Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Laura76 PROSZĘ O RADĘ

Anonymous - 2010-11-01, 10:02

Witam proszę o pomoc każda radę.
Jestem 7 lat po ślubie, pierwszy kryzys nastąpił 2 lata temu - ale do dziś nie wiem dlaczego. Pamiętam tylko tyle, że wróciłam pewnego dnia z pracy i gotowałam obiad i po kilku minutach zorientowałam się, że maż zabrał swoje rzeczy i się wyprowadził. Nie miałam z nim żadnego kontaktu, unikał mnie. Wówczas pomogły mi spotkania w poradni diecezjalnej -walczyłam o to małżeństwo i niby się udało po trzech miesiącach wrócił a ja nie wracałam do przeszłości.
Drugi kryzys nastąpił w czerwcu 2010 wtedy poważnie zachorowałam, gdy przychodził do szpitala nie mieliśmy o czym rozmawiać. Podczas 3 msc zwolnienia lekarskiego bardzo się oddalił, był oschły nie czułam wsparcia w chorobie. Wychodził na nocne imprezy nie widząc nic w tym złego- a ja zostawałam sama z moja chorobą. Podczas mszy św. w intencji o moje wyzdrowienie nie usiadł w ławce obok mnie a ja go tak potrzebowałam. Oczywiście mąż nie widzi w tym nic złego.
Dziękuje Bogu za łaskę uzdrowienia. Ale mąż nie cieszy się z wyzdrowienia nadal nie sypiamy razem, póżno wraca do domu,nie ma czasu na rozmowę a terapia małżeńska przecież to takie śmieszne. Dziś święto zmarłych mąż po raz pierwszy spędza je sam -nie pójdzie na grób do mojego taty- zmowu czuje smutek i żal patrząc na małżeństwa, które współnie odwiedzają groby. Mąż swoje zachowanie uzasadnia tym, iz ma prawo decydowania o tym gdzie chce i z kim będzie spędzał dzień. PROSZĘ JESCZE RAZ O POMOC PONIEWAŻ JUZ NIC NIE ROZUMIEM MOŻE TO JA JESTEM STAROŚWIECKA I NIESŁUSZNIE UWAŻAM, ŻE MAŁŻEŃSTWO TO JEDNOŚĆ.

Anonymous - 2010-11-01, 18:13

Obiecuję modlitwę...
Pierwszy krok to przyznanie się do tego, że jest kryzys, że trzeba ratować, ale to dopiero początek trudnej drogi. O wiele trudniej jest dostrzec przyczyny, które tkwią w nas samych, popatrzeć na siebie oczami współmałżonka, bez tego ratować małżenstwa nie da rady...
Zacznij od modlitwy, od spowiedzi, od jak najczęstszego udziału w Eucharystii. Wiara rodzi się ze słuchania.
Kiedyś ktoś mi poradził to samo, żachnęłam się i potraktowałam jak kolejną "dobrą radę", ale jednak coraz częściej chodziłam do kościoła, tam nie musiałam mieć maski na twarzy, mogłam się rozpłakać, kiedy było mi źle i z czasem zaczęłam powierzać wszystkie swoje sprawy.
Witaj na forum! Pozdrawiam!

Anonymous - 2010-11-11, 11:08

Mąż się wyprowadził kiedy byłam w pracy.
Pozostałam sama z Bogiem i modlitwą.

Anonymous - 2010-11-11, 12:06

Mało o Tobie wiem, ale odniosłem wrażenie jakbyś trochę zniewalała swojego męża. Chciałaś żeby z Tobą coś zrobił, on nie chciał, Ty prosiłaś/naciskałaś żeby jednak, on jeszcze bardziej się usztywniał i choćby nawet z Tobą poszedł, to dla pokazania, że jest wolny nie szedł.

Nie przejmuj się przesadnie tym co napisałem, bo przecież nic o Tobie i Waszym małżeństwie nie wiem, ale zastanów się chwilę. Uważaj też żeby nie być zbyt podatną na takie ,,rozwiązania'', które Ci podsuwają inni.

To go oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwia. To, że szedł na imprezę jak Ty byłaś chora to jest po prostu podłe. To, że nie chciał iść we Wszystkich Świętych na grób Twojego ojca jest parszywe.

Niemniej z własnego doświadczenia wiem, że czasem mężczyzna czuje się przez tą swoją żonę osaczony i zaczyna się dusić.

Druga rzecz, to musisz się poważnie liczyć z tym, że on kogoś ma. Tak to niestety zazwyczaj bywa. Straszny z niego tchórz albo sam nie wiem czego co się z nim dzieje, jeżeli nie potrafi Ci powiedzieć albo chociaż napisać czemu podjął decyzję o wyprowadzce.

Co masz zrobić?

Jedz, módl się, kochaj ;-)

Myślę, że warto napisać do niego list nt. tego co czujesz, że rozumiesz, że skoro odszedł to czuł się nieszczęśliwy, że zależy Ci na małżeństwie, że terapia by się wam przydała, rekolekcje itp. I tyle.

Nie chce kontaktu, nie chce rozmawiać, nie zmusisz go. Ma wolną wolę i nawet Pan Bóg do niczego go nie zmusi. Zrobi jak będzie chciał. Musisz to zrozumieć i to zaakceptować.

To co możesz tak naprawdę zrobić to zająć się sobą. Myśl nad sobą, módl się, zmieniaj na lepsze. Dbaj o siebie, nie wiem na co Twoje zdrowie pozwala, ale rób to na co zawsze miałaś ochotę, ale nigdy czasu.

Potrzeba dużo, bardzo dużo czasu żebyś przestała być nieszczęśliwa, a potem kiedyś znów szczęśliwa. Raz będą gorsze dni, raz lepsze, czasem zupełnie beznadziejne.

Z mojej strony, to chyba tyle, idę robić to na co nigdy nie miałem czasu. :-)

Anonymous - 2010-11-11, 17:02

W sercu mam wielki smutek, nie radzę sobie z samotnością.Wracam do domu, leżę na kanapie i zadaję sobie ciągle pytanie DLACZEGO ??
Czytałam na forum wiele historii, w których opisujecie jak to zdrada, wódka prowadzi do rozpadu małżeństwa.
Natomiast ja nie wiem jaki czynnik spowodował kryzys w moim małzeństwie.
Wiem, ze mój mąż lubił wolnosć tzn. kumple, imprezy, zakaz dotykania telefonu kom, brak kontrolii nad jego wypłatą. A dom go nie interesował, przez 7 lat małżeństwa nie ugotował obiadu jak go o to prosiłam to stwierdził, że nie musi jeść, na wakacje nie chciał jechać -najlepiej jak bym pojechała z mamą, wspólne spacery były nierealne. Na ulicy szedł 5 m przedemną trzymając ręce w kieszeni. Wiem, ze rozmawiał z obcymi kobietami na gadu gadu -bo do innych kobiet podejście ma w końcu jest towarzyski. Rodzina mówiła mi kilkakrotnie, że w małżeństwie bardzo przygasłam. Teraz myśle, ze mój mąż mnie nie kochał.

Anonymous - 2010-11-11, 17:36

Laura, poczytaj książki proponowane na forum (np. Dobson), posłuchaj konferencji ks. Pawlukiewicza, zwłaszcza o tym po co są kryzysy. Słuchaj i czytaj, sądzę, że znajdziesz powoli odpowiedź na pytania dlaczego i po co. Skoncentruj się na tym "po co?". Co Tobie może dać ta sytuacja ( oprócz depresji)? Może to czas na to byś zajęła się sobą, odkryła nowe pasje, znalazła coś co wypełni Twoją samotność. Mąż nie ma być wypełnianiem samotności. Rozejrzyj się wokół może są ludzie bardziej samotni, którzy chętnie przyjmą Twoją pomoc, choćby miała to być tylko życzliwa rozmowa. A męża na razie zostaw i nie goń. Niech ma informację, że czekasz, ale nie czekaj leżąc na kanapie tylko wyjdź do ludzi. Jeżeli mąż rozmawiał z obcymi kobietami na gadu gadu, to źle o nim świadczy, w ogóle to co o nim napisałaś nie brzmi dobrze. Ja myślę, że trzeba poczekać, co sie okaże. A ty wykorzystaj ten czas, skoro przygasłaś, żeby rozniecić w sobie na nowo ogień, który kiedyś zaintrygował Twojego męża i zdecydował się na ślub. Poczuj teraz taką wolność i zrób coś dobrego dla siebie.
Anonymous - 2010-11-11, 19:41

Rozmawiałem z moim wujkiem, który przerabiał rozstanie 2,5 roku temu.

I też z moich ust padło pytanie ,,dlaczego?''.

Powiedział mi: ,,nie zadręczaj się, nie zrozumiesz tego, ja też sobie zadawałem to pytanie i nie znalazłem żadnej odpowiedzi''.

Opowiadam teraz o moim małżeństwie wielu osobom, oni mi opowiadają o swoich i to moje nie było gorsze od innych, a może nawet w pewnych sprawach byłem lepszym mężem niż mężowie moich koleżanek. Też nie było przemocy, alkoholu i innych patologi. Nawet jak będziesz miała okazję porozmawiać ze swoim mężem to też się tak naprawdę nie dowiesz dlaczego.

Po co?

Zobacz sobie film Poważny człowiek Braci Cohen. To zrozumiesz :-)

Anonymous - 2010-11-11, 19:45

laura76 napisał/a:
leżę na kanapie i zadaję sobie ciągle pytanie DLACZEGO ??


Lauro może warto wstać z kanapy i zadać inne pytanie ?

PO CO TEN KRYZYS ??????????????

Jakie miejsce w Twoim życiu zajmował Bóg ???

Czy był na pierwszym miejscu ???????

Pamiętam w modlitwie

Anonymous - 2010-11-11, 19:56

laura76,

Witaj w klubie... A potem przeczytaj dokładnie, co napisała Mirakulum nade mną i odpowiedz sobie sama na pytania, które zadała.

Anonymous - 2010-11-12, 10:06

Małżeństwo to jedność, ale podobnie, jak miłość (ta jedność z niej wynika) jest raczej zadana niż dana. Skoro zadana, znaczy trzeba nad nią pracować - obydwojgu, jeden nie wypracuje tego stanu. Jeden może pracować tylko nad sobą samym.
Lauro, przyznam, że zadziwia mnie troszkę Twoja niewiedza - wcześniej i dziś, co do przyczyn kryzysu. Naprawdę nie wiesz co może być jego powodem? Jeśli tak, może to oznaczać, że bardzo oddaliliście się od siebie.
Piszesz o swoim doświadczeniu choroby. Może tu tkwi problem - oczekujesz zapewne, żeby pocieszył, żeby współczuł, gdy tymczasem mąż tego zwyczajnie nie potrafi. A kiedy sytuacja przerasta możliwości, łatwo o ucieczkę - w miejsca, gdzie ludzie żyją beztrosko, wesoło, czyli w świat mniejszych wymagań. Może to jakaś (dziecinna) forma niezgody na istnienie cierpienia w życiu w ogóle?
Rozumiem Cię doskonale, bo przecież to szczególnie w chorobie - potrzebujemy wsparcia, ciepłego słowa, przytulenia. Lauro, stare powiedzenie mówi - syty głodnego nie zrozumie... I bywa, że z bólem serca trzeba uznać ten fakt, że niestety - nie zrozumie. Czasem trzeba aż samemu doświadczyć bólu, żeby wiedzieć, co czuje człowiek obok... Nie warto wtedy zadręczać się myślami, że pewnie nie kocha, bo to tylko pogłębianie swojego cierpienia i zmierzanie ku depresji. Obok człowiek, który funkcjonuje na innym poziomie. Trudne to do zaakceptowania, bo przecież empatia - ludzka rzecz... Niestety, nie każdy ją posiada i trzeba Ci przełknąć i tę gorzką pigułkę. Bywa, że cierpienie, choroba, zamiast być wyzwaniem do coraz większej czułości, miłości - stają się powodem do wycofania, ucieczki. To jest ewidentna niedojrzałość. Może jedna z przyczyn kryzysu?
Lauro, a może Ty tak dalece skupiasz się na tym, co przecież już - było (dziś jesteś zdrowa, czyż nie tak?), tak wiele żalu nosisz w sobie, bo zawiódł w trudnych dla Ciebie chwilach, że że już zatraciłaś radość życia, uśmiech? A zgorzkniałość nie jest atrakcyjna... Żeby nie stać się ponurakiem - trzeba uczyć się sztuki nabierania dystansu: do własnej choroby, do cierpienia własnego w ogóle... To bardzo trudne, choć możliwe...
Patrz do przodu, z nadzieją - tam gdzieś jest światełko :-) Szukaj...

http://www.youtube.com/watch?v=Kxm680KrkOE

Anonymous - 2010-11-16, 20:36

Dziękuje wszystkim za dobre słowo i modlitwe.
Wczoraj spotkałam się z moim mężem, który oznajmił, iż jest w stanie wrócić do domu pod warunkiem akceptacji imprez z kolegami. To był jedyny warunek.
Brak mi słów jak człowiek w wieku 40 lat może być tak niedojrzały. Ja poprosiałm męża tylko o spowiedź, która napewno przybliży go do Boga.

Anonymous - 2010-11-17, 16:10

Lauro myślę ze powinnaś porozmawiać szczerze z mężem. Ja marzę o tym zeby mój wrócił ale poki co nie ma na to szansy.Ustalcie zasady i ich przestrzegajcie oboje...Kryzys daje nam wiecej niż nam samym się wydaje.Oboje musicie nad sobą pracowac...Zyczę powodzenia...
Anonymous - 2010-11-17, 17:00

Nie wiem czy ten związek ma jakąś przyszłość. Obawiam się, że trudno jest obdarzyć drugiego człowieka, który zostawił żonę dwa razy. Ile razy tak można? Dla mnie to jest niedojrzałość.
Nie wiem nie rozumiem mężczyzn, ale dlaczego mój mąż po każdej wyprowadzce nie interesuje się finansami tzn. czy mam za co zapłacić czynsz i raty ? Dodam ,iż świetnie zarabia natomiast moja pensja pozwala na skromne życie. Ostanio prosiłam meża o pieniądze to był bardzo zdziwony, że skoro się wyprowdził to jakim prawem.
Naprawdę brakuje mi już sił bo wydaję mi się, że gdzie jest prawdziwa miłość to takie sytuacje nie mają miejsca.

Anonymous - 2010-11-17, 17:21

Lauro,7 lat temu dokonałas wyboru,Wybrałaś sobie własnie tego faceta na męża i ojca swoich dzieci.
Wtedy był inny??? inaczej się zachowywał?Nie wiedziałaś że lubi iprezy i rozrywkowy styl życia??a może wtedy ten styl Ci odpowiadał???
A może Ty sobie inaczej wykreowałaś w wyobrażni postać męża-męzczyznę z którym brałaś ślub????a w rzeczywistości był on kimś innym????
Czyżby przez te pierwsze 2 lata tak zgłupiał?? A potem co???cofka?? nawrót "zgłupienia"??

To co wyżej to z nutą sarkazmu...... ironii......
Wiem,Tobie nie do śmiechu i żartu.

Ale zadając sobie takie pytanie:
laura76 napisał/a:
Nie wiem czy ten związek ma jakąś przyszłość
prowokujesz odpowiedż...poddajesz w wątpliwość swój wybór,sznsę,drogę i postawę małżeństwa i rodziny.
laura76 napisał/a:
Nie wiem nie rozumiem mężczyzn, ale dlaczego mój mąż po każdej wyprowadzce nie interesuje się finansami tzn. czy mam za co zapłacić czynsz i raty ?

No nie rozumiesz.......i pewnie nigdy do końca nie zrozumiesz-tak jak Twój mąż do końca nie zrozumie Ciebie.............
Pewnei czuje sie zwolniony z łożenia na dom z którego ucieka.
Może warto zastanowić się :PO CO ucieka??????? Czego mu w tym domu brakuje??albo czego ma nadmiar???
Zastanawiałaś się nad tym??????
Pytałaś męża PO CO ucieka z domu??od Ciebie????


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group