Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Lustro i matura

Anonymous - 2010-11-06, 17:16

Macius napisał/a:
bzykać się z kochankiem


malta napisał/a:
Moze i lustro przeplata swoje wypowiedzi górnolotnym słownictwem co daje złudzenie jej wielkiej inteligencji ( sama sie nabrałam) ale tak naprawde pisze rynsztokowe obelgi do każdej kobiety która się do niej odezwie.


Macius i malta sorry ale chyba przsadzacie.......

potraficie powstrzymac emocje????

...Macius ty przeciez potrafisz.....jakis niz dzisiaj????

Anonymous - 2010-11-06, 18:55

Mam sugestię............... Lustro prosi o nie kontynuowanie wątku......choć czy ma do tego prawo????To watek założony przez Maturę.
Więc nie ma takiego prawa.
Ale sugeruje aby odpuścić juz Lustro-do czasu aż znowu ciekawość ,poczucie krzywdy,poczucie winy wepchnie ją na forum.
Bo tak naprawdę to Lustro ma raczej juz zepsuty komfort bycia "zdradzaczem"(od zdrady)................
Maciuś.......plissss..... nie wulgaryzuj...jakoś mi się tak żle czyta wulgaryzowanie.

Malta...........bądż miłosierna może bardziej.................choć pewnie wiesz ,że miłosierdzie ma niewiele wspólnego ze sprawiedliwością

Lustro.........jak chcesz to idż do kochanka,zdradzaj....racjonalizuj...usprawiedliwiaj się...........manipuluj winą i krzywdą,ich poczuciem.....................rób co chcesz.

A na koniec..................Lustro..........Matura.
Traktaty pokojowe zawierajązwykle dotychczasowi wrogowie.
Przyjaciele nie mają potrzeby zawierać paktów pokojowych.
Do zawarcia układu pokojowego potrzbne są zwaśnione strony.............. jak są w miarę równorzędne siły,to bez warunków wstępnych.Jak jedna czuje się zwycięzcą .....to zmusza drugą stronę do kapitualcji.
Wy macie wybór ..................możecie zacząć bez warunków wstępnych.....albo dalej trwać na własnych okopach.

Wybierajcie...............

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-06, 19:49

wiem nałóg - wiem.... juz w momencie klikniecia "wyslij" wiedziałm, ze źle zrobiłam bo dałam sie sprowokować... tylko, ze lustro przychodzi tu w momentach kiedy chce sobie podnieść adrenalinę i "dziubie" zawsze te osoby które jej sie "nie odszczekną"... a to mnie ogromnie boli...
wiele dziewczyn proponowało jej modlitwę, rozmowę, wysyłało jej linki a ona kpi sobie z nich... czyta stare posty, watki poszczególnych osób - nie po to aby pomóc, porozmawiać, dopasowac to do siebie - ale po to aby wiedzieć gdzie kogo uderzyć... jak dowalić żeby zabolało... dla mnie to podłość bo ludzie otwierają sie tu z najintymniejszych tematów ...

Dla mnie bez znaczenia jest co lustro zrobi ze swoim zyciem - nie ma po prostu mojej zgody, zeby wyzywała się na ludziach którzy wyciągneli do niej pomocną dłoń...
To tak jakby przyszła do czyjegos domu i napluła na dywan...

Anonymous - 2010-11-06, 21:17

lustro

Polecam Ci lekturę wątku "to ja zdradzałam" autorstwa wiary47, na naszym forum, w dziale "Odbudowa związku ...". Jeśli oczywiście jeszcze tego nie czytałaś.

Ciekaw jestem, co doradziłabyś wierze47, aby uratowała swoje małżeństwo

Anonymous - 2010-11-06, 21:28

OK
mili Państwo

zapytajcie maturę skoro to jego wątek
ja ze swojej strony naprawde proponuję go zamknąć

a co do malty - odezwała sie do mnie jedna pani...tak normalnie
a obrywa sie wszytskim - nie tylko paniom...niektórzy coś o tym wiedzą
nigdy sie nie wybielałam...tak dla ścisłości - ale moralizatorstwo moge przyjąc od kogoś, kto moze powiedziec - popatrz na mnie i ucz sie, pozbierałem/am swoje zycie, ta druga strona do mnie wróciła...udało sie!

nie emabluje panów, nie zgadzam sie z wieloma wypowiedziami...pytanie tylko dlaczego oni są mniej rozjuszeni moją osobą?
moze po prostu potrafią czytac - bardziej analityczny umysł?

nie wazne

pozdrawiam wszystkich - pogody ducha kochani

KONIEC

Anonymous - 2010-11-06, 23:38

lustro napisał/a:
moralizatorstwo moge przyjąc od kogoś, kto moze powiedziec - popatrz na mnie i ucz sie, pozbierałem/am swoje zycie, ta druga strona do mnie wróciła...udało sie!

To tak u mnie było - między innymi dzięki temu forum, i pewnie u wielu innych osób.

I o czym to świadczy? Jakąś mądrość wielką uzyskałem i szczególne prawo do 'moralizowania', bo udało mi sie uratować moje małżeństwo? Ja nie mam takiego poczucia... ale może gdzieś znajdziesz takich przepełnionych pychą moralizatorów... może... gdzieś w necie... tacy są.

A generalnie jak się udało - to pewnie ludzie znikają z tego forum. Jest dział Świadectwa od tego żeby zostawić jakiś ślad, tam możesz poczytać, jeśli naprawdę cię to interesuje. Poza tym jest też wielu takich, którzy tylko czytają i z tego jakieś wskazówki dla siebie próbują wyciągać.

A w ogóle - co to za argument? Przecież można pozbierać swoje życie, zmienić co było nie tak - a tej drugiej strony już nie ma... Ot tak sobie lekką ręką skreślasz tych, którzy czekają, są wierni i wierzą że to jeszcze ma sens... ufają, że Bóg ich nie opuści, choć po ludzku nadziei już nie ma. A może to jest najbardziej wartościowy przykład?

Anonymous - 2010-11-06, 23:49

lustro napisał/a:
nie emabluje panów, nie zgadzam sie z wieloma wypowiedziami...pytanie tylko dlaczego oni są mniej rozjuszeni moją osobą?
moze po prostu potrafią czytac - bardziej analityczny umysł?


Jakby było co tu analizować. Nie przesadzajmy, żadnych przecież argumentów nie dałaś do analizy. A sama sytuacja banalna i stara jak świat jest.... Nie Ty pierwsza i niestety nie ostatnia tak postępujesz przecież...

I nawet Twoja postawa jest dość typowa dla osoby w takiej sytuacji i na tym konkretnym etapie. Wiele już takich przewinęło się przez forum, na szczęście sporej grupie w końcu opadają klapki z oczu... Czasami naprawdę pięknie widać przemianę. :)

My i tak czekamy. Nie dzisiaj, to za rok, za dwa z życzliwością i radością powitamy Cię Lustro znowu na forum. Może w dziale Świadectwa? :) I piszę to absolutnie bez cienia ironii, żeby nie było. ;)

Dobrej nocy wszystkim...

Anonymous - 2010-11-07, 01:33

No właśnie przeczytałem.
Można powiedzieć ręce opadają.
Dlatego na samym początku prosiłem Was wszystkich o modlitwę.
Ciężko się porozumieć.
Każdy może powiedzieć KONIEC ale nie oto przecież w tym wszystkim chodzi.
Postanowiłem zrobić wszystko co w mojej mocy żeby Lustro odzyskać i nie opuszczać choć jest źle.
Proszę Boga żeby jej obmył oczy, przecież dla Niego jest wszystko możliwe.
Kiedyś wcześniej napisałem, że jestem ciekaw czy z nami zostanie do dziś miałem nadzieję.
Zobaczymy.
Odnoszę wrażenie jak by to Ona chciała nas wszystkich zmienić.
Staram się nie tracić wiary w to ,że będzie dobrze, cały czas ją przecież kocham.
Przestaję to wszystko rozumieć i ogarniać.
Ktoś z Was napisał " Twoja żona w tej chwili inaczej nie potrafi" staram się to rozumieć.
Pozdrawiam.
Ten paskudny, okrutny, bezwzględny mąż. Ale zatroskany i szukający rozwiązania.

Anonymous - 2010-11-07, 06:55

Maturo,

w pierwszym swoim poście Lustro przedstawiła nam (i Tobie) kilka swoich zarzutów skierowanych pod Twoim adresem.
Nie zdementowałeś ich, nie sprostowałeś.

Żona zarzuciła Ci kilka bardzo nieciekawych rzeczy - piszę to, jako kobieta.
Trudnych do wybaczenia, zrozumienia - i nie chodzi tu o szczegóły (dlatego nie cytuję, sprawdź sam i sam sobie odpowiedz) - czy to tylko Żonie Bóg ma oczy przemywać?

To, że w żaden konkretny sposób nie odniosłeś się do tych zarzutów, sugerować może właśnie, że jej NIE SŁUCHASZ. A nawet lekceważysz jej punkt widzenia na tę sprawę.
To, że grzeszy teraz i łamie przysięgę małżeńską - to jedno. Nie przekreśla to jej w żaden sposób i nie uprawnia Ciebie, to obrastania w pychę - że Ty nie zdradzasz, więc jesteś punkt do przodu. Nie ma tak.


Owszem, trwa w grzechu - ale to jest jej sumienie i jej decyzja, kiedy z niego wyjdzie.

A co z Twoimi grzechami?

Na ten poważny kryzys, jaki wyniknął - pracowaliście OBOJE i nie wykręcaj się teraz przypominaniem o grzechu małżonki i odwracaniem uwagi od własnych problemów.

Co zrobiłeś sam ze sobą od momentu założenia tematu poza modleniem się i próbą "przemawiania do rozsądku" żonie?

Jakieś refleksje na swój temat? I co dalej po refleksji - jakaś decyzja o terapii, lektury może jakieś?

Co zrobiłeś ze swoim ogródkiem, zanim znowu zaczniesz wypatrywać chwasty w żoninym ogrodzie?

Zanim zaczniecie pracować nad swoim małżeństwem - winniście zacząć pracę nad sobą. Każdy sam musi przerobić najpierw swoje dysfunkcje, stanąć w prawdzie o sobie samym.

Matura - agresja, może hipokryzja, przedmiotowe traktowanie (używanie) żony
Lustro - brak szacunku do siebie samej (poprzez przyzwalanie na przemoc), ale i poprzez przygodny seks

Oboje - braki w komunikacji !!!! Niewłaściwa hierarchia - Boga tam za dużo nie było w tej rodzinie....

Matura - nakłanianie do antykoncepcji
Lustro - cudzołóstwo

Na razie między swoimi ogrodami postawiliście gruby mur. Wzajemnych uraz, niechęci, żalu - mniej lub bardziej uzasadnionego, do tego dochodzą chciejstwa, egoizm, wreszcie grzech. Po co burzyć mur TERAZ?

Po to, by jedno zobaczyło jeszcze wyraźniej, jak zapuszczony jest ogród współmałżonka i wciąż zwracać uwagę na cudze chwasty?

Maturo - kochasz żonę, więc....zajmij się sobą i stań się lepszym człowiekiem. Przede wszystkim dla siebie - ale dobrze by było, gdyby Lustro znowu ujrzała w Tobie tego chłopaka, w którym się kiedyś zakochała i któremu ślubowała.

Ale nawet gdyby nie doceniła zmian. Czy to nie pięknie stawać się lepszym?

Na początek polecam gorąco lekturę "Warto być ojcem".
Tam dowiesz się, że to mężczyzna prowadzi kobietę przez życie w małżeństwie...Tyle, że wiesz - bez wiedzy o sobie samym - kim jestem, jaki jestem dla siebie, innych, żony, dzieci, kim jest dla mnie Bóg - to taki mąż prowadzi żonę, jak kierowca z opaską na oczach prowadziłby auto. MOŻE by jakoś dało się uniknąć kolizji - ale to chyba tylko przypadkiem....

Jedyne czego nie można naprawić, cofnąć - to śmierć.
Reszta jest do naprawienia. Trzeba tylko podjąć decyzję - chcę spróbować i zrobię wszystko, co w mojej mocy.

Eleni przebaczyła mordercy swojej jedynej córki, oczka w głowie całej rodziny. Tyle, że bez zbliżenia się do Boga i oddania mu swoich spraw - nie udałoby się jej to.

A więc....

Najpierw Bóg i wzmocnienie duchowe. bez zbliżenia się do Chrystusa, nie jesteśmy w stanie dostrzec naszych wad i błędów tak wyraźnie. Im dalej od Niego, tym łatwiej nam usprawiedliwiać swoje postępki. "On/ona mnie zmienił", "on/ona tak wpłynął", "bo on/ona".
A przecież to słabość jest - kiedy jakiś inny, ułomny przecież i grzeszny człowiek nas zmienia. To jest do naprawy właśnie. Bez Boga - bez sensu.

Potem my - nasze zmiany. Takie prawdziwe, wewnętrzne, a nie pozorne, malowane wodą.

Potem małżeństwo - z nieustającą pracą nad sobą - bo to jest zadanie już dla nas do końca życia...

Anonymous - 2010-11-07, 12:09

matura napisał/a:
Postanowiłem zrobić wszystko co w mojej mocy żeby Lustro odzyskać i nie opuszczać choć jest źle.
Proszę Boga żeby jej obmył oczy

Ale tego się może nie da zrobić tak jabyś chciał?
Już nigdy nie będzie między wami tak jak kiedyś, nawet jeśli się porozumiecie, zejdziecie i wybaczycie... oby tak się to skończyło...

A ta prośba do Boga... może spróbuj zamówić Mszę Świętą w intencji 'obmycia oczu żonie' to ci ktoś w kancelarii parafialnej zweryfikuje czy to prawidłowe myślenie.
Brzmi to strasznie roszczeniowo... jest twoją żoną, ty ją kochasz (to już dotarło), będziesz się już starał, no to ci się przecież należy.... chyba widzą tam na górze???

matura napisał/a:
Ten paskudny, okrutny, bezwzględny mąż

Tak poważnie było... a na koniec to tak brzmi jakbyś patrzył na to co się u Was dzieje z przymrużeniem oka. Przecież i tak wszyscy wiedzą, że to jej wina...

Anonymous - 2010-11-07, 18:06
Temat postu: "Dobre rady czyli jakie ?" ks.M.Dziewiecki
"Nie jest łatwo udzielać dobrych rad. Nie jest łatwo zwłaszcza dlatego, że każdy z nas jest inny i to, co dla jednego jest dobrą radą, dla drugiego może okazać się błędną sugestią. Im dojrzalszy jest człowiek, tym mniej jest skory do radzenia innym ludziom i do mówienia im, co by zrobił na ich miejscu. Taki człowiek wie, że nikt z nas nie może znaleźć się na miejscu kogoś innego. Najchętniej udzielają nam rad ci, którzy sami nie radzą sobie z własnym życiem, na przykład ludzie nieszczęśliwi, rozwiedzieni czy uzależnieni. Nie jest łatwo znaleźć kogoś, kto udzieli nam mądrej rady i kto potrafi zmobilizować nas do skorzystania z tejże rady. Rzeczą jeszcze trudniejszą niż udzielenie mądrej rady jest posłuchanie kogoś, kto takiej rady udziela. Im bardziej ktoś błądzi i im bardziej potrzebuje mądrej rady, tym bardziej chowa się przed ludźmi, którzy potrafią poradzić coś mądrego."

"Najlepsze rady daje nam ten, kto nas najlepiej rozumie i kto nas najbardziej kocha. Tym kimś jest Syn Boży, który stał się człowiekiem po to, by nas upewnić, że jest naszym niezawodnym przyjacielem.
On nam najpierw radzi, byśmy nie czynili zła: nie stawiaj niczego ani nikogo w miejsce Boga! Nie zabijaj! Nie cudzołóż! Nie kradnij! Nie kłam! Nie pożądaj! Chrystus nie tylko radzi nam powstrzymać się od czynienia zła. On radzi nam, byśmy w każdej sytuacji czynili dobro i byśmy Go naśladowali. Radzi nam, byśmy od Niego uczyli się mądrze myśleć, dojrzale kochać i solidnie pracować. Dobra rada to zatem coś więcej niż tylko przestrzeganie przed wyrządzaniem krzywdy samemu sobie czy innym ludziom. Dobra rada to ukazywanie optymalnej, najlepszej, czyli ewangelicznej drogi życia.

Takich mądrych rad w imieniu Jezusa udzielają nam zwykle rodzice, rodzeństwo, przyjaciele, księża, nauczyciele i znajomi pod warunkiem jednak, że każdy z nich sam najpierw słucha rad Jezusa i że sam te rady wypełnia. Wzorem w udzielaniu rad jest dla nas Maryja - Matka Dobrej Rady. Ona słucha Boga bardziej niż samą siebie i daje nam najmądrzejszą radę, jakiej można udzielić człowiekowi na tej ziemi: czyńcie wszystko, cokolwiek Syn mój wam powie! (por. J 2, 5). Warto codziennie modlić się do Ducha Świętego o dar mądrej rady, a także o dar mądrej pokory w przyjmowaniu mądrych rad od innych ludzi."

http://www.opoka.org.pl/b.../md_dobrer.html

Drodzy Lustro i Maturo :)
Dobrze by się stało gdybyście w jednakowym czasie zechcieli pójść do KAPŁANA i poprosić o szczera rozmowę i pomoc, najlepiej zaczynając od spowiedzi.
Nie wiem z jakim mieście mieszkacie, ale polecam KARMELITÓW jesli to możliwe.
Całym sercem jestem z Wami i Waszymi owocami miłosci, dziećmi w modlitwie.

Ufam Bogu ,że doda Wam obojgu odwagi , siły i cierpliwości do usuwania gruzów , by na nowo odnaleźć to co być może tak naprawdę do odkrycia przed Wami.
DACIE RADE !!!:) Tylko najpierw trzeba w to uwierzyć RAZEM przy Panu Bogu !!!
Jesteście oboje wspaniali i wspaniałe macie dzieci, macie teraz i tu , przeszłość niech Was nie przygniata, przyszłość jest Waszą nadzieją ... i nie ważne jest co , kto powie...najważniejsze jest co powiecie sobie nawzajem w ciszy, w kąciku własnych spraw nawet tych rozsypanych...

Anonymous - 2010-11-07, 21:12

[quote="Wujt"]Super wątek! Chyba jeden z lepszych. Mam nadzieję, że lustro i matura to prawdziwe postacie.


tak dla wyjaśnienia...bo mi to umknęło

wujt - ja jestem prawdziwa, całkiem realna i namacalna...

co do matury - jako go ostatni raz widziałam, jakieś 10 min temu, tez był prawdziwy...ale moze lepiej spytac jego samego.

Anonymous - 2010-11-07, 22:06

matura napisał/a:
Ktoś z Was napisał " Twoja żona w tej chwili inaczej nie potrafi" staram się to rozumieć.

Matura .....Ja to napisałem ...a skoro starasz sie zrozumiec podpowiem....choc w dużej częsci opisała to satine..........


Matura...chcesz czy nie do takiej postawy doprowadziłes zonę.....decyzje związane z nowym związkiem podjeła sama (i to jest faktem i jej winą).....ale sorry motorem do skrajnych działan byłes ty.....nie słuchasz,a nawet nie starasz sie zrozumiec zony....

postawiła konkretne zarzuty.....

pracowałes na to pewnie przez lata....myslac że bezkarnie można robic ..co robisz...

a zona pokornie bedzie dalej zoną....bo twoja własnośc???....bo tak ma byc???...bo tak musi???....

Matura ale zona zbuntowała sie ...moze i w najgłubszy sposób jaki mozna dokonac ...ale sie zbuntowała....i narazie tego nie zmienisz

i co z tym zrobisz????

-zmusisz do powrotu????
-zmusisz do kochania ciebie????
-zmusisz do poczucia sie zoną????

Matura twoja zona napisala w jakims miejscu ciekawe zdanie....i prywatnie podpowiem ci jako facet -który sam ma cos na sumieniu ....to głównie zwróciło moja uwagę....

o grzechu zaniechania.....i dodatkowo wyjaśnienie do nałoga.....czy jedyna forma zdrady....musi byc zdrada fizyczna.......

hmmmmm a ja myslę matura że tu bardziej idzie o zdrade emocjonalną-rozumiesz poczucie emocjonalne bezpieczeństwa

Matura idac tropem myslowym satine...napiszę tylko to
straciłes zaufanie.....odebrałes w zonie poczucie bezpieczenstwa.....zaburzyłeś wartośc kobieca.....zamiast ochraniac dobijałeś........

Wiec nie dziw się że nagle pan od kawy....staje sie super facetem.....

Nie popieram bynajmniej ZDRADY(jakiejkolwiek)

....ale to jest tak jak byc łasym dzieckiem i stac przed wystawa sklepu ze słodyczami.....czy rozumiesz??? ....trzeba mieć albo wielki upór wewnętrzny by nie poddac sie łakomstwu....albo miec w sobie wielka wiare że to dla mnie szkodliwe.........

A wiare w zonie niestety zaburzyłes i pewnie wielokrotnie zaburzałeś.....
zatem utrata wiary...utrata nadzieji.....spowodowała złe ruchy.....jakie z czasem cisną

I jak znam zycie ???? to lustro juz sama to powoli odczuwa.
A czym wiekszy bunt w niej samej na dokonywane moralizowanie jej na forum...tym bardziej widać jej strach na wiarę że mozesz dac jej spokój i bezpieczenstwo.

Co zatem dalej???

chłopie bierz sie za siebie...naprawiaj siebie....ustal dokładnie co i za co ma do ciebie żal zona .....a dopiero dalej szukaj drogi by przemyc oczy zonie.....
i pamietaj jak to napisał Macius jak będzie tego przemycia chciała sama

A teraz lustro....

echhhhhh to ze ktos jest fajny...to ze z kims fajnie mi sie gada....to ze ktos mnie rozumie....to ze ktos odnalazł kobiecośc.....

Nie znaczy fcale ze ten ktos w konfrontacji zycia codziennego ..prawie 24 godziny zyjac obok....bedzie wciaz taki sam...
wyrozumiały,zabawny,smieszny,troskliwy,zakochany,pomocny........


Bo zwiazek to tak jak pisze nałog pernamentny kryzys....a ja dodam wiecej to poligon sprawności.....i gdy radość dzieje sie tylko z doskoku...to zasze jest kolor..i cudnie....
starcie w codziennosci pokazuje dopiero ile z tego sie zatraca....

i łapiac sie za to trzeba przede wszystkim zadac sobie pytanie

Czy stac mnie na kolejne rozczarowanie????



pozdrawiam i Pogody Ducha

Anonymous - 2010-11-08, 00:59

Witam Was wszystkich.
Przeczytałem co napisał NORBERT w ostatniej sentencji i wygląda na to, że on najlepiej to czuje.
To prawda, że nie dałem mojej żonie potrzebnego oparcia , zachwytu jej kobiecością, zapuściłem się. Nie wiem jak i kiedy dokładnie tak się stało.
Jak powiedziała moja żona, że kiedyś byłem zupełnie innym człowiekiem.
Może zgubiła minie rutyna codzienność życia.
Wiem też, że bardzo żałuję tego co się stało i próbuję to jakoś ogarnąć.
Będąc z Wami zdałem sobie sprawę z tego co tak naprawdę się stało.
A prosząc Boga o pomoc w mojej zmianie wiele rzeczy odkrywam.
Próbuję rozmawiać z żoną ( bardzo Jej za to dziękuję, że nie odsyła minie na przysłowiowe drzewo) na ile to możliwe.
Wieżę i mam nadzieję, że jeszcze nie jest pozamiatane.
Ze jeszcze wszystko przed nami a nie za nami.
Ze wszystko można jeszcze uratować naprawić i że nie jest jeszcze za późno


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group