Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Lustro i matura

Anonymous - 2010-09-30, 14:59

Kochani jestem nowy na tym forum nawet nie wiem dobrze jak się w nim poruszać.
Już raz prosiłem Was o modlitwę za moją żonę Joanne i jeżeli to możliwe, jeżeli mielibyście chęć, westchnijcie za nią do Pana Boga, po prostu módlcie się za nią.
Dowiedziałem się, że moja żona zdradza mnie już od ponad roku a człowiek z którym to robi nie jest pierwszym.
Po tym jak się o tym dowiedziałem zawalił mi się cały świat, to był szok do potęgi n-tej.
Prosiłem żonę wielokrotnie o to aby zakończyła ten związek ale Ona nie chce, mówi, że go kocha a Jej świat stał się kolorowy.
Zaczęło się jak w wielu przypadkach, czatowanie w internecie telefon komórkowy przyklejony do ręki.
Po tym jak się dowiedziałem, powiedziałem Jej że ubolewam nad tym, że mnie zdradza ale Jej wybaczam i proszę żeby zakończyła ten związek, żebyśmy zaczęli wszystko od nowa. Niestety żadne prośby nie trafiają. Jest coraz gorzej czuję jak się oddala ode mnie. Mamy Czworo dzieci i 21 letni staż małżeński, byliśmy szczęśliwi. Wielokrotnie słyszałem od mojej żony,że mnie kocha a ja podobno jestem wspaniałym i dobrym człowiekiem zresztą ze wzajemnością z mojej strony. Zawsze była dla mnie najważniejsza, a tu nagle bęc. Ostatnio zaczęła zachowywać się trochę agresywnie, a prowadzenie spokojnej rozmowy z Nią jest prawie niemożliwe. Pozostaje mi tylko modlitwa i spokojnie czekać. Wreszcie zaczynam otrząsać się z totalnego doła. Tylko w Bogu nadzieja. pozdrawiam wszystkich matura.

Anonymous - 2010-10-01, 20:39

Matura doskonale Cię rozumiem...., masz i moją modlitwę.
Ja jestem po drugiej stronie, jako żona zdradzacza, do którego także nic nie dociera, rani mnie i dzieci etc. Trwam już w tym rok, zaufałam Panu. Wiem, że on mnie nie opuści, choć czasem brakuje siły na dźwiganie tego krzyża.
Nie myśl teraz o żonie, zajmij się sobą i rób, to co lubisz, by nie popaść w depresję.
Daj czas czasowi... i zaufaj Panu.
Pozdrawiam.

Anonymous - 2010-10-02, 09:00

Dziękuję za słowa otuchy. Właśnie wróciła po całonocnych eskapadach. Próbuję coś ze swoim życiem zrobić, wreszcie zaczynam powoli o tym nie myśleć, zaczynam potrafić pracować. Próbuje się uśmiechać. Przeraża mnie tylko to jak daleko Ona odeszła od Boga, mnie i starszych dzieci które Ją na tym wszystkim przyłapały. Proszę Was o pamięć w modlitwie. Muszę wreszcie pojechać na spotkania Sycharowe. W Bogu nadzieja, pozdrawiam Was wszystkich.
Anonymous - 2010-10-06, 23:53

matura, jola90...i inni

Witam Wszystkich Forumowiczów.
Jestem tu całkiem nowa, ale chciałam zabrać głos. Mam nadzieję, ze mi pozwolicie.
Ponieważ tylko prawda nas wyzwoli, a prawda zawsze leży gdzieś po środku...
Chciałam się zatrzymać chwilą smutnej refleksji...mój mąż - matura, napisał Wam o mnie...
21 lat wspólnych...czworo dzieci...zawsze byłam najważniejsza...?
Zapytam więc - mężu, gdzie była Twoja bogobojna prawość, gdy byłam z naszym czwartym dzieckiem w ciąży, a Ty odwróciłeś się ode mnie i jedyne czym mnie otoczyłeś przez blisko rok, to ostracyzm, niechęć a wręcz wrogość i nienawiść do mnie i nienarodzonego maluszka...?
gdzie ona była, gdy zażądałeś ode mnie stosowania środków anty...?
byłam dla Ciebie najważniejsza... kiedy bezskutecznie prosiłam od kilku lat, żebyś mnie zauważył jako osobę a nie tylko pracownika fizycznego...?
gdzie jest Twoja miłość...choćby bliźniego...kiedy robisz ze mnie bezpodstawnie przed dziećmi złodziejkę, okradającą dom...?
kiedy zabierasz mi całą pensję ze słowami, ze mam więcej zarabiać i to nie twój problem...?
kiedy pozwalasz naszej najstarszej córce traktować mnie jak szmatę udając, ze tego nie widzisz...?
nie będę pisać więcej, bo po co?

Chciałam tylko uświadomić Wszystkim, ze miłość to dawanie, a nie tylko branie...
że może kryzysy nie są tylko winą jednej strony...?

Powiecie, ze mam wybaczyć, bo mąż mi wybacza...? Ja mu wybaczyłam już dawno i robię to nadal... tylko, ze samo wybaczenie to za mało...potrzebna jest zmiana
Cóż, skoro ta druga strona nie chce się zmienić tak naprawdę...skoro nie robi nic w tym kierunku, a wręcz wszystko przeciw...?
W czym pokładać wiarę, ze będzie lepiej?...powiecie mi, ze w Bogu - ja tez jestem wierząca...wiem co to oznacza...to co się stało...
wiecie Wszyscy co to grzech zaniechania...?

Jola90 - dzięki za super porady podtrzymujące na duchu - Nie myśl teraz o żonie, zajmij się sobą i rób, to co lubisz, by nie popaść w depresję - ..tylko, ze mój mąż od dobrych kilku lat skupiał się na sobie i teraz ma tego efekt...może i Ty powinnaś się zastanowić dlaczego jest tak jak jest?...Czego brakło...? Co zostało zlekceważone...zaniechane...?
Na ogól nie wystarczy poprzestać na tym, co było do tej pory, bo to właśnie zawiodło.

Pomódlmy się wszyscy...sami za siebie...o wybaczenie naszych win...
bo kryzys w małżeństwie...jego rozpad...to nie jest wina tylko jednej strony...
Panu Bogu trzeba czasem pomóc...nie wystarczy tylko modlić się i biernie czekać....
a kto jest bez winy niech pierwszy rzuca...

Anonymous - 2010-10-07, 00:32

lustro,
Witaj na forum.
Dobrze,że tu zaglądasz, bo dzięki temu choć w niekonwencjonalny sposób możecie wymienić poglądy i własne odczucia z mężem, bez zbednych emocji.
Mamy już parę przykładów,że takie dwustronne prowadzenie wątku zaowocowało naprawą związku małżeńskiego, czego i Waszej rodzinie życzę. :-D
Tu staramy sie pomóc jak potrafimy, na początek otoczymy Was modlitwą:
w waszej intencji.
Pod Twoją obronę....

Anonymous - 2010-10-07, 09:07

dziekuję...
widziałam jaka bedzie reakcja...w sumie to bardzo przewidywalne

z moim mężem nie ma juz rozmowy...a do Was - nie wiem co z tego co napisałam naprawdę dotarło

a modlitwy podobno nigdy nie za wiele

[ Dodano: 2010-10-07, 09:33 ]
kinga2

nie wiem czyje to słowa... św Augustyna...?

"módl sie tak jak by wszystko zalezało od Boga, a czyń tak jak by wszytsko zalezało od Ciebie"...wolny cytat

takie podejście jak Twoje kinga2 to połowa...nie ma w tym czynów
tylko słowa
wiec chyba nie zrozumiałaś co napisałam

Anonymous - 2010-10-07, 09:47

lustro napisał/a:
Chciałam tylko uświadomić Wszystkim, ze miłość to dawanie, a nie tylko branie...
że może kryzysy nie są tylko winą jednej strony...?

witaj lustro :-)

Masz rację… i to w obu kwestiach.
Miłość to najpierw dawanie, potem branie…
Powiem więcej… Miłość to dawanie bez oczekiwania, że się dostanie to samo w zamian…

I prawdą jest też to, że za kryzys odpowiedzialne są w małżeństwie obie strony…
Nie zawsze ta odpowiedzialność rozkłada się pół na pół… czasami jest to 90:10, czy 20:80…
Tylko, że nie ma znaczenia w jakiej części za kryzys odpowiadam ja, a w jakiej małżonek…

Znaczenie ma to, czy ja chcę kochać… oraz czy chcę wziąć odpowiedzialność za swoją część kryzysu i naprawiać to co zepsułam…

Matura, lustro ...
czy każde z Was, chce kochać drugiego Miłością, o jakiej pisze św. Paweł w liście do Koryntian?
czy każde z Was, chce zobaczyć i uznać swój udział w kryzysie małżeńskim?
czykażde z Was chce naprawić to, co ewentualnie zepsuło przez te 21 lat?

Szukajcie odpowiedzi w swoich własnych sercach...
Być może kiedyś napiszecie tu świadectwo uzdrowienia Waszego Małżeństwa...
czego Wam serdecznie życzę :-)

Anonymous - 2010-10-07, 10:35

kasia1

szczerze watpię...ale dziekuję...
poszukam w sobie...nic innego nie robię od 11 lat...

Anonymous - 2010-10-07, 10:58

Lustro........... na początek...witaj na forum.
Rozgoryczona (chyba) piszesz o pozytywnych zwrotach do Twojego meża(matury) mówiących o tym by zajął sie sobą.
Wiesz????one są jak najbardziej słuszne.
Bo jak zajmie sie prawdziwie sobą ,to ma szansę na zobaczenie siebie prawdziwego...........i tego co to zastosował -wg Ciebie - wobec Ciebie ostracyzm.ale i tego kochającego,miłego,wspierającego.

Fajnie że piszesz .............ja zawsze piszę:zajmij się najpierw sobą.
Budziło i budzi to czasami opór u świerzo piszących.Bo jak to??? ja zdradzony/a,pokrzywdzony mam sie zajmować sobą??????
To on/ona powinni sie zająć sobą

A prawda jest nie po środku gdzieś...........ale pomiędzy małżonkami
Prawda jest taka Lustro!!!!!!!!............... za kryzys zawsze odpowiadają obie strony kryzysu..........ale za zdradę odpowiada zawsze i wyłącznie zdradzacz
Jak zdradzasz................ to Ty zdradzasz............. nie Twój mąż.
A przysięgałaś :na dobre i na złe................... a może Ty tylko na dobre?????

Matura................ bardzo mało jest kobiet które mając oparcie w swoim męzczyznie szukają szczęścia na boku,w innym łóżku,u inngo mezczyzny.

Kobieta chce mieć u boku podpre,ochroniarza,szefa,służacego.Takiego co to potrafi sie postawić...........ale i wysłuchać........ przynieść kwiatek........i zaprosić do kina,teatru,na spacer........na kolację do restauracji.

Kobieta(mezczyna też) potrzebuje czuc sie ważną/nym dla partnera.Jedynym.
Mąż nie mając czasu na wysłuchanie żony naraż ają na to ,że jak znajdzie takiego co ją wysłucha,co powie komplement,odkryje w niej kobietę ,jeszcze atrakcyjną seksualnie, to ta kobieta potrafi zbaranieć i uznać że się zakochała w tym facecie.
Czy Ty czasami nie popchnąłeś mimowolnie swoej żony(Lustra) w ramiona innego faceta??????

Lustro.............. ale to wcale nie dawało Ci prawa do tego by wskakiwać do wyrka innemu facetowi(jak wskoczyłaś).
Jak wskoczyłaś...........to Ty ponosisz pełną odpowiedzialność za zdradę.

Tój mąż .............za brak komunikacji.
Ja porównuję komunikację małżnską do kanalizacji w domu........................ jak ona(komunikacja) istenieje ,to nawet nie zdajemy soebie z niej sprawy.
Ale jak zanika,szwankuje,zatyka sie to...........jest jak z kanalizacją..................poprostu ŚMIERDZI

Zastanówcie sie oboje nad sobą........i zacznijcie od siebie..................najpierw STOP temu co złe,co dysfunkcyjne.STOP zdradzie

Pogody Ducha

Anonymous - 2010-10-07, 11:10

no hej nałóg...
strasznie sie rozpisałes...to faktycznie wyglada na nałóg :)

zastanawiam sie tylko czy i kiedy przeczyta to mój matura...? i co z tego do niego dotrze...

mentorów bardzo wielu...im mniej maja z tym osobiście wspólnego, tym bardziej mentorski ton...a u Ciebie i mocno kolokwialny

wiec ok...niech kazdy zajmuje sie sobą...
ja zrobiłam to jakiś czas temu...mówiąc to bardzo wyraźnie mojemu głuchemu współmałzonkowi...głuchemu do dziś...


mozna wszytsko uprościc...tak jest naprawde łatwiej...tylko, ze zycie nie jest takie
jednoznaczne...

znacie wszyscy znaczenie słow - za późno...?

ach...i jeszcze jedno...dlaczego wszytsko sprowadzasz do łozka?...
nie przyszło Ci do głowy, ze to jest raczej na koncu i nie stanowi kwintesencji sprawy...?
zdradzać mozna znacznie dotkliwiej nie fizycznie

Anonymous - 2010-10-07, 12:17

lustro napisał/a:
takie podejście jak Twoje kinga2 to połowa...nie ma w tym czynów
tylko słowa
wiec chyba nie zrozumiałaś co napisałam


Witaj,
słowa mają to do siebie,że choć zdaja sie jasne dla osoby piszącej to juz nie koniecznie muszą przemawiać do czytającej. Nawet Bóg liczy się z tym,że Jego słowa bywają różnie rozumiane, a co dopiero ja. :-D

Naprawianie, czy uzdrawianie małżeństwa zawsze zaczyna się w duchu i sercu człowieka, który żyje w jakiejś dysfunkcyjnej sytuacji.
Ludzie naprawione małżeństwo utożsamiają z żyjącymi ze soba jak dwa gołąbki małżonkami i jest miło i przyjemnie. Jednak nie zawsze tak jest.
Czasem zranienia są tak głębokie,że uzdrawianie trwa, aż do śmierci i efekt idealny osiaga dopiero Bóg już u Siebie. Niemniej do nas póki żyjemy należy otwieranie się na to uzdrowienie najlepiej jak tylko umiemy.
Taka oznaka otwarcia sie na Boga i człowieka jest chęć do komunikacji, a zatem rozmowa z mężem jakakolwiek by nie była i w jakiejkolwiek formie, gdy nie jest wyrzucaniem z siebie tylko bólu i oczekiwań jest już pierwszym krokiem do uzdrowienia.

lustro napisał/a:
znacie wszyscy znaczenie słow - za późno...?

Nigdy nie jest za późno. Dopóki zyjesz wszystko może sie zmienić. Dziś myslisz tak , jutro inaczej. Daj Bogu szansę i zobaczysz co bedzie.
Nikt tu nie oczekuje,ze od razu zaczniesz mieszkać z mężem i gotować mu obiadki.
Czasem takie uzdrowienie kończy sie po ludzku w momencie, gdy ludzie przestaja o sobie i o swoim związku mysleć źle i jak o krzywdzie.
Najważniejsze abyś chciała.

Anonymous - 2010-10-07, 13:32

ożywienie na forum... :mrgreen: to zawsze cos pozytywnego

jak juz powiedziałam wczesniej - najwiecej do powiedzenia maja ci, których ten temat nie dotyka..i nie dotykał...taka ładna teoria nie majaca zbyt wiele wspólnego z praktyką...

Tak sie składa, ze doskonale wiedziałam co mozecie mi tu napisać...i jak sie okazuje nie myliłam sie...

kinga2 - piękny przykład pokory :) brawo...
masz dobre intecje, ale wiesz co o nich mówią...kiepskie jest miejsce ich "zamontowania"...

za późno, to za późno...nie bede pytać - gdzie byłes wczesniej, kiedy...?
tak to czasem bywa w zyciu, ze cos sie przepełni i wyleje..moze byłam małym kieliszkiem według waszych pojęć...choc przy tak ograniczonej wiedzy o mnie nie moze tego nikt powiedziec...

pewnie niedługo sie z wami pożegnam...w końcu wpadłam tu tylko przypadkiem i na chwilę...a moje pojawienie sie u Was niczego nie zmienia...

Anonymous - 2010-10-07, 13:51

lustro napisał/a:
zastanawiam sie tylko czy i kiedy przeczyta to mój matura...? i co z tego do niego dotrze...

widzisz lustro… cała sztuka polega na tym, żeby nie oglądać się na to, co i kiedy zrobi małżonek, tylko zająć się tym, co we mnie jest nie tak…
lustro napisał/a:
jak juz powiedziałam wczesniej - najwiecej do powiedzenia maja ci, których ten temat nie dotyka..i nie dotykał...taka ładna teoria nie majaca zbyt wiele wspólnego z praktyką...

Chyba się jednak mylisz... jesteśmu tu, bo dotykał lub dotyka nas właśnie temat zdrady i kryzysów małżeńskich...
lustro napisał/a:
pewnie niedługo sie z wami pożegnam...w końcu wpadłam tu tylko przypadkiem i na chwilę

Zastanawiałam się własnie, co skłoniło Cię do napisania tutaj.
Czy potrzebujesz pomocy i wsparcia, żeby zakończyć związek z innym mężczyzną i zacząć uzdrawiać swoje małżeństwo?
Czy chcesz nam jedynie udowodnić, że nie tylko Ty jesteś winna zaistniałej sytuacji?... to już wiemy… tylko co dalej?

lustro... czego chcesz?

Anonymous - 2010-10-07, 15:36

a to takie ważne?...nie wydaje mi się...
życie to nie koncert życzeń

dziękuje wszystkim za modlitwę...

ładnie cytuje sie kogoś...i zadaje pytania...

a co Wy chcecie osiągnąć?
wsparcie...mediacje...bez znajomości rzeczy tak naprawdę...?

wiara kiedyś pomogła mi przetrwać ponad roczny koszmar wiec doceniam jej siłę...
poklepcie po ramieniu mojego męża...
i powodzenia wszystkim


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group