Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Alkohol - zabójca rodziny

Anonymous - 2010-11-02, 18:42

Nałóg
Ten list jest mi dobrze znany;Przed chwilą był mój mąż , chciał wrócić ....
Nie dociera do niego fakt że jest chory ,kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy.O zamkniętym leczeniu mam zapomnieć ,On nigdzie nie pojedzie . Powiedziałam mu że jeżeli zda sobie sprawę ze swojej choroby , i podejmie jakiekolwiek leczenie może zadzwonić.Ja stoję przy swoim ,nie chcę Go teraz w domu, nie chcę żadnych obietnic, bo mu nie wierzę!!!! I tak nie wiem co dalej robić ............................. żal

Anonymous - 2010-11-02, 19:38

kikers22 napisał/a:
I tak nie wiem co dalej robić ...


W takim ludzkim wymiarze być może niewiele więcej możesz zrobić. Niestety alkoholik musi zaliczyć swoje dno, żeby się od niego odbić.

Mi się wydaje że to co robisz jest bardzo dobre, chociaż pewnie trudne. Czasem niestety jest tak że alkoholik chce już zdrowieć, już jakoś idzie ku lepszemu, a potem się i tak zachla... miałem taki przypadek bliskiej osoby...

Możesz się jeszcze modlić, moja zona tak robiła przez kilka lat, chodziła spać z różańcem, mnie to wtedy irytowało, ale jakiś efekt pewnie był... potem jej parę razy wypomniałem - jak chciała się rozstać - że przecież to ona wymodliła ;-)

No i dbaj o siebie w tym wszystkim, żebyś była na tyle normalna, na ile się da... żebyś jakiś wypoczynek miała, zainteresowania, przyjaciół...

Anonymous - 2010-11-02, 19:42

Kikers............... "nałóg" wymaga mu pokazania konsekwencji,pomocy w ich ponoszeniu,w uwypukleniu mu ich.
Do tego potrzebna jest TWARDA MIŁOŚĆ.Twoja twarda miłość do siebie ,do niego,do Waszych dzici,rodziny i otoczenia.
Bo wstyd......bo lęk....bo żal.... bo jak tak można(być twardą)........bo należy pomagać w unikaniu konsekwencji-tak często sygnalizuje i mysłi otoczenie.
A tu trzeba pod prąd.Nazywać sprawy po imieniu.
Często wbrew rodzinie i znajomym alkoholika.często wbrew sobie i wbrew znanym schematom.
Bo alkoholik wymaga stanowczości.To pomaga mu w odarciu z ułudy,z zakłamania,z iluzji.
A alkoholizm(czynny) to choroba iluzji,zakłamania,obłudy,manipulacji,grania na uczuciach i emocjach.
Alkoholizm(czynny) to zniewolenie,ubezwłasnowolnienie człowieka.Zabranie lub znaczne ograniczenie godności i człowieczeństwa.

I tu potrzeba jest jasnych granic wytyczonych przez najbliższych.

Podjełaś twarde ,zdecydowane kroki.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I tak trzymaj.
A że żal?????? Znam bardzo wiele relacji trzeżwiejących alkoholików którzy wyrażają swoja ogromną wdzięczność swoim żonom,rodzinie właśnie za wywalenie z domu ,za seprację,za wyznaczenie twardych granic,za kochanie ich podczas czynnego nałogu właśnie TWARDĄ MIŁOŚCIĄ.Są wdzieczni za podwyższenie dna,za pomoc w jego osiagnięciu.

Ja nie znam innej drogi................ wiem że wielu próbowało innej............... łągodniejszej.................bezskutecznie.Drogą ku trzeżwości jest prawda.Uznanie siebie za alkoholika.

Znasz Modlitwę o Pogodę Ducha??????
To modlitwa trzeżwiejących alkoholików-i nie tylko alkoholików.
Odmawiaj tyle razy ile nadejdą złe myśli,gby przyjdą '"dygotki " i trzesionka wewnętrzna .
Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-02, 20:04

Tak, jest to bardzo trudne;( tak bardzo chciałabym Go przytulić, powiedzieć że będzie wszystko OK! Ale się nie poddam , nie teraz kiedy podjęłam tak drastyczne ,i dla mnie i naszych dzieci , kroki.


No i dbaj o siebie w tym wszystkim, żebyś była na tyle normalna, na ile się da... żebyś jakiś wypoczynek miała, zainteresowania, przyjaciół...

Heh na ile się da ,a da się????Oj to też jest ciężkie ,ale staram się !
Dziękuję i pozdrawiam

Anonymous - 2010-11-03, 08:23

kikers, jeśli mogę Ci coś doradzić... postaraj się w tym całym bałaganie pomyśleć o SOBIE. Z mężem postąpiłaś w myśl naprawdę Mądrej Miłości. Wyrzucając go z domu... dajesz mu szansę. Jakkolwiek wiem, ile to kosztuje bólu... Teraz na placu boju została Twoja rodzina - Ty i dzieci. Poszukaj własnych emocji. Własnego serca... Będąc w związku z alkoholikiem człowiek totalnie koncentruje się na jego nałogi. Odlicza trzeźwe chwile, wyczuwa instynktownie, kiedy przyjdzie dołek, zmysły wychwytują znajomy i znienawidzony zapach, uszy uczą się wychwytywać zmianę tonu głosu... Wszystko to jest ustawione na jeden kierunek. A Ty... no cóż... na Ciebie nie ma już miejsca i czasu... Spróbuj powiedzieć STOP. Mąż ma w tej chwili swoje poletko do zaorania, Ty masz swoje. Do tego potrzebujesz siły i spokoju. Spróbuj się trochę zamknąć we własnym wnętrzu i uporządkować to, co pozostało po tornadzie w Twoim sercu. Z autopsji wiem, że to bardzo, BARDZO trudne, ale wiem też, ile daje siły, jak pozwala poukładać myśli i nabrać powietrza w płuca przed skokiem.

kikers... to wszystko trudne potwornie, ale jak już wiesz, którędy iść, to już jest luz. Najgorsze, przynajmniej w moim odczuciu, jest szarpanie się jak na łańcuchu bez świadomości, co można... co trzeba... a co musowo.

Anonymous - 2010-11-03, 14:20

Jups ...jest to naprawdę bardzo ,ale to bardzo trudne. Wczoraj zasypiając ( dzięki Bogu chociaż się wysypiam oczywiście nie tak jak bym tego potrzebowała, ale przynajmniej bez tabletek) myślałam jutro będzie lepiej ;) a tu ZONK cały czas nachodziły mnie myśli typu gdzie teraz jest , co teraz robi lub dlaczego do mnie nie dzwoni lub chociaż nie przyśle smsa? Czy już mnie nie kocha , czy jest aż tak bardzo zły ,że wyrzuciłam go z domu i naszego życia,że dajemy sobie świetnie radę bez "głowy rodziny", że tak naprawdę nie jest nam do niczego potrzebny. Staram się naprawdę się staram i wychodzi jak wychodzi - zdecydowanie marnie , zawsze mogłoby być lepiej. Dlaczego tak jest ,że ludzie których kochamy całym swoim sercem ,całą swoją duszą najbardziej nas ranią ???Dziś powtarzałam sobie modlitwę o Pogodę Ducha ,ale nie było mi lepiej.......
Anonymous - 2010-11-03, 14:31

kikers22 napisał/a:
cały czas nachodziły mnie myśli typu gdzie teraz jest , co teraz robi lub dlaczego do mnie nie dzwoni lub chociaż nie przyśle smsa? Czy już mnie nie kocha , czy jest aż tak bardzo zły ,że wyrzuciłam go z domu i naszego życia,



Gdy nachodzą mnie takie myśli, lub podobne , to zaraz chwytam je i oddaje je Jezusowi

Ty Panie Jezu się tym zajmij ............... oddaje to cierpienie w jakiejś intencji - najczęściej - za nieśmiertelną dusze mojego męża - i przychodzi ulga i pomoc .

http://www.katolicki.net/...tym_zajmij.html

" ...Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego przez dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach gdy tymczasem one chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę. Zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie oczy i myślcie o obecnej chwili, odwracając myśli od przyszłości jak od pokusy.

Oprzyjcie się na Mnie wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim nastawieniem mówicie: „Ty się tym zajmij”, Ja w pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę...."

Jezu prowadź , ufam Tobie

"Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość."

Jezu Ty się tym zajmij ,

Z Bogiem , pamiętam w modlitwie

Anonymous - 2010-11-03, 14:39

Nie mam pojęcia kikers... bladego... Rzucałam to pytanie do Nieba setki razy, najbardziej wtedy, kiedy ryłam zębami w glebę. Kiedy wyłam z rozpaczy. Kiedy czułam się niekochana, odrzucona, a przez to beznadziejna, straszna, niewarta Miłości... Nałóg Męża odbijał się we mnie strasznym echem współuzależnienia (które i Ty prezentujesz poświęcaniem własnych myśli li tylko nałogowi męża). Mój Mąż wpadł w depresję. Nie wiem, co było pierwsze... depresja jako reakcja na alkohol, czy alkohol jako tłumik depresji. Wiem, że jedno szło w parze z drugim i stanowiło totalnie zabójczy tandem. Kikers... upadałam wiele razy... czułam się sprana emocjonalnie, wyprana z emocji i uczuć. Czułam się... wrogiem własnego Męża... Do dziś pamiętam jak oszałamiającą ulgę sprawiła mi świadomość, że to nie jest wymierzone przeciwko mnie... że to jest choroba... że to nie jest zła wola... Wtedy jak oszalała rzuciłam się na książki, czytałam forum, rozmawiałam z alkoholikami, chciałam poczuć... zrozumieć... żeby wiedzieć DLACZEGO... Przecież tak bardzo Go kocham... ZAWSZE Go kochałam, ZAWSZE byłam lojalna... dlaczego obrywa się akurat MNIE... Nie wiem, jak to działa do dziś kikers. Wiem jednak, że wali się zawsze właśnie w tych, których kocha się najbardziej... Bo widzisz kikers... Twój mąż kopnie kumpla, to kumpel pośle go na drzewo. Nie będzie chciał go znać... Ty o Niego walczysz! Postawiłaś veto Jego nałogowi... Jesteś WROGIEM Jego nałogu... a więc jesteś wrogiem tego, co dziś jest priorytetem Twojego Męża...

Przeczytaj to, co pisze nałóg. Bardzo mądrze pisze... ja słucham alkoholików absolutnie otwartymi uszami... To ogromna pomoc! Zrozumienie haczyków, mechanizmów, reakcji wywoływanych przez konkretne sytuacje. Kiedy to już wiesz... widzisz... jest łatwiej. Jest lepiej... emocje... Jeśli Go kochasz kikers... wsadź te emocje baaaardzo głęboko. Jeśli chcesz o Niego walczyć, musisz stanąć twarzą w twarz z potworem, który trzyma Go bardzo mocno w garści. Nie mam pojęcia, czy Ci się uda... nie mam pojęcia, czy Twój Mąż zechce się obudzić. Wiem natomiast, że to jedyna droga... Masz moje dobre myśli kikers... nie wiem, czy jestem w stanie jakkolwiek inaczej Ci pomóc, ale gdybyś na coś wpadła... jestem. Dodam tylko na zakończenie, że bolą nawet myśli o tym, co było, choć dziś są skrupulatnie uporządkowanym zawiniątkiem w pamięci... Warto było. Ponad wszystko było warto!

Anonymous - 2010-11-03, 20:05

Mirakulum,,,, Piękne słowa , będę słuchała jej co dzień.

Jups owszem można i chcę go słuchać ,ale jak słuchać kogoś kto nie zdaje sobie , lub nie chce przyjąć do wiadomości że jest chory......... aczkolwiek bardzo często słyszałam ,że nie wiem co to znaczy być chory i co ta choroba znaczy, Dla mnie jedno zaprzecza drugiemu , dlatego bo przez cały czas dźwięczy mi w uszach " Ja nie muszę pić , Ja nie jestem alkoholikiem,to ty jesteś głupia tak sądząc i mówiąc mi że muszę pić , że nie mogę bez alkoholu żyć !!!"
Tak chcę i walczę o męża już kilka lat ,nie poddaje się i będę walczyła ,ponieważ bardzo kocham człowieka którego ten potwór opęta . Mam jeszcze siły ,Miłość Wiara i Nadzieja trzyma mnie mocno w swoich rękach i dam się łatwo pokonać , choć zdaję sobie sprawę że łatwo nie będzie .
Live is brutal , jak te słowa dziś są prawdziwe................

Anonymous - 2010-11-04, 07:40

kikers22 napisał/a:
Dlaczego tak jest ,że ludzie których kochamy całym swoim sercem ,całą swoją duszą najbardziej nas ranią ???

bo jestes w bliskiej realcji,jesteś otwarta na męża............ dopuściłaś go do siebie poprzez łączące Was uczucie.
Każda bliska realcja-a szczególnie małżeńska- jest podatna na zranienia....nawet mimowolne.
A ze swoim alkoholikiem tak naprawdę możesz zrobić tylko(albo aż) 4 rzeczy:
-modlić sie w jego intencji(ale nie roszczeniowo)aby jak najszybciej osiagnał swoje "dno"kochając "twardą miłością"
-zająć sie sobą poprzez pracę nad sobą -może być terapia lub/i mityngi Al-anon
- wskazać swojemu alkoholikowi adresy mityngów AA i adresy poradni z terapią
-podejmować wysiłek "podbijania" mu jego "dna" poprzez konfrontowanie go z rzeczywistoscią(nie okłamywanie otoczenia,nie ukrywanie jego picia,środki prawne,wyjmowanie mu poduchy z pod tyłka-zarzyga sie??niech leży zarzygany...... leży pijany na torach tramwajowych??? odciagnąć by go tramwaj nie przejechał i zostawić ........niech leży.
Pewna znajoma koalkoholiczka opowiadała ,że jak sąsiedzi przytargali jej męża bo leżał pod klatką,to poprostu poprosiła ich by go zostawili na wycieraczce.

Alkoholik przstaje pić najczęsciej pod wpływem bólu związanego z piciem.

A wiem co piszę.......................

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-04, 08:24

kikers, Twój mąż doskonale wie, że jest alkoholikiem... Przy czym ten bunt i zwalanie winy na Ciebie (to Ty masz problem! jesteś nienormalna! sama się lecz!) i agresja skierowana w Twoją stronę to tylko obrona przed tym, z czego i tak zdaje sobie sprawę. Jego dusza wyje, przy czym kiedy jest pijany, to wycie słychać znacznie mniej. Klasycznym błędem popełnianym przez kochające żony jest ogarnianie domu... pranie ciuchów... gotowanie obiadów... słowem starania włożone w jako takie funkcjonowanie gospodarstwa domowego. To jest zabezpieczanie dla osoby pijącej komfortu picia. To potwornie parszywa choroba, bo zmusza człowieka do przeorania emocji osoby, którą się kocha... a przede wszystkim do przeorania własnych emocji. Przeskoczenia tego wszystkiego, co dyktuje Ci kochające, kobiece serce...

kikers, czy wiesz, na czym polega interwencja?

Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki. Myślę o Tobie i mam nadzieję, że wystarczy Ci sił...

nałóg... bardzo dziękuję za Twoje posty...

Anonymous - 2010-11-04, 15:25

jups jaka interwencja ???

nałóg robię już pierwszy, drugi i czwarty krok , trzeci zostawiłam do wyboru mojemu mężowi . Sama osobiście zawoziłam Go na mitingi ,ale po leczeniu zamkniętym zaczął na nie uczęszczać co raz to mniej (tłumacząc się pracą , nienormowany czas pracy ) zapewniając mnie że nie wróci do nałogu. Tragedia jest w tym , że uśpił moją czujność ,a Ja mu uwierzyłam . Już tego błędu nie popełnię .

Dzięki serdeczne za wsparcie i modlitwę...

Anonymous - 2010-11-04, 15:56

kikers, tu masz interwencję - to absolutna podstawa. Bez tego... ani rusz.
http://www.alkoholizm.jaw...opic.php?t=1304

A tu masz forum alko. Bardzo, bardzo dobre miejsce, kopalnia wiedzy. Naprawdę. Dla mnie była jak iskra... jak szansa na przetrwanie. http://www.alkoholizm.com...dex.php?redir=1

kikers... masz coś OGROMNEGO w sobie. Jesteś silna. Niezłomna. Nie siedzisz w kącie użalając się nad sobą i udowadniając całemu światu, że przecież TY NIE MOŻESZ... i taka jesteś biedna... Zakasałaś rękawy i stoisz na ziemi gotowa ROZNIEŚĆ, jeśli trzeba będzie... Modlę się, żeby Bóg dał Ci siłę i żeby Cię utulił za każdym razem, kiedy polegniesz na glebie i trzeba Cię będzie zeskrobywać żyletką...

Wiesz co kikers? Mam kumpla. Alkoholika. Trzeźwego od 2 lat. Stał przy mnie, kiedy było tragicznie... Widział to wszystko. Dziś mówi, że patrzył na to co przeżywam i widział we mnie swoją żonę... widział jej cierpienie, rozpacz, żal... Wysłuchiwał mojego krzyku, znosił walenie pięściami ze złości bezradnie w pustkę... Dużo później powiedział mi, że pomogłam mu przetrwać... nie wiedziałam o tym. To tak zupełnie na marginesie... Mnie za zęby trzymała Przyjaciółka - również alkoholiczka. To, że pozwalała mi dłubać w swoich emocjach, pokazywała, co ona czuła... dała świadectwo mojemu Mężowi... to wszystko były ciepłe skrzydła Pana... ja o tym wiem...

Anonymous - 2010-11-04, 20:31

Taki list napisałam do mojego męża alkoholika , który po przeczytaniu stwierdził iż było mu przykro , płakał , przepraszał i obiecywał że nie dopuści już do takiej sytuacji.......... wytrzymał 6 m-cy

Tomku.....
Na wstępie tego listu pragnę Cię gorąco pozdrowić. U nas życie toczy się swoim torem .Moje praca- dom , dzieci szkoła -dom.... i komputer oczywiście . Skłamałabym mówiąc że tak jest cały czas . Nie , tak nie jest . Mamy teraz tak dużo czasu , że możemy spacerować (jeżeli tylko pogoda dopisuje ), jeździć do kina, lub po prostu leniuchujemy przed telewizorem . Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu , śmiejemy się ,rozmawiamy ze sobą .Dzielimy się sobą.

Zadałeś mi trzy pytania na które teraz odpowiadam , ostrzegam jednak że nie będą one miłe dla Ciebie . Przepraszam ,ale to jest tylko szczera prawda, która wcześniej do Ciebie nie docierała lub nie chciałeś tego przyjąć do informacji bo tak było wygodnie .
Pierwsze pytanie "Jak Twoje picie wpłynęło na moje życie?"
Kiedyś byłam wesołą , zawsze uśmiechniętą prostą a jednocześnie inteligentną dziewczyną (taką zresztą powinieneś mnie pamiętać!).Tak też było w pierwszych latach naszego małżeństwa;) Po kilku latach Twojej pracy w Policji zaczęło się dziać z Tobą a przy okazji ze mną coś nie dobrego. Zacząłeś coraz częściej zaglądać do kieliszka, zaniedbywałeś nas , spędzałeś z nami bardzo mało czasu , mówiąc że to wszystko robisz dla nas bo masz tylko nas i bardzo nas KOCHASZ! Potem było coraz gorzej stałeś się innym człowiekiem . innym od tego którego poznałam i z całego serca pokochałam.Stałeś się wulgarny, zaczepny i agresywny . Zawiodłeś nas w najważniejszym momencie życia naszych dzieci - Komunia Święta.Ja stałam się zamkniętą w sobie, nie dostępną i małomówną osobą ,osobą w której życie zaczęło uciekać między palcami , nie czerpiąc z niego żadnych przyjemności.Nie myślałam o sobie i dzieciach tylko o tym co zastanę w domu , w jakim będziesz stanie, co mam dalej robić jak Tobie pomóc . ale wszystkie próby zmiany Ciebie w w szczególności Ciebie były krótko trwałe . Zajmowałeś całe moje myśli.Najbardziej jednak denerwowało mnie to że trzeba Cię prowadzić za rączkę jak dziecko we mgle , pokazać Tobie co należy zrobić w domu czy wokół domu . Stałam się osobą z kompleksami,smutną i ZMĘCZONĄ ,(może śmiesznie to zabrzmi ale...)zaczęłam uważać że moja inteligencja się wypaliła .Czułam się osobą z którą nie można znaleźć wspólnego tematu a o nawiązanie jakiej kol wiek rozmowy stało się nie możliwe. Z mojego silnego charakteru pozostały tylko wspomnienia zwłaszcza w ostatnim miesiącu ,spowodowałeś że wpadłam w depresję i bezsenność .Wszystkie swoje obowiązki ,w pracy wykonywałam jak maszyna, a dom niestety zaniedbałam. Robiłam to co musiałam nic więcej!!!

Pytanie drugie "Jak się zachowywałeś podczas picia w stosunku do mnie"

To bardzo krótka odpowiedź . Zacząłeś mnie traktować jak służącą , która przyjdzie z pracy do domu ugotuje i poda obiad w między czasie wyskoczy po drzewo i rozpali w piecu , zrobi i wyprasuje pranie,odkurzy wyrzuci niedopałki z kipiących popielniczek , posprząta po Tobie butelki, szklanki pozbiera z korytarza ,z kotłowni i z każdego biurka.Zacząłeś coraz częściej przeglądać pornograficzne gazety i strony internetowe, co potem odbijało się na mnie. Odmawiając ze zmęczenia miałeś powód by pić następnego dnia. Winiąc mnie za całe zło świata! Zaczęłam Cię z tego powodu lekceważyć i całą duszą nienawidziłam Cię. Czułam się niedowartościowana, wykorzystana i poniżana/

Pytanie trzecie brzmi"Jak się czuję odkąd podjąłeś leczenie"

Aż chce mi się krzyczeć z radości!!!! .Czuję się rewelacyjnie, mam więcej czasu dla dzieci i siebie. Jetem uśmiechnięta , zaczynam żyć dla siebie ,spotykać się ze znajomymi, czytam książki oglądam filmy lub też po prostu leniuchuję.W pracy też się zmieniły moje kontakty z koleżankami ,rozmawiamy ,żartujemy a ja zaczęłam się częściej i szczerze UŚMIECHAĆ! DORZE MI Z TYM!!!. Stanęłam twardo na ziemi, życie nadal mi ucieka z tą tylko różnicą że czerpię z niego co tylko możliwe( na razie tylko małymi "łyżeczkami" , ale mam nadzieję że zmieni się to w garście i wtedy naprawdę poczuję że żyje !!! )

Mam nadzieję , NIE ! WIERZĘ w to i to bardzo że uda się Tobie przezwyciężyć tę okrutną i niszczącą Ciebie i Nas chorobę.
Jeszcze Twoja ............

ps; ZATRZYMAJ MNIE........


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group