Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Od czego zacząć ?

Anonymous - 2010-11-18, 17:45
Temat postu: Od czego zacząć ?
Witam,

Zacznę od tego, że czytam wypowiedzi forumowiczów od jakiegoś czasu ale do tej pory nie miałem odwagi aby napisać o swoim problemie.
Jesteśmy z Kasią małżeństwem od 20 lat. Mniej więcej rok temu moja żona powiedziala mi, że mnie nie kocha i ,że chce rozwodu. Kasia stwiedziła, że chce być wolna(co to konkretnie dla niej oznacza do tej pory nie wiem, bo nie chce mi powiedzieć).
Przyznaje, że wina za nieporozumienia w związku leży po obydwu stronach ale nie chce nic naprawiać, małżeństwo nie ma szans na przetrwanie i ,że chce rozstać sie w kulturalny sposób.
Oznajmiła dzieciom (a mamy ich czworo), że nie kocha ich tatusia i ,że mogą wybrać z kim chcą być bo ona się wyprowadza z domu.
Mnie udało się dowiedzieć, że przez te wszystkie lata była ze mną nieszczęśliwa ale przed odejściem powstrzymywała je myśl o dzieciach.
Teraz jak twierdzi nie ma to już żadnego znaczenia bo dzieci są tylko moje :shock: i ,że w sądzie zgodzi się na wszystko byle tylko dostać rozwód.
Starszymi dziewczynami nie interesuje się już od czerwca tego roku (nie rozmawia z nimi ze wszystkim odsyła je do mnie i otwarcie im mówi, że jej nie obchodzą). Najwiekszy szok przeżyłem wczoraj gdy wyszło na jaw ,że nasza najmłodsza córka (12 letnia) jej oczko w głowie też nie zasługuje na miłość bo dziecko ze strachu przed mamą przyszło do mnie i opowiedziało, że próbowała palić papierosa. Córka jest załamana bo mama powiedziała jej ,że już jej nie kocha tak jak starszych sióstr. Nie pomogły moje tłumaczenia. Dziecko nie może spać , ciagle powtarza ,że to jej wina i , że lepiej by było jakby umarła. Na nic się zdają nasze tłumaczenia tzn.moje i starszego rodzeństwa, że mama już od dawna jest ciągle w złym humorze i ,że to nie jest jej wina.
Dzisiaj rano zapytałem żonę dlaczego tak traktuje dzieci, co one jej zrobiły. Jedyna odpowiedź żony to taka , że już niedługo się wyprowdzi i będziemy mieli świety spokój (nie wiem czy to jest wogóle możliwe ale powiedziała, że w sądzie chce zrzec sie prawa do opieki nad dziećmi).
Wiem, że jest jej ciężko chociaż nie wiem dlaczego. Od dawna nie rozmawia ze mną. Na wszelkie próby umówienia się z mediatorem odpowiada, że nikomu nie będzie opowiadać co się z nią dzieje.
Na koniec dodam, że jestem niemalże codziennie w kościele na adoracji i na mszy świetej i modlę się w intencji uratowania naszej rodziny ale w takich momentach mam po ludzku dosyć.
Jeśli ktoś zechce podzielić się swoimi przemyśleniami co dalej robić to będę wdzięczny.

Anonymous - 2010-11-18, 18:17

Karol witaj.................
Dobre miejsce.

Anonymous - 2010-11-18, 18:50

Witaj Karol.
Twoja sytuacja jest bardzo podobna do mojej tylko, że ja jestem już dwa lata później.
Gdy dwa lata temu usłyszałem take same słowa jak Ty, było to dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Znajomi mówili mi, że musi kogoś mieć, ale ja w to nie mogłem uwierzyć.
Niestety dopiero rok później, gdy żona wyprowadziła się z domu zostawiając mnie i dzieci, znalazłem przypadkowo dowód na to, że już od dawna mnie zdradzała.
Twoja sytuacja może być inna, choć też nie możesz zrozumieć postępowania żony.
Zastanów się. Może żona jednak kogoś ma i do niego jej tak śpieszno.
Nie mogę jednak zrozumieć kobiet, które z dnia na dzień przestają interesować się własnymi dziećmi.
W przypadku mojej żony istniał i nadal istnieje problem medycyny niekonwencjonalnej, medytacji, noszenia tzw. pierścienia Atlantów, czytania gazety Szaman itp.
Tłumaczę sobie, że ona nie jest obecnie sobą i dlatego tak traktuje własne dzieci.
W przypadku Twojej żony pewnie nie ma tego co u mojej żony, ale musi być jakiś powód, bo to nie jest normalne zachowanie matki w stosunku do dzieci.
Wiem, że jest Ci obecnie ciężko i trudno doradzić coś co by przyniosło szybko ulgę.
Mnie bardzo pomogło czytanie tego forum, słuchanie wykładów i kazań, o których jest mowa często na tym forum. Bardzo pomogło i nadal mi pomaga zbliżenie się do Boga i modlitwa, ale to już jak piszesz zrobiłeś.
Nie potrafię Ci pomóc w inny sposób jak opisując w urywkach moją historię, która jest podobna do Twojej. Może coś Ci to pomoże.
Acha, zanim zaczniesz oceniać jednoznacznie negatywnie swoją żonę, popatrz na swoje postępowanie wobec niej w przeszłości. Napewno znajdziesz tam również wiele swojej winy obecnej sytuacji. Postaraj się coś w sobie zmienić, czyli jak Wszyscy na tym forum by Ci powiedzieli - zajmij się pracą nad sobą.
Obojętnie jak Twoja sytuacja się rozwinie pamiętaj, że czas goi rany (choć niestety nie całkowicie) i nie jest to pusty slogan.

Będę pamiętał o Tobie w modlitwie.

[ Dodano: 2010-11-18, 19:14 ]
Karol - jeszcze jedno.
Pytasz co robić. Ja na początek znalazłem katolicką poradnię małżeńską i udało mi się namówić żonę aby tam ze mną poszła. Pomimo, że nie pomogło to w utzymaniu naszego małżeństwa, to wiele zrozumiałem dzięki tym spotkaniom w poradni.
Warto posłuchać obcej osoby, która zobaczy Wasz problem z innej perspektywy.
Może Wam, a w szczególności żonie pozwoli zrozumieć swoje błędy.

Anonymous - 2010-11-18, 19:50

Dzięki Winny,

Rzeczywiście, był 9lat temu pewien mężczyzna w życiu mojej żony. Gdy to się wydało prosiła mnie abym jej nie odtrącał. Wtedy to był szok bo wierzyłem swojej żonie jak nikomu.
Przeprowadziliśmy się do innego miasta, zaczęliśmy wszystko od nowa ale przyznaję, że długo nie mogłem sobie z tym poradzić.
Zacząłem być chorobliwie zazdrosny, sprawdzałem jej pocztę, sms-y.
Teraz wiem, że to było głupie. Osaczyłem swoją żonę i "zabiłem" swoją zaborczością.
Dzięki Waszemu dzieleniu się swoimi doświadczeniami "dorosłem" do tego aby nie zatruwać życia mojej żonie i już nie kontroluję , nie pytam dokąd idzie i kiedy wróci ale dla mojej żony to za mało.
Ona ignoruje zmiany które we mnie zaszły i wciąż powtarza ,że potrzebuje wolności.
Co do pomysłu aby udać się do poradni małżeńskiej. Niestety, moja żona nie godzi się na takie rozwiązanie.
Co gorsza twierdzi ,że przysięga złożona w kościele przed Bogiem nie ma dla niej najmniejszego znaczenia.
Żal mi żony bo widzę, że jest jej źle ale nie wiem jak jej pomóc . Nie znam też osoby która byłaby dla niej autorytetem. Czasem myślę, że zgoda na rozwód byłaby tym czego jej trzeba aby była szczęśliwa( wiem ,że nie jest szczęśliwa ze mną).

[ Dodano: 2010-11-18, 19:52 ]
Witam,
Zgadzam się z Tobą Nałóg ,że to forum to świetne miejsce i dziękuję za podpowiedź :lol:

Anonymous - 2010-11-18, 22:03

Rozwód nie da jej szczęścia - nie myśl tak bo to nieprawda.
Prawdopodobnie nie jest z Tobą obecnie szczęśliwa, ale to się może zmienić.
Niestety do tanga trzeba dwojga. Jeżeli obecnie nie chce słyszeć o naprawie małżeństwa to nie nalegaj. Twoja żona mówi, że potrzebuje wolności. Myślę, że ma na myśli życie wolne od Twojego kontrolowania. Tak jak napisałeś, osaczyłeś ją, a ponieważ trwało to długo to nie myśl, że jak tylko przestałeś ją kontrolować, to od razu ona się odblokuje w stosunku do Ciebie.
Dałeś jej już wolność nie kontrolując jej. Tak trzymaj dalej. Teraz czas powinien pracować na Twoją korzyść. Martwi mnie tylko postawa Twojej żony w stosunku do dzieci, ale nie odważę się stawiać "diagnozy" - nie jestem osobą kompetentną w tym temacie.
Dobrze byłoby gdyby żona uwierzyła, że zrozumiałeś że kontrolując ją krzywdziłeś ją. Powiedz jej to. Niech usłyszy to od Ciebie. Prawdopodobnie nie uwierzy Ci w twe słowa, ale usłyszeć od Ciebie je powinna.
Zastanawiam się też, czy nie powtarza się jednak sytuacja z przed 9 lat? Obym się mylił.

A tymczasem - Bóg, modlitwa i czas, to to co jest Ci teraz najbardziej potrzebne.

Anonymous - 2010-11-18, 22:38

Smutna historia. Żal strasznie dzieci.

Nie zadręczaj się, zawsze mogłeś być lepszym mężem, ale to nie Ty nawaliłeś.

Na podstawie własnych doświadczeń i dziesiątków historii, które przeczytałem tu i na innych forach, mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że nie masz żadnego większego wpływu na swoją żonę. Nie przekonasz jej logicznymi argumentami, płaczem, prośbami, dziećmi, niczym.

Pozostaje Ci jej nie zatrzymywać, jasno jej powiedzieć, że robi źle, że Ty na nią czekasz i dzieci również, że się pogubiła i jak kiedyś się ocknie z tego amoku, w którym się znalazła, to Ty i dzieci ją przyjmiecie z otwartymi rękami i żeby nie bała się wrócić.

Anonymous - 2010-11-18, 22:39

Karol witaj. Jestem pewna że z Twoją żoną dzieje się coś złego, nie można przestec ot tak sobie kochac swoje dzieci, nie mieści mi się to w głowie poprostu. Żona Twoja musi miec jakiś powód by tak mówic.Jest kilka żeczy które przychodzą mi do glowy.Jak byłam kiedyś w depresji i koniecznie chciałam ją zataic przed mężem taż wygadywałam takie głupoty chociaż nigdy nie do dzieci,one zawsze czuły moją miłośc, ale myślałam tak choro że jak zrobie wszystko by mnie znienawidzieli to potem łatwiej mi będzie zrobic to co planowałam (samobójstwo)i że nie będą mnie opłakiwac ,byłam wtedy bardzo nieprzyjemna, ale to przez chorobę ,na szczęscie nie trwało to długo.Druga myśl to że Twoja żona jest opętana, wpadła w jakąś sekte czy coś podobnego, a na końcu że kogoś ma,ale nie rozumiem dlaczego przestałaby wtedy kochac dzieci. Może u Ciebie tego nie ma to tylko moje myśli, ale radzę obserwowac żonę , może ona cierpi,spojrzec w przeszłośc co sie wydarzyło że ona tak dziwnie się zachowuje,bo dla mnie to bardzo dziwne, zdrowi tak nie przestają kochac swoje dzieci z dnia na dzień,jeszcze do tego niewinne. Zalecam modlitwę ,ofiarowanie Komuni Świętej w jej intencji. Ja obiecuję modlitwę za Was a w szczególności za wasze dzieci bo to musiało ich strasznie zabolec gdy usłyszały takie słowa od mamy.Wytłumacz im że ona tak nie myślała i że nie jest teraz sobą.Pozdrawiam.
Anonymous - 2010-11-19, 00:45

Karol K,
Witaj na forum.
Zgadzam się z Ife, twoja żona wykazuje nietypowe i bardzo niepokojące podejście do życia.
Oprócz tego co napisała Ife ja mam jeszcze jedno spostrzeżenie. Wróć do tego czasu gdy do Waszego związku weszła zdrada. Czy oprócz osaczania żony zrobiłeś coś konkretnego dla ratowania małżeństwa? Rekolekcje, wspólnota, terapia?
Czy wogóle pracowaliście wspólnie ad zadośćuczynieniem Bogu za grzech cudzołustwa i próbowaliście odzyskać czystość małżeńską? Jesli nie to znaczy, że problem nie został wyleczony tylko zasypany piachem i zwyczajnie zropiał.
Każda zdrada wymaga zadośćuczynienia Bogu, wybaczenia ludziom i odzyskania czystości małżeńskiej. Bez tego nie da się budować czystej miłości.
Na naszym forum jest temat o RCSM-poczytaj wszystko co tam jest i postępuj według zaleceń. Wtedy zaczniesz oczyszczać część duchową Waszego małżeństwa, ale do ludzkiej i doczesnej niezbędna będzie terapia-najlepiej w chrześcijańskim ośrodku psychologicznym lub na rekolekcjach- w zależności od możliwości.
Zapraszamy do terenowych kól Suycharu-poszukaj czy jest w Twoim mieście, jeśli nie nasze forum jest otwarte 24 godz. na dobę. Terapia darmowa i wielotorowa. :mrgreen:
Wracając do Twojej żony, oprócz problemów duchowych może by jeszcze jakiś typowo cielesny.Pomyśl czy kryzys nie zaognił się od jakiegoś konkretnego momentu, a jeśli tak, sprawdź dyskretnie co się wtedy wydarzyło.
Podpytaj delikatnie swoje córki od kiedy mama jest taka inna i czy czegoś nie skojarzą.Dzieci są bardzo bystre i ich spostrzeżenia mogą być bardzo pomocne przy ratowaniu rodziny.
A tak od siebie zachęcam Cię do mobilizacji wszystkich dzieci do modlitwy różańcowej w intencji rodziny-choćby dziesiątka, ale razem.Wszyscy módlcie się o pomoc dla Was.
To pomoże nie tylko rodzinie, ale i tej córce, która ma dziś problemy ze stresem.

Anonymous - 2010-11-19, 09:43

Karol K napisał/a:
Zacząłem być chorobliwie zazdrosny, sprawdzałem jej pocztę, sms-y.
Teraz wiem, że to było głupie. Osaczyłem swoją żonę i "zabiłem" swoją zaborczością.
Dzięki Waszemu dzieleniu się swoimi doświadczeniami "dorosłem" do tego aby nie zatruwać życia mojej żonie i już nie kontroluję , nie pytam dokąd idzie i kiedy wróci ale dla mojej żony to za mało.
Ona ignoruje zmiany które we mnie zaszły i wciąż powtarza ,że potrzebuje wolności.
Co do pomysłu aby udać się do poradni małżeńskiej. Niestety, moja żona nie godzi się na takie rozwiązanie.
Co gorsza twierdzi ,że przysięga złożona w kościele przed Bogiem nie ma dla niej najmniejszego znaczenia.


Karol piszesz i nic nie rozumiesz...

Człowieku czy twoja zona zachowuje się dziwnie???? a czy dziwnie zachowuje się zwierzyna osaczona na polowaniu???

jak chce przezyc..jak ucieka za swoją wolnością....zanim zastanowisz sie co leczyc w swojej zonie...to biegiem sememu do specjalisty....
zanim do specjalisty to poczytaj tematy ,fora zazdrośc i umieranie związku...
do czego to prowadzi.....ufffff Karol wiesz jaka najczęściej dawana jest rada??...tym jacy zyja z chorobliwie zazdrosnymi -----to ratuj się i zmykaj.

Karol piszesz zona nie chce pojąc twoich zmain tak???
-a ja zapytam sa faktyczne???
-a sa prawdziwe????
-a sa skuteczne????

Tylko uczciwie przed soba....odpowiedz..nawet nie nam i nie tu

Nie pytasz..nie kontrolujesz,nie przeszukujesz
....no to ja zapytam bez leczenia i terapi ile wytrzymasz????

Karol pewne doznania życiowe otwieraja w nas niekiedy dysfunkcje....no cóz byc może zdrada zony otworzyła tylko furtkę jaka istaniała ,lecz była przymknieta z napisem ZAZDROŚĆ.........

Napisze tak .........
zona nie uwierzy ..do momentu az nie będzie pewna ..a teraz czego chce ucieczki..wolności..swobody.

Piszesz dalej nie wierzy w sakrament..malżeństwo nic dla niej nie znaczy.
A ja zapytam a co ma znaczyć???
..a dla Ciebie cos znaczy???...
bo przeszukujesz,bo nie ufasz...bo żyjesz w grzechu zwanym ZAZDROŚĆ...

Karol zacznij ty od siebie....i swojego prostowania.......a zonie daj oddech

Anonymous - 2010-11-19, 11:53

Cytat:
Starszymi dziewczynami nie interesuje się już od czerwca tego roku (nie rozmawia z nimi ze wszystkim odsyła je do mnie i otwarcie im mówi, że jej nie obchodzą). Najwiekszy szok przeżyłem wczoraj gdy wyszło na jaw ,że nasza najmłodsza córka (12 letnia) jej oczko w głowie też nie zasługuje na miłość bo dziecko ze strachu przed mamą przyszło do mnie i opowiedziało, że próbowała palić papierosa


Karol, przebaczyć zdradę trudno. Jeśli uda się - pojednać się trudno. A jeśli i to już stanie się - trzeba jeszcze nadal ciężko pracować nad sobą. Przede wszystkim nad tym, żeby nie popaść w pychę i ciągle - SZA NO WAĆ. Chyba przyznasz mi rację, że łatwo o ten brak szacunku, nie żeby pogardzać w taki jawny sposób, ale np. wychowanie dzieci... Już może być trudno o zgodność w tym względzie, bo ja mogę wiedzieć lepiej, ja mogę rozumieć dzieci lepiej, ja mogę kochać lepiej, to ja jestem miłosierny :-D . Nic dziwnego, że córka przyszła z problemem do Ciebie... Tata jest lepszy.
A dlaczego mama karze brakiem miłości za przewinienie? Choć przecież na pewno pozornie... Może sama jest karana od lat - brakiem miłości z Twojej strony? Czy nie to chciała Ci w tej sytuacji przekazać "skoro ten, kto zgrzeszył nie zasługuje na miłość - nie mogę teraz kochać córki", "zapaliłaś raz, będziesz palić dalej - nie wierzę w twoją zmianę; nie wierzę, że to jednorazowy wybryk".
- Bo i wasz tatuś mi nie wierzy................ Hmm, to przecież Twoja "filozofia" - życia po zdradzie.
Może tu kryje się rzeczywisty powód odejścia żony?
Przemyśl ten incydent z papierosem... Tam znajdziesz mnóstwo odpowiedzi co do Was. Będziesz nieustannie kontrolował córkę? Chyba jednak zaufasz...
A dzieci, jak postrzegają swoją mamę? Dbasz o jej piękny wizerunek w ich oczach?
Czy potrafisz, kiedy różnica zdań pomiędzy Wami w kwestii wychowaczej - przyznać żonie rację lub chociaż zamilknąć, aby potem, już tylko we dwoje - przedyskutować problem?

Anonymous - 2010-11-19, 13:00

Różo,
Dziękuję ,że zechciałaś podzielić się swoimi przemyśleniami. Zacznę od końca Twojej wypowiedzi:Czy dbam o piękny wizerunek żony w oczach dzieci ? Chyba nie ale zawsze staram się tłumaczyć "humory" mojej żony cieżką pracą chociaż to trudne bo od dawna wraca do domu jak na ścięcie, wiecznie skwaszona, niezadowolona.Na pytania odpowiada skrótami, niechętnie. Podzieliliśmy się opieką nad dziećmi w ten sposób, że ja pracuję tylko w nocy a w dzień jestem z dziećmi. Kasia wieczorem wraca z pracy a ja wychdzę do. To naturalne ,że jak dzieciaki wracają ze szkoły to chcą opowiedzieć co się wydarzyło w szkole. To ja jestem nieustannie do ich dyspozycji.Odwożę i przywożę z dodatkowych zajęć. Chodzę na zawody w których biorą udział.Żony nie ma w tym czasie bo jest w pracy.
Jeśli chodzi o podejście do wychowywania dzieci to tu rzeczywiście bardzo się różnimy. Kasia przewinienia dzieci traktuje jak niemalże "koniec świata" a ja jestem dużo bardziej wyrozumiały.Na tym tle często dochodzi do nieporozumień.
Jeśli chodzi o okazywanie uczuć to wydaję mi się ,że często daję jej odczuć ,że ją kocham, że troszczę się o nią ,że mi się podoba i zależy mi na niej. To nie tylko słowa - oprócz pracy zawodowej zmywam naczynia (teraz już wspólnie z dziećmi bo są dyżury) piorę, prasuję, sprzątam mieszkanie.
Tak było od początku bo tak wychowała mnie moja matka, żebym był samodzielny.
Ale to nie jest to czego potrzebuje moja żona.
Zdradę wydaje mi się,że przebaczyłem i nie myślę o tym nieustannie.(nie zatruwa mi to życia).

Anonymous - 2010-11-19, 13:11

Karol K napisał/a:
Chyba nie ale zawsze staram się tłumaczyć "humory" mojej żony cieżką pracą chociaż to trudne bo od dawna wraca do domu jak na ścięcie, wiecznie skwaszona, niezadowolona.

Tłumaczyć???? tłumaczy się wówczas gdy cos niezozumiałe....
a czy żona nie ma prawa do złego humoru????

A gdzie wtedy miejsce kochającego męża co????
..czy przypadkiem nie winien zadbac o konfort odpoczynku...umilic ten zły humor,zając się domem i dziecmi
Ja widze błędy miły Panie w przekazach....błędy w zachowaniu i własnie tych błedów pewnie ma dośc żona...

sorry ale zweryfikuj uczciwie swa postawę i zachowanie..a dopiero potem zastanawiaj sie CZEGO POTZREBUJE TWOJA ZONA.....

Anonymous - 2010-11-19, 13:27

Norbert,
Zgadzam się, że błędów popełniłem całą masę. Ja się staram jej "dogodzić".Pytam jak ci minął dzień, może jesteś głodna itd, itp. A jeśli chodzi o zajmowanie się dziećmi i domem to przeczytaj moją odpowiedź do Róży.
Nawet dzieci mi mówią: przestań jej tak nadskakiwać ,miej swój honor. Ona i tak cię nie pokocha, i tak to nic nie da.
Jeśli chodzi o pracę nad sobą. Chodzę na spotkania z psychoterapeutą (chrześcijańskim) na Kinową. Należę do grupy wsparcia dla mężczyzn na Rakowieckiej która realizuje program 12 kroków (pozdrawiam Nałoga). Byłem na kilku kursach typu Poznaj siebie no i co uważam za b.skuteczne to częsta obecność na mszy św. inaczej już bym się poddał. Bo z natury jestem niecierpliwy :mrgreen:

[ Dodano: 2010-11-19, 13:39 ]
Masz rację. Czuję to wyraźnie, że po ludzku niewiele mogę już zdziałać oprócz tego ,że będę pracował nad swoim rozwojem abym był silniejszy i gotowy aby przyjąć swoją małżonkę jeśli zechce wrócić.
Czytam to forum i jestem bardzo wdzięczny za wszystkie wpisy bo one pokazują ,że można inaczej na przkór temu co proponuje świat.
Jeszcze nie tak dawno wydawało mi się ,że mogę zacząć życie z inną osobą, że też mam prawo być szczęśliwy, że przecież to nie ja opuszczam rodzinę.
Bogu dzięki, że mnie tu przyprowadził :lol:

Anonymous - 2010-11-19, 14:00

Karol K napisał/a:
Jeszcze nie tak dawno wydawało mi się ,że mogę zacząć życie z inną osobą, że też mam prawo być szczęśliwy, że przecież to nie ja opuszczam rodzinę

Bez paniki każdy tak myślał....ale już pewnie wiesz czego chcesz...zatem ralizuj to
Karol K napisał/a:
Należę do grupy wsparcia dla mężczyzn na Rakowieckiej która realizuje program 12 kroków


I świetnie choc grupa mitingowa ..a praca z programem 12 k to dwie rózne rzeczy....
ale skoro jestes w rękach nałoga to super......może i zmobilizuje cie do pracy w samym programie 12 k........

wie co z tym zrobić i jak zmotywowac człowieka
Karol K napisał/a:
Byłem na kilku kursach typu Poznaj siebie


fajnie fajnie ale mam pytanko co z zazdrością????
wiesz Karol to niestety nie jest taka krostka jaka się pojawia i zaraz znika.....
to jest mocny temat do przepracowania.....czemu jest ta zazdrośc,,,co jest jej powodem......

Rozmawiałes na ten temat z nałogiem????


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group