Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Alkohol - zabójca rodziny

Anonymous - 2010-11-06, 11:59

Maciuś napisał
A jeszcze coś takiego może między wami być, że twojemu mężowi może być trudno przyjąć jakieś rozwiązanie podane od ciebie... u mnie tak było, na zasadzie 'co ona o tym wie'...


Tak właśnie jest , ciągle słyszałam i słyszę co Ty o tym wiesz, nie znasz uczucia kaca giganta, delirki , bliskiego spotkania z muszlą klozetową ! Na terapię już przestałam namawiać , bo po co gadać do kogoś kto cię nie słucha ? , a jeżeli słucha to obiecuje ale są to puste obietnice....

Może mogłaby uczynić jego matka ,siostra .........uświadomić jego stan....... nie ma na co liczyć ,ponieważ teraz Ja jestem ta nie dobra , ta zła , to ja wyrzuciłam chorego człowieka na bruk , to ja nie umiem mu pomóc , ja nie rozumiem , nie chcę!!!

Anonymous - 2010-11-06, 19:21

Kikers.............. że wyrzuciłaś na bruk..............wg mnie to tylko podwyższyłaś mężowi dno.
Kiedyś pewnie Ci podziekuje.
Słyszałem takie wyrazy uznania dla żon/mężów wywalających swoich alko za drzwi setki razy gdy weszli na trwałą drogę trzeżwienia.

Kikers............. w pewnym sensie bagatelizujesz co i jak sie nazywa i co jest czym.
Wydaje Ci się to mało ważne.............. z pozoru tak....mało ważne.
Ale tylko z pozoru.
Bo wspólnota Anonimowych Alkoholików nie prowadzi terapi,nie załatwia szpitali,nie firmuje żadnych przedsięwzięć związanych z profesjonalnym trzeżwieniem.
Nie pobiera dotacji,darowizn,dofinasowywania od kogokolwiek poza datkami do kapelusza podczas mityngów.
Jest wspólnotą od 1935 roku alko trzeżwiących w oparciu o program 12 Kroków-czyli program samopomocowy.
Nie ma list obecności,nie ma deklaracji,nie ma składek,nikt nikogo nie pyta kim jest,jaki jest jego status materialny,wykształcenie,jak się nazywa i gdzie mieszka.
Trzeżwiejący alko nie może wypowiadać się za wspólnotę lub w jej imieniu.Natomiast może wypowiadać się jako człowiek korzystający z dobrodziejstwa doświadczenia zbiorowego wspólnoty.
Ale we własnym imieniu i na własny rachunek.
Przychodzi na mityng...........i jest.Słucha...mówi,a jak chce to wychodzi i idzie gdzie chce........nawet po flaszkę.

Terapia........to już profesjonaliści.Tam są listy obecności,są wymogi,można kogoś z terapi wywalić.

A z AA nikt nikogo nie może wywalić.

Warto wiedzieć podstawowe rzeczy(nazwnictwo) by nie wprowadzać w błąd swojego nałoga i otoczenia.

I na koniec............. mam przekonanie ,że nikt z rodziny nie jest najlepszym "prowadzącym" dla alkoholika.Czynnego czy trzewiejącego.

Pisaliście o interwencji........ najlepszą interwencją dla czynnego alkoholika (gdy ten zechce słuchać) jest drugi trzeżwijący alkoholik.
Jak masz takiego w otoczeniu......to warto zaaranżować takie spotkanie.............ale wtedy gdy Twój mąż będzie zdychał od kaca,gdy będzie rzygał i rozmawiał tylko z muszlą klozetową.
Bo takie rozmowy z muszlą dobrze otwierają uszy,wyciągaja watę z uszu alkoholika.

I uwierz.......najtrwalsze trzeżwienie jest wtedy gdy alkoholik podejmuje pracę nad sobą dla SIBIE,a nie dla kogoś-nawet Ciebie jako żony czy własnych dzieci.

Ty możesz mu zakupić Aninimowych Alkoholików(książkę) ,możesz mu zrobić wydruk adresó mityngów,możesz mu oznajmić,że jak poprosi o pomoc w zawiezieniu na detoks................ to zawieziesz.
Ale trzeżwić musi sam zechcieć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Możesz podwyższać mu dno stawiając granice.
Nawet tym że pójdziesz do jego przełożonych.
Wiem ,że są specjalne zespoły w komendach powiatowych i wojewódzkich do spraw 'nałogów".
Bo to jest podwyższaniem dna.
Ale nie wytrzeżwiejsz za niego.

Idz na mityng Al-anon.Po wsparcie innych koalkoholików i koalkoholiczek.
Czy pójdziesz???Twój wybór,Twoja wolna wola.


Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-06, 19:49

Tak........... jak zechce słuchać .

Terapia ,mojego męża trwała 6 tygodni w szpitalu w Otwocku, później uczęszczał na spotkania grupy AA oraz cotygodniowe spotkania z terapeutą....... rezultat jest już znany.

Ok zrozumiałam " trzeźwieć dla siebie " nie dla nas ,nie dla mnie. zaaranżowania spotkania z osobą trzeźwiejącego alkoholika , jest w obecnej sytuacji nie możliwa....
A co do mnie to tak , pójdę na mityng , zrobię wszystko co możliwe ............ z jakim skutkiem................... nie ważne!!!

Anonymous - 2010-11-08, 08:41

Maciuś... ja nie wiem, czego nie rozumiesz i z czym polemizujesz w przypadku interwencji... Cyt. Interwencja jest metodą, która – jeśli jest dobrze przygotowanaw 90 przypadkach na 100 doprowadza aktywnego alkoholika do leczenia. Uwaga! Nie mówi ona nic o skutkach leczenia, te ostatnie bowiem zależą od innych jeszcze czynników niż interwencja. Ci jednak, którzy znają zamęt życia z alkoholikiem wiedzą dobrze ile oddaliby za to tylko, by alkoholik podjął jakiekolwiek leczenie.

Co oznacza, że najczęściej alkoholik ROZPOCZYNA leczenie. Z jakim skutkiem - to, jak piszą, zależy od wielu czynników.

Jeśli chodzi o energię... cóż, ludzie z różnymi rzeczami radzą sobie w różny sposób. Pojęcia nie mam, co ma interwencja do energii osób, która tak Cię zbulwersowała. Maciuś, nie wszyscy są katolikami... serio... Ba... wieeeeelu katolików z pobłażliwością słucha oburzenia dotyczącego yogi np. i zamknięcia Kościoła na wiele tematów, które - chcemy czy nie - realnie go otaczają. No powiem Ci szczerze, że dla wielu ludzi - nawet tych wierzących - również na tym forum - znalazłoby się sporo informacji, które zwaliłyby z nóg. W ten sposób nie warto postrzegać ludzi. Serio.

kikers... Twój mąż się broni. Jego bunt jest skierowany przeciwko tym, którzy stają między nim, a jego zyciowym mottem - czyli promilami. Niedobrze, że nie masz oparcia w najbliższych, zwłaszcza w jego mamie, która zamiast ratować syna, wystawia mu czeki bez pokrycia... Rozumiem, że nie ma możliwości porozumienia się z nią?

Anonymous - 2010-11-08, 08:59

jups napisał/a:
ja nie wiem, czego nie rozumiesz i z czym polemizujesz w przypadku interwencji.

Dokładnie z tym o czym napisałem:

1/ nie ma nigdzie takich danych, więc skąd te 90 na 100??? Byłby to naprawdę ewenement... a sformułowanie warunku 'jeśli jest dobrze przygotowana' to wyraźna manipulacja, zawsze można zarzucić że taka nie była;

2/ autorka tamtego wpisu całkowicie pominęła możliwe negatywne skutki interwencji, co jest dosyć ewidentnym nadużyciem... porównaj to proszę np. z wpisem na forum Jarasa.

Polecam lekturę osób które są uznane za autorytety w sprawie uzależnień, również w środowisku AA. Pisałaś że znasz takich ludzi - więc wystarczy zapytać.

Energia - rzecz niezwykle ważna i ... przydatna we wszystkim.
Są np. również tacy spece od alkoholu którzy leczą - energią, hipnozą, kodowaniem etc. Potem tacy ludzie mają na szczęście możliwość znalezienia naprawdę fachowej pomocy, znam takie przypadki osobiście.

Anonymous - 2010-11-08, 09:18

Macius, są również ludzie, którzy nakręcają się na wiarę w Boga tak, że łapią nóż i biegną zabijać... WSZYSTKO można wykoślawić, wypaczyć i sprowadzić ze sfery sacrum do profanum. Sorry, ale dźwięczy mi w uszach post jednego z uczestników tego forum, który chwalił się tu publicznie, że przez 10 lat nie pocałował namiętnie żony, a ożenił się z kobietą, która go kompletnie nie pociągała (dlatego, że go nie pociągała), żeby nie mieć sprośnych myśli, które to wg niego są równoznaczne z cudzołóstwem... i to wszystko rozumiesz... w imię religii... Daruj, ale to NIE jest argument.

Jesteś jedynym alkoholikiem, z ust (czy palców) słyszę tak otwartą krytykę interwencji. Nadal nie rozumiem, co - poza brakiem dowodów empirycznych na procentowe dane - Ci w niej nie odpowiada...

Anonymous - 2010-11-08, 09:25

Co do interwencji jeszcze................wszystko co zabiera komfort picia jest ze wszech miar potrzebne.Nawet jak nie jest udane..........to komfort picia juz jest podkopany.
A ten brak komfortu to nic innego jakpodwyższanie dna alkoholikowi.

kikers22 napisał/a:
A co do mnie to tak , pójdę na mityng , zrobię wszystko co możliwe ............ z jakim skutkiem................... nie ważne!!!


Kikers...pamagając sobie masz szansę pomóc tym mężowi.
Współuzaleznienie polega właśnie na tym ,że osoby współużalenione żyją wokół swojego "nałoga",czy on wróci trzezwy?czy pijany??czy spokojny??czy na buzowany i awanturny??? czy przepje wszystko??czy tylko troszkę??czy nie wpadnie pod samochód?albo czy nie spowoduje wypadku???? czy jeszcze kocha??czu już nie???czy bedzie wulgarny??czy przymilający się???

A tak naprawdę to pomoc alkoholikowi ze strony żony zaczyna się wtedy gdy żona zacznie dbać o siebie,o dzieci(mityngi Al-anon,otwarte mityngi AA,ewentualnie terapia) a męża zostawi samemu sobie i jego piciu.

Kikres........trudne???wiem............... to trudno zrozumieć.
A nie mające pojęcia o mechanizmach uzależnień otoczenie często obwinia za "twardą miłość " właśnie te cierpiące żony/rodziny.
Bo jak ona/on tam może wywalić za drzwi człowieka????????

Ale to jest sprawdzona metoda i droga....................
Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-08, 09:45

jups napisał/a:
Macius, są również ludzie, którzy nakręcają się na wiarę w Boga tak, że łapią nóż i biegną zabijać...

Też o tym słyszałem - w Indiach ostatnio katolików mordowali...
Każdy fanatyzm może się tak skończyć... także taki w sprawie interwencji, jak się alkoholik wkurzy... ;-)

Co do interwencji - może to za mocno napisałem, ja nie uważam żeby ona była niepotrzebna, nieskuteczna etc, tylko apeluję o umiar w podawaniu niesprawdzonych wskaźników!
I jedyna rzecz o która mi chodzi to te 90% skuteczności.
Nie krytykuję interwencji jako takiej, podałem też inne źródła które mówią o niej w nieco bardziej wyważony sposób.

Jeśli niejasno to napisałem albo się zagalopowałem - przepraszam.
Natomiast - ponieważ mam na codzień dość dużo do czynienia z liczbami, wskaźnikami etc - to jestem na to pewnie szczególnie wyczulony.

Anonymous - 2010-11-08, 10:16

A widzisz Macius... to już wiem, dlaczego trudno nam się porozumieć. Ja do liczb mam znowu totalnie luźny stosunek... Widzisz, statystyka to jest taka bestia, która mówi, że jak włożysz lewą rękę do wrzątku, a prawą do lodowatej wody, to średnia wypadnie idealnie ;) A co do liczb i dowodów... hm... spróbuj udowodnić komuś, że Bóg istnieje. Empirycznie... E tam, Maciuś... wierzysz w Miłość? Spróbuj udowodnić, że kochasz. W warunkach laboratoryjnych ;)

Hm... a nie słyszałeś nigdy o mordujących katolikach? Widzisz Maciuś, w mojej wierze w Boga nie mam absolutnie przekonania, że w czymkolwiek jestem lepsza od wyznawcy jakiejkolwiek innej wiary. Ba... uważam, że wszyscy wierzący wierzymy w jednego Boga. Inaczej Go tylko nazywamy i interpretujemy :) To jest jedna z rzeczy, które w KK dźwięczą mi i rezonują. Jak słyszę, że Katolicy są piersi w kolejce do nieba... uśmiecham się tylko. Wszędzie, w KAŻDEJ wierze, ortodoksyjność jest małym zaczątkiem fanatyzmu.

Ale zeszliśmy na bok... kikers, przepraszam.
To jest jedno z największych draństw w tej chorobie. Zmagasz się nie tylko z alkoholizmem człowieka, którego kochasz, ale też stajesz przeważnie przeciwko połowie świata, która uważa, że jesteś okrutna, niedobra, a w ogóle to co Ty sobie za bzdury wymyślasz... Już o tym pisałyśmy bodaj. Musisz to przełknąć, chyba że masz siłę walić głową w ścianę...

Anonymous - 2010-11-08, 11:54

jups napisał/a:
statystyka to jest taka bestia, która mówi, że jak włożysz lewą rękę do wrzątku, a prawą do lodowatej wody, to średnia wypadnie idealnie średnia wypadnie idealnie

Dlatego na nieco bardziej zaawansowanym poziomie analizuje się rozkłady zmiennych, miary pozycji centralnej, skupień etc mógłbym zanudzać długo ale to nie ten wątek.
Podanie tych 90% to po prostu informacja - prawie zawsze się udaje. A jako urodzony sceptyk - ja tego nie wiem.

jups napisał/a:
Hm... a nie słyszałeś nigdy o mordujących katolikach?

W ostatnim półwieczu... nie słyszałem :shock:
Natomiast słyszałem i czytałem że katolicy są najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie.
Zamiast błądzić w stereotypowych wyobrażeniach nt. wypraw krzyżowych, inkwizycji, podboju nowego świata - które trzeba rozpatrywać w kontekście tamtych epok, ja wolę koncentrować się na czasach bliższych. Katolicy są aktualnie prześladowani i mordowani - w Indiach, Chinach, wielu krajach arabskich.
My w Europie żyjemy w enklawie dobrobytu i wolności, tutaj tylko z katolicyzmu się wyśmiewają - to takie cool i w dobrym tonie, no i są odnotowane przypadki dyskryminacji ze względów religijnych (W.Brytania).
Znowu - nie ten wątek, choć temat ciekawy.

Anonymous - 2010-11-08, 12:59

A widzisz, temat bardzo ciekawy...

Maciuś, ja nie czuję się prześladowana jako katoliczka. No fakt, czasem ktoś na mnie popatrzy z pobłażaniem, innym razem teść usiłuje mnie wyrzucić przez okno - ale już oduczyłam się rozmawiać z nim o religii... To kwestia zabetonowanego myślenia. Natomiast odnoszę wrażenie, że wyśmiewana jest nie tyle religia, co fanatyczna forma wyznawania jej. W ogóle uważam, że polski Kościół wkracza w okres kryzysu i będzie musiał przejść reformę, jaka przetoczyła się już przez kraje zachodnie. Mnie - powiem Ci - jest z tego powodu bardzo smutno. Smutno mi, że moja Córka przygotowując się do przyjęcia I Komunii Świętej słucha - naprawdę - herezji lecących z ambony, że Kościoły zamieniają się w arenę publiczną, na której toczy się debata polityczna. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim są Księża pokroju Pawlukiewicza, których słuchać uwielbiam (choć też nie zawsze się zgadzam), którzy szukają Boga... Jego drogi, Jego prawdy, a nie roztrząsają problemy polityczne lub też koniecznie chcą mieć wpływ na prawo stanowione w - jakby nie było - świeckim państwie.

Co zaś tyczy się interwencji, nawet jeśli (czego nie wiem) procentowe dane nie mają podanej wiarygodnej podstawy, to jest to naprawdę bardzo ważny krok i uwierz mi - nie spotkałam się z negatywną opinią na ten temat - wyjmując z tego oczywiście Twoją opinię :)

Anonymous - 2010-11-08, 15:50

jups napisał/a:
a nie roztrząsają problemy polityczne lub też koniecznie chcą mieć wpływ na prawo stanowione w - jakby nie było - świeckim państwie.

Z jednej strony masz rację, Kościół ma wiele problemów z którymi radzi sobie w ... różny sposób ... tak to już z dużymi instytucjami bywa, jak ktoś pracował w korporacji (tfu!) to wie.

Natomiast co do polityki i prawa, KK zawsze miał, ma i będzie miał coś do powiedzenia, dla mnie nie ma w tym niczego dziwnego... nawet trudno wyobrazić sobie tak ważną i wielką instytucję stojącą całkowicie poza sprawami społeczno-politycznymi.
W oficjalnym współczesnym watykańskim dokumencie Kompendium Nauki Społecznej Kościoła jest m.in. taki zapis:
Społeczeństwo, a wraz z nim polityka, ekonomia, praca, prawo, kultura, nie stanowią obszaru czysto świeckiego i doczesnego, a zatem marginalnego i obcego orędziu i ekonomii zbawienia.

Z powodu takiej misji w świecie 'świeckim' KK był już w nowożytnej historii postrzegany np. jako strona w wojnie domowej w Hiszpanii, gdzie stanął wyraźnie w poprzek niektórym opcjom politycznym i ... zyskał pokaźne grono męczenników (jeśli poprzestałaś na edukacji szkolnej - to uczyli cię że to byli... faszyści. Bodaj ze 2 lata temu wyszła na ten temat świetna praca historyka, niegdyś komunisty Pio Mia pt Mity wojny domowej w Hiszpanii - mogę pożyczyć).

A na poziomie parafii, jak coś nie odpowiada to można zwykle wybrać inną Mszę Świętą czy nawet kościół... faktycznie niektórzy może się zbyt angażują... może myślałaś np. o biskupie Życińskim, który notorycznie wychodzi poza obszar moralności i wiary i uprawia stricte polityczna publicystykę?

Podnosisz bardzo ciekawe tematy... może jakiś wątek sobie założymy jakbyś chciała o tym podyskutować, ale to chyba nie na forum Sycharków? ;-)

Anonymous - 2010-11-08, 15:52

Ops .... co za wymiana zdań ,ale na ten temat ja już się wypowiadać nie będę......wolę poczytać........,chociaż każdy ma swoje zdanie na ten temat ........... w końcu ma do tego pełne prawo.....

jups.....nie gniewam się że zboczyliście , an inny tor.............. ,choć chyba nie do końca ,ponieważ i tak wszystkie drogi prowadzą do Boga.... . Uwierz mi ,będę się starała o porozumienie z sz.p teściową , nie będzie to łatwe..... ale zawsze warto spróbować ... chociaż i tak będzie to "walenie głową w mur"


nałóg.... będę o tym pamiętała .... i starała wdrożyć w nasze życie , na razie jednak muszę popracować ,mocno, nad sobą !!!! ,Nad swoimi emocjami , które podpowiadają mi nie skuteczne metody walki z nałogiem mojego męża.wiem i zdaję sobie sprawę z tego ,że będzie ciężko ,będzie pod górkę , ale każda góra się kiedyś kończy i wtedy będzie z górki (odezwał się we mnie optymizm).

Anonymous - 2010-11-08, 16:47

Jups.....Maciuś......przenieście się może na specjalny,inny watek.

Kikrers............. Twoja "walka" niewiele daje.Więc???Nie walcz.
Pracuj nad sobą,nad poznaniem mechanizmów uzaleznienia.
Walka,to rany.....czasami śmierć.
A Ty nie chcesz nikogo ranić.........chyba..............

Pogody Ducha


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group