Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - to ja zdradzalam

Anonymous - 2010-10-21, 22:17
Temat postu: to ja zdradzalam
Kochani
Dlugo tu jestem czytam i przegladam wszystko ale nie mialam odwagi napisac...
Chcialam wam powiedziec ze to ja bylam ta ktora zniszczyla malzenstwo.. myslalam ze mam prawo ulozyc sobie zycie, bo czuje sie nieszczesliw..niekochana.
Dziekuje Bogu za to ze wyszlam z tego,ze otworzylam oczy...stanelam przed wyborem albo Bog albo grzech.
Wybralam ! Bogu niech beda dzieki !
Wszystko trwalo wmiare krotko , tyle tylko ze maz nie przebaczyl mi ....
Znalazl sobie kobiete...sa razem...
Najgorsze chyba dla mnie bylo to ze wszyscy jego bliscy uwazaja ze ma do tego prawo, choc z drugiej strony nie wolno mi po tym wszystkim obuzac sie na nich...
Jedno chce powiedziec z pelna stanowczoscia - trzeba trwac w wiernosci wspolmalzonkowi.Modlic sie i ufac...
Chcialabym tez dawac swiadectwo ze z rzechu mozna wyjsc , ze mozna sie nawrocic.
Chcialabym prosic wszystkich ktorzy watpia ze zdradzajacy wspolmalzonek moze przejzec aby z ufnosci czekali...modlili sie i nie poddawali rozpaczy.
Gdybym mogla komus pomoc...powiedziec co dzieje sie z tym "slepo Zakochanym" to z radoscia podziele sie swoja historia.
Prosze Was jednoczesnie o modlitwe za mnie i mojego meza.Ufam ze bedzie tak jak ma byc..

Anonymous - 2010-10-21, 22:34

Wiara witamy Cie na forum i super że zdobyłaś się na odwagę .

Masz moja modlitwę

ps. znam to uczucie , gdy inni odmawiają ci prawa do cierpienia z powodu zdrady współmałżonka, gdy samemu się nagrzeszyło , u Ciebie to zdrada u mnie rozwód . Od wielu osób słyszałam, że nie mam prawa czuć się zdradzona , bo to ja się rozwiodłam . ale rozum swoje a serce swoje . Ale i na to znalazł się sposób.

:mrgreen: :lol: :mrgreen: Z Bogiem i Pogody Ducha

Anonymous - 2010-10-22, 05:47

wiara47 napisał/a:
Gdybym mogla komus pomoc...powiedziec co dzieje sie z tym "slepo Zakochanym" to z radoscia podziele sie swoja historia.
Prosze Was jednoczesnie o modlitwe za mnie i mojego meza.Ufam ze bedzie tak jak ma byc..


Wiara, opowiadaj, to zawsze dodaje nadziei tym którzy na tej drodze są mile i hektary wcześniej ;-)
Obiecuję modlitwę :-)

Anonymous - 2010-10-22, 07:23

Wiaro, napisz proszę - o co chodzi w tej cudzołożnej miłości. Czy w ogóle można nazwać ją miłością... A może to raczej (tylko) pożądanie, krótkotrwała, ulotna - fascynacja nowością? Czy nie jest tak, że po pewnym czasie zdradzający chce powrócić, ale okazuje sie, że wszystkie mosty spalone, że nikt nie czeka?
Jak stało się, że przejrzałaś?
Moim zdaniem zdaniem, zdrada to 'zakup miłości', oczywiście - z promocji :-D
Z góry dziękuję.

http://www.youtube.com/watch?v=Vva2K0tTfPM

Anonymous - 2010-10-22, 07:46

wiara47,
Witaj,
wybrałaś Boga i to najważniejsza decyzja w Twoim życiu! Zapewne o tym wiesz. Trwaj na modlitwie, upodabniaj się do Chrystusa, zabiegaj tylko o Królestwo Boże, reszta będzie Ci dana... Wiem coś o tym :)

z modlitwą

Anonymous - 2010-10-22, 08:49

Wiaro47 wspaniale, że tu trafiłaś, jesteś, a w zasadzie byłaś po tej stronie barykady , z której odstrzeliwuje się moja żona.
Szykuje się fajne świadectwo, super, kogoś takiego jak Ty tutaj brakuje, jesteś nielicznym wyjątkiem. Zdecydowana większość osób zdradzających idzie jednak w zaparte. Tak trudno im stanąć w prawdzie, wszystkiemu winna pycha. Ty masz ten czas to wspaniały dar od Pana.
Może ktoś sobie to wymodlił, znasz kogoś takiego kto by o to dla Ciebie prosił Pana Boga?
Pogody ducha

Anonymous - 2010-10-22, 10:13

Jarek a Ty znowu o barykadach . Po jej obu stronach są ludzie poranieni , nie mamy walczyć ze sobą , przeciw sobie , ale z tym co w nas samych jest złe i do zmiany .

proponuje poczytać J Elgredga " Święty Romans" i inne pozycje tego autora . Ppcja barykad upadnie , ten z rogami chce byśmy właśnie tak postrzegali innych , tych bardziej grzesznych , wiarołomnych i po drugiej stronie barykady .

Pogody Ducha :mrgreen:

Anonymous - 2010-10-22, 11:59

Mirakulum napisał/a:
Jarek a Ty znowu o barykadach . Po jej obu stronach są ludzie poranieni , nie mamy walczyć ze sobą , przeciw sobie , ale z tym co w nas samych jest złe i do zmiany .

Pogody Ducha :mrgreen:

Czy ja napisałem, że chcę walczyć? Nie, czekam na koniec amunicji, mogę tylko dbać o odcięcie żonie dróg zaopatrzenia.
Napisałem to po to by Wierna wiedziała w jakim jestem miejscu bo nie ukrywam, że bardzo mnie zainteresował jej wątek.
A Ty Mirakulum tak od razu między wódkę, a zakąskę, spokojnie kobieto. :mrgreen:

Anonymous - 2010-10-22, 13:18

Jarosław napisał/a:
czekam na koniec amunicji,


czyli nadal tkwisz na barykadach .

Anonymous - 2010-10-22, 13:36

Jarosław napisał/a:
Nie, czekam na koniec amunicji, mogę tylko dbać o odcięcie żonie dróg zaopatrzenia.

echhhhh Jarek...znajda sie nowi dostawcy...znajda sie nowe oddzialy...ale jak zmienisz cos w sobie..kto wie????

opowiadał mi kiedys znajomy..uczestniczył w latach 60-tych we wsparciu zbrojnym(jako żołnierz) w Czechach...pewnie słyszałeś???

kiedy szły na zwyklych ludzi ,obywateli,robotników -oddziały ruskie i polskie..oraz czeskie osłaniające rząd...ci zwykli ludzie podchodzili do zołnierzy i wkladali kwiaty do luf karabinów..i wiesz co???
spowodowało to determinację pośród żołnierzy....

ale tak własnie działa miłość i dobroć na zło
...pytanie czy tak umiesz??? i czy stać cię na to???

Anonymous - 2010-10-22, 13:49

Bogu niech beda dzieki za wasza modlitwe...!
W moim wypadkuto byl amok...wiecie jest cos takiego ze czlowiek kiedy na krok odejdzie od Tego Ktory Daje nam Sile - przestaje widziec.A tym samym chodzic w ciemnosci.
Nie umiem powiedziec jak moglam tak zglupiec, kochalam tak mocno , tak slepo ze nie slyszalam nic! Nic do mnie nie docieralo !
Najwazniejszy byl czlowiek ktory byl blisko , sluchal , patrzyl w oczy , trzymal za reke ....
Powiem wam ze nie wiem jak ale tak bardzo nic innego sie nie liczylo.
Jak przejzalam ?
Nad wszystko w swoim zyciu ukochalam Jezusa, wraz z moim mezem przezylismy nawrocenie , Bog dal nam w prezencie Swoja Milosc , kiedy bylo zle,a bylo od poczatku malzenstwa,bez tamtych rekolekcji ktore byly 13 lat temu nie dalibysmy rady isc razem.
Po jakims czasie , dosc dlugim - kiedy jak to normalne w zyciu , emocje i sila oslabla znowu bylo nam tragicznie.
Caly czas bylismy w grupie modlitewnej , i o ile ja sie angazowalam moj wspolmalzonek slabl, bardzo...
No wiec ja poddalam sie , ot tak po ludzku , mowilam Panu ze juz nie chce, ze nie daje rady i ze mam to gdzies...
Jak dziecko , nie !?
Wtedy wlasnie zjawil sie "mezczyzna moich marzen ".
Reszta byla nie wiem..., szalenstwem....czyms w czym bralam udzial,ale zupelnie nie umialam sie wyplatac...Amok ! Zupelnie jak bym zwariowala !
Co dalej ?
Wracalam do meza...blagalam zeby modlil sie za mnie (modlil sie ,bardzo bardzo mocno )
ale jednoczesnie zly robil swoje..Moj maz juz mi nie wierzyl,strasznie sie klocilismy, dochodzilo do tego ze dostawalam po buzi...sprawdzal moja komorke,poprostu nastepne pieklo.
Wyprowadzalam sie do kolezanki,wracalam,przepraszalismy sie , modlilismy...to naprawde bylo straszne, ja juz nie mialam pojecia jak zyc...
Mamy dwoje dzieci (22 i 21 lat ) one na to wszystko patrzyly.
Potem poszukalismy terapeuty chrzescijanskiego,takiego ktory bedzie widzial oprocz naszej psychikii Boga : ja juz nie chcialam nic , moj maz chcial zeby mnie naprawic...
No i Kochani wizyta byla jedna ...po niej maz kazal mi sie wyprowadzic z domu....
Wyprowadzilam sie .....
Bez niczego jak stalam, wszystkie moje rzeczy wyrzucilprzez okno , zaczelo sie pieklo, wszedzie gdzie mogl opowiadal ze jestem , mieszkam z kochankiem...,pokazywal smsy wydrukowane....
Bylo trudno - dalam rade.
Jak udalo mi sie wyjsc z tej "milosci" ?
Wiedzialam ze Bog Jest , Jest Bogiem Zywym - wiec z calego serca z calej sily wylam -
JEZU RATUJ MNIE ! BO JA NIE UMIEM ! NIE DAM RADY !
I tak w kolo - JEZU RATUJ !
Mysle ze Bog caly czas byl blisko tylko ja nie umialam widziec , slyszec.
Modlitwa byla z mojej strony taka wlasnie..
Spowiedz i placz -nawet rozgrzeszenia nie chcialam przyjac ; mowilam Kx. nie kocham go,az przyszlo wybawienie....
To takie osobiste...
Codziennie wybieralam Boga...
I nie prawda ze stalam , pelzlam do Niego , i wiedzialam ze albo Bog albo grzech.
Wybralam Boga.
To prawda ze stoje z drugiej strony barykady,pytajcie o co chcecie,moze cos poradze tym ktorzy nie umieja sobie wyobrazic ze porzuca sie zone/meza jak nic nie znaczace smiecie.
Acha, ja wszystkich znajomych jakich spotykalam,prosilam -modlcie sie za nas.
I wam tez dziekuje za to co tu piszecie, to tyle daje ....ja sie dolaczam do wspolnych modlitw..

Anonymous - 2010-10-22, 14:29

Bez Boga nic uczynic nie możemy! Chwalmy Pana!

z modlitwą

Anonymous - 2010-10-22, 14:44

Witaj wiaro.
Dziękuję za to cudowne świadectwo i Twoją odwagę. Tego wielu z nas potrzebuje.
Dałaś mi nadzieję, że jednak można wyrwać się z amoku, ale tylko z Bogiem.
Napisz proszę, jak długo w tym grzechu trwałaś.
Mój mąż już trwa rok i ja już tracę nadzieję na jego nawrócenie, ponieważ on się nie modli, porzucił Boga, a Ty jednak trwałaś.
Pamiętam w modlitwie.

Anonymous - 2010-10-22, 15:46

Dziękuję Wiaro, że nie trzymasz tej historii dla siebie samej, tylko ją nam opisałaś.
Bóg pięknie objawia się w życiu tych, którzy go wzywają.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group