Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Alkohol - zabójca rodziny

Anonymous - 2010-11-05, 08:18

kikers... brak słów... to po pierwsze... Mam wacianą kulkę w gardle... bo wiesz... ja rozumiem Twoje emocje. Rozumiem Twój żal, Twój gniew i Miłość, która wygląda z każdego wersu Twojego listu... To niesamowite, że zamieszczasz go tutaj... taki list... wśród obcych ludzi... Wiem, to czasem łatwiejsze niż otworzenie się przed najbliższymi...

Twój Mąż jest Policjantem... to specyficzne środowisko... I na pewno nie ułatwia mu decyzji o abstynencji. Bo alkoholizm to jest taka cho.lerna choroba (przepraszam), która ma POTĘŻNĄ akceptację społeczną! Bo przecież... co to za chłop, który nie pije... TAK? No jedneeeego można. TAK? Piwo to nie alkohol. TAK? Kikers, ja mam potężne parcie w tym temacie. Krzyczeć mi się chce, bo nakręcamy się dopalaczami - ach ustawę trzeba!, przeraża nas narkomania... a ilu mamy w społeczeństwie alkoholików, którzy piją Z CAŁKOWITYM przyzwoleniem otoczenia??? Wręcz kiszką jest nie pić... Znasz to, kikers?... Kiedy mówisz "mój mąż jest alkoholikiem, jest chory" i w odpowiedzi słyszysz "przesadzasz"! Ileż ja widzę wokół siebie ZOMBIE! Ludzi, którzy w malignie przeżywają swoje życie... To nieprawda, że alkoholik to ten spod budy z piwem... Mój Mąż NIGDY pod budą z piwem nie stał... I powiem Ci coś kikers... ja do dziś od najlbiższego otoczenia słyszę, że jestem walnięta w czoło, że jaki alkoholik... że przecież w życiu nikt by nie powiedział... Że On nie jest alkoholikiem, po prostu lubił sobie wypić... że przecież nigdy nie było awantur, że nie bił, że nie przepił mi nigdy pieniędzy... i tak dalej. Na początku tłumaczyłam, raniło mnie to strasznie. Dziś wiem kikers... wiem, że to są MASKI! To schowanka, bo gdyby tak przyznać - faktycznie, masz rację... trzeba by dostrzec, że samemu ma się potężny problem... To strasznie utrudnia. Strasznie. Dziś jest tak, że to mój Mąż wychodzi z ukrycia. On potrafi powiedzieć "tak, jestem alkoholikiem", ja się nie odzywałam na ten temat. Czekałam i miałam nadzieję, że sam to poukłada. Kiedy pierwszy raz powiedział to głośno, miałam autentycznie łzy w oczach... bo WIEM, jak strasznie dużo Go to kosztuje i WIEM, że jest to skok w hiperprzestrzeń... Do tych przydługich dywagacji (przepraszam kikers) skłonił mnie właśnie fakt, że Twój Mąż uprawia taki a nie inny zawód. Myślę, że to nie ułatwia Wam sprawy. Mam blisko do czynienia z tym zawodem... w najbliższej rodzinie mam Policjanta z poczuciem pełnienia misji. Dlatego wietrzę od razu problem w tym temacie...

kikers... jesteś wielka! Walczysz bardzo dzielnie, musisz pracować nad tym, żeby się nie ugiąć... i nad własnym współuzależnieniem, bo siłą rzeczy - jesteś współuzależniona. Odhaczenie tych wczystkich zaczepek, zrozumienie mechanizmów, reakcji i fizycznych, i psychicznych, baaaardzo ułatwia sprawę.

Wybacz mi moje przydługie wywody. We mnie nadal otwierają się szufladki, choć teraz przekształciło się to we wrażliwość na problem. Potężną wrażliwość. Nie gniewaj się na mnie, jeśli kostropato podchodzę do tematu. Bardzo chciałabym Ci pomóc. W jakimś kawałeczku widzę siebie w Twoich postach i chciałabym Ci przekazać, że walka - bez względu na finał - jest możliwa i jest warta wysiłku.

PS Moja najserdeczniejsza Przyjaciółka, o której już pisałam, również ma na imię Kasia :)

Anonymous - 2010-11-05, 20:21

Bardzo bym pragnęła ,aby mój mąż przyznał się do tego ,że jest alkoholikiem ! Wiem też ,że na takie słowa będę musiała jeszcze sporo poczekać................... dam radę !
Tak , bardzo mi ulżyło wrzucenie mego listu na forum , przecież jest tu tak wiele osób , którym można pokazać co się czuje .Choć każdy z nas czuje inaczej, inaczej to przeżywa, inaczej reaguje.Ale każdy osobny przypadek sprowadza się do jednego ...........ALKOHOL!!! Otoczenie oraz stres wiążący się z racji wykonywanego zawodu nie jest łatwy , ale jest on do wytrzymania . Znam wielu kolegów mojego męża , którzy potrafią powiedzieć stanowcze NIE, NIE PIJĘ!!! Do tego potrzeba charakteru ,którego nie posiada niestety mój mąż.
Nie , dla mnie nie jest to szorstkie podejście go tematu, pomyślałabym tak pewnie gdybym nie chodziła na spotkania z psychologiem, który pomógł mi spojrzeć z innej strony na problem. Teraz , po kilku miesiącach terapii mogę śmiało powiedzieć DAM RADĘ, POKONAM TĘ PASKUDNĄ CHOROBĘ !

Finał (obojętnie jaki on będzie ) będzie dla mnie najlepszą nagrodą i wielką wygraną, zmienią się moje priorytety, inaczej będę korzystała z życia , inaczej będę szufladkowała ludzi i przede wszystkim inaczej będziemy ( z dziećmi) spoglądali na świat ............ tak jak przez różowe okulary tylko już w realu;)))

Pozdrawiam dziękując za wsparcie

[ Dodano: 2010-11-05, 21:51 ]
Taka sobie jeszcze reflekcja ......................


Czy pamiętasz jak mówiłeś "kocham Cię"?
Czy pamiętasz jak przyrzekałeś "nie zostawię Cię"?
Czy pamiętasz jak całowałeś?
Wtedy też dużo obiecywałeś...
Chciałabym, żeby tak jak wcześniej było,
by zostało w pamięci to co się wydarzyło.
Teraz żyję w Twej obojętności, niechęci,
a przecież byliśmy w tej miłości zaklęci...
Gdy widziałam Cię z nią, me serce zadrżało,
nie wyobrażasz sobie, jak mnie wtedy to bolało...
Mówisz, że mnie kochasz? I tak Ci nie wierzę.
Nawet gdybyś napisał to na papierze..

Anonymous - 2010-11-05, 22:27

kikkers22
napisałaś do męża:

"Pytanie trzecie brzmi"Jak się czuję odkąd podjąłeś leczenie"

Aż chce mi się krzyczeć z radości!!!! .Czuję się rewelacyjnie, mam więcej czasu dla dzieci i siebie. Jetem uśmiechnięta , zaczynam żyć dla siebie"

i jeszcze: "Jeszcze Twoja..."

nie chcę się czepiać, może się na problemach alkoholowych nie znam i ich rozwiązaniach, ale tak na logikę, jeśli chłopak podjął leczenie, co go kosztowało dużo i teraz dostaje sygnały, że żona "jeszcze" jego emocjonalnie się wtenczas oddala, to coś nie tak...może sobie pomyśleć, będę z powrotem bidny, to będzie chociaż moja, przy mnie :shock:

Bo co innego dać znać mężowi, że zostawia się go z tym problemem, żeby osiągnął swoje DNO. W tym czasie z nadzieją, radością pracować nad sobą i szlifować na powrót do zdrowego, żeby samemu też być zdrowym niewspółuzależnionym.
Ale jak już jest na odwyku.. Na pewno z pomocą w kontaktach z mężem przychodzi Twój psycholog on na pewno mógłby to obiektywnie ocenić, doradzić..

pozdrawiam Was serdecznie!

Anonymous - 2010-11-05, 22:31

.....polecam

http://www.youtube.com/watch?v=vx7_o72QtB0

Anonymous - 2010-11-05, 23:03

kikers22 napisał/a:
Znam wielu kolegów mojego męża , którzy potrafią powiedzieć stanowcze NIE, NIE PIJĘ!!! Do tego potrzeba charakteru ,którego nie posiada niestety mój mąż.

Kikers, jakby to była kwestia charakteru czy silnej woli to np. ja bym dalej pił.
Dla mnie to była kwestia decyzji sięgnięcia po pomoc i przekonanie że można z tego wyjść - bo widziałem innych którzy to zrobili, bo mi ktoś powiedział że się da. A potem - terapia, na której m.in. uczono jak rozpoznawać sygnały ostrzegawcze (bo chęć picia wraca), szukać wsparcia, unikać sytuacji alkoholowych itd. Również taki normalny trening, co zrobić jak poczuje się chęć picia, jak się zachowywać kiedy ktoś namawia ...

Jest bardzo ważne, żeby w takim początkowym okresie trzeźwienia alkoholik nie został sam... z tego co napisałaś twój mąż po terapii zamkniętej chodził trochę na mityngi, ale jakoś nie znalazł na stałe wsparcia u innych alkoholików - a bez tego raczej się nie da, czy to w AA czy przez jakiś stały kontakt z osobami z terapii . Może się to na tym u niego przewróciło?

Może mu książkę jakąś podrzuć? Np. 'Anonimowi alkoholicy', można to w AA kupić, może tak coś do niego dotrze... niech czeka na 'okazję'...
Są testy które pomagają w zdiagnozowaniu alkoholizmu - np. tu znajdziesz:
http://akmedcentrum.eu/?d=alkohol_edu2#testy
możesz mu to podsunąć, jak ma wątpliwości.
Ale to on musi jakoś dojść do momentu kiedy w nim to pęknie, kiedy zobaczy że to kanał, koniec, że tak się już nie da i wtedy będzie miał odbicie w górę.

[ Dodano: 2010-11-05, 23:25 ]
jups napisał/a:
kikers, tu masz interwencję - to absolutna podstawa. Bez tego... ani rusz.
http://www.alkoholizm.jaw...opic.php?t=1304

Dla mnie ten tekst (z podanego linka) jest strasznie podejrzany - na przykład coś takiego:
"Interwencja jest metodą, która – jeśli jest dobrze przygotowana – w 90 przypadkach na 100 doprowadza aktywnego alkoholika do leczenia."
Skąd takie dane??? To byłby jakiś ewenement gdyby tak było - a nie jest!

Druga sprawa - w tym tekście Lulla nie pisze o możliwej... reakcji odrzucenia czy nawet agresji alkoholika wywołanej interwencją. Mówi o tym dr Woronowicz - jeden z najlepszych w Polsce specjalistów:
"Należy także przewidzieć możliwość wystąpienia zachowania agresywnego, obrażenia się itp. oraz zaplanować postępowanie w takich przypadkach. /.../ Niestety nie każda interwencja kończy się sukcesem." [za: http://www.tenjaras.webpark.pl/interwencja.html]

Nie to że odradzam - ale to nie jest żadne 90%...

O! a tu jeszcze znalazłem z tamtego forum złote rady Lulli - na tęsknotę po śmierci bliskiej osoby:
"może trzeba w Twoim mieszkaniu popracować nad zmianą energii ?
Tak , żebyć poczuła się naprawdę u siebie ? :)
Stawia się w 4 rogach mieszkania naczynie z ryżem , w ryżu umieszcza się rozpalone kadzidełko , lub świeczkę .
I niech to sobie stoi do najbliższych świąt . Przed świętami wyrzucasz ryż z popiolem i stawiasz nowy , i świeczki nowe .
Życie to energia . A babcia na pewno nie pogniewa sie , że wprowadzasz do swojego mieszkania własną energię :)
Niektorzy zamiast ryżu sypia do naczyń sól .
W ogóle , dobrze jest w domu palić świeczki ."


Prawda, że życie może być proste? :mrgreen:
Tylko broń Boże nie wstawiać do kamyczków, doniczki etc - bo nie zadziała! :lol:

Anonymous - 2010-11-05, 23:33

Macius a może to przekona


...po co jest interwencja

http://www.youtube.com/watch?v=wb18N97qV8k

Anonymous - 2010-11-05, 23:38

Nie otwiera się ten link... o teraz juz lepiej :)
Po co jest - to wiadomo i z mojej strony nie podlega dyskusji.
Natomiast na ile jest skuteczna i czym może się skończyć - to ja wolę polegać na Woronowiczu ...

Anonymous - 2010-11-05, 23:45

Macius nie spłycaj tematu .....jakby napisał to nałóg

.....interwencja to stawianie na baczność, zmuszanie delikwenta do rozumu..
i to każdego kto kręci sie wokół agresji..agresywnych zachowań.....

a ty szukasz
złagodzenia konsenkwencji???..odpowiedzialności???....szukasz dbałości o chorego człowieka????.....


sorry ......ale bładzisz....

link juz sie otwiera....

Anonymous - 2010-11-05, 23:51

Norbercie, pokaz mi wiarygodne dane, że interwencja w 90 przypadkach na 100 kończy się podjęciem terapii przez alkoholika, bardzo proszę o jakiegoś linka.

Nie wiem w czym błądzę, dla mnie to kompletnie niewiarygodna informacja, a szerzenie takich mitów może być szkodliwe.

Cytuję powyżej jednego z najlepszych speców od alkoholizmu w Polsce... 'spłycam temat' 'błądzę' twoim zdaniem... ok, co mogę odpowiedzieć na tak rzeczowe argumenty... masz prawo do swojego zdania i jego wyrażania.

Anonymous - 2010-11-06, 00:16

Macius napisał/a:
masz prawo do swojego zdania i jego wyrażania.


I super za te słowa- bo tu widze efekty Belgijskiej....tak mam prawo do swojego słowa-zdania
...dzis nie ma juz czasu ale poszukam materiałow........

.....ale znam pozytywy z interwencji w moim przypadku

Pozwoliła mi na to dno o jakim często pisze nałóg.....to jest własne poniżenie we własnych oczach...i dyskonfort.....i to jest własciwe swiatło ....a tekst zrobiłem bo chciałem sorry nie wierzę...bo wiem jaki jest system zaprzeczeń


tylko uczciwie ile razy miałes cofke???....nawroty dysfunkcji????.....

bo ja miałem .....ale kazdy nawrót motywował bardziej i wiecej

Macius dysfunkcje maja to do siebie ze potrafia pieknie uspić....otoczenie i nas samych..

czujność...i jeszcze raz czujność......

i nie chodzi tu czy 90 na 100 to dobrze ..czy zle....tylko chodzi o to ze vetujesz temu

po co??? na co???? jaki cel????

dlatego napisalem spłycasz

pozdrawiam

Anonymous - 2010-11-06, 08:27

kasia napisała

nie chcę się czepiać, może się na problemach alkoholowych nie znam i ich rozwiązaniach, ale tak na logikę, jeśli chłopak podjął leczenie, co go kosztowało dużo i teraz dostaje sygnały, że żona "jeszcze" jego emocjonalnie się wtenczas oddala, to coś nie tak...może sobie pomyśleć, będę z powrotem bidny, to będzie chociaż moja, przy mnie :shock:

Dla mnie też na początku było to na zasadzie " jak to mam go wspierać ,być przy nim , nie opuszczać go w potrzebie ...itp." Z biegiem czasu zrozumiałam ,że jest to najlepsze wyjście z sytuacji. Tomek , będąc w Wa-wie na terapii zaczął nas kontrolować , a jedynym jego zadaniem było pracowaniem nad swoją chorobą , uzależnieniem a nie żyć naszym życiem.... My ( dzieci i ja) pracowaliśmy nad naszymi relacjami , bez krzyku, uczyliśmy się żyć bez "głowy rodziny" radzić sobie , uczyliśmy się żyć bez alkoholu w domu ,odreagowaliśmy na stres życia z alkoholikiem .Dlatego zdecydowanie łatwiej przyszło mi teraz wyrzucenie mojego męża z domu,szkoda tylko ,że z awanturą ....


Maciuś ... przy najbliższej okazji "podsunę " mu ten link.powiem tylko że gdybym ja była teraz moim mężem to kreska pojawiła by się przy każdym pytaniu............ masakra.
To dopiero za tydzień w niedzielę ( przyjedzie do dzieci).Zobaczymy jaka będzie wtedy rozmowa....
Wracając do charakteru człowieka , to moim zdaniem ma też swoje znaczące zdanie . Tak wiem pomoc w grupie , terapeuci ,lektura, ale nic nie osiągniesz nie mając przekonania ,że wszyscy w okół chcą pomóc ,są życzliwi i najważniejsze chęć przyjęcia tej pomocy.Można przecież uczęszczać na spotkania i uczestniczyć jak mój mąż ...... być tam ciałem nie duchem, przecież ja nie mam problemu , a żeby nie gadała że nic nie robię , co mi szkodzi godzinka w tygodniu u psycho... spokój w domu... nikt nie marudzi, nikt nie kontroluję .... bo przecież chodzę na mitingi ............

Anonymous - 2010-11-06, 09:06

Kikers.......... czy Ty nie mylisz terapi z mityngami??? Na terapi są terapuci-zawodowcy a na mityngach ich nie ma,a nawet jak sa to terapeuci-alko to są na takich samych prawach jak pozostali alko.
Do AA przychodzi sporo alko................ ale tak na trwale to pozostaje około 30% podejmujących trzeżwienie i utrzymujących go dłużej jak 3 lata.
Czy tu jest sprawa mocnego charakteru????
Wg mnie nie.
Nikt na ziemi nie ma mocniejszego charakteru od alko w czasie gdy jest czynnym alko.Wszystko zrobi,wszedzie wlezie byle się tylko napić.Bo tak działa przymus picia.

Kikres.......... dobrze jest jak alko zaczynający drogę wchodzenia w abstynęcję a potem trzeżwość ma wsparcie otoczenia.To ważne.
Ale najważniejsze jest to żeby miał świadomość PO CO trzeżwieje.Nie DLA KOGO???? a PO CO?????

Dlaczego to takie ważne (PO CO?)??? bo jak przyjmie do wiadomośći ,że trzezwieje dla siebie to ma szansę na trwałą trzeżwość.Jak trzeżwieje dla kogoś(żony,matki,dzieci,z przymusu,z rozkazu) to zawsze może znaleść usprawiedliwienie dla powrotu do picia:bo ona....ono....oni...... bo ktoś lub coś go zawiodło.

Alko decyzję o wejściu na drogę trwałego trzeżwienia najczęściej podejmuje wtedy gdy alkohol wylewa się mu uszami.
Gdy ból związany z piciem jest bardzo trudny do wytrzymania,gdy picie nie daje już żadnej przyjemności a gorzała smakuje jak .....brudna woda.......... a po wypiciu tylko rozmowy z sedesem..... ból przełyku (od kwasów żołądkowych),rzyganie żółcią,czasami omamy wzrokowo-słuchowe,mokre,bezsenne noce a na końcu delirka.

Stałą trzezwość alko uzyskuje wtedy gdy poziom alkoholu obniży się poniżej uszu(by usłuszeć co do niego mówi otoczenie lub drugi alko) by słuchać tego co mówią na mityngu czy terapi.

Akceptacja trzeżwienia przez otoczenie jest ważna,ale nie może to być (trzeżwienie) kolejnym bożkiem takim jakim był odstawiony alkohol .

Nie można skutecznie i trwale trzeżwieć DLA KOGOŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!nawet bardzo kochanego.
Bo ten najbardziej kochany i kochający może zawieść pokładane w nim oczekiwania,a alko wróci do picia.

Trzeżwieć trwale można i należy dla siebie!!!!!!!!!!!!!!!! z własnego przekonania ,że to jedyna droga by przeżyć.
Kikers.............. a policjanci mają swój własny ośrodek MSWiA.Znam trochę go............i najlepsze ,że tam się leczący w znacznym odsetku nie traktują leczenia jako czegoś dla siebie............ale jako przymus i usiłują manipulować terapeutami.
Czasami usiłują nawet pić w ośrodku.
Taką atmosferę można tam wyczuć i zobaczyć.
Odfajkują............a jak ma dłuższy staż w policji ................to pójdzie na emeryturę w wieku 35-40 lat.........i spoko.
Bo chory na alko.

Ja jestem zwolennikiem mityngów i pracy nad soba przy pomocy programu AA i sponsora.
Jak dla mnie to jest to fenomanalny w swojej prostocie program wychodzenia z cznnego uzależnienia i bycia trwale trzężwym bez tzw.dupościsku i bycia "pijanym na sucho".
Każda terapia sie kończy(po 4-12 tygodniach) ............i co po niej????? a mityngi są zawsze i w całej Polsce.W W-wie i okolicach jest chyba około 100 tygodniowo.
Ja jadąc gdzieś służbowio czy rekraacyjenie mam zawsze adres grupy mityngowej w okolicy gdzie jadę.Potrzeba mi????więc idę ........i wszędzie czuję się u siebie.

Podsumowując: trwale trzeżwieje się dla siebie.....nie dla kogoś.

Otoczenie może i powinno pomagać podjąć decyzje o wejściu na drogę trzeżwienia poprzez podbijanie dna czynnemu alkoholikowi.
Potem wspierać go w tej drodze poprzez własny rozwój (Al-anon,Al-ateen............ale nie może traktować trzeżwości jak boskości.
Rodzina alkoholika jest bardzo często tak samo chora jak sam alkoholik.........i wymaga leczenia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-06, 10:12

nałóg ..... może i mylę ,ale i to nie jest teraz istotne , istotne dla mnie jest to ,że mój mąż nie przyznaje się do tego że jest alko.... , nie podejmuje próby walki z nałogiem.

nałg napisał

Kikers.............. a policjanci mają swój własny ośrodek MSWiA.Znam trochę go............i najlepsze ,że tam się leczący w znacznym odsetku nie traktują leczenia jako czegoś dla siebie............ale jako przymus i usiłują manipulować terapeutami.
Czasami usiłują nawet pić w ośrodku.
Taką atmosferę można tam wyczuć i zobaczyć.
Odfajkują............a jak ma dłuższy staż w policji ................to pójdzie na emeryturę w wieku 35-40 lat.........i spoko.
Bo chory na alko.

W Otwocku jest taki ośrodek i tam dokładnie był mój mąż i właśnie ( takie odnoszę wrażenie) podejście do sprawy ma właśnie mój mąż........ i nie tylko tam. Teraz ( jak mnie poinformował ) mam zapomnieć o leczeniu w jakimś innym ośrodku ........... szkoda , ale to już jest jego wybór......

[ Dodano: 2010-11-06, 10:15 ]
Po za tym dlaczego nie warto zacząć leczyć się dla kogoś , bo dla siebie.....................( chodzi mi tu o fakt ,że gdy mój mąż dojrzeje do tego aby się przyznać do swojego uzależnienia). może być za późno

Anonymous - 2010-11-06, 10:58

kikers22 napisał/a:
dlaczego nie warto zacząć leczyć się dla kogoś , bo dla siebie.....................( chodzi mi tu o fakt ,że gdy mój mąż dojrzeje do tego aby się przyznać do swojego uzależnienia). może być za późno

To właśnie po to jest interwencja o której pisała Jups... ja tu uporczywie będę się odwoływał do dr Woronowicza, bo to i znakomity lekarz-psychiatra zorientowany od wielu lat w tych tematach, i propagator AA:
"Wprawdzie słyszy się czasami powiedzenie, że „alkoholik musi sięgnąć dna", żeby miał się od czego odbić, wypłynąć na powierzchnię i rozpocząć nowe życie, nie należy jednak zbyt długo czekać na ten moment. Czekając bowiem na tzw. dno, które u różnych osób leży na różnej głębokości, można nie zdążyć z udzieleniem pomocy. Mając to na uwadze w latach 60. pojawiła się w Instytucie Johnsona w Minneapolis (USA), idea przybliżenia („podniesienia”, „podwyższenia”) wspomnianego wcześniej „dna". Nazwano to metodą interwencji. "

Tylko jakbyś chciała coś takiego zrobić to raczej nie nastawiaj się z entuzjazmem na 90% skuteczność i po prostu bierz pod uwagę, że on może na to zareagować w różny sposób (tak mi się przypomniało, że znam kogoś, kto w pijanym zwidzie strzelił do żony z pistoletu ... )

A jeszcze coś takiego może między wami być, że twojemu mężowi może być trudno przyjąć jakieś rozwiązanie podane od ciebie... u mnie tak było, na zasadzie 'co ona o tym wie'...

Mi to pomogła głównie terapia, trwająca prawie rok, i chodzenie na mityngi AA, co na terapii było mocnym zaleceniem, i stały kontakt z trzeźwiejącymi alkoholikami po terapii, trwający do dzisiaj.
A jak zapiłem rok temu to mi nałóg pomógł :) dobrą radą... na mityng AA mnie 'wysłał', bardzo słusznie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group