy szczególnie potrzeba zgodności między rodzicami, dzieci wykorzystają na własną korzyść każdy rozdźwięk między nimi. Może o to żona ma do Ciebie żal, bo jestem przekonana, że ma...
Bez przesady z opieką nad dziećmi, one naprawdę poradzą już sobie całkiem nieźle same. Nie musisz już pracować na noce ze względu na dzieci... Skup się teraz bardziej na żonie, dla niej bądź wsparciem. Małżeństwo Wam sypie się...
Jako żona i matka powiem Ci, że układ, jaki panuje w Waszym domu byłby dla mnie trudnym do zaakceptowania. Kobieta potrzebuje od męża czegoś więcej niż bycia super- tatusiem...
Żona, mimo, że otoczona czwórką dzieci i mężem - może tak naprawdę czuć się samotna, niepotrzebna. Ty zdajesz się wystarczać do szczęścia Waszym dzieciom. To musi być smutne dla ich mamy...
Odpowiedz sobie szczerze na pytanie "dlaczego żona nie potrzebuje bliskości z Tobą?" To ważny temat. Moim
zdaniem ta rozdzielność może być odpowiedzią ... na Twoje dzielenie rodziny.

Anonymous - 2010-11-19, 17:08

No Karolu widze że masz jeszcze dużo do naprawy ,ale i dużo już robisz. Dobrze że zobaczyłeś swoje błędy. Brzydko mówiłeś o żonie ją to pewnie boli, myślę że powinieneś popracować nad komunikacją, i przedewszystkim pokazać żonie że jest kobietą !!!a nie tylko matką i opiekunką. Myślę że to mogło być przyczyną zdrad, oni widzieli w niej kobietę a nie kurę domową jak jej mąż. Teraz już wiesz ,wiec do roboty ,ratować rodzinę i pracować nad sobą. Z modlitwą za Was Ife.
Anonymous - 2010-11-19, 18:30

Karol K napisał/a:
Do Norberta,
I znowu masz rację

Karol a czy tu chodzi o moja racje czy o pomoc Tobie......

fajnie ze wiesz...wiedza to podstawa by sie leczyć.....no cóz mawia sie na forum....
od prawdy o sobie zaczyna sie leczenie....

Karolu...wiem ..wiem że cięzko....ale mozna pokonac to świństwo.......
mi sie udało i nadal udaje

Karol K napisał/a:
Terapeuta pytał mnie po co chcę wiedzieć czy jest mi wierna


Nie chce kwestjonowac niczego......a juz napewno skupienia sie nad sobą...no chyba że w leczeniu twojej przypadłości.
Karol zazdrośnik to egocentryk ...czyli juz jest skupiony nad sobą.

Faktem jest jedno własnie odpowiedz sobie na co jest ci ta wiedza czy zona mnie zdradza???
do czego ci ta wiedza???
co zrobisz z tym jak sie dowiesz????
i dalej zakladając że sie dowiesz co zrobisz???
zabronisz??? zrobisz kłótnie???? ograniczysz??? zadziałasz emocjonalnie????

Czy czujesz to??? pytanie na co ci to wiedziec????
Bo zazdrośc to choroba...to wymysł ze jak sie dowiem to zaradze temu...to moge temu przediwdziałac...to moge zabronic..ograniczyc.....pomijam juz stany patologiczne czyli tworzenia filmów i wizji.....

A człowiek pozbawiony dysfunkcji zazdrości jak działa???
jest zdrada
...stara sie zrozumiec problem i w miare mozliwości go rozwiązać.....

Karol jestes z Warszawy czy chodzisz konkretnie do psychologa zajmującego sie tylko zazdrością.....
podstawa- to psycholog....(nieraz i psychiatra)...a terapeuta i terapie dopiero na koncu

Karol K napisał/a:
Dopiero jak się wyprowadzi zacznie się piekło domysłów :co robi i z kim.

a wiesz ??? to róznie bywa bo mi akurat w uporaniu sie z tym pomogła rozłaka :-D :-D

dasz rade chlopie ino słuchaj nałoga.....grozny co????? :mrgreen: :mrgreen:

Anonymous - 2010-11-19, 20:02

Różo,
Skoro wywołałem ten temat pojawieniem się na tym forum to będę brnął dalej i napiszę coś co nie jest miłe ani dla mojej żony ani dla mnie. (i bardzo dobrze bo już nie chcę się oszukiwać, chcę prawdy).
Problem jest dwojaki. Po pierwsze żona panicznie boi się zajść w ciążę. Opiekowała się dziećmi wiele lat i gdy już udało się jej wyrwać do pracy, do ludzi (ma sukcesy w pracy) za żadne skarby świata nie chciałaby wracać do pieluch.
Moja żona twierdzi, że żadna antykoncepcja nie jest skuteczna w 100% więc seks jawi się jej jako zagrożenie. Każda próba przytulenia z mojej strony jest chyba odbierana jako wstęp do seksu choć zapewniam ją, że tak nie jest.
Drugi aspekt to twierdzenie żony, że ją w przeszłości zgwałciłem. :?:
Na te słowa ze zdumieniem odpowiedziałem, że nie wiem o czym mówi bo nigdy ale to przenigdy siłą nie próbowałem nic osiągnąć w łóżku ani poza nim. Nadal nie wiem kiedy to mogło się wydarzyć (alkoholu prawie wogóle nie piję więc to nie ta przyczyna ,że nie pamiętam). Nawet jak było między nami dobrze to seks był raz w miesiącu gdy była pewna, że nie dojdzie do poczęcia. Choć było mi trudno to nie nalegałem starając się uszanować jej lęki (na wizytę u specjalisty jak zwykle nie chiała się zgodzić).
No a teraz Rozumiesz, jest między nami źle więc tym bardziej temat jest nieaktualny. Odpowiem przy okazji również, że po zdradzie i po tym jak omalże jej nie straciłem zacząłem patrzeć na nią jak na kobietę i z biegiem lat podoba mi się jeszcze bardziej. Daję jej to odczuć kupując jej nie tylko kwiaty....
Nie wiem jak "ugryźć" ten i inne tematy bo żona mnie ignoruje.Jest bardzo logiczną , konkretną i zdecydowaną osobą ale gdy tylko spróbuję rozmawiać o nas to następuje jakaś blokada - nie potrafi powiedzieć nic sensownego tylko , że nie kocha i mogę zabrać sobie dzieci bo ona je tylko urodziła itp.itd.

[ Dodano: 2010-11-19, 21:15 ]
Norbert,

Egoizmu ci u mnie dostatek ale z drugiej strony jeśli emocjonalnie nie wyrwę się z bagna pod tytułem uzależnienie od żony to nie będę w stanie jej nic ofiarować oprócz cierpienia.
Ja do niedawna nie miałem własnego zdania,było tylko Kasia wie lepiej, jest mądrzejsza a wygadana napewno. Nie zdarzyło się w naszym małżeństwie aby przyznała mi rację. Zawsze jej musi być "na wierzchu".
Nie chcę już życia w strachu, że znów mnie okłamuje (wtedy do niczego nie chciała się przyznać mówiła: możesz mi ufać, dopiero jak już nie mogła zaprzeczyć to był lament).
Chciałbym uczciwych reguł i fair play z obydwu stron. Ja rozumiem ,że może już mieć dosyć powtarzania, że jestem zazdrosny bez powodu, że mogę jej zaufać. Wiem ,że zabrzmi to trochę jak melodramat ale ja jej ufałem jak nikomu na świecie i ona to zniszczyła (co prawda dopomogłem jej swoim zachowaniem ale dlaczego wybrała ten właśnie sposób aby mi "dokopać").
Pewnie jest tak jak powiedział mi nałóg abym dał jej czas i nie naciskał a tymczasem kupiłem sobie parę ciuchów(do tej pory uważałem, że szkoda pieniędzy, że inni bardziej potrzebują) zacząłem uprawiać aktywność fizyczną i wychodzić z domu do ludzi. Ja nawet wczesniej nie poszedłem z kumplami na piwo tylko szybciutko wracałem do mojej żony i dzieci. (co prawda mówiła mi często kup sobie coś, idź z chłopakami na piwo ale to ja sam nie dawałem sobie przyzwolenia na to).
Syn śmieje się ze mnie, że nie mam wogóle przyjaciół ani żadnej pasji i to jest prawda.
Teraz to zmieniam i jest mi z tym dobrze i mam już w dużej mierze "odkleiłem" się od żony co wcale nie oznacza, że już mi na niej nie zależy. Wręcz przeciwnie staram się ją wyciągnąć z domu , rozruszać ale ona twierdzi, że jest już za stara aby się uśmiechać, i robić mniej lub bardziej szalone rzeczy.(Na propozycję wyjazdu nad morze ,w góry czy gdziekolwiek zawsze jest jedna odpowiedź:nie). Dlatego robię to z 14 letnim synem i dziewczynami. Ona sama się wyłącza z rodziny. Nie musi być tyle godzin w pracy, to jest jej wybór. A`propos psychologa specjalisty od zazdrości to nie przyszło mi to nawet do głowy-muszę pomyśleć :mrgreen:

Anonymous - 2010-11-20, 08:59

Karol..cieszę się że"puściło" i zacząłeś pisać.
Zwroty czasami są nietrafne,czasami dołujące.........ale są i trafne.Zreszta wszystkie sa potrzebne.Wszystkie do rozważenia.
Po co????
Bo są lustrem.!!!!!!!
Często jest tak,że nawet wtedy gdy najbardziej ktoś oponuje,protestuje,wypiera sie i odcina od zwrotu ,to dlatego że ma to o czym mowa w zwrocie głęboko ukryte,wyparte,nie chce się do tego przyznać.
Dopiero zwrot,lustro pokazuje głęboko skrywaną prawdę.
Widok(wspomnienie) często mało przyjemne......................... i bunt,niezgoda wewnętrzna .........bo jak ona/on może tak mi pisać.

Tak często bywa(akurat w innych wątkach dziś to czytałem)

Karol............... Pan Bóg daje nam to co jest dla nas najlepsze............tylko tak cięzko nam rozpoznać to co dla nas najlepsze.
Kryzys................ jest PO COŚ!!!!!!
Ty juz to wiesz.

Karol..............fajnie że jesteś.
Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-20, 10:11

Karol K napisał/a:
A`propos psychologa specjalisty od zazdrości to nie przyszło mi to nawet do głowy-muszę pomyśleć


Na wstepie Karol zobacz jaki dostałes piekny post od Ojca opiekuna z Rakowieckiej.....

ukłon w ta strone do Pana opiekuna hiiiiiii :mrgreen: :mrgreen:

Karol a teraz faktycznie ...pomysl..pomysl....bo to najwazniejsze ....psycholog zajmująy sie tylko tym zagadnieniem najwięcej moze pomóc.....
ja chodziłem na Bednarska do Caritas.......ale jak chcesz poszukam cos wiecej ....

Karol tylko nie odbierz tego zle co teraz napisze

.....w przypadku zazdrości warto nieraz i skorzystac z pomocy psychiatry.....by dostac"witaminki" (no wiesz takie specjalne).
A po co??? by nie było własnie tych filmików...gdzie zona jest??? co zona robi???czemu zona jeszcze nie wraca??? a z kim zona jest??? a co to za sms do zony??? a od kogo jest ten telefon??? a czemu tak pieknie dzis wygląda??? a czemu ma tyle nowych ciuchów???? a co Ona taka wogóle sliczna????

By wyłaczyć własnie szereg takich beznadziejnych i głupkowatych pytan.......trzeba sobie pomóc

....to fajnie ze masz własne cele,to fajnie ze dbasz o kondycje,o swój visage....ale oprócz dbałości o zewnetrza strone jaka niewątpliwie jest potrzebna...

.
Bys chocby z czasem w lustrze zobaczył faceta.....i zawył noooooooo kurde NIEŻLE

....potrzebna jest jednak swera wewnetrzna....a ta dzieli sie na dwie czesci
ta pierwsza zwiazana z wiarą(obys nagle nie urwał sie z łańcucha i poszedł w las)

.....i ta druga wpływająca kojąco na organizm -strefa lecznicza....bo zbyt długi czas problemów,filmów,nerwów,fantazji...doprowadza z czasem do stanów depresyjnych ...no a dopiero wtedy człek staje sie nieznośny..i tragiczny dla otoczenia


trzym sie chłopie i Pogody Ducha

pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group