Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Lustro i matura

Anonymous - 2010-10-11, 17:42

Bardzo proszę - ketram - specjalnie dla Ciebie.

Lustro - prosze natychmiast wracac do domu !!!!

... mam nadzieje że mnie posłucha - ale jesli nie to nadal podtrzymuje to co napisałam wczesniej - a co któras z dziewczyn ma wpisane w podpisie:NIEWAŻNE JAKI KTO MA UDZIAŁ W KRYZYSIE - TRZEBA PRACOWAĆ WYŁĄCZNIE NAD SWOJĄ DZIAŁKĄ.

Ty postanowiłas moralizować Lustro - pisząc: mąż Ci wybaczył a Ty nie wracasz - co Ty sobie myslisz niedobra kobieto... a ja mysle, ze od Twojego czy mojego poszturchiwania ona zdania nie zmieni - wiec to co może Matura - to pracowac nad swoją działką i czekac co mu Pan Bóg zaplanował...
Znasz ketram takie powiedzenie? Chcesz rozsmieszyć Pana Boga to opowiedz mu o swoich planach... poczytaj o m.z. i jej mężu - co ma byc to bedzie - jak ona była na manowcach to cudze opinie srednio ją interesowały a teraz z wielkia przyjemnoscia czytam każdą jej wypowiedź...
Nie bedę pietnować Lustro i nawalać w nią kamieniami - bo ona obciaza wyłacznie swoje sumienie - mogę sie za nich pomodlic - co i Tobie radze ( Kinga załozyła im post z modlitwami) - a swoje rady przekazać Maturze bo jak razie to on jest stroną pracująca nad zmianami...

I jeszcze tak na koniec - zeby nie być "srala - madralą" :mrgreen: podeprę się OGNIOODPORNYM jesli pozwolisz...
Czy tam rodzice głównego bohatera nagabywali Synową, wymyslali jej, pouczali ją, popedzali, moralizowali ją?... nie pamietam takiej sceny... pamietam natomiast jak mobilizowali Syna do coraz to głebszej modlitwy, wiekszych starań, wysiłków.
Nie uważasz , ze te sytuacje sa podobne?... że tak własnie nalezy... naprawiac siebie - oceny i połajanki zostawić Panu Bogu - juz on znajdzie na to sposób...
Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam Cie serdecznie.

Anonymous - 2010-10-11, 18:22

Malta pisze:"...Wg wiekszości psychologów wychodzenie z kryzysu - aby odbyło sie bez pośpiechu - w swoim naturalnym tempie - powinno trwac tyle ile sam kryzys....."
czyli????
całe małżeńskie życie.Bo małżeństwo to permanętny kryzys........tylko o różnej amplitudzie i różnym umiejscowieniu na osi życia

Anonymous - 2010-10-11, 19:30

Przeczytałem z uwagą i myślę, że macie rację nic na siłę to w końcu Ona musi podjąć decyzję, to ona musi być gotowa i czuć, że ten powrót jest jej potrzebny.
Ona musi chcieć zakończyć to co rozpoczęła.
Nie wiem jak to się stało, że trafiła na to forum, ale myślę, że to dobrze oby się nie zniechęciła ( przecież wpadłam tu tylko na chwilę ). Mam nadzieję, że zostanie z nami.
A wspólna wymiana poglądów wytyczy nam drogę do odnalezienia się.
Moja żona pewnie powie jakie to mądre z przekąsem i mnie wyśmieje.
Myślę, że chcę czekać do skutku to w końcu wspaniała kobieta, jak zauważyliście z temperamentem, inteligentna, uczuciowa ( z pewnością).
Mogę coś o tym powiedzieć bo trochę Ją znam.
Zobaczymy czy się pojawi na forum, bardzo bym chciał.

[ Dodano: 2010-10-11, 19:37 ]
Liczę, że tak będzie, a ja muszę wiele rzeczy zmienić.

Anonymous - 2010-10-11, 21:26

malta

Jak do tej pory napisałaś do żony matury - ze ją rozumiesz i że jej współczujesz (kilka postów wstecz). W przeciwieństwie do Ciebie ja jej nie współczuje i jej nie rozumiem. Historię mz i wz znam praktycznie od początku - jestem na forum od dawna - i to co uratowało ich małżeństwo, to bardzo stanowcza postawa wz.

Nie wiem, którzy to psychologowie twierdzą, ze naprawianie trwa tyle, co kryzys. Bo jeśli to nawet prawda - to każdy zdradzacz powie, ze całe małżeństwo było pomyłką. Łącznie z zakochaniem, miodowym miesiącem oraz innymi szczęśliwymi chwilami. Poza tym zdradzacze nie lubią słowa kryzys - wolą określenia pomyłka, niedojrzałe młodzieńcze decyzje, męczarnia, zmarnowane lata ...
Jak do tej pory te małżeństwa, które zostały uratowane - a zaangażowałem się z całą mocą przy kilku - to te, gdzie badzo głośno powiedziano NIE !

Zdradzacza zawsze porównuje do narkomana zachłystującego się swoim narkotykiem.
Najgorsze, co można zrobić, to jeszcze ułatwiać mu jego popapranie. Poinformowanie bliskich o dysfunkcji jest bardzo istotne. I nie ma tu znaczenia, ze zdradzacz każdy taki ruch odbierze jako atak na siebie. Nadejdzie czas, że jeszcze podziękuje.

Poza tym zdradzany małżonek jest w takim szoku i traumie, ze nie poptrafi poprawnie odpowiedzieć, co było jego winą w małżeństwie, a co nie. Na początku bierze na siebie wszystko.

Dlatego matura może być bardzo nieobiektywny wobec siebie. A lustro ? ...

Słyszałem wypowiedzi zdradzaczy w trakcie oraz po ich "numerach" i tylko utwierdza mnie to w przekonaniu, ze nie wolno im ABSOLUTNIE wierzyć. Wytłumaczą wszystko, znajdą każdą okazję i wymówkę, wykorzystają dzieci, zasłonią się psychologami, adwokatami, ba, nawet Bogiem ! Śpiewka zawsze ta sama - ja nieszczęśliwa/y, to wszystko wygląda w moim przypadku inaczej, coś pękło i tego typu dyrdymały, na które dają się niektórzy nabrać.

Reasumując - inaczej naprawia się małżeństwo w kryzysie, gdzie nie pojawiła się osoba trzecia. Inaczej, gdy małżonek cudzołoży

Anonymous - 2010-10-11, 22:15

Ketram, akurat u nas nie moje działanie, ale Boża Interwencja sprawiła, że się poukładało. Dużym plusem kryzysu było to, że zmusił mnie on (a pamięć o nim zmusza codziennie) do pracy nad sobą.

Malta też ma dużo racji - współmałżonek musi mieć gdzie wracać i jeśli wraca, to w pełni swoich praw, a nie jako ten gorszy. Ja swojej żonie obiecałem, że jak wróci to ja pierwszy będę ją bronił przed złym słowem innych i staram się tego trzymać.

Anonymous - 2010-10-11, 22:58

w.z.

Jeżeli małżonek wraca i ciałem i duchem - to znaczy, że zdrowieje, że chce, że rozumie, co się wydarzyło i pragnie nawrócić się.

I wtedy maz/żona ma obowiązek go przyjąć, wesprzeć, pomóc. Ma byc pierwszym i najważniejszym na drodze ku jego nawróceniu. Piierwszym obrońcą, skałą, podporą.

Dopóki zaś małżonek nie stanął w prawdzie i brnie w swe popapranie, zdradę, cudzołóstwo - to małżonek nie może mu w tym pomagać. Mało tego - powiniem mu jak tylko może w tym przeszkadzać.

A, ze bez Boga ani rusz ... to święta (!) prawda

Anonymous - 2010-10-12, 06:26

ketram napisał/a:
Dopóki zaś małżonek nie stanął w prawdzie i brnie w swe popapranie, zdradę, cudzołóstwo - to małżonek nie może mu w tym pomagać.


I tu się w pełni zgadzam. Nie można podkładać poduszek pod tyłek upadającego współmałżonka, choć to bolesne i wydaje się, że "po katolicku" powinniśmy zachować się inaczej. Moim zdaniem pomoc upadającemu małżonkowi może nasza stanowcza miłość. Nawet wbrew sobie i swoim przekonaniom, co sam przerabiałem na początku - aby ta miłość była skuteczna trzeba nam działać w pełni przebaczenia by przypadkiem nie być złośliwym dla drugiej strony.

Tak jak pisałem kiedyś w swoim świadectwie - u mnie Bóg zaczął działać wtedy gdy ja przestałem się szarpać i zaakceptowałem swoją sytuację, a co gorsza, w tym bólu czułem się czasami nawet szczęśliwy, a poznałem to po tym, że widząc idące na ulicach pary (za rączkę) cieszyłem się w duchu i błogosławiłem im.

Anonymous - 2010-10-12, 08:29

Ketram napisała:

Cytat:
inaczej naprawia się małżeństwo w kryzysie, gdzie nie pojawiła się osoba trzecia. Inaczej, gdy małżonek cudzołoży


Wychodzenie z kryzysu - to przede wszystkim cierpliwość, nastawienie na długą pracę. Żeby jednak to w ogóle było możliwe w wypadku, gdy zaistaniała zdrada - ważne są te pierwsze pierwsze kroki zdradzonego - moim zdaniem winny być mocno przemyślane, zdecydowane, a nawet ostre. Zero naiwności (zdradzacz jeszcze dugo po zdradzie kłamie), konsekwencja, nie wpędzanie siebie w nadmierne poczucie winy, a tym samym - rezygnacja, wycofywanie się...
Uważam, że w przypadku, kiedy zdradzony bierze na siebie winę za zdradę - tak naprawdę ma niewielkie szanse na prawdziwy powrót małżonka, czyli taki ciałem i duchem... Potrzeba odwagi tuż po zdradzie, istnieje przecież prawdopodobieństwo, że mocne słowa - ułatwią odejście. Hmm, może tak lepiej, bo powrót na niby to powrót na krótko. Chodzi o to, aby zdradzacz stanął w prawdzie o sobie samym , trzeba mu to umożliwić... Prawda boli, jeśli powróci mimo to - znaczy, będziemy pracować nad wyjściem z kryzysu...
Dopóty brak przebudzenia - nie należy śpieszyć się z okazywaniem przebaczenia. Owszem - w sercu wybaczyć jak najszybciej, ale okazać to, kiedy zdradzacz na to niejako - zasłuży, wtedy będzie w stanie uszanować ten wielki dar, jaki jest przebaczenie.

Powiedzieć 'przebaczam' małżonkowi, który tkwi nadal w cudzołóstwie, to moim zdaniem tyle, co wyrazić zgodę na jego grzech... Przynajmniej tak on to odbierze, tak wtedy (w swoim amoku) - zrozumie...
Mogę mieć dobry cel, ale tutaj liczą się efekty....
Nie wolno małżonkowi usypiać sumienia zdradzacza, owszem - poruszać je, niepokoić...
Zdradzacz długo dojrzewa do prawdy o sobie, trzeba dać mu ten czas i swoją postawą - ułatwić, choć paradoksalnie - czasem może wydawać sie, że moja konsekwencja jest popychaniem jego coraz bardziej w cudzołożne ręce.
Albo wracasz zdecydowany na życie w prawdzie, albo póki co - nie wracasz, bo ja nie godzę się na 'powtórkę'... Siebie też mam kochać, szanować...

Anonymous - 2010-10-12, 08:29

Oj chłopaki aleście się rozpisali....ale tak nawiasem..spekulujecie o zakończeniu..o wyjściu calkowitym z kryzysu.....
a matura jest na początku,ewentualnie w pierwszej fazie (zaawansowania)....

Matura bardzo cenne uwagi malty.....bardzo..bo choc troche z usmiechem do zycia napisane..to cała prawda...i klejnot w tym całym zgiełku pisanym do ciebie(matura :-D :-D ).....

Przy okazji maturo...Norbert doszedł to fakt...ale aby stał się takim całkiem zawiszą
to jeszcze wiele musi przekroczyc w sobie...wyzbyc sie bólu,efektu odrzucenia,pojąc wiele większa cierpliwość......i najwazniejsze napisał to w.z....pogodzic się z tym w czym jestem i co sie stało.........echhhhhhh i myslę że wczoraj to przyszło.....calkowite pogodzenie sie z tym..........

I teraz kilka słow do matury.....nie mogłem i nie potrafiłem pogodzić sie z tym co się stało....wiesz czemu??? bo zona świadomie zrezygnowała ze mnie..z nas...i nie dlatego
że pojawił sie ktoś nowy...bo gdyby był to byłoby łatwiej...sama zreszta to wczoraj powiedziała...i tak jest i ma świętą rację bo to by uwolniło mnie,pozwoliło przerzucic winę gdzie inndziej...ale Bóg nie zezwal na przerzucenie winy ... karze mi wysłuchać kolejny raz zony...że sam zamroziłem jej serce,że sam swoim ochydnym postępowanie odpychałem,sam szukalem w sobie krzywdy...nie mając tak na dobra sprawę prawa.......

Matura napisałeś że żona kogoś ma.....hmmmmmm......

wiesz kiedy umiera zaniedbany kwiat w ogrodzie...a dotychczasowy ogrodnik nie dośc że zaniedbal go,to jeszcze podlewa kwasami by całkowicie zgnił i zmarniał....

wówczas kwiat nie chce zmarnieć..walczy o życie..walczy o promienie słońca....walczy by byc piękny.....

ma szansę wdedy pojawic sie ktoś kto dostrzeże umierający kwiat,zobaczy w nim piękno...podleje go,zadba,da radośc życia.......(zwany na forum Pan od kawy)

kwiat zaczyna życ od nowa....i na nowo odrodzony jest silniejszy..mocniejszy..odporniejszy..........

ma wdzięczność do nowego ogrodnika,ale nie zawsze chce byc włąsnością nowego ogrodnika....nieraz nie chce być włąsnością jakiegokolwiek ogrodnika....

a ogrodnicy??? nawet kolejni....będa tylko zachwycać się pięknym kwiatem.........

lecz kwiat wciąz gdzies głęboko pamięta pierwszego ogrodnika....pamięta pierwsze kwitnięcie....co ważne?????

by ogrodnik tez to sobie przypomniał.......

matura ..wczoraj mi ktos to powiedział....i to jest faktem......

dwoje ludzi nagle staje sie dla siebie całkiem obcych....to tak jak dopiero pierwszy raz zobaczyc sie na oczy.....

kiedys było łatwiej komplement,taniec,usmiech,spacer i dwoje takich ludzi mogło zapomniec się w miłości..dzis sto razy gorzej bo ...do obcości..dochodzi jeszcze złe wspomnienie,krzywda,nieraz nienawiść......i aby dojść chocby do samej obcości..wcześniej trzeba uporać się własnie ze złym wspomnieniem,krzywdą,nienawiścią....

a to trudne i daleka droga,nie zawsze kończąca sie hapy endem
.....stać cie na to???? stac na takie postanowienie??? stać na przyjęcie postawy????

postawy bez miałczenia..bez żalu....bez skomlenia....
troche napisał o tym w.z........

ja przyjmuje matura taką postawę...by jak napisala malta byc ZAWISZĄ.....by polegano na mnie....mimo że nie wszystko jest po mojej myśli..mimo że nieraz trzeba przełknąc gorzka ślinę własnych niedokonanych chciejstw

pozdrawiam ;-) ;-)

Anonymous - 2010-10-12, 10:30

Ketram - myslę, ze jestes bardzo poraniony - to przykre - bardzo Ci współczuję. Twoje posty sa mocno kategoryczne a opinie bezwzględne i utwalone... oczywiście masz do tego prawo i ja to szanuję - po prostu tak to odbieram...

Norbert i Matura - Panowie - pamietacie - "Skazani na Shawshank"?
Arcydzieło filmowe - ale jaka też kopalnia wiedzy do naszego wątku i rozważań. Przepiękna lekcja dla osób które maja pewność, że to czego chcą dokonać w połaczeniu z mega wytrwłoscią i pewnoscia przekonań musi przynieść efekty...

Nie umiem nawet powiedzieć co mi bardziej zaimponowało - czy fakt, że Tim Robbins całymi latami skrobał malutka łopatka drogę do wolnosci mając w głowie przekonanie że tak własnie musi - czy to, ze całej swojej madrosci zyciowej i przekonania że w brutalnym świecie więziennej przemocy do końca nie wolno tracić nadziei, bo tylko ona pozwala przetrwać nauczył sie od "jedynego naprawdę winnego" czyli Freemana...

Morał jest aż nazbyt oczywisty - pewnie, ze mozemy "wieszać psy" na winnych i wyłacznie ich krytykować - mozemy jednak czegoś sie od nich nauczyć - co i nam pozwoli usprawnić siebie (sory - ale w każdym jest cos do naprawy) i majac juz ta wiedzę - połaczyc ja ze swoją wiara, determinacją i iść do przodu - najlepiej jesli razem :mrgreen: ( tak jak w filmie z iście Hollywoodzkim zakończeniem)
Ale czy nie warto było tak dłubac i dłubać aby na koncu przespacerowac sie po tej bajecznej plazy?...

Ty Norbert juz myslę jesteś naprawde blisko - juz pewnie czujesz bryzę od morza - co? :mrgreen: Pozdrawiam mocno.

Anonymous - 2010-10-12, 10:36

Norbert napisał:

Cytat:
wiesz kiedy umiera zaniedbany kwiat w ogrodzie...a dotychczasowy ogrodnik nie dośc że zaniedbal go,to jeszcze podlewa kwasami by całkowicie zgnił i zmarniał....


Bywa, że marniejący kwiat trzeba potraktować... niezbyt miło, bo ostre narzędzia i cuchnący obornik. To wszystko jednak - dla dobra kwiatu, żeby go wzmocnić, żeby wiosną pięknie rozkwitł... Niezbyt miłe zabiegi dla pielęgnującego i pielęgnowanego, ale jaki efekt!
Ważne pobudki - dlaczego to robię? Czy po to, aby ulżyć własnemu zranionemu 'ja', czy też robię to wszystko z miłości... Pielęgnowany z łatwością to wyczuje... Więc najpierw sprawdzić dokładnie, co mam w środku... Jeśli miłość - uczciwą, wierną, nie ma powodów do lęku... Jeśli natomiast - sama zawiodłam już wiele razy i ten drugi ma wówczas podstawy, aby wątpić w moje dobre motywacje - ostrożnie... Może mnie źle zrozumieć...
Zdrada, która jest wynikiem chwilowego zagubienia, z pewnością jest łatwiejszą do przepracowania. Natomiast te, które powstały wskutek wieloletniego odtrącenia - te wymagają szczególnie długiej pracy nad odbudową.
Jakkolwiek by nie było - małżonek powinien czuć, że zdradzony nie poszukuje tylko swojego dobra, ale myśli o szczęściu - dwojga. Podobnie ze zdradzaczem...

Norbert, cierpliwość popłaca... Zmieniamy się, zmianie ulega nasze myślenie...
Tak jest dziś, nie wiesz co będzie jutro... Może nadejdzie kiedyś pora na zbieranie (dziś jeszcze ukrytych) owoców Twojej cierpliwości i pokory :-D

Miej ufność w Panu i postępuj dobrze,
mieszkaj w ziemi i zachowaj wierność.
Raduj się w Panu,
a On spełni pragnienia twego serca
. Ps 37,3

Anonymous - 2010-10-12, 10:42

malta napisał/a:
Ketram - Twoje posty sa mocno kategoryczne a opinie bezwzględne i utwalone.


Postawa Tima Robbins'a świadczy, że jego opinie też były bezwzględne i utrwalone ...

Winnych natomiast należy krytykować dopóki tkwią w grzechu.

Anonymous - 2010-10-12, 10:48

malta napisał/a:
Ty Norbert juz myslę jesteś naprawde blisko - juz pewnie czujesz bryzę od morza - co?

Malto czy blisko??? nie wiem raz blisko ..raz daleko..ale w jednym jestem przekonany...
hmmmmm..ilekroc przychodzi myśl..by wyrzucic ta łopatkę jaka skrobię swój tunel..
tyle razy Bóg nie zezwala mi jej wyrzucić.......i mimo że nieraz sie wściekam na niego..szamoczę....to potem padam na kolana dziękując że nie daje zwątpić....
echhhh ale sam zapracowałem na to........by tak czuć..by tak wierzyć..by żyć nadzieją..by jej nie zgasić......



to bardzo daleka moja droga..mimo że żona twierdzi że poszedłem inna drogą
....inną????

kiedys pierwszy machalem ręką..kiedys pierwszy miałem dość pewne wzorce,postawy,kiedys pierwszy wyrzucałem zdjęcia..ciskałem obrączki....kiedys pierwszy byłem w stanie porzucic rodzinę.......

Bóg zatrzymał..Bóg nie zezwolił........i wiem że dziś moja postawa jest przez zonę niezrozumiała...moralizatorska..zmuszająca...wymagająca.....


Ale ja jedynie wymagam od siebie prostej sprawy i pcham sie by stac na jej granicy

RODZINA........


matura broń tej świętości.....nawet jak cie spychają.....


p.s Ketram malta ma rację..kiedys juz to pisalem..nie zastanawiaj się co było pierwsze jajko..czy kura.....
To poranienie czuć...to poranienie razi.......to poranienie przebija jak i tu na forum..tak i w codziennym życiu.......

I jak wrócic do takiej postawy będąc nawet zagubionym malżonkiem....
pewnie nie przebaczyłes sobie...i pewnie nie przebaczysz żonie

nie gniewaj sie ale juz dawno miałem to napisać......

Anonymous - 2010-10-12, 10:53

NORBERT

Jezeli czegoś sobie nie przebaczyłem - to własnej naiwności.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group