Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Wszystko runęło...

Anonymous - 2010-10-21, 08:54
Temat postu: Wszystko runęło...
Witajcie kochani. Nigdy nie myślałem, że będę szukał kontaktu w sprawach najważniejszych w moim życiu - a jednak.
Jesteśmy małżeństwem od 7 lat, mamy 5 i pół letnią córkę. Od około dwóch lat nasze więzi osłabły. Mocno obciążajaca nas psychicznie praca, rozpoczęta budowa domu podczas której żona wogóle się nie angażowała w tak przecież trudne, ąle i radosne działania.
Sylwia zaangażowała się w działalność związaną z wykonywaną pracą, ale jej samorealizacja w tym zakresie ma miejsce poza jej godzinami. Częstsze wyjścia, wracanie do domu znacznie późniejsze niż deklaracja, wielokrotne pytania dziecka " kiedy wróci mama" byLy nie do zniesienia. Zacząłem sobie lekko podpijać, wtedy też rozwiązywał mi się język - zarzuty, obelgi, wzajemne poniżanie, czasem policzek.
I ta budowa - umowa kredytowa prawie podpisana, wiara że dom i przeprowadzka uzdrowi nas. Potem jej kolejny wyjazd, moja agresja, poniżenie...
Zostawiła mnie 1,5 tygodnia temu. Zabrała dziecko i mieszka teraz u rodziców. Odrzuciła przyznany prawie kredyt, zostawiając mnie z długami (część rozpoczętych prac miało być uregulowanych z kredytu), niszcząc psychicznie moich starych już rodziców - to oni prawdopodobnie skończą budowę...
Przebywając w otoczeniu ludzi mi nieprzychylnych nie potrafi myśleć samodzielnie. Ona i ja radzimy się adwokatów, ja motam się nie wiedząc jak zyć. Kontakt z dzieckiem jest osłabiony- ona już coś poukładała sobie w malutkiej główce...
Cały czas próbuję mediacji - chcę ratować naszą rodzinę, ona - tego nie pragnie. Zarzuca mi przemoc psychiczną - ja usprawiedliwiam siebie po części brakiem wsparcia. Wzajemnym zarzutom nie ma końca. Żona uruchomiła chyba już jakieś mechanizmy, unika kontaktu ze mną.
Tak dobrze miało być. Budowa, potem przeprowadzka do rodzinnego miasta, drugie dziecko...
Chce rozwodu - ja naiwnie wierząc w nas - tego nie chcę.
Dlaczego nie dała nam szansy?
Co robic? Usunąć sie czy jeszcze walczyć?
Trzymajcie sie.

Anonymous - 2010-10-21, 10:04

Witaj,

wg mnie nie mogłeś znaleźć lepszego miejsca. Sychar to wspólnota ludzi wierzących, że małżeństwo to środek, jaki Bóg daje na drodze do Zbawienia. Mam nadzieję, że będziesz często zaglądał na to forum. Znajdziesz tu mnóstwo historii oraz świadectw, które pokazują, że jeśli zawierzysz Jezusowi to całe życie sie zmienia na lepsze, powiedział bym, że zmienia się na najlepsze.

Po Twoim wpisie rzucają się w oczy następujące sprawy - pytania:
- co dotąd było Twoja wartością najwyższą? (budowa, małżeństwo, szukanie szczęścia)
- czy nie szukasz usprawiedliwienia dla siebie? (za kryzys odpowiadaja obie strony)
- czego chcesz?

Kiedy w życiu spotyka nas porażka, kiedy nasze plany zostaja pokrzyżowane zadajemy pytanie: dlaczego? dlaczego ja? miało byc tak pięknie! Plan był doskonały! I czesto udzielamy sobie odpowiedzi, ze to inni są winni. I to są sidła zastawione na człowieka. A to każdy z nas największy problem ma ze sobą. Na kogo masz realny wpływ? Na siebie.
To co się dla nas wydaje dobre, wcale dobrym byc nie musi.

Moje życie jeszcze stosunkowo niedawno było jak lot w przepaść. Po ludzku nie było widać światełka w tunelu. Łaskawy Bóg pozwolił jednak na przemianę. Przemiane samego siebie, a przez to mogło się przemieniać życie mojej rodziny.

Zachęcam jeszcze raz do lektury zamieszczonych tu tematów. Przede wszystkim jednak zachęcam do szczerej rozmowy z Jezusem.

Anonymous - 2010-10-21, 10:28

Iżik małżeństwo, rodzina nie jest na próbę! Musisz trwać jako mąż, obiecywałeś być nim na dobre i na złe!
Twoja żona teraz tak ma, nie chce dać Wam szansy. Sam przyznajesz, że też mocno nawaliłeś....picie, agresja, poniżanie. Jak myślisz czy ona chętnie wracała do domu, gdzie czekały ją zarzuty? Może ona nie potrafiła udźwignąć psychicznie budowy domu....nie każdy jest typem Boba Budowniczego. Gdy coś człowieka przerasta- trudności w domu, budowa- często ucieka w pracę. Nie chcę jej tłumaczyć, bo przecież jej nie znam, nie znam też Ciebie.... ale czy Ty nie skupiłeś się na swoim "tak miało być" jak na bożku? Czy tego chciał dla Was Bóg, żona?
Iżik musisz najpierw popracować nad sobą...żona musi dostrzec Twoją zmianę na lepsze. Odbuduj relacje z Bogiem, wycisz się, nie oskarżaj. Co kryje się pod Twoją wolą walki? Czy Twoja obecna zbroja nie zniechęca?
W moim małżenstwie dopiero gdy przestałam walki, odpuściłam, zaczęły się zmiany.
Poczytaj, posłuchaj zasobów forum, znajdziesz tutaj taką pomoc jaką dostałam ja i do roboty...ale tym razem skup się na budowaniu siebie i komunikacji z żoną. Budowa domu poczeka.... ;-)
Pozdrawiam i obiecuję modlitwę w Waszej intencji.

Anonymous - 2010-10-21, 11:06

Tak wiele i to ostrych zarzutów w stronę żony, że nie dziwię się jej ucieczce... Nawet posądzenie jej o niszczenie psychiczne Twoich rodziców :shock: . Iżik, wiesz co zarzuca Ci żona - przemoc. Rzeczywiście - czuje się ją wręcz w Twoich słowach. To ona jest przyczyną: późnych powrotów z pracy, ignoracji przez żonę spraw związanych z budową itd. To są tylko efekty. Może już dawno żona czuła, że ten dom nie będzie Waszym domem......Tam gdzie przemoc, tam raczej brak planów na przyszłość, tam raczej marzenia o świętym spokoju, szacunku. Uciekła przed poniżaniem i tak dobrze... A Ty, Iżik - przyjrzyj sie teraz sam sobie... Jakim mężem byłeś tak naprawdę? Rozumiem, że budowa, że stresy z nią związane, ale to jeszcze nie usprawiedliwienie. Może ten problem (skłonność do przemocy) był w Tobie od dawna, a teraz dopiero w 'sprzyjających' okolicznościach - ujawnił się z całą mocą? Napisać 'wymierzyłem policzek', a przyjąć go, to dwie różne sprawy! Tam, gdzie przemoc - tam cierpienie. Przemoc mocno boli.
Odnoszę wrażenie, że nadal - mimo widocznych już smutnych efektów, uciekasz przed prawdą o sobie. Jeśli taką postawę przyjmujesz również wobec żony, a chyba tak - nie dziw się, że nie myśli o powrocie, że nie chce dalszego życia z Tobą.
Pora przejrzeć, na nic zda się myślenie, że żona nie wraca, bo jest pod wpływem nieżyczliwych Ci osób. To oszukiwanie siebie. Nie wraca, bo taka decyzja na dziś - jest mądra... Jako matka ma chronić własne dziecko, ma chronić swoje zdrowie, żeby dla niego być.
Moim zdaniem, żeby oczekiwać ze strony żony jakichkolwiek optymistycznych gestów - najpierw przeprosiny za to, co było...

http://www.youtube.com/watch?v=RY4JEZASxY0

Anonymous - 2010-10-21, 11:40

Witaj
Czytając Twój list mam wrażenie że ktoś opisał moja historie,więc chyba wiem co czujesz.Robiłeś wszystko żeby było dobrze,poświęciłeś się budowie domu.Być może czujesz się wypalony,na pewno zraniony,oszukany,winny.Ja dwa lata temu jak zostałem sam dokładnie w ten sam sposób się czułem(żona odrzucała wszelkie próby mediacji do tego sprawa w sądzie o przemoc)coś mnie pchnęło abym poszedł na pielgrzymkę.Przez dziewięć dni chłonąłem naukę kościoła z "otwarta buzią"do tego życzliwość całkowicie obcych ludzi robiła cuda w mym sercu.Wróciłem z pewnością że mam przepis na szczęśliwe małżeństwo,niestety żona nie podzieliła mego entuzjazmu(przeraża ja ma religijność,tak twierdzi)Nie chcąc żeby skończyło się ta moje umocnienie po 9 dniach postanowiłem dalej szukać i wzrastać nauką kościoła.Słuchałem kazań z mp3.rozgłośni katolickich,czytałem książki,no i modlitwa,post.Zostawiłem wszystkie prace dodatkowe które wykonywałem przy naszym domu i zafundowałem sobie swoisty detoks od tego co mi do tej pory podpowiadał świat i narzucała żona.Niestety dalej nie jesteśmy rażeń ale ja dziś jestem innym człowiekiem.na pewno mocniejszym psychicznie.Żony nie zmienisz jeśli ona nie będzie chciała się zmienić.Możesz jedynie pracować nad sobą.Cierpienie wyzwala w nas dobro,to boli,jest bardzo ciężkie ale jest jakaś jasność umysłu motywacja i determinacja do działania.To trudna i długa droga ale warto.Bóg dlatego miesza w naszym życiu aby zwrócić nam na coś uwagę.musimy tylko poddać się jego woli i próbować odczytywać znaki czasu,a wtedy przemienisz swe rany na duszy w perły
Trzymaj się.
Ps:Drogie panie nie krytykował bym tak ostro,widać że kolega szuka pojednania,poczuwa się do swych win,a co robi żona,ucieka i pali mosty.Do zgody potrzebne są dwie osoby niestety małżeństwo może zniszczyć jedna.Przeciwieństwem miłości jest egoizm.Czy nie realizowała się żona gdzieś poza domem nie patrząc że jest potrzebna w domu dla dzieci dla męża.Czy to nie jest egoizm?Małżeństwo to wspólnota w kilku poziomach materialnych też jeśli nie pomagała mężowi w budowie nawet jeśli by była to tylko wsparcie duchowe to tej wspólnoty chyba nie było.Chce zwarcic paniom uwagę ze są osoby które boja się bliskości,szczerości,intymności.Po stepowanie takich osób będzie zawsze zmotywowane tym strachem

Anonymous - 2010-10-21, 11:46

Pewnie nie powinnam sie wypowiadac...bo na tym forum to ja jestem ta zła...

ale mam tylko dwie rzeczy do powiedzenia...

po pierwsze - sam sie nie przedstawiając z imienia wymieniłes imie swojej zony - ktos dał Ci takie prawo? Nie wiem czy zgromadzeni tu mają wiedzę jak to działa na kogoś, kto tu trafia i odkrywa, ze jego "biedny mąż" wywala wszytsko tak ofen...
ja wiem jak to działa - bardzo kiepsko działa na wzajemne relacje
wiec módl sie, zeby Twoja zona tu nie trafiła...

po drugie - uważaj
bo jezeli Twoja zona tu trafi jakims cudem i poczyta co inni Tobie radzą juz nigdy nie uwierzy w szczerośc Twoich intencji i prawdziwiśc zmian...
wtedy wszystko zaczyna byc rozgrywką...taktyką...

wiem, ze to bardzo sie nie spodoba wszytskim tu obecnym, ale ostatecznie to ja jestem ta zła wiec sobie moge na to pozwolic...

pozdrawiam

Anonymous - 2010-10-21, 12:39

Lustro- dlaczego ciągle prowokujesz ,jaki jest twój cel.Widzę,że nie jest ci komfortowo z tym jak żyjesz.Ciągle nazywasz sie ta zła.A nikt na forum ciebie tak nie nazwał ,bo każdy z nas jest słaby i potrzebuje pomocy,każdy wchodzi na forum najpierw aby sie wyżalić ,bo każdy z nas tego potrzebuje,potrzebuje byc wysłuchanym ,bo w rodzinach tego brak.Jednak,kiedy emocje opadną czas otworzyć oczy i spojrzeć na siebie- czy jesteśmy tacy kryształowi ,ze winny jest tylko współmałżonek-nie .Winę za kryzys ponoszą dwie osoby a prace nad kryzysem możemy podjąć tylko wtedy ,kiedy zaczniemy prace nad sobą a nie nad tym ,ze chcemy kogoś zmieniać- nie mamy takiej mocy i władzy aby kogoś zmieniać,jedynie przejrzenie na oczy może nam pomóc.Różnie to u wszystkich wygląda,jedni szybko orientują sie ,że nie ma sensu biadolić i narzekać tylko próbować ratować co jest jeszcze do uratowania.Masz fajny nick LUSTRO- więc spojrzyj w nie i dokładnie sie przypatrz kogo zobaczysz- siebie i sama sobie odpowiedz co z tym własnym lustrem zrobić- na pewno nie oskarżać innych bo tym nic dobrego nie zyskasz.pozdrawiam.
Anonymous - 2010-10-21, 12:49

Nie wiem skąd lustro bierzesz wiedzę na swój temat.
Po ponad roku bytności na tym forum nauczyłam się od ludzi, którzy wiele w sobie przepracowali, że złe to może być postępowanie ludzi, a złych ludzi po prostu nie ma...
Zaczynasz post od oceny siebie? Dlaczego? Sama czujesz, że coś w Twoim postępowaniu jest nie tak? Proszę i nie odbieraj tego jako atak, bo nim nie jest :-D

Większość z nas rejestrując się wpisało imię męża....wszak jeżeli pisze się prawdę (nawet "swoją" :-) ) to czego mamy się wstydzić, obawiać? Mój mąż w końcu znalazł forum, mój nick i dobrze się stało.
Dlaczego zmiana pod wpływem rad byłaby nieszczera? Człowiek często jest nieświadomy swoich błędów. Ja dopiero jak mi bezstronni ludzie z forum zaczęli je wytykać, zaczęłam je dostrzegać i zmieniać się. Przeczytaj moje początkowe posty- same pomyje na męża....
I do lustra i do żika:
Trzeba jednak w końcu dostrzec "belkę w swoim oku"....a że to niemiłe, że boli...cóż!

Anonymous - 2010-10-21, 12:55

lustro,
na tym forum nie ma tych złych! Lustro kiedys też tak myślałem, że jestem ten zły, ale to nie prawda. Cieszę się, że sie pojawiłaś znowu :) śledziłem wątek lustro i matura

Iżik,

dziewczyny zapewne maja dobre intencje. Na tym forum często tak jest, że aby pobudzić do spojrzenia z innej perspektywy, pisze się bez ogródek, naciska na czułe miejsca. Jednak doświadczenie większości jest takie, że to bardzo pomaga w procesie samooceny. Tu nie atakuje sie ludzi a jedynie zwraca uwage na problemy, które są do rozwiązania.

Najważniejsze to stanąć w prawdzie przed sobą, a więc trzeba być pokornym. Wiem po sobie, że źródłem wiekszości grzechów, błędów jest pycha.
Zatem, pomyśl, pomódl się, stań w prawdzie. Zobaczysz jak z czasem wszystko zacznie sie zmieniac na dobre - ale nie takie jak Ty sobie sam wymyslisz, tego bądź pewien :)

z modlitwą

Anonymous - 2010-10-21, 13:13

Ten post nie został założony aby dyskutować o lustrze.Być może lustro osiągnęła to co chciała.zwrócić uwagę na siebie.wydaje mi się że aby spojrzeć na się nie krytycznie trzeba być silnym.Może mamy autorowi postu pomóc podnieść się,zrozumieć sens w tym co się stało,podsunąć jakiś dobry film z morałem książkę czy stronę www. Nie kopać go na początek bo być może widzi się w nim swego męża.zrozumieć własne błędy to długa droga i nie da się zamknąć tego w jednym poście.
Anonymous - 2010-10-21, 13:57

róża napisał/a:
Nie wraca, bo taka decyzja na dziś - jest mądra... Jako matka ma chronić własne dziecko, ma chronić swoje zdrowie, żeby dla niego być.
Moim zdaniem, żeby oczekiwać ze strony żony jakichkolwiek optymistycznych gestów - najpierw przeprosiny za to, co było...

hmmmm zgadzam sie z postem rózy w 100%....ano izik i chyba szuszkin....drodzy Panowie wasze posty niestety zdradzają typowe stereotypy i motory osób uzaleznionych przemocą....do tego szuszkin napisał nawróciłem się ..jestem inny a zona nie wraca...dlaczego??? wypada może- jeszcze wypowiedzieć za Linda bo to zła kobieta była ....co??
.Niestety mili Panowie żon brak bo czuja lęk..zon brak bo czuja strach..zon brak bo boja sie wierzyć.....

kiedy pada posądzenia żony o przmoc...o potwornośc to WARTO ZASTANOWIC SIE NAD TYM GŁĘBOKO.....i zmieniac to



p.s lustro burzliwie zapisałaś protest na forum ..o podawanie imienia...hmmmm

wiesz ja mam taką zasadę...jeżeli jestem niewinny,czuje że jestem prawy..a ktos napisze o mnie głupotę...to spływa to po mnie....

Bo zazwyczaj bardzo nas porusza...uwiera cos co jest PRAWDĄ


pozdrawiam ;-)

Anonymous - 2010-10-21, 14:27

Zastawiam się co chcą niektóre osoby w swych postach powiedzieć iżikowi Zgadzam się w 100 z różą (a co ty norbert wnosisz do dyskusji)poza poparciem.Nie wydaje ci się że iżik szukając pomocy trafił na grono kłótliwych pyszałków którzy tylko oceniają i krytykują,Pozdrowienia z przymrożeniem oka co ma oznaczać (błogosławieństwo czy przekleństwo)to co próbowałeś mi zasugerować hmmm z płynęło po mnie
Pozdrawiam

Anonymous - 2010-10-21, 15:08

Co zasugerować iżikowi???
..szuszkin może i masz sznse to odnieśc do siebie....

Prawda o sobie wyzwala ,a nie bajdurzenie..jeżeli żona odchodzi..zabierając dzieci....nikt nie ucieka od idealnego męża....
od idealnego męża odchodzi się za instynktem-zdrady ale bez dzieci

I taka jest prawda....stanąć w prawdzie to przerobić własne braki...własne usterki...własne wynaturzenia...nikogo nie posądza sie o przemoc,pijaństwo,porgnografie itp ..itd...

Jak jest niewinny..piszesz szuszkin dużo o Bogu......odnalazłes go tak???
Wiesz czemu pozwoliłem sobie na ocenę???
bo z postów osób uzaleznionych od przemocy
często bije kontrolowanie,podporządkowanie,stawianie sie ponad innych.....twój tekst co prawda w nawiasie żona nie zrozumiała mojej wiary....a czemu nie zrozumiała???
daj Bóg by prawdziwej..uczciwej.
A co dla izika.....niech znajdzie przyczynę prawdziwa ..faktyczną..jaki był co robił i czemu żona miala prawo uciec...

przerobi to,zrekompensuje,zadośćuczyni....wówczas ma szanse zbudować związek..nie zrozumie tego to całe życie będzie zamieniał swoją winę na krzywdę wobec siebie..


polecam program 12 kroków....by zmienić swe życie na nowe...prawdziwe

zobacz szuszkin piszesz tyle spokoju w sercu..tyle ciszy danej mi od Boga..a tak rozeżlił cie mój post????

gdzie spójnośc???
gdzie prawda???

a co do iżika..nieraz zamiast poklepać po pleckach..
czy odszukać własne echo małżeństwa w innym poście
warto wnieśc włąsne doświadczenia....co zrobic..jak to zmienic..jak temu zaradzić....

ale wczesniej trzeba znać o sobie PRAWDĘ....

Anonymous - 2010-10-21, 15:53

Dlaczego stosunkowo często, między "starszymi" uczestnikami forum dochodzi do emocjonalno-osobistych przepychanek?

iżik,
mam nadzieję, że wyciagniesz dla siebe pożyteczne rzeczy z tego naszego pisania. Każdy z nas ma wiele do zrobienia. Każdy z nas codziennie jest na początku drogi. Każdy z nas jest tylko uczniem, który próbuje naśladować Nauczyciela. I to jest wspaniałe, że każdego dnia można zacząc od nowa :-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group