Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Przypadek zupełnie beznadziejny

Anonymous - 2010-12-14, 13:27

róża napisał/a:
Problem pewnie w tym, że nazbyt dużo myślimy - o sobie...


Z tego zawsze wynikają mniejsze lub większe problemy. :-)

Anonymous - 2010-12-14, 16:08

róża napisał/a:
Cytat:
Zazwyczaj pojawia się ktoś do kogo zdradzacz się zbliża i zbliża, a jak się zorientuje, że jest już naprawdę blisko to jest po wszystkim.

Wujcie, no dobra, ale jest jeszcze ten czas emocjonalnego zbliżania się do siebie (a chyba zwykle jest), któremu jakaś refleksja towarzyszy... Nie wierzę, żeby to działo się tak niezależnie od woli, bezmyślnie.
Może to czasem zgubna wiara w przyjaźń damsko - męską, że ona jest możliwa? Ale to też: na pewnym etapie znajomości na pewno można było zaniepokoić się, że zmierza w niewłaściwym kierunku, że przybiera odcień - również pożądania.
Moim zdaniem - zdrada jest skutkiem...
Jesteśmy istotami myślącymi, choćbyśmy nawet tego nie chcieli - myślimy, analizujemy :-D
Problem pewnie w tym, że nazbyt dużo myślimy - o sobie...


Mogę pisać o moich obserwacjach żony. Ona jeszcze na 3, a może nawet 2 tygodnie przed taką już bezpośrednią zdradą tj. przed pierwszym pocałunkiem (dla mnie zawsze takim punktem bycia z kimś jest pocałunek) użalała mi się, że urwał jej się kontakt z tym kolegą. Wcześniej spędzali dużo czasu ucząc się razem do egzaminu zawodowego (głównie przez internet, ale czasem też bezpośrednio). Ja zdawałem ten sam egzamin wcześniej i też się uczyłem z koleżanką więc ją na swój sposób rozumiałem. Mówiłem jej, że rozumiem, że jak się ma jeden wspólny problem (egzamin) to ludzie się do siebie zbliżają, ale egzaminy się skończyły on ma rodzinę, ty masz rodzinę i każde wraca do normalnego życia. Że ja z moją koleżanką też mam ograniczony kontakt i to wszystko.

Wiecie gdybym nie miał podobnej sytuacji to może zapaliłabym mi się wówczas czerwona lampka i coś by było jeszcze do ratowania, ale myślę, że już wtedy było pozamiatane.

Piszę to dla zobrazowania, że moja żona nie zdawała sobie wówczas jeszcze sprawy, że się zakochała, że coś jest nie tak, bo przecież nie zwierzałaby się swojemu mężowi, że brakuje jej kontaktu z kolegą.

Co do przyjaźni damsko - męskiej to mój psycholog twierdzi, że w zasadzie taka nie może istnieć, chyba że te osoby wychowują się razem od dzieciństwa. Koniec końców któraś ze stron liczy na coś więcej niż tylko przyjaźń. Zdarzyło mi się o tym przekonać.

[ Dodano: 2010-12-14, 21:03 ]
Kolejna faza kiepskiego humoru.

Jakiś czas temu pisałem, że już wolę jak żona warczy niż jak jest normalna. Ostatnio była normalna i było mi jednak ok, teraz od dwóch dni warczy. Wczoraj jak coś jej próbowałem opowiedzieć, to usłyszałem: ,,g... mnie to obchodzi'', dziś naskoczyła na mnie bez powodu. Jak ją poznałem to taka wulgarna nie była.

Jeszcze wygląda na to, że jak cała jej rodzina (Bogu dzięki wygląda na to, że w miarę wszyscy się pogodzili ze sobą, choć dziadkowie wciąż nie wiedzą, że jest w ciąży i nie wiem co będzie jak się dowiedzą) wraz z nią i naszym dzieckiem zasiądzie do wigilijnego stołu, a ja będę sam czekał aż mi wyda dziecko i będę mógł pojechać do swoich rodziców. Strasznie to przygnębiające. Jakby mnie ktoś zaprosił to bym poszedł, choć byłoby to dla mnie trudne.

Wykończy mnie to wszystko. Może jak przeżyję te wszystkie ważne chwilę w nowej rzeczywistości to kolejny rok będzie łatwiejszy.

Proszę o modlitwę. Żeby mnie spotkała odrobina szczęścia.

Anonymous - 2010-12-15, 10:52

Cytat:
Jakiś czas temu pisałem, że już wolę jak żona warczy niż jak jest normalna. Ostatnio była normalna i było mi jednak ok, teraz od dwóch dni warczy. Wczoraj jak coś jej próbowałem opowiedzieć, to usłyszałem: ,,g... mnie to obchodzi'', dziś naskoczyła na mnie bez powodu. Jak ją poznałem to taka wulgarna nie była.



Wujcie, lepiej będzie dla Ciebie nie oczekiwać dziś zbyt wiele. To bardzo trudny czas dla żony... Próbuję wczuć się w jej położenie: dziadkowie nie wiedzą o ciąży (pewnie boi się ich reakcji, kiedy to już prawdę trzeba będzie wyjawić), brakuje jej oparcia w ojcu dziecka, a Twoje wizyty zapewne budzą wyrzuty sumienia. Stare zepsute, nowe ...niepewne. Jeśli dodać do tego niepokoje i niedogodności związane z ciążą - trudno oczekiwać, że żona będzie miła, spokojna...To raczej Ty masz wykazać się spokojem. Teraz najważniejsze to najmniejsze, czyli nienarodzone.
Jeśli Ty masz fazy :-) , jeśli chodzi o humor, tym bardziej może je mieć żona. To stan - odmienny przecież.

Anonymous - 2010-12-16, 21:47

Teraz dla odmiany jest miła. Zaproponowała bardzo nieśmiało żebyśmy poszli z dzieckiem oglądać jakieś Bożonarodzeniowe atrakcje. Nie odpowiedziałem w żaden konkretny sposób.

Nie chcę z nią chodzić nigdzie wspólnie. Nie będę uczestniczył w jej trójkącie. Bo to są takie same propozycje jak dotychczas. Jednego dnia mi proponuje żebyśmy poszli wspólnie na spacer z dzieckiem, a drugiego płodzi dziecko z kochankiem. Dosłownie tak to wyglądało lub na odwrót, przynajmniej tak wychodzi z moich obliczeń. A ja do teraz się gryzę, czy dlatego, że jej powiedziałem wtedy że nie pójdę na spacer, bo nie będę żył w trójkącie, to ona ze złości na mnie poszła się przespać.

To jest takie drażniące u niej, że nigdy nic nie jest i nie było ..tak'' lub ,,nie'' tylko zawsze jakieś podchody.

Nie mam ochoty żyć w trójkącie, a tego ona oczekuje. Tak jak mi już mówiła pół roku temu, że ona ze mną nie chce być, że chce być z tamtym, ale nie może, a ze mną to chce się zajmować razem dzieckiem np. chodzić czasem na spacery i jeździć na wczasy. Ona uważa, że ma prawo tego ode mnie oczekiwać, a mój sprzeciw świadczy o tym, że nie potrafię się pogodzić z tym co się stało i jestem niedojrzały i nie potrafię tego zrobić dla dobra dziecka.

Anonymous - 2010-12-17, 07:52

Wujt napisał/a:
Nie będę uczestniczył w jej trójkącie.


Moim zdaniem to właściwa decyzja. I nie ulegaj jej szantażom, nie poddawaj się poczuciu winy, które ona będzie chciała w Tobie wzbudzić. To schemat. Moja żona też coś wspominała o wspólnym wychowywaniu dzieci co nie miało nic wspólnego z mieszkaniem razem.
Staraj się ograniczyć ją od informacji o Tobie - co robisz, czym się zajmujesz itp. Żadnych długich rozmów, a zwłaszcza wypominania sobie win. Jak już to rozmowy tylko o dziecku.
Przypadek faktycznie beznadziejny, ale to może lepiej - szybciej pogodzisz się ze stratą i pozbędziesz złudzeń, a tym samym będziesz skuteczniejszy w osiąganiu swoich celów. Warto próbować. Załóż sobie cel jaki chcesz osiągnąć i jakimi środkami do niego masz dotrzeć, a potem trzymaj się tego.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group