Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - to ja zdradzalam

Anonymous - 2011-01-03, 09:15

Wybaczenie to postawa,akt woli.......To zaakceptowanie swojego skrzywdzenia,pozwolenie na to by ta krzywda przeszła przez skrzywdzonego.Bez zatrzymywania jej w sobie,bez pielęgnowania urazy,bez wracania ,rozpamiętywania tej doznanej rany,bez jej rozdrapywania i wpędzania sie w poczucie doznanej krzywdy.
Pielęgnowanie poczucia doznanej krzywdy jest tamą,bariera dla przebaczenia.
Do wybaczenia potrzeba tylko jednej strony-dobrze gdy krzywdzieciel staje w prawdzie,gdy konfrontuje sie ze skrzywdzonym i uznaje swój udział w skrzywdzeniu.
Ale są tez i tacy co to nigdy nie staną twarza w twarz ze swoją ofiarą,,,,,,,,,,że nigdy nie powiedzą: skrzywdziłemi prosze o wybaczenie
I co wtedy????
Jak się chce zostać niewolnikiem skrzywdzenia,niewolnikiem krzywdziciela to wystarczy tylko pozostać w postawie nienawiści i poczucia krzywdy.W postawie ciągłęgo pamiętania o tym jak to zostałem skrzywdzony i nie wybaczam,nie jestem w stanei wybaczyć.

To wtedy pozostaje sie niewolnikiem krzywdziciela.On będzie non stop ze skrzyuwdzonym.W dzień i w nocy,podczas pracy i posiłku,wypoczynku i relaksu .............będzie wracało poczucie krzywdy i zniewolenie nienawiścią..
Wybaczenie to akt woli i postawa.
A że czasami trudno wybaczyć????????
Wybór należy do skrzywdzonego................

J23............. i to ten skrzywdzony moż etkwić w zniewoleniu nienawiści i krzywdy

Anonymous - 2011-01-03, 10:03

Krzyk napisał:

Cytat:
Nie dajcie się oszukać że jest możliwe prawdziwe przebaczenie bez pojednania.


Również zgadzam się z tym stwierdzeniem.
Łatwo tutaj, w kwestii przebaczenia - oszukiwać siebie samego, ale trudniej, jak pisze J23 stanąć w prawdzie o sobie i uznać, że jednak nie przebaczyłam. My często tak lękamy się własnych uczuć, że te "gorsze" próbujemy gdzieś schować, bodajby po to, aby dobrze poczuć się ze sobą samym, żeby sobie ulżyć - w niewątpliwie trudnym położeniu... Czasem z lęku, że Pan Bóg nas takimi nie kocha, a może nawet - gniewa się... A kocha, z całą zawartością serca, czyli prawdziwymi...
Skoro jest problem przebaczenia, więc krzywda musiała zaistnieć... Ciężko na sercu, bo ktoś poniżył, wzgardził, podeptał i już to bardzo boli, a tu jeszcze rodzi się niechciana złość, czasem nienawiść... Przerażenie sobą. Więc może jakaś radość, że oto ja sponiewierana, wzgardzona - wspięłam się już (!) na wyżyny przebaczenia. I funduję ją sobie, ale jakże często - na chwilę... Bardzo potrzebna wtedy - postawa miłości...

Duże krzywdy, nawet i z pojednaniem - są trudnymi do przebaczenia, a co dopiero, kiedy skrzywdziciel nie wyraża skruchy, nie podaje ręki? Można przebaczyć aktem woli, ale to nie to samo co pojednać się, kiedy krzywdziciel uznaje swoją winę.

Uważam, że pełne przebaczenie odbywa się jedynie w miłości. Jako takie - mocno i długo boli, ale jest prawdziwe, trwałe, dające pokój serca :-D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group